Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. Hamzat wzruszył ramionami. Staruszek miał całkiem wygórowane żądanie, ot tak za darmo kazać mu kogoś zabić. Ale niedając nic po sobie poznać skinieniem się pożegnał i wyszedł z dzieciakiem pod pachą. Jeżeli się majtała, to ją czasem pacnął drugą ręką. Powoli oddalił się od wioski, unikając nadmiernej ilości spojrzeń, ale nie jakoś tak bardzo specjalnie. Jak ktoś się przypieprzy, zawsze może powiedzieć, że wykonuje polecenia Fidy. Ale ale. To nie do końca tak. Kiedy mężczyzna zapuścił się bardzo delikatnie między wydmy, bezceremonialnie usadził dziewczynę na piachu i związał jej ręce arafatką. - Widzisz, chociaż wyglądam paskudnie - tutaj Nadżibullah uśmiechnął się krzywo - nie zrobię ci krzywdy. Stary jest chyba głupi, żeby nie dostrzec tego zbiegu okoliczności. Gada przepowiednie, a tutaj okazuje się, że podsłuchuje nas nie byle smarkula, ale kafir. Co usłyszałaś, skąd się tu wzięłaś, czy coś brzmi znajomo albo potrafisz dostrzec w tym jakiś sens?
  2. O nie. Oooo nie. Nie zrobił tego, gnój jeden. o prostu kurwa no nie. Bufet poczuł ogarniającą go falę gniewu. Wiedział, że może sam dostanie sromotny wpierdol, ale wszystkich razem było ich tu pięciu. Pięciu luda, z czego jeden to Dante. A on też jest koks. Ale jak na razie nikt poza nim i Francuzem w żaden sposób nie zareagował, więc Józek pomyślał, że może jednak odrobinę spuści z tonu, ale tylko po to, by poczekać na resztę. A potem obsmarują chujkiem podłogę.
  3. Oty chuju, pomyślał od razu Bufet dostając takiego bitchslapowego hard reseta prosto na miejsce startowe. Trochę się wkurwił. Tyle się trudził, trenował, zapierdalał i znosił fochy rudej Elesis czy w sumie jak jej tam było, a ten od razu tak bez niczego zamiata nim podłogę. Po chwili wkurwił się nawet trochę bardziej. To było nie fair, i zamierzał udowodnić kutasiarzowi, że stać go na więcej. - A bo co? Chuju?
  4. Oty chuju, pomyślał Hamzat, rzucając się zręcznie za nastolatkiem. Miał tę przewagę, że już stał i w sumie był gotowy na jakieś akcje. Wystarczyło tylko odrzucić czajnik, bo przeszkadzał, gdzieś jakoś tak po drodze. Jeśli może, złapie gówniaka za kark, żeby my się nie wywinął. A jeśli nie, to nawet w takiej ostateczności rzuci się na piach tak, by złapać cudzoziemskiego bachora za kostkę.
  5. Po prostu Tomek

