Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Kiwnął głową na znak zgody.

    - Zakon prowadzi działania, które mają doprowadzić do bitwy na Coruscant. Mroczny Lord, którego nie miałeś okazji poznać, zamierza zapędzić Jedi w pułapkę i wybić co do jednego, a następnie zniszczyć wszystko co po nich zostało. Ale nie koniec na tym. Jeden z Lordów szykuje spisek, który ma na celu pozostawienie przy życiu tylko jego i jego ucznia. To tak naprawdę nie Jedi są celem tym razem. To cały Zakon Sithów.

    Od dawna przygotowujemy się do ataku. Dlatego też absolutnie wszyscy są zobowiązani wziąć w tym udział. Żeby mieć pewność, że Sithowie zostaną wybici, stopniowo ich osłabia, a jednostki które zbytnio oddalą się od Korribanu, w ciągu najbliższego tygodnia mają zaginąć w niewyjaśnionych okolicznościach.

    Dlatego też nie możesz wrócić do Bazy. Klony mają rozkaz rozstrzelać mnie i ciebie dzisiaj wieczorem. Jeśli nie wrócisz do wieczora, będą cię szukać. Masz niewiele czasu na ucieczkę. Niedaleko miejsca w którym teraz jesteś jest tajna baza, o wiele mniejsza niż Echo. Tam znajdziesz myśliwiec, stary, ale odpowiednio szybki i niewykrywalny przez radary bazy.

    Asai gwizdnęła.

  2. Czuła się dziwnie wyspana. Może dlatego, że nie była zbyt przyzwyczajona do uczucia, kiedy trudno jest się zwlec z łóżka rano.

    Zdrawka przywitawszy się usiadła przy stole i zaczęła jeść swój posiłek. Aż ją nosiło na widok mutanta i czuła, że długo w miejscu nie usiedzi. Talerz został opróżniony w zawrotnym tempie.

    - To co mam robić? - zapytała dziewczyna. - Słyszałam, że bestia jest jadowita. Udziabał kiedy kogoś?

  3. - Hejże, rujnujesz mój autorytet! - Obok Mauriela już zebrało się kilku wojowników, więc zaczął zmierzać w stronę bramy, która już po chwili została ponownie otwarta.

    Odór rozkładu uderzał w nozdrza niemal od razu po wyjściu z osady. Trupy panoszyły się bez większego ładu, ale gdy tylko ujrzały ludzi, zaczęły ciągnąć w ich stronę. Wydawały przy tym obrzydliwe, bulgocące odgłosy.

  4. W szczelinach jakie pozostały po włożeniu części pojawiło się żółte światło. Na szczycie piramidy utworzył się hologram Lorda Trevi.

    Jestem rad, że udało ci się to uruchomić.To oznacza, że prawdopodobnie uda ci się przeżyć w najbliższym czasie i zrealizować mój plan. Rozumiesz chyba, dlaczego musiałeś opuścić bazę.

  5. - Dzień dobry - powiedziała Devi i po krótkiej chwili namysłu zdecydowała się uśmiechnąć. Przeczłapała kilka kroków, walcząc z ciężką walizką i stanęła przy schodach, czekając. Spojrzała też na dwójkę innych lokatorów i stwierdziła, że spróbuje nawiązać kontakt... Ale to może za chwilę?

  6. - Uczyła mnie pewna Twi'lekanka, której imię i tak nic ci zapewne nie powie, skoro całkiem niedawno wróciłeś do świata żywych. Kiedy już wydostanę się stąd, znajdę ją... I wyjaśnię, że nie spodobało mi się wysłanie mnie na śmierć. - W czasie kiedy opowiadała, wpatrywała się w swoją prawą dłoń, którą zaciskała na szyi niewidocznego przeciwnika.

    - Potem odnajdę pewnego Sitha, nazywa się Nair. Jedną z tych obręczy zacisnę na jego szyi, drugą wepchnę do gardła. A kiedy już to zrobię i wciąż będę żyć... Nie wiem, co wtedy.

