-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Twilight wciąż biegła. Przeskakiwała nad wystającymi korzeniami i prześlizgiwała się pod skałami. Przed nią stanęła druga przeszkoda. Wielkie skupisko krzaków ciernistych. Bez namysłu zaczęła się przez nie przedzierać. Gdy dobiegłeś do krzaków, była już mniej więcej w połowie drogi, cała podrapana.
-
Chyba zapomniałeś, że jest alicornem. Twi poszybowała w dół jak orzeł. Następnie pognała z biegiem rzeki.
-
Zdałeś sobie sprawę, że niechcący opuściłeś niewidzialność. Twilight spojrzała w twoją stronę. Miała łzy w oczach. Jej oczy wahały się między szarymi a zwyczajnymi. Nagle Twi złapała się za głowę, jakby ją strasznie bolała. Ponownie spojrzała w twoją stronę i skoczyła w przepaść.
-
Ostatnia faza, ale najgorsza. Do tego Twilight biegła przez najgorsze wertepy. Co chwila znikała w krzakach. Gdy już myślałeś, że ją zgubiłeś, patyk informował cię o przebłysku przejęcia kontroli nad ciałem. Jednak wtedy Twilight biegła jeszcze szybciej. Nie miałeś szans jej zatrzymać. W końcu zatrzymała się nad stromym urwiskiem. W dole płynęła rzeka.
-
Znalazłeś się na ledwo widocznej leśnej ścieżce w lesie Everfree. Za rogiem znikał właśnie fioletowy, kuczy ogon. Twilight.
-
- Mniejsza ilość kucyków zwiększy szanse na złapanie jej. Daj nam znać, jeśli będzie próbowała cię... zarazić. Wtedy spróbuję ich przetransportować - powiedziała i pokazała strażników.
-
- My nie możemy teleportować się na takie odległości - powiedziała. - Nawet w mroku. Ale ty tak. Spróbujesz ją złapać? - zapytała. Kilku strażników nawet się obróciło w twoją stronę, by usłyszeć odpowiedź..
-
Postałeś tak z dziesięć minut. Wtedy na ułamek sekundy patyk wyczuł Twilight gdzieś w lesie Everfree. Mniej więcej po środku.
-
- Ostatni etap - powiedziała, bardziej do siebie. - Powinien nadejść minimalnie za tydzień. Spojrzała w twoją stronę. W jej oczach widać było strach przed epidemią. - Próbuj ciągle ją wykryć. Będzie próbowała z tym walczyć. Może jakoś uda jej się przezwyciężyć chorobę - powiedziała.
-
- Uspokój się - powiedziała Luna. - Nawet nie wiesz, co się stało. Ona teraz nie jest sobą. Nie znajdziesz jej tym.
-
Podeszła do ciebie Luna. Wyglądała na nieźle przerażoną. Jakby zdarzyło się coś, co nie miało się nigdy zdarzyć.
-
Wiesz jedno: Na pewno nie gwałci. Luna aktualnie rozmawiała z jednym ze strażników. Nie wyglądała na zachwyconą.
-
Strażnicy zaczęli się rozglądać po celi. Jednak nigdzie nie mogli znaleźć klaczy. Ty zresztą też nigdzie nie widziałeś Twilight. Nawet Luna przyszła. Po prostu wyszła z cienia.
-
Strażnik pobiegł do ostatnich drzwi w korytarzu, do centrum całego leczenia. O czymś rozmawiał z kilkoma innymi strażnikami, po czym wraz z nimi wrócił i wbiegł do celi Twilight. Co dziwne, nie obawiali się jej reakcji przez chorobę.
-
Strażnik dokleił karteczki i teleportował jedzenie do cel. Potem coś jakby usłyszał i pobiegł w głąb korytarza.
-
Oprócz budyniu był też chlebek. Więcej raczej nie bardzo. Po paru minutach budyń był zjedzony, a jedzenie dla Twi i Capo spakowane.
-
Starczyło. Dla ciebie, Bolta, Lily, Twilight i Capo. Dużo wyszło z tej torebeczki.
-
Maluch chlipnął jeszcze trochę i przykleił się do twojego tylnego kopyta. Lily spokojnie wdrapała się na swoje miejsce. Widać, że to ona szybciej zaczyna rozumieć różne rzeczy.
-
Bolt chyba uznał, że jesteś po stronie Lily, bo się rozbeczał. Mała usiadła spokojnie przed tobą. Proszek, jak proszek, nie zrobił nic.
-
Lily pokłóciła się z bratem. W szafce w kuchni znaleźli torebkę budyniu czekoladowego i Bolt próbował zjeść proszek. Lily próbowała mu zabrać.
-
W końcu jesteś gadającym kucem, który ponoć rozwalił całą bazę. Wtedy, gdy byłeś opętany przez NMM. Faruk pomagał z polami. Jakieś tam sadzonki sadził.
-
Nie. Ludzie wciąż się ciebie bali. Tym bardziej, jak ktoś usłyszał o akcji z Lily. Faruka nie mogłeś znaleźć.
-
Skończyło się na płaskim chlebie z trawką. Maluchy zjadły zmieloną trawkę z okruszkami. Lily, gdy zobaczyła swoje śniadanie, spojrzała na ciebie tak, jakby się podziewała mięsa z krwią. Jednak zjadła bez gadania. Bolt wciągnął swoje jedzenie i próbował dosięgnąć twojego jedzonka.
-
Znalazłeś książkę o tej chorobie, na którą zachorowała Twilight. Podobno to przez nią kiedyś zginęło 3/4 Equestrii. Według książki ostatni etap leczenia zależy od woli pacjenta i cierpliwości. Nastał dzień.
-
Wciąż nic. Nie ma znaku życia, nie ma znaku ciała. Patyk ci raczej nie pomógł.