Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Dzień dobry, cześć i czołem. Robię sobie wesołe requesty, zupełnie za darmo, więc całkiem niedrogo. Poniżej prezentuję próbkę swojej radosnej twórczości: Przede wszystkim żadnych poni, bo w poni to ja nie umiem. Ale wszystkie możliwe smoki, potwory i inne diabelstwa to już proszę bardzo, to ja nawet zachęcam. Wymyślisz sobie smoka-nerda? A można, jak najbardziej. Hybryda sowy, wonsza i komody? Czemu nie, potrzymaj mi ołówek. Dokąd tylko wyobraźnia albo kaprys zawiedzie, to zrobię. Podaj mi tylko temat i zbliżony kształt. Ludzie też mogą być. No właściwie wszystko oprócz poni. Prace będą robione ołóweczkiem, wunglem albo i czasem farbkami, jak cwaniaczek jakiś zasłuży. Zachęcam serdecznie. Chyba że już komuś jakiegoś requesta wiszę, to niech ten ktoś tego nie pisze tutaj. Ludzie nie mogą wiedzieć, że jestem niesumienna.
  2. W posiadłości Elise był barek. Bardzo dobrze zaopatrzony barek - czego tam nie było! Wina, absynt, brandy, likiery - czego tylko dusza zapragnęła. Wracając do komnaty Edwarda, Rennard przy najmniejszym nawet ruchu wybrzmiewał stukotem szkła po rozległych korytarzach. Brat wyglądał na zadowolonego. - Tam, w komodzie zdaje się są szkła. Nie pytaj, jak to odkryłem. Powiedziałbym, że jak się zeszmacimy to już nie wstanę, ale - he - nawet w stanie trzeźwości bym nie wstał, więc to bez różnicy. Polewaj, bracie.
  3. Starszy brat zakrył ciężką kołdrą pozostałości nóg. - Nie, do grobu się nie wybieram. Póki co. Ale rad jestem, że do grobu wybrała się Lucia i... Ech, nie wiem która z nich była gorsza. A teraz warto byłoby omówić pewne kwestie, skoro jest już prawie po wszystkim... - Zamilkł, wpatrując się w Rennarda poważnie. Jakby zbierał się do poważnego wyznania. Złożył zabandażowane dłonie w piramidkę - po liczbie palców można było określić, że przynajmniej w dłoniach nie było ubytków. Edward westchnął raz i drugi, po czym machnął ręką. - Niech to. Skocz po alkohol, tak nie da rady. Mam mętlik w głowie.
  4. Kim Ty w ogóle jesteś?

    1. Talar

      Talar

      A propo tajemniczych użytkowników, swojego czasu na forum codziennie zaglądał typek o nazwie "Bot z Botowa", choć nigdy nic nie pisał ani na sb się nie udzielał. Raz do niego napisałem, to mnie olał :I

    2. LegendarnyKapitan

      LegendarnyKapitan

      Wystarczy dla żartu nik na tydzień zmienić i rzucić głupie pytanie i już jest człowiek sławny. 

      Skąd w was tyle agresji? 

    3. Pawlex

      Pawlex

      Po prostu ludzie są jebnięci, jak agresywne zwierzęta.

