Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Posty napisane przez Po prostu Tomek

  1. No, skoro znalazłem wreszcie trochę czasu...

     

    Przeczytałem wszystkie, niektóre tu, niektóre na FGE. I, jak napisałem bezpośrednio autorowi, w każdym z nich znalazłem coś ciekawego. Dobrze czytało mi się nawet komedie, mimo że nie przepadam za tym tagiem. Opowiadanie Anonimowi Frontoholicy było naprawdę dobrze spędzoną chwilką, miłą odskocznią od rzeczywistości. Cała akcja jest ciekawa, ale końcówka naprawdę zaskakuje. Moim faworytem jest Historia odrodzenia, krótkie, acz bogate dzieło. Ludzkość zasłużyła na powrót. Więcej nie wspomnę, bo spoilery. Jedno co, to streszczenie podane pod tytułem w mojej opinii lekko nie pasuje, ale tylko lekko. Dalej, Pomyłka. Naprawdę zastanawiałem się, jak możliwe jest połączenie tagu komedia i sad. No cóż, ten fic pokazał, że jednak się da, i to w dobrą mieszankę. Niespodziewany zwrot akcji, czy jak to się tam fachowo nazywa to bardzo udany zabieg. O Ostatecznym końcu nie mam za wiele do powiedzenia, choć nie odstaje poziomem. Do pewnych przemyśleń skłania Gorycz oraz Ból. Ciężko mi to opisać, ale mój codzienny nastrój nieźle by się do tego nadawał. Moim zdaniem w obu opowiadaniach dominuje uczucie zarówno goryczy, jak i pewnego rodzaju smutku. Subiektywna opinia.

     

    Foalconmisja słusznie ma tag crossover, i za to autorowi należą się oklaski. Zacny zabójca czasu. Opowieść wigilijna także jest porządnym opowiadaniem, dobrze napisanym, zmuszającym szare komórki do puszczenia impulsu czy dwóch, ale osobiście podobała mi się chyba najmniej. To ma związek z fabułą. Cóż, nie da się zadowolić wszystkich.

     

    Oceny ogólnej i podsumowującej w skali cyfrowej nie podam, powiem za to, że bez względu na osobiste zdanie o Opowieści nie żałuję przeczytania żadnego z zaprezentowanych ficów. Cieszę się, że mi je polecono i dziękuję za to Gandzi.

  2. Neftahar

     

    Mimo całej swojej wiedzy mężczyzna nie mógł mieć absolutnej pewności co do zawartości kulek. Wyglądało na mieszankę chłodziwa z klejem. Ilość trocyny gwałtownie wzrastała, szybko malała też temperatura całej mieszaniny. Mężczyzna w kilka chwil przeczesał swój umysł w poszukiwaniu odpowiednich informacji. Elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Szybko wezwał moduł, ukrył go w protezie, a następnie odwrócił się do swoich kompanów.

    - Musimy to albo ogrzać, albo stąd odejść. Inaczej wybuchnie ogniem - odezwał się swoim bezbarwnym, zniekształconym przez metalową maskę głosem.

     

    W międzyczasie policzył szybko w głowie, czy zdoła wynieść kulki na zewnątrz przed zapłonem.

  3. Grim grzebał kopytem w ziemi, starając sięnie zdradzać lekkiego zdenerwowania, jakie zaczęło się w nim budować przez ostatnie minuty. Już niedługo wyjdą na powierzchnię, by walczyć. Porwać miasto do boju, wypędzić wroga. Wiedział, że to nie będzie łatwe. Widział dobrze braki w wyszkoleniu, powoliutku wkradające się zwątpienie oraz strach. Ale widział też determinację i odwagę w oczach swoich towarzyszy broni. Czuł, że nie zawahają się oddać życia za sprawę. Martwiło go, czy czasem nie zginie ich zbyt wielu. Już zdawał sobie sprawę, iż walka będzie toczyć się na śmierć i życie, gwałtownie, że wielu będzie nosić straszliwe rany zadane magią. Otrząsnął się i skupił, kiedy podbiegł do niego ten alikorn, Rocksplash chyba. Ciemnordzawy kuc spojrzał na niego zimno, acz z uwagą. Nie mógł powstrzymać się przed nieco drwiącym uśmiechem, jak zestawił truchcik ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy tego drugiego.

