Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - To, ruda suko - warknęła i wykręciła się na tyle, żeby kopnąć Sigrun w plecy, odebrać jej na chwilę oddech, przewrócić i zacząć okładać pięściami. Cóż, trzeba przyznać że bić to ona się umiała.

    Tymczasem za nimi pojawił się motor, który zatrzymał się niedaleko dwóch dziewczyn. Motocyklista zdjął kask - kobieta o tlenionych, natapirowanych włosach wpatrywała się w bójkę przez chwilę, po czym zsiadła z motoru i podeszła do nich. Stanęła w odległości dwóch kroków.

    - Baczność, kretynki.

  2. - Odpowiedziałabym tak samo, ale ty jesteś tylko małym śmieciem. Plamą, robalem którego można zgnieść - wysyczała. Wznowiła atak i uderzyła Sigrun tak mocno, że ta zatoczyła się do tyłu i wpadła na skałę. Rozprostowała palce w dłoniach.

  3. Pomijając warkot silnika, zapadła głucha cisza, która zresztą trwała tylko kilka sekund. Sigrun poczuła uderzenie w szczękę, kiedy pięść Anny zetknęła się z nią w dość gwałtowny sposób.

    - Denerwujesz mnie - wyjaśniła.

  4. - A widzisz... Ale cieszę się, że jestem tu z tobą, nie Ruth. Przynajmniej mogę być od ciebie lepsza, bo - jak tak patrzę na ciebie, to nie spodziewam się po tobie zbyt dużo - odrzekła. - Myślę, że to kwestia czasu zanim okaże się, że twoja obecność tu jest pomyłką.

    Droga podnosiła się teraz nieco w górę, zza pleców Anny i Sigrun dobiegały wciąż odgłosy walki, chociaż teraz już nieco bardziej przytłumione.

    - The battle's over, but the war goes... - głos Ozzy'ego urwał się nagle. Z przodu drogi, dokładniej zza zakrętu słychać było teraz warkot silnika, coraz bliżej i bliżej. 

  5. - Do you hear the thunder raging in the sky? Premonition of a shattered world that's gonna die! - dał się usłyszeć głos z oddali. W tym momencie niebo zaszło ciemnymi chmurami i dało się słyszeć huk burzy zmieszany  z rykiem potwora.

    - Na pewno nie najgorszy dzień mojego życia... Ale i nie najlepszy, ani nawet przeciętny... - odpowiedziała Anna.

  6. - Obie tyłki  troki i zwiewajcie w tamtą stronę, już. Podobno masz coś, co może nam pomóc. Biegnijcie wzdłuż tej drogi, pewnie zaraz przyjedzie jakieś wsparcie. A ja tymczasem... ja muszę skopać dupsko temu wielkiemu sukinsynowi. Ruszać się! - krzyknął i zaczął podchodzić do potwora, który położył głaz na ziemi i czekał teraz, aż rywal znajdzie się wystarczająco blisko. Anna spojrzała na Sigrun.

    - Słyszałaś, co powiedział.

  7. - Nie, kurwa, z żadnego buta! - wrzasnął. - Gdzie jest ciul odpowiedzialny za to?

    Anna podniosła wzrok.

    - Tam - powiedziała i wskazała na kształt po lewej stronie. Kształt ten miał dobre dwadzieścia metrów wysokości i przybierał postać wielkiego, umięśnionego potwora z błękitnymi ślepiami i szeroką paszczą, przypominającą nieco pysk piranii... Tylko z wiekszą ilością długich zębów i dziwnym, błękitnym światłem z głębi paszczy. Stał na dwóch nogach, zakończonych palczastymi łapami, miał też długi ogon zakończony kostnym wyrostkiem, a w wielkich łapach trzymał kolejny głaz.

    - Zdechniesz, skurwysynu! - zapowiedział Ozzy i wyciągnął z kieszeni mikrofon. Wielgachny potwór wydał dźwięk, który po przeanalizowaniu mógłby zostać uznany za śmiech.

  8. - Kto wie co znaczy heavy metal i rock, ten znajdzie tu miejsce - odpowiedział Osbourne. - Wsiadać - rzekł. I w tym momencie rozległ się okropny, głuchy huk. W miejscu samochodu leżał głaz, dwa razy większy od samego pojadu, z którego niewiele zostało. Ozzy spojrzał na skałę.

