Skocz do zawartości

black_scroll

Brony
  • Zawartość

    921
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez black_scroll

  1. Trandoshanin ponownie ruszył w pościg. Zaczął odrobinę sapać, nie był przyzwyczajony do takiego ganiania. Ręka bolała go i irytowała, miał ochotę ją sobie wyrwać, w końcu i tak wyrosłaby mu nowa. Ale nie teraz, teraz trzeba dopaść to samicowe ścierwo. I Kel Dor popamięta. Krussk mu da zwykłego kupca igiełek! To popierdziela po dachach jak... coś co biega szybko. Zwykli dawacze w żyły mają słabszą kondycję.
  2. black_scroll

    Moja Mała Incepcja - Zapisy

    Imię: Sykstus (dla znajomych Syk albo Syks) Rasa: Kryształowy kucyk, ogier Wiek: 23 lata (nie licząc 1000 lat spędzonych w zapomnieniu przez klątwę Sombry) Wygląd: niebieski skrzący się ogier, z turkusową grzywą i krótkim, prostym ogonem, w jaśniejszym świetle błyszczy wyróżniając się z tłumu, CM to łuk ze strzałą (wiem, mógł wyglądać lepiej, ale szczerze mówiąc, nie chce mi się babrać w stosie filtrów, a taki wygląd mnie satysfakcjonuje) Charakter: odrobinę rozgoryczony po stracie ukochanej, spokojny, cyniczny, chwilami rzuci jakimś żartem, nie nadąża za obecnym światem, ciężko przyzwyczaić mu się do tego, że jest 1000 lat później, lojalny wobec księżniczki Cadance i Kryształowego Królestwa, bardziej niż wobec księżniczek i całej Equestrii. Wiele lat musztry wojskowej sprawił, że jest dokładny, sumienny i pracowity. Dotrzymuje terminów, rozkłada pracę tak, by zdążyć. Nie przepada za przechwałkami, sam też nie wysławia swoich czynów. Skromny, lecz świadomy swych zdolności, nie przecenia, ani nie niedocenia się. Stara się spojrzeć na problem przez pryzmat najprostszego i najefektywniejszego rozwiązania. Zajęcie: weteran wojenny, kiedyś był żołnierzem Kryształowego Królestwa (należał do I Legionu, III Centurii Łuczniczej), obecnie pracuje jako kowal i łuczarz, wyrabiając broń, głównie zdobniczą, z okresów początków Equestrii Historia: Upodobania: Lubi: Księżniczkę Cadance, zawody łucznicze, jabłka w karmelu Nie lubi: posługiwać się bronią białą, nienawidzi klątwy, za odebranie mu ukochanej, demonów północy Przeraża: Król Sombra, ponowna utrata przez Królestwo Kryształowego Serca
  3. Nastia Mordu By zabić czas wychłodziłaś kolejny węgielek. Krasnolud dobrze prawił - trzeba było się zbierać, co poszło ci szybko. Jednak wkrótce pojawi się problem - dwóch nowych towarzyszy zmierza traktem ku spalonemu przez ciebie Landsbergowi, gdzie nie przyjmą cię zbyt ciepło, a pewnie wręcz ukamienują lub skażą na stos. John Nie udałeś się w stronę strumyka, za namową krasnala i Estalijczyka. W sumie zaschnięte wymiociny można wykruszyć i już tak nie śmierdzą. Problem był jeden - tych dwóch pewnie chcą zmierzać do Landsbergu, gdzie z Nastią, raczej nie będziecie powitani fanfarami. Torgrund Co za nieposłuchane tumany! Każesz się zbierać, więc ten łysy drab stwierdza, że idzie gdzieś w krzaki się umyć! A ten cały sen... Nic nie miało sensu, może to przez tą "parę" miałeś ten sen. Wszystko powinno się wyjaśnić, kiedy dotrzesz na miejsce. Federico de Rivera Vendeval parsknął przyjaźnie na powitanie. Spojrzał na ciebie swoimi ciemnymi oczami z lekkim wyrzutem. Przeprowadziłeś go przez pół świata do miejsca, gdzie jest chłodno i pada. Chyba miał ci to trochę za złe, ale drobne czyszczenie sierści pewnie przywróciłoby mu humor.
  4. - Oj, szefie... Wiecie, że nie strzeliłbym pierwszy - uśmiechnął się Camper. - Nie bez rozkazu. Po prostu przypatrywałem się tym wielkoludom. Są wysokie, głowę mają na wysokości garbu kroganina. No i łażą na czterech łapach - zrelacjonował ci po krótce wygląd obcych. - Adam Kapitan - geth wysyłał komunikat. - Oś zdolna do użytku, ale całkowita naprawa polowa niemożliwa. Przejmujemy stery w Mako.
  5. - Nie tylko ja mam różowe włosy - ziemska klacz podniosła wzrok. - Poza tym tylko połowa mojej grzywy jest różowa, druga jest granatowa - wskazała kopytkiem głowę, na wszelki wypadek, jakbyś był ślepy. - I co, że wyszłyśmy wcześniej? Nie cała wioska była na przyjęciu - Lyra podniosła lotkę i rzuciła nią w tarczę, trafiając blisko środka. - Nie chciałybyśmy, żeby którejś z naszych znajomych stała się krzywda, naprawdę - dodała druga klacz.
  6. black_scroll

