- Ależ oczywiście... - powiedziałem krótko, a następnie powoli przemieściłem się w bok, tak aby zejść temu... czemuś z drogi. Po tym wszystkim odwróciłem się w stronę Luny i zacząłem mierzyć ją wzrokiem, który właściwie nie mówił nic. Starałem się zachować kamienną twarz. Miałem szczerą nadzieję, aby się obudzić. Z pozoru sen miał być spokojny, w którym odpocząłbym sobie, lecz teraz widzę, iż to co sobie myślałem, to był co najwyżej błąd, który pożałowałem zdziwieniem, jak i lekkim zdenerwowaniem, spowodowanym przerwaniem tego spokoju, przez Lunę i tego stwora.