-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Posty napisane przez Po prostu Tomek
-
-
Ban bo tak miało być.
-
(Z kolumn?)
Popatrzyłem na nich rozszerzonymi nagle oczyma.
- Co to, cholera, za cyrk?
-
Rusyfikacja.
-
Celofan.
-
Zastanowiło mnie to. Zawsze przecież powinno być choć dwóch, by ostrzec przed niebezpieczeństwem. Powoli, zachowując ostrożność podszedłem do drzwi.
-
Zobaczył odchodzącego gdzieś Atlantisa. Być może poczuł się on dotknięty postrzeganiem przez Grima magii. Tego jednak już nic chyba nie zmieni. Znowu rozpoczął bezcelowe wpatrywanie się w ognisko. Zadumany, przestał zwracać uwagę na otoczenie i powoli morzył go sen. Po części podświadomie rozpoczął monotonny, ponury zaśpiew, coś na kształt mantry o powtarzających się słowach. Brzmiały one jednak dość niezrozumiale.
-
Yokohama.
-
- Wiedz, że masz moje wsparcie. Ciesze się, że trafiłem na ciebie w tym magicznym towarzystwie. - przy słowie "magicznym" w głosie Grima zadźwięczała stal. Wciąż jednak stał przy Animal. Chciał, by wiedziała że zawsze, mimo trudnych chwil i nieraz chłodu w sercu ogier będzie dla niej podporą. Na jego twarzy pojawiło się coś, co można by przy dobrych chęciach nazwać przyjaznym uśmiechem. Po chwili takiego stania poczuł zakłopotanie. Nie wiedząc co począć dalej odszedł i położył się przy ognisku. W głębokiej zadumie wpatrywał się w płomienie.
-
Rabarbar.
-
Grim spokojnie wysłuchał wyjaśnień. Zdziwił go fakt, że nie potraktował tego jak zwykłej smętnej historyjki. A nawet rozumiał sytuację w jakiej znalazła się biedna pegazica. Poczuł chęć objęcia jej i pokrzepienia. Nie zrobił tego jednak, bojąc się naruszyć jej przestrzeń oraz samemu się rozkleić. Zamiast tego podszedł i spojrzał jej prosto w oczy. Być może jego wzrok umiał wyrazić to co myślał, być może nie. W tej chwili jednak nie przypominał tego oszalałego z wściekłości demona, który całym sercem nienawidzi wszelkiej magii. Bardziej ojca pocieszającego córkę lub brata rozmawiającego z siostrą.
- Potraktuj moje słowa poważnie. Będzie dobrze. - wychrypiał z niezachwianą pewnością w głosie.
-
- Zatem może zacznijmy. Przedstawisz mi swój problem? - zagadnął jak rasowy psycholog. Handel książkami jednak na coś się przydał, bo i poczytać było można. A wiedza w tych czasach jest bardzo cenna. Ogier postanowił zachować spokój i wysłuchać kłopotów Animal, być może nawet coś doradzić.
-
Jafet.
-
Słodycze.
-
Astrofizyka.
-
Alchemia.
-
- Wiem, że cierpisz. I chcę ci pomóc. - rzekł Grim Cognizance. Nie dosłyszał przeprosin. Nie chciał wysłuchiwać płaczliwych skarg, ale Animal Heart wzbudziła jego sympatię. Swoim zachowaniem poruszyła struny jego serca nietknięte od dziesięciu lat. Zacisnął usta. Nie mógł się rozklejać i rozczulać nad sobą. A już na pewno nie przy jednorożcach.
- Zejdziesz z drzewa i porozmawiamy? - spytał życzliwym, lekko ochrypniętym głosem.
-
A to nie miały być czasem polskie słowa?
Ałtaj.
-
Ban bo wolę Metro.
-
- Nie mów tak. I ja mam przyjaciela, gdzieś tam... - powiedział ogier ponuro. Wciąż patrzył na pegazicę na drzewie. - Może go już nawet zabito. Po to też tu jestem. By chronić jego i dom. Bo to jedyne co mi zostało.
Odszedł odrobinę od drzewa, dając Animal trochę prywatności. Podniósł z ziemi miecz, oczyścił i schował. Nie spuścił jednak wzroku, który wyglądał... życzliwie?
-
Nacht der Untoten. Zombie łatwiej ubić.
Alkohol czy herbata?
-
Wszyscy razem udaliśmy się więc do kryształowego pałacu, który jeśli dobrze pamiętałem był w centrum miasta. Starałem się nie rzucać w oczy, zwyczajnie przejść sobie ulicami. Przed wyjściem oczywiście opłaciłem pokój i śniadanie, spakowałem rzeczy i sprawdziłem, czy Dust dobrze się czuje.
-
Mauritius.
-
Ban bo gry są złe, zniszczą cię!
-
Grim, gdy wszyscy poszli już spać czujnie obserwował Rebona spod przymkniętych powiek. Nie ufał mu. Gdy usłyszał krzyk Animal, zerwał się na równe nogi i odrobinę niezdarnie wyjął miecz z pochwy. Nie miał jeszcze wprawy w walce. Okazało się, że klaczy tylko coś się przyśniło. Miecza nie schował, dając baczenie na Rebona i jego ostrze. Bez słowa popatrzył na płaczącą pegazicę. Nie zajmując się resztą podszedł do drzewa rzucając broń.
- Co ci się śniło, że tak rozpaczasz? - spytał nieco delikatniejszym tonem, tchnącym spokojem i chęcią pomocy. Tak zwracał się kiedyś do chorej matki.
[Zabawa] Wąż słowny
w Gry i zabawy
Napisano
Adrenalina.