-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- Co masz na myśli? - zapytała, podnosząc brwi.
-
- Szatański plan. To co teraz? - zapytała Tori.
-
Tori włożyła pudełko do ziemi.
- Nie wiem. Przez pudełko będzie dłużej, ale go znajdziemy. Dwa tygodnie? - zapytała. - O, właśnie. Nie skłamałam, jak mówiłam że chcemy go zakopać!
-
- Zaiste, drogi panie. Niesamowite maniery - odparła Tori. Otwarła pudełko, przyjrzała się zawartości i zamknęła je.
-
Tori uśmiechnęła się.
- No dobrze. Proszę - wręczyła mu łyżkę, wstała i otrzepała kolana z ziemi.
-
- Jasne - odparła i ruszyła pod drzewo. Uklękła pod nim i zaczęła kopać.
-
Tori pobiegła do pokoju, po drodze kilka razy się potykając. Wróciła kilka minut później, z owym pudełkiem w rękach.
- Mam łyżkę. Może się nadać do kopania...
-
- Nie ma chyba innego wyjścia - odparła. - Chyba, że nie będziemy eksperymentować.
-
- Mam pudełko po kanapkach - podsunęła Tori.
-
- Pierwszy raz sprawdzam swoje umiejętności aktorskie. Mogłoby być grubo, gdyby ktoś dowiedział się o kombinowaniu nad trupami - odparła. - Tak, weźmy go.
-
- Mamy już nawet dół - powiedziała przez łzy i wskazała płytkie zagłębienie w ziemi.
-
Tori wyglądała teraz gorzej niż swoje standardowe siedem nieszczęść.
- Ono... ono... Umierałoby w strachu i cierpieniach! - użyła chusteczki. Miała nadzieję, że Nick sobie pójdzie, bo kończył się jej zapas łez.
-
- Nie, to nie tak. Chcieliśmy... Chcieliśmy je pochować - powiedziała Tori. - Spójrz tylko. Taka mała myszka... Mały, czarnooki gryzoń... Jego małe serduszko przestało bić, i... - W oczach Tori pojawiły się łzy. Pociągnęła nosem i zaczęła płakać.
-
- Pod warunkiem, że dalej tu będzie leżał... - powiedziała. - Chyba żeby go stąd, hmm... zabrać?
-
- Jeśli nie chcesz, to nie kombinuj. Ja ci nic nie każę... - powiedziała. - Nie chciałabym też, żeby ktokolwiek ucierpiał....
-
- To tutaj - pokazała na smutną i zapewne martwą rzecz przy krzewach. Im bliżej była, tym kształt stawał się wyraźniejszy.
-
- Ja też nie gwarantuję, że uda mi się cokolwiek zamierzonego... - odpowiedziała. - Co to jest, tam, koło krzaków? - zapytała.
-
- Chciałabym to zobaczyć - powiedziała zgodnie z prawdą. - No i w zamian ja też mogę ci coś pokazać... O ile wyjdzie.
-
Tori podążyła za Kentem. Jak na jesień, pogoda była całkiem miła. Nagle, zupełnie niespodziewanie wpadł jej do głowy pewien pomysł.
- Czy jeśli znalazłbyś na przykład martwego ptaka, potrafiłbyś go ożywić? - zapytała.
-
- No to dobrze. W zasadzie to jeszcze nie oglądałam terenu wokół szkoły - zauważyła.
-
Gandzi dziękuję za udział. Tomek - jak najszybciej postaram się wprowadzić postać do gry.
-
- Zimno tam jest? - zapytała. - Bo jeśli nie, to ja też mogę już iść.
-
- Dobr... - Chwila, chwila. Dwór równa się drzewa, świeże powietrze, kamienie i mnóstwo niebezpieczeństw czyhających na życie Tori. - ... Dobrze - odpowiedziała.
-
- Mnie to pasuje. Moje współlokatorki... One nie są złe, w zasadzie nie mam zastrzeżeń, ale też nie są... ummm... zbyt rozmowne - odwzajemniła uśmiech.
[Gra] Liceum Nauk Magicznych (Czy może raczej życie w internacie?)
w Archiwum
Napisano
- Mam karty do gry - powiedziała Tori.