    Moja Mała Incepcja - Zapisy

    Cholera, jak napisałeś o tej zebrze to kusi, ale ileż można robić zebry xD KP pojawi się. Podróży po krainie snów w kucykowym stylu sobie nie odmówię. PS - A kryształowy kuc może być?
  7. - Z tym wróć cały to bym nie przesadzał Vez - powiedział Jurdon Mekk. - Wiesz, że jesteśmy dla nich tylko pieprzonym mięsem armatnim i jedyne co się liczy to wykonać zadanie, a nie nasze nędzne życia. Wkrótce pojawił się kapitan. - Okej, buce, oto plan - powiedział wyświetlając hologram na środku pokoju. - Lądujemy niedługo na tej planecie Zaćmienia - Tytanie-5. Ważna sprawa, nie wiedzą, że ich zaatakujemy. Wy skradacie się przez to złomowisko - wskazywał kolejne rzeczy na wyświetlanym trójwymiarowym obrazie. - Aż do bazy, gdzie zajmujecie główne siły ogniem zaporowym, a inna drużyna zakrada się do środka i rozjebuje wszystko w drobny mak kradnąc chip dla Arii, którego istnienie, Zaćmienie próbowało ukryć przed naszą szefową. Jasne?!
  8. Głupi nawigator! Gdzie funkcja wyżej-niżej do jasnej cholery?! Nie wymagam przecież pełnego trójwymiaru! Krussk szybko wycelował w kobietę. - Giń ssssszmato! - powiedział będąc już trochę zirytowanym, strzelając trzy razy w takim tempie, aby po każdym strzale odrobinę obniżyć pistolet, niwelując odrzut.
  9. black_scroll

