-
Zawartość
691 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez kameleon317
-
- Skąd? Z nad morza. Piękna okolica. Jestem za tym, żebyś my się tam przenieśli. Niedaleko puszcza, ryby, świeżę powietrze. No i do tego w razie czego blisko do mojej rodzimej watahy. Dobra. W sumie... skończyłem. Nie nadwyrężaj jej. A tak przy okazji. Skąd ty jesteś?
-
Operując łapę Jane powiedziałem: - Mi tam dobrze bez skrzydeł. Niby jestem szamanem i mam kilka "czarów", że tak to nazwę. Rzadko ich używam. To prawdziwa ostateczność. A co tobie się przytrafiło? Patrząc na twoją łapę. Da się wyleczyć. Co z resztą?
-
Ziom? Co to znaczy? - pomyślałem. - Wszystko w porządku?
-
Idę sprawdzić co u więźnia.
-
Wszedłem do szpitala i zobaczyłem jednego pacjenta. Wilczyce. - Chyba się nie znamy. Jestem Mordimer z watahy Wilków Morskich(Muszelkarze byli trochę... no wiecie), członek rady szamanów i z jej ramienia opiekun tej watahy. Mógłbym powrzucać jeszcze kilka tytułów, ale nie lubię się chwalić. Ostatni raz kiedy je wypowiadałem dostałem tą bliznę - wskazałem na pysk z uśmiechem spytałem się - a jak ci na imię?
-
Wysyłam widomość do Sarena i czekam na rozwój wypadków.
-
- Spotkanie, spotkaniem. Moja wataha mnie potrzebuję - wyszczerzyłem się po czym ruszyłem do szpitala - każdy ma przyjść. Muszę każdego przebadać.
-
- Morze? Najwyżej wchłonie nas moja wataha. Ewentualnie wystąpię o jakiś mały teren dla nas. Co nie zmienia faktu, że wojna i tak do nas przyjdzie. Wschodnia wataha już dawno wystosowała swoje roszczenia co do terytoriów. Są spore. Ja mam jeszcze spotkanie szamanów - zobaczyłem Jacoba i Jane - Pójdźcie do szpitalu. Ja poszukam Naszy. Widział ją ktoś?
-
(Jacob dobrze wiesz co robiłeś. Mamy podstawy do uważania cię za półboga. Granie w szachy ze śmiercią to nie zabawa dla szarych mas.) - Dobra Raindrops. Połóż się gdzieś. Leż i odpoczywaj. I gdzie są moi pacjenci - popatrzyłem po okolicy. Nikogo nie ma. Wyszedłem ze szpitala i zobaczyłem pobojowisko - Na duchy przodków. Dostałem watahę pod opiekę, a oni odstawiają takie coś. Zaraz i mnie wywalą z rady szamanów za ucieczki z spotkania - wbiegłem na środek polany i powiedziałem - kto potrzebuję pomocy?
-
Wysłałem 2 oddziały, żeby to zbadały.
-
Ja p i e r d o * * Idziesz pograć z znajomymi w lola i się okazuję, że Animal(jedna z najbardziej "normalnych" tu postaci) się zabija tak samo wilk-szaman-archaniołśmierci-lekarz-człowiek-morderca etc. też się zabija. Nie rozumiem twojej postawy Animal. Można to jeszcze odkręcić. Ja miałem tak samo po przyjściu Jacoba i moim wyparowaniu(mam nadzieję, że pamiętasz), ale się przemogłem i chciałem grać dalej. Później znowu chciałem wyjść jak zaczął się spam. Kto mnie przekonał, żebym został? Nie kto inny jak ty właśnie. Także niech Jacob cię ożywi bo wiem że potrafi. Walnie kilka spelli i po sprawie. Co do konfliktu z ludźmi. Nie widziałem ani nie słyszałem, żeby dzikie wilki się przymilały do ludzi. Ja jako człowiek nie spoczął bym dopóty, dopóki nie pozabijał wszystkich wilków(w zaistniałej sytuacji). Podsumowując - Animal wraca do gry i ogarniamy się. Ta zabawa straciła na realizmie po przyjściu Jacoba. Później została zaspamowana przez nowych. Następnie chcecie pozbawić jej sensu? Proszę was.
-
- Dzięki wszystkim tym co pomóc chcieli - odpowiedziałem - Nasza skoro masz jako takie pojęcie o ziołach to możesz powybierać z tych przyniesionych te które przydadzą mi się do innych operacji - mówiłem podczas operowania Raindrops - Zaraz powinienem wyciągnąć kule. Odkaziłem i przygotowałem ranę. Może zaboleć.
-
- Raindrops ty chyba potrzebujesz pomocy najbardziej. Niech ktoś pójdzie poszukać ziół. Na przykład Nasza. Ten ze złamanym skrzydłem niech tu wraca. Macie mi tu ułożyć rannych - krzyknąłem - Nie chce mieć nikogo na sumieniu. Jestem jednym z najlepszych wilczych szamanów jacy chodzą po ziemi, ale nie jestem cudotwórcą. Kto jest lekko ranny niech poznosi tych ciężko i poprzynosi jakieś zioła. Wszystko co znajdzie - powiedziałem po czym zacząłem przygotowywać się do operacji Raindrops.
