Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. Większość mieszkańców zdolnych do przetwarzania w mózgu słów wiedziała, jak i dlaczego wszyscy się tu znaleźli. Wojna. Zmora, chwała, przedłużenie dyplomacji, jak kto uważał i co wolał, nie miało znaczenia. Ważne było, że w 2013 mówiąc obrazowo, bomby poleciały. Ludzkość znalazła się na krawędzi wymarcia, a świat zmienił się nie do poznania. Prościej powiedzieć, chuj wszystko strzelił. Dla Moskwy w tej wojnie nie było specjalnie za dobrze. Wielomilionowe miasto, będące do tego stolicą jednego z supermocarstw bardzo ucierpiało. Ci, którzy przeżyli, schronili się w stalinowskim metrze, w którym niewiele lat po wojnie na stałe zakrólowała przemoc, chciwość i anarchia. W tym chaosie, jakim było moskiewskie metro w Roku Pańskim 2035 nielicznym udawało się do końca odnaleźć. Jednym z takich ludzi, którym to wyszło jest Siergiej, żołnierz [jakkolwiek brzmi to w tych czasach] stacji niezależnej WOGN, nieformalnego przywódcy Stowarzyszenia WOGN. W tej konkretnej chwili Sergiej znajduje się w hali stacji Ogród Botaniczny, jako część nie do końca rutynowego zwiadu po tym jak jakieś naprawdę wielkie paskudstwo wcisnęło się do tuneli i zeżarło cały posterunek na pięćdziesiątym metrze. Jest ciemno i chłodno. Na całe szczęście przez maskę gazową nie przechodzą żadne zapachy, więc Siergiej nie czuł jak bardzo jebały te rozkładające się zwłoki jakiegoś ptaszora. Niedawna krótka odwilż doprowadziła do wielu przypadków odkrywania dawno zapomnianych trupów i sporo rodzin doczekało się nawet ciał ojców, synów czy braci w końcu. Teraz jednak znowu ściska mróz. Dwóch kompanów Reksa rozdzieliło się nieco, jeden podszedł do zdewastowanego kiosku a drugi do drzwi wyjściowych. Co robi Sierioża?
  2. Dopiero teraz jestem na tyle żywy, by życzyć wam szczęścia w tym roku. Powodzenia fgts xd

