Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Obaj opuścili bibliotekę. Celestia dalej trzymała słońce wysoko, sprawiając, że pobyt na zewnątrz budynków był przyjemny. Smok ostrożnie schodził po stopniach, za dużych na jego małe nogi. - To Carl - odezwał się Spike, chcąc przerwać krępującą go ciszę - skąd w ogóle pochodzisz? Nie była to wiedza, którą smoczek musiał posiadać, ale przynajmniej nie angażowało go to w rozmowę, którą teraz musiał potrzymać jego rozmówca.
  2. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Wzruszyłem ramionami. Nic tu nie zdziałam. Odwróciłem się i usiadłem na wolnej ławce, czekając aż zjawi się Diego i "podda mnie testowi".
  3. Ruszyliście w swoją stronę. Po chwili doszliście do dość sporego budynku, do którego przylegało kilka kontenerów. Do środka prowadziły pojedyncze drewniane drzwi z dryblasem przed nimi. Ściany aż drżały od http://www.youtube.com/watch?v=r7p3KtUecog, która grała wewnątrz. Najemnicy musieli być tutaj stałymi bywalcami, gdyż od razu ich wpuszczono. Bramkarz przyglądał ci się badawczo, ale Bozar dał mu znać, że jesteście z nimi. W środku było ciemno, wszystkie okna były pozastawiane kontenerami, a nieliczne światła były za ladą baru. Po całym kompleksie były rozstawione stoliki, na środku została wolna przestrzeń, zapewne przeznaczona do tańca, choć aktualnie nikt z niej nie korzystał. Przed wami na podeście wychodzącym ze ściany, na przeciwko wejścia, tańczyła na rurze striptizerka, która była zaczepiana przez tutejszych gości. Byli to praktycznie sami ochroniarze karawan, lub ludzie tak wyglądający. Zachowywali się, jakby pierwszy raz widzieli kobietę. Najemnicy wraz z Bozarem rozsiedli się przy stoliku niedaleko baru.
  4. Nastia Mordu Płomień krakał, jakby chciał powiedzieć Chodź musimy stąd uciekać. John zarzucił cię na swoje plecy, znowu dyndałaś jak worek ziemniaków. Chyba musisz się bardziej oszczędzać z tym ogniem. Zwymiotowałaś kolację i wieczorne wino, na spodnie swojego towarzysza. Poczułaś się trochę lepiej. Płomień odleciał w noc, ale czułaś, że krąży niedaleko, gotów zjawić się w oka mgnieniu. John Podniosłeś Nastię, praktycznie wyciągając ją z płomieni. Oparzyłeś rękę, ale nie było to nic wielkiego, mogłeś więc normalnie podróżować. Adrenalina ci trochę zeszła z żył i czułeś się odrobinę senny.Skóra zaczęła ci schodzić z wierzchu dłoni i piekła. Średnio niosło się taki balast. Wymioty Nastii na twoich spodniach trochę cię rozbudziły. Potrzebujesz tej dziewczyny, wie coś o twoim bracie, czujesz to. I ten pierścień, ciągle drgał, irytując cię.
  5. - Cherry Fizzy... - mruknął ogier, kiedy przekręciłeś jego imię. - Och, ja po prostu słucham - odparła Lyra. - Poza tym kucyki w Manehattenie nie mogą być takie złe, jak pan opowiada - po minie raczej jej nie imponowałeś. Oczywiście, ta brzydsza zaraz zaczęła robić do ciebie słodkie oczy. Tak to jest z tymi brzydszymi, w ogóle czemu klacze chodzą w duetach brzydka-ładna? To tajemnica kucykości. - Pewnie złapał pan komisarz wielu przestępców w Wielkim Jabłku - zmieniła temat Bon Bon. - Może opowiedziałby pan jakąś ciekawą historię. Zabawa najbliżej was ucichła. Widać w Ponyville, jak w każdej małej mieścinie, wszyscy chłoną informację jak gąbka. Każdy chciał posłuchać historii "wielkiego policjanta z Manehattenu". Wszyscy dookoła, oprócz Lyry, która raczej obojętne było co powiesz.
  6. Udaliście się do stołówki. Było to wielkie, jak na statek pomieszczenie z ułożonymi równo stołami i taboretami bez oparć. Ze względu na "burzliwą" naturę, i stoły i krzesła były przyśrubowane do podłogi. W stołówce dominowały vorche, chociaż oprócz waszej grupy znalazłoby się parę krogan, którzy dominowali nad bladymi beztlenowcami. Ogólnie sala mieściła ponad 100 kadetów z Krwawej Hordy. Twoi krogańscy towarzysze zaczęli przepychać się na przód kolejki przez długi rząd vorchy.
