Ale Lizy już przy Alic nie było. Jej podenerwowanie wywołało niejasne uczucie, że dzieje się coś niepokojącego. Coś złego nad jeziorem. Pomyślała tylko, że chciałaby tam być i zamknęła oczy. gdy je otworzyła, stała na piasku, nad jeziorem. Nie działo się nic złego. Szuwary poruszał lekki wiatr, niewielkie fale przesuwały się po powierzchni.
- Niezła próba, ty wielki, plugawy, wodnisty potworze. Wiesz co teraz zrobię? Powrócę tam, skąd przyszłam! Tak właśnie uczynię! - krzyknęła wojowniczo. Rezultat jednak daleki był od oczekiwanego. Mimo silnych starań, nie potrafiła przenieść się z powrotem do miasta. Wstała z ziemi, wściekła.
- Czy ty, ty cholerna kupo mułu i glonów sądzisz że jestem twoją własnością? Że możesz mnie sobie ściągać tutaj kiedy tylko zechcesz? Taak? To się mylisz ty bagnista mendo! Ja także mam własne ży... własny byt! Kiedyś się od ciebie uwolnię! - wydarła się na jezioro i rzuciła w nie kamieniem.