Skocz do zawartości

Hoffner

Brony
  • Zawartość

    1771
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Hoffner

  1. [Anna Kowalska] Gabinet pani minister wyglądał jak większość jemu podobnych... Zrobionych pod indywidualne preferencje ścian, reszta była podobna jak w każdym pomieszczeniu tego typu. Jasno zielone ściany i biały sufit... Ciemne, drewniane biurko pośrodku za nie wiadomo ile z pieniędzy zwykłych podatników... Meblościanka na zwykłe dokumenty za nim. Jednak te naprawdę istotne znajdowały się tylko w trzech miejscach... W czyichś głowach... Były zniszczone lub po prostu spoczywały gdzieś głęboko w archiwach, gdzie dostęp mieli nieliczni. To za nią nie było niczym innym jak podrzędną dekoracją z której nie wiedziała czy ma być dumna czy nie ale z pewnością ten widok gdy usadowiła się w skórzanym, jeszcze nie wyrobionym, fotelu nadawał jej pewnej powagi i wielkości. Co jednak mogła z tym wszystkim zrobić skoro nie miała z kim porozmawiać? Nie mogła znaleźć sobie zajęcia po tym jak wykonała swój grafik parę godzin do przodu, tak na zapas, i przez to cierpiała... Wstawała wcześniej. Nie umiała się przystosować do snu nawet po takim czasie bycia człowiekiem. Kiedyś wcale go nie potrzebowała. W tamtej chwili każde dłuższe zamknięcie oczu ją przerażało... Nie tyle sam fakt nie mocy reakcji po przez unieruchomienia ciała na okres nieaktywności a jej własna przeszłość co ją systematycznie nachodziła raz za razem odbierając to co przyjemne ze snu. To z kolei wzmagało w niej chęć pracy by zapomnieć i w ten sposób stawała się pracoholikiem bez większych nałogów... Kiedyś paliłaby jak smok gdy tylko miała ochotę... Nie robiła tego mając w trosce własne ciało. Wiedziała że mogła to zrobić. Znów zacząć się relaksować w ten sposób tylko czy naprawdę było jej to potrzebne? Wiedziała że nie. Nie chciała sobie na to pozwolić... Nie... [Natalia Romanova] Kolejne karty odkrywały przed nią kolejne historie. Jednak wielce niezrozumiałe, bo nie umiała się w nich odnaleźć... Od tak. To brzmiało dla niej naprawdę fantastycznie i nierealnie... Schowała karty jednym ruchem do jedwabnego woreczka zawieszonego na szyi. Nigdy się z nimi nie rozstawała tak jak z prawdziwym tarotem. Lubiła właśnie w ten sposób nazywać swoje karty co w przeciwieństwie do oryginału nie posiadały numerów a każda mogła mieć swoją przypisaną wartość w trakcie trwania opowieści, którą sama tworzyła i stawała się z miejsca jakąś większą częścią prawdy. Nie musiała od tak zgadywać ona po prostu starała się wiedzieć to co chciała. Ubrała się w skórzany płaszcz do kolan przykrywając tym swoje dżinsy i resztę swojego ubrania... Pochwyciła kapelusz i wyciągnęła parasol... Właśnie tak wyszła na miasto... Licząc że znajdzie coś co pozwoli jej... Odwrócić los. Może naprawdę nie potrzeba było wiele by odwrócić od siebie ten wzrok... Musiała tylko znaleźć odpowiednie osoby, Doskonale wiedziała że cały świat uzależniony jest zależnościami nieoczywistymi. I nawet nieprzejechanie na jednym czerwonym mogło zmienić dosłownie wszystko inne. Coś się nie wydarzyło i z tego wynikała cała zmiana.