    Arf mógł dotychczas nie zauważyć, że w protezie ręki miał ukryty bardzo mały schowek. Tuż pod łokciem w schowku znajdowały się cztery metalowe, koliste elementy.

  7. Niestety, po włączeniu datapada widać było tylko mapę bazy i sygnał, że ma niski poziom baterii.

    - A ta twoja sztuczna ręka? - zapytała Asai z kąta jaskini, rozpracowując jakąś smętną kupkę kości którą tam znalazła.

  8. - Wyjdź teraz, a zgubisz drogę i zamarzniesz. Wiatr wieje z taką prędkością, że drobne kawałki lodu które niesie porozcinają ci ubranie i skórę. Odpowiedz sobie, jak dobry jest pomysł wyjścia teraz - odpowiedziała, wpatrując się w sklepienie groty.

    - Spróbuj. Mistrz nie dał ci niczego dodatkowego na drogę?

  9. Kobieta wyrwała Arfowi z rąk holokron i przyjrzała się mu uważnie.

    - Jest prawdziwy, tylko dobrze zamknięty. Ja nie zabezpieczałabym w ten sposób wiedzy o konstrukcji mieczy świetlnych, to podstawy. Twój mistrz jest cholernym perfekcjonistą, albo to coś w środku ma całkiem niezłą wartość i nie może wpaść w niepowołane ręce.

    Oddała holokron. Na jego powierzchni było mnóstwo kolistych wzorów. Co ciekawe, niektóre elementy dekoracyjne były ruchome. Niewielkie kółka, każde tego samego rozmiaru - dało się je podnieść, a pod nimi znajdowały się płytkie wgłębienia.

  10. Miecz świetlny wyglądał na sprawny i równie dobrze działał. Jedyny problem jaki istniał polegał na tym, że miał dwa ostrza z dwóch stron.

    - Walczyłam takim - wtrąciła Asai. - Świetny, jeśli zrozumiesz jak zagrozić nim wrogowi, nie sobie.

    Miecz składał się z dwóch segmentów, które można było rozdzielić, tworząc tym samym dwa osobne miecze o czerwonych ostrzach.

    Holokron natomiast widocznie nie zamierzał się aktywować.

  11. - Potrzebuję tych obręczy. Jakiś czas dam sobie radę bez miecza - odparła.

    W skrzyni oprócz holokronu w kształcie piramidy znajdował się też miecz świetlny.

    - Czyżbyś miał więcej czasu na medytację niż przypuszczałeś? - zapytała, zaglądając mu przez ramię.

  12. Kiwnęła głową i ruszyła przed siebie.

    Na miejscu byli kilkadziesiąt minut później. Owym miejscem była niezbyt głęboka grota osłonięta od wiatru lodowymi nawisami.

    W środku, kilka kroków od wyjścia, w skalnym zagłębieniu stała metalowa skrzynia, a w niej zapewne holokron.

    W tym czasie burza śnieżna zdążyła przybrać na sile i w zasadzie nie było widać nic poza bielą. Huk wiatru o skały właściwie zagłuszał wszystkie możliwe dźwięki z otoczenia.

    Asai usiadła w głębi jaskini i czekała.

  13. Kobieta podeszła bliżej i bardzo gwałtownym ruchem chwyciła Sitha za brodę, a następnie pociągnęła w dół, żeby zrównać się z nim wzrokiem.

    - Te pięć lat to kwestia honoru, który mi odebrano. O wiele mniej niż trzy tysiące lat, ale o ile więcej wspomnień?

    Puściła jego twarz i uśmiechnęła się uprzejmie.

    - Daj mi czas na zastanowienie się. Mówiłeś mi, jak ci na imię?

  14. - Nie należę do Zakonu Jedi - poinformowała. - Tak, komuś zależało na pozbyciu się mnie. I udało się. Na pięć lat! - krzyknęła i przystanęła w miejscu, wpatrując się w drogę przed siebie.

