-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Posty napisane przez Po prostu Tomek
-
-
Wykorzystałem jej pęd, powinno ją przenieść obok. Nastawiłem kopię tak, by wplątała jej się między kopyta. Jeśli to nie poskutkuje, zaprzestaję sztuczek i rzucam się galopem w stronę Rainbow Dash.
-
(To dobra zasada. Dwa: wprowadzić upływ czasu. Żeby nie było odbudowy potężnej armii w dwa posty. Trzy: zerwać z OP. Zero Gwiezdnych Kuźni, Gwiazd Śmierci, Machinariów.)
-
Zdenerwowany postanowiłem machnąć kopią w Rainbow, celując na wysokość klatki piersiowej.
-
(Może zamiast MG sporządzimy listę zasad, którymi będą kierować się gracze?)
(Nic się nie stało, Nightmare. Wiem jak to jest, mistrzowałem do D&D i dwóch autorskich systemów jedocześnie.)
-
Grim postanowił nie odpowiadać na zaczepkę. Udał się do lasu w poszukiwaniu owoców i korzonków zdatnych do jedzenia.
-
Otrzepałem się z ziemi. Stanąłem ponownie w szrankach. Teraz postanowiłem połączyć dwie poprzednie taktyki. Popędziłem prosto na Rainbow. Gdy zbliżyliśmy się na tyle, że nie zdołałaby wyhamować, zatrzymałem się, zaparłem kopytami i wycelowałem kopię prosto w nią.
-
- Ja mogę iść po jedzenie. Jeżeli nie mogę iść do biblioteki... - powiedział głośno Grim rozglądając się po obecnych.
- Słuchaj, magiku. Zażegnajmy ten konflikt bardzo prosto. Ucisz się więc.
-
- Nie ja zaczynałem. - powiedział do Magictecha. Zapakował czekoladę do juk na grzbiecie.
- Za moich czasów to kucyki były dobrze wychowane, doceniały pracę innych, były pomocne i nie wtykały nosa gdzie nie trzeba. Nie było Discorda, Nightmare Moon i całej tej hałastry. - ponuro wymruczał pod nosem.
-
Grim bez słowa wyjaśnienia czy współczucia zaczął zbierać nadtopioną czekoladę i owijać w liście.
-
- Biblioteka? - zainteresował się Grim. - Jeszcze nie miałem okazji tam zajść. Mogę iść z tobą, Dakelin.
-
Żeby to cholera, dobra jest. To spróbujmy inaczej. Powstałem i znowu ruszyłem do ataku, tum razem zamierzając całkowicie wykorzystać pęd, uważając jednak by nie dać się wybić.
-
Gdy na dworze znowu wybuchło jakieś zamieszanie Grim postanowił wyjść z domu. Nie było przecież sensu tak tkwić. Rozejrzał się.
- Co tu się znowu, do jasnej cholery i zarazy, wyprawia?
-
*Nagle dookoła zaczęły sypać się ulotki propagandowe*
Podmieńce!
Wasza królowa nie jest taka wspaniała i dobra jak myślicie. To podstępna tyranka poddająca was permanentej inwigilacji! Szpieguje was zawsze i wszędzie. Podszywa się pod was i podsłuchuje. Niszczy wolność słowa.
Wybiła godzina rewolucji. Do broni, za wolność, równość i sprawiedliwość. Za nową Republikę Changei!
-
Wyhamowałem tuż przed zderzeniem i przesunąłem się odrobinę, tak by Rainbow przeleciała obok.
-
- Jeszcze tego brakowało. Ja nie wiem, powiesić się można! Nie będziesz mi dzieciaku rozkazywać. Nie ja zacząłem kłótnię. - wycedził Grim. Wrócił do domu i zamknął drzwi, po czym zaczął rozmyślać o towarzyszach. Jak dotąd raczej mu się nie podobali.
-
(Bo moje statki są z założenia bojowe, nie przerabiane. Zresztą, pytaj MG.)
- Dobra robota panowie, łupy nasze. Chyba czas znikać, zanim gorąco się zrobi. - Kupała zwrócił się do podwładnych.
- Gandziu, jak będzie trzeba pomocy, to wiesz gdzie nas szukać. - powiedział jeszcze przez komunikator.
-
- Przyjaźń już umarła, Magictech. Troszcz się o siebie. I szacunku trochę. - powiedział powoli Grim, po czym podszedł do Green. - Dziękuję. - rzucił krótko.
- A ty - zwrócił się do nowoprzybyłego - z włażeniem do głów nie eksperymentuj. Nie w mojej obecności.
-
Ban bo zastój w temacie.
-
- No tak, czego innego można się spodziewać od takich jak wy. Chamstwo i groźby, ot co. - powiedział spokojniej Grim, zwracając się do Green - No, na co czekasz? Strzelaj! Wyżyj się!
Potem odwrócił się do Magic Hooves'a.
- Gdzieś mam Equestrię. Chodzi o mój dom.
-
Też ruszyłem galopem, w ostatniej chwili przerzucając ciężar ciała tak, by trafić Rainbow Dash, a jak się nie uda, to przebiec bokiem.
-
zadziwieniem. Pinkie uśmiechała się od ucha do ucha jak gdyby nigdy nic.
-
- Nie do ciebie, narwańcu, ale jak chcesz, to stawaj. Myślisz, że jak umiesz czarować to jesteś Discord wie kim? - krzyknął już Grim. Dał się wyprowadzić z równowagi. Nienawidził magii i wywyższania się. "Na kogo ja trafiłem?!" pomyślał.
-
- Uch, jakie te bachory ostatnio pyskate. Bynajmniej oglądam telewizję z cydrem w kopytach. Zasuwam w polu od rana do wieczora pracując na utrzymanie siebie i takich darmozjadów jak ty. Doceń to. - zimno rzucił Grim, mierząc jednorożca spojrzeniem stalowoszarych oczu.
-
że są zrobione ze steropianu! Co ta Pinkie znowu wymyśliła?
(Nie psuj mi przyjaznej Nightmare Moon )
Wojna - Sombra kontra my!
w Dawne Dzieje
Napisano
(Fair enough. Co z tym OP?)