  2. [Natalia Romanova] Widziała że w kartach ktoś zwrócił na nią uwagę... Intrygowały ją te oczy ~ myśli które się w nich pojawiały. Nie wiedziała skąd wzięło się w nich to obrzydzenia ku jej osobie. Przecież nikomu nic nie zrobiła odkąd pojawiła się na ziemi więc... Skąd mogły się wziąć u kogoś te myśli i kto mógł na nią patrzeć właśnie w ten sposób. Przecież nikomu się nie pokazywała... Ktoś na zewnątrz. Wyjrzała przez okno próbując kogoś znaleźć ~ bezskutecznie. Westchnęła zniechęcona. Czasami przychodziły do niej stałe klientki o które niespecjalnie dbała... W sklepie zwrócił ktoś na nią uwagę? Przecież była w nim ponad tydzień temu. To nie miało prawa bytu. Nie po takim czasie. Więc jak? Zaczęła dalej rozkładać srebrne karty w których połyskiwała rtęć układająca się w różne znaki i kontury... Nie była jedyna która stała się obiektem zainteresowania tych oczu. Jednak na reakcje musiała poczekać. Oczy też czekały... Ona też mogła w ten sposób grać. Wiedząc jednocześnie nie mając żadnej pewności oprócz tego że ktoś zaczął wpływać na jej los samą myślą. To było trochę za mało by próbować coś z tym zrobić jednak moc... Od niej przeszły ją ciarki. Wcale się jej to nie podobało. Wyciągnęła ciężkiego laptopa którego obudowa stanowiła aluminium z domieszkami innych metali... Stara produkcja... Tani zakup i niezawodność. Odpaliła ekran po wpisaniu parudziesięciu znaków po czym pojawiła się ledwo nadbudówka biosu... Zaczęła czytać po rosyjsku parę słów... Dla niej nic nowego. Miała czekać. Dalej miała w ręce swe karty które zaczęła tasować. Może mogły jej coś jeszcze powiedzieć?
  3. [Natalia Romanova] Siedziała znużona w centrum Warszawy w jednej ze starych kamienic, gdzie nie było napisane że prowadzi właśnie tam tą niedorzeczną działalność... Informowały o tym z rzadka zszarzałe ulotki na mieście, których i tak nie było jakoś strasznie wiele. Przestała je rozwieszać Natalia... Odkąd udało się Lügę przejąć jej ciało i funkcje... Całkiem nie dawno, bo ściany jej więzienia osłabły na tyle by mogła się znowu wydostać na plan materialny niedługo po tym jak Celestia zniknęła... Nie miał kto jej bronić tego prawa. Prawa do życia. Siedziała na oknie obserwując melancholiczną Warszawę pokrytą kolejnymi falami deszczu niesionego przez porywy wiatru wybijającego dany rytm... W jej rękach znajdowały się karty. Nie wiedziała czego powinna się bardziej bać. Tego co dopiero zobaczy czy tego co już widziała... Śmierć... Była pewna że czuła już własną śmierć... Jak siły ją opuszczały. Od tamtego momentu mały pokój był wypełniony gazetami. Urywkami artykułów... Zdjęciami. Różnymi powiązaniami... Czasami niedorzecznymi a jednak w większości się sprawdzały. Dopiero wtedy doszła do wniosku że jest wstanie zmienić czekający ją los po przez wzmożoną ingerencję w świat. Sama była do tego zdolna. Kto miał jej to bronić? Kto miał zauważyć zmiany które mogła wprowadzić... Nie mogła zapomnieć też kim była Natalia i jakie było jej zadanie... Kolekcja złotych pierścionków nie była niczym innym jak zapleczem finansowym... Pod łóżkiem biurowy komputer... Mała antena satelitarna na dachu wciśnięta między dachówki. Dla kogo to wszystko było? Dla Natalii i jej prawdziwej pracy. Nagle coś zapikało a ona wzdychnęła dość głośno. Znowu się zaczynało...