  7. Z twoich ust wyszedł ledwo zrozumialny bełkot. - Cśś... - ktoś podszedł do ciebie i delikatnie pogłaskał cię po grzywie. W tym dotyku, pomimo bólu, czuć było wiele troski. - Wyjdzie z tego Zecoro? - usłyszałaś tuż przy sobie obcy głos. Zecora przytaknęła. - Nie chciałabym, żeby jej się coś stało. - Niech cię nie boli tam, radę sobie dam - odrzekła jak zwykle rymowanką, mieszkanka lasu. - To dobrze, do widzenia - tajemnicza klacz opuściła domek Zecory, wcześniej trzymając twoje kopytko z troską.
  8. - W kasynie Gizma można coś zjeść, ale to nie jest najlepszy pomysł - skrzywił się Bozar. - Może Cadillac Grill? Zbudowana ze starych samochodów restauracja w zachodnim Złomowie. Mają tam przyzwoite żarcie i nawet nie tak drogo - zaproponował ci. - I wiem, że mówiłem, że ci nie zapłacę, ale w sumie poratowałeś nas tą plazmówką i moglibyśmy spłonąć na środku pustkowi przez tego cholernego bandytę. Doszliście do zajazdu dla karawaniarzy. Kupcy zaczęli uwalniać braminy i zganiać chłopców do wyładowywania towarów i rannych. - Tu nasza droga się kończy. Może się przejdziesz z nami - zerknął na resztę najemników - na małą popijawę z okazji przeżycia strzelaniny? Niedaleko jest przyzwoity bar, z niezłymi zakąskami.
  9. Po kilku chwilach dogoniłaś i zrównałaś się z Chuckiem. Biegliście równo ze sobą. Już w tym momencie wiedziałaś, że kiedy tylko się zatrzymacie, z niedawnej starannej grzywy ogiera zostanie wielka rozczochrana kula, pozlepiana potem. - Nie-ezła jesteś - zaczął powoli dyszeć. Nie miał tak dobrej kondycji jak tyle, ale na razie się trzymał. Mijaliście pierwsze kucyki, które przy porannym słońcu, zmierzały do swoich miejsc pracy.
  10. - Do bardzo dobrze... - zaczął nazbyt spokojnie Spike. Chyba nie bardzo rozumiał dziwne zachowanie jednorożca. - Jak już będziesz na tym rodeo, kibicuj Applejack. Na pewno spodoba się to Shoeshine. Za Sawantem rozległ się krzyk oburzenia. - Jeszcze mi tu jesteście? Wynocha! Smoczek zamknął książkę i podniósł się z podłogi. - Chodźmy stąd - machnął na Carla ręką. - Zanim ta wariatka zawoła królewskich gwardzistów.
  11. Nie bardzo obchodzili go inni. Miał 400 kredytów. I zadanie. Starał się tego nie robić, ale co chwilę zerkał na kulkę nawigacyjną, jakby obawiał się, że jego cel umknie mu, a razem z nim 600 kredytów. Chciał to załatwić sprawnie i najlepiej zaraz. Chrzanić strażników, jeśli to ćpun, to pewnie i tak kręci się w takiej okolicy, że stróże prawa boją się tam przebywać. Weźmie tylko pistolet, bez karabinu, będzie mu łatwiej, poza tym nawet ostatni debil zacząłby uciekać przed wielką jaszczurką z karabinem, a prawdę mówiąc, Krusskowi nie chciało się biegać.
  12. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    - Fantastycznie - mruknąłem pod nosem. Czyli Diego zrobił mnie w buca. Było zbyt pięknie, więc tego można było się spodziewać. Zerknąłem, czy ktoś ze zrzuconych, lub sam Diego dostali się już do obozu. - Na pewno nie ma innego sposobu? - spytałem, wracając wzrokiem do Thorusa.
  13. Uśmiechnął się. On chyba faktycznie chciał o tym zapomnieć. Uścisnął kopytko na zgodę. - Nic się nie stało - odpowiedział Cherry Fizzy. - Chciałbyś poznać moje koleżanki? - podeszliście do klacz. - Panie komisarzu to jest Bon Bon, a to Lyra, moje znajome - przedstawił ci ziemską klacz i jednorożca. - Witamy, pana komisarza - odezwała się Bon Bon. - Właśnie Fizzy miał nam opowiadać o panu i jak się zaprzyjaźniliście w drodze z dworca na imprezę niespodziankę... - Nie, nie - przerwał jej ogier - może lepiej jak pan Barricade sam o sobie opowie... - spojrzał na ciebie.