    "Ku Chwale!" black_scroll

    Och, cudny zapach. Ciekawe co gotuje? - Ekhm, przepraszam pana, można by dostać trochę tego przecudnie pachnącego dania? - spytałem niepewnie kucharza. Wyglądał na sympatycznego człowieka. Gruby kucharz to dobry kucharz, powiadam wam.
  10. Klacze posłusznie usiadły na krzesłach. - Nie... - Bon Bon spuściła głowę. - To nie my, naprawdę... - Oczywiście, że nie! - Lyra założyła kopytka na kopytko. - Chociaż nie powiem, za Francisa miałam ochotę ci przywalić, panie władzo. I jeśli miałabym to zrobić, zrobiłabym to na przyjęciu na oczach wszystkich, a nie tchórzliwie wybijając ci okno. Bardzo boli? - wskazała z lekkim uśmieszkiem na bandaż.
  11. Doszliście spokojnie na stadion. Trybuny były puste, lecz po torze biegały już dwie klacze. - Patrz, jednak nie jesteśmy pierwsi - zauważył Chuck. - Widać nie tylko my mamy takie zaparcie żeby wstawać o tak barbarzyńskiej porze. Słońce powoli wznosiło się znad horyzontu, grzejąc coraz przyjemniej wasze grzbiety.
  12. Pęd hulajnogi (hulajkopytka? ), rozwiewał grzywę jednorożcowi i delikatnie smagał jego pyszczek rześkim powietrzem. Jednak nie ma to jak podróżować na własnym pojeździe. Kucyki obracały głowy za pędzącym Carlem, ciekawe jego środka transportu. Wkrótce dotarł on do canterlockiego składu drewna - wielkiej drewnianej chaty ze stosami drewna. - Czego? - spytał niedbale dorosły ogier czekoladowej barwy, z długą grzywą i brodą. Na pysku miał wiele blizn, pewnie musiał być drwalem.
  13. Reszta oddziału wróciła po tobie. - Jak myślicie, co za gówno każą nam robić tym razem? - spytał Zrrash, masując się dalej, tam gdzie mu przypieprzyłeś.
  14. - No dobra. To my faktycznie się zbierzemy. Dobranoc, komendancie. Chodźmy dziewczyny, jutro czeka nas pracowity dzień, nie? - powiedziała Applejack ruszając w stronę domu. Pinkie i Rainbow podążyły za nią, rozmawiając o czymś, ale ich głos szybko ucichł, kiedy razem z Lyrą i Bon Bon weszliście do komendy. - Uo, ale pan tu posprzątał - Lyra rozejrzała się po komendzie. - Wprost nie do poznania. Przy wybitym oknie nie było już okruchów szkła. Widocznie różowa klacz posprzątała i to. - Em, to po co nas pan wezwał? - odezwała się cicho i nieśmiało towarzyszka jednorożca.
  15. - Kapitanie, pliz - odezwała się pani sierżant. - Skrzekotka, i wasza czwórka nie zrobi różnicy, nawet z Mako. Wygląda to na... komitet powitalny obcych. Jest ich chyba ze dwudziestka! I wyglądają jakoś dziw..bzzz... mają ze...wzzz... - sygnał zaczął się urywać. - Poradzą sobie - powiedział Strzykawa, kiedy radio ogłuchło. - My mamy trochę trudniejszą sytuację. Zauważyłeś, że z miasta zaczęli się schodzić tubylcy. Z takiej odległości ciężko było coś jeszcze o nich powiedzieć, na pewno nie poruszali się na dwóch nogach, zbyt nierówny chód. Turianin podniósł karabin do oka. - No chodźcie tu brzydkie czworonogi...
  16. Arrow zmiażdżył zwierzątka, chrupiąc kości i rozkoszując się smakiem obiadu, danego mu przez jego panią. Już dawno się nauczył, że dzielenie się z tobą nie ma sensu, gdyż nie jadasz mięsa. Wróciliście na polanę, gdzie klacze rozmawiały, siedząc pod twoim ulubionym drzewem.
  17. Ashklak! Krussk odruchowo schylił głowę i zasłonił ją ręką. Łapa odrośnie, głowa nie, choć strzał z blastera i tak się przebije przez cienką warstwę mięśni. Dobra koniec gierek! Szybkie spojrzenie na nawigator i trandoshanin ruszył pędem w odpowiednią stronę, rozpychając panikujący tłum. Przestał się kryć z tym, że ma w dłoni pistolet, ruszył pewnym biegiem za celem, starając się minimalnie obniżyć swój punkt ciężkości i stać się mniejszym dla strzelającej. Ja ci dam strzelać do Krusska! odgrażał się w myślach.
  18. - Sorka Cade, ale chyba nie uważasz, że to one zrobiły? - spytała niepewnie Applejack. - Ja wiem, że opuściły imprezkę... - Za to można dostać mandat? - zdziwiła się Pinkie. - W sumie dobrze! Opuszczanie imprez to poważne wykroczenie! -... ale to jeszcze nie znaczy, że to one to zrobiły - dokończyła kowbojka, nie zwracając uwagi na różową klacz. - Właśnie! Nie widziałeś ich pyszczków, jak im powiedziałam, że rozwalono ci głowę doniczką. Lyra nawet się cieszyła - Rainbow się oburzyła - ale serio, wyglądały jakby ta informacja je zaskoczyła.
  19. Znowu wszyscy się zaśmiali. - Fajny z ciebie gościu - zaśmiał się Mike. - Szkoda, że tak mało gadaliśmy po drodze. Barman! Po jeszcze jednym! Chyba, że... - spojrzał po wszystkich. - Może coś mocniejszego? - Wszyscy głośno przytaknęli. spojrzał na ciebie. - Co ty na to, paladynie? Pijemy czystą, jak tak zwani Polacks? - Nawet mi o nich nie wspominaj - machnął łapą Brian. - Raz z takimi piłem, a wiecie, że łeb to ja mam mocny. Fakkers, wychlaliśmy tyle, że ja nie mogłem leżeć, bez trzymania się podłogi, a oni chodzili prawie prosto i jeszcze wszystko pamiętali. - No, mimo wszystko, pijemy? - spytał ponownie Mike.
