Skocz do zawartości

Hoffman

Brony
  • Zawartość

    1150
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    38

Wszystko napisane przez Hoffman

  1. Co nowego? Po pierwsze, w sekcji Casual rozpoczęte zostały nowe pojedynki: Dżuma vs Rexumbra Zena92 vs KubaGR8 Oksymoron Greyjoy vs Sajback Gray SolarIsEpic vs Jaenr Linnre Poza tym, reaktywacji uległ pojedynek Sosny i Burning Question Po drugie, w następujących pojedynkach wciąż możecie zagłosować: Sajback Gray vs Jaenr Linnre Hidoi vs Koschei O'Clock Głosowanie zakończy się jutro (tj. 13.08.), o godzinie 0:00. Wtedy również poznamy zwycięzców. Poślizg ten wynika z problemu z nową wersją tablicy informacyjnej, jak również koniecznością sprawdzenia aktualności nicków pojedynkujących się magów. Nowa tablica będzie zaktualizowana także o najnowszych zwycięzców. Nowa kategoria magicznych pojedynków, o której pisałem poprzednio, spotkała się z pewnymi opóźnieniami. Ale projekt powraca i w końcu dojdzie do jego realizacji. Zostańcie z nami!
  2. Solidna i ciężka płyta z marmuru zawieszona była nad basenem wody o kształcie sześciokąta foremnego. Drugi koniec grubych łańcuchów „trzymany” był przez monumentalne posągi wężoludzi. Ich długie języki sterczały z uśmiechniętych pysków. W oczodołach znajdowały się błyszczące szafiry. Sklepienie areny zdobiła płaskorzeźba przedstawiająca pierzastego węża, którego ogon okalał jednorożce, które wbrew ostrzeżeniom pokusiły się wyzwać go na pojedynek. Lewitujące tu i ówdzie kule energii emitowały mocne światło, w którym połyskiwała płyta. Ona także była przyozdobiona płaskorzeźbami. Jej srebrne wykończenie cieszyło oko. Specjalne zaklęcie, pod wpływem którego znajduje się arena, powoduje powstawanie sztucznych fal, wynurzanie się słupów wodnych i spiral, a także fałszywe deszcze. Jest jeszcze jedna rzecz, która nadaje tej arenie charakteru. Patrząc pod właściwym kątem, możecie dostrzec malowidła na jej ścianach. W wyżłobione w nich wzory i kształty wlano specjalną farbę, która reaguje na światło magicznych kul. Jedni twierdzą, że widzą na ścianach mniejsze pierzaste węże, drudzy, dostrzegają pośród nich więcej nierozważnych śmiałków. Jeszcze inni utrzymują, że ustawienie i pozy węży układają się w niewyraźny kształt skrzydła. Jesteście gotowi na kolejne starcie weteranów? Tym razem na arenie zmierzą się SolarIsEpic i Jaenr Linnre! Doskonale znani wojownicy powracają, by dać Wam kolejne pamiętne widowisko! W tym pojedynku, poza zasadami działu, walczących magów ogranicza limit dwunastu postów. Jesteście gotowi? Niech rozpocznie się pojedynek!
  3. Taki widok nie zdarza się na co dzień. Arena wydawała się być „żywa”. Była bardzo bogato porośnięta najróżniejszymi roślinami i kwiatami. Bujne krzewy, chyba we wszystkich odcieniach zieleni, zawładnęły rzeźbami zdobiącymi arenę. Porosty „mieszały się” z bluszczem porastającym ściany, pnącym się ku górze, ku okrągłemu oknu przez które do środka wpadały promienie słoneczne. Ze szczelin w podłożu przebijały się jeszcze inne, dużo bardziej rozłożyste krzewy, by czym prędzej połączyć się z resztą. Różnokolorowe, połyskujące w świetle kwiaty dały się odnaleźć na każdym kroku. Z trudem dało się dojrzeć chociażby kawałeczek litej skały – podstawowego budulca tego pomieszczenia. Przysięgam, że jeszcze kilka dni temu pamiętałem wszystkie oryginalne nazwy tych niezwykłych roślin… Lecz jeżeli miałbym je wyrecytować teraz, to nie liczcie na zbyt wiele. Nie tylko dlatego, że bez otwartej encyklopedii byłoby mi ciężko wymówić te poskręcane i maksymalnie udziwnione nazwy. Cóż, po prostu przyjmijcie do wiadomości, że to wszystko jest szczytem badań prowadzonych przez biologów, florystów, magów i chemików. Rośliny te są znacznie silniejsze, posiadają wzmocnioną zdolność regeneracji, a także szczycą się „pierwiastkiem wolnej woli”. Nie zdziwcie się więc, gdy krzewy zaczną błyskawicznie odrastać, a także regenerować gałęzie i kwiaty, czasem także zwiększając swoje rozmiary. Nawet magiczny ogień niewiele tu wskóra. Jednakże, w związku ze wspomnianym pierwiastkiem, rośliny mogą odpowiedzieć na Waszą moc i podporządkować się mocy Waszych umysłów. Może przy okazji dowiemy się, czemu arena ta została ochrzczona mianem „zielonego piekła”. Oto przed Państwem kolejny magiczny pojedynek! Już za chwilę przyjdzie Wam zobaczyć starcie zaprawionych w bojach, słynących z wielkiej mocy magów! Mowa oczywiście o wiernej i oddanej Nightmare Moon Oksymoron Greyjoy, oraz niezłomnym i roztańczonym Sajbacku Gray! Tak jest, znów mamy okazję obejrzeć tych dwoje na arenie! Tym razem, poza zasadami działu, ogranicza ich limit dwunastu postów. Ale chyba nikt nie ma wątpliwości, czy należycie go wykorzystają, prawda? Z całą pewnością nie zabraknie fajerwerków i widowiskowych akcji. Na co więc czekamy? Niech rozpocznie się pojedynek!