  4. [Anna Kowalska] Nie wielu miało pojęcie o całej spuściźnie komunistów na ziemiach polskich w postaci bunkrów przeciwatomowych, gdzie jeden znajdował się pod samym Pałacem Kultury... Żeby tego było mało... Sami Polacy rozbudowali sieć ultraszybkich kolejek między większymi miastami tworząc węzły bezpiecznej wymiany informacji na zaś jakiegoś niebezpieczeństwa czy nietypowej potrzeby. Nie często ich używali ale były i mogły zostać użyte w każdej chwili przy odpowiedniej autoryzacji. Taką właśnie puszką przemieszczała się Anna Kowalska skrywająca w swojej głowie tajemnice, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne. Starym nawykiem było dla niej obserwowanie wszystkiego i analizowanie tego co może w postaci swojej mocarnej logiki. Wiozła właśnie w teczkach zdjęcia satelitarne terenów X ~ oznaczonych po prostu jako niebezpieczne dla rządu państwa w którym mieszkała... Czuła się bezpiecznie więc nie musiała sobie niczego odmawiać by utrzymać ten stan w którym się znalazła. Nie wszystko się jej podobało co widziała... Dlaczego robiła to osobiście, zamiast powiedzieć komuś jak szefowa że ma zrobić to, to i koniec? W głowie nadal miała rozbudowaną nieufność i poszukiwanie zagrożenia wszędzie... Nie ufała ludziom właściwie wcale choć niewątpliwie cieszyła się że w człowieka się zmieniła... Mogła żyć tak jak oni ~ posiadając większą wolność ~ unikając jednocześnie ich błędów, bo widziała ich umysły nie raz do głębi. Każdy zakamarek, gdy się na nich jeszcze zdarzało żywić. Mogła ukrywać swój stary los changelinga... Spiłowane zęby... Kolor skóry obcy na tej szerokości geograficznej z przed przybycia Equestrii... Jednak populacja się wymieszała i sam jej wygląd nie był tak dziwny. Mogła się ukryć w tłumie nie wzbudzając niczyjej uwagi. Historię mogła wymyślić. Miała do tego prawo po losie który sprawił jej świat. I taką własnie świat ją znał... Jako Annę Kowalską. Jej środek transportu powoli zaczął wyhamowywać... Wiedziała że to koniec jej podroży. Zdjęcia zdążyła przeanalizować sama z pomocą lupy. Mogła je bezpiecznie oddać innym specjalistą... Znając już wyniki. Wiedziała gdzie powinna skierować swoje oczy i polityka który był jej bronią w tym świecie. Jej zabezpieczeniem. Nie mogła pozwolić by ktoś zniszczył jej raj. Tak tą rzeczywistość właśnie nazywała ~ rajem... Doszła do swojego biura parokrotnie przechodząc przez bramki bezpieczeństwa będąc wylegitymowaną mimo że to ona własnie dawała im pracę. Nie widziała wyjątku by miało być inaczej. Każdy miał przechodzić te same procedury bez wyjątku...
  5. Postacie główne: Imię i nazwisko: Lüge ~ Natalia Romanova Wiek: Nieznany/ nie do ustalenia ~ w paszporcie 24 Płeć: Żeńska Rodzaj: Istota zrodzona z chaos w sercu człowieka Wygląd: Nie miała wyboru, co do ciała które otrzymała ~ niebezpiecznej roli którą musiała przez nią odgrywać, mając więcej niż dwie twarze... Znienawidzonej roli, bo wręcz głupiej i nielogicznej. Żałowała tego, ale wiedziała również, że nie jest wstanie nic zmienić, gdy patrzyła na siebie w kuli swoimi srebrzysto~niebieskimi oczyma. Wodząc po niej palcami w kwestii nieskutecznych, magicznych formułek kolejnej klientce, która wierzyła w każdą brednie co się miała w istocie wydarzyć za jej sprawą... ale tylko przez pierwsze piętnaście minut... Później przestawało ją to obchodzić. Patrząc na siebie w lustro, nie wierzyła kim się stała... Jasna skóra na całym ciele... Dziwny wygląd... Słaba płeć bez możliwości na pierwszy rzut oka ~ bezsilna. Ciemne, proste włosy do samych łopatek zazwyczaj przykryte czerwoną chustą z jakimiś fikuśnymi metalowymi ozdobami... Biała luźna bluzka z bufiastymi rękawami i czarna spódnica prawie do kostek... To stanowiło jej ubranie robocze, gdy musiała odprawiać magię... Zastanawiała się krótko dlaczego właśnie tak to wszystko wyglądało i w gruncie rzeczy wszystko zależało od roli którą miała odegrać sama Natalia w światowej polityce... Zawód: Wróżka... Cechy charakteru: Neutralna ~ niestabilna Krótka historia: Swoje realne życie zyskała dopiero po upadku Equestrii... Nie wie dlaczego, nie wie jak to się wydarzyło. W gruncie rzeczy nie interesują ją te czasy, gdy nie mogła żyć samodzielnie i wydawało się jej że... istniała jak bierny obserwator