Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Twoja siostra walczy jak baba. Nie masz ochrony. Spadasz. Dobranoc i góra znów jest w moim posiadaniu.
  2. Kula światła na krótką chwilę oślepiła Teodora. Potem ujrzał chudych tubylców na fotelach. Nie bał się szkieletów. Dlaczego? Ponieważ Teodor był kotem i szkielety gatunku innego niż koty nie robiły na nim wrażenia. Owszem, powinny zachowywać się ja martwym zachowywać się przystało, ale skoro już rozmawiały, należało im na to pozwolić. Pewnych rzeczy się nie zmieni i Teodor dobrze o tym wiedział. Siedział wciąż w tym samym miejscu, a jego ogon wił się, zupełnie nie słuchając właściciela. Czerwony napis na ścianie przypominał krew, i to było już trochę bardziej niepokojące, jednak kot był z natury optymistą. Wiedział że z każdej sytuacji da się wybrnąć, a nawet jeśli nie, to i tak już się na to nic nie poradzi i należy dać sobie spokój z zamartwianiem się. No bo jaki sens miało psucie sobie ostatnich chwil życia?
  3. Przyznam, że na mnie też nie. Ale wiele im zawdzięczamy.
  4. - Nie ważne. Dla nikogo to nie jest ważne... - mówiła do pustki. - Bo widzisz, kiedy obudzisz się i stwierdzisz że umarłaś, świat zaczyna wyglądać inaczej i trudno jest ci nie uwierzyć w rzeczy wcześniej niemożliwe...
  5. - Za moich czasów wampiry były inne. Nie wierzyłam że istnieją. Ale wiesz? Teraz jestem w stanie uwierzyć we wszystko.
  6. - Na wszystko kiedyś znajdzie się pora - odparła. - Powiedz mi, jesteś wampirzycą od urodzenia?
  7. - Oczywiście że wiem. Uśmiech jednak powoduje że wszystko staje się piękniejsze, nie sądzisz? - zapytała. Była nieco rozczarowana wyglądem dzisiejszych wampirów. Liza przekonana była, że za jej czasów wyglądały lepiej i zachowywały się, jak na morderczych krwiopijców przystało. No i wzbudzały lęk. Na pewno wzbudzały lęk. Ileż to nasłuchała się o monstrach czyhających w murach zamkowych...
  8. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Wykrzykniki zapchały szczyt i zmusiły Cię do wycofania się z niego. Ja tymczasem zrzuciłam je wszystkie i zajęłam moją górę.
  9. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    Okazało się, że wyjście z więzienia nie było takim prostym, jak mogłoby się wydawać. Musieli minąć kilka korytarzy i pokonać dziesiątki stopni, by w końcu dotrzeć do drzwi prowadzących na zewnątrz. Discord widocznie zapamiętał, bądź dla siebie tylko widocznymi znakami oznaczał drogę powrotną. - I proszę. jesteście wolni. Teraz przedstawcie mi swój plan działnia. Mieliście w celi dość dużo czasu na namyślanie się, prawda?
  10. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    Mrugnięcie okiem. Tyle właśnie trwała teleportacja do kryjówki. Arrow stał nieruchomo, zerkając ukradkiem na Księżniczkę Lunę. Milczał - cóż za zbawienny wpływ księżycowej klaczy. Ta zaś rozglądała się po jaskini. Chwilę to trwało, po czym skupiła wzrok na wzdobionych wrotach. Światło które pojawiło się na jej rogu wskazywało na to, że używała magii. - Imponujący mechanizm. Trudno byłoby go złamać i się tu dostać. Nie jestem przekonana, czy byłabym w stanie tego dokonać.
  11. - Więc tak. Notuj. Musimy znaleźć klucz, ewentualnie coś do zniszczenia celi. Wiesz o co mi chodzi? Dynamit, bomba, antymateria, nitrogliceryna... Nie, stój. Applejack musi przeżyć... Wystarczy klucz jak na razie. I lek dla Discorda. Żeby wyleczyć Discorda, trzeba wiedzieć co mu jest... Co mu Mirage zrobiła, czyli dostać się do celi. Klucz. Albo... Przenikanie przez ściany! Tak! Tyle że przenikać przez ściany potrafią tylko duchy. Chcesz być duchem? Ha? Nie, nie. WIm dobrze że to nie wchodzi w grę. Rany, czy tylko ja w tym towarzystwie muszę myślć? Rusz głową! - rozkazała towarzyszka i z zacięciem w oczch popukała Fiury'ego w czoło.
