Skocz do zawartości

Gandzia

Brony
  • Zawartość

    1929
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Posty napisane przez Gandzia

  1. Przez lornetkę obserwowałem rozwój sytuacji. Pole bitwy przykryła mgła, więc nie widziałem, co się dzieje.

    - Pchnąć gońca do dowódcy I i II Batalionu. Mają dowiedzieć się o sytuacji tych jednostek. dwie kompanie III Batalionu poderwać do lotu i szarża na bagnety przeciwko wrogim pegazom. Rozgromić mi tę mgłę! Chcę mieć dobrą widoczność dla artylerii!

     

    Gońcy pognali do jednostek. W tym czasie dowodzący I Batalionem podpułkownik Emil von Talonberg wykazał się przytomnością umysłu i świadom obecności szarżującej piechoty nieprzyjaciela, nakazał zacieśnić szeregi i nałożyć bagnety na broń. Gryfia piechota oddała jeszcze jedną salwę, po czym z okrzykiem "Za Cesarza!" bohaterski oficer poderwał swoich podwładnych do ataku na bagnety.

  2. - Gryfłow, notuj rozkazy - zwróciłem się do adiutanta. - Znajdujące się w powietrzu kompanie II Batalionu uderzą z góry. Jedna kompania zajmie się wrogą artylerią, druga ostrzela od tyłu wrogą piechotę. Reszta II i cały I Batalion kontynuować natarcie. Kompanię III Batalionu pod dowództwem kapitana Bloodtalona wznieść w powietrze i przesunąć w stronę chmury. Bloodtalowcy mają nie dopuścić wrogich lotników do osady. Kompania łączności spróbuje nawiązać kontakt z sąsiednimi pułkami naszej armii.

    - Rozkaz!

    W międzyczasie dotoczyły się działa. Gryfi artylerzyści rozprzęgli się i zaczęli rozstawianie armat.

  3. Oddziały I Batalionu zbliżały się do wsi. Rozpoznanie wykazało, że znajduje się tam silny oddział nieprzyjaciela. Nakazałem, by I Batalion rozpoczął natarcie tyralierą, zbliżył się na zasięg strzału i otworzył ogień. W tym czasie dwie kompanie II Batalionu miały obejść wieś od zachodu i uderzyć na tyły przeciwnika; reszta tegoż batalionu wzniosła się nieco wyżej i wraz z III Batalionem pozostawała do mojej dyspozycji. Działa wciąż nie dotarły na pole bitwy.

     

     

    Sprzęt Gryfiej Cesarskiej Armii

    M1451

    Karabin iglicowy jednostrzałowy na naboje zespolone.

    Zasięg: 600 metrów maksymalny, 300 metrów praktyczny.

     

    Działo piechoty 80 mm

    http://wargaming.pl/forum/index.php?PHPSESSID=0c4a28210c3db4bf886c3982dc7d4cd0&action=dlattach;topic=295.0;attach=9;image

    Ładowane odtylcowo

    Donośność: 5 km

    Pociski: zwykłe, burzące, szrapnele

     

    Organizacja pułku piechoty Gryfiej Cesarskiej Armii

    Sztab

    I Batalion - 18 oficerów, 1000 bagnetów

    - 1 kompania

    - 2 kompania

    - 3 kompania

    - 4 kompania

    - jednostki tyłowe

    II Batalion

    III Batalion

    bateria artylerii pułkowej - 2 działa 80 mm

    kompania zwiadu

    kompania łączności

    kompania pionierów

    kompania taborowa

    Razem: 70 oficerów, 3000 bagnetów, 400 żołnierzy jednostek pomocniczych

  4. Weszliśmy na terytorium Equestrii. Na granicy byłem świadkiem, jak grupa gryfów obala equestriańskie słupy graniczne. Gdzieniegdzie mogłem dostrzec inne atakujące pułki naszej armii. Dokładnie nad nami przeleciał szwadron kawalerii powietrznej, której lance, szable i karabinki miały osłaniać nas przed wrogimi pegazami.

    Na południu widać było nasz pierwszy cel - niewielką osadę przygraniczną, zamieszkałą przez kucyki. Rozwinąłem I Batalion w tyralierę i nakazałem rozpoczęcie natarcia. W tym czasie pozostałe bataliony miały obejść wioskę z obu stron.