widząc wiele ale nie wszystko chociaż i do tego miała niemałe dylematy. Ile tak naprawdę wiedziała? Sama zdołała uświadomić sobie tylko że od zawsze chciała żyć i zapewnić sobie przetrwanie tylko po to by odłożyć własną śmierć najlepiej na zawsze. To właśnie wydaje się jej życiowym celem. Jej fatum co ją prześladuje na każdym kroku. Wpływa na wybory. Zdolności: Znaczący wpływ na rachunek prawdopodobieństwa. Słabe strony: Strach przed śmiercią, pewność własnego losu. Preferowana grupa; Niezdecydowana Imię i nazwisko: Lust Tale ~ Anna Kowalska Wiek: 28 Płeć: Żeńska Rodzaj: changeling Wygląd: Lust Tale zmieniła się w kobietę o figurze typowej gruszki... Szerokie biodra, wąskie ramiona i nie za duży biust ~ nic czym pragnęłaby się pochwalić, zwłaszcza że posiadała ciemniejszą karnację niż wszyscy w koło i coś co zawsze chciała ale nie bardzo mogła wykorzystać ~ płodność. Przynajmniej taką miała nadzieję. Musiała jednak porzucić swoją starą naturę, chowając się za kurtyną kruczoczarnych włosów prostych jak druty. Minęły jej te czasy że za rogiem mogła być kimś innym. Musiała być tylko ta jedna Lust... Ta poważna i nie znająca błędów. Ona sama była dość egzotyczną postacią o niesamowitej wiedzy którą potrafiła wykorzystać gdy rzucała swoimi zielonymi oczami na coś i uśmiechała się wiedząc że podoła. Nie straszyła nikogo swoim pochodzeniem bo zaliczyła odpowiednią wizytę u dentysty. Zawód: Szefowa Wywiadu Państwa Polskiego. Cechy charakteru: Neutralnie zła Krótka historia: Jej celem w Equestrii na samym początku było tylko i wyłącznie przetrwanie własne i zapewnienie go swoim siostrą, które znajdowały się na kontynencie amerykański... Zbiegiem okoliczności, a również z przyczyn osobistych, poznała Golding Shielda... i od tego cała przygoda i romans się rozegrały, co musiały wpłynąć na losy całego świata... Zdolności: Empatia Słabe strony: Historia i sposób zachowywania się w wielu sytuacjach ze względu na poszukiwanie korzyści dosłownie wszędzie i nie dawanie nic w zamian. Preferowana grupa: Oficialnie Równość i Wolność
  6. [Katarina Lore] //Nie zadbają... Eliza obiecała się nie wtrącać wcale aż nie skończymy. Mamy tylko nasze zasady ustalone na PW. Wybacz... Taki mój styl. Nie ma przebacz. Zgodziłaś się na wszystko. Źle uwierzyłaś. Większość opcji niesprzyjających zablokowałem wcześniej. Dlatego takie miejsce, a nie inne. Skończyły się miejsca do uciekania. Siedziałam na wyspie, gdzie nie mogło mnie nic dosięgnąć z wymienionych wcześniej powodów ~ odległość, izolacja...Trafić wystrzelona strzała, bo i tak by nie doleciała do samego brzegu rogu, a co dopiero do mnie. Męczył mnie co prawda dym, który sam w większości leciał do góry, ale zapobiegłam temu wchodząc do głębokiej dziury wykopanej jeszcze przez Ronana... Co więcej miałam zrobić po za obserwacją? Nic więcej mi nie pozostało, będąc tą bezpieczniejszą w moim mniemaniu. Wiatr sam się wzmagał, tak jak jego coraz bardziej niepokojąca melodia, z wtórującym szumem płomieni, wpadająca w coraz bardziej niepokojące zjawisko kominowe.. Temperatura pożaru rosła w niepokojącym tempie, aż zaczęły palić się coraz bardziej niezwykłe rzeczy. Jak na przykład piasek, co szklił się w ciemne, okopcone kryształy. Widziałam to wszystko z pomocą noża o ile nie przysłaniał mi tego siwy dym. Byłam ciekawa co się stanie z osobami nie będącymi na wyspie. Dobrze wiedziałam że byłam tam sama... a w koło zaczęła szaleć burza ogniowa ~ o wiele bardziej zabójcze zjawisko od samego pożaru... Zabijał w niej brak powietrza i temperatura. Nie same płomienie. Nie wierzyłam by ktoś mógł to przeżyć na tak wąskiej plaży, gdy wydawało mi się że jakaś postać właśnie na niej się znajdowała. Tak mi się przynajmniej wydawało... Z jednej strony pożar, co ścinał białko w sekundę z paru metrów... Z drugiej, możliwość ugotowania się lub rozpuszczenia w cieczy. Nie miałam pojęcia, która opcja wydawała się lepszą dla szybszej i mniej bolesnej śmierci. Ja chciałam przeżyć dlatego nie robiłam nic. Czekałam nasłuchując ostatniego wystrzału szczęścia. Ona miała zginąć. Musiałam pozostać sama. SAMA! Wygrać to dla wszystkich więc oszczędzałam powietrze nie denerwując się. Starałam się być tą spokojną w tym wszystkim chodź chciałam krzyczeć... GIŃ!
