-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
(przeskakujemy w czasie)
-
Syd potrząsnął energicznie ręką stojącego naprzeciwko gościa. - Nazywam się Syd Owens, to właściwie wszstko co chciałem przekazać. No i miło mi poznać - powiedział.
-
Syd podszedł do chłopaka, który zmierzał teraz zapewne do swojego domu.
- Witaj, kolego - rzekł oficjalnym tonem i czekał, aż ten się odwróci by się przywitać.
-
- Spotkajmy się o jedenastej trzydzieści pod lasem, na ścieżce - rzekła Tori, wychodząc z pokoju.
-
Syd usiadł na ławce przed budynkiem. Widział jak do środka wchodzi chłopak, a potem jeszcze dziewczyna. Uśmiechnął się do nich obu.
- Tak. To naprawdę ciekawe, że po tylu latach wciąż wiesz, gdzie co się znajduje - powiedział, patrząc przed siebie.
-
- Dziękuję. Miłego dnia - odpowiedział Syd.
- Jestem pod wrażeniem twoich zdolności nawigacyjnych, Septymiuszu - rzekł bez skrępowania do siebie i wyszedł z budynku. Postanowił poczekać na nieznajomego na zewnątrz. -
Odosobnione ruiny budynku, dawnej wartowni. Kolumny z odpadającym tynkiem i złuszczoną farbą - kiedyś zapewne białą - mija wysoki młodzieniec o długich, czarnych włosach. Na sobie ma czarny bezrękawnik, czarną, rozpinaną bluzę, czarne spodnie i równie czarne, sportowe buty. Mimo względnie ponurego ubioru, on sam nie należy do ludzi zbyt poważnych - ale o tym będzie można przekonać się później. u boku ma dość sporych rozmiarów, szarą torbę na ramię.Robi długie, pewne kroki, a ich echo roznosi się po zniszczonych pomieszczeniach.
W pewnym momencie zanikają zarówno odgłosy, jak i cała postać.
Syd Owens - bo tak nazywa się owy osobnik - przed chwilą przekroczył portal prowadzący z wartowni do terenu pośrodku lasu - to tu spędzi najbliższe dni swojego życia. Rozejrzał się wokół siebie i po krótkim zastanowieniu skierował się w stronę zabudowań.
- Sądzisz, że to tutaj, Septymiuszu? - zapytał. W pobliżu nie widać było żadnego innego człowieka. - Skoro tak sądzisz... sprawdzimy - rzekł i wkroczył do budynku. Zauważył starca o długiej brodzie, i to właśnie u niego postanowił zasięgnąć rady.
- Witam, nazywam się Syd Owens - przedstawił się. - Z Królestwa Podziemia, bękart Hadesa - dodał. - Gdzie mogę się skierować? -zapytał. Dopiero po chwili zauważył innego interesanta, więc uśmiechnął się i odsunął na znak, że poczeka.
-
- Inne zabawy wymyślimy w trakcie - stwierdziła dziewczyna.
-
- To wygląda tak, że okno stoi otworem i nie będzie problemu ze zwianiem. Co o trunków - jest mi to obojętne. I tak nie skorzystam - powiedziała Tori.
-
- Też tak sądzę - rzekła Tori. - Jest ciepło, więc ewentualnie można wymknąć się w piżamach.
-
- Hej, wszyscy! Wznawiamy grę w butelkę? - zapytała Tori siedzących w pokoju numer 12.
-
- A zatem podążajmy! - powiedziała Tori i ruszyła z powrotem do internatu.
-
- Chodziło mi właśnie o grę po powrocie - rzekła.
-
- Mało jest takich rzeczy... Gra w butelkę? - zapytała Tori.
-
Imię i Nazwisko: Syd Owens
Wiek: 18 lat
Płeć: mężczyzna
Wygląd: Wysoki chłopak o jasnej karnacji, z długimi i czarnymi włosami. Ma turkusowe oczy i zwykle ubiera się na czarno.
Charakter: Wesoły, jeśli ktoś lubi czarny humor. Lubi być w centrum uwagi, ale nie jest natarczywy w zdobywaniu tego zainteresowania.
Historia: Urodził się w niewielkim miasteczku, w domu oddalonym od zabudowań. Mieszkał z matką, pracującą jako lekarka. Nigdy nie narzekali na brak pieniędzy, ale że kobieta bardzo często przebywała poza domem, Syd znajdował sobie towarzystwo sam, na niedalekim cmentarzu. Tak odkrył, że potrafi kontaktować się z duszami i podporządkowywać je jego woli. W wieku dwunastu lat dowiedział się, kim był jego ojciec i zadowolony z owego odkrycia, postanowił rozwijać swoje niecodzienne umiejętności...
Rodzic: Hades
Dodatkowa Moc: Potrafi widzieć i kontaktować się ze zmarłymi (duchami) którzy są mu posłuszni.
-
- Zamieniłam deskę w szczura. Przypadkiem, ale myślę, że mniej-więcej rozumiem na czym to polega- odrzekła.
-
Nie mogę, ponieważ to nie jest mój dział.
-
Nie jest to pierwszy raz, kiedy Lightning Energy zakłada sesję, po czym totalnie ją olewa. Byłoby miło, gdyby napisał tu co ma zamiar dalej z tym robić albo po prostu zrezygnował i nie zakładał więcej tematów, na które nie ma czasu/chęci.
-
(Zdecydowanie zbyt op. Cofnij tamten post)
Syd zaklął pod nosem. Rzucił w stronę Thorivalda i Nicka nożami, poirytowany. Z miną niedoszłego, wkurzonego mordercy zawrócił i spokojnym krokiem zaczął zbliżać się do przeciwników.
- Tak się nie będziemy bawić - syknął.
-
(Jesteś w innym miejscu, Light)
-
- Żesz... Dobra - Syd z trudem podźwignĄŁ się na nogi i podbiegł do Thorivalda. Podstawił mu pod szyję sztylet, z zaskoczenia wyrwał flagę i rzucił ją do Pagana.
- Biegnij! - krzyknął. Na wpół spopielony szkielet znów powstał z ziemi i kiedy Syd puścił, sam rzucił się na Thorialda. Chłopak pobiegł w kierunku drużyny, krzywiąc się z powodu oparzeń.
-
(Nic ci nie kazałam, Cassidy.)
Syd zerwał flagę i trzymał ją mocno, kiedy Nick wystrzelił w jego kierunku pociski ognia. Chłopak kazał przywołanemu przez siebie zombie zasłonić go, ale szkielet nie zdążył dobiec, a Syd dostał kulą ognia w rękę. Ponieważ miał na sobie bezrękawnik, ogień zetknął się z jego skórą. Krzyknął, ale nie puścił flagi. Chwycił ją w zęby i korzystając ze zdezorientowania drużyny Aresa, wyskoczył przez ognistą barierę. Gdy upadł na ziemię, przeturlał się kawałek, aby ugasić ewentualnie płomienie. Zauważył pagana, wstał, i podbiegł do niego, wręczając flagę.
-
Syd zeskakiwał kolejno z gałęzi, po czym spadł w środek kręgu ognia.
-
- Od tyłu powiadasz... - szepnął Syd ze standardowym sobie uśmiechem. Ciekawe, jak szybko potrafią ci od Aresa łazić po drzewach.
Herosi [Gra]
w Archiwum
Napisano
- Syn Lokiego, tak? Ciekawe. Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam potomka boga nordyckiego - stwierdził. - Spotkałeś kiedyś ojca? - ruszył w kierunku domów.