  3. Noż kurwa zajebiście, pomyślał spokojnie Józek kiedy rozmyślał nad tym jak bardzo przekokszona jest jego nauczycielka. Że całe jego ćwiczenia chuja ją bolą na to wygląda. Ale ale, miał ważniejsze rzeczy na głowie niż użalanie się nad sobą, na przykład cholera jebitny ognisty łuk jak te czary z gier. Jedyne co mógł logicznego zrobić to bardzo szybki i całkiem udany przewrót w bok żeby nie zrobiło z niego siekanych, a do tego smażonych kotletów. Natychmiast po podwójnym tak dla pewności uniku wstał najszybciej jak mógł na nogi i przywołując na pomoc lecące na oponentkę szaszłyki na metalowych szpikulcach ruszył z bagietą do boju bezpośredniego.
  4. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    Bartek jak chciał to nawet umiał w przemowy. Porywające mniej lub bardziej, obiecujące zrównanie praw wszystkich mieszkańców królestwa i nawet wymyślił nowe słowo. "Redystrybucja" albo gdzieś usłyszał, bo był niepiśmienny to przeczytać nie mógł. Ale problem leżał w tym, że akurat teraz przemawiać nie chciał. Wypruwacz, co zresztą widać po ksywce, był człowiekiem czynu, nie słów. Zatem bez większych ceregieli i uprzejmości zaczął przekazywać polecenia swojemu przybocznemu kumplowi, żeby ten puścił je dalej. Dozbroić wszystkich chętnych w coś dobrej jakości. Wziąć tyle samopałów i kusz ile tylko się da, bo chłop miał też zalążek planu jak udupić nieco królewskich by ci tu mieli czas się okopać. Objechać okoliczne wsie i zgarnąć ile chłopa się da, to nie powinno być takie trudne zważywszy na to co głosił Bartosz. I ostatni rozkaz, którego wydanie zdecydował się zrobić głośnym i otwartym. Tak dla wszystkich. - A na koniec, uciekinierzy mogą sobie żyć, ale każdego spieprzającego w stronę królewskich wychłostać do krwi i powiesić. Przy drodze, tak, by było widać.
  5. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    Oczywiście popieram przemowę ale nie mam jak tego teraz zgrabnie opisać, więc czekamy na jeszcze tam innych graczy i gieema chyba?
  6. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    //poturbował znajomego heh. Znając Wypruwacza nawlekli go na palik xd
  7. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    - Świetnie - Bartosz kiwnął głową, po czym nieco nastroszył brodę. - Kto chce iść ze mną i bronić domów, zapraszam. Kiedy przyjdzie broń chwytajcie dużo, to na czym się znacie najlepiej. Weźcie też ile samopałów można. Ale może to dopiero wtedy, kiedy pan generał powie co on ma pod kopułą. Żołnierze królewscy mają na sobie sporo uzbrojenia i dobra. Jeśli uda nam się zwyciężyć, co weźmiecie to wasze. Kiedy pognamy ich z powrotem, to dopiero się zacznie. Tutaj proszę wstawić wymowne spojrzenie. - Ale żeby się zaczęło to może powinniśmy z łaski swojej przestać się kłócić do kurwy nędzy?
  8. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    - Nie wiem za kogo mnie panoczku macie - tutaj Wypruwacz sparodiował głęboki ukłon, nie żeby wkurwić gościa bo go cośtam znał, ale tak o - Ale swoim krzywdy wyrządzać nie zwykłem, bo zły to ptak co własne gniazdo kala. Nie bracia? To ostanie zawołał, a najbliższi mu chłopi odkrzyknęli ochoczo. Bartosz odwrócił się od szlachcica i potoczył wzrokiem po tłumie. Nie spodziewał się znaleźć zbyt wielu zwolenników wśród mieszczan, zdecydowanie chętniej stawiając na biednych, źle traktowanych chłopów. Jednak nie przeszkodziło mu to jakoś specjalnie. Nabrał odechu, jakby chciał przemawiać, ale tego nie zrobił. Zamiast tego zwrócił się do szlachcica. - To ukryj ich tam, albo w lesie jak radzi tamta pani. Jeżeli las jest odpowiednio gęsty a oni wezmą zapasy, mogą tam przetrwać bardzo długo. Inaczej rozbójnicy nie byliby plagą, czyż nie? Wracając, ochotników potrzebujemy oboje, każdy po co innego. To może tak. Ja wezmę ile mogę by szarpać królewskich, a ty z resztą ustawisz jakąś porządną obronę? Z nas dwóch ty jakby nie patrzeć wiesz więcej o strategiach i takich rzeczach. Z premedytacją mówił do szlachcica per ty. Nie miał nic do Orłowskiego jako osoby, bo jakby nie patrzeć każde dobre ziarno w tym zepsutym korcu szlachty było niezwykle cenne. Jednak szczerze, choć skrycie nienawidził faktu, że wiedział mniej.
  9. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    Jako że wieści, plotki i strachy rozchodziły się raczej szybko, to rozśpiewani wcześniej chłopi też zrobili się jakby spokojniejsi po prostu rozmawiając ze zgromadzonymi ludźmi. Bartek i jego kamrat też nie kwapili się jakoś do robienia więcej hałasu, zapoznawszy się z wieściami i pogłoskami. Ucieczka. Też coś! Chłop nie wyobrażał sobie nawet takiego rozwiązania. Nie tylko dlatego, że jego jak złapią to i tak co najmniej powieszą, ale też dlatego, że co to za rebelia, która podkula ogon w godzinie próby? Tę ostatnią myśl wyraził nawet na głos pośród ludu, zanim zwrócił się do morderczyni. - U mnie co w sercu, to i na dłoni, paniusiu - odburknął. - Nie to co u niektórych. Ale plan masz bardzo dobry. Brzmi naprawdę w porządku. Jestem za wojną podjazdową i chyba nawet wiem jak zacząć to ogarniać... - uśmiechnął się złowieszczo. - Ale fakt. Nikt nie zechce walczyć wiedząc, że jego rodzina może i tak zginąć. Potrzebujemy zapewnić ochronę tym którzy nie mogą walczyć. Ale ja, żeby wydatnie pomóc, potrzebuję ochotników.
  10. Spełniam komunistyczną powinność pracy w zachodnim korpo Dx

    1. Lucjan

      Lucjan

      O kurde. A jak odrabianie godzin w pracy?

    2. WilczeK

      WilczeK

      Zniszcz od środka. 

