Skocz do zawartości

aTOM

Brony
  • Zawartość

    405
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez aTOM

  1. Być może nieco przesadziłem, zwłaszcza, że zacząłeś poprawiać, fakt. Wybacz. Po prostu potrzebowałem przykładu, a twój fik jakoś mi się pierwszy skojarzył Mam nadzieję, że po poprawkach i publikacji kolejnej części więcej osób się nim zainteresuje. Kuniec offtopu.
  2. Gdyby te fiki zostały opublikowane teraz, to nie zdobyły nawet ćwierci sławy, jaką mają. Najgorsze jest jednak to, że obecnie nawet z czymś oryginalnym ciężko się przebić. Choćby taki "Projekt O.J.C.I.E.C." - fakt, technicznie to opowiadanie leży, ale sama fabułą jest niczego sobie. Mimo to od początku byłem praktycznie jedynym komentującym i najpewniej przez kolejne rozdziały także będę.
  3. Nawiązując do powyższych - ostatnio mam dziwne wrażenie, że na forum jest więcej osób piszących, niż czytających, biorąc pod uwagę ilość komentarzy pod tekstami. Z czego większość tych komentujących to notabene właśnie pisarze. Myślę, że kłania się tu po prostu świadomość tego, jak boli autora brak opinii - toteż każdy także będący autorem i rozumiejący ten problem zwykle napiszę swoją, choćby krótką. O tak. Wystarczy źle trafić z datą, ba!, godziną zamieszczenia posta, a ten utonie, nim ktokolwiek go w ogóle zauważy. Nawiasem mówiąc, tłumacze też mają ciężko pod tym względem - za każdym razem prosząc autora o możliwość przełożenia jakiegoś fika obiecuję mu w zamian tłumaczenia wszelkich komentarzy oraz recenzji. I niestety często nie mam z tym za dużo roboty. No to wiedz, że jestem jednym z tych, co czekają na ten fik, bo poprzednie dwa z tej serii mnie rozłożyły
  4. No to po kolei: - idealna kreacja bohaterek? Jest. - tajemnicza tajemniczość? Jest. - dobre opisy oraz dialogi? Są. - finał, który pozostawia usatysfakcjonowanym i równocześnie oczekującym na więcej? Jest. Pozostaje jedynie przytaknął i zaklaskać. Brawo, panie Albereich. Now give us some Pie!
  5. Wierz mi, że umiejętności pisarskie autora stoją jak najbardziej na wysokim poziomie. Czytałem już kilka fików będących crossoverami z BG i ten zmiażdżył wszystkie pozostałe. O Edwina nie masz się co martwić... chyba Historia dopiero się rozkręca, więc mam nadzieję, że jednak będziesz czytał dalej Po oczach go, Boo! Po oczach!
  6. Spoiler warning! Below be spoilers! Przyjemna lekturka, o ile można takim słowem określić fik o takiej tematyce. Pierwszy rozdział nieco sztampowy, ale można to wybaczyć, bo służył jedynie jako podbudówka do drugiego. A tam... tam się działo. Wiesz, jak napisać dobry [dark]. Tajemica, atmosfera wszechobecnego napięcia, opisy, wszystko miodnie prowadziło do finału. Dodatkowy plus za użycie Zalgo. No i motyw świec, który nawet po zakończeniu nie jest do końca jasno wyjaśniony. Co do zakończenia, to także było nieco sztampowe, ale satysfakcjonującego. Choć naprawdę miałem nadzieję, że kapitanowi uda się jednak zatopić tą pływającą pułapkę, ewentualnie, że zostanie powstrzymany przez doktora, który to w pewnym momencie zaczął zdradzać objawy niebezpiecznej fascynacji nową zarazą (choć druga opcja wymagałaby przebudowy większej części końcówki). Teraz będę musiał się zabrać za "2986 Steps", bo Cthulhu coś mi mówi, że powinienem to zrobić