  7. Anastazja pozostała głucha i nieobecna na pytania Nightmare Moon... Ślepa na wszystko co się działo, gdy tamta uważała że nadal jest tam obecna w ten sam sposób co wcześniej, przed zrobieniem temporalnego zamieszania. Ciało zawieszone w przestrzeni przy ponownym wznowieniu biegu czasu rozsypało się w proch zgodnie ze stwierdzeniem: Z prochu jesteś i w proch się obrócisz. W powietrzu jeszcze moment unosiły się jej znaki na skórze ale i one się rozpłynęły, jakby zupełnie przestała istnieć, a ona zmieniła po raz kolejny nośnik własnej osoby... Nie świat materialny... Nie siła i zręczność, by na niego wpływać według własnego uznania w sposób jakże zwykły, a inteligencja i mądrość żeby kontrolować świat przyszyty do zwykłej rzeczywistości wieloma węzłami, w zakresie swojej ograniczonej mocy. Jej świadomość przybrała typową dla siebie ostatnimi czasy kocią formę w kolorze połyskującego srebra i złotawych cętek, a otaczały ją kolorowe chmury w każdym możliwym odcieniu tęczy, a nawet bardziej fantastyczne, gdy się ze sobą mieszały tworząc coś innego na samym pograniczu. Widziała w pewnym sensie kruche powiązania między nimi jak to zawsze w Eterze, gdzie zanurzone w nim znajdowało się wiele rozmaitych rzeczy, jak na przykład kraina snów ~ gdzieś w jego odmętach. Wiedziała co chciała osiągnąć. Pokazać jej że moc to nie wszystko, gdy się uderzy tam gdzie po prostu boli. Sama przy piersi miała przymocowaną kłódkę z łańcuchem utrzymującą ją w pewnym stanie życia... W piersi miała zatopione swoje moce jako że zmieniła swoje pochodzenie... Pojedyncze kolorowe kule o różnej powierzchni i przezroczystości które nie mogły się z niej wydostać poruszały się po całej jej klatce piersiowej ~ własnie ona... W jej rękach zmaterializowało się czarne ostrze o białej poświacie, a jego klinga wydawała się niestabilna, gdy falowała delikatnie wzdłuż jednej osi. Ruszyła na węzły przeznaczenia swojej przeciwniczki chcąc ją odciąć od świata na powierzchni. Pokazać że harmonia zawsze znajdzie równowagę w ten trochę bardziej bolesny sposób gdy wszystko najpierw od niej odpłynie, a później będzie musiało się uzupełnić ~ wszystkie żywioły i energie ciała znowu zawiązać jedność. Czy bała się że umrze jak straci połączanie z planem materialnym? Nie... Uważała ją za dość potężną, by zrobić jej tym dobitną krzywdę... Jednorazową próbą jedności ciała i ducha.