  5. Edward leżał w posiadłości Elise. Edward żył. Więcej: Edward był przytomny. Dostał całkiem niezłą i obszerną komnatę. Leżał w wielkim, dwuosobowym łożu z obowiązkowym baldachimem. Dwóch lekarzy zmieniało opatrunki z kikutów w miejscu nóg. Cała trójka podniosła głowy, gdy Rennard wszedł do środka. - Dobra, wyjdźcie na chwilę - zarządził Edward. Blady jak ściana i z podkrążonymi oczami, ale trzymał się całkiem nieźle jak na to, co mu zgotowała Lucia. Kiedy już lekarze wyszli i zamknęli za sobą drzwi, skinął głową żeby Rennard podszedł bliżej. Jego twarz miała kamienny wyraz.
  6. N: Zawsze ten sam. Bez żadnej zmiany. Nuda, a nawet nudność. I niby idzie po to złoto, a jak nie było to nie ma. Jak mam ufać Ci po tym wszystkim? A: Nie wiem kto to, ale na pewno nie Dejwid Bołi. Kto to widział fioletowe włosy w tym wieku. Proszę z łaski swojej młodzieży nie deprawować. /Całkiem ładne to Rariti swoją drogą/ S: MOTYW GALAKTYKI. "Patrzcie na mnie, jestem GoForGold i walnę sobie w sygnaturze motyw galaktyki żebyście wszyscy myśleli że jestem fajny." To tak nie działa, ludzie wiedzą jaki jesteś. 7/10, spoko art. U: Co za pachoł to jest to ja nawet nie. Nie mówcie mu, że go lubię z litości.. Bardzo uprzejmy, miły użytkownik, oprócz tego dobry kolega, mąż stanu i wzorowy przykład ucznia. Tak trzymać!
  7. N: Do teraz zastanawiam się, jaki cel ma ta duża litera na końcu. Czy to takie nawiązanie do symetrii, albo do loga jakiegoś zespołu metalowego? A: Crescendo zauważam. Niestety, helikoptery nie wywołują u mnie tak potężnych emocji co u WilczKa, więc nie mogę zbyt wiele tu powiedzieć. Jaki piękny stabilizator wirnika nośnego. S: Ach, cóż za seksowny helikopter. Jego uroda jest doprawdy zniewalająca. Gdybym była helikopterem, chciałabym być właśnie tym U: Kontaktujemy się głównie przez statusy, ale cóż to są za rozmowy! No można powiedzieć że poziomem dorównują słynnym obiadom czwartkowym, gdyby nie to, że wcale nie. Co mogę powiedzieć - miły pan użytkownik bardzo.
  8. - Dziewięćdziesiąt tysięcy. Niech stracę - rzucił niezwykle pogodnie jak na niego i zaczął wypisywać dokument. Pióro przesuwało się po kartce ze zgrzytem, znacząc ukośnymi literami papier. Kiedy skończył, podał go Rennardowi i splótł dłonie na piersi. - To co teraz zamierzasz?
  9. @Major Degtyarev Nie żeby kogoś piętnować.
  10. A to kolego FirstChoice nie trzeba koniecznie od razu szyć Zaczyna się od chodzenia po ciucholandach, w których od groma rzeczy możesz znaleźć. Tylko trzeba chęci
  11. - Rzeczywiście, nie masz kogo obarczyć odpowiedzialnością za to, co się stało. Martwi nie mają głosu. I rzeczywiście będziesz musiał wystąpić publicznie, ale jeszcze nie teraz, DeWett. Ludzie powinni ochłonąć - odrzekł Swain, ukradkowo zerkając na Rennarda, jakby próbował znaleźć fałsz w jego wypowiedzi na podstawie emocji wyrysowanych na twarzy. Prowadził Rennarda do innej komnaty na tym samym piętrze. Jak się okazało, do oficjalnego biura. Taktyk usiadł za biurkiem. Co ciekawe, nigdzie nie było widać okropnego, sześciookiego ptaszyska. Swain wyjął pergamin i zamoczył pióro w kałamarzu. Zaczął pisać coś na papierze, jednocześnie wskazał Rennardowi drewniane krzesło stojące naprzeciwko biurka, obite skórą. - Przypomnij, na ile się umawialiśmy? I miałeś spisywać wydatki.
  12. Doprowadzono ich przez wielkie i wysokie korytarze zwieńczone zdobnymi sklepieniami pod równie wielkie wrota, których tylko jedno skrzydło się otwarło, ukazując przejście do komnaty - zapewne królewskiej. - Zapraszam - rzekł Beluganin który prowadził i wpuścił całą grupę do środka. Trzasnęły za nimi drzwi. W środku znajdował się dość spory stół i równie spory król, stereotypowy, gruby i zakurzony monarcha o niebieskich grzebieniach po bokach głowy. Siedział u szczytu stołu, wokół niego stali strażnicy wypatrujący każdego, najmniejszego nawet fałszywego ruchu że strony wojowników. Król leniwie wskazał Yuri miejsce po swojej prawicy. Setha zmierzył wyjątkowo nieprzychylnym spojrzeniem i nakazał mu miejsce po lewej. Nie wstał, żeby się przywitać. - Proszę siadać i opowiedzieć mi o incydencie, który się przydarzył. Chcę poznać każdy szczegół - zwrócił się do Yuri.
  13. Swain zmierzył go spojrzeniem nie wyjawiającym żadnych emocji. - Nie wiem, DeWett. Z pewnością nie będziecie mieć powodzenia jeśli chodzi o zdobycie nowej służby. Ale nie uważam, żeby dobrym rozwiązaniem było opuszczenie Noxus. Raz wyjedziesz, nie będziesz mógł już wrócić. Trzeba będzie na pewno publicznie przeprosić, może złożyć jakąś darowiznę na szczytny cel. Ale jeśli wyjedziecie, przyznacie się do winy - odparł, ręką nakazując im iść za sobą. Cassiopeia chwyciła Rennarda za ramię. - Nie jestem już chyba potrzebna, a nie zaprzeczę że byłoby dobrze dotrzeć do domu przed świtem.
  14. - Nie sądzę. Nie słyszą zza szyb, a to nie było głośne - odpowiedział. I rzeczywiście, nie wydawało się aby strażnicy specjalnie przejęli się owym dźwiękiem. Podróż trwała zaledwie piętnaście minut, a widoki które mijali po drodze były albo kamieniołomami, albo pustymi wioskami wydrążonymi w większości w skałach. Stacja końcowa znajdowała się tuż pod pałacem króla Belugan. Było na co popatrzeć. Wysokie kolumny wyrastające za białozłotym placem, wchodzącym już aż na stację. Po obu jej stronach stały olbrzymie posągi przedstawiające z pewnością zasłużonych obywateli Belugan. Pod samym wejściem na podwyższeniu stali żołnierze w reprezentacyjnych zbrojach, z włóczniami w rękach. Wszędzie bogactwo, biel, złoto i kryształy. - proszę pozwolić za mną - rzekł przewodnik i ruszył, a za nim ruszyli Kage.
  15. Kage kiwnął głową i odstąpił, pozwalając Yuri usiąść. Sam stanął u jej boku i czekał, trzymając ostrze "w pogotowiu". Pociąg rozpoczął bieg, zostawiając za sobą stację i kopalnie. Spod drzwi nie ruszyli się ani na krok belugańscy strażnicy, stojąc odwróceni do szyby plecami. Seth tymczasem wyjął zza pazuchy coś, co wyglądało na mały, okrągły przycisk z diodą pośrodku. Nacisnął ową diodę i z urządzenia wydobył się krótki, wysoki dźwięk podobny do migawki aparatu fotograficznego. - Zakłóca działanie wszelkich urządzeń rejestrujących - wyjaśnił, napotykając na wzrok Yuri. - Jak ci się podobały kopalnie kryształów?
  16. Dziękuję. Hola, hola, nie chodzę na ASP. I nie jestem forumowym Beksińskim, tylko forumowym Arcybiskupem/Oksymoronem i wolę, żeby tak zostało. Nie chciałabym, żeby ktoś mnie zadźgał nożem we własnym mieszkaniu. (Nie inspiruję się Beksińskim, chociaż wiem że patrząc na Głód trudno w to uwierzyć. Wszystko to wymyśliłam w mojej własnej, ciasnej puszce mózgowej bez udziału Beksińskiego. Ani starszego ani młodszego). Czuję się... zbulwersowana. Bo ujawniłeś całemu światu moje diabelskie zamiary i tak być nie będzie. Na szczęście zagląda tu tak mało ludzi, że obawiam się, że mnie ni powstrzymasz, Wilczku. *Tu wstaw błyskawicę i grzmot* Dziękuję.
  17. Patrzcie jakie to jest dobre