    - Na sto metrów? Na tyle to kusze strzelają, nie nabierzesz mnie. Ale - spoważniał. - zabiorę cię ze sobą. Ktoś musi patrzeć ci na kopyta. A tylko jeden wyskok zrobisz...

     

    Ogier starał się jakoś swoją obecnością pokrzepić poszczególnych żołnierzy. Obdarzał ich dobrym słowem, albo po prostu poklepywał po grzbiecie.. Nie miał sił na przemowę, choć zastanawiał, się, czy nie będzie musiał ich znaleźć.

  4. Skinął lekko głową Jugosłowianinowi, zanim ten wyszedł, po czym wwiercił się wzrokiem w koniki.

    - Powinniśmy obrać dowódcę, jak każdy porządny wojskowy oddział - odparł na to Wasyl donośnym głosem. - A teraz proszę was, Edwardzie, Iwanie. Idźcie na zewnątrz i porozmawiajcie ze sobą wszyscy. Wyniki waszych obrad oznajmicie po powrocie. Jest kilka kwestii, które trzeba ustalić. Ja natomiast posiedzę tu, popilnuję gości. 

     

    Po tych słowach na twarzy Ukraińca zagościło głębokie zamyślenie. Usiadł za stołem, odchylając się do tyłu na krześle. Rozważał teraz między innymi słowa Dragana. Ów miał trochę racji. Wciąż nie było jednak żadnej pewności, czy mieszkańcy są przyjaźni lub choć pozytywnie neutralni. Nie wiedział, jak odniosą się do przeciwników monarchii, która jest tutejszym ustrojem. Zaraz! Przecież nikt o tym nie wie, pierwszy raz na oczy widzą ludzi, a ludzie ich. Można zaryzykować. W razie czego wciąż pozostaje wierny Mosin, nie ma się co spieszyć. Mężczyzna dmuchnął dymem prosto w twarze kucyków, wracając do siedzenia prosto, przy tym nie za bardzo przejmując się ich obecnością. Bawił się rewolwerem, który wysupłał z kabury, zastanawiając się przy okazji, cóż też uradzą jego towarzysze mimo woli.

  5. Czytanie tego opowiadania, jeśli mogę użyć tego wyrazu było... zdecydowanie bardzo ciekawe.

     

    Styl wydaje mi się być nieco dziwny. Sprawia wrażenie bardzo podniosłego, poetyckiego. Pokusiłbym się o określenie go jako dość pompatycznego. Przypuszczam, że musiałbym się do niego przyzwyczaić. Górnolotny język pasuje do obranego tematu. Ciężko jest mi coś napisać, nawet, gdy myślę bezpośrednio o fanficu. Po prostu mój umysł jest zajęty zupełnie czymś innym. Analizowaniem. Odpowiadaniem na stawiane pytania. Kilka kwestii zapadło mi w pamięć szczególnie, z powodów osobistych. Zdecydowanie opowiadanie skłania do przemyśleń, zmusza czytelnika, by się nad nim zastanowił. Gratuluję.

  6. Po mojemu cały fic możesz uznać za udany. Zabierałem się do niego długo, wśród powodów mogę wymienić ogólny brak motywacji. Ale dobrze, że wreszcie się na to zdobyłem. Czyta się świetnie. Szkoda tylko, że rozdziały takie krótkie, choć z drugiej strony ich długość rozbudza ciekawość, aż chce się czekać na następne. Trochę już było opowiadań o rewolucji, buncie przeciw księżniczkom, lecz to, co zaserwowałeś tutaj, jest odmienne. Widać, że nie jest to grupa występuąca przeciwko legalnej władzy "bo tak". Mają swoje motywy. Dobrym pomysłem było rozpoczęcie od listów. Te listy i pierwsze rozdziały ładnie objaśniają motywy Porzuconych, w mojej opinii pomagają czytelnikowi ich zrozumieć.

     

    Oczywiście kibicuję Porzuconym i mam nadzieję, że

    ruch nie rozleci się jak domek z kart przez podziały i interwencję wojskową.

  7. Nick: Nie zmieniany nick, pakujący cały fandom w kilka literek. Zabawnie brzmi, jak się go skróci do BiP. Wpada w ucho, łatwo się pamięta.

    Avatar: Nie jestem nim przesadnie zachwycony z powodu mojego bardzo ostrego podejścia do tego typu spraw, ale co kto lubi.

    Sygnaturka: Zupełnie niespodziewany całus. Jak wyżej, co kto lubi.