  7. Tak jest, nawet mając harmonogram wypchany po brzegi, aTOM rozpoczyna kolejny wielki projekt <samozagłada mode on>. Tym razem mój wybór padł na nielichy [crossover], bo łączący kucyki oraz serię Baldur’s Gate! Autor opowiadania bierze wszystko co najlepsze z fabuły BG i łączy to z kucami, tworząc razem naprawdę wspaniałą opowieść. Jeśli ktoś lubuje się w sadze o Wrotach Baldura, na pewno z radością będzie wyłapywał kolejne nawiązania i nazwy. Dla innych będzie to (mam nadzieję!) po prostu kawał dobrego opowiadania. Po bardziej szczegółową recenzję zapraszam do styczniowego numeru Broohoofa. I pamiętajcie: autor: Adrian Vesper korekta/prereading: Dolar84, Jet.Wro Opis: Gdy tajemniczy wróg zaczyna polować na młodą magiczkę, Twilight Sparkle, nawet bezpieczne mury cytadeli Candlekeep nie mogą zapewnić jej bezpieczeństwa. Z wyznaczoną nagrodą za jej głowę i czując na ramieniu oddech śmierci, jedynym ratunkiem dla klaczy jest magia przyjaźni. Być może, wraz z nowymi sojuszniczkami u swego boku, zdoła odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania i odkryć swe przeznaczenie. The Sword Coast [ENG] Wybrzeże Mieczy Prolog - Candlekeep Rozdział I - Trakt Rozdział II - Ponyville Rozdział III - Festyn Rozdział IV - Przyjaciółki Rozdział V - Appleloosa Rozdział VI - Kopalnia Rozdział VII - Piaski Rozdział VIII - Rodzina Rozdział IX - Knieja Otulisko Rozdział X - Bandyci Rozdział XI - Płomienne Skrzydło
  8. Nie napisałem, że jest niepotrzebna, tylko że nieco, hmm, "opasła". Ale to moje subiektywne odczucie. "Oh my goodness" znaczy "Na boginię/o bogini", i jeśli przyjmiemy, że w tym świecie Celestia ma na przykład taki status, to jest ok. "Oh my gosh" można tłumaczyć jako "mój Boże", choć ja bardziej traktuję to jako "o raju/o rety" (ale znowu - to moja subiektywna opinia, że takie tłumaczenie po prostu bardziej pasuje, zwłaszcza w "kucykowym" świecie). Czekam w takim razie na kolejne części!
  9. Jeśli chodzi o wyświechtane motywy, to chyba tylko podmieńców brakowało. Fanfik przepiękny, świetna parodia sztampowości w fikach. Więcej takich śmiechostek
  10. Tak wesołej zbieraniny popaprańców dawno nie widziałem xD Pie Killer był przyjemnym zaskoczeniem, podobnie jak sam Big Mac... Właściwie to tylko Pinkameny się spodziewałem No i miałem nadzieję, że po jedziesz po całości i dodasz Flutterkę w jakieś wesołej roli. A co do prezentów... sierp chyba brzmi najbardziej praktycznie Choć związana klacz mnie zmiażdżyła, od razu wyobraziłem sobie mała dziewczynkę, męczącą rodziców przed Gwiazdką: "Mamo, tato, kupcie mi kucyka!"
  11. Da buck did I just read Lubię czarny humor, ale to... Naprawdę nie wiem, jak to skomentować, więc napiszę tylko: zabiłeś mnie tym tekstem <ba-dum-tss>
  12. Post pod postem, ale jakoś nikt inny nie kwapi się komentować. Dobrze, rozdział 5 przeczytany. Błędów faktycznie było mniej niż w poprzednich (choć część była bardzo bolesna - tym razem poszły w jakość, a nie ilość ). Charaktery postaci MainSix póki co dobrze oddane - słowotok Pinkie, Rainbow i jej mania czadowości itp. - jedynie wypowiedź Fluttershy była z plota wzięta: Generalnie zauważyłem jeszcze taki problem, że chcesz przekazać za dużo naraz. Stąd biorą ci się powtórzenia (czasami całych zdań). Mam nadzieję, że akcja rozkręci się w następnym rozdziale, bo ten był takim typowym przerywnikiem
  13. Angielscy pisarze ogólnie niezbyt przejmują się powtórzeniami. Sam nie rozumiałem na początku mojej przygody z tłumaczeniami, czemu kwestia synonimów w polskich tekstach jest traktowana zupełnie inaczej, ale po kilku tekstach sam zauważyłem, że to po prostu lepiej wygląda. Cała część niżej dotyczy czwartej części, jako że czytałem, równocześnie poprawiając. Literówek jest naprawdę sporo, pozaznaczałem w rozdziale czwartym to, co wyłapałem oraz umieściłem kilka sugestii. Nie korzystaj z czcionek Worda, poza podstawowymi, bo ci je GD zawsze rozwali. Co do dialogów, to przejrzyj sobie to: http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/ Osobista fanaberia - na dźwięk "Uroczego Znaczka" otwiera