Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Wyszczerzyłem zęby. - Do obozu - powiedziałem krótko. Mam nadzieję, że nie trzeba płacić za wejście. Przecież wiedzą, że nowi nie dostają złota. - Diego mnie przysłał.
  2. // niedługo po 9 odcinku sezonu pierwszego, stąd książka o Zebrice Carl nie bardzo był obeznany w podawaniu książek małym smokom, toteż zrobił to odrobinę za mocno - rozpędzony przewodnik wpadł na Spike'a, prawie go wywracając. - Ough, dzięki - złapał oddech. - Miło mi cię poznać, Carl. Położył książkę na ziemi i zaczął ją wertować. - Co, co? Nie dzięki, nie trzeba - odparł, po czym wrócił do szukania czegoś na stronnicach księgi. - Ha, jest! - wskazał szponem kartkę. - Ale Twi pewnie i tak przeczyta całą.
  3. - Może - odpowiedział krótko. Kiwnął głową. - Witamy w Złomowie - ukłonił się prześmiewczo, gestem wskazując ci bramę. - Tylko pamiętaj, że jak coś zmalujesz, to nawet ta zbroja cię nie uratuje! - krzyknął za tobą. Bozar dogadywał się jeszcze z drugim strażnikiem, ale wyglądało na to, że przekonał go, bo po chwili cała karawana wjechała do miasta.
  4. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Chowam drugą tubę za pazuchę, upewniając się, że nie będzie tuż obok tuby od Gomeza. Głupio byłoby je pomylić. - Zanieść Mordragowi, powiedzieć, że Lares przesyła pozdrowienia. Zapamiętam. Miło się robiło z tobą interesy, a teraz, pozwolisz, udam się wykonać swoją część zadania. Ruszyłem dalej ścieżką w stronę ciemnej wieży.
  5. Krussk spojrzał na 400 kredytów w swoich łuskowatych łapach. Tyle pieniędzy, tylko dlatego, że powiedział, że zabije jedną osobę. W oczach pojawił mu się ogień, kiedy zrozumiał, co to oznacza. Będzie mordował, rozrywał istoty na kawałki i dostawał za to pieniądze. Cudownie. Schował pieniądze. Odczekał, aż minie chwila od kiedy tajemniczy Kel Dor go opuścił, po czym sam wyszedł z kantyny. Nie ma co czekać, im szybciej pozbędzie się ćpuna, tym lepiej. Postanowił udać się po swoje rzeczy, w tym pistolet, który zostawił w swojej szafce. Z czterystoma kredytami w kieszeni, świat zdawał mu się znacznie piękniejszy.
  6. Mantikora na którą wskoczyłaś, spojrzała zdziwiona do góry, próbując sprawdzić co jej chodzi po głowie. Inne zaryczały wściekle, starając się trafić cię swoimi łapami, jedna unosiła się cały czas przy drzewie i spróbowała cię użądlić swoim ogonem.
  7. Kroganin jęknął, kiedy go podniosłeś. Niepewnie podniósł gardę, gotując się na twój atak. - Hej, bucu! - Urdnot Xinx odepchnął cię, zanim zdążyłeś zadać cios Zrrashowi. - Nie tylko ty masz prawo się trochę rozgrzać z samego rana! - Tak! Może to ja chciałem go pieprznąć pierwszy, co? - rzucił zza pleców Xinxa, Weyrloc Mau. W tle dwa vorche cicho chichotały.