  8. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Gdzie ja to założę? - zapytałam się, z nie małym uśmiechem, widząc ogrom pracy włożonej w to wszystko. Przeszła samą siebie z tym, a ja sama mogłam mieć wyrzuty sumienia, jak to Forest mogła przyjąć tak drogi dar i najważniejsze... Co miałam dać jej w zamian? Nie miałam nic... Że przyjedziemy tu jeszcze było bardziej niż oczywiste, Miałam ją zapewnić jeszcze raz? Gdzie więc podziała się równorzędna wymiana? W przyrodzie nic nie ginęło. Coś za coś przy akcji i reakcji. - Naprawdę nie wiem gdzie będę mogła nosić aż tak... Brak mi słowa pomiędzy elegancka a wystrzałowa... Jedno jest za proste... Drugie wydaje się nieodpowiednie ~ potoczne ze względu na rodzaj imprezy... by rzuć tym czy tamtym epitetem. - Spojrzałam na nią sporo poważniej. - Brak mi słów. Nie wyobrażałam sobie nigdy aż takiej sukni... nie marzyłam o czymś takim i będę szczęśliwa mogąc ją przymierzyć... - powiedziałam po czym dodałam sporo ciszej. - Mam nadzieję że będzie pasować. - Na moim pyszczku ujawniło się niezwykłe szczęście podobne do tego które odczuwają młode klaczki na zakupach. Ja się właśnie stałam takim źrebakiem.
  9. Hoffner

    Zapisy

    - Imię: Anastazja - Opis wyglądu: Kot ~ Egipski Mau lub forma anthro tego samego zwierzęcia. To jej ulubione formy, chodź zmiana w człowieka czy inną istotę inteligentną, nie stanowi dla niej problemu. Byle to estetycznie wyglądało i nie raziło jej własnego dobrego smaku. - Magiczne umiejętności/Doświadczenie: Magia kontrolna ~ księga planów D&D. Bazuje głównie z tego we wszelkiej formie. Magia planu ziemi, ognia, wody, powietrza i mógłbym tak jeszcze wymieniać z 50 różnych możliwych planów istnienia, nie robiąc jeszcze ich łączenia i kombinacji... Daje to kosmiczne możliwości wpływanie na otaczający świat i przemieszczania się w nim na wiele sposobów unikając słowa teleportacja. Sama postać jest klucznikiem łączącym i przemierzającym różne światy w poszukiwaniu własnego celu czy inaczej można by rzec zabawy, magii i tego gdzie rzuci ją los w danym momencie, by zrobić coś co zostanie podyktowane przez jej neutralnie dobry charakter... - Krótka historia postaci: Anastazja jest podróżniczką szukającą wiedzy na temat otaczającego ją świata na każdy możliwy temat moralny czy magiczny... Jej ulubionym zajęciem jest obserwacja innych istot przyglądaniu się podejmowanym przez nie decyzją. Czasami zdarzy się że komuś pomoże zupełnie przypadkiem bo będzie uważała to za wyższe dobro ale zwykle nie interweniuje wcale. Nawet gdy widzi że ktoś może zginąć przez własne błędy... Wyjątkiem są sytuacje gdy ktoś stworzy coś co może wpłynąć na losu świata w sposób dobitny pod względem magii. Zaklęcie czy artefakt w jej interpretacji za złe i niegodne sztuki jej "pani" co włada wszelką tajemnicą. Sama służy Mystrze, którą uważa za swoją jedyną panią, prawie że matkę ~ przewodniczkę życiową chodź jest tylko zwykłą wyznawczynią właśnie tej magicznej bogini, co udostępnia magiczną moc każdemu godnemu tej sztuki. - Początkowa moc: Zaczynam od 4 planów: Splot Mystry, Półplan Luster, Planu Astralnego, Planu Czasu... W trakcie będę dokładał więcej i więcej, ale na to przyjdzie jeszcze pora. To na początek wystarczy...
  10. [985] [Lust Tale [Forest Song]] Czekałam cierpliwie... Gdy zbierała ze mnie wymiary. No tak prawie, zerkając na zegarek co parę minut. Wcale tego nie ukrywałam. Wiadomą rzeczą było... że nie chciałam się spóźnić na pociąg, a kiedy Snow wyszła a ja zostałam z Goldingiem na moment sama to na migi pokazałam mu że już niedługo tu zabawimy. Miałam zupełną rację. Nie mogło być inaczej. Gdy jego kuzynka wróciła z kolei ja zagaiłam: - Nie przesadzasz ty czasami troszeczkę? - zapytałam się patrząc na nią pytająco że jeszcze takiej mnie nie widziała. - To już nie mogę mieć pojęcia o kolorach skoro mam ucho do muzyki i umiem to robić naprawdę nieźle. - Wiadomo że każdy był lepszy w tym a inny w czymś innym. Oczywiście mi los trochę bardziej pobłogosławił. - Klacz nie powinna umieć jednej rzeczy tak jak jej każe obrazek na tyłku. - próbowałam się sprzeczać z nią dla zabawy. Bo mogłam. Czy bolało to kogoś. W nikogo przecież nie uderzałam. - Czy tylko ja tak uważam? Ubrać się każdy powinien umieć.
