-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Jego bose stopy odcinały się ostrą czerwienią na tle zamarzniętego śniegu. – Nie zimno ci? – spytał Cień. – Moja żona była z plemienia Choctaw – odparł Chapman. – I nauczyła cię mistycznych metod unikania mrozu? – Nie. Uważała, że jestem wariatem. Stale powtarzała: „Johnny, czemu po prostu nie włożysz butów?”.
-
Ciemność, jak zawsze - nawet za dnia w środku było ciemno, bo ten konkretny budynek był grobowcem. Kamienie, które odpadły ze ścian - budynek trwał tu lata, ale ostatnio nie miał się zbyt dobrze. Rośliny - zdrewniałe pnącza, rozrywające mury. Mumie technobestii - najbardziej charakterystyczny element. Niektóre wciąż nawet działały, ale nie można było powiedzieć, że w pełnym zdrowiu.
-
Każde z okien było zamknięte, w końcu panowała zima. Jedynym rozwiązaniem zdawały się być drzwi. Drewniane drzwi na samym dole drzewa.
-
Gałęzie uginały się pod jego stopami z trzaskiem. Dwa księżyce świeciły równie jasno na niebie, wskazując mu dawno zatartą drogę. Drogę do ruin.
-
Ragnesh Zygerrianka wsunęła nogi do otworu, podparła się na rękach i skoczyła. - Pięć metrów - odpowiedziała, kiedy wylądowała na dnie. - Mokro. Mandus - To była konsekwencja używania ciemnej strony - odpowiedział Kyle. Eomeer - Nauczę, ale jeszcze nie teraz - odpowiedziała. Powstrzymała opadające ostrze Mocą i odepchnęła tak, że Eomeer aż się zachwiał.
-
Smok krzyknął coś, co niestety zostało zagłuszone przez grubą szybę. Wstał z łóżka na którym siedział i ruszył po schodach, na dół. Zniknął z pola widzenia.
-
Przez okno widać było oświetloną sypialnię, ale nie było tam kucyka. Był za to dziwny, karłowaty, fioletowy stwór z dużą głową i rzędem zielonych kolców na grzbiecie. Miał pazurzaste łapy i krótkie nogi. Pisklę smoka?
-
Tandekhu Zeltronka zaczęła powoli okrążać cień, zastanawiając się jak go uderzyć. Podbiegła do niego i spróbowała zasadzić cios w brzuch - nieudany. Już sekundę później leżała na podłodze. Kolejne próby trwały godzinę. Flosa zacisnęła zęby, ruszyła prosto na cień, przesunęła się mu pod nogami, po czym wskoczyła na plecy i zanim została odepchnięta, zdołała uderzyć go pięścią w tył głowy. Avain - Jedi chce uciec przed walką? - zapytał książę ze śmiechem. Z pasa wiszącego z ramienia wyjął cztery miecze świetlne i chwycił w każdą z dłoni. Dwa z nich były zielone, jeden fioletowy i jeden czerwony. - Każdy od innego Jedi - dodał. Mihre zmarszczył brwi i przygotował swój miecz. Stanął w pozycji obronnej. Eomeer Mistrzyni nie dość, że nie dała się odepchnąć, to w dodatku obroniła cios w nogi. Nagle zniknęła i pojawiła się za Eomeerem. Mandus Kyle puścił Mandusa. Przestał oddziaływać na niego Mocą i czekał na reakcję. Ragnesh - Nie drwij. Tylko ta płytka się ruszała i tylko za nią jest dziura, to zaś może oznaczać albo uwolnienie, albo rychły zgon. Szyb jest wystarczająco szeroki, aby tam wejść. Nie wiem, jaki jest długi.
-
Ragnesh Pole siłowe na krótką chwilę odepchnęło i przygwoździło Ragnesha do podłogi. - Mówiłam - odezwała się Dirhi, wciąż kombinując przy podłodze. Oderwała jedną z płytek, po wcześniejszym złamaniu jej. Avain - Ukryte drzwi? Nie. Ale mogą być zwykłe - odpowiedział. W tym.momencie drzwi do komnaty zatrzasnęły się z hukiem. Wciąż jednak nikt nie przyszedł. Eomeer - Dobra, koniec tego. - Mistrzyni po obiecanych dziesięciu minutach uruchomiła swój miecz świetlny i zaatakowała. Doskoczyła do Eomeera i uniosła miecz. Tandekhu Flosa uważnie przyglądała się każdej części, a zwłaszcza kryształom z miecza. Były fascynujące. - Czy koniecznością jest zdobycie miecza? Czy nie mogę sama zbudować swojego w odpowiednim czasie? Mandus Kyle podniósł się, a na twarzy wciąż miał spokój, mimo iż uderzenie o ścianę bolało. Rozprostował kości. Ruszył powoli w kierunku Mandusa i odrzucił swój miecz świetlny. Wyciągnął jedną rękę, i w tym momencie Mandus poczuł szum w głowie. Zaczął schylać się i klękać na podłodze, jakby coś go do niej przyciskało.