  4. Sklepienie tej areny było podtrzymywane przez grupę filarów, ułożonych w krąg. Środek owego kręgu stanowiło centrum pomieszczenia. Każdy z filarów obłożony był kilkoma błogosławieństwami, by podczas pojedynku żaden z nich nie obrócił się w kupę pyłu. Co prawda sklepienie i tak było dodatkowo zabezpieczone, ale eksperci pouczyli mnie, że w razie zniszczenia filarów, ich odbudowa mogłaby by być kłopotliwa. A bez nich nie byłoby już tego charakterystycznego efektu. Że nie wspomnę o drogich i pozłacanych wykończeniach na filarach, jak również ich bogato zdobionych podstawach. Szkoda by było je stracić. Z kolei ogromny posąg zrywającej łańcuchy chimery w centrum areny, możecie śmiało sponiewierać. Próżno szukać osób, które wypowiadałyby się o niej jakkolwiek pozytywnie. Bez wątpienia, lepiej pasowałoby tu coś innego. Ściany areny przypominają rzymskie Koloseum. Są jednak w mniejszym stopniu naznaczone przez czas i ogólnie solidniejsze. Cóż, te kilkaset lat w tę czy w tamtą jednak robi różnicę. W okienkach palą się lampiony. Ich tańcujące z werwą błękitne płomienie rozświetlają co nieco. Już za chwilę mechanizm napełni szczeliny podłoża eliksirem przypominającym w swej konsystencji i barwie lawę. Nie obawiajcie się, nie sparzycie się, ani nie ucierpicie na zdrowiu w żaden inny sposób. To ma się jarzyć i podkreślać atmosferę. Panie i panowie, już za moment rozpocznie się kolejny magiczny pojedynek! Tym razem, naprzeciw siebie staną Zena92 i KubaGR8! Jest to ich pierwszy raz pośród murów sali magicznych pojedynków, jednakże śmiem twierdzić, że widowisko jakie nam za moment zaserwują będzie godne zapamiętania. W tym starciu jedynym ograniczeniem walczących śmiałków, poza regulaminem forum i działu, jest limit postów wynoszący dwanaście postów. Dobrze go wykorzystajcie! Udanej walki!
  5. Żar się leje z nieba, toteż najrozsądniej będzie skorzystać z jednej z tych aren, które są wiecznie chłodne. Korzystne warunki w obliczu upałów są wynikiem nie tylko magii, ale również właściwej lokacji obiektu, jak również doboru materiałów. Kamień, marmur, kryształ, a także szkło. Grube, uzbrojone zaklęciem szkło. Ogólnie rzecz biorąc, znajdująca się pod ziemią arena przypominała rozświetloną, ogromną fontannę, zasilaną przez naturalne wody. Najniższe poziomy wyrzeźbiono w kamieniu, z którego to zbudowane były także ściany areny. Z marmuru stworzono ozdoby w postaci rzeźb, a także wyższe poziomy fontanny, natomiast kryształ stanowił budulec zwieńczenia całej konstrukcji. Co by nie mówić, wyglądało to bogato. Zupełnie, jakby to nie była arena, lecz kunsztowna atrakcja, kaprys kogoś całkiem majętnego. Głęboka na półtora metra fosa otaczała wielką fontannę. Strumienie wody wylewały się z góry, trafiając do wyżłobionych w materiale korytek, z których następnie mierzyły co raz bardziej w dół, osiągając wspomnianą fosę. Jakby się dłużej nad tym zastanowić, konstrukcja ta przypominała fontannę, zaś jej stylistyka przychodziła na myśl klatkę. Klatkę, której pręty, o nieregularnych kształtach, stanowiły strumienie wody. Czyżby to właśnie taki był zamiar twórcy tego miejsca? Magiczne lampiony podkreślały tajemniczość tej areny i ujawniały połysk, jaki posiadały poszczególne części fontanny. W ogóle, całość szczyciła się błękitnawym odcieniem. Co najlepsze, było chłodno i przyjemnie. Czas, by na pierwszy poziom tej wielkiej fontanny wkroczyli kolejni śmiałkowie. To z tej pozycji rozpoczną starcie. Już wkrótce... Tym razem będziemy świadkami pojedynku między Dżumą a Rexumbrem! Będzie to ich pierwszy pojedynek! Mamy nadzieję, że nie zawiodą nas i uraczą pamiętnym widowiskiem, które będzie najlepszym symbolem początku ich przygody pośród sal magicznych pojedynków! W tym pojedynku ogranicza Was jedynie limit postów. Wszystko jasne? Zatem do dzieła!
  6. Najwyższy czas. Przepraszając za znaczne opóźnienia, ogłaszam zakończenie pojedynku. Pora na zweryfikowanie mocy każdej z uczestniczek i wyłonienie tej, która swymi umiejętnościami podbiła większą ilość serc szanownej publiczności. Starcie wyrównane i całkiem obszerne, nie zabrakło w nim widowiskowych akcji. Wskażcie zatem swoją faworytkę! Czy to Hidoi Mesu Okami okazała się potężniejsza? A może Koshei O'Clock? Zdradźcie nam która z nich, Waszym zdaniem, zasługuje na miano zwyciężczyni!
  7. Minęło całkiem sporo czasu od ostatniej akcji. Odpowiedzi mamy dość dużo by o pomoc w wyborze zwycięzcy poprosić wierną publiczność. Obaj wojownicy nie szczędzili swej energii, choć zasady przewidywały dwa razy więcej odpowiedzi na każdego z nich. Cóż, nie można mieć wszystkiego... A zatem prosimy Was, wskażcie swojego faworyta! Czy jest nim Sajback? A może Jaenr Linnre? Wybór należy do Was!
  8. Najwyższy czas ostatecznie rozstrzygnąć pojedynek. Ostatnio nie mieliśmy większości. Jak zatem mają się sprawy teraz? Khornel - 4 SolarIsEpic - 0 Wszystko wskazuje na to, że Khornel wygrał przewagą czterech głosów. Cóż, starcie z całą pewnością było wyrównane, zaś na jego wynik przyszło nam czekać o wiele za długo. Teraz jednak, nie pozostaje nam nic innego jak pogratulować zarówno zwycięzcy, jak również jego rywalowi. Jednocześnie, żywimy nadzieję, że jeszcze nie raz zaszczycą swoją obecnością mury sal magicznych pojedynków!