mi się nóż w kieszeni. Twój tekst, więc nie nalegam na zmiany, ale samo "znaczek" brzmi znacznie lepiej wg. mnie. Osobista fanaberia 2 - nieformalny, ocierający się momentami o slang język Celestii. Taka charakteryzacja, rozumiem i ponownie, nie każę zmieniać... ale i tak mnie boli, kiedy władczyni z ponad tysiącletnim stażem i istota traktowana niemal jak bóstwo mówi "przekąsiłabym" (a można by "skosztowałabym") I widać, że na tym się skupiałeś. Opisy są bardzo w porządku, jak choćby dziedziniec czy ogród. Ciekawi mnie, ile zwrotów "zapożyczyłeś" z innych książek? (nie twierdzę, że na pewno to robisz, po prostu widzę tendencję, która mi także jest nieobca. W każdym razie, to nic złego, o ile się nie przesadza ). Bardzo podobało mi się, że Celestia odczyniła na końcu zaklęcie nałożone na Twi - niby szczegół, ale ja sam zdążyłem o tym zapomnieć (tak jak Twi), więc fragment od razu zrobił się przyjemniejszy. Takich drobiazgów było więcej, wszystkie na plus. Generalnie sama scena w ogrodzie była przyjemna, ale... praktycznie nic nie wnosiła, przez co zaczynała się nieco dłużyć po chwili. Nie policzyłbym tego jednak jako minus (dlaczego? O tym niżej). Charakteryzacja postaci jest także niezła, poza kilkoma fragmentami o Twilight, które wymieniłem w komentarzach. Generalnie podtrzymuję jednak zdanie z poprzedniego mojego posta - fik ma potencjał, potrafisz tworzyć dobre opisy, masz dobre pomysły, lecz całość cierpi przez stronę techniczną. Moja rada - po napisaniu jakiegoś fragmentu, zapomnij o nim na kilka dni, a potem do niego wróć. I zobaczysz, że sam od razu zmienisz/poprawisz część zdań na lepsze. Zaś co do poprawiania poprzednich części - tak się najlepiej nauczysz pisać, bo na własnych błędach, jak to mawiają. No i tu zachodzi tu też kwestia tego, że nawet jeśli kolejne rozdziały będą powalały swoją kwiecistością, to co z tego, skoro nowy czytelnik może zrezygnować już po pierwszych z powodu niepoprawionych baboli (kojarzysz CRISIS? Kiedy miałem przełożonych 28 rozdziałów, autor wrócił do początku i zaczął poprawiać WSZYSTKIE poprzednie. Teoretycznie mogłem to olać, ale z szacunku dla czytelników, starych i nowych, poprawiałem sukcesywnie za nim. I przy okazji sporo się znowu nauczyłem). Uff, długo wyszło. Ale na sam koniec powiem krótko - praktyka czyni mistrza! Więc pisz dalej i powodzenia!
  14. A "złamanie" miśkowi karku przez Fluttershy w sezonie drugim czy Pinkamena z sezonu pierwszego? Ten serial już wcześniej roił się od scen, których bym dzieciom nie pokazał xD
  15. "Pełnoprawnych" shippingów nie czytam, bo mnie z reguły nużą. Jeśli dany ship jest tylko dodatkiem do innej historii i dzieje się nieco "w tle", to raczej mam stosunek neutralny, niezależnie kto, z kim i dlaczego. A łączenie w pary MainSix czy też klaczy z klaczą wynika z prostej rzeczy wg. mnie - 70% postaci na ekranie to klacze, wrzucenie ogiera do shipu oznacza pewnie zwykle Big Mac'a/Braeburna/Blueblooda.
  16. Odcinek trzymający poziom całego dotychczasowego sezonu. Może nie oceniałbym go jako wybitnego, ale był całkiem solidny. Oczywiście Pinkie jak zwykle miażdżyła system i prawa fizyki (już scena z pergaminami na początku mnie rozłożyła xD). W ogóle bardzo mi się podoba, że w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdzie różowa apokalipsa była ukazana kilka ładnych razy jako, no cóż, idiotka, a jej żarty wyglądały na robione na siłę, tutaj od początku każdy gag jest esencją tego, za co lubimy tę postać. No i przy okazji dostaliśmy kolejnych kilkanaście min do memów. Hitem odcinka jak dla mnie była Applelicious, to był najgenialniejszy ukłon w stronę fandomu, jaki póki co się pojawił.