    - Skurwysyn, zarysuje mi lakier!

  9. - Przyzwyczajaj się. To był co prawda niestandardowy transport, ale i to się zdarza i trzeba być przygotowanym, niunia. Tymczasem grzeczniej do koleżanki. Miłość i pokój, tak ma tu być - odpowiedział. Kilka kroków później znaleźli się na szczycie zbocza, przy dość krętej i wąskiej drodze stał tam zaparkowany, stary Dodge Challenger o fioletowym lakierze i szerokich, grubych oponach.

    - Powóz zajechał.

  10. - Może ci jeszcze herbatkę, filiżanki, stoliczek i krzesełka przynieść, żeby się milej rozmawiało? Ruszaj ten swój kształtny zad i idziemy, tak? Nie jesteś tu żeby ucinać sobie ze mną pieprzoną pogawędkę - powiedział i ruszył przed siebie, w górę stoku.

    - Przynajmniej nie jestem ruda - warknęła Anna.

  11. - Chciałabym wrócić do studia nagraniowego - powiedziała Anna, zaciskając zęby - ... w którym ty już nie pracujesz! - wycelowała palcem w Sigrun. - Wywalą cię na zbity, rudy pysk!

    Ozzy zdjął okulary i skrzywił się nieco.

    - Prr. Spokojnie. A przy okazji... Wiesz, że wyglądasz jak pieprzony transformer? - zapytał. Anna była bliska płaczu. - Halford wyjechał w "interesach". Za niedługo powinien przywieść swój tyłek z powrotem. Nie pytaj, czemu akurat ty. Nie mam pojęcia. Niby całkiem niezła z ciebie panienka, ale czy ja wiem, czy to są odpowiednie warunki na ratowanie świata... Umiesz coś robić? 

  12. - Dla ciebie pan Osbourne, mała - zaznaczył. - Zamiast "czemu tu jestem" powinno być "Gdzie ja jestem". Witam w Ironasslandzie! - powiedział. Otworzył ramiona, wskazując krajobraz wokół. Znajdowali się na zboczu jakiegoś fiordu, z tym że niedaleko nich była już przepaść i dziwna, świecąca błękitnym światłem rzeka kilkanaście metrów niżej.

    Anna zamrugała oczami.

    - Dobra, a co my tu robimy? - zapytała.

    - Teraz pytanie jest odpowiednie. To idiotyczna sprawa, ale tak jakby... Hmm... Ty - wskazał na Sigrun. - Masz nam pomóc. Mamy tu pewne pieprzone zawirowania z pokojem... Znaczy - mówiąc szczerze - pojawiają się problemy i kopią nas wszystkich w dupsko. Jakie - dowiesz się na miejscu.  A ty... - pokazał palcem na Annę - ... Ty pomożesz.

  13. - Słyszałam to, ty skandynawska zdziro - zaznaczyła Anna, wstając z ziemi. Podeszła bliżej. - Wszystko kłamstwa, panie Osbourne. Ta tutaj po prostu bardzo mnie nie lubi - wyjaśniła Anna.

    - A kim ty, kurwa jesteś? - zapytał. Wyjął z kieszeni płaszcza notes, spojrzał na niego, potem na Annę, jeszcze raz na notes i schował go do kieszeni. - Nie było cię w planie...

    Anna zdębiała i spojrzała jeszcze raz to na Ozzy'ego, to na Sigrun.

  14. - Ta. Autografu i tak nie dostaniesz - odpowiedział, podając Sigrun rękę i śmiejąc się skrzecząco. - Żart starego dziada. Powiedz mi, kim do cholery jest tamta cizia? - zapytał, wskazując na kogoś za plecami Sigrun. Czarne włosy, czarne ubranie, białe buty. Anna. Leżąca na ziemi Anna.

  15. Stał nad nią mężczyzna ubrany w czarny, długi płaszcz. Rozpięty. Ręce miał skrzyżowane na piersi, pod płaszczem miał czarną bluzkę z długimi rękawami i czarne spodnie z pasem z wielką, srebrną klamrą. Miał oprócz tego długie, czarne włosy i fioletowe, okrągłe okulary. Nie był też najmłodszy, bo koło pięćdziesięciu-sześćdziesięciu lat.