    3. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Już poodrabiałem co miałem i Lucek, kompletnie zapomniałem o twoim metrze.

  11. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    Kiedy Wypruwacz dostał wiadomość o planowanym zebraniu rebeliantów nie przejął się jakoś specjalnie. Nie był nawet w miasteczku, ale w okolicach, będąc zajętym równaniem klas społecznych przy pomocy miecza i pochodni. Szczerze mówiąc, kiedy dotarł do niego tajemniczy posłaniec z płatkiem, mało brakowało, aby kazał rozerwać biedaka końmi, taki ten posłaniec był jakiś skryty i niepewny siebie. Na całe szczęście do niczego złego nie doszło, Bartek posłańca nawet przeprosił i doprowadził do traktu zanim sam z oddziałem zaczął się szykować. Królewskich żołdaków się aż tak strasznie nie bał, dlatego nie omieszkał doprawić nieco swojego przyjazdu na miejsce przeznaczenia. Wkrótce więc główną ulicą raczej spokojnej z reguły miejscowości przegalopowała na koniach lub przebiegła pieszo, zależy co kto miał, chłopska horda uzbrojona w kto co miał, zaczynając na końskich szczękach na kiju i prostych łukach a kończąc na naprawdę szykownych kordelasach czy potężnych hakownicach lub samopałach. Na czele, oczywiście też konno jechali Bartosz i chorąży. Dumna nazwa, ale jego funkcją było zajmowanie się czarną, postrzępioną płachtą z napisem "SWOBODA ALBO ŚMIERĆ" i wymownymi skrzyżowanymi kosami. Na miejsce zbiórki cała hałastra dotarła krzycząć, śpiewając, chlejąc i pogwizdując, ale bezpośrednio na samo konkretne miejsce doszedł tylko Wypruwacz z podręcznym, coś a la ochroniarzo-zaufanym.
  12. Po prostu Tomek

    [Zapisy]W obliczu rebelii

    Imię: Bartosz z Kozieradki. Nazwisko: Chłopi nie mają lel. Pseudonim: Wypruwacz. Wiek: 37 Strona: Rebelia, w teorii. Stanowisko: Harcownik/podjazdowy/bandzior? Żołnierz chyba. Wygląd: Wysoki i postawny blondyn o błękitnych oczach, z głupawą chłopską czuprynką i solidną męską brodą. Ubrany w żupan, wywrócony na lewą stonę barani kożuch i masywną czapkę. Za mocnym konopnym sznurem ma zapięty kindżał i miecz, przez plecy przewieszona kusza, mieszek z szczęśliwymi kostkami na szyki i lanca. Nieprzychylni mówią też, że chodzi odziany w skóry szlacheckich dzieci, ale ktoby się tam liczył z pierdoleniem kretynów po karczmach. Charakter: Dość porywczy, przez działanie pod wpływem emocji często bywa chaotyczny. Mściwy, ale z drugiej strony też w sumie sprawiedliwy, w ten prosty, ale okrutny sposób. Delikatne skłonności ku megalomanii. Umiejętności: Przekonywanie, walka bez broni i bronią improwizowaną, blade pojęcie o tradycyjnym przeszkoleniu wojskowym. Trochę macha mieczem i strzela z łuku, tak jak może to robić chłop na bonusach. Krótka historia: No nic specjalnego. Prosty chłop, syn prostego chłopa i wnuczek też zapewne prostego chłopa, ale podobno bimbrownika, ochlapusa i znachora. Tak przynajmniej gadali. Jak to niestety bywa gdy się jest w najniższej klasie społecznej, nie miał za dobrze i od zawsze albo przymierał głodem, albo groziła mu choroba, albo pizgało, albo podatki. Miał siostrę i dwóch braci, ale jednego zabrali do wojska i nie wiadomo gdzie jest teraz, jeden umarł w dzieciństwie, a siostra wyszła za balwierza z miasteczka. Ogólnie lipa. Jest dokładnie tym typem człowieka, który pojawia się przy każdej rebelii, buncie czy wojnie domowej. Takim watażką, lokalnym partyzantem-postrachem bogaczy, bandziorem z ideałami. Tak zwaną Bandą Wypruwacza straszy się dzieci. Dodatkowe informacje: W młodości chciał być kapłanem. Ciekawostka: na każdym jednym palcu ma przynajmniej jeden zabrany komuś bogatemu pierścień czy sygnet.
  13. W trakcie krótkiego lotu Bufet zastanawiał się solidnie, co poszło nie tak. Przecież się przygotował i tak dalej, a mimo to dostał drobną oklepkę. Taką treningową, że niby bolało, ale jeszcze mógł wstać i walczyć dalej. Coś poziomu mniej więcej ustawki za garażami, tylko jeden na jednego. Szmata była zajebiście, nadludzko szybka, choć w sumie Józek pomyślał sobie, że mógł się tego było nie było spodziewać po szkole magii i czarodziejstwa. Wstał. Otrzepał się. Ogarnął czy nie potrzebuje naprawy ekwipunku. Zmierzył dziwczynę złowrogim spojrzeniem, jednak nie rzucił się na nią. Zamiast tego przywiesił bagietkę przy pasie po czym zaczął bombardować laskę całkiem sporymi, gorącymi jak jasna cholera pulpetami z mozzarellą. Tym razem jednak był gotów zareagować błyskawicznie na wypadek smutnej niespodzianki. Miał ręce i nogi, wiedział też jak ich używać, więc powinien babsztyla chociaż tryknąć.
  14. Po prostu Tomek