  17. Na razie łyknąłem pierwsze trzy rozdziały. Niżej być spoilery, ostrzegam. Po pierwsze, dodaj możliwość komentowania w dokumencie, to więcej ludzi pozaznacza błędy i literówki (których trochę się uchowało). Poszukaj sobie jakiegoś korektora - z doświadczenia wiem, że po dwóch-trzech czytaniach człowiek przelatuje przez własny tekst z automatu i po prostu "nie widzi" pewnych błędów, choćby przeglądał go kolejnych piętnaście razy. Z tego co wyłapałem (rozdział pierwszy) - dlaczego w liście nie ma żadnych kropek na końcach zdań (w kilku innych miejscach też brakuje, ale w liście się to rzuca najbardziej w oczy) i dlaczego mam wrażenie, że czcionka zmienia w połowie tekstu na większą? Nadto, w drugim i trzecim rozdziale było znacznie więcej błędów stylistycznych (ponownie - zaznaczyłbym te najbardziej rzucające się w oczy, gdyby była możliwość komentowania. Kopiowanie ich tutaj i sugerowania poprawnych form trwałoby dwa razy dłużej). Co do formatowania - dodaj akapity i wyjustuj. Taką ścianę tekstu źle się czyta (a przynajmniej niezbyt wygodnie na kompie). Co do historii - całkiem niezła. Postęp technologiczny w Equestrii, tajny ośrodek badawczy... to się musi źle skończyć Przyznam, że poczułem się zaciekawiony. Podoba mi się charakteryzacja Ojca - tak jak opisałeś, gdyby był kucem, byłby typem żartownisia. Dość rozbudowane i konkretne opisy, choć strona techniczna odbiera nieco przyjemności z ich czytania. Temat będę śledził i czytał dalej, bo rozdziały nie są też przesadnie długie, co także liczę jako plus. Suma summarum - jest bardzo dobry pomysł, trochę gorzej z wykonaniem. Jedna rzecz:
  18. Kolejny tekst w moim przekładzie. Niezwykle… dziwny tekst. Nie tylko ze względu na złożoność zdań, co nieco utrudnia ich odbiór, ale także na główną bohaterkę, która jest ukazana jako, krótko mówiąc, wredna menda. A mimo to będziecie tej wrednej mendzie w pewnym stopniu współczuć. Między innymi z tego powodu postanowiłem dodać tag autorski [bittersweet]. autorka: Estee prereading/korekta: JeT.Wro, Jacek Hożejowski Opis: Flitter nie lubi większości kucyków. Tak właściwie to na świecie jest bardzo mało rzeczy, które niebieska klacz lubi, niewiele, które jest w stanie tolerować i jedynie kilka, które kocha. Fluttershy nie należy do tych dwóch ostatnich kategorii. Flitter uważa ją za słabeusza, a ona brzydzi się słabością. Ale kiedy chcesz pomóc komuś, kogo kochasz, będziesz szukać pomocy w wielu miejscach - włącznie z chatką zamieszkałą przez najsłabszego kucyka na świecie. A jeśli zapomnisz o własnym bólu i nauczysz się słuchać, być może właśnie tam dowiesz się, czym tak naprawdę jest prawdziwa siła. Five Hundred Little Murders [PL] Five Hundred Little Murders [ENG]
  19. Numer całkiem ciekawy, bardzo podobała mi się recenzja "Wiecznej Wojny" czy wywiad z Izeerem. No i oczywiście kącik literacki, jakoś nigdy wcześniej nie czytałem książek z serii o Panu Samochodziku (widziałem jedynie któryś film) i chyba widzę, że muszę to nadrobić w trybie już. No i dziękuję za publikację mojej recenzji Z błędów jedyne co mi się rzuciło w oczy to puste pole na stronie 17. W ogóle nie wiem, czy w takich przypadkach nie lepiej próbować lekko skrócić tekst, niż wklejać grafikę na całą stronę jako wypełniacz (choć wiem, że to nie papierowa gazeta, więc kosztami druku się nie przejmujecie ;P) No i oczywiście ani razu nie zapisaliście poprawnie mojego nicku
  20. Czyli rozdziały pisane z tzw. Point Of View, tak jak to robi Martin w swojej "Pieśni Ognia i Zabij-Wszystkich"? Wg. mnie to zależy od długości poszczególnych części. Osobiście przychylałbym się do rozwiązania podanego przez Arlicka, choć wszystko pewnie wyjdzie w praniu. Pisz, jak uważasz i po publikacji poproś czytelników o skomentowanie tego aspektu, to chyba najlepsze rozwiązanie.