  9. Wiedziałem, że się na Tobie nie zawiodę ^^ Przede wszystkim, cieszy mnie tak wysoka ocena kreacji postaci, jak również fakt, że tekst sprawdził się jako komedia z przesadnymi wręcz ilościami randomu w sobie. Poza tym, fajnie że wyłapałaś znakomitą większość nawiązań (jak i to, że „na końcu był boss”) Zarówno w poszczególnych odcinkach przygód Crasha, jak i w serialu z kucami odwołań do różnych rzeczy nie brakuje, toteż i ja postanowiłem spróbować. Było trochę do szeroko rozumianej kultury, trochę do Polski, a także co nieco do fandomu i rzeczy jakie potrafi wyprodukować. Tak jak po ukończeniu drugiego „Ponybiusa”, tak i po nowych „Złodziejach”, jestem trochę wyczyszczony z, nazwę to, „bardziej egzotycznych” pomysłów. Tak więc chwilowo nie będzie gore, creepypast, crossoverów, komedii, a zamiast tego wrócą zupełnie zwyczajne obyczajówki, przy których co nieco odpocznę (a obok których, mam nadzieję, jako miłośniczka gatunku nie przejdziesz obojętnie). ACZKOLWIEK, niewykluczone że będę eksperymentował z co niektórymi tagami. Ale ze zdrowym rozsądkiem, co by nie przesadzić… Choć ostatnio korci mnie, by polecieć w jakiś lekki surrealizm. A teraz przechodząc do konkretów… No… Seria w 1996 zadebiutowała, a potem była długo kontynuowana. Wszak laboratorium z maszynką do skakania po wymiarach pochodzi z gry wydanej w 2004, zaś samo N-V wzięte jest z gry wyprodukowanej w roku 2008. Czerpałem elementy z różnych części, także tych nowszych… Czyli chyba nie jestem aż tak stary? Prawdę mówiąc, gwara ta wzięła się trochę z tego i trochę z tego. Sam nie pochodzę z miejsca, które szczyciło by się takową, więc miałem świadomość, że w oparciu o same słowniki po prostu nie zrobię tego dobrze. Dlatego też nie ograniczałem się wyłącznie do jednego źródła. Część wziąłem z literatury, część z głowy, kilka wymyśliłem, pobawiłem się tu i ówdzie szykiem, by nie oddawać idealnie istniejącej już gwary, ale stworzyć inną, jedynie opartą (w większym lub mniejszym stopniu) na takowej. Sadząc po Twojej opinii, eksperyment się opłacił i wyszło sympatycznie, jednakże ciekawi mnie, czy przy nie-komediach również widziałabyś ten styl wypowiadania się. Jak myślisz? Szczerze, dopiero po napisaniu kwestii „muszę ich zniszczyć”, zdałem sobie sprawę o czym tak naprawdę myślałem tworząc te mutację. Dla mnie też było to „en fał”… Dopóki nie usłyszałem jak w grze wypowiadają tę nazwę podobnie do słówka „envy”. Czyli jest to takie „en wii”, z lekkim przeciągnięciem głoski „i”. Dopiero potem skapnąłem się, że w Stanach "V" to nie "fał", tylko "wii", więc wszystko gra Jak podaje Bandipedia, twórcy gry chcieli by to urządzenie było parodią Iphona i ma to związek z taką a nie inną wymową, czego ja nie do końca rozumiem. W ten sposób było mi wygodnie nawiązać do narratora z „Siewczyni niezgody”, który na końcu również w siebie zwątpił. Chyba powinienem dać mu podwyżkę. Poza tym, uniknąłem sytuacji w której powstałaby mała sprzeczność, bo skoro Crash i cała reszta mają przybywać niby ze świata rzeczywistego, to jak to możliwe, że kucy żadnych nie znają? Dlatego też dodałem nieco dziwną, filozoficzną otoczkę, by zasugerować, że to jedynie „podobny” wymiar, ale nie dokładnie taki sam jak nasz. Czytasz fanfiki uważnie i ze zrozumieniem, skutecznie wyłapując nie tylko błędy ortograficzne i stylistyczne, jak również potknięcia w kwestii prowadzenia fabuły. Tag [Random] w tym przypadku nie byłby usprawiedliwieniem, toteż skoro kwestia ta nie znalazła się pod piątym punktem Twej analizy, toteż jest to dla mnie znak, że zabieg na zakończenie się udał ^^ Bardzo dziękuję za długi i obszerny komentarz jak i wydanie pozytywnej opinii na temat fanfika. Miałem względem niego sporo wątpliwości. Cieszy mnie to, że znalazło się trochę cytatów, które szczególnie zapadły w pamięć, jak i to że historia nie jawiła się w Twoich oczach jako zbyt rozciągnięta. W ogóle, jest mi bardzo miło, że znalazłaś tyle pozytywów i że Aż nie mogę w to uwierzyć Naprawdę dziękuję, nie spodziewałem się aż tak dobrego wrażenia i mam nadzieję, że jak już jakimś cudem opowiadanie wpadnie w ręce kogoś jeszcze, wówczas będzie ono podobne. Pozdrawiam!