    [Zapisy]W obliczu rebelii

    Mogę se zająć miejsce a potem dodać kp? Jem teraz
  15. Po prostu Tomek

    Daj swoje foto :P

    Nigga das cute.
  16. Dobra, skoro tak, to okej. Będzie trening bardzo bezpośredni. Bufet strzelił palcami i podskoczył w miejscu. Skoro ona jest jego nauczycielką, to pewnie może te mieć jakąś broń czy przedmiot, która pokona jego jakąś jedzeniową tarczę. Przez chwilę zastanawiał się nad wyborem broni i osprzętu, po czym zdedyfował się na relatywnie niegroźną ale twardą jak niezła laga długą francuską bagietką. Na głowie pojawił sobie hełm ze zdrewniałej dyni, na ciele lekki napierśnik-kamizelkę z cholera skór arbuzów utwardzanych karmelizowanym miodem. Jako tarczę miał nadzwyczajnych rozmiarów kabaczka, przeroośniętego drewnem i ligniną. Jóżek po ogarnięciu się przygotował się i czekał. Chciał, by zaatakowała pierwsza, bo miał w planie przywołać jej na twarz gorące, śmietanowo-mięsne ragout bianco z świeżym makaronem papardelle. Tak prosto na mordę żeby spadło. W locie.
  17. - AAAAAAAAA - to jedyne co był w stanie powiedzieć, czy raczej wrzasnąć Bufet budząc się z samego rana w skarpetkach i slipach. Ktoś znowu na niego wrzeszczał, a był jeszcze przecież środek nocy! Co za chujoz... chwila. Klepki w mózgu zaskoczyły z kliknięciem. Magiczny audyt. Trening z siostrą tego gnoja rudego. Zapowiadało się pięknie, jak cały następny tydzień, miesiąc czy ile ma tak wyglądać. Ze szkoły do wojska w jeden egzamin, ojciec by się pewnie ucieszył heh. Żołnierz zawodowy od dziesiątego roku życia sądząc po tym co zwykle pieprzył. I do tego fanatyk wędkarstwa. W każdym razie Bufet zebrał się jakoś do kupy, ubrał i żeby zaoszczędzić na czasie przywołał sobie i Francuzowi herbatę, chlebuś z masełkiem i jajecznicę z boczkiem oraz pomidorami. Po zjedzeniu i ogólnym ogarnięciu się powlókł się na błonia jak na swoją egzekucję, czekając co każą mu robić.
  18. - A mogę w przyszłym tygodniu? - równie dobrze można wykorzystać trochę życia przed pójsciem w kamasze.
  19. - Dostał kutas za swoje, sam zaczął - Bufet zacisnął pięść i pomasował ją znacząco. - On też jest rehabilitowany pod groźbą rozpierdolenia?
  20. - Ty faktycznie, to ona - Bufet dopiero teraz odstresował się na tyle by poznać dziewczynę. - Jak to tak?
  21. Ale szeptają złamasy jedne. Jóżek pocił się coraz bardziej zastanawiając się, czy bardziej zjebał, czy też może bardziej mu się pofarciło. Oczekiwał w napięciu. I co teraz? Panie premierze, jak żyć? Z ciemności dobiegły go kroki. Baba na szpilkach. Jak wreszcie się pokazała to mało mu szczęka nie opadła. Skojarzyła mu się strasznie z tym rudym gościem którego napierdalał. Jakbe normalnie z jednego anime wzięci. Dała mu kuksańca, ale mimo tego nie powstrzymał nieco szyderczego ale w sumie to pełnego szacunku gwizdnięcia. Wyglądała... ładnie, by nie powiedzieć lepiej. Szesnastolatek poczuł się bardzo szesnastolatkiem. - Ej... - syknął, ale bez wrogości. Ciekawe co dalej będzie. A, właśnie, pytania. - Eee... to co dalej?