  5. /PM

     

    Godzinę później wszystkie pododdziały były gotowe do wymarszu. Trzy bataliony piechoty maszerowały ku pobliskiej granicy; artyleria miała podążać za nimi, gotowa w każdej chwili się rozstawić. To samo robiły pododdziały tyłowe. O ile było mi wiadomo, podobnie postępowały pułki na całej długości frontu. Sam również podążyłem do jednego z czołowych batalionów, by wraz z nim przekroczyć granicę.

  6. Po śniadaniu udałem się na stację, gdzie przybył pociąg z działami. Lekkie armaty z gwintowanymi lufami kalibru 80 milimetrów były już wyładowane i czekały, by odesłać je na postój. Wraz z armatami przybył goniec.

    - Pułkowniku von Griffin, rozkaz ze sztabu! - zameldował.

    Wróciłem do swojej kwatery i przywołałem obecnych tam oficerów, po czym otworzyłem kopertę.

     

    Rozkaz operacyjny nr 1017

    Pewnym jest, że kucyki nie spełnią warunków ultimatum i będą się bronić. Aby wyprzedzić ich mobilizację, nakazuję uderzyć wszystkimi siłami na terytorium equestriańskie.

    Bogowie dajcie zwycięstwo Cesarzowi.

     

    Popatrzyłem po moich podwładnych.

    - Na co czekacie? Zebrać oddziały i uformować kolumny marszowe. Ruszamy za godzinę.

  7. Zrobiłem sobie śniadanie z kawą i zasiadłem przy stole, na którym leżała dzisiejsza gazeta. Otworzyłem ją i jedząc, zacząłem czytać. Artykuł na pierwszej stronie głosił, że wojna jest nieunikniona; przytaczał też treść not dyplomatycznych, jakie wymieniliśmy z Equestrią.

  8. Rano obudziły mnie promienie słońca. W dziobie czułem nieprzyjemną suchość. Ubrałem się i ruszyłem na poszukiwania szklanki wody. Wyszedłem z pokoju na piętrze, który zajmowałem, i zszedłem na dół. Tam spotkałem Gryfłowa.

    - Dziś mają przybyć działa artylerii pułkowej - przypomniał, podając mi butelkę wody.

    - Doskonale. - Przyssałem się do butelki i przez chwilę rozkoszowałem się cudowną wilgotnością napoju. - Rozstawić je w miasteczku. Mają być gotowe do wymarszu

    - Podejrzewa pan, że księżniczki odrzucą ultimatum?

    - To pewne. - Kiwnąłem głową. - W końcu to hipokrytki. Patrzcie, jakie mamy wspaniałe państwo i świetną armię! Nie może sobie poradzić z atakiem bandy podmieńców, ale za to jak ich zbroje lśnią! - mówiłem, idąc w stronę kuchni.

  9. Powoli zapadał wieczór. Po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, chciałem pójść się przespać, jednak zatrzymał mnie głos kapitana Gryfłowa.

    - Wasza Ekscelencjo - zaczął - oficerowie sztabu chcieliby się dzisiaj napić...

    - Udzielam zgody - powiedziałem.

    - Właśnie, i chcieliby wznieść z panem toast za Cesarza.

    - Nie odmówię. - Uważałem, że w złym tonie byłoby nie wypicie za zdrowie naszego monarchy. - Ale tylko jednego!

     

    Chcilę później stałem przy stole, przy którym zasiedli już pozostali uczestnicy kolacji. Wzniosłem kielich do góry.

    - Za Cesarza!

    - Niech żyje!

    Wypiliśmy, co kto miał i już szykowałem się do wyjścia, gdy odezwał się dowódca II Batalionu.

    - A jak za Cesarza, to i za Cesarzową!

    Kucza jego mać, mają mnie...

  10. Dobry, czy tu hejcą?

    Gdy zobaczyłem, ile osób uważa "Wszystkie drogi..." za opowiadanie genialne, ucieszyłem się, że zostało nominowane i że wreszcie będę mógł je przeczytać - w końcu dobrych fanfików nigdy za wiele.

    A potem zacząłem czytać. I całą tę iluzję wspaniałości diabli wzięli.

     

    [spoilerS, SPOILERS EVERYWHERE!]