  10. Celem nadrobienia zaległości już miałem otwierać link, a tu proszę - jeszcze jeden nowy rozdział. Nie potrafiąc sobie odmówić, przeczytałem oba. Ujmując rzecz najogólniej - nie zawiodłem się. Opisy otoczenia, myśli postaci, jak również tempo prowadzenia akcji i zaprezentowane wątki, wszystko wypada bardzo dobrze. Choć mam obsesję na punkcie zdań złożonych, to jednak jak tak sobie brnąłem przez kolejne akapity, to pomału zaczynałem zazdrościć Ci umiejętności pisania zdań krótszych, skupiających się przede wszystkim na przekazie, aby było sprawnie, zwięźle i klimatycznie. I w sumie nawet teraz, po tym jak już zamknąłem karty... Nadal troszeczkę Ci zazdroszczę ;P Czytając odnosi się wrażenie, że zupełnie swobodnie stawiasz kropki i przecinki, niczego nie przedłużając i nie męcząc czytelnika, zaś dobór słów nie sprawia Ci najmniejszego problemu. No, może poza kwestiami Orange Tail. A przecież jest tu tyle opcji - "zamknij papę/ paszczę/ gębę/ mordę/ jadaczkę", "zawrzyj się", "morda", "skończ", "&#$@&%"... I wiele innych Znów, uwagę zwracają na siebie barwne opisy przyrody oraz przemyśleń, jak również dość obszerna relacja ze ślubu i wesela Dark Mane'a i Diamond Lady. Jak już pisałem, wyszło barwnie, na bogato i zarazem bez dłużyzn. Nic tylko pochwalić. Zaraz na drugim miejscu jest wątek "polowania" Night Shadow na wampira. Zdziwiłem się przy fragmencie, w którym ta poczuła na sobie jego oddech, podczas pościgu. Zawsze myślałem, że wampiry, jako dumni (choć w niczym nie dorównujący liszom) przedstawiciele nieumarłych nie oddychają. Ale kłócić się nie będę - taka wizja autorki. Sama scena walki jak również ucieczki została poprowadzona sprawnie, budując napięcie, jednakże po Night Shadow spodziewałem się więcej. Ucięcie akurat w tym miejscu tego wątku stwarza wiele pytań i zachęca do dalszego czytania i przekonania się, jak sprawy dalej się potoczą... No bo ciężko stwierdzić co tak naprawdę się stało... Ale tylko dlatego, że Night Shadow jest główną bohaterką ;P Jakoś na trzecim miejscu postawiłem scenę przy ognisku. Nie wiem czemu, ale wydała mi się taka troszeczkę... Nijaka. Na szczęście w porę zjawiła się Orange Tail, podburzyła Bastarda, to ten jej nagadał, Nnoitra za nią poleciał, co znalazło kontynuację w rozdziale XIX, w postaci zdecydowanego ciosu i wykorzystania skrzydeł w celu zostawienia za sobą wszystkiego. Na tę trójcę zawsze można liczyć Byle tylko podczas tego nocnego lotu nic się Orange nie stało! A tak poza tym, dziwi mnie ta łatwość, z jaką dociera do Poszukiwaczy Przygód to, że zmierzają na ten sam dwór, z którego wziął się Nnoitra. Do tego samego króla, któremu służyli ci sami żołnierze, których powybijali. Niby mają wątpliwości, ale jakoś... Na dłuższą metę odnosi się wrażenie, że niespecjalnie się tym przyjmują. Dark Mane zyskuje. Jego rodzice również. W ogóle, zauważyłem, że szala przechyla się co raz bardziej i bardziej na korzyść postaci wszystkich, tylko nie Night Shadow. W sensie, poczynania czarnej klaczy zaczynają tonąć na tle pozostałych wątków, które co raz bardziej zyskują na znaczeniu, przez co stają się bardziej interesujące. Po prostu. I może to właśnie z tego wynika zmniejszenie obaw o zdrowie i życie Night Shadow? Nie dlatego, że ale dlatego, że im brnie się dalej w historię... Tym bardziej interesują nas poczynania pozostałych postaci? Wędrówka poszukiwaczy przygód, obrywanie po pysku Nnoitry, tudzież wydarzenia na królewskim dworze, gdzie na tle wszystkich zdecydowanie najwyraźniej kreśli się sylwetka i charakter brata Night Shadow. Mimo faktu, że to ona ciągle jawi się jako ta najlepiej przedstawiona, najobszerniej opisana, to jednak brat zaczyna ją doganiać. A zaraz za nim widzę wątek Nnoitry i Orange Tail... A może poczynania królewskiej pary? Nie wiem jak to zrobiłaś, ale po lekturze najnowszych rozdziałów czuję, że kampania Night Shadow zostaje wypierana przez wszystko inne. Wszystko, o czym wspomniałem powyżej. Rozpoczął się wyścig o to który wątek stanie się dominujący i który będzie chłonąć najwięcej uwagi i najlepiej rozbudzać zainteresowanie ciągiem dalszym historii. I nie zanosi się, aby był to wątek wędrówki czarnej klaczy. Tak więc, styl świetny. Żadnych zastrzeżeń, może poza kilkoma łatwymi do poprawy literówkami. Tempo akcji jest ani za szybkie, ani za wolne, opisy zadowalają, słowa są dobrane znakomicie, możemy sobie wyobrazić jak wyglądają lokacje i co raz łatwiej wchodzimy w skórę poszczególnych postaci, głównie za sprawą opisu ich przemyśleń. Póki co, jest co raz lepiej. Przy okazji - które z poprzednich rozdziałów uległy już poprawie? Chciałbym co nieco porównać, a ostatnio z tym "zaspałem". Może się wydawać, że wychwalam niemalże wszystko co autorka zaserwowała, bez najmniejszych prób przyczepiania się i szukania usterek... Cóż, co ja na to poradzę, że lekturą nowych rozdziałów czuję się aż tak usatysfakcjonowany? Mając na względzie rozdziały wcześniejsze i wszelakie kłopoty, raz z nierównym tempem akcji, raz z niedosytem, bardzo cieszy mnie spory, zauważalny postęp i wzrost jakości. Tylko tak dalej. Zdaje się, że tylko jedno byłoby w stanie zrujnować całe dobre wrażenie i zgasić ciekawość związaną z poznaniem ciągu dalszego - killing fest. Ciachanie wątków w dobrych momentach i wymienianie ich na nowe, wrzucanie kolejnych postaci, których sylwetki trzeba będzie od nowa przybliżać to ostatnia rzecz, jakiej temu dziełu trzeba. Czy kampania Night odzyska "pałeczkę"? Przekonamy się. Pozdrawiam!