  14. Ogier odwrócił się w twoją stronę. Na jego pyszczku malował się niepokój. Chyba przeczuwał co ci chodzi po głowie. On jeden jak na razie, znał cię najlepiej z całego miasteczka, jeśli w ogóle można tak to nazwać. - Tak? - starał się być pewnym siebie, ale średnio mu to wychodziło. Zerknął dyskretnie na klacze. Ha, stara się zgrywać twardziela przy panienkach. - Czego sobie pan komisarz życzy?
  15. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Zajeświście. - A jak mogę zasłużyć na wejście do zamku? - spytałem. Na pewno dostanę jakiś cholerny test. Zawsze tak jest. I Diego pewnie o tym wiedział! Niech no ja go... Dowiem się co trzeba zrobić, a potem znajdę Mordraga.
  16. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    - Eee - podrapałem się po głowie. Widok Thorusa trochę mnie niepokoił, sam nie wiedziałem czemu. - Chciałbym wejść do zamku. Diego mnie przysyła. Wpuszczą mnie? Muszą, w końcu Diego za mnie ręczy, chociaż, kto mi uwierzy? - Mam list do Gomeza ze świata zewnętrznego - dodałem cicho, tak, żeby tylko Thorus usłyszał. To powinno go ostatecznie przekonać.
  17. - Jak można nie lubić słodyczy? - zdziwiła się różowa klacz. - To co będziesz robił, jak będziesz wpadał mnie odwiedzić w Cukrowym Kąciku, Dacy? Tam są same słodycze! - zastanowiła się krótko, aby potem głośno wykrzyczeć - Wiem, pogramy w gry! - po czym uciekła gdzieś w niesamowitym tempie. Niestety, nie dane było ci się cieszyć samotnością, gdyż w zasięgu rozmowy pojawił się Cherry Fizzy. - Tu pan jest! Chciałem tylko poinformować, że zaniosłem rzeczy na górę, do pańskiego cichego kąta. Walizki i torba leżą na łóżku w sypialni - wskazał kopytkiem sufit. - Nie mogłem pana znaleźć, a potem zagadałem się trochę... Już idę dziewczyny! - rzucił klaczom stojącym za tobą, bladożółtemu ziemiakowi z niebiesko-różową kręconą grzywą i cukierkami jako CM oraz morskiemu jednorożcowi, o jasnej grzywie, miodowych, błyszczących oczach i harfie na zgrabnym boku, po czym udał się w ich stronę.
  18. Pozostali dwaj kroganie, Hailot Pran i Jurdon Mekk, byli spokojniejsi, więc nie włączyli się do walki. Kibicowali tobie. - Dalej Vez, skop im dupy! - krzyczeli. Zrrash, wyczołgał się spomiędzy was pojękując. Mau i Xinx zgrali się i uderzali w tym samym momencie, dlatego mogłeś bronić się przed atakami tylko jednego. Obrywałeś po garbie, brzuchu i płytach czołowych. Kiedy posiniaczony upadłeś na ziemię, dopadł cię Zrrash i kopnął parę razy w brzuch. - Ha, urwa, jak ci teraz miło co, rogaty chuiu? - spytał. W tym momencie do kajuty wpadł Kapitan Tnix. - Czy was wszystkich do końca pojebało? Co to za balety poranne? Do stołówki wszyscy! Vez, co się tak wylegujesz na podłodze? Wstawaj leniu zasrany!
  19. Leciałaś przez powietrze, nie wiedząc co czeka cię niżej. Przeleciałaś przez rząd gęstych i twardych gałęzi, obijając się o nie, kolejny krótki spadek przez powietrze. Ostatnie co czułaś to mocne uderzenie w ziemię, potem były tylko przebłyski. Ciemność. Gdzie Arrow? Nie ma go przy tobie. Zgubił się i jest sam, zdany tylko na siebie. Wędrówka jest nieskończona... Czułaś, że leżysz w łóżku. Serce biło ci słabo w dziwnym rytmie. W powietrzu unosił się zapach rzadkich kwiatów z lasu, a większość twojej uwagi pochłaniał niesamowity ból w grzbiecie. Ledwo mogłaś ruszać kopytkami, a mowa przychodziła ci z trudem.
