-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Cała zakrwawiona, ale uśmiechnęła się. Knife zemdlał. Dawno się nie widzieliście.
-
Jednego rozerwała, drugiemu urwała łeb, a reszta spierdoliła. Knife gapi się jak zmrożony.
-
A nie masz. Nie przygotowałeś się. A tu nagle śmignęło coś nad wami i rzuciło się na jjednorożce. Wasza hybryda! Jak ty nnazwalłeś ją? Meri, Mari...
-
Czterech. Wszyscy mają masę szklanych kul i są jednorożcami. Niedobrze...
-
Zbyt wielkiego wyboru nie mieli. Zgodzili się i pognali.
-
Niechętnie, ale się zgodzili. Nie macie zbyt wielkiego wyboru.
-
Shy pędzi obładowana lekami i jedzeniem. Musicie jak najszybciej wiać. Tylko gdzie? Szpital, kwiaciarnia, czy Everfree?
-
(do tego mój post został paskudnie przez Atlantisa zignorowany...)
-
(Więc tu wklejcie smoczy szał Fire, przenosząc go z tamtego posta.)
-
Ty masz pomóc nieść dzieci. Dwaj ci pomagają, reszta osłania.
-
Wszyscy wstali, a Orange zaczęła wydawać polecenia. Zawsze momożecie próbować dostać się do Everfree...
-
Odrzuciłeś i nastąpił błysk. Potem zobaczyłeś mrugającą kulę tuż pod ścianą. Wiać!
-
Xylyn jeszcze śpi, Shy też. Nie masz za bardzo, co robić... A tu nagle w twoją stronę poszybowała szklana kula.
-
Smutek... Brrurrrrr... Tulisz mamę i leżysz.
-
Zasnęła. Jak to słodko wygląda... Łoby, gdyby nie fakt, iż właśnie tulisz seryjną gwałcicielkę.
-
So sad... Orange przytuliła cię jeszcze raz, po czym przymknęła oczy.
-
Zachichotała. - Wiesz, rdza, zakażenie i tak dalej.
-
(Coś nie sądzę, by po ataku i zzaklęciu światła nasza ekipa ot tak uwierzyła w jego słowa.)
-
Uśmiechnęła się szeroko. PrPrzytuliła cię, leżąc.
-
Pokiwała. Następnie podsunęła sobie poduchę i się położyła.
-
- Jeszcze muszę trochę pomyśleć. Za wcześnie na takie decyzje. List wysłany.
-
PPokiwa0a cicho. Po chwili przyniosła ci to, o co poprosiłeś.
-
- Zawsze możesz napisać do żony by tu przyleciała - powiedziała mama.
-
Więc dała ci kilka całusów. Dalej głodny, ale trochę pomogło.
-
Podeszła do ciebie i cię przytuliła. Dało to minimum nasycenia. Dalej piekielnie głodny. Było wziąć kogoś ze sobą.