    /aktualizacja/

     

    1. WilczeK

      WilczeK

      Zapachniało foodemperorem. 

  18. Dzień dobry, przybywam po atencję. Oto Czterej Jeźdźcy Arcybiskupa: Głód Wojna Zaraza Śmierć
  19. Swain wyjątkowo nie był w swojej komnacie, a... przed nią. Stał, udzielając odpowiedzi na jakieś nurtujące pytanie mężczyźnie z niemal pewnym stopniem generała, łysym, który trzymał mapę i posłusznie kiwał głową. Po krótkiej chwili generał ukłonił się lekko, zmierzył wzrokiem nadchodzących Rennarda i Cassiopeię zatrzymując wzrok na dłużej na Cassiopei i odmaszerował. - Kogo ja widzę... Zaginiona panna Du Couteau w świetnej formie - odezwał się Swain bez krzty sarkazmu w głosie, a z autentyczną, oszczędną radością. Zaraz potem zwrócił wzrok na Rennarda. - O, i nawet młody DeWett jest w całości. Świetnie, świetnie, gratuluję.
  20. - A... O. Ojej - odpowiedziała siostra, zbita z tropu. Przez jej twarz przemknął żal, potem niezdecydowanie, a na końcu coś w rodzaju determinacji. - Może i był nieco lepszy niż matka, ale nie oszukujmy się, wciąż był z niego kawał sukinsyna. Koniec tego, młody DeWettcie. Muszę iść zmyć z siebie... mamusię - powiedziała, poklepała go po ramieniu i wyminęła, żeby ruszyć w sobie tylko znanym kierunku. Najpewniej do rezydencji.
  21. Na twarz Christine wkradła się złośliwość, ale nie przytłoczyła uśmiechu. - O, teraz cię Edward interesuje, co? Nie wiem, byłam u niego kilka godzin temu. Okaże się, jak do niego wrócimy. Cóż, teraz jesteśmy jedynymi trzema DeWettami i jeśli chcesz znać moje zdanie, ostatnimi. To znaczy, chyba że ojciec... Ale nie sądzę, żeby szybko wrócił do Noxus. Nie po tym, jak zwiał - odpowiedziała.
×
×
  • Utwórz nowe...