-
Avain - Do czego potrzebny jest ci Hutt? Stoisz przed księciem, Jedi - odparł. - Po cóż ci ktoś jeszcze? Hutt nie żyje. Eomeer - Masz dziesięć minut przerwy. Dziesięć. Nie spóźnij się, bo będzie kara - ostrzegła Mistrzyni. Ragnesh Zygerrianka położyła uszy po sobie i zmrużyła oczy. Nie odpowiedziała, ale zaczęła dotkać dłońmi ścian i pukać w nie lekko. Potem przyklękła na podłodze. - Płytki - powiedziała i kontynuowała sprawdzanie. Tandekhu Transportowiec z zamówionymi przedmiotami miał przybyć dopiero za dwie godziny, teraz był więc czas na trening. Flosa ruszyła za mistrzem do sali. Mandus Zaatakował szybko i z góry, jakby chciał zdzielić Mandusa na pół. Jednocześnie ominął go mieczem i przykląkł, po czym uderzył pięścią w brzuch rycerza.
-
Po wyjściu na zewnątrz uderzyło go chłodne, nocne powietrze. Po wsłuchaniu się, dało się wyłapać dźwięki różnych nocnych stworzeń. Czasem - chociaż należało to do rzadkości, można było nawet spotkać technobestię. Starą, zmumifikowaną. Nie stanowiły już zagrożenia dla nikogo.
-
Z góry Drago zauważył ogromne, grube drzewo, pośrodku Ponyville. Z niego również widać było palące się światła. Oto był jego cel - biblioteka i miejsce zamieszkania Twilight Sparkle.
-
Eomeer - O nic. Świetnie ci poszło, dobrze zareagowałeś na iluzję w głowie, nie upuściłeś ciężarów... - Uśmiechnęła się i mrugnęła okiem. Tandekhu Zeltronka była bardzo zaskoczona. Podniosła głowę i spojrzała na Mistrza najpierw z wyrzutem, potem z gniewem. Zmrużyła oczy, niepewna czy to próba, czy kara. Avain - Och, tak. Wasza dwójka jest najbliżej, ale pytanie, czy aby na pewno jest to dobra dla was pozycja... - powiedział. Skrzyżował ręce. Mihre spojrzał najpierw na Avaina, potem na księcia. - poddajesz się? - zapytał. - Nie. Ragnesh - Nic mi nie jest - odparła. - Wydaje mi się, że cały sufit jest otoczony polem ochronnym. A ty? Jak ty się nazywasz? Mandus Katar podniósł rękę i użył absorpcji, aby pochłonąć błyskawice. Potem cisnął nimi w Mandusa.
-
W Equestrii trwała zima, ale o wiele lżejsza niż ta, do której przyzwyczajony był Drago. Chwilowo nie padał śnieg - zbliżał się wieczór i znaczna większość kucyków siedziała już w swoich domach, ponieważ zapadł już zmierzch. W całym Ponyville paliły się światła, a kucyki powoli przygotowywały się do snu...
-
- Nie musisz. Jedna stałą oparta o ścianę domu - powiedział James. Wstał z łóżka i ruszył do przedpokoju, żeby spróbować otworzyć drzwi wejściowe. Na szczęście, niepotrzebny był zamek. Dało się je otworzyć od środka.
-
Nad Tythonem, planetą Głębokiego Jądra, zapadała noc. Niegdyś zamieszkana, dzisiaj zupełnie opustoszłała planeta, była w większości zarośnięta lasami. Jedynie ruiny przypominały o wydarzeniach sprzed wielu, wielu lat... Czy na pewno była niezamieszkana? U podnóża pewnej góry porośniętej drzewami znajduje się pewien nieduży budynek. Zaledwie chatka, otoczona skałami, trudna do zauważenia w tak gęstych zaroślach i w takich ciemnościach. Wszystkie stworzenia żyjące niedaleko wiedzą, że i owszem, mały budynek jest zamieszkany, a jego mieszkańcowi nie wolno wchodzić w paradę...
-
Tandekhu Flosa siedziała w jednej ze swoich mniejszych komnat, odwrócona tyłem do wyjścia. Medytowała. Bestie nie wyczuły obecności nikogo obcego w pałacu. Avain - A co jeśli powiem ci, Jedi, że to ty powinieneś pogodzić się z przegraną? - zapytał. Z bliska Avain zauważył, że owy książę wcale nie jest oślizgły - jego łuski były raczej suche, chociaż odbijało się od nich światło. Hysalrianin odwrócił się do dwójki Jedi i zmierzył ich wzrokiem. Miał cztery, czarne oczy. Eomeer Ciężar zelżał nagle. Mistrzyni uniosła oba metalowe słupy i odłożyła na miejsce. Stanęła naprzeciwko Eomeera z rękami założonymi za plecami i kamiennym wyrazem twarzy. Ragnesh - Na pewno nie "w ogóle". Jestem Dirhi - odpowiedziała. Spróbowała wbić miecz w klapę, ale gdy tylko ostrze zbliżyło się do metalu, zygerrianka została odepchnięta dwa metry dalej, pod ścianę. Syknęła gniewnie. klapa chroniona była przez pole siłowe.