    - Pięć lat upokorzeń, zimna, upokorzeń, traktowania jak śmiecia, braku imienia, upokorzeń, braku wartości, braku dostępu do Mocy!

    - Dlaczego miałbyś mi pomagać? - zapytała.

  15. Devi stanęła przed nowym sierocińcem ubrana w jasnoniebieską sukienkę z krótkimi rękawami i brązowopomarańczowy szalik. W prawej ręce trzymała skórzaną, wytartą walizkę ze swoimi rzeczami i rozglądała się po otoczeniu.

    Nie była postacią, od której emanowała pewność siebie. Lubiła nowe miejsca, ale nie to. Nie, czuła się tu bardzo dziwnie. Tak jakby była tu jakaś niebezpieczna... pustka? Tak, właśnie to odczuwała. Bała się i powoli to do niej docierało. Brakowało jej przyjaciółek z Indii i czuła, że zaraz chyba się rozklei.

    Zacisnęła zęby. O, nie. Jeśli ktoś ma się rozklejać to śmiało, ale nie ona. Ruszyła pozornie pewnym krokiem do drzwi i zapukała.

  16. Asai odwróciła się tak, aby stanąć twarzą w twarz z Arfem.

    - Byłam w takiej a nie innej sytuacji przez Zakon Jedi który powierzył mi zadanie ponad siły i Zakon Sithów, którego członkowi zaufałam. Mój plan póki wygląda tak, że po doprowadzeniu cię do twojego holokronu będę wieść cię z powrotem do bazy, ale silnik mojego ścigacza wysiądzie w tak felernym miejscu, że wpadnę w lodową rozpadlinę i skręcę kark. Nic nie mogłeś zrobić, to nie twoja wina. W końcu to ja byłam przewodnikiem - wyjaśniła, szczerząc się przebiegle.

    - Jeszcze nie wiem, jak wydostanę się z Hoth. I nie wiem, co zrobię później. Przydałby mi się miecz świetlny, tego jestem pewna. Cóż, niektóre części planu trzeba dopracować... - Ruszyła w dalszą drogę.

    -... Ale tak będzie wyglądać moja najbliższa przyszłość. Chyba, że masz do zaproponowania coś ciekawszego i odpowiednie argumenty.

  17. - Nie potrzebuję ani pomocy twojej, ani twojego mistrza. Z całym szacunkiem, dziękuję za propozycję - odparła. W tym momencie jej oczy zmieniły barwę z zielonych na żółtopomarańczowe i cisnęła Arfem o najbliższą skałę tak mocno, że aż mu zadzwoniło w uszach. Na szczęście miejsce w którym Sith wylądował nie groziło upadkiem z dużej wysokości. Cały sukces operacji polegał na zaskoczeniu.

    - Wybacz, ale wyznaję filozofię według której każdy z twoich czynów do ciebie wraca. A losowi trzeba czasem pomóc - dodała, zakładając w skupieniu rękawice.

    - Chodź. Śnieżyca będzie przybierać na sile, a jest w stanie nas stąd zmieść.

    Ruszyła z powrotem na drogę ku szczytowi.

  18. Przez moczary wiodło coś na kształt ścieżki, co polegało na luźno ułożonych deskach, które do podłoża były przymocowane w taki sposób, że się w nim nie zatapiały. W dodatku zamiast zbutwieć i zgnić, zakonserwowały się w błocie i służyły jako wyznacznik drogi.

    Kapitan szedł bardzo ostrożnie. Co chwila zatrzymywał się na kilka sekund i nasłuchiwał, po czym bez słowa dawał znać, aby iść dalej.

    Po bokach ścieżki od czasu do czasu pojawiały się błękitne płomienie zawieszone w powietrzu. Nie ruszały się - po prostu wisiały w powietrzu i znikały po chwili.