    - Najwyższy, kurwa, czas - podsumował, patrząc na Sigrun.

  16. W pewnym momencie coś ciężkiego uderzyło ją w głowę. Teraz nie widziała już zupełnie nic, podobnie jak nie mogła stwierdzić co uderzyło ją z całym impetem w bok. Najdziwniejsze było jednak to, co nastąpiło zaraz potem. Poczuła nacisk na brzuch i kiedy wyciągnęła ręce żeby to coś od siebie odsunąć, natrafiła na wiele drobnych, kłujących punktów... Czyżby leżała na trawie? Wzrok powoli zaczął jej wracać i wtedy zobaczyła przed sobą parę czarnych, zmęczonych życiem i ciężkich butów.

  17. Drzwi były zamknięte. Więcej - żarzyła się także klamka, wobec czego na ręce Sigrun pojawiło się kolejne oparzenie. Cały dym i iskry zaczęły wirować wokół niej, razem ze szczątkami sprzętu który wybuchał. To o dziwo nie robiło jej żadnej krzywdy. Nie widziała już nic wokół siebie, nawet podłogi.

  18. Istotnie, talerze były rozżarzone naprawdę, wobec czego na palcu Sigrun pojawiło się zaczerwienienie zaraz po kontakcie z gorącym talerzem. Gitary zaczęły się topić, a kable strzelać i wybuchać. Wokół dziewczyny pojawiły się kłęby dymu.

  19. W tym momencie rozległ się brzęk - to najniższa struna gitary Ruth pękła. Zaraz po niej pękła następna i w odstępach sekund podobnie stało się z resztą. Strzeliły też struny w basie Anny, a po chwili wybuchły bębny z perkusji. Talerze rozgrzały się do czerwoności, podobnie działo się z wszystkimi metalowymi elementami w pokoju. Mimo to powietrze nie było ani trochę cieplejsze.

  20. - Jasne - odparła. - O rany, zapomniałam... Proszę, nastrój mi gitarę - powiedziała i wybiegła z pokoju nagrań. Zatrzasnęły się za nią drzwi, więc Sigrun została w pomieszczeniu sama. Chwila spokoju... Krótka, ale zawsze coś.

  21. - Sig, chcesz kawy? - zapytała zmierzająca do pokoju nagrań Ruth, wokalistka i gitarzystka z zespołu, do którego należała też Anna. Jako jedyna z tego zespołu była miła i nie traktowała Sigrun jak szmaty do wytarcia podłogi.

  22. - O gówno, czyli twoją pracę. - Anna zaśmiała się złośliwie. - Czaisz? Nie czaisz, rudzielcu. Coś tu nie trybi, zrób coś. Ja tymczasem pójdę zrobić sobie przerwę. Jak wrócę, wszystko ma grać - zarządała i niemal rzuciła Singrun gitarę. Opuściła pomieszczenie i poszła zapewne do kawiarni piętro niżej.

  23. - Sigrun! Sigrun, do cholery. Gdybyś ty tylko była kiedyś tam, gdzie jesteś potrzebna! - rozległ się wrzask ze studia.

    Pośrodku pomieszczenia stała chuda dziewczyna z czarnymi włosami i krzywą grzywką. Miała na twarzy mocny makijaż i kolczyki. Dużo kolczyków. Za dużo kolczyków, bo czasem dobrze jest widzieć czy człowiek z którym się rozmawia ma twarz, czy tylko metalową maskę. Ubrana była w dziwne, przekombinowane, białe buty na obcasach sięgające kolan, czarną, skórzaną kamizelkę i czarne spodnie. Dodatkowo na rękach miała tyle obręczy, że spokojnie możnaby wziąć ją za cyborga, gdyby nie całokształt ubioru, który czynił z niej coś na podobieństwo kiczowatej, japońskiej lalki.

    Stała i pochylała się nad swoją gitarą basową, zupełnie nie mając pojęcia co zrobić żeby działała z powrotem. Dlatego też się darła - krzyk był według niej najlepszą metodą krycia braków pewnych umiejętności. Nazywała się Anna Richard, nie pochodziła ze Szwecji i była wredną jędzą.

×
×
  • Utwórz nowe...