    [Gra]W obliczu rebelii

    Dobre pytanie. Usortowało się już tam coś, czy mamy nie liczyć na sesję?
  6. Hamzat skinął głową w podziękowaniu staruszkowi, tak dla pewności żeby go już nie podkurwiać. Nawet jak ten robił go w balona i wysyłał Nadżibullaha na wschód nadaremno, to nie miał mu tego za złe. Czuł się nabuzowany, chciał rozciągnąć nogi, a może znajdzie się po drodze jakaś morda do oklepania. Jednak jeszcze nie wyszedł. Miał plan. Zamiast tego uciszył ręką staruszka, wziął czajnik, podkradł się nieco bliżej ściany namiotu, a kiedy ogarnął, gdzie jest głowa, to z całej siły pierdolnął w nią czajnikiem. [Jeśli oglądałaś "Jak rozpętałem II wojnę światową, ogarniesz]
  7. - O kurwa chłopie - to było wszystko na co zdobył się Hamzat usłyszawszy magiczne bajania starego. To brzmiało bardzo poważnie. Mężczyzna zmarszczył brzwi przybierając ponurą minę i patrząc się staremu prosto w oczy. Nie jakoś tak specjalnie groźnie, nie miał złych zamiarów. Nie, żeby się specjalnie martwił, tak sobie myślał. Bo jakby nie było chyba miałby trochę przewagę nad wyraźnie coś wcześniej knującym staruszkiem. Zasadniczo wystarczyło po prostu skręcić Fidzie kark. Tak po prostu, nie miałby czasu krzyknąć, to jest jeden ruch. Albo uderzyć w splot słoneczny, to by się zatchnął i nie stęknął nawet za głośno. Więc gdyby do czegoś miało dojść, byłby już całkiem daleko, zanim mieszkańcy odkryliby śmierć starca. Ale nie zamierzał robić takich porąbanych rzeczy, bogowie brońcie. No bo i po co? Informacje podał? Podał. Hamzat wie co chciał wiedzieć? Wie. Końcowy rezultat jest zatem bardzo w porządku i na plus. Nie chciał mieć jakiegoś mocnego wroga w staruszku, więc kiedy wstał, to skinął głową. Po flaszkę się oczywiście nie schylił, dając do zrozumienia, że Fida może ją sobie zatrzymać. - Dziękuję, Fido. Twoja mądrość przerasta mój prosty umysł - powiedział, ze wszystkich sił starając się zachować poważną minę. Udało mu się to, choć w duchu kisnął trochę. - Czy możesz wskazać mi drogę? Jestem gotów wyprawić się i zbadać co i jak. Taka prosta przysługa dla wioski, za półdarmo, dokładnie kebsa i flaszkę wódki w nagrodę. Możemy tak zrobić?
  8. Wpierw Hamzat miał ochotę solidnie slapnąć starucha, ale takim perfidnym suczym plaskaczem. Jednak wstrzymał się, a jak o tym pomyślał, to wszystko było nawet całkiem zabawne. Kiedyś będzie trzeba delikatnie acz stanowczo nauczyć dziadygę gdzie jego miejsce i jak rozmawia się z w sumie kozakiem wioski, ale dziś nie jest ten dzień. Dzisiaj Nadżibullah był w dobrym humorze, a do tego sprawa jednak go całkiem zaintrzygowała, zwłaszcza, że aktualnie mamy porę suchą. Znaczy, nawet w środku nocy, kiedy jest bardzo zimno, śnieg siłą rzeczy spaść nie może. Coś tutaj mocno nie gra i ta gadka z gniewem bogów może mieć naprawdę jakiś głębszy sens. Dlatego postanowił jednak mimo wszystko pogrzebać w tej sprawie. Przykucnął więc obok staruszka i postawił butelkę bliżej niego. - Słuchaj, Fida - zagadnął przyjaźnie Hamzat. - Wiesz, że w sumie to całkiem cię lubię. Oboje też zdajemy sobie sprawę, że gustujesz w opiatach. Nie mam z tym specjalnego problemu ale nawet ty musiałeś się zorientować, że jest pora sucha, a śnieg jednak spadł. Więc uprzejmie proszę, jeżeli coś wiesz, znasz jakieś durnowate proroctwa, gadasz z duchami czy błąkasz się astralnie po grobach faraonów i ci szepnęli jakieś wieści, to daj mi znać. Naprawdę oboje wolelibyśmy, bym nie przestał cię lubić.
  9. Hej. Hej. Zakładamy plantację betonu. Patrz jak koszę beton. Ale tak wracając, to jedna z bajek jakie oglądałem nie tylko w dzieciństwie, ale czasem też jak mi się zatęskniło to na jewtubie. Wspaniała bajka, pocieszna, sympatyczna. Oczywiście, że zapisuję się na listę do odstrzału fanów Sąsiadów.
  10. Hamzat stanął sobie z boku, dla pewności zręcznie kitrając butelczynę za pazuchą. Co jak co, ale z autorytetem jaki stary miał, mimo bycia ćpunem, nie wiadomo co by się stało jakby mieszkańcy zobaczyli go z alkoholem. Kiedy wszyscy się rozeszli, wyjął ją, odkorokował i pociągnął łyk. Potem nonszalancko podszedł do starucha i rzysiadł naprzeciwko niego. Odstawił butelkę na bok i mimo wszystko schylił głowę na znak szacunku. - A teraz przez chwilę na poważnie, Fida - Nadżibullah powiedział bardzo poważnie. - Takie rzeczy się tutaj nie zdarzają tak dla śmiechu. Co wiesz?
  11. Znaczy w prostych słowach mamy napisać coś w świecie WehrQuestrii i Crystal Union, tak? I nie musi być jakieś superbliskie fanfikowi? Bo przyznam się, może machnę coś takiego, ale nie czytałem oryginału.
  12. Heh. O kurwa. To była taka pierwsza generalna, instynktowna reakcja Bufeta na to wszystko, co się właśnie teraz stało. Ogólnie był już poniekąd świadomy, że udają się na jakąś wyprawę, ale nie brał tego bardzo na poważnie, zajmując się słodkim lenistwem, kiedy treningi się skończyły. Zaczął się niepokoić dopiero, kiedy znalazł się w jakiejś grupce wspaniałych i jego już chyba dziewczyna się z nim pożegnała. Tsoooo. Co tu się odjaniepawliło w ogóle, zadawał sobie te pytanie dresik. Wracając, chyba szykowała się jakaś walka, i to pewnie nieco grubsza, z tym kowbojkiem. Francuz miał rację, więc Bufet postanowił się w tańcu nie pierdolić. Dał swojemu przyjecielowi delikatny znak dłonią, po czym mając nadzieję, że ten załapie o co chodzi, po prostu zespawnował sobie cukinię giganta i rzucił się w stronę kolesia tępo. Ale nie nie nie. Miał plan. Zamierzał odegrać osiłkowatego debila na jakiego zdecydowanie wyglądał, i zamarkować atak. W ostatniej chwili rzuciłby w kapucyna cukinią, przysiadł, zespawnował pieczoną w maśle z cytryną i genitaliami jeżowców rybę piłę i wyskoczył jak sprężyna od dołu na tego teksańskiego fagasa.
  13. Z jakiegoś powodu Józek poczuł się tak trochę delikatnie winny, będąc świadkiem reakcji Elesis na jego jakże delikatne i dżentelmeńskie zabiegi. Podrapał się po krótkiej szczecinie którą od trzynastego roku życia trzymał na głowie zamiast włosów. Odetchnął z cichą ulgą kiedy dowiedział się, że nie odpierdolił ze swoją własną lel nauczycielką niczego po pijaku. Ani na trzeźwo. Co mu tak pamięć o nocy wyczyściło, bo przecież nie alko? W końcu niby był szesnastolakiem i do tego już całkiem niezłym patusem, to jednak doświadczony w tych sprawach nie był, a co jak co, przed nią nie chciał wyjść na głupa. - Znaczy ten, no - zaczął niezręcznie. - Zasadniczo nie wiem nawet ile masz lat, Ela. To trudno powiedzieć. Podobasz mi się, czemu nie, tyle ogarniam.
  14. Właśnie, fanfika miałem pisać. Ale muszę wejść w odpowiedni mindset, że bezczelnie zangielszczę, więc mam pomysł na taki mały challenge. Podajcie mi ziomeczky pomysł na taką naprawdę krótką historię.