    Użytkownik: Zacny człowiek, poznałem osobiście i zapamiętałem pozytywnie. Ciekawie się z nim rozmawia. Sprawia wrażenie dość sympatycznego.

  8. To zalicz jeden głos na Epic od razu ode mnie, Dolarze. To właśnie Si Deus nobiscum przekonało mnie, bym dołączył do tego fandomu. Sam pomysł już jest ciekawy, a jeszcze opisany tym świetnym, gawędziarskim stylem Gandzi. Wciągająca fabuła, zabawne sytuacje, mnóstwo nawiązań oraz... Red Star. I Kozacy. Oby więcej takich opowiadań.

    • +1 1

  9. ((PS: Nie jestem pewna, czy niektórych nie boli to, że ta sesja zrobiła się strasznie fantastyczna, a nie została w klimacie zimnej wojny. Jest ktoś taki? Nie podobają mu się takie misje? Zgłaszać swoje opinie!)

     

    [Mnie boli, że sesja zrobiła się fantastyczna. Moja postać jest po prostu niedostosowana. Ale wy bawcie się dobrze. Poczekam na misję odpowiednią dla mnie.]

  10. Przeczytałem TLU: Take Earth Back już jakiś czas temu, lecz różne dolegliwości (albo lenistwo, nazywajcie jak chcecie) sprawiły, że nie byłem w stanie skomentować odpowiednio tego fica. I szczerze nie żałuję siedzenia nad tym do godzin mocno późnych. Zaserwowana przez autora historia potrafi wciągnąć i przytrzymać czytelnika tak, że rodzi się rzeczywista, niewymuszona chęć poznawania dalszych losów bohaterów.

     

    Atutem opowiadania jest bogate opisanie uczuć przeżywanych przez bohatera. Zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Jego stopniowa przemiana, na którą miały wpływ takie czynniki jak otoczenie, odnoszenie się innych do głównej postaci, oraz pewien specyficzny punkt zwrotny. Choć nie powiem, ciekawych zmian biegu akcji było więcej. Postaci są pełne, nie wydają się płaskie, ponieważ mają motywy kierujące ich poczynaniami, przyświecające im cele oraz wspomnianą przeze mnie uczuciowość. Dodatkowo na moją wyobraźnie podziałał opis schronu, przywodzący nieco na myśl lubiane przeze mnie Metro. W obraz owego końca ludzkości dobrze wpasowują się porzucone miasta wypełnione powoli niszczejącymi przedmiotami, czekające aż pochłonie je bariera. Dobry jest motyw grupki ocalałych, nie mającej pojęcia, czy w upadającym świecie żyją jeszcze jacyś inni ludzie. Głównemu bohaterowi, Stevenowi, kibicowałem do końca opowiadania.

     

    Ale w wyborze najlepszej postaci z całego fica, popieram Dolara.

     

    Na koniec chciałem oczywiście oddać swój głos na EPIC. Owe opowiadanie zasługuje na niego jak niewiele rzeczy, które dotąd przeczytałem. Zwłaszcza, że nie jest pisane przez zawodowca. Za co? Przyciągnęło mnie, przytrzymało i wypuściło, ale zmusiło mnie do ruszenia mózgownicą, do uruchomienia wyobraźni. Niejednokrotnie analizowałem działania bohaterów, czasem zadając sobie pytanie: co ja bym zrobił w danej sytuacji? Niewiele ficów zapewnia mi taką rozgrywkę, dlatego chcę uhonorować The Last of Us: Take Earth Back.

  11. Grim nie słuchał za bardzo przemowy dowódcy, niespecjalnie go interesowała. Wiedział dobrze, jakie zadanie zostało mu powierzone. Poza tym nie potrzebował do niczego pompatycznych oracji, pięknych słów. Wolał wykorzystać ostatnie chwile i pomyśleć. Musiał dużo myśleć, zastanawiać się, planować. Czuł, że tak trzeba. Wraz z nominacją napułkownika otrzymał bowiem coś jeszcze. Spoczęła na nim ogromna odpowiedzialność za życie towarzyszy. Każdy jego błąd, niedopracowana akcja, albo choć lekkie nieprzewidziane komplikacje będą prawdopodobnie drogo okupione. Nie polubił tego uczucia. Do tego zrobił się sentymentalny na stare lata. Odkąd poznał Animal. Cholera jasna, jak teraz nad tym myślał, to nie żałował swojej decyzji, tej o przyjęciu klaczy za córkę. Żałował za to odrobinę tego "zmiękczenia", jak określił w duchu swój stan.