    Już sama fabuła nieco odstrasza: oto poznajemy głównego bohatera, młodego mężczyznę, któremu jest w życiu źle, mieszka w pełnym zła i przemocy świecie, a jedynym światełkiem jest serial wiadomy. "Ale to już było", chciałoby się zanudzić.

     

    Drugą rzeczą, która zniechęca do czytania, są opisy. Ja rozumiem, opisy są ważne, pozwalają lepiej poznać świat przedstawiony, ale tutaj przedobrzyłeś. Są po prostu za długie i zbyt dokładne, przypominają mi nieco opisy przyrody z "Nad Niemnem". Przy okazji warto tu wspomnieć o sposobie, w jaki opisano barwy. Wszędzie mamy różne ecru, burgundy, kolory otoczakowe... Większość z nich jest nieznana przeciętnemu czytelnikowi, przez co trzeba je sprawdzać na wikipedii (albo prosić o wyjaśnienia płeć piękną; swoją drogą, jak kobiety zapamiętują te wszystkie barwy?). Kolorystyczny Verlaxizm, przerost formy nad treścią. I do tego te przetłumaczone nazwy zaklęć, vide nieszczęsny Aging Spell...

     

    Żeby chociaż te opisy były poprawne technicznie. Ale gdzie tam! Znikające ogonki przy ę, ą, brakujące przecinki i insze tego typu babole psują odbiór fanfika. Na domiar złego wiele zdań napisano nie-do-końca-po-polsku: niby wszystko da się zrozumieć, ale oczy bolą przy czytaniu.

     

    Dobra, teraz kwestie fabularne. Muszę się zgodzić z Dolarem, że bohaterowie poboczni ci się udali. Agenci tajnej organizacji rządowej ratują początkowe rozdziały, a wojskowa eskorta powinna otrzymać własnego spin-offa. Mają swoje wady i zalety, sprawiają, że świat przedstawiony żyje. Szkoda tylko, że przy obcowaniu z nimi należy stosować zasadę "spieszmy się kochać drugi plan, tak szybko odchodzi". Za to bohaterowie główni to inna para kaloszy. O ile Discord pod koniec potrafił sprawić, że się uśmiechnąłem, a księżniczki wyszły ci znośnie, to cała reszta... jedno wielkie NOPE. Mane6 nie wygląda tu jak znane z serialu powierniczki, a Twilight jest tak denerwująca, że miałem nadzieję, iż zginie, najlepiej na samym początku. Tragedia, panie!

     

    Antagoniści też sobie nie radzą; są strasznie sztampowi i przerysowani, ciągle tylko udowadniają, jacy to oni nie są źli i potężni, po czym i tak dostają łomot, nie mogąc nikomu zrobić krzywdy. Nie ma tego poczucia, że oto pojawia się ktoś, kto może zagrozić całemu światu, a już na pewno bohaterom. Wynika to pewnie z kreacji głównego protagonisty: IMBA OP alicorna, który już jako źrebię wszystko wie, wszystko umie, lecą na niego wszystkie klacze, ze wszystkim sobie poradzi, a jak sobie nie poradzi, to patrz wyżej. Taki sponyfikowany Kim Dzong Un. Ba, nawet udziela porad w zakładach pracy, tj. w maszynowni statku! (Kim Maron Un wynalazł też telefon!) Całkiem niezły motyw z nieznajomością języka poszedł w diabły już w pierwszych rozdziałach, a szkoda, bo mógł nieco ubarwić tę postać.

     

    Fabuła jest zł... wróć, fabuła jest momentami niezła. Zdarzają się te lepsze chwile, gdy czytelnik jest czymś zaskakiwany, aczkolwiek jest ich mało. Co gorsza, występują błędy fabularne, jak na przykład naprawa statku. W jeden dzień. Przy użyciu wytopionych tego samego dnia części. Wytopionych w środku dżungli, gdzie do najbliższego wychodka jest pięć dni drogi, a suchego doku nie ma. I do tego naprawiają kadłub ZŁOTEM! Już złote zbroje (hejt!) robią ze mnie Hulka, a  tu CAŁY ZŁOTY STATEK! (HEJT2!)  Główny bohater po przemianie w źrebaka postanawia nie zdradzać swojej tożsamości, po czym... popisuje się swoją wiedzą zarówno naukowo-techniczną, jak i tą wyniesioną z serialu. Najlepsze jest to, że w nikim nie wzbudziło to podejrzeń. Aż dziwne, że agenci Biura do Spraw Pegazorożców śledzili go tak długo...