  22. Ksywkami naz wołają, lol, pomyślał z durna Józef zastanawiając się grubo co ma właściwie powiedzieć. Był kompletnie, absolutnie, doszczętnie nieprzygotowany. To aż bolało, musiał coś sklecić na mentalnym kolanie i to kurwa szybko. Zaczął się pocić troszeczkę, strzelał oczyma na boki, sufit, komisję, cokolwiek co mogło dać młodemu patusowi jakąś inspirację. Mowa Francuza była dobra, musiał stworzyć coś mniej więcej dorównującego jej poziomem. Żeby na głupka nie wyjść. Szacun musi być, hajs musi się zgadzać. Przejechał łapą po wygolonej glacy. Wciągnął powietrze, charknął. Plawie splunął. Wew, ładny start, pomyślał Bufet patrząc niepewnie na kumpla. No dalej ziom, jakieś wsparcie ej! Chociaż... w sumie w trakcie oracji kolegi Polak nie zrobił praktycznie nic, będąc zbyt zestresowanym nagłą potrzebą myślenia by dać tamtemu jakieś znaki czy coś. Dobra. Wdech... i wydech. Dasz radę Anon, nie polegniesz. Coś tam ćwiczyłeś, damy radę. Chłopak przygładził strój by zyskać te kilka sekund i wyglądać nieco poważniej. Znowu chrząknął, ale tak jakoś grzeczniej. Nabrał powietrza. - No więc, eee... - no dalej, nie zatnij się! - szanowna komisjo. W ostatnich tygodniach zapier... znaczy intensywnie ćwiczyłem i trochę nawet pakowałem. Także teraz byle kutasiarz mnie nie zaskoczy tutaj. Sztuki walki, takie tam. Czy powiedzieć im navy seal copypastę dla beki? Nie, czej. Dobra nie, bo jeszcze pomyślą że to na serio i pierdolną mnie do jakiejś Czeczenii, pomyślał Józek. Dobra, to poszło całkiem gładko. Wstęp i pewnie także całą pierwszą część mamy za sobą. Zostały jeszcze dwie. Policzył do pięciu. Przełknął. Znowu nabrał powietrza, żeby zacząć mówić. - Jak państwo wiecie - zaczął bardzo poważnie. Ale zaraz zaczną lać jak powie, że ... - Moja moc to zasadniczo przywoływanie jedzenia i picia. Tak. Działa to w ten sposób, że potrafię sobie wyobrazić poszczególne składniki żarcia albo jakiegoś napoju bardzo wyraźnie i ze szczegółami. Ostatnio nauczyłem się, że jak faktycznie zapamiętam co chcę i się skupię, to mogę przywoływać jedzenie służące jako różne rzeczy. Oczywiście ćwiczyłem bardziej w broń, więc mogę kogoś pociąć głęboko mrożonym dorszem atlantyckim. Takie rzeczy. Mogę stworzyć z jedzenia broń i jakąś ochronkę, zalać kogoś beczką dobrego wina, rzucać w ludzi pulpecikami i pojawiać im spaghetti w kieszeniach. No i najważniejsza, podstawowa cecha, to to, że nigdy nie jestem głodny i spragniony. Do tego nikt dookoła mnie też nie jest. Jestem przenośną budką z kebsem i koka kolą, prościej nie wyjaśnię, czaicie? - Znaczy... errr... czają państwo? - zakończył trochę niepewnie. Ło kurwa panie, teraz to się zacznie. Zaraz i jemu przydzielą coś takiego jak Francuzowi. Tego rycerza. Chuj wie co się tu dzieje, to jakaś głębsza sprawa. Może nas testują? Uśmiechnął się lekko sztucznie. Co powiedzą?
×
×
  • Utwórz nowe...