Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. - Totalnie nie - odparł Bufet Dantemu niewesołym głosem. Prawie wcale się do niczego dzisiaj nie przygotowywał specjalnie. Dantego było mu po prostu szkoda teraz, choć zasadniczo ledwo chłopa znał. - A co u ciebie? Coś się poprawia? Zastanowił się pokrótce nad tym jak spędził ostatnie parę tygodni poza uczeniem się przywoływać bardziej wyrafinowane posiłki. W dużym skrócie korzystał jak typowa końcówka gimnazjum z braku jakiegokolwiek nadzoru rodziców, więc w wolnych chwilach urywał się z lekcji wcześniej lub spóźniał haniebnie i balował, chlał oraz robił durne pranki. Jednak strasznie się wkurwił, że z jego fizyczności niewiele dało się zdziałać. Chwalił sobie wcześniej, że nikt mu nie fika. Więc przegrana z rycerzem napompowała go, zmotywowała. Uczył się bić sprawniej na pięści, miał dobre oceny z wuefu. Wdawał się w pojedynki by podnieść zdolności. I przywoływał coraz to kreatywniejsze bronie z jedzenia. Tak wyglądało te ostatnie parę tygodni u Józka.
  2. [no, ja idę odpoczywać, ale nie mam jak rozpisać tego na więcej niż jedno zdanie, to daję wam znać]
  3. NSZ popełniało zbrodnie wojenne :^)

    1. PervKapitan

      PervKapitan

      To jest fakt, a nie kontrowersyjny tekst :v 

    2. WilczeK

      WilczeK

      Papierz też.

  4. - No dobra. Okej - odparł Józek. - Czyli ani jedno ani drugie. To co mam ze sobą zrobić? Będziecie się dalej napierdalać? Mam pomóc czy się schować? Czuje się jakbym mył Amerykaninem w Iraku, wow.
  5. Mam ochotę powiedzieć coś bardzo kontrowersyjnego i zobaczyć co się stanie.

  6. Wo. Ten Seba to jest dopiero hitman. Właściwy człowiek na właściwym miejscu, jak sprzedał rudemu fajansowi laćka na mordę to tego aż odrzuciło. Nie no, szacun, to było, kurwa, coś. Bufet aż gwizdnął z wrażenia i kiwnął jak prawdziwy raper głową lokajowi. Wyszczerzył się. - Nie no koooleś. Na dzielni byle Łysy czy Gruby by ci nie fiknął. Ja jestem w jednym kawałku. To teraz panie gajer, szybka piłka. Flekujemy kurwiszona czy spływamy? - powiedział bez zająknięcia najczystrzą polszczyzną potoczną.
  7. Bufet natomiast dla pewności wykonał przewrót w bok. Zawsze był dobry z wuefu, teraz to się na sto procent przyda, tym bardziej, że ta zabawa zaczynała się robić w chuj niebezpieczna. Dopiero teraz adrenalina zaczęła krążyć w żyłach młodego chłopaka, gdy z ledwością uniknął zasuwających ku niemu ostrzy. Jedno nawet szurnęło mu po boku, wywołując syk zarówno lekkiego bólu, jak i już zupełnie nielekkiej irytacji. Po przewrocie Józek wstał, wykonując całkiem niezłą w sumie parodię sprężynki. Już na nogach, zastawił się kabaczkową tarczą. Przeciwnik po prostu musiał się na nią wpakować, skoro tak chętnie skoczył w jego stronę. Chłopak spróbował przypieprzyć rycerzykowi tarczą tak by wybić go z rytmu, a potem zaczął używać tricków, których nauczył się oglądając Władcę Pierścieni i czytając Wiedźmina. Oczywiście mistrzem szermierzem nie był, ale może chociaż trafi te gówno.
  8. - Sam żeś chuj - raźno odpowiedział Bufet swojemu nowemu przeciwnikowi, wstając. Przygotował się do walki najlepiej jak potrafił, mając nadzieję, że jego lodowo-rybne ostrze jest na tyle zmrożone i utwardzone latami tkwienia na dnie marketowej zamrażarki by stawić opór fikuśmym ostrzom tego jebańca. Józek miał nadzieję, że inni uczniowie w klasie się trochę rozruszają, bo miał motzne wątpliwości, czy samemu da jednak radę napierdzielać się z gościem jakby żywcem wyjętym z jakiegoś podrzędnego komiksu. Nie wiedząc z czym się mierzy, wyczekiwał na pierwszy ruch przeciwnika, w drugiej ręce spawnując solidną tarczę z nadnaturalnych rozmiarów płaskiego kabaczka.
  9. - Oty pizdo - powiedział Józek, nie ukrywając rosnącego wkurwu. Cholera, chleba się nie marnuje. Nawet tego kretyńskiego cudzoziemskiego odpowiednika. Skinął głową Gaillardowi, rozumiejąc o co tamtemu chodzi. Zresztą nawet jakby chciał, nie miał teraz jak zaatakować tej chorej cipy. Potrzebował coś zespawnić i to w trybie superfast, bo pewnie nie miał za dużo czasu przed reloadem i kolejnym pierdolnięciem. Cofnął się za drzwi, kryjąc się znów za niezbyt pewną teraz osłonę w postaci klasowej ściany. Miał nadzieję, że inni uczniowie w klasie coś do jasnej cholery zrobią. Było ich sporo a siedzieli jak te dupy. - Ruszać się, kurwie - zawołał Polak po angielsku do wszystkich. - Nie widzicie co się odjaniepawla? Dupy w troki i korzystać z tych swoich asów z rękawa, ale szybko! Po wydaniu tego polecenia od razu przeturlał się w inne miejsce, żeby czasem nie oberwać magicznym moździerzem. Kuu-u-urwa, czuł się teraz zupełnie jak Janek z Czterech Pancernych. Jeszcze trochę i się zesika ze strachu i ekscytacji. W Polsce by tego wszystkiego nie widział. Pomyślał przez chwilę, następnie przyzwał Surstromming, otworzył nożem i cisnął w babeczkę niczym granatem. Od razu dojebał jeszcze durianem dla pewności. Następnie przywołał sobie broń do walki wręcz w postaci głęboko mrożonego, ostrego fileta z tuńczyka 30% glazury na promocji w PoloMarkecie. Zajebisty miecz, taki długaśny filet. Przygotował się do boju.
  10. Ło kurwa - Bufet nie powstrzymał okrzyku zdziwienia zmieszanego z przestrachem i ekscytacją. Nie dość, że coś wybuchło na dworze, to jeszcze ktoś chyba pieprznął jakimś granatem w drzwi, bo jak Francuz chciał je otworzyć, to poszły w drzazgi. Ogólnie Józek nie ogarniał przez dobrą chwilę co się dookoła niego dzieje. Zwyczajnie zabrakło mu miejsca w muzgu by wyprocesować to wszystko. A podobno spodziewał się magii czy innych takich w szkole, do której go zaprosili. W końcu chodziły tutaj niezłe dziwadła, Gaillard i jego pogoda to pewnie był tylko taki myk na zachętę. Kiedy w końcu doszedł do siebie, co zajęło mu z dobrą minutę czy dwie, wstał zwinnie i przykucnął przy ścianie. Udało mu się usłyszeć głos jakiejś gówniary nawijającej o jakimś Hektorze i tym Dante. Rozum podpowiadał, że nie była ona nikim spoko i raczej wypadałoby z nią się rozprawić. Pomyślał chwilę i skupił się. W niedługim czasie w jego dłoni pojawiła się długa, zleżała i czerstwa francuska bagietka. Było to pieczywo tak twarde, że z powodzeniem mogło zastąpić dobrego bejsbola. Do tego z makiem. Czarnym, drapiącym jak papier ścierny zeschłym makiem. Brrr. Dokładnie o to chodziło Bufetowi. Wstał i pojawił się obok Francuza, mierząc smarkulę i jej cośki bardzo wkurwionym wzrokiem. - Dawaj ją, pogodynka.
  11. [tu później będzie post, prosto nie mam czasu go teraz napisać]
  12. Poziomu nie wiem czy mam bo walki stoczyłem może z trzy, z czego dwie zmarły same. Ale chętnie bym się ponapierdalał.
  13. Wiecie, nawet dawno nie zaglądałem. Tak dawno, że nie wiem kto jeszcze mnie pamięta. W każdym razie musicie wybaczyć mi krótki a treściwy post, jednak ostatnio tak czasem nachodzą mnie myśli. Jebnąłbym fanfica.
  14. Po prostu Tomek