  12. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Zjawiłam się w blasku chwały (niczym Jack Black), która Was oślepiła. Miłego lądowania.
  13. - Nie boję się. Moja krew raczej by ci nie smakowała. Poza tym, tutaj niewiele mi grozi - mruknęła. Przez chwilę wpatrywała się w oczy rozmówczyni, nie przestając się szczerzyć.
  14. - Och, nic, nic. Nie przejmuj się. O czym to my...? Ach. A więc jesteś wampirem. Nigdy nie przypuszczałabym, że tak wyglądają wampiry. Czy gdyby pojawiło się słońce... Spłonęłabyś? Nie widziałam u ciebie ostrych zębów. Czyją krew pijesz? opowiedz mi o tym, proszę! - powiedziała, po czym stwierdziła że chyba trochę się zagalopowała. - Och, jeśli możesz... Ja dość długo z nikim nie rozmawiałam...
  15. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Wstałam z martwych i cię ugryzłam. Jesteś zombie, który został zepchnięty Zgadnij, czyja jest góra?
  16. Liza zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno towarzystwo jest tym towarzystwem, którego chciała. Ze zdziwieniem jednak stwierdziła, że chwilowo zapomniała o wszelkich smutkach. Nie miała nawet ochoty na dalsze użalanie się, tym lepiej. W pewnym momencie dopadło ją dziwne uczucie niepokoju. uczucie, którego nigdy wcześniej nie doznała.
  17. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Zaczęłam odgrywać pod górą dramat który wzruszył Cię tak bardzo, że poślizgnęłaś się na błocie wywołanym przez własne łzy. Nie potłucz się zbytnio przy spadaniu z mojej góry.
  18. Arcybiskup z Canterbury

    [Zabawa] Moja góra!

    Wysłałam po ciebie helikopter. Załoga porwała cię z góry, która teraz jest MOJA!
  19. - Nie wiem nic o wampirze, droga pani. Pod wodą niewiele widać, a ja sama... Cóż. Nigdy nie widziałam prawdziwego wampira, więc trudno mi powiedzieć czy gdybym była na powierzchni... Nie, raczej bym nie rozpoznała waszego poszukiwanego. - o tej - powiedziała do pierwszej rozmówczyni - która stoi przede mną. Odpowiedziałam jej, tak więc i ona powinna mi odpowiedzieć - uśmiechnęła się lekko.
  20. - Elizabeth Hempstock. Jak widzisz, jestem człowiekiem. Mów mi Liza. Kolor oczu widzisz - odparła i zastanawiała się przez chwilę, czy nie utopić przybyszki. Stwierdziła jednak, że to byłoby wysoce niekulturalne i zrezygnowała z pomysłu. - A ty, pani? Czy dowiem się czegoś o tobie?
  21. - Nie tym razem. Na pewno nie. To, że nie było mnie widać, nie znaczy że mnie tu nie było - rzekła Liza, która sądziła że będzie to nieco milsze spotkanie. - Możliwe jednak, że lepiej będzie na razie się poznać. Zanim zaczniemy się kłócić.
  22. - Zamieszkuję to jezioro bardzo długo. Nie chcę ci go odbierać, o nie... Ale łącze z nim pewne wspomnienia... Inie tyle ono należy do mnie, co ja do niego.
  23. - Witam cię serdecznie. Wiem jednakże, że na pewno nie przybyłaś tutaj ze względu na mnie... Chciałabym więc wiedzieć, jeśli można, co cię tutaj sprowadza...
  24. Liza leżała przy brzegu, rysując palcem na piasku podobne do niczego konkretnego cosie, kiedy usłyszała kroki. Podniosła głowę z niedowierzaniem. Nieznajoma stojąca nieopodal też na nią patrzała. Topielica skrzywiła się ze zdziwieniem. Wstała szybko, otrzepała ręce z piasku, a następnie ruszyła w kierunku intruza z coraz szerszym uśmiechem. Czyżby jezioro zaczęło spełniać jej zachcianki?
×
×
  • Utwórz nowe...