-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Raczej nie widzę tu pergaminu i atramentu, więc się nie uda...
-
- Teraz wyszło, że to te dwie... gdybym miała kontakt z Luną...
-
- Za szpiegowanie. Niedługo po mnie wpskowali ją, a potem ciebie.
-
Zlizały z ciebie wszystko. Potem skuliły się w kulki. Ile tu jeszcze będziecie...
-
Zdążyły już zacząć cię lizać. Dziwnie to wygląda, ale i tak nic nie widać, bo ciemno.
-
Widzisz w górze dwa upiorne, zębate uśmiechy. Wtedy jedna coś rzuciła. Konkretniej dwa pomidory, które zmieniły się w papkę na twoim futerku.
-
Spadło na was coś... zaraz... Blueblood. Pogryziony i sponiewierany, do tego nieprzytomny.
-
Obudziliście się obolali. Lub raczej obudziło was skrzypienie klapy.
-
Jesteście zmęczeni... Może potem pomyślicie, jak się stąd wydostać.
-
Jest cimno, więc nie wiesz, jak wygląda. - Flappy Courage - odparła.
-
- Nie wiem... - pisnęła cicho. Jakoś się ułożyliście.
-
Shy i jakaś nieznajoma klacz. Obie są ranne, tym bardziej, że na nich leżysz. Ale i tak wszyscy jesteście obolali i zmęczeni.
-
Wrzuciły cię do dziury zakrytej klapą, która znajdowała się pod dywanem. Upadłeś na coś miękkiego. - Auuu! - Auuu!
-
Spojrzał na ciebie. - Kochane, zamknijcie go z resztą, a potem przyjdźcie do mnie - powiedział. Obie wyszcczerzyły kły. Creepy.
-
Zauważyłeś coś w kącie. Orange. Skuloną, krwawiącą. Twilight nie było widać. BlueBlood dał każdej z zabójczyń długiego, namiętnego całusa.
-
Dotarliście do ogromnego apartamentu. Ma nawet fontannę, wodospady, zieleń, książki... wow. Blueblood sobie siedział przy stoliku i popijał wino.
-
Zachichotały. - Słodki jest... - powiedziała jedna. Obie złapały cię za przednie kopyta i ruszyły w stronę apartamentu BB.
-
Było tego nie mówić. Obie rzuciły się na ciebie z zadziwiającą prędkością. Zaczęły smagać twoją skórę drobnymi ostrzami. Byłeś zbyt wolny. Po jakimś czasie upadłeś na ziemię, krwawiąc z licznych, płytkich ran.
-
I właśnie zdradziłeś, że Twi to Twi... - Aktualnie? W lepszej pozycji niż ty - rzuciła jedna. W jednej chwili druga przyłożyła ci drobne, srebrne ostrze do gardła.
-
Na razie to zaczynasz czuć ssanie w żołądku gdy tak na nie patrzysz. Na razie bardziej przypominają ci klacze z klubu ze striptizem, niż zbójczynie. Bedroom eyes.
-
Odwróciłeś się. Twi ani twojej mamy ni ma. Zamiast nich... stoją dwie, ponętne batpony. Obie w czarnych strojach, które zasłaniają niewiele, obie z długimi, ognistymi grzywami i białym futerkiem. Spoglądają na ciebie z bedroom eyes. Ale wait... ich kształt... przypomina ci zabójczynie BB.
-
- To ksią... - zaczęła Twi i umilkła.
-
W środku cisza i spokój. Tylko na łóżku o wyglądzie jing-jang leży książka. Całość jest utrzymywana w ciemnych i jasnych barwach.
-
Nikogo nie słychać, więc raczej bezpiecznie.
-
Jesteście z deka zmęczeni, ale jakoś wleźliście po schodach... Teraz tylko wejść do komnaty Luny i Celestii, bo to tam jest to zaklęcie.