     

    Wbrew pozorom, jak na pierwsze opowiadanie, "Wszystkie drogi..." są całkiem strawne, zwłaszcza jak na twój pierwszy fanfik, jednak wymagają doszlifowania, i to porządnego. Popraw go, a będzie niezły, chociaż nadal nie na tyle, by zasłużył na [legendary].

    • +1 4
  11. Od Jego Cesarskiej Mości Gilderoya VIII, Cesarza Imperium Gryfów

    15 Eleasias 1471 K.I., Clawenburg

     

    Wasze Świetliste Wysokości

    W historii świata nie zdarzyło się jeszcze, by słońce wymknęło się spod kontroli Księżniczki Dnia i Władczyni Słońca Celestii, zaś niekontrolowane anomalie pogodowe miały miejsce jedynie trzykrotnie, przy czym raz w czasach mitycznych. Proszę sprawdzić, czy to nie jest sprawka Discorda, nad którym pieczę miałyście sprawować.

    Przypominam, że termin ultimatum mija za dwa tygodnie. Jeśli do tego czasu klęska suszy nie zostanie zakończona, to braki żywności zmuszą nas do poszukiwania alternatywnych jej źródeł.

    Z wyrazami szacunku

    Jego Cesarska Wysokość Gilderoy VIII

    Cesarz Imperium Gryfów

  12. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Wieczorem udałem się na inspekcję jednego z batalionów, stacjonującego na zachód od miasteczka. W trakcie inspekcji zaprowadzono mnie na stanowisko obserwacyjne, umieszczone na najbliższej górze, z której roztaczał się widok na Equestrię. Na mój widok zwiadowcy zasalutowali.

    - Spocznij - powiedziałem. - Jak sytuacja?

    - U kucyków bez zmian, Wasza Ekscelencjo. Standardowe prace fortyfikacyjne, nic więcej.

  13. Szczerze - spodziewałem się miejsca trzeciego, w porywach drugiego. A tu taki sukces... Chlip, wzruszyłem się.

    Z tych opowiadań konkursowych, które przeczytałem, świetnie wyszedł fanfik Spidiego (tylko ta Daring Do w Maremachcie...) i zaraz za nim Airlickowy "Na księżycu bez zmian", czyli miałem nosa.

     

    @Legion

    Bardziej celowałem w coś mniejszego kalibru - Słoneczni Obrońcy mieli być odpowiednikiem Gwiezdnych Niszczycieli typu Imperial. Kredyty są walutą powszechną w science fiction, choćby w Mass Effect, ale tak, tu po raz kolejny nawiązałem do Gwiezdnej Sagi. Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że przekupni urzędnicy to cecha uniwersum Star Wars - tacy trafiają się wszędzie. Poza tym wszystko się zgadza.

    • +1 1
  14. Wyszedłem z drewnianej chaty, w której znajdował się mój sztab. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz, podszedł do mnie mój adiutant, kapitan Gryfłow. Żołnierz zasalutował.

    - Melduję, że na stację kolejową przybył pociąg z zaopatrzeniem. Przywieźli też wieści z rozmów dyplomatycznych. - Podał mi kopertę. Otworzyłem ją i wyjąłem pismo, które natychmiast odczytałem. Uśmiechnąłem się.

    - Zarządzam zbiórkę oficerów pułku.

     

    Godzinę później zebrali się wezwani przeze mnie oficerowie. Dużo ich nie było: trzech dowódców batalionów, dowódcy pododdziałów specjalnych, kilku oficerów sztabu. Położyłem na biurku pismo.

    - Jego Cesarska Mość Gilderoy VIII ogłosił, że Equestria ma dwa tygodnie na zakończenie suszy. Po upływie tego terminu zrywamy stosunki dyplomatyczne z Equestrią.

  15. 15 Eleasias 1471 roku Kalendarza Imperialnego
    Stormclaw Rock
    Najdrożsi moi Rodzice,
    Wybaczcie mi, że dawno do Was nie pisałem, jednak zamieszanie związane z przeniesieniem mojego pułku sprawiło, że nie miałem zbytnio czasu tego uczynić; jednakże służba w armii Jego Cesarskiej Mości wymaga od nas wszystkich poświęceń.
    Oddział mój przeniesiono nad granicę z Equestrią, do jakiejś zapomnianej przez bogów kotlinki. Najwyraźniej Jego Cesarska Mość liczy, iż taka demonstracja sił skłoni tych equestriańskich hipokrytów do zakończenia suszy. Gdyby jednak tego nie uczyniły, gotowi jesteśmy zatknąć drzewce naszych sztandarów na najwyższych wieżach Canterlot.
    W tym miejscu muszę skończyć - wzywają mnie obowiązki. Zapewniam jednak, iż odpiszę tak szybko, jak to możliwe.
    Z wyrazami szacunku
    Godfryd von Griffin
     
     
    Odłożyłem wieczne pióro i wyszukałem w szufladzie biurka kopertę. Gdy tusz wysechł, wsadziłem list do koperty i zamknąłem ją. Wyślę go najbliższą pocztą.
  16. Imię i nazwisko: baron Godfryd von Griffin

    Rasa: gryf (tak bardzo hipster)

    Wiek: 49 lat

    Płeć: samiec

    Stopień: pułkownik

    Zawód: wojskowy

    Historia: Imperium Gryfów zawsze istniało w cieniu swojego equestriańskiego sąsiada. Mimo wspaniałych osiągnięć gryfiej cywilizacji, to Księżniczki zawsze były w centrum uwagi, to Equestrię uznawano za mocarstwo. Nieco przesadzano z tym equestriocentryzmem - to gryfy dysponowały nowoczesnym jak na warunki lokalne przemysłem, silną armią - niedawno wprowadzono nowoczesne iglicowe karabiny jednostrzałowe. Wreszcie Imperium dysponowało swoim korpusem oficerskim.

    Godfryd urodził się w rodzie arystokratycznym. Od małego uczono go, by podążył tradycyjną dla von Griffinów ścieżką i został wojskowym. Dzięki koneksjom i umiejętnościom dostał się do Akademii Sztabu Generalnego, którą zdał. Obecnie służy w armii Imperium Gryfów.

    Wygląd: Starszy gryf o typowym dla tej rasy upierzeniu. Zwykle ubiera się w mundur oficerski. Na prawym oku ma monokl.

    Cechy charakteru: Godfryd jest wyniosłym i dumnym ze swego pochodzenia gryfem, lojalnym wobec rodziny, armii i Cesarza. Trudno go przekupić, chociaż zdarza mu się przekupywać innych. 

    Zdolności: Ponieważ Godfryd przeszedł szkolenie wojskowe, zna się na dowodzeniu. Potrafi też nieźle latać, strzelać i walczyć wręcz.

    Pochodzenie: Imperium Gryfów

    Znaki szczególne: monokl na prawym oku.

    Strona: Imperium Gryfów

    Ekwipunek: mundur, rewolwer, oficerska szabla, portfel z "dotacjami dla tych tchórzliwych cywili z zapoatrzeniówki"

  17. Wilkołak, czyli człowiek dotknięty klątwą likantropii. Co jakiś czas - zazwyczaj podczas pełni księżyca - zmienia się w wilka lub krzyżówkę człowieka z wilkiem. Taki wilkołak ma wilczą głowę i pokryty jest sierścią. Jego łapy zakończone są ostrymi szponami, pojawiają się też kły.

    Wilkołaki są szybkie, silne i dysponują świetnym węchem, co w połączeniu z ich agresywną naturą i zamiłowaniem do świeżego mięsa czyni z nich groźne drapieżniki. Ponadto jeśli ugryziony przezeń człowiek przeżyje spotkanie z wilkołakiem, sam staje się jednym z nich.

    Zabić wilkołaka można, strzelając mu srebrną kulą w serce; pomaga też jemioła i tojad. Zdjęcie klątwy nie zawsze jest możliwe, chociaż zdarzają się przypadki odczarowania wilkołaka.

  18. Nie żeby coś, ale Putin powiedział też, że, cytuję, "Każdy, kto nie tęskni za Związkiem Radzieckim, nie ma serca. Każdy, kto chce jego powrotu, nie ma mózgu". Nie zapominaj, że Putin jest Rosjaninem, oni inaczej patrzą na ZSRS.

×
×
  • Utwórz nowe...