  8. Spod długich ciemnych rzęs spojrzały na ciebie delikatnym wzrokiem, dwa szafiry. - Tak, to ja. Och, pan komendant... niezwykle miło mi pana poznać - zamrugała zalotnie parę razy. - Proszę wybaczyć, że mam na sobie tak skromną kreację na pański przyjazd, ale KTOŚ - spojrzała oburzonym wzrokiem na Applejack - dał mi znać dopiero dzień wcześniej, że ma pan zamiar zjawić się w naszej, jakże małej, mieścinie. - W ogóle, jak na razie znajduje pan nasze miasteczko i jego mieszkańców? Fakt, muszę przyznać, że są trochę zaściankowi i małomiejscy - tu spojrzała z wyrzutem na Pinkie Pie wrzucającą sobie kolejne babeczki do ust. Kiedy doszła do tuzina i dalej je wrzucała, w pewnym sensie odczułeś minimalny respekt do różowej szajbuski. Tyle żarła, a w sumie kształtami nie odbiegała za bardzo od wielu innych klacz dbających o sylwetkę - ale mimo wszystko to dobre kucyki i prawdziwi przyjaciele. A tak w ogóle - spojrzała na swoje kopytko, którym zaczęła szurać po podłodze. - Nie wziął pan ze sobą do nas pani komisarzowej?
  9. - "Przewodnik geograficzny po Zebrice i południowych dżunglach" - podał tytuł Spike. - Jest gdzieś tam, w dziale "przewodniki i geografia" - wskazał odległe półki. - Oczywiście jeśli ta stara *niewyraźne słowo*, nie pozmieniała wszystkiego, od kiedy ostatni raz tu byłem. Wiesz, nudzi się jej cały dzień, to raz na jakiś czas zmienia położenie poszczególnych działów. I chyba nie słyszałem twojego imienia...
  10. Drzewo zatrzęsło się, kiedy inne mantikory dołączyły do tej pierwszej, złaknione twojego kucykowego mięska. Dało się słyszeć dźwięk drapanej kory oraz huk łamanych gałęzi. Jedna z nich próbowała nawet się podkopać.
  11. Strażnik trochę się zmieszał, kiedy zobaczył spokój na twojej twarzy, jednak szybko się ogarnął. - Kim jesteś? Nie wyglądasz na ochroniarza karawany. - powiedział zerkając na braminy i wozy. - I czemu zmierzasz do Złomowa? Ręce cały czas trzymał na dzierżonej przez siebie broni, jakiejś nowej wersji Kałacha, pewnie tuż przedwojennej.
  12. - Widzę, że nie jest pan stary, ale szacunek do władzy trzeba mieć - klacz złapała zręcznie kufel i napełniła go ponownie. Kiedy usłyszała o wartościowych kucach zastanowiła się chwilę, po czym rozejrzała po sali. - Wie pan, co, jeśli nasz cydr jest dla pana słaby, a ostrzegam, że jest mocniejszy niż się wydaje, bo jego moc jest ukryta, to polecałbym panu odwiedzić małą winiarnię Berry Punch, jak wróci z konkursu winiarskiego z Baltimare, ale jej wino, łoł - powachlowała się kapeluszem. - Nie jednego kucyka zwaliły z nóg. Co do reszty... mógłby pan spróbować pogadać z Rarity. To ta wystrojona - wskazała kopytkiem alabastrowego jednorożca, która chyba jako jedyna nosiła makijaż i fantazyjną suknię, która ewidentnie nie pasowała do wiejskiej imprezki na cześć nowego komendanta. Podobne kreacje widywałeś na premierach najzacniejszych przedstawień i oper w Manehattenie. Tyle, że często kucyki z takimi kucykami był jeden problem - zazwyczaj były niesamowitymi snobami, którym wydaje się, że są lepsze od wszystkich innych. - Myślę, że pewnie chętnie pozna pan też Rainbow Dash. To tutejsza Pogodomistrzyni, nadzoruje pogodę nad Ponyville. Nie widziałam jej cały wieczór, chociaż mówiłam, że to ważne... A nie tam jest - tym razem wskazała na niebieskiego pegaza, o tęczowej grzywie. Na sto mil rzucała się w oczy jej pewność siebie. Była zbudowana prosto i mało kobieco, chociaż widziałeś, że wiele ogierów z imprezy ewidentnie próbuje do niej startować. Widziałeś takie jak ona. To takie kucyki zazwyczaj sprawiają najwięcej problemów władzy - butne i charyzmatyczne. Pewnie pociągnęłaby pół miasta, a przynajmniej wszystkie pegazy, gdyby nie chciała, żeby jakiś przepis był przestrzegany. - Niestety, kilkoro z moich przyjaciółek zostało w domu, gdyż nie przepadają za imprezkami - rozejrzała się, nalewając chętnym cydr. - Ale na pewno je pan polubi. No i nie wiem, czy słyszał pan, ale mamy w mieście małego, fioletowego smoka - naciągnęła kapelusz, tak żeby jej nie spadł.