  11. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Harmonia monochromatyczna będzie za prosta... - mówiłam dość szybko streszczając się. - Zresztą sukienka powinna podkreślać to i owo, a ten sam lub bardzo podobny kolor za bardzo zlewa się z samą sierścią... - Pogłaskałam się po swoim ciemno zielonym kopytku. - Co innego mocne czerwienie czymś złamane i mieszaniny fioletu z pomarańczą w stylu zachodzącego słońca na tle morza... Zawsze myślałam że one na mnie dobrze wyglądają bo delikatnie kontrastują z moją osobą... Co do wymiarów... - Znowu się zamyśliłam ale na chwilę dłużej. - Żeby nie kłamać, o ile dobrze pamiętam to moje wymiary przedstawiają się następująco: [...]. Nie wiem czy nie będzie trzeba ich sprawdzić na bieżąco - stwierdziłam trochę nie pewniej. - A co do Goldinga... Czy raz mnie widział? - Uśmiechnęłam się i miało to swój kontekst.
  12. [985] [Lust Tale [Forest Song]] Spojrzałam na Snow... Czy ja chciałam sukienkę? Każdą mogłam sobie prawie dosłownie stworzyć... Pytanie mianowicie brzmiało odrobinę inaczej i to wytrąciło mnie delikatnie z równowagi. Czy Forest Song chciała sukienkę. Mi ta rzecz wydawała się delikatnie zbędna ale ta postać... Nie powinna odmówić. Jak miałam z tego wybrnąć? Spojrzałam na zegar... Zlustrowałam też bilety... 40 minut... Zagryzłam wargi. Co ja miałam niby z tym fantem zrobić? Co ona powinna zrobić. Mój wzrok spoglądał raz na Goldinga a raz na Snow. Biły się we mnie dwie wartości. Dwa stany. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam wybrnąć obronnym kopytem. Naprawdę obronnym. Nie istniało inne dla mnie wyjścier z tej sytuacji. - Chętnie tylko czas nas zaczyna gonić - stwierdziłam zgodnie z prawdą pokazując zegar - więc tylko jedna sukienka... - zastrzegłam na początku. Miałam nadzieję że Golding mnie za to nie zabije... - Jeśli wszystko będzie pasowało nam oboje wezmę ją. Jeśli nie... Któraś z nas będzie miała uwagi... To będzie okazja kiedy indziej by to zrobić. Nie ucieknie nic. - Uśmiechnęłam się.
  13. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Za dobrze by było mieć coś z niczego... - westchnęłam z wyraźnie wyczuwalnym zawiedzeniem które było po prostu udawane. Co bym robiła gdybym miała wszystko od tak? Co bym robiła... Za dobrze wiedziałam jak działa świat, ale to miał być przecież żart a nie stwierdzenie profesorów. - Nawet prawdziwa magia ma zasady jakiejś równorzędnej wymiany... W iluzji już coś jest wcześniej. Nie wymigasz Goldinga mną i moimi talentami. - Uśmiechnęłam się. Dobrze się składało. Nie chciałabym zrobić tego nigdy. - Niestety. - Tu można było poczuć pewną nutę zawiedzenia po raz kolejny. - Powtórzę inaczej... - westchnęłam. - Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego odbiegającego od ogólnego planu na życie nie licząc paru spotkań i już. - Rozłożyłam kopyta. - Nic o czym można by mówić nie wiadomo ile... - Klasnęłam delikatnie. - Golding jest momentami po prostu trochę bardziej zajęty i już... Nie żebyś sobie coś pomyślała. Nie zbywa mnie w żadnym razie. - Broniłam go by się na niego nie rzuciła.
