Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. SLD-UP, jeżeli w ogóle zdecyduję się pójść na polskie wybory pierwszy i ostatni raz. Bardzo ledwo co zahaczają o moje poglądy, lecz na narodowców głosu nie oddam, PiS i PO wiadomo co sobą prezentuje, a Palikot to jest, proszę ja was, kpina. Rzekłem.

  2. [A ja odpiszę jutro dla Pado .-. Wieczorem. Jutro. Nieważne.]

     

    Dałem się spokojnie zaprowadzić do jakiegoś pokoju, w którym miałem rozmawiać z tym kucykiem. Nie czułem się spięty ani nic podobnego. Byłem raczej całą sytuacją zaciekawiony. Od jakiegoś czasu towarzyszył mi też ogólny smutek. Po krótkim, acz grzecznym przywitaniu władyka Polski przeszedł do rzeczy. Słuchałem z uwagą jego wywodu.

    - Hmmmm. Pokojowy protest? Czego dotyczył? I, z ciekawości, czemu postawiliście snajperów, oczywiście pomijając fakt tego ataku? Przewidywaliście możliwość strzelaniny? Potem odpowiem na resztę pytań.

     

    Moje słowa wydawały się lakoniczne. Jednak wiadomość o kolejnych ofiarach była wstrząsająca. Każdy ma swoje limity, a moje właśnie niedługo zostaną przekroczone, tak coś czułem.

  3. Nick: Niezmienny i wszechogarniający. Do dziś nie wiem, po co ci taki, ale z drugiej strony czemu niby nie?

    Avatar: Krótko i na temat. Nie. Po prostu Nie.

    Sygnaturka: A tu akurat nie wiem, co się dzieje. Mogę być na nie, tak na wszelki wypadek, ale zachowam neutralność.

    Użytkownik: Sympatyczny, pojawia się tu i tam, znam osobiście i ma u mnie plusa. Dobrze się z nim rozmawia, na różne tematy. Poza tym nasze pierwsze i jak dotąd jedyne spotkanie to było najciekawsze spożywanie pizzy, w jakim brałem udział. 

  4. Grim przemierzał korytarze szparkim krokiem, z zaciętym wyrazem twarzy, co chwila oglądając się, czy jego towarzysze idą za nim. Czasem cofał się kilka kroków, by pokrzepić nieco cieplejszymi niż zwykle słowy kogoś, u którego widział za dużo strachu. Rozumiał ich dobrze. Sam zaczął się prędko czuć mocno niepewnie. Nie, o siebie się nie bał. Wiedział dobrze, że wcześniej lub później przyjdzie na niego czas, jak na każdą żyjącą istotę. Czas nie oszczędzał nawet martwej materii. Tylko księżniczki, za którymi nie przepadał, zdawały się umykać jego okrutnemu wpływowi. Martwił się czymś zupełnie innym. Na jego barki złożono odpowiedzialność za cudze życia, co raz po raz uderzało go niby obuchem. Uspokajał się, akceptował to,a potem znowu cios. Coraz bardziej przewidywał nadejście tego swoistego zdenerwowania i uczył się z nim walczyć, chociaż wciąż oddychał trochę ciężej, niż powinien. No, było jeszcze coś. Głowę poza walką zajmowała mu Animal Heart. Czy sobie poradzi? Jak zniesie widok poranionych jak cholera kucy? Co, jeśli będą musieli uchodzić? Pytania mnożyły się, a nikt nie mógł na nie odpowidzieć. Zwykła oziębłość ogiera teraz ledwo sobie radziła z utrzymywaniem go jak jak najbardziej niewzruszonym. Co i rusz ciemnordzawy kuc nieznacznie, prawie niewidocznie kręcił głową, by przed bitwą strząsnąć z siebie strapienia. Średnio mu to pomagało.

     

    Korytarz wypełniało drżące echo walk, właśnie rozpoczynających się tam, na górze. Czas na myślenie jakby już trochę minął, teraz trzeba było się wreszcie zabierać do działania. Grim czekał na to, czekał długo. Nie miał pojęcia, jak to wszystko się skończy czy przeżyje, ale chciał coś robić i miał po temu okazję. Nakazał wszystkim ciszę, by nie zwrócić na wychodzących z podziemi do koszar rebeliantów jeszcze więcej uwagi. Bogowie wiedzą, czy Podmieńce nie śpią zaraz za cienką ścianą, czy coś. Gdy w końcu udało się dotrzeć do miejsca, z którego mieli wychodzić, odwrócił się, by ogarnąć wzrokiem idących za nim wojaków. Widział strach, to prawda, ale też gotowość i determinację, co raczej go podniosło na duchu. Pochylił się ku najbliższemu żołnierzowi.

    - Niech przywódcy wyprowadzą swoje grupki. Wychodzicie zaraz po mnie i moim oddzialiku. Proszę was, zachowajcie porządek. Nie dajcie się zabić. Pamiętajcie o przydzielonych zadaniach.  W razie kłopotów pegazy robią za kurierów. Nie dajcie się zabić. Zwyciężymy, jak wszyscy będziemy się starać. Przekaż dalej - wyrzekł cicho, ale wyraźnie, by nie było pomyłek. Potem wyszeptał do siebie. - Mamo, nie martw się o mnie. Może się niedługo zobaczymy.

     

    Po czym jako pierwszy podszedł ostrożnie do wyjścia z podziemi, by zorientować się w sytuacji.

  5. Cóż, jako fan uniwersum Metra z dużym kredytem zaufania przywitałem twoje opowiadanie. No i nie powem, bym rozczarował się pomysłem czy opisem. Pozaznaczałem coś, co wydało mi się błędem, ale korektorem nie jestem, to też się specjalnie nie przejmuj. Szkoda mi tylko jednego. Długości. Opowiadanie daje przedsmak, ale zostawia nas w sumie z niczym. Z tego powodu nie oceniam, ale czekam albo na rozwinięcie, albo na kolejne opowiadanie z tegoż uniwersum. Powodzenia.

×
×
  • Utwórz nowe...