-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Ale co mam przestać? - zapytała z uśmiechem Tori.
-
- Ha, mnie tak nie powiedziała... - zauważyła Tori, mówiąc o Jess.
-
Tori zachichotała, słysząc odpowiedź Danatego. Ludzie tutaj naprawdę byli lepsi, niż w poprzednich szkołach, a w każdym razie zabawniejsi.
-
- Ja jestem Tori... I Cat, chyba mieszkamy w tym samym pokoju, prawda? - zapytała.
-
- Właśnie, zgadzam się z koleżanką. Spójrzcie tylko: przez te kilka godzin pobytu tutaj, oboje wyrobiliście średnią płaczu całego internatu - wtrąciła się Tori i mrugnęła do nich. - Uśmiechy na twarz i cieszcie się życiem.
-
- Widzę, że grube obelgi tu lecą - stwierdziła Tori, słysząc rozmowę ludzi z internatu.
-
Tori zaczęła się nudzić i kombinować coś przy swoim glanie.
Pozwoliłam sobie zasugerować motyw muzyczny do wątku Heheszki i Bosmana:
http://m.youtube.com/#/watch?v=KolfEhV-KiA
Miłego słuchania
-
Dziewczyna usiadła na krześle obok Kenta i na chwilę zdjęła okulary. Zabawnym było, że bez nich jej twarz wygladała zupełnie inaczej. Trochę mniej przypominała uosobienie nieszczęścia.
-
- Za co przepraszasz? Za to, że mi nie podstawisz nogi? Świat przepraszaj, jak nastąpi apokalipsa - odpowiedziała.
-
Tori pobiegła za Kentem. Nie miała wyboru, jako że zasadniczo została przez niego wytargana ze stołówki.
- Kent, podstaw mi kiedyś nogę podczas biegania albo coś... Czuję się naprawdę zaniepokojona.
-
- Tak. Jak najmniej widoczne - powiedziała. - A gdzie ma być to zebranie?
-
- Cześć - powiedziała cicho Tori, patrząc na nowego gościa. Ona również skończyła już jeść.
-
Tori zaczęła badać szynkę, dźgając ją lekko widelcem. Po operacji posmarowała kromki masłem, nałożyła na nie wędlinę i zaczęła konsumować.
-
(Szacun, że się jeszcze nie odwodniły Wasze postacie, Heheszu i Bosmanie)
- Dziękuję - powiedziała Tori i ruszyła w kierunku najbardziej atrakcyjnego stołu.
-
- Chyba że tak... Byłabym usatysfakcjonowana. - Udała się za Kentem na stołówkę.
-
- Też jestem ciekawa... Ty, ani razu dzisiaj się nie wywróciłam, co oznacza... - Zesztywniała nagle. - Dzisiaj przewiduję koniec świata.
-
- Dzięki. Możemy zahaczyć o kolację, a jakże - odparła.
-
- To może lepiej chodźmy - powiedziała Tori.
-
- Z moich obliczeń wynika... - Spojrzała na zegarek - ... Że za pół godziny jest zebranie.
-
- Moi nigdy nie narzekali zbytnio, więc nie wiem jak narzekają dziadkowie - stwierdziła. - Fajnie jest czasem ponarzekać.
-
- Bez strzelających stawów... - Tori rozprostowała palce z trzaskiem - ... Bez tych wszystkich dolegliwości...
-
- Tak, tak. Wiem, pamiętam tamte czasy...- odpowiedziała, wzdychając i znowu wbijając wzrok w chmury. Położyła się z powrotem na trawie i podłożyła ręce pod swoją głowę.
-
- Nie. Po prostu jesteś stary i ci zsiwiały, za to nie mogę się gniewać - odpowiedziała z pełnym satysfakcji uśmiechem.
-
- Wiedziałam. Wiedziałam, że cały czas mnie oszukiwałeś. I twoje geny też - odpowiedziała, udając permanentną obrazę.
[Gra] Liceum Nauk Magicznych (Czy może raczej życie w internacie?)
w Archiwum
Napisano
- Koleżanko... Jest różnica pomiędzy marudzeniem, a żartobliwym wtrąceniem swojego zdania, również żartobliwego - odpowiedziała.