  11. A co sądzicie o tezie, że na temat dzieł o wątpliwej jakości najzwyczajniej w świecie, pisze się łatwiej? Że rozmowa na ich temat klei się o wiele lepiej, niż miałoby to miejsce w przypadku czegoś... Bardziej ambitnego, czy też poprawnego pod względem kwestii technicznych? Z doświadczenia wiem, że bardzo łatwo jest coś skrytykować, czy nawytykać różnego rodzaju usterki, ale jak przychodzi napisać coś więcej, "na poważnie", to pojawia się problem. Jak by to napisać, by nie powielić tego, co już zostało napisane, a jednocześnie dobrać słowa tak, by nie posądzono nas o usilne szukanie dziury w całym. Ciekawa wzmianka o kulcie przeciętności. Czy myślicie, że jak trend ten nadal będzie się rozwijał, wówczas byle crap (że też pozwolę sobie na takie nieeleganckie określenie) będzie odnosił większy "sukces", niż coś od początku do końca przemyślanego, dopracowanego w każdym calu? Ale co to wówczas za sukces będzie... Zależy, czy ktoś woli utrwalić się w pamięci, jako twórca tworu słabego, ale jednak - utrwalić się, czy też woli pozostać "tak trochę" w cieniu, ale z czymś, co przez węższy krąg odbiorców uznawane będzie za coś wartościowego. Czy zatem lepiej tworzyć pod większość (obojętnie, czy odtwarzając znane klisze, czy po prostu tworząc dziadostwo*), czy dążyć do najwyższej jakości, ryzykując zwężenie grona osób, które mogłyby się naszym tworem zainteresować i zostawić po sobie konstruktywny komentarz? Przypomniałem sobie, że wcześniej chciałem odnieść się do kwestii tłumaczeń - czy jest to zajęcie trudniejsze niż samo pisanie i jeśli tak to w jakim stopniu. Cóż... Znów, to zależy. Tłumaczenie wcale a wcale nie musi okazać się czasochłonne i wymagać myślenia. Jeśli na jakości nam nie zależy, to wrzucamy tekst w translator no i mamy gotowe "tłumaczenie". W innym przypadku, siadamy i tłumaczymy "odręcznie". Wciąż, dla mnie od wchodzenia w skórę autora oryginału ważniejsze jest ustalenie, czy chcemy tekst przetłumaczyć dosłownie, czy też spolszczyć go dla Polaka. Dlaczego? Bo takie głowienie się "co autor miał na myśli" jest strasznie nieprecyzyjne, natomiast jeśli sami, jako tłumacze, ustalimy sobie jak to chcemy przetłumaczyć, wówczas zawsze jesteśmy trochę bliżej celu, bo wiemy co chcemy osiągnąć. W każdym razie, ja do tłumaczeń się nie nadaję Jak chcę być dosłowny to dochodzę do wniosku, że zdania brzmią dziwnie, nie po polsku i sztucznie, a jak spolszczam dla Polaka, to czuję, że gubię po drodze wszystkie smaczki. A starając się zrozumieć intencje autora oryginału, dochodzę do wniosku, że w sumie sam bardzo chętnie bym coś napisał. @Scyfer - dyskusja zaczynała schodzić na niebezpieczny tor, zahaczając (delikatnie, ale jednak) o światopogląd. A poza tym, co raz więcej było o biologii, co zresztą zauważyła Cahan i w porę zasugerowała przeniesienie rozmowy do nowego wątku. Może warto tam zajrzeć? *Tylko, czy dziadostwo stworzone świadomie i celowo będzie zabawne?
  12. Apeluję o natychmiastowe ucięcie dyskusji na tematy niezwiązane z pisaniem fanfikcji, zanim ktoś się poczuje urażony i wpadnie na pomysł, by prewencyjnie wywalić temat do kosza. Oczywistym jest, że (mocno uproszczając) „domyślnym” celem aktu seksualnego jest przedłużenie gatunku. Tak chciała natura. Ale że pyszna rasa ludzka ustaliła sobie, że będzie „wyższa”, to natworzyliśmy sobie różne instytucje, wyróżniliśmy podmioty, które objęliśmy ochroną prawną i jak to co niektórzy mawiają - narobiliśmy ogólnego bałaganu. Po to na przestrzeni lat wymyśliliśmy sobie, że będziemy planować przyszłość, organizować życie prywatne, zakładać rodziny, przekazywać nazwiska, tworzyć więzi emocjonalne, żeby nie być bezimiennymi, „zwykłymi” zwierzętami, które żadnych więzi nie czują, tylko robią to, bo tak każe instynkt. I chociażby w tym kontekście pewne sprawy stają się skomplikowane, możliwe do przedstawienia pod kątem różnych płaszczyzn. Z tego tytułu możemy wyodrębnić romanse, które właśnie opowiadają o tej bardziej skomplikowanej stronie, bądź też skupiają się na przeżyciach i przemyśleniach wewnętrznych. Czy to będzie „w 5 minut”, czy też będzie się rozwijać długo, czy zakończy się szczęśliwie, czy też nie, proponuję zostawić to autorom. Sami sobie skomplikowaliśmy świat. Sami wyróżniliśmy masę nowych pojęć, sami rozbudowaliśmy pewne rzeczy i dziedziny życia (z czego poniekąd jesteśmy dumni), zdominowaliśmy świat i przeszliśmy długą drogę. A że uniwersum w którym osadzona jest omawiana fanfikcja zdominowany jest przez magiczne kucyki, które nabrały cech ludzkich, dobrze by było również się do tej złożoności odnosić. Znaczy się, po co ograniczać sobie pole do popisu? Słynną debatę zapodaną w tym temacie oglądałem wiele razy. Do kanonu najgłupszych wypowiedzi lewicy doszły nowe cytaty, ciekaw jestem kto przebije poziom niedorzeczności i wymyśli coś jeszcze bardziej pretensjonalnego. W każdym razie, ostatnio naszła mnie taka myśl – czy my, jako czytelnicy fanfikcji, bardziej wolimy czytać te słabsze tytuły? Dosyć często można zaobserwować, jak pewna część zupełnie zwyczajnych (to jest „relatywnie solidnych technicznie i merytorycznie”) dzieł tonie w dziale, przechodząc bez większego echa, zaś gdy pojawią się jakieś czarne pegazy albo polaki, to temat z miejsca staje się gorący i nawet po jego zamknięciu fiki te wciąż są na naszych ustach i nierzadko do nich się odnosimy, na przykład w formie parodii. Myśl ta przyszła mi do głowy, gdy całą paczką spotkaliśmy się przy chipsach i piwku, a gdy ktoś wpadł na pomysł załączenia jakiegoś filmu, jakoś wszyscy chcieli oglądać „The Room”, albo „Birdemica” ;P Jak to zatem jest? Tracimy zainteresowanie zwyczajnymi fanfikami? Nie chcemy kolejnych kamieni milowych? Nie chcemy czytać dobrych fanfików, wolimy pastwić się nad błędami, głupotą fabularną i błędami wynikających z „to moj pierwszy fanfik, prosze o wyrozumialosc plx”?