    1. Talar

      Talar

      Ktoś dowolny zostaję Alicornem. W serialu zajęło im to jeden odcinek.

  15. Gienek akurat w sumie chyba zamierzał coś powiedzieć, nawet otwierał usta, kiedy z ciemności nagle wystrzeliła taka zębata, ale nie śluzasta tylko łuskowata macka, na tyle duża, by owinąć się biedakowi wokół głowy. Następnie Jewgienija pochłonęła ciemność, gdy zatoczył się w tył pociągnięty przez potworne odnóże. Patyk odskoczył, odbezbieczył ciekawą, domową przeróbkę SVD na karabin półautomatyczny i puścił trzy strzały w ciemność. Coś zasyczało i zagolgotało, ale macka nie puściła. Od strony ogromnej kupy śmieci naniesionej tu przez chuj wie co i kogo niedaleko zewnętrzych drzwi dobiegł was zduszony, przerażony krzyk Jewgienija a potem paskudny, wilgotny chrzęst, który przerwał głos człowieka.
  16. Chwila moment co takiego? Hamzat spojrzał w niebo i postanowił posterczeć przez chwilę w miejscu jak słup soli, by dokładnie upewnić się co się właściwie działo. Śnieg? Tutaj, teraz? Cooo? Nadżibullah dobrze wiedział czym jest śnieg, bo niejedno w życiu miejsce zwiedził, i także o niejednym słyszał. Ale był niezmiernie zdziwiony widząc białe płatki spokojnie gromadzące się na wszystkim dookoła. Nawet nie zdawał sobie sprawy, czy było aż tak zimno. Bo nie było? A może on był już tak czymś odurzony? Postanowił pójść za tradycją i zwyczajem i ogarnąć, co mogą wiedzieć najstarsi mieszkańcy. Ale Hamzat oczywiście miał swoje priorytety, zatem wpierw poszedł jednak zakupić tę butelkę. Jak to zrobił i łyknął dla kurażu, poszedł do dziadziny zapytać, co tu się może odpierdzielać.
  17. Jezus Maria, jak Józek się koszmarnie czuł. Te dwa tygodnie było dla niego mordęgą. Wiedział, czym była pakernia, ale to przez co przepuściła go ta ruda pizda Elesis. To, co przeżył, przypominało bardziej cholera szkolenie w GROMie a nie siłkę. Ale jak on ją kurwa szanował. Niby chucherko dziewczyna, a tu proszę, zwinna, gibka, szybka, a przez to też całkiem ładna. Napierdala się jak niejeden kizior. Na koniec tego wszystkiego ostatecznie był strasznie wypluty, ale czuł się nahajpowany jak nigdy. Silniejszy, sprawniejszy, bardziej zajebisty. Dzięki temu mógł już puścić soczystego, dobrze wysmażonego pulpeta na mordę niejednemu kurwiszonowi. O ty patrz. Chwila moment. Co się wczoraj właściwie działo? Niespodziewanie znalazł się w łóżku, okej, spoko, ale coś... moment. O kurweksix, ona tu jest. W tym samym łóżku. Co tu się odjebało? Bufet zaczął się wiercić i bez ceregieli potrząsnął dziewczyną. - Ej, wstawaj. Wstawaj kurwa.
  18. Uwielbiam nutę Króla Kostki D:

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [4 więcej]
    2. Syrth

      Syrth

      Murzynki nie rzadko potrafią takie głosy robić. Też byłam zszokowana jak się dowiedziałam, ale kiedy następny raz tego słuchałam to słyszałam i potrafiłam se wyobrazić babkę

    3. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Ja słucham tego po prawdzie któryś już raz, i dalej nie potrafię.

    4. Talar
  19. Hamzat jak to miał w zwyczaju niespecjalnie przejmował się chłodem nocy, zamiast tego decydując się wybrać do lokalnego bimbrownika. Literalnie każde jedno plemię nomadów miało conajmniej jednego w swoim składzie, choć oficjalnie spożywanie alkoholu było nielegalne w myśl zasad religii panującej wśród pewnej części plemion. Rozwiązanie tej sprawy było bardzo proste, aczkolwiek też całkiem kreatywne. Wystarczyło się nieźle schować, bo w kryjówce Księżycowa Bogini nie widziała. Z tym w głowie mężczyzna powoli potoczył się do specjalnego namiotu. Niby mniej więcej wiedział jak otrzymać alkohol, główny składnik wielu, wielu różnorakich lekarstw i mikstur, jednak dzisiaj strasznie mu się nie chciało odpalać maszynerii, tym bardziej, że musiałby czekać. Jeżeli takiego bimbrownika znalazł, postanowił być w miarę miły i grzeczny, i po prostu dał mu troszeczkę srebra by otrzymać przezroczystą miksturę wpierdolu.
  20. Hej, wiecie co? Wesołych Świąt :^)

    1. Pokaż poprzednie komentarze  [11 więcej]
    2. WilczeK

      WilczeK

      Oj, no bo chciałem być mądry. 

    3. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Mądry politycznie w statusie mającym na celu życzyć ludziom wesołych świąt. Good job.

    4. WilczeK

      WilczeK

      Zawsze jest dobry moment.