-
- Nie masz za co - odpowiedział. - Myślę, że musimy zrobić pogrzeb - powiedział po chwili, gładząc Sophie po ramieniu w pocieszającym geście.
-
Tandekhu Przez okna w pałacu wpadło słabe światło szarego świtu. Panował jeszcze przenikliwy, nocny chłód. Mandus Mistrz falą Mocy odepchnął Mandusa i trzasnął nim z całej siły o ścianę, aż zahuczało. Wstał i ruszył w jego kierunku z włączonym mieczem świetlnym. Eomeer - Zginiesz, jak twoja mistrzyni. Zabiję cię - zagroziła zabranka i wyszczerzyła swoje ostre zęby. Mimo to, Eomeer nie zwracał już na nią uwagi, więc straciła nieco na swoich wpływach... Avain Schody zaprowadziły ich niżej, a przechodząc obok jednej z otwartych komnat Avain zauważył w niej hysalrianina. Wysokiego, bo miał powyżej dwa metry. Cztery ręce miał założone za plecami i był odwrócony do okna. Ragnesh Jedi wyciągnęła swój miecz świetlny - granatowy, i poświeciła nim, aby znaleźć klapę w sklepieniu. Okazało się, że pokój jest bardzo niski. Była również klapa - prostokątna, metalowa.
-
James wstał i wyszedł z pokoju. Wrócił po chwili z prześcieradłem, które rozłożył na ziemi i przeniósł na nie ciało, po czym delikatnie zawinął. Usiadł obok Sophie, objął ją ramieniem i przytulił.
-
Eomeer W głowie Eomeera pojawił się obraz Marisy Brood. Patrzyła na niego z nienawiścią, wykrzywiając twarz w bezgranicznej pogardzie. Tandekhu Cząsteczki kryształu wokół pęknięcia znów zmieniły stan skupienia i rozpuściły się. Po chwili zaczęły twardnieć i układać się tak, aby to konkretne miejsce było silniej zabezpieczone przed uszkodzeniami mechanicznymi. Spowodowało to powstanie czarnej, cienkiej wstęgi widocznej wewnątrz kryształu. Moc, której używał Sith wzmocniła budowę kamienia i już po chwili był on gotowy. Avain - Nie dziwi cię, że powiedział niewolnikom gdzie będzie? - zapytał zabrak, zrównując się krokiem z Avainem. Ragnesh - Wyczuwam, że jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu - odpowiedziała. Rozprostowała kości z trzaskiem. Faktycznie, kiedy wpadli do dziwnego miejsca, musiała zamknąć się za nimi jakaś klapa.
-
Ja też się zgłaszam, ja też. Proszę, mnie wybierzcie! Mnie! Ja! Ja chcę walczyć!
-
Ostrze na początku sprawiało opór. Trudno było przebić kość, zwłaszcza z tak bliskiej odległości. Po chwili wysilania się jednak czaszka pękła z nieprzyjemnym strzyknięciem, a metal zagłębił się w miękkiej tkance mózgu. Na skórze pojawiły się krople krwi, które zaczęły wypływać z rany. Hannah znieruchomiała i opadła na podłogę, tym razem już zupełnie bez życia.
-
Tandekhu Po kolejnych manipulacjach i zmianach kryształ był gotowy - bordowy, podłużny kamień o ostrych krawędziach. Pojawił się jednak jeden problem - kryształ zaczął pękać. Eomeer Mistrzyni ponowiła próbę wdarcia się do umysłu Eomeera, krążąc powoli wokół niego. Na razie atak był bardzo słaby, ale zaczynał wzrastać. Avain - Musimy go przepytać i wtrącić do więzienia. Gdzie jest ten książę i Hutt, o którym mówisz? - zapytał Mihre staruszki. - Hutta nie widzieliśmy od wczoraj. Książę może być na dole, pod pałacem. Tak mówił - podkreśliła słowo "mówił".
-
- Mam to zrobić? - zapytał, patrząc Sophie prosto w oczy i powstrzymując zombie przed wstaniem. Uważał, żeby Hannah przypadkiem go nie podrapała - naciągnął rękawy na dłonie. Pytał wprost, czy ma zabić Hannah, ale nie był w stanie inaczej ułożyć pytania.