Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Jasne, że chcę. A potem, kiedy już wszyscy będziecie martwi jak ten w kokpicie, znajdę w tej mgle odpowiednie materiały, wytopię części, naprawię statek i odlecę na ziemię, okryta sławą. Tak, chcę was zabić - orzekła do Zacharego, uśmiechając się.

  2. - Nie. Nie skąd. Ale sądzę, że na pokładzie półtrupy nie będą chciały strzelać do was. Broń chyba nie jest wam potrzebna... O ile ranni faktycznie nie zmienili zachowań. Zmienili...? - zapytała, nie odrywając wzroku od Zacharego.

    Zaraz potem jej wzrok wylądował na Jacobie, siedzącym na podłodze niby mały dzieciak i bawiącym się bronią.

  3. - Pójdziecie ze mną. Wiążę wszelkie nadzieje, że nie jest to żart. Staniecie przed obliczem Księżniczki Celestii, tak jak teraz stoicie przed moim. Za dnia jest bardzo zajęta, jak ja w nocy. Lepiej dla was, żebyście mówili poważnie. A teraz za mną - rozkazała Pani Nocy.

  4. Victoria wyszła z kokpitu z nożem i katabinem. Usłyszała kroki na kroki na korytarzu. Nie podobało jej się, że robią cokolwiek bez jej wiedzy i zgody. Była teraz kapitanem, do cholery, a tu panowało bezprawie. Dogoniła pasażerów.
    - Gdzie idziecie? - zapytała.\

     

    * * *

     

    I wydaje mi się, że zmuszona jestem przypomnieć: pisujemy TYLKO zachowanie kierowanej postaci. Decyzje, myśli, zachowania. Reszta zostaje dla innych i mnie.

     

    Jako że decyzja o kolejkach została cofnięta (Wszystko przez Jacoba, to jego można spalić na stosie) wracamy do poprzedniego, tfurczego chaosu. Enjoy.

  5. No to ja Was wszystkich przebijam. Wolna od dziesięciu lat! Ha! Kto z Was może się poszczycić takim wynikiem? GoldenLeaf, kochana! Jak ja bardzo się z Tobą zgadzam!

  6. Victoria ruszyła do kokpitu. Kapitan wciąż leżał tam, z oczami wywróconymi i skierowanymi gdzieś w sufit. Nie lubiła go. Nie podobał się jej sposób dowodzenia, jakim operował. Mimo to widok jego zwłok wywołał w niej niepokój. Teraz to ona była kapitanem. Marne jej szanse. Jest niska, drobna, brak jej siły fizycznej. Nie ma autorytetu. Nie jest charyzmatyczna... Zapowiadał się ciężki dzień.

  7. Kobieta cofnęła gwałtownie ręce od Zacharego. Ze złością wbiła w niego wzrok, a potem ręka przypomniała jej, że nie do końca jest sprawna. Medyk kazał jej sprawdzić obecność krwi w uszach.

    - Nie, żadnej krwi - odpowiedziała.

  8. - Nie, nie dobijesz - warknęła i chwyciła go za ramiona, wbijając paznokcie w rękawy. Zachary poczuł uścisk. Nie było możliwości żeby nie poczuł.

    - Powiesz mi o tym, a następnie włożysz wszelkie starania żeby przywrócić mu zdrowie! - syknęła przez zaciśnięte zęby. Adrenalina krążyła we krwi, bo uszkodzona ręka, mimo iż słabiej, była w stanie działać.

  9. - Krew z nosa. Odpłynięcie... Częściowe. Zdecydowanie częściowe. - Nie mogła pozwolić sobie na pełne znieczulenie. To za bardzo przypomniałoby jej o narkotykach... I wzmogłoby głód, a głód był wyjątkowo bolesny i niebezpieczny. Nie tylko dla niej.

  10. - To prawda. Za długo tu jesteśmy. Ukrywanie się już chyba nie ma sensu. Jeśli powietrze jest trujące to i tak zginiemy - powiedziała Victoria i otarła krew z ust. Splunęła na podłogę i jeszcze raz spojrzała na obecnych.

    - Ktoś musi iść i sprawdzić kto nie przeżył... I kto przeżył.

  11. - Nie tak głośno, proszę. Cieszę się że żyjesz. Najnowsze wspomnienie, najnowsze wspomnienie... Awaria silnika. Kapitan chyba nie żyje. Dlaczego nie sprawdziłam czy z nim w porządku? - zapytała. Pytanie zapewne skierowane było do samej siebie. Powoli odzyskiwała świadomość... Drzwi.

    - Drzwi! Drzwi są wyrwane! Musimy gdzieś się skryć! Powietrze może nas zabić...

×
×
  • Utwórz nowe...