    Jeśli pojawiały się wystarczająco blisko, można było słyszeć dziwne odgłosy - jakby światełka szeptały cicho i w jakimś dawno zapomnianym języku. Było to niezwykle niepokojące, zwłaszcza z towarzystwem szelestów mieszkańców wyspy - czymkolwiek byli i ciemnością, która otaczała grupę.

    Przy ramieniu Bjorna pojawił się jeden z ogników, ten jednak zaczął podążać za nim i trzymać się na stałe po jego prawej stronie, kilka centymetrów od twarzy. Mężczyzna był teraz niemal pewien, że "to coś" do niego szeptało. Z podobnym zjawiskiem borykał się Dante idący przed Bjornem. Światła dekoncentrowały.

    Obok Samuela i Annie poruszyła się woda, czy też rzadkie bagno nad którym szli. Pluski były o tyle niepokojące, że trudno było stwierdzić z której strony tak naprawdę pochodzą. Jeszcze gorsza zdawała się być świadomość, że woda w tym miejscu może być bardzo głęboka. Na tyle głęboka, by być czyimś domem.

    Avalon poczuła jak zjeżają jej się włosy na karku. Zaraz po tym jej ciało przebiegły dreszcze. Nie z zimna - było tu zbyt duszno. Nie mogła być pewna, ale wydawało się, że coś dotyka jej szyi. Były to lekkie muśnięcia, powtarzające się nieregularnie. Czy była to sprawka Thomasa, który podążał tuż za nią?

    Swoją drogą, Thomas nie miał pojęcia dlaczego w jego lewym bucie zebrała się woda, mimo iż ani razu nie wdepnął w bagno. W pewnym momencie czuł, że coś przeszkadza mu w postawieniu kroku - jakby podłoże ciągnęło go za stopę, chcąc zatrzymać chłopaka w jednym miejscu.

    Dante natomiast miał wrażenie, że coś uporczywie się na niego gapi. Ilekroć patrzył na zarośla, miał wrażenie, że dostrzega tam ruch, ale nie widział niczego konkretnego. Dziwne uczucie - bycie stale obserwowanym.

    - Cokolwiek by się nie działo, nie zbaczajcie ze ścieżki - ostrzegł kapitan. - I nie zatrzymujcie się.

  19. - Dawać mi tu kilku strażników w trybie natychmiastowym! - Mauriel podszedł do na wpół przytomnego Przedstawiciela Lokalnych Władz i potrząsnął nim. - Pokażemy wam, jak się walczy z tą bandą. To nie jest trudne, także dawaj wojów i idziemy czyścić wasz kurwidołek -zarządził.

  20. Imię i nazwisko: Devi Hemavati

    Wiek: 10 lat

    Pochodzenie: Indie

    Wygląd: Niska i szczupła dziewczynka o ciemnych, długich,  prostych włosach. Ma ciemną karnację ze względu na swoje pochodzenia. Twarz jest owalna i ma delikatne rysy, oczy w kształcie migdałów o ciemnobrązowych tęczówkach. Ma mały, ale szeroki nos.

    Charakter: Jest spokojna i cierpliwa. Bardzo interesuje ją otaczający świat i chce go poznawać, wobec czego uwielbia czytać książki. Dużo książek. Nigdy nie chwali się swoją wiedzą, chyba, że jest ona do czegoś potrzebna. Stara się lubić każdego kogo tylko spotka i wykazuje mnóstwo empatii, ale też nie da sobie wejść na głowę.

    Historia: Devi urodziła się w Indiach. Nie znała swojej matki, ponieważ zaraz po porodzie oddana została do Okna Życia, gdzie też zajęły się nią wolontariuszki, jak i mnóstwem innych dziewczynek. Jej historia nie jest specjalna - rodzice po prostu pragnęli mieć męskiego potomka, a urodziła się dziewczynka, której nie mieli serca zostawić gdzieś na pewną śmierć.