  20. - I coś jeszcze sir, przed wami powinno być pole maskujące jakiegoś typu, używające tego promieniowania jako energii. Uważajcie, jest całkiem spore - dodała sierżant. - Rychło w czas - mruknął Camper. Ruszyliście przed siebie z małymi latarkami oświetlającymi wam drogę, co chwila czekając na panią doktor, która uparła się, żeby badać każdy ciekawszy kamień. - Taik, byłbyś w stanie wysłać mi poprawki tak, aby mój omni czytał natężenie tego promieniowania? Dzięki - Sahile pokombinowała coś przy ręce i zaraz z uśmiechem zataczała ręką kręgi badając natężenie tajemniczego promieniowania. - Trzeba będzie jakoś nazwać to promieniowanie. Turianin ruszył jako pierwszy, wy zaś podążyliście za nim. Po około kwadransie, kiedy słońce zaczęło świecić bardziej w kotlince stanęliście oniemieli. - A niech mi elkor bajkę opowie - szepnął medyk. - Chyba sobie jaja robicie... - dorzucił Antilus W oddali przed wami zajaśniały wysokie i niezwykle czyste budynki, zbudowane w nietypowy sposób, miały coś w sobie obcego, jak każdy nowy gatunek. Do tego było tam wiele, jak na takie miasto, roślinności, zapewniającej tlen i materiał. Technologicznie przypominało Ziemię, sprzed dwustu lat, czyli trochę przed odkryciem na Marsie proteańskich ruin. - Ekhm, sir. Coś wyszło z lasu i chyba zmierza w stronę statku - odezwała się Vimms.
  21. - Już, jeju... Obie klacze zeskoczyły z murku na moście i z opuszczonymi uszami ruszyły w stronę komendy. Szły blisko siebie, widać było, że Bon Bon denerwuje się tym co je czeka, natomiast Lyra wyglądała bardziej na znużoną i zirytowaną tą całą sytuacją. Morska klacz pogłaskała towarzyszkę i dała jej szybkiego buziaka w policzek. - Spokojnie Boniu, spokojnie... Przy komendzie czekała już trójka świadków. - A one tu czego? - zdziwiła się Applejack.
  22. Kiedy dotknąłeś obie klacze podskoczyły, jak rażone piorunem i przerzuciły swój wzrok na ciebie. Lyra spojrzała na ciebie wściekła, Bon Bon zaczerwieniła się, a następnie zmieszała. - My nic nie zrobiłyśmy... - odparła cicho ziemska klacz, kiedy jednorożec przedrzeźniała twoją policyjną mowę. - Zatrzymane pod JAKIM zarzutem, można wiedzieć? - spytała Lyra. - Lyra, proszę nie... - Spokojnie. Masz rację i nic nie zrobiłyśmy, więc nie będziemy uciekać, tylko to wyjaśnimy i wrócimy do domu, bo jak widać pan policjant lubi sobie SŁUCHAĆ SEKRETÓW - ostatnie słowa powiedziała z naciskiem, dodając cicho: Perwers.
  23. - Smoka, no no... - recepcjonistka chyba wiedziała o kogo chodzi. - Faktycznie, Spike czasem potrzebuje odrobiny pomocy, no chyba, że chodzi o ciasta - zaśmiała się krótko recepcjonistka. - Powodzenia w zbieraniu drewna! I pamiętaj, żeby się nie przedźwigać! - rzuciła za Carlem.
  24. Turianin wymamrotał parę przekleństw, które prawdopodobnie były neologizmami, gdyż omni-klucz ich nie przetłumaczył, jednak posłusznie opuścił Mako i zeskoczył na powierzchnię. - Czysto - rzucił przez komunikator. - Sprawdzimy, czy nie da się naprawić przedniej osi - zakomunikował geth, kiedy opuszczaliście statek, jednocześnie przesiadając się na fotel pilota. Kiedy wszyscy wydostaliście się na powierzchnię, uderzyło w ciebie podobieństwo do Ziemi i Eden Prime. Gdybyście nie przelecieli przez zapomniany przekaźnik i nie wylądowali awaryjnie na piątej planecie tego układu, można by naprawdę się pomylić. Pani doktor od razu podeszła do skały i zaczęła ją skanować. - Niesamowite - mówiła do siebie. - Jak taka formacja mogła się wytworzyć w kilkanaście tysięcy lat. - Sir - odezwał się głos ze słuchawki w twoim uchu. Rozpoznałeś głos sierżant Vimms. - Taik oczyścił ten dziwny szum z czujników. To dziwnie zabrzmi... ale ta planeta obraca się dzięki temu promieniowaniu.
  25. Wyraźnie słyszałaś chrobotanie małej gromadki gryzoni. Chowały się w ściółce leśnej, przemykając między pojedynczymi kupkami trawy i niewielkimi krzakami. Często ustawiały się tak, że mogłaś trafić kilka jedną strzałą i mieć swego rodzaju szaszłyk. Nie trzeba było długo, abyś uzbierała dla Arrowa sporą kupę świeżego mięsa. Sama skorzystałaś na polowaniu i zajadałaś się jagodami. Takie drobne polowanie zmęczyło cię trochę bardziej niż kiedyś, czułaś, że jeszcze troszkę czasu musi minąć nim wrócą ci wszystkie siły, ale i tak byłaś zadowolona. Kark faktycznie nie przeszkadzał tak bardzo, żebyś zatraciła swoje zdolności łucznicze.
×
×
  • Utwórz nowe...