-
- Na duchy przodków! Co się stało? Kto potrzebuję pomocy najbardziej? Ten kto się najlepiej czuję ma poszukać ziół. To będzie długa noc...
-
Ja wysiadam. Nie nadążam. Z tego co wyczytałem wilki medycyną dorównują ludziom. Spirytus, bandaże itp. 2 sprawa. Prosiłem o nie spamowanie. Jest lepiej niż wczoraj, ale to dalej masakra. Ja tu jestem lekarzem. Przychodzicie do szpitala i zamiast poczekać na mnie jako szamana to nie sami się leczycie albo zdychacie. Gdzie tu sens? Także proszę o mniej spamu. Dajcie się wszystkim wypowiedzieć. Nie wszyscy siedzą tak długo przed kompem. Zaraz przeczytam te wasze posty i postaram się wypowiedzieć.
-
Sabotaż. Mam nadzieję że nie ma tu żadnego zdrajcy. Każe wzmocinić obronę i dalej skanuję okolicę w poszukiwaniu zakłócacza.
-
- Wilczego naukowca niedościgniony ze mnie wzór, szeroko rozpościera się mych badań naukowych zbiór. Z zapałem wielkim zgłębiam fizjologię i genetykę, w badaniu niedźwiedzi,wilków i jeleni też mam praktykę. Obiektem zainteresowań mych natury każdy twór, wilczego naukowca niedościgły ze mnie wzór - śpiewałem pod nosem - Już tylko chwila i kończy - nagle usłyszałem huk - Nie dobrze. Ludzie atakują. To ich rodzaj broni. Robi strasznie dużo hałasu, ale jest też strasznie skuteczny. Jeden nawet badałem, ale nic z tego nie zrozumiałem. Wojna ze wschodnimi i ludźmi. Świetna wataha do opieki. A ty co robiłaś na terenie tych zdrajców. Bo jeśli jeszcze nie słyszałaś wschodnia wataha wystąpiła z sojuszu. To co tam robiłaś?
-
(Reaktorów?) Rozkazałem sprawdzić co się tam dzieję.
-
( 10 stron w 3 godziny... Ja odpadam. Jeśli wiadomości będą pisane w takim tempie to ja wysiadam. Widzę że mam konkurentów. Zaraz każdy nowy wilk będzie szamanem i będzie miał recepturę na sok z gumi jagód. I na pewno będzie w to zamieszany Jacob. I taka sprawa. Rozumiem że chcecie się tu wypowiadać i się tu "bawić", ale uszanujcie mnie i innych(patrz strona 1) którzy też tu są. Więc proszę nie piszcie posta co 2 minuty tylko 20. Bez przesady. Zrobiło się nas dużo, ale musimy to ogarnąć.) - Nie spodziewałem się nikogo innego w moich skromnych progach - uśmiechnąłem się - specjalnie przerwałem operację Rema i pewnie zawiesiłem obrady. Bez udziału mojej skromnej osoby pewnie nie pójdą dalej. Prawię przebiłaś sobie płuco. Wtedy pewnie bym cię już nie odratował. Nie w takich warunkach. Jest ktoś jeszcze kto potrzebuję pomocy - spytałem operując dalej.
-
- Czyli nikt się nie zna na ziołach. No nic. Jeśli ktokolwiek jest w szpitalu ma wyjść. Podczas operacji wolę ciszę i spokój. Nie jestem lekarzem polowym.
-
Wchodząc na polanę zobaczyłem martwych ludzi. Świetnie. Nie dość. że wschodnia nas atakuję to jeszcze ludzie. Jakieś zamieszane w szpitalu. Wchodzę... - Nie ruszaj się Nasza. Jeśli chcesz sobie jeszcze kiedyś pohasać. Reszta ma też siedzieć i się nie ruszać. Czy ktoś zna się na ziołach - spytałem badając Nasze, oby nie przebiła sobie płuca...
-
- No to komu w drogę temu wrotki - powiedziałem po cym pobiegłem w stronę polany.
-
- Nasza? Że mnie to nie dziwi... - uśmiechnąłem się - wy dwaj - krzyknąłem na moich pomocników - Mój przyjaciel ma być cały i zdrowy jak wrócę. Od tego zależy wasza przyszłość jako szamanów - pożegnałem się z Remem po czym szybko zapakowałem trochę ziół i podszedłem do Asianny - Ty też nie za dobrze wyglądasz...
-
Mój wątek się nie rozwija... Co do Jacoba - wpada sobie do wschodniej watahy jakby nigdy nic. Mamy wojnę. Nasz była kiedyś członkiem tej watahy więc można zrozumieć, że tam weszła. Za to ty tam wpadłeś, wskoczyłeś na stół rady wschodniej watahy i obiłeś jakiegoś generała. Nie do końca rozumiem czy po prostu sobie to jakiś żart bo chyba nie zrozumiałem. Jestem zdziwiony, że dałeś się uderzyć człowiekowi. Ty immortal wolf... Musiałem o tym napisać. Za to ja cały czas czekam na rozwój mojego wątku bo nam tu Nasza razem z tym nowym(sorry że nie mówię po "imieniu", ale nie chce mi się teraz zjeżdżać na dół i szukać posta) wykrwawi.