  21. Przeszukanie nie dało ci nic ciekawego. Ot, zwykły kiosk, tylko że zniszczony. Gazety na różne tematy, magazyny, proste pierdoły których nikt nie uznał za stosowne wziąć ze sobą na dół do metra. W końcu stał tu już ponad dwadzieścia lat, a WOGN był niedaleko i zamieszkany od samego początku. Jedyną bardziej interesującą rzeczą była nieco zdefasonowana mumia kobiety. No, i jeszcze stare napisy szminką na ściankach. Twoi towarzysze podali sobie dłonie. Zdziwiłoby cię to, ale już przyzwyczaiłeś się, że żołnierze zawsze podają sobie łapy kiedy żadeen z nich nie umarł jak rozdzielili się na dłużej niż z minutę. To twardy świat i takie ryzykowne zachowania wymagały szczególnej ostrożności, a wedłóg niektórych nawet wspomożenia sił nadprzyrodzonych. Ale to już zależało tylko od tego, czy się wierzy w takie rzeczy. Oczywiście i ciebie powitali uprzejmie w ten sam sposób. - Coś spokojnie nieby dzisiaj, nie? - zagadnął cicho Jewgienij. - Kurwy się pochowały, czyli coś może być na rzeczy. Dowódco? Ostatnie słowa skierował do najstarszego z obecnych. Spod maski wystawała kolesiowi nawet końcówka brązowej brody. Ni chuja nie wiedziałeś, jak się nazywał, bo nie był secjalnie rozmowny. Ale wołali go Patyk. Patyk popatrywał ostrożnie przez drzwi, złożony do strzału. - Skoro już tu jesteśmy, powinniśmy się upewnić czy coś paskudnego nie zalęgło się przy wejściu. To, czy chcecie wyjść dalej i poszukać fantów, zależy już od was.
  22. Jewgienij odwrócił się, kiedy go zawołano i pomachał nawet całkiem przyjaźnie do uzbrojonego po zęby i ostrożnego Siergieja. Nie wyszedł z westybulu, omiatając tylko drzwi latarką. - Masz mnie za kretyna? - zachichotał bardzo kretyńsko Gienek nie odwracając się od drzwi, by mieć na muszce wszystko, co mogło przyjść z zewnątrz. - Spoko wodza Reks, mamy to zdarzenie! Jednak stalker nie skupiał się specjalnie na drzwiach wyjściowych, skoro zajął się już tym jego kolega z oddziału. Zamiast tego, podszedł do drugiego człowieka oraz do zdewastowanego kiosku. Omiótł małą kanciastą budowlę krótkim spojrzeniem, obserwując kolesia, który właśnie kończył zapoznawać się z zawartością tego malowniczego metalowego pudła. - Nah - odrzekł przeszukiwacz Siergiejowi. - Nic ciekawego. Stare gazety, książki, bibeloty, jakieś pierdoły i trup. Sam nie wiem czego się spodziewałem, przecież to dopiero przedsionek piekła. Z tymi słowami wyszedł z kiosku, przeciskając się obok Sierioży i powoli podążając do wyjścia, rozglądając się po drodze bardzo uważnie i zachowując pełną ostrożność. Towarzysze wognowskiego wojaka nie opuścili zrujnowanego holu stacji, czekając na niego.
  23. - Fajnie masz - powiedział Bufet do Francuza niemrawo, otwierając jedno oko. Był tak zmęczony, że nie miał nawet specjalnej ochoty na sarkazm. - U mnie przejebane. Ta ruda wymacerowała mnie jak dobry sos pomidorowy. Napierdalaliśmy się równo, ale jest po prostu lepsza. Bardziej wykokszona. Z tym że czaisz, dostałem coś na kształt całusa chyba. I powiedziała, hyhyhyhy, że dostanę więcej jak wygram. Tutaj Józek zaśmiał się głupkowato, zastanawiając się czy w ogóle uda mu się osiągnąć to coś więcej, czy będzie raczej ścierą do podłogi.
  24. Józek był strasznie wypluty po tym dzisiejszym treningu. Ale tak naprawdę konkretnie, kiedy upewnił się, że nic mu nie grozi po prostu sobie przykucnął i zaczął głębiej oddychać, by nie powiedzieć dyszeć. Kuuuurła, ta to miała w sobie pary. Nawet nie przejmował się już tym, czy ją choćby musnął, ważne, że jego nic nie trafiło, a działo się sporo. Wszystko dookoła było niesamowicie ujebane jedzeniem wszelkiej maści i w naprawdę bardzo różnym stanie. Kiedy Bufet zebrał coś jakby całusa, wróciło mu trochę siły. Wiadomo, jak to każdy szesnastolatek było jasne, że obietnicę zrozumiał zupełnie jednoznacznie. Kiedy Elesis sobie poszła, chłopak postanowił zebrać się w sobie i stać. Powoli, powłócząc nogami powlókł się w stronę stołówki. Nie miał siły i ochoty nic przywoływać, po ćwiczeniach zdecydowanie wolał po prostu nażreć się tego co przygotowali magiczni kucharze. Po jedzeniu wrócił do pokoju i już do 15 odpoczywał.
  25. [Widzę, że wystartowaliśmy na trochę złej stopie xd. Ty jesteś już w holu stacji, ergo na powierzchni, a trup ptaszora jest stary.]
×
×
  • Utwórz nowe...