  13. (CM - Cutie Mark, MC - Master of Ceremony ) Pomarańczowa klacz delikatnie się zarumieniła, kiedy usłyszała z twojego pyszczka 'skarbie'. - Witam pana władzę! Już nalewam wielki dzban cydru, w ogóle, jestem Applejack - odrzekła radośnie biorąc prawie galonowy dzbanek i napełniając go złocistym trunkiem. Podała ci go do kopytka - Proszę, mam nadzieję, że panu zasmakuje. Robimy go z rodzinką z własnych jabłek. Mamy farmę pełną jabłek na zachód od miasta. W ogóle, nie wiem czy pan wie, ale kiedyś mieszkałam u wujostwa w Manehattenie, fantastyczne miasto, ale jak dla mnie za duże. Ponyville, jest dla mnie wprost w sam raz. Dołączyła do was Pinkie. - O, pijecie cydr, ja też chcę! - Nie, nie, nie cukiereczku. Obiecałaś, że dziś nie będziesz pić. Poza tym, do pana komisarza - zerknęła swoimi zielonymi oczami na ciebie - nie można mówić na ty, bo to brak szacunku. - Ale ja Barra bardzo szanuję! - oburzyła się lekko różowa klacz. Położyła ci kopytko na ramieniu. - Uważam, że jest to najfajowszy kucyk z wielkastycznego miasta, jakiego znam! I pewnie będzie najlepszym policjantem, chociaż u nas nie ma dużo przestępczości... - Cukiereczku, sprawdź czy RD nie potrzebuje pomocy - rzekła Applejack, pozbywając się Pinkie. - Bardzo pana przepraszam - zwróciła się do ciebie z uśmiechem. - Pinkie jest dobra i bardzo uczynna, ale roztrzepana jak gotowane jabłka w szarlotce i trochę szalona. Trzeba się do niej przyzwyczaić.
  14. Smok podniósł się z ziemi. Trochę posmutniał, słysząc to pytanie. - W zasadzie to sam nie wiem - westchnął. - Wyklułem się tu, w Canterlocie, i całe swoje życie spędziłem z Twilight, jako asystent w tej bibliotece. A teraz mieszkam w Ponyville, taka mała mieścina u podnóża góry, na której jest Canterlot. Zerknął na ciebie i zamyślił się. - Nie chciałbyś mi troszkę pomóc? Wiesz potrzebuję jednej książki, ale ona jest dość wysoko i sam, bez drabiny tam nie sięgnę, ale ty jesteś jednorożcem i mógłbyś...
  15. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Najwyżej zginę, mówi się trudno! I tak gorzej nie trafię. - Jasne. Co mam zanieść i komu? - spytałem bez ogródek. Wezmę, w najgorszym razie jak się zrobi gorąco, wyrzucę paczkę do jakiejś rzeki albo bajorka. Dotknąłem odruchowo policzka i cicho syknąłem z bólu. Spuchło mi tam, gdzie oberwałem od strażnika.
  16. Doszliście do wejścia do miasta. Był to wielki niebieski kontener służący za bramę, a przed nią stało dwóch facetów w pancerzach bojowych. - Stać! - odezwał się jeden z nich. - Co wieziecie? - rzucił do karawaniarzy. - Ty! Blacha! Chono tu! - krzyknął drugi, wskazując ci byś podszedł. Pierwszy ruszył do Bozara i obaj zaczęli dyskutować na temat ładunku wozów.