  20. Nastia Mordu Zwierzoludzie nie żyją. Przestajesz płonąć i wracasz do swojej normalnej postaci. Momentalnie padasz na kolana. Twoje nogi tak się trzęsą, że nie jesteś w stanie na nich ustać. Czujesz, że jeszcze jeden raz zabawy z ogniem i tego nie przeżyjesz. Musisz sobie dać z chociaż kilkanaście godzin przerwy. Ręce są jak z ołowiu, cała oblana jesteś potem. Zdaje ci się, że widzisz przed oczami czerwone plamy. Ogień. Dalej odczuwasz chęć palenia wszystkiego wokół, mimo że okoliczne krzaki płoną już kilka chwil. Płomień siadł ci na ramieniu i nastroszył pióra. John Jeden kawałek, chyba głowy zwierzoczłeka, trafia cię w policzek, paprając cuchnącą, ciemną krwią. Nastia sama przestaje płonąć, ale widzisz jak upada na kolana przed jaskinią. Po walce, kiedy adrenalina przestaje działać, czujesz, że ręce ci delikatnie drżą. Runiczne miecze błysnęły na krótko chłodnym, niebieskim blaskiem, a pierścień zaczął delikatnie wibrować. Ogień zaczyna pochłaniać okoliczną roślinność, także tą w pobliżu Nastii, która wygląda, jakby nie miała zamiaru w ogóle się stamtąd ruszać.
  21. Smok podniósł wzrok, który wcale nie wyrażał zadowolenia. - Znam, ale głównie z widzenia - odparł mimo wszystko uprzejmie. - Chodzi ci o tą co wyrabia podkowy, tak? Straaszna fanka Applejack. Zastanawiam się, czy się w niej nie podkochuje... - smok zerknął na bok, po czym spojrzał na Carla. - Czemu pytasz?
  22. Ogony nie tylko się plątały, ale także kłuły inne mantikory, przez to te padały sparaliżowane na ziemię. Ta, którą kierowałaś wydawała wściekłe ryki, nie mogąc dosięgnąć swojego obiadu, który siedział jej na karku. Twoja krew ciekła po jej boku. W końcu, nie mogąc cię zrzucić, rozprostowała skrzydła i wzleciała nad drzewa.
  23. Karawaniarze, jak i ochrona, ruszyli zmęczonym krokiem przez miasto, toteż ponownie dołączyłeś do tego powolnego korowodu. - Idziemy na nocleg - wyjaśnił Bozar. - Nie zawiodłem się, młody, chociaż mnie okłamałeś. Sięgnął za pazuchę. Wyciągnął mieszek, a z niego odliczył kilkanaście kapsli. - Masz tu czterdziestkę, za pomoc przy bandytach, należy ci się - podał ci gotówkę w dłoń. - I nie przyjmuję zwrotów - żartobliwie pogroził ci palcem.
  24. Łaskotki zelżały, aż w końcu, Chuck przestał cię gilgotać. - No, koniec wygłupów - powiedział, udając poważny ton. Nagle puścił się pędem przed siebie - Spróbuj mnie dogonić! - krzyknął, oddalając się szybko od ciebie.
  25. Po raz kolejny zamrugała szybko, tym razem jednak ze zdziwienia. - Ja? Znaczy, ze mną? Na randkę? Rety... - zmieszała się, czerwieniąc się jak burak. - Bardzo chętnie przyjmę zaproszenie dżentelmena z Manehattenu - powiedziała patrząc na ciebie. - Czy tylko mi się wydaje, czy zrobiło się tutaj ciepło? - powiedziała wachlując się kopytkiem. - Proszę o wybaczenie, ale muszę zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza - pośpiesznym krokiem opuściła posterunek. Znikąd obok ciebie pojawiła się Pinkie. Byłaby niezłym szpiegiem, skoro potrafiła podejść bezszelestnie nawet ciebie. - Ja tam nie czuję żeby było ciepło, a ty Barry czujesz żeby było ciepło? Czasami ta Rarity dziwnie się zachowuje, ale chyba cię lubi - zaczęła trejkotać. - No i ja ciebie też lubię! Jakie ciastka lubisz tak w ogóle, bo mamy tu mnóstwo ciastek! Ja najbardziej te z czekoladą, chcesz trochę? - podała ci talerzyk z ciasteczkami suto obsypanymi kawałeczkami czekolady.
×
×
  • Utwórz nowe...