  21. Po publikacji każdego twojego tłumaczenia zawsze splatam palce i szeptam pod nosem: "So, Dolar The Eighty-Fourth, we meet again..." U mnie przygoda z tłumaczeniami rozpoczęła się od przekładania coverów angielskich piosenek dla zespołu, w którym kiedyś działałem. Do tego mnóstwo dłuższych lub krótszych wypracowań (potrafiłem w ramach "pomocy międzyuczniowskiej" machnąć siedem na jednej lekcji ). Tłumaczenie fików zacząłem banalnie, bo z nudów spowodowanych kilkudniowym byciem przykutym do łóżka po operacji. Ale oczywiście od razu rzuciłem się na kryzysowego kolosa (jak szaleć, to szaleć). Potem w miarę, hmm, chyba mogę napisać "rozwoju" i czucia się coraz pewniej co do jakości przekładu zabrałem się za krótsze historyjki. Sam tekstów nie piszę, próbowałem kiedyś nakreślić jeden, ale leży zapomniany od roku. Co się zaś tyczy tagów [human], [TBC], [HiE] itp., to o ile zdarzy mi się przeczytać czasami coś w tych klimatach, tak jakoś szczególnie mnie nie fascynują. Nawet nie chodzi tyle o oklepane motywy, co po prostu nielubienie łączenia tych dwóch światów. Są rzecz jasna wyjątki, choćby The Last of Us: Take Back Earth (ale to głównie ze względu na postać doktora Dreyfusa).
  22. Łap: http://www.fge.com.pl/2013/10/kucykowe-armie-czyli-jak-toczyc-wojne.html To jest debata podobna do tej na temat mimiki, pysków i twarzy. I zgadzam się, póki nie zostanie to jednoznacznie określone przez sam serial, to generalnie twórcy mają dowolność w takich kwestiach. Ja osobiście uważam każde rozwiązanie za dobre, jeśli zostanie choć trochę przy tym wyjaśnione, choćby paroma zdaniami, np. opis chwytu miecza dostosowany do walczenia nim za pomocą trzymania w zębach czy właśnie zaklęta, lekka broń "ogonowa".
  23. Ośmielę się nie zgodzić: http://lionheartcartoon.deviantart.com/art/Wanted-Rainbow-Dash-411619003. Takie skrzydłoostrza to jak dla mnie to dość dobre rozwiązanie dla pegazów. Do tego tarcza na kopyto (czyli taktyka odwrotna niż ta, o której wspominał Foley) i można robić naloty. Z bronią palną/mieczami/itp. zakładanymi na kopyta przez rasy inne niż pegaz jest wg. mnie jeden problem - takie coś musi być diablo problematyczne przy chodzeniu, nie wspominając już o np. biegu czy wręcz szarży. Z drugiej strony, nawet w serialu widać kuce, które potrafią utrzymać równowagę, stojąc na tylnych nogach (zapewne krótko, ale zawsze coś). A ja zarzucę jeszcze jednym, ciekawym rozwiązaniem, zaczerpniętym z aktualnie tłumaczonego przeze mnie fika - wielka broń (miecz, topór itp.) zaklęta tak, by była niewiarygodnie lekka i "obsługiwana" przy pomocy ogona.
  24. Troszkę źle zostałem zrozumiany, ale sam żem sobie winien. Dla mnie "kfiatki" to nie tyle zdania nielogiczne czy błędne, co zdania, które gdyby nieco wyrwać z kontekstu są po prostu zabawnymi mądrościami życiowymi xD Z najnowszego rozdziału choćby taki przykład się nasuwa: "Neutralność przypomina siedzenie okrakiem na płocie - albo dostanie się hemoroidów, albo opowie się po jednej ze stron tego płota."
  25. Pierwsza scena. Cudowna. Dostaliśmy kolejny rozdział bogaty w barwne opisy, świetne dialogi i niejeden "kfiatek" Zacna scena z posłańcem. No i "różdżka z gwiazda i sierp księżyca" xD Poziom utrzymany, wręcz powiedziałbym nawet, że cały czas rośnie. "- To są po prostu kucyki." Aż mi się przypomniało pewne zdanie z oryginalnej sagi: "Strzyg, wi­wern, en­driag i wil­kołaków wkrótce nie będzie na świecie. A skur***** będą zawsze." Brutalnie prawdziwe.
×
×
  • Utwórz nowe...