  17. Słyszałaś jak się zbliżają. Dobrze, że niedaleko była dziupla. Wskoczyłaś do niej. Otwór był na tyle mały, że nawet małych rozmiarów mantikora się nie dostanie. Poczułaś ruch powietrza, gdy jedna z nich próbowała cię dosięgnąć łapą. Obok ciebie rozległy się piski leśnych zwierząt. Chyba nie byłaś w drzewie sama. Słyszałaś wiewiórki, myszki i kilka borsuków, przerażonych nacierającą na drzewo mantikorą.
  18. Nastia Mordu Ogień. Ogień to potęga i moc! Słyszałaś za sobą przyjemny odgłos płonących krzaków. Przez osłonę ognia doszedł do ciebie zapach dymu - krzaczory musiały nieźle kadzić. Ogień. Miałaś ochotę spalić ich wszystkich, łącznie z Johnem. Ogień nie ma przyjaciół, trawi wszystko na swojej drodze. Ale ten człowiek jest ci potrzebny. Już raz zasłabłaś i gdyby nie on, zabiliby cię. Zwierzoludzie patrzą na ciebie z przerażeniem. Jeden z nich, szaman, bełkocze coś i nagle zrywa się mocny wiatr. Dmie na tyle mocno, że cały ogień przechodzi na twoje plecy. Nikt nie ugasi ognia. Płomień zaczyna atakować szamana, ale wiatr nie ustaje. John zdaje się powoli zajmować prawą stroną grupki potworów. John Zwierzoludzie padli jak muchy. Kilkoro z nich wpatruje się jak zahipnotyzowani w twoją towarzyszkę. Szaman zdążył się już cofnąć, a swym mocnym głosem przywołał potężny podmuch wiatru. Który prawie zwalił cię z nóg. Słyszysz jak za tobą powoli zaczyna płonąć las, zaczynasz za sobą czuć ciepło ognia, dziś już drugi raz. Ta dziewczyna jest niebezpieczna. Korzystając z zamieszania zaczynasz zabijać wrogów. Szamanem zajął się tajemniczy kruk dziewczyny, lecz mimo tego wiatr nie przestaje wiać, sprawiając że trudno utrzymać ci równowagę.
  19. Trandoshanin kiwnął głową. Nie miał zamiaru lekceważyć tego ćpuna. Miał już z nimi parę razy do czynienia i wiedział, że mogą być niebezpieczni. - Krussk powie ci, że nie robi czegoś takiego za darmo, żebyś potem mu uciekł. Teraz 400 kredytów, reszta po robocie. - syknął, bawiąc się nawigatorem. - Za dwa dni w tym barze o tej samej porze masz czekać z resztą pieniędzy, albo i ciebie znajdę!
  20. Bozar wzruszył ramionami. - Rób jak chcesz, młody. Radzę ci tylko, żebyś nie chwalił się na lewo i prawo ilu to paladynów nie zabiłeś. Sympatia do Bractwa działa w obie strony i na pewno znajdzie się parę osób, które za takie gadki wpakuje ci nóż w serce. Chodźmy - zamachnął się na karawanę. - Pewnie już czekają na nasz towar.
  21. Starałaś się biec najszybciej jak mogłaś, ale krwawiące kopyto ci tego nie ułatwiało. Wiedziałaś, że bardzo ciężko zgubić mantikory, szczególnie gdy swymi lwimi nosami wyczują zapach kucykowej krwi. Do twoich uszu doszedł dźwięk łopoczących, błoniastych skrzydeł. Widać kilka z nich postanowiło zająć się tobą od góry.
  22. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    - Oczywiście - przytaknąłem. - Ale czy strażnicy wpuszczą mnie z... przesyłką do Obozu? Nie będą mnie przeszukiwać? - co za dziwne zwyczaje. Muszę się w tym jak najszybciej rozeznać. - Jesteś z Nowego Obozu? - zapytałem ostrożnie.
