Raymond szedł po broń, pamiętał o tym że w przeciwnej drużynie jet co najmniej jeden strzelec, wiedział że jest łatwym celem, ale wiedział że jego wrogowie mają teraz inne zajęcia. Pełna beztroska, krótko mówiąc, a jednak poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Przystanął na chwilę i pokręcił głową mówiąc sobie-ech skrzywienie zawodowe.-po czym ruszył dalej, podświadomie trochę przyśpieszając. Po krótkiej chwili był przy broni, schylił się po miecz, po czym rozejrzał się za drugim. Znalazł go, jednak jego uwagę przykuł punkcik w znacznej odległości od niego, nie widział co robi, ale mimo to poczuł drobny niepokój. Jeśli to poznany strzelec-Wolfast, są dwie drogi, jeśli celuje w Raymonda, podmieniec ma nie mały kłopot, jeśli gdzieś indziej sam strzelec staje się dla changelinga łatwym celem. Chcąc nie chcąc Ray i tak musiał się do niego zbliżyć, chociażby po drugi miecz.
/Wolfast
Ray ruszył w stronę strzelca. Dość nierozsądne, jak w ciebie celują chowaj się, jednak to pustynia, gdzie ma się schować? za wydmę wskoczyć? Tym razem był odsłonięty i z każdą chwilą łatwiejszy do zastrzelenia. Ray liczył się z tym, trzymał się po prawej stronie leżącego miecza, by po pewnym czasie przeskoczyć na jego lewą stronę, później na odwrót, i tak w kółko, byle tylko maksymalnie utrudnić wrogowi celowanie. "Czyli takie zastosowanie miał trening na rybackiej sieci" ta myśl ucieszyła nieco podmieńca, ale świadomość że zaraz może dostać kulą w łeb, nie była specjalnie miła. Trzeba podnieść drugi miecz i czym prędzej zmienić schemat, zanim przeciwnik go rozgryzie.