Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. I na mnie przyszedł czas. A że nie mam do kogo gęby otworzyć, to wypiszę się tutaj. Zaśmiecając temat. Do rzeczy.

     

    Po pierwsze, wczoraj straciłem pracę. Mimo, iż zapowiadała się na ciężką i nużącą, a do tego trzeba było rozmawiać z ludźmi, to mi na niej zależało. Bardzo. Była nieźle płatna, a ja potrzebuję pieniędzy. Nie żebym był specjalnie biedny, ale mam na co je wydawać. No i po 24 godzinach szkolenia był test certyfikacyjny teoretyczny i praktyczny. Starałem się, zarówno na szkoleniu, jak i w domu, korzystając z materiałów. Nauczyłem się o sprzęcie więcej, niż przez 3 lata liceum. Nie zdałem. TRZYKROTNIE. Dziś piszę cv do Tesco...

     

    Dwa, mam kłopot, drobny. Nic nie potrafię zrobić raz a dobrze. Kompletnie nic. Za cokolwiek się nie zabiorę, zawsze zjawi się uczynny człowiek chętny, by mnie poprawić. Żeby to jeszcze była pomoc, przewodnictwo. Ale nie. To jest wypominanie, a ja czuję się wyśmiewany, nie pouczany. Tak jest zawsze, gdy coś robię, choćbym nie wiem jak się starał.

     

    Trzy, leki już mi praktycznie nie pomagają, na terapię czekam wieczność, bo prywatnie mnie nie stać. Dziewięć miesięcy prostowania trwającej ponad 3 lata depresji, szpital i tabletki nie dały nic. Absolutnie nic. Wyjazd coś robił. Ale dałem się zmanipulować, gospodyni użyła moich uczuć i wróciłem do tego, co zostawiłem za sobą. Ja i moja rodzina tkwimy w głębokim szambie, próbujemy z niego wypełznąć, niemrawo to idzie. Pomagam jak tylko mogę. Jednak już nie widzę sensu w ciągnięciu tego dalej, w walce z życiem. Czasami trafiają się dni, gdy myślę o pójściu do monastyru. I męczę się tym, czy to już powołanie, czy jeszcze smutna desperacja. A czasem trafiają się dni, kiedy dumam o zupełnie innym rozwiązaniu problemów. To nie jest tak, że czuję się niechciany, o nie. Ja czuję się bezsilny. I niepotrzebny, wręcz skrajnie bezużyteczny, bo moje działania nie przynoszą efektów. Jestem miernotą, cokolwiek nie robię, a czasowy spokój dają mi tylko dwie rzeczy. Cerkiew oraz alkohol.

  2. Wybaczcie trucie zadów tematem, który z pewnością był po wielekroć wałkowany, maltretowany, bity, okładany, żgany rozżarzonymi prętami i co tylko. Ale w końcu spiąłem się, postanowiłem schować dumę w bardzo głębokiej studni i przyjść tu z pewną sprawą. Mianowicie jestem permanentnie, a przynajmniej tak mi się wydaje, zablokowany. Null. Pustka. Próżnia całkowita. Nicość.

     

    Czasem pojawi się pomysł, jak błysk zapałki w ciemnej tajdze. I równie szybko jak płomyczek onej zapałki znika, zdmuchnięty brakiem chęci, sił, czy przygniatającą pierwsze dwa, trzy zdania dozą samokrytycznego "zostaw już to gówno, nie warto". Nie mam najmniejszego pojęcia, czym to może być wywołane [chyba, że trzyletnia depra się liczy] i nie wiem też, jak mógłbym z tym walczyć. Nawet napisanie wartościowego, wymieniającego moje zastrzeżenia oraz chwalącego subiektywnie dobre rozwiązania komentarza do czyjegoś dzieła sprawia mi kłopot [patrz "obiecany" Cygnusowi komentarz. Trzy miechy nazad]. Myślę, że ten post jest czymś w stylu prośby o rady. A przy okazji wywalenia z siebie odrobiny szlamu życiowego. To jak, towarzysze, pomożecie?

×
×
  • Utwórz nowe...