  23. Klacz skakała w miejscu tuż przy tobie, szczerząc się jak nienormalna. - Och, będzie trwało tak długo jak chcesz! Tak w ogóle jestem Pinkie Pie i będę twoją przyjaciółką. Będzie superowo, zobaczysz, z panem Peace Makerem też mi się super układało! Masz na imię Barricade i pochodzisz z Manehattenu? To superowo, chciałabym kiedyś zobaczyć to miasto, podobno jest wielkie, a ty jak uważasz, duże jest? - Pinkie wzięła głęboki wdech. - Musisz mi wszystko opowiedzieć! A ja mogę ci opowiedzieć wszystko o każdym kucyku w mieście, bo ja każdego znam superdobrze! I poznasz wiele nowych pyszczków i się zaprzyjaźnimy! - ostatnie słowa wypowiedziała tak wysoko, że aż piszczała. Obok was, na zaplecze przeszedł Cherry Fizzy, gdzie zostawił twoje torby. Jedyne co dostrzegłeś, co mogło zawierać choć odrobinę alkoholu, to lany z beczki cydr, który wydawała pomarańczowa, mocno zbudowana klacz, z kowbojskim kapeluszem na długiej blond grzywie.
  24. (ślepy kucyk patrzy na swoje kopytko, no ładnie ) Jak postanowiłaś, tak i zrobiłaś. Odrobinę kuśtykając udałaś się w stronę lasu, w której rosło kilka leczniczych ziół. Usłyszałaś wrzaski mantikor. Chyba wyczuły woń krwi w powietrzu. Słyszałaś jak porzucają walkę z hydrą i udają się odnaleźć źródło przyjemnego zapachu.
  25. Statek transportowy kupiony od ludzi był zły. Nie chodzi o wadliwość sprzętu, czy o rozplanowanie pomieszczeń, raczej o przeznaczoną na nie przestrzeń. Ludzie byli mniejsi, nie mieli garbów i w ciasnych pomieszczeniach, jak robaki, czuli się dobrze. Kroganie w ciasnych pomieszczeniach czują się źle. Sprawia, że są jeszcze bardziej agresywniejsi niż zwykle. Już zdążyłeś się pobić dwa razy, a wystartowaliście dopiero wczoraj. Vorche miały gorzej, gdyż kroganie agresywnie i z nadmierną siłą je odpychali przez co lądowali często na ścianach. Ludzkie łóżka były wąskie, ale starczało miejsca, akurat żeby się położyć. Szkoda, że dla oszczędności miejsca, były one piętrowe, przez co, co rano waliłeś w koję, Naroga Zrrasha, Kroganina śpiącego nad Tobą. - Wstawać zasrane lenie, już pora na wstawać! - ktoś tłukł o metalową ścianę kajuty. Podniosłeś się gwałtownie i przywaliłeś w koję Zrrasha. Rozcierając głowę, rozpoznałeś głos. W drzwiach stał przywódca waszej 8 osobowej drużyny, Kapitan (jak sam lubił siebie tytułować) Narog Tnix. - No panienki, ruszać dupy, za kilka godzin dolatujemy. Sen jest dobry na cerę, a wy jesteście najmusami! Macie mieć chu*ową cerę! Za 10 minut widzę was na stołówce! - krzyknął, po czym zostawił was. Szybko podniosłem się z pryczy. Głowa mnie napieprzała jak nigdy - to przez tego Zrrasha - ten tłusty kretyn bez grama mięśni tak wgniata koje że nawet jak bym uważał to i tak bym j*bną w nią głową: - Baaboom! Wstajemy bo za chwilę lądujemy i nie zdążysz zjeść śniadania! - chwyciłem go za fraki i zrzuciłem go z łóżka i kopnąłem. Zrrash upadł na ziemię. Jęknąwszy próbował się podnieść i nawet zaczął formować obelgę, gdy paru innych kompanów z koi polubiło twój pomysł i zaczęli okładać zaspanego kroganina. Dwa vorche, mające nieszczęście spać z wami, wesoło dopingowali kopiących swoimi piskliwymi głosikami.
×
×
  • Utwórz nowe...