  14. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Mówiłam że mój znaczek sam w sobie jest trudny do zrozumienia... - Spojrzałam na nią dość lekko kontynuując: - tak jak talent który reprezentuje. A to były tylko sprawne kopyta jakich wiele w Los Pegazus. - Dotknęłam policzka Goldinga muskając go krawędzią swojego kopyta. - Nic więcej, tak jak wyciąganie bitów z zza ucha... - Skupiłam się moment zaciskając zęby by wyszło tak jak powinno. - Złudzenie optyczne że coś się nie porusza... Coś znika i się pojawia nieoczekiwanie. - Wyciągnęłam złotego bita znikąd pokazując jej monetę, która miała znajdować się zza jego uchem. - Prawda jednak jest taka że wszystko jest w danym miejscu dużo wcześniej. Żadna magia... Tylko prosta iluzja jakich wiele wokoło - westchnęłam. - Nie trzeba się czymś zajmować by czegoś się nauczyć dla prostej przyjemności z tego czy też po to by zastąpić koleżankę na scenie w roli asystentki głównego magika. Tylko trzeba coś wiedzieć... tak zawsze dodatkowy bit w kopyto trafi. - Uśmiechnęłam się. - Jakby to wyglądało gdyby wszystko nie było zgrane w czasie. To musi wyglądać.
  15. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Mów co chcesz... Każdy, każdego widzi trochę inaczej... Może to przez to że jestem po prostu zakochana wierzę w to co mówię i jestem pewna że nie jest tak jak ty mówisz? - westchnęłam... - Czasami wolę tłumaczyć sobie świat po swojemu i żyć w nim bo tak łatwiej. - Spojrzałam na nią a mój wzrok wyrażał zrozumienie. - Twoje pytania są słuszne tylko pozostaną bez odpowiedzi i robi się o nie odrobinę za wiele zachodu... Wszystko mogło się zdarzyć. Najprawdopodobniej się jednak nie dowiemy co takiego, a skutki są dane - powiedziałam o kolejnym lustrze rzeczywistości... - Hmm... - zamyśliłam się przybierając parokrotnie kopytami tak jak iluzjoniści na występach. Myślałam chwilę nad tym wszystkim gdy pomiędzy rozszerzającymi się mi kopytami pojawiły się dwa bilety na pociąg do Canterlot na dziś o 18... Bez dymu... Bez światła... Mój róg nie brał w tym udziału. Nie musiał. Starczyły mi powierzchnie kopyt. Od tak pojawiły się w moich kopytkach, a ja spoglądałam na Snow zadziornym wzrokiem że coś mam a ona nie i pewnie również nie wiedziała jak ja to zrobiłam. Wszystko leżało po mojej stronie... - Bilety na dziś... Wszystko mamy zaplanowane co do minuty. Przykro mi... Mamy tylko jeden dzień... Jak zawsze - powiedziałam patrząc na Goldinga. Prosiłam się w duchu by mi przytaknął i może powiedział coś o Gwardii... Że musi coś tam...
  16. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Skoro zniknęła to czemu miałoby być to dziwne... - Zaczęłam powoli szukając swojej logiki coraz odważniej... - Nie ma osoby odpowiedzialnej za barierę... - wyliczyłam na kopytku. - Musiała zniknąć ale już się pojawiła... Czyli najprawdopodobniej Księżniczka Luna zastąpiła siostrę na stanowisku. Nie widzę innego wyjścia. Gdyby stało się naprawdę coś złego nie widzielibyśmy ich obu . Zniknęłyby bez słowa jeśli zaszłaby taka potrzeba - urwałam na moment myśląc dalej. - Nie zamierzam się przecież martwić na zapas. Nie mówię że jest wszystko świetnie, ale wolę myśleć że wszystko się ułoży. Przecież Księżniczka Celestia nie opuściłaby nas tak na zawsze. Prawda? - Chciałabym tu zakończyć ale nie oto w gruncie rzeczy mnie pytała... - Czy jestem ciekawa... - myślałam na głos. - Gdyby stało się coś naprawdę złego Golding musiałby jakoś zareagować. Zniknąć, coś odwołać... To co się dzieję dookoła wpływa na nas... Na dobór słów, język wszