-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Chwila grozy trwała dłuższy czas. Nie padło żadne słowo, a napięcie, jak się zdawało, nie opadało ani trochę na podobieństwo ciężaru wiszącego gdzieś poza grotą. Adam czuł gdzieś w głębi dziwny, zwierzęcy instynkt który niemal nakłaniał go do wyskoczenia z groty i szybkiej ucieczki... No właśnie, gdzie? Prócz tego narastał klaustrofobiczny strach podobny do tego pod wodą, a największym z problemów stał się obecnie jałowiec, co było niemal absurdalne. Trudno jednak było zebrać myśli i skupić się na czymkolwiek innym prócz myślenia o wyjęciu koszmarnego liścia z ust. W pewnym momencie siedząca obok Julia dała znak do wyjścia z groty i niemal wypchnęła z niej Adama, wychodząc zaraz za nim. Ciężar i obca obecność zniknęły gwałtownie i najwyraźniej mogli już iść. To trwało dobre kilka godzin, w trakcie których parę razy musieli się kryć i nagle nieruchomieć, prawie przestając oddychać. Już z daleka Adam widział i czuł, że miejsce do którego zmierzają ma dziwną, ponurą atmosferę i chce się być jak najdalej od niego. Było jeszcze bardziej paskudnie. To była po prostu wielka dziura bez dna, na oko krater o parudziesięciu metrach średnicy. Wystawały z niego korzenie i kości i cuchnął, naprawdę cuchnął czymś organicznym co jednocześnie żyło i gniło. - To jest wyjście - oznajmiła dziewczyna z pokerową twarzą.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Pokiwała wolno głową, a jej twarz nawet nie drgnęła. - Niektóre zapachy z czasem stają się mocniejsze, zwłaszcza te, których źródło może nam nieco zaszkodzić. Tak cuchnie czarny bez, który jest dla nas niezdrowy. Im mocniej go czujesz, tym bardziej wiadomo, że ciało dojrzewa i że już niedługo będzie punkt kulminacyjny. Ale skoro jeszcze go nie czujesz, to znaczy że masz jeszcze parę dni spokoju. Zapewne. Więc, Pete, skoro wydalono cię z bractwa, gdzie będziesz teraz mieszkał? - zapytała. -
Zmierzała w stronę niewielkiej groty, szła bardzo szybko. Julia wskazała Adamowi, aby podobnie jak ona zakrył usta dłonią i tak wcisnęła się do środka, zostawiając trochę miejsca chłopakowi. - Możesz mówić tylko szeptem - ostrzegła. Grota była naprawdę niewielka i trzecia osoba już by się w niej nie zmieściła. Adam, choć nic nie widział, czuł, że coś jest nie tak. Włosy na jego karku stanęły, a ciało przeszły zimne dreszcze. Miał wrażenie, że na zewnątrz jest coś wielkiego i ciężkiego, co tylko czyha aż wyjdą. Miał też nieodpartą chęć wyrzucenia kłującego listka spod języka i chęć ta narastała z każdą chwilą.
-
Hetman zamilkł na chwilę. Adam wyczuwał, że jest gdzieś niedaleko, ale w ogóle go nie słyszał. - Bądź czujny, Adamie. Coś się zbliża - ostrzegł Hetman i zniknął, tym razem na dobre. Julia zatrzymała się w miejscu, nasłuchując. Odwróciła się na chwilę w stronę Adama i spojrzała na niego z niepokojem. Podniosła rękę i zbliżyła do ust, a potem wskazała palcem gdzieś w lewą stronę. Adam mógł przysiąc, że wcześniej nie widział słupa skalnego, który teraz wyłaniał się z mgły parędziesiąt metrów od nich. Adeptka czarnej magii ruszyła w tamtą stronę.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
- Wychodziłeś wczoraj z siedziby łowców i rzekomo nie wyglądałeś na niezadowolonego. - Splotła ręce na piersi i zmrużyła podejrzliwie oczy. - Musisz wiedzieć, że jesteś i będziesz obserwowany, więc waż każdy swój krok. Jestem niemal pewna, że nie ufają ci ani łowcy, ani wyższe wampiry, dlatego myśl nad każdym ruchem. Planuj. Powiedz mi, zacząłeś czuć silnie ziołowy zapach wokół? Mieszanka cytrusów, anyżu i zgniłego mięsa. Nie da się tego ominąć, a jest pierwszym sygnałem, że zbliża się głód. Czujesz to? - zapytała, dając Pete'emu więcej przestrzeni osobistej. -
- Szczerze powiedziawszy wciąż czekam, nigdzie dotychczas mnie nie oddelegowano. Wytrwale próbuję pokonać opór powstrzymujący mnie przed twoją osobą, ale póki co moje starania spełzły na niczym. Nie wiem, gdzie szukać rozwiązania. Jesteś z kimś? Wyczuwam żywą osobę, jesteście bardzo widoczni. Nie jest to dla was dobrze - ostrzegł gdzieś z oddali. Julia zdawała się nie słyszeć rozmowy bądź nie zwracać na nią uwagi.
-
Od razu gdy za nią podążył, postać na nowo się wydłużyła. - Niczego nie dotykaj. Nie patrz zbyt długo na światła, jeśli jakieś zobaczysz. Nie idź w stronę postaci - poinstruowała, idąc powoli przodem. Wydawało się w pewnym momencie, że weszli gdzieś na mech, bo pod stopami nagle zrobiło się miękko. - Adamie? - rozległ się znajomy głos. Głos Hetmana. Był przytłumiony i nie było go widać. - Upiór ostrzegł mnie, że przybędziesz. Zdrów jesteś?
-
- Nie, nie składa się przysięg i tym samym nie uważam za dobre wymagania ich - odpowiedziała. - Podejmij decyzję. Nie będę cię stąd wyciągać na siłę, ale jest mi żal, że znalazłeś się w całej tej sytuacji nie mając o niej pojęcia. Więc jeśli chcesz, to chodź. I nie mam na myśli ziemi, mam na myśli czas tu, kiedy jesteśmy oddzieleni od ciał. Oczekuję słowa honoru i obietnicy, że nie będziesz brudno grał. Jak będzie? - zapytała. Postać adeptki zaczęła powoli spowijać mgła, kiedy z wolna zaczęła się oddalać.
-
Przez dłuższą chwilę Julia milczała, stojąc tylko i trzymając ręce w kieszeni. Wpatrywała się w Adama z ogromnym niezrozumieniem, aż w końcu westchnęła i pokręciła głową. - Żeby się stąd wydostać, musisz wyjąć liść spod języka, aby zobaczyć wyjście. Niestety, to może się wiązać z szaleństwem. Oczywiście mogłabym odprowadzić cię do wyjścia na dowód moich dobrych intencji, a także chęci tego, żebyś odszczekał wszystkie te oszczerstwa które padły pod moim adresem, ale jaką mam gwarancję, że jak stąd wyjdziemy nie zrobisz wszystkiego żeby mnie zabić? - zapytała.
-
- Ale nie przez nas ją mają. I wiesz dobrze, że jej nie stracili, tylko zostali od niej chwilowo odsunięty. Jesteś ślepy, Adamie. I wiem, że nijak tego nie zmienię więc życzę ci powodzenia. Ale jeszcze... Jeśli nie wierzysz moim słowom, to dlaczego widziałam twoich towarzyszy? I to wtedy, kiedy mieli formę metafizyczną? - zapytała, teraz już bez gniewu.
-
- Przeprowadziłeś ducha na drugą stronę? Wspaniale. Robię to codziennie od piątego roku życia, a widzę od trzeciego! Myślisz, że zaczęłam się tego uczyć z jakichś sadystycznych popędów? Zaczęłam się uczyć, żeby nie wylądować w psychiatryku. Widzę ich wszędzie, łapiesz? Wszędzie! Nie wyznaję żadnego boga śmierci, kogokolwiek przez to rozumiesz. Dlatego też twoje życzenia śmierci i zarzuty mnie obrażają, tym bardziej że mówisz to ty. Zmanipulowany i przekonany o swojej racji, jakakolwiek by była. Wiesz dobrze, że duchy które ci towarzyszą wcale nie są dobre, a przynajmniej powinieneś wiedzieć - odparła. Teraz już w pełnej złości.
-
- Moja śmierć byłaby błogosławieństwem? Co takiego zrobiłam, że tak uważasz? Skoro nie potrafisz znaleźć plusów nekromancji, podaj mi jej minusy! Odpowiadam za śmierć człowieka i nie jestem z tego dumna, ale ty masz na koncie to samo, tylko że ty chętnie byś to powtórzył. To które z nas jest gorsze, co? I jaka Apokalipsa? Nie ożywiam przecież ludzi, ożywiam trupy! - rzuciła, tym razem już się denerwując. Słowa Adama w pewnym stopniu musiały trafić w jakiś czuły punkt. - Bożki żywią się ludźmi. To gdzie jesteś to tylko strona po której stoisz, ani dobro, ani zło. Co dobrego zrobiłeś w swoim stowarzyszeniu do tej pory?
-
- Ale ty sobie zdajesz sprawę, że oskarżając mnie o głupotę za zabicie kogoś przypadkiem oskarżasz też sam siebie, prawda? - zapytała. - Bo przypomnę ci, że całkiem przypadkiem mnie zabiłeś. I myślę, że skoro oboje jesteśmy początkujący, to szanse byłyby raczej wyrównane, z tą różnicą, że ja nie mam dwóch pachołów, którzy robią za mnie wszystko. A co do kazania, nikt kto potrafi wyciągać wnioski z błędów go nie potrzebuje. To jak, wiesz może jak wrócić, czy postanawiasz tu zostać? - Postawa Julii była już teraz zupełnie luźna. Prawdopodobnie oboje zdawali sobie sprawę z tego, że jedynym orężem jaki mają są pięści i słowa.
-
Julia również parsknęła, a zaraz później jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. - Efekt? Ha! Musisz znaleźć wyjście stąd, ty biedny kretynie. Ale o tym pewnie twój pan ci nie powiedział, prawda? To się właśnie dzieje, kiedy ktoś bierze się za coś, w czym ma zupełnie zerowe doświadczenie. Myślałeś, że wychodzi się tak samo łatwo jak się wchodzi? To życzę miłej zabawy i powodzenia, bo - oczywiście - ci się przyda - powiedziała, krzyżując ręce na piersi w wyrazie triumfu.
-
Przedłużająca się cisza była prawdopodobnie męcząca dla obu stron, dlatego też w końcu padły pierwsze słowa. - Pierwsza przeprawa, co? Musiało być fantastycznie. Podobało ci się, Adamie? - zapytała dziewczyna, nie kryjąc jadu w swoich słowach. - Znalazłeś, kogo szukałeś? Wyglądasz, jakbyś się błąkał bez celu. A może próbujesz wrócić?
-
Z tego co widział, dziewczyna też nie miała przy sobie nic prócz ubrania, składającego się na czarną bluzę i jeansy. Podobnie jak on miała bose stopy. Zareagowała dopiero wówczas, kiedy zaczął ją obchodzić. Otwarła zamknięte do tej pory oczy i niemal natychmiast zerwała się na równe nogi, odskakując od Adama jak oparzona i prawie się przy tym potykając. Zlustrowała go od stóp do głów, nie ominąwszy kamienia w jego dłoni. Ona również trzymała w ręce kamień z dziurą, teraz ściskając go tak, jakby mógł jej posłużyć do ataku.
-
Co ciekawe, nie musiał korzystać z kamienia aby zobaczyć tę konkretną postać. Była normalnie widoczna, choć prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z obecności Adama. Ale niestety nie był to Hetman. Im bliżej chłopak był, tym bardziej w oczy rzucały się kontrastujące, białe włosy. Postać nawet w siadzie ze skrzyżowanymi nogami była niska, a więc z pewnością nie była starszym nekromantą. Ociekała natomiast wodą tak samo jak Adam. Wydawała się go nie słyszeć nawet w momencie, kiedy był już trzy metry od niej.
-
Nie udało się ujrzeć Hetmana. Z początku miał wrażenie, że w pewnym miejscu mgła znacząco się przerzedza, ukazując bardzo wysoką postać. Ale ilekroć patrzył w to miejsce ponownie, postać znikała. Jałowiec w ustach Adama przykleił się do podniebienia, dodatkowo je podrażniając i chłopaka zaczynała ogarniać niepewność, ale w pewnym momencie istotnie ujrzał kogoś w oddali. Kogoś, kto siedział i był prawdopodobnie odwrócony do niego plecami, takie szczegóły skrywała jednak jeszcze mgła.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Dłonie zostały powstrzymane w żelaznym uścisku i odsunięte trochę boleśnie najbliżej Pete'ego jak tylko się dało bez wyłamania stawów łokciowych. Na chwilę twarz August zrobiła się bardzo, bardzo brzydka kiedy gniew dał znać o sobie, jak również drapieżna natura. Ale to był ułamek sekundy ledwie, po którym nastąpiło gwałtowne rozpogodzenie. Aug uśmiechnęła się lekko i poklepała grzbiet dłoni młodego wampira. - Wróć do łowców. Przemyśl sobie sprawę do jutra i podejdź do niej poważnie, Pete - powiedziała. - Nie chcemy martwych wampirów ani martwych łowców. -
- Tak, tak powiedział. Nie, tym razem to akurat nie twoja wina, dzieciaku. Po prostu trafiliśmy... Na nich. A on rzucił na ciebie zaklęcie ochronne, które nie pozwala zbliżać się w żaden sposób duchom i innym, niematerialnym. Tak mi się wydaje - odpowiedział żołnierz. - Cóż, mówiąc szczerze mam niejasne wrażenie, że popełniliśmy błąd tam, na ziemi. Pokutujemy za ludzkie życia i krzywdy, w każdym razie ja. Zabicie tego dzieciaka nie było czymś, co mnie zbliżyło do opuszczenia Czyśćca - dodał. - Dobrze, że możemy pogawędzić, ale więcej tu nie przychodź. Nie ma sensu. Nie wiem gdzie jest rozwiązanie, ale pewnie nie w zaświatach. Chyba... Chyba muszę iść dalej. Trzymaj się, Adam. Do zobaczenia - rzekł i zniknął za mgłą, tak jak stał.