    Daj swoje foto :P

    Masz repa bo jestem w dobrym humorze.
  15. Po prostu Tomek

    Daj swoje foto :P

    Wyglądasz jak jakiś niekonwencjonalny amerykański glina ze starych filmów.
  16. Po prostu Tomek

    Um... Hej?

    Wo, żyjesz. To może i Turret kiedyś wróci.
  17. Mam pracę lel.

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [3 więcej]
    2. WilczeK

      WilczeK

      Uwaga, teraz dowcip sytuacyjny: 

       

      ,,GJ"'

       

      Dziękuje, można się rozejść. 

    3. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      W Capgemini. Będę techsupportem na odległość. Nie jest jakoś źle.

  18. - Wo - zamruczał cicho do siebie, modyfikując swoje ułożenie tak, że wyglądał nieco mniej jak paragraf, a nieco bardziej jak taki wyluzowany uczniak w swojej ławce. Zaszeleścił dresem. Ostatnie zdanie wyrzekł już bardzie w myślach. - Ostra sucz. Idiota to brzydkie słowo? Co to za kraj?
  19. - Dlaczego mam mówić do pani jak jakiś idiota z kreskówek? - zapytał Be raźno, siadając, czy też bardziej rozwalając się w swojej ławce. Trochę lipa że nie jak w Polsce, bo nie ma żadnego kumpla niedaleko, żeby się podroczyć albo poplanować jakieś inby czy pranki na uczycieli.
  20. - Dzięks stary. Odkąd odkryłem moc, "gotowanie" to moja pasja - powiedział Józek z lekką dumą w głosie. - No ale grunt że jesteśmy, co za pojebana buda. Cze Ricz. Mam pomysł. Może w czasie lekcji obrysujemy jakąś mapę czy coś? Tak to przynajmniej nie będziemy się gubić.
  21. Miał grubą nadzieję, że już są niedaleko tej cholernej sali. Jezu, jak można się zgubić po tym, jak pokazano im drogę. Rozejrzał się za tymi fagasami od służenia, może natrafi na jakiegoś. A, nawet się udało. Parę razy poddenerwowany popytał lokajów o salę 46, ale wreszcie trafili. Po drodze kiwnął głową druhowi i zmaterializował mu z powietrza ciabattę z pomidorem, szynką, serem i majonezem. - Trzymaj. O, jesteśmy chyba.
  22. - Mam starszego brata, młodszą siostrę i mama znowu jest w ciąży z jakimś złamasem - powiedział Józef raźno, idąc mniej więcej obok Gaillarda, czasami potruchtując. Cholera, że też mieli tutaj tyle korytarzy. Jak w jakimś jebanym pięciogwiazdkowym Hogwarcie. - A ty, masz kogoś czy cały pokój zawsze twój?
×
×
  • Utwórz nowe...