    Umiejętności: Potrafi dobrze czytać i ma dużą wiedzę jeśli chodzi o nauki ścisłe - biologię, matematykę, nawet fizykę. Oprócz tego jest sprawna fizycznie i interesuje się wierzeniami i historią Indii. (Taki trochę kujonek)

  21. - Nazywam się Asai Kortes i mam więcej wrogów niż myślisz - odrzekła. Złapała Mocą spadające obręcze i przyciągnęła do siebie. - To mi się jeszcze przyda. Powiedziałam, że  cię wyciągnę, słowa dotrzymam.

    Zrzuciła linę, którą zapewne trzymała i czekała, aż Arf wróci na powierzchnię.

  22. W pewnym momencie mimo uwagi którą Arf skupiał na wędrówce, kawałek lodu spod jego stopy odłamał się. Sith runął w dół i wylądował na niewielkiej półce w lodowej szramie przecinającej wzgórzę. Upadek zamortyzowała cienka warstwa lodu, która czyniła pułapkę niewidoczną. Aby wejść samemu w górę, było za wysoko. Dno zagłębienia również nie zachęcało do podróży.

    Cóż, przynajmniej nic sobie nie zrobił.

    - Powiem tak - odezwała się głowa przewodniczki, która pojawiła się nad przepaścią.

    -... Mam przy sobie linę i użyję jej, aby cię stąd wyciągnąć. Ale najpierw... Najpierw zrobisz coś dla mnie.

    Zdjęła rękawiczki i podwinęła rękawy na tyle, aby Sith znów mógł zobaczyć metalowe obręcze.

    - Ja nie mogę ich zdjąć, ale ty jesteś w stanie. Trzeba je otworzyć przy użyciu Mocy. Uda ci się nawet z tej odległości, jeśli tylko będziesz chciał. Ja w twojej sytuacji bym chciała.

  23. Zatrzymała się u stóp skalistych wzgórz i wyłączyła silniki ścigacza. Zostawiła sprzęt bez zabezpieczenia, na śniegu. Bo kto mógł go tutaj ruszyć?

    - Krok w krok za mną - zarządziła i zaczęła wspinać się wąskim, skalnym rozłamem, który wypełniony był lodem. Żeby utrzymać się w pozycji pionowej, Arf musiał się całkowicie skupić.

    Plus wynikający z tego położenia był taki, że skały osłaniały przed wiatrem i śniegiem.

  24. Niedługo później wrota hangaru rozwarły się z piskiem, ukazując biel śniegu i lodu, szare niebo i wpuszczając do środka zimne powietrze z porywistym wiatrem. Śnieżyca. Pogoda zdecydowanie nie sprzyjała wycieczkom.

    - Prowadzę. Lecisz za mną, nie możesz zboczyć z trasy nawet o metr. Jeśli się zgubisz, już nie znajdziesz drogi powrotnej, a zamarznięcie na Hoth to kwestia kilkudziesięciu minut, nawet dla takich jak ty... panie.

    Silniki ścigacza warknęły i sprzęt uniósł się lekko nad ziemią.

  25. Ścigacz został wypożyczony Sithowi. Gdy już wrócił do Lorda Trevi z odpowiednim ekwipunkiem (w którego skład oprócz odzieży ochronnej wchodził także zapas jedzenia, płynów, datapad w wytrzymałej obudowie i lampa plazmowa wytwarzająca ciepło), obok mistrza stała bezimienna przewodniczka, również grubo ubrana w przeciwieństwie do Sitha.

    Nie będę ci towarzyszył w drodze. Jestem zmuszony zostać tutaj. Przewodniczka zaprowadzi cię na miejsce, gdzie znajduje się holokron. Powodzenia

    Odwrócił się i odszedł bez szczegółowych wyjaśnień w głąb bazy.

    - Holokron jest nieaktywny, nie da się go znaleźć Mocą. Poza tym droga jest zdradliwa - wyjaśniła kobieta.

×
×
  • Utwórz nowe...