-
To brzmi jak paskudne narzekanie. A ja się nie zgodzę, bo uważam, że właśnie dzisiaj jest różnorodnie jak nigdy. Rozwija się bardzo wiele nurtów, w muzyce jest coraz więcej kreatywności. Kiedy nie było tej "powtarzalności", o której mówicie? W latach 80? xD
-
- To miejsce to jest coś w rodzaju poczekalni. To chyba Czyściec, taka wielka sortownia. Tu czekasz, zanim nie zdecydują co z tobą zrobić. Hetman ci tego nie powie, ale ani on ani ja nie byliśmy z tobą z uprzejmości. To jest dla nas obu pokuta. Ale zostaliśmy od ciebie oderwani, więc wróciliśmy tutaj i teraz czekamy - odpowiedział, przecierając twarz. Wyglądał na naprawdę zmęczonego. Coś, czego Adam nie widział i nie słyszał sprawiło, że martwy żołnierz wzdrygnął się i zadrżał, rozglądając nerwowo dookoła. - W skrócie, prawdopodobnie oboje wróciliśmy na nasze wojny - streścił. - Widziałem go jakiś czas temu, razem z innymi, ale teraz jestem znowu... tutaj. A tutaj wojna się nigdy nie kończy - odparł, z czego ostatnie zdanie brzmiało jakby był bliski rozpaczy.
-
[Pawlex] Przepraszam, ale pańskie zęby tkwią w mojej szyi
temat napisał nowy post w Arcybiskup z Canterbury
Znalazła się dość szybko przy Pete'em, bo niemal jednym susem, dając dowód na swój wampirzy refleks. W momencie więc Pete był trzymany za kołnierz i lekko, acz dość gwałtownie i agresywnie potrząsany. Aug wydawała się być nieco poirytowana i zniecierpliwiona. - Tobie się wydaje, że żartuję? Że pytam cię o to, jakbym pytała jak ci minął dzionek? Nie, Pete! Ja pytam, bo twoja odpowiedź zaważy nad tym, czy przeżyjesz dzisiejszą noc, czy też nie. Masz teraz trzy wyjścia, słuchaj uważnie. Pierwszym jest zgrywanie pajaca jak dotychczas i już ty dobrze wiesz, jak to się skończy. Drugim jest natychmiastowa ucieczka z miasta, która może się powiedzie, choć wątpię, a trzecim jest pójście na propozycję dalszej współpracy, co raczej powinno ci się opłacić. Nadchodzi faza głodu, Pete i jest coraz bliżej. Jak zachowają się twoi łowcy, kiery wyrżniesz w szale część z nich? - zapytała, nosem niemal dotykając nosa Pete'ego i stopniowo mówiąc coraz ciszej. -
Kiedy się rozejrzał, zobaczył, że przez dziurę w kamieniu widać w oddali samotną postać. Mgła przed nią z wolna się rozstępowała, a postać robiła się coraz większa i więcej było widać jej szczegółów. Po odjęciu kamienia od oka znikała, a na jej miejsce zstępowała mgła. To był Wilk. Stał tam z karabinem trzymanym wzdłuż ciała. Gdy Adam się zbliżył, zaczął iść w jego stronę. Nie wyglądał jednak tak, jak zawsze. Miał opuchniętą twarz i głowę przepasaną bandażem. Oko, które nie było zasłonięte było podbite, a mundur podziurawiony i miejscami osmalony. - Udało ci się - stwierdził.
-
Kiedy ponownie otworzył oczy, miał wrażenie, że obudził się po bardzo długim śnie. Z początku nie pamiętał do końca co właściwie się stało i gdzie jest, ale pamięć szybko wróciła, a oczy się wyostrzyły. Najpierw poczuł lekki ból w płucach, potem przenikliwe zimno, a potem zobaczył mgłę wokół siebie. Nieprzeniknioną, oblepiającą, białą mgłę i właściwie nic poza tym. Stał na twardym, zdawało się skalistym podłożu. Nie mógł też powiedzieć, że było ciemno - wszędzie po prostu było... biało. Obok stopy Adama leżał kamień z dziurą. Musiał go puścić w wannie.