-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Posty napisane przez Po prostu Tomek
-
-
Deser.
-
Ban bo gramatyka!
-
Changelings everywhere! Zapakowali cię w kokon.
Odebrałem Mane 6 Elementy Harmonii.
-
Glut.
-
Na polanie wyrosła już całkiem spora kupka drewna. Grim Cognizance postanowił rozpalić ognisko.
- Niech będzie, zawieszenie broni. - powiedział do Rebona z paskudnym grymasem. Postanowił na razie już nie rozpętywać żadnych awantur, choć jego zaufanie do jednorożców leciało na łeb, na szyję. Nie podobała mu się magia, o alchemii niewiele słyszał. Lecz patrząc na przybysza miało się pewność, że to zajęcie jest tyle samo warte.
- Przespać się, zebrać siły i co kto chce ze sprzętu. Potem ruszamy szukać reszty i wyjść z tej puszczy. - rozkazał.
-
Przewróciłem oczami. Podziękowałem dostawcy, po czym pierwszą miskę podałem Dustowi, a do drugiej sam się zabrałem. W mig spałaszowałem całą owsiankę. Dawno już nie jadłem nic prócz grzybów i jabłek, no i może sucharów. Poczekałem aż pozostała dwójka posili się.
- Zbierajcie się. Idziemy na audiencję. - powiedziałem raźniejszym tonem. Wiadomo, że kuc najedzony to kuc wesoły. No, prawie wesoły bo wydarzenia ostatnich dni raczej nie dadzą o sobie zapomnieć.
Sprawdziłem zawartość juków, nóż oraz łańcuch i sakiewkę, po czym ubrałem się i założyłem torby. Byłem gotów.
-
Porzuciłem zamiar zrobienia śniadania z tych składników. Zamiast tego postanowiłem zamówić hotelowe. Trochę poczekamy, ale się najemy czymś normalnym.
- Wcale nie taki dobry.
Pomyślałem sobie o źrebaku. Ciekawe jak mu się wiedzie. Rozstaliśmy się w niefortunnych okolicznościach, ale trafł do domu cały i zdrowy. Byłem z siebie poniekąd dumny.
-
Obudziłem ich szturchając lekko kopytem.
- No już, wstawać. Trzeba coś zjeść i szykować się do wyjazdu!
Po czym poszedłem naszykować śniadanie dla wszystkich.
-
W dużym skrócie mówi o zainteresowaniach.
-
Witaj. Przedstawię ci teraz pewien problem.
Na podstawie faktu, że rozwaliłaś swojego czasu pół miasta, potrafiłabyś udowodnić mi, że magia to jednak nie tylko chaos i śmierć?
-
Orwell.
-
Scary Maze Game. Takie rzeczy na mnie nie działają.
Lizak czy lody?
-
Egipt.
-
Nauczył bym ją skromności i opanowania. Wychowałbym ją po mojemu.
Co byś zrobił, gdybyś po obudzeniu się zastał miasto zniszczone i pełne zombie?
-
(Spory ten hotel. Jak ostatnio szukałem to miał być przytulny i na uboczu. Niespodzianka.)
Odebrałem kluczyk od recepcjonistki. Podziękowałem i poszedłem gdzie trzeba. Po dotarciu do pokoju zrzuciłem z siebie juki i ubrania, a następnie poszedłem sprawić sobie porządną kąpiel. Przy okazji też wyprałem swoje rzeczy. Gdy zadbałem już o swoją higienę osobistą zwaliłem się bez czucia na łóżko, nie myśląc nawet o kolacji. Zasnąłem od razu.
(Będę miły. Dobrej nocy życzę.)
EDIT: Najciekawsze jest to, że o nich pamiętałem. Wciąż wykonując te czynności.
-
- Czy mogę prosić o pokój na jedną noc? Dla trzech kucy, dziękuję. - poprosiłem zmęczonym głosem.
-
Wszyscy spojrzeli na winowajcę.
- Sobaka... - dało się słyszeć. Twarz Rondla wykrzywił gniew.
- Policzymy się w osadzie, złodziejska gnido! - wysyczał.
Wszyscy dyplomaci także udali się za wzmiankowaną. Zwiedzania już raczej nie będzie. Postanowili też prędko ubrać się z powrotem.
-
- Słuchaj Animal, nie chcę cię urazić ale ja harmonię i Equestrię mam serdecznie gdzieś. Jestem tu by ocalić dom. - oznajmił kucyk. Zawiódł się trochę na klaczy lecz mimo to nadzieja owocnej współpracy z nią nie wygasła. Zauważył już, że troszczy się ona o zwierzęta. Z tego wynikało iż ceni sobie naturę, a to już coś. Myśli galopowały przez jego umysł jak stado rozpędzonych bizonów. Żeby zająć czymś kopyta wrócił do zbierania drewna na opał.
-
Zatem zatrzymamy się w nim raz jeszcze. Skierowałem swe kroki w tamtą stronę. Radosne świętowanie wokoło wyraźnie kontrastowało z moim nachmurzonym obliczem. Wszedłem do hotelu i rozejrzałem się.
-
Grim Cognizance coś tam jeszcze pomamrotał patrząc na dwójkę jednorożców. Ta zabawa nie podobała mu się coraz bardziej. Wciąż szukał nadziei w Animal, zwykłej pegazicy.
- Dobrze, że choć ty jesteś normalna. - rzekł głośno w odpowiedzi na słowa Atlantisa. Potem popatrzył na niego.
- Uważasz, że cokolwiek zrobicie to dla mnie nic? Wiesz co? Masz rację. Bo robicie to magią a nie własnokopytnie. - powiedział krótko.
-
Na tę myśl coś cię we mnie przewróciło. Wytrzymałem jednak, choć musiałem na chwilę przystanąć. Wkroczyłem między domki.
-
Zaiste, mundury krasnoarmiejców były dokumentnie puste. Zaczeli je nawet ściągać na dowód niewinności. Zza pazuchy jednego z żołnierzy wypadła piersiówka.
- Czuję się obrażony rzucaniem fałszywych oskarżeń w moją stronę. Towarzysze zapewne tak samo. - rzekł pułkownik z dezaprobatą. Spojrzał na pechowego sołdata. - A ty masz przerąbane za picie na służbie.
-
Przemowa Rebona nie zrobiła na ogierze żadnego wrażenia. Dała mu jednak cenny czas na uspokojenie się i przemyślenie pewnych spraw. Spojrzał na Alchemika raz jeszcze, tym razem bez gniewu. Niestety, emocje związane z magią znów wzięły górę.
- Przyjaźń to ułuda. Nie ma mocy. Odejdź zatem i szukaj jej gdzie indziej. - rzucił Grim bezbarwnym tonem. Rysy twarzy też wróciły już do normy. Wciąż machinalnie zbierał drewno, ale po tych słowach wstał i zajrzał nowoprzybyłemu głęboko w oczy. Wspomniał na brak szacunku okazany mu przez Magictecha. Metaforyczne serce zaczął zastępować mu wtedy twardy głaz. Cały proces wewnątrz umysłu kucyka był dostrzegalny gdzieś w oczach, jako zmiany intensywności spojrzenia. Po chwili rzekł tym samym tonem.
-Na docenienie trzeba sobie zasłużyć.
-
Dylatacja.
[Zabawa] Wąż słowny
w Gry i zabawy
Napisano
Rozalia.