     

    Kiedy podszedł do niego Green, odsalutował służbiście, jak za każdym poprzednim razem. Ciemnordzawy kuc w skupieniu wysłuchał tego, co miał do powiedzenia zwierzchnik. Na wzmiankę o rabanie uśmiechnął się paskudnie.

    - Zrobić rumor, powiada pan? - odparł dowódcy z tym niemiłym wyrazem twarzy. - Tak jest. Jeśli się uda, to pobudzimy każdego robala w całym Canterlot.

     

    Uścisnął dowódcę, nieco zdziwiony poufałym gestem. Nie wnikając, spojrzał mu prosto w oczy. Dostrzegł w nich znajomą rzecz. Determinację. Kiwnął lekko głową, jakby do siebie, po czym odwrócił się, by wydać ostatnie dyspozycje. Zobaczył gdzieś pośród ustawiających się już w oddziałki swoich Rebona. Alchemik podszedł do niego. Ogier przywitał go skinieniem.

    - A gdzieś był, jak tłumaczyłem? I to dwa razy? Ech, w dużym skrócie. Dzielimy się na małe grupki, które pójdą wykonywać kilka ściśle określonych przeze mnie zadań. Zdejmowanie patroli, opanowanie ważnych budynków, wycinanie wrażych posiłków z zasadzki, zbieranie ochotników spośród mieszkańców, w razie klęski opóźnianie wroga tak, by dać mieszkańcom czas na ucieczkę. Ciebie chciałbym widzieć w mojej grupie, tej, która podpali jakiś budynek, w ramach kredytu zaufania. Chyba, że nie chcesz. Twoja wola, jeżeli uważasz, że przydasz się gdzie indziej, to proszę bardzo. A teraz uwaga! - podniósł głos, zwracając się do dowódców najbliższych grupek. - Drobna korekta! Kilka patroli, oczywiście po względnym zabezpieczeniu dolnego miasta, należy zlikwidować możliwie widowiskowo. Niech o nas usłyszą i nas zapamiętają! Za siedem minut wychodzimy, czas nam na stanowiska. Pegazy będą posłańcami między oddziałami. Nie bić Podmieńców z zielonymi oczami, to nasi, tylko zamaskowani, pamiętajcie o tym. I powodzenia!

  12. Wasyl zaciągnął się jeszcze kilkukrotnie w zupełnej ciszy. Dym działał na niego uspokajająco, wspomnienie pojazdów powoli odpływało, choć ciągle czaiło się gdzieś w zakamarkach umysłu, gotowe dać o sobie znać. Mężczyzna myślał o tym, co teraz poczną. Przede wszystkim powinni pomyśleć, co zrobić z tymi konikami. Kłopotliwa sytuacja. Puścić to spore ryzyko, nie wiadomo, jak to się skończy. Być może doniosą na nich do swoich władz, wtedy chudo bude. Rozwalenie ich wydaje się być najprostrzym wyjściem, lecz tym posunięciem mały oddział ludzi może narobić sobie wrogów, jak ktoś znajdzie ciała. Kto wie, czy te stworzenia są wrogo nastawione, czy nie. A nijak zapytać. Chyba dobrym wyjściem byłaby narada.

    - Słuchaj, Archanioł. Idę do środka zapytać, czy więzień powiedział coś ciekawego. Pomyśl za ten czas, czy lepiej jest zaryzykować i zdać się na koniki, czy położyć je do piachu. Jak chcesz, możesz iść ze mną.

     

    Po tych cichych słowach skierował się do domu, wlokąc za sobą siwy dym. Skonstatował, że w dziwnym otoczeniu, w jakim się znalazł, zaczął powoli przyzwyczajać się do obecności Niemca. Nie ufał mu jeszcze, ale raczej go tolerował, nie miał bowiem wyboru. Tkwili tu razem. Myśląc o tym wkroczył do środka wolnym krokiem, stukając butami o podłogę. Obszedł stół tak, by znowu znaleźć się przed kucykami, po czym pochylił się lekko do przodu. Wpatrywał się w parkę twardym, ale nie wrogim wzrokiem, namyślając się, cóż z nimi począć. Dmuchnął dymem w blat.

    - Iwan, Dragan, czy nasi goście powiedzieli coś ciekawego pod moją nieobecność?

×
×
  • Utwórz nowe...