  13. Zabawmy się w tematonekromantę… Mija okrągły rok od publikacji pierwszych „Złodziei” (będących jednocześnie moim pierwszym fanfikiem), toteż najwyższy czas oficjalnie ogłosić, że powstał sequel (z wypaśną jak na moje możliwości okładką! Yay!) Historia sprzed roku została zamknięta, więc nie będzie mnie już nawiedzać. Numer dwa jakimś sposobem wyszedł znacznie dłuższy, toteż jest więcej akcji, więcej głupot, więcej Pinkie Pie, więcej biegania i skakania, więcej łamiących prawa fizyki i logiki sytuacji, więcej postaci i całej reszty. Przy okazji, oryginalni „Złodzieje jabłek” zostali poprawieni i zaktualizowani do najwyższej wersji. Jednym z głównych „ficzerów”, jest nowa kreacja Applejack. Czytając jej kwestie wyobraźcie sobie wiejski akcent. Albo pomieszany z rosyjskim. Albo z góralskim. Albo jaki tam chcecie ;P Jeszcze raz dziękuję osobom, które pomogły mi w kwestii pre-readingu/ przedpremierowych opinii, to jest GoForGold, Mei oraz Tricowi. Bez Was to by się nie udało. Nie przedłużając, zapraszam do lektury tego wariactwa. Czytajcie i komentujcie, to może powstanie nowy Crash na PS4 ;P Pozdrawiam!
  14. Hoffman

    Odgadnij stwora!

    Miało być szybciej, a wyszło jak wyszło Cóż, nie ma co powiększać przepaści czasowej, zatem od razu przejdę do rozwiązania. Jak nietrudno się domyślić, mieliście rację także i tym razem, gdyż faktycznie chodziło o Wilkołaka. Komu zostaną przyznane punkty i w jakich ilościach? Na pierwszym miejscu ląduje Arkane Whisper, który z tego tytułu otrzymuje trzy punkty. Znajdującemu się na miejscu drugim Gandzi, stan konta poprawia się o punkty dwa, zaś Uszatce, która zajęła miejsce trzecie, konto wzbogaca się o jeden punkcik. Osiągnięty został balans między zwięzłością i prostotą, a najważniejszymi właściwościami stwora. Tylko tak dalej! Jednocześnie, muszę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony, że THEKOSZMAR77 jednak nie sprostał wyzwaniu, oczywiście w pozytywnym sensie Choć w myśl powrotu do zasad opis ten nie mógł zająć miejsca, to jednak dostarczył nam niemało informacji o tym jakże rozpoznawalnym stworzeniu. Trzeba będzie pomyśleć o jakiejś edycji rozszerzonej, czy cuś. Trzymam Cię za słowo, że przyszłe posty będą dwa razy dłuższe ;P A teraz czas na nową zagadkę. Oto ona.
  15. Wszystko w porządku, można już wykreślić mnie z listy. Dziękuję!
  16. Najwyższy czas zmienić motyw. Otrzymaliśmy od Was pokaźny zbiór tytułów, w których zbrodni nie brakuje, więc liczę, że także teraz będzie podobnie. Nowym motywem będzie tym razem... ...Science-fiction... Fantastyka naukowa. Coś niepojętego, nieosiągalnego na chwilę obecną, a może również i na swój sposób przerażającego? Podróże kosmiczne? A może postępująca eksploatacja niebieskiej planety? Jakie macie pomysły?
  17. Solidna, syto uzbrojona winda powoli sunęła ku wydawać by się mogło bezdennej otchłani. Do uszu docierają charakterystyczne odgłosy "obcierania się", raz po raz, zza niewielkiego okienka dostrzec można było spadający pył i niewielkie kamyczki. Gdyby nie jarzące się jasnym światłem znaki runicze, w windzie nie dałoby się dostrzec absolutnie niczego. Wreszcie, coś zazgrzytało, a drzwiczki same otworzyły się. Ciemności korytarza uległy rozproszeniu za sprawą lampionów, które zajmując miejsca po obu ścianach zaczęły się zapalać, w miarę kolejnych kroków. Wreszcie, ostatnia para lampionów zapłonęła czerwonym ogniem, oświetlając wrota prowadzące na arenę. Jak się okazało, otchłań ta jednak miała dno... I to nie byle jakie! Mocno uzbrojone, uodpornione na wstrząsy sklepienia,liczne runy pozwalające wzmocnić działanie zaklęć zabezpieczających, a także tańczące w sporych rozmiarów kuli świetliki, stanowiące podstawowe źródło światła. Ulokowana w centrum areny kula to jednak nie było wszystko. W górze dało się dostrzec wyrzeźbionych w skale zwierzoludzi, w których oczach umieszczono połyskujące, czerwone kamienie, które nie tylko odbijają światło, ale również dają własne. Pozwólcie, że rozpalę ogień wewnątrz tych rzeźb... Podłoże jest tu nierówne i skaliste, toteż uważajcie. Zaleca się zaklęcie lewitacji lub lotu. Poza tym, nie musicie się martwić o zawalenie tej głębokiej areny - dzięki specjalnym kombinacjom nic takiego Wam nie grozi. Możecie zatem miotać zaklęciami do woli, tylko uwaga na kulę, bo pouciekają wszystkie świetliki! Panie i panowie, czas na kolejny magiczny pojedynek! Przed Wami starcie Cameda i Cyanera, którzy z płonącą determinacją w sercach i niespożytymi zapasami energii magicznej wyczekują na specjalny znak rozpoczynający bitwę! Potrzymamy ich w tym stanie jeszcze trochę. Ogłaszam, iż zgodnie z wolą uczestników,obowiązuje ich limit dwunastu postów. Poza tym, należy pamiętać także o panującej w tej sekcji zasadach. Skoro wszystko już jasne, nie pozostaje mi nic innego jak rozpocząć pojedynek. Powodzenia!
  18. Zaczynają się wakacje (jak dla kogo, hehe), zaczynają się i nowe magiczne pojedynki. Zdaje się, że tego dnia kapryśna pogoda postanowiła nieco zejść z tonu i postawić na tą "bardziej łaskawą" naturę. Tak więc, nie zanosi się na nagłe burze i ulewy, zaś na czystym jak łza niebie nie ma niczego, co mogłoby zblokować słoneczne promienie. Zatem, nadchodząca batalia może rozegrać się na arenie otwartej. Prognozy nam sprzyjają. Nie zanosi się na nagłe zachmurzenie, albo rychłą migrację białych obłoków. Wszak pegazy także mają wakacje, czyż nie? Skupiane przez pryzmat promienie Słońca są rozszczepiane na mniejsze wiązki, które docierając do specjalnych odbiorników zasilają mechanizmy. Naturalna energia w połączeniu z alchemią daje znakomite rezultaty. Dzięki temu wężowe golemy, jak również pokryte złotawym pancerzykiem smocze łby poruszają się, skrzypią i sprawiają wrażenie, jakby arena ta ożyła. Dokładnie w tym momencie, w którym okno w sklepieniu zostało otwarte, wpuszczając nie tylko cenną energię, ale również światło. Aha - części z których wykonano golemy mają znakomite właściwości wytrzymałościowe, zaś zawarte na nich runy pochłaniają energię magiczną. Taka mała wskazówka, może się Wam przydać do czegoś... Dzięki specjalnym zaklęciom arena spełnia najsurowsze wymogi... Aczkolwiek, jeśli wsadzicie palce w spadającą z góry wiązkę promieni słonecznych, to i tak się poparzycie, także odradzam tego typu pomysły. Nasi eksperci wciąż pracują nad silniejszym zaklęciem, które całkowicie znieczuli was na to kosmiczne gorąco. A póki co, rzućcie okiem, jak lekko otwiera się brama, jak elementy podłoża "klikają" o siebie, formując namalowaną nań układankę w obraz pięcioramiennej gwiazdy. Bez zbędnego przedłużania - dzisiaj na tej oto, w dużym stopniu zmechanizowanej arenie, zmierzą się Hidoi Mesu Okami oraz Koschei O'Clock! Obie zawodniczki pewnym krokiem wkraczają na arenę, zajmując swoje miejsca. To właśnie z nich będą mierzyć siebie nawzajem spojrzeniem, jak również oczekiwać na gong rozpoczynający walkę. Niech no tylko jeszcze znajdujące się pod areną mechanizmy się "dotrą"... Głosem uczestniczek, pojedynek ten potrwa dwa tygodnie. Tradycyjnie jednak, dopuszcza się "odchylenie standardowe", jednakże dołożę wszelkich starań, by batalia zakończyła się punktualnie. Nie zapominajcie o panujących w tejże sekcji zasadach! Już czas. Na arenie rozległ się gong, zaś klepsydra zaczęła odmierzać czas. Pojedynek właśnie się rozpoczął.
  19. Bardzo dziękuję za tak obszerny i rzeczowy komentarz, nie zawiodłem się Odniosłem wrażenie, że bardzo pozytywnie oceniłaś kreacje postaci, zaś zdziwiła mnie trochę ocena rozdziału szóstego. To znaczy, przyjmuje do wiadomości, że przedawkowałem przecinki i opisy, ale akurat z samego przekazu jestem zadowolony. A sens tego zdania z Lyrą jest taki, że w "normalnej" formie na każdej płaszczyźnie, każdym okiem miała dostrzegalne atuty który przesądzały o jej nieskazitelnym wręcz wizerunku. Po prostu każdy się do niej garnął. W tej "koszmarnej" formie zaś nie zostało nic z tych atutów. Lyra stała się potworem z którym naprawdę NIKT nie chciał mieć do czynienia. Charakter uległ wypaczeniu, a i dla urody nie warto było ryzykować. Ale sam epilog fajny? Źrenice powiększyły się Lyrze, nie Pinkie Wciąż, ważna sugestia co do konstrukcji zdań. Grunt, że same pomysły wypadły tak jak wypadły. Może faktycznie wykonanie nie do końca przemyślane, co tylko potwierdza, że powinienem nieco od tej historii odpocząć i zająć się czymś mniej makabrycznym. Powiem szczerze, że zawsze dziwiłem się twórcom horrorów (głównie tych z lat 80), że są w stanie wypluć z siebie tyle sequeli w ciągu dekady i nie potrafiłem tego zrozumieć (poza tym, że całość napędza chrapka na kasę), zwłaszcza gdy dane dzieło stawało się karykaturą samego siebie. Teraz jednak wydaje mi się, że dostrzegam metodę w tym szaleństwie. Wciąż jednak, na pewno drugiego "Piątku trzynastego" z tego nie będzie, syndromu "rezident iwil" też nie, więc to nie zmieni się w globalny konflikt, niedorzeczny maraton rewelacji, a z kapelusza nie powyskakują nowe postacie o których zapomnisz tak szybko, jak tylko zamkniesz przeglądarkę Jeżeli przez tą otwartą furtkę kiedykolwiek będzie miało coś przejść, to będzie to jedno tylko opowiadanie. Tak więc, grozi nam co najwyżej trylogia o wypaczającym psychikę automacie. A na razie wolałbym, aby seria pozostała dylogią. Pozdrawiam!
  20. No i tym sposobem dotarliśmy do końca drugiej części "Ponybiusa". Poza dodaniem rozdziału szóstego i epilogu, pierwszy post został zaktualizowany o nieco lepsze wprowadzenie w tematykę, gdzie podrzuciłem Wam polski filmik, podsumowujący całą miejską legendę na bazie której powstał fik. Poza tym, dodałem okładkę Co do samego rozdziału szóstego, postanowiłem zaserwować coś mocniejszego. Na wszelki wypadek, pozostawiłem zakończenie otwarte, zaś od samej historii chciałbym nieco odpocząć, pozostawiając Wam czytanie i komentowanie, jak również ocenę, jak kontynuacja wypadła na tle oryginału i jak te dwa opowiadania komponują się ze sobą w całość. Jednocześnie, dziękuję za wszystkie dotychczasowe opinie i komentarze, mam nadzieję, że z okazji ukończenia kontynuacji trochę ich przybędzie Pozdrawiam!
  21. Życzliwie donoszę, że mam się dobrze i powoli wracam do zdrowia. Zarówno pozostałych jurorów, jak i samych uczestników chciałbym zapewnić, że NIE zaplanowałem sobie wypadu do szpitala i NIE zaplanowałem sobie wycieczki pod nóż bo w sumie dawno mnie nie krojono. A już na pewno nie przewidywałem, że potrwa to kilka dni zamiast jednego, o czym pierwotnie wiecznie niezdecydowana służba zdrowia mnie zapewniała. (I nie dość, że w środku konkursu, to jeszcze w środku sesji, która to najpewniej będzie teraz stracona) Zresztą, nad ranem, w takim stanie w jakim się znalazłem to i tak dobrze, że udało mi się chociaż Trica powiadomić co jest grane. Z tego co się orientuję, wywiązał się z przekazania komu trzeba informacji o nagłym problemie zdrowotnym i o tym, że może mnie nie być dzień lub dłużej. Bardzo ładnie, że mimo wszystko wyniki się pojawiły. Bardzo nieładnie, że są to wyniki ustalone w niepełnym gronie jury, a jak widać wystarczyło tylko trochę poczekać. W sumie wysłałem co trzeba pozostałym jurorom, i teraz wysyłam to również i Wam, wciąż jednak, nie otrzymałem szansy wyrażenia swojego zdania w naradzie i chociażby to przemawia za niekompletnością wyników, które to, tak naprawdę, są nieważne. Może mimo wszystko, gdybym forsował swoje zdanie nie zmieniło by się nic, może zmieniły by się dwa miejsca – nie wiem tego. Wiem natomiast, że to „trochę” nie w porządku, zwłaszcza, że osoba która konkurs rozpoczęła (i która normalnie powinna go zakończyć) prawie bezbłędnie przewidziała kiedy wydobrzeję na tyle, by się odezwać. I nie znajduję nigdzie zasady, że czas był "dzisiaj do szesnastej". No, chyba że nastąpiła zmiana regulaminu po ogłoszeniu konkursu - jeśli tak, to tylko "pogratulować" konsekwencji. Ja bym bardzo chętnie wszystkich powiadomił tak jak trzeba, że parę rzeczy pójdzie nie tak i po prostu nie będę w stanie być online w trakcie narady/ ogłoszenia wyników. Powiadomiłbym, gdybym wiedział co się stanie. Pozdrawiam.
  22. A zatem, po namyśle i kilku analizach, do Kompendium trafi historia spisana przez Arcane Whispera i to właśnie ona będzie karmić spragnione wiedzy o legendarnej Splendorii pokolenia, które między innymi w jej postaci będą poszukiwać wzoru do naśladowania i inspiracji! Dziękujemy! Jesteście gotowi na kolejną, jakże zacną postać? Tak? Zatem pozwólcie, przed Wami... Anette von Miksaĵo Grafiką dysponujemy znowu, dzięki prześwietnemu w swym fachu Cartoon Tigerowi. Dziękujemy!
  23. Hoffman

    Odgadnij stwora!

    I po raz kolejny zgadliście, iż chodziło o lisza, czyli maga, który pragnie zyskać nieśmiertelność, ale tylko przy wzroście mocy i nie ryzykując utraty świadomości, skąd prosta droga do jakiegoś bezmyślnego zombie. Po raz kolejny, do spółki z krótkimi, ale jakże trafnymi opisami, zaserwowano dwa znacznie dłuższe, poruszające drobniejsze kwestie, zdradzające więcej szczegółów na temat tych stworzeń. Bardzo dobrze... Jednakże umówmy się - stawiamy na to, by opisy jednak nie były zbyt długie, a przede wszystkim zwięzłe i na temat, ok? Bardzo mnie cieszy to, że są wśród nas osoby, które wiedzą tak dużo na temat różnych stworów i serwują nam mini-referaty, ale trzymając się zasad namawiałbym do... Nazwę to "kompresji" opisów, stawiając na najważniejsze informacje i zwięzłość. Podejmiecie wyzwanie? Zanim przejdę do kolejnej zagadki - 3 punkty otrzymuje THEKOSZMAR77; 2 punkty Wrcane Whisper; zaś 1 punkt ląduje na koncie Gandzi. Przesądziły tutaj rozmiary opisów, jednakże w tym momencie powracamy do poprzedniej formuły i stawiamy na to, co najważniejsze na temat danej kreatury. Oto kolejny stwór... Co tym razem?
  24. Dawniej, pomieszczenie to służyło za zbrojownię i skład magicznych run. Powiadają, że kiedyś magiczne pojedynki miały mniej wspólnego z magia, a więcej z bronią białą, która to po prostu wzmacniano właściwymi zaklęciami. Runy z kolei stały się czymś w rodzaju "dopalaczy", co zdaniem wielu magów uwłaczało właściwościom tychże znaków. Musiało minąć wiele czasu, zanim zmieniły się zasady pojedynkowania się... Dziś, jest to pełnoprawna arena do magicznych zmagań w takiej formie, w jakiej to je doskonale znamy. Oczywiście, generalny remont tego pomieszczenia uwzględniał różnorakie ozdóbki, na których nadmiar cierpiały co to niektóre areny. Uczestnicy walk przychodzili im z pomocą, rzucając kolejne czary i przy okazji dewastując to i owo. Plus, załoga odpowiedzialna za konserwację aren nie obawiała się widmem rychłego bezrobocia, gdyż zawsze było coś do zrobienia, coś, przy czym można było podłubać. Jak to mówią, i wilk syty i owca cała. Mechanizm działał bez zarzutu. Ogromne, masywne wrota lekko otworzyły się jak gdyby nic nie ważyły. Ze specjalnych boksów wypuszczone zostały skalne świetliki, które już po chwili poczęły tańczyć wokół ulokowanej w centrum areny rzeźby przedstawiającej coś w stylu "żywej piramidy". Niby zastygłe, ale jednocześnie pełne ekspresji bestie znane z różnych legend, stojące jedno na drugim, prezentując swe atuty. Długie pazury, wielkie kły, skrzydła, czy demoniczne ogony... A na szczycie tego wszystkiego wojownik, dumnie unoszący róg. W jego oczach znajdowały się rubiny, które to połyskiwały w świetle chyżych stworzonek. Panie i panowie, dzisiaj przyjdzie nam zobaczyć zmagania Burning Question oraz Sosny! Zgodnie z wolą jakże zacnych i przepełnionych mocą walczących stron, pojedynek ten będzie ograniczony limitem postów JEDNAKŻE, gdyby nie został on wykorzystany, starcie zakończy się po ustalonym regulaminem czasie, a więc 27.06. o godzinie 0:00 (tudzież trochę później, lecz bez znacznego poślizgu). Nie przedłużając, rozpoczynam ten pojedynek! Walczcie jak żywe legendy!
  25. Stwierdzam walkower, bo MewTwo nie odpisuje. Zbyt długo już pojedynek stał w miejscu. Starcie wygrywa zatem KochamChemie! Postów jest zbyt mało na ogłaszanie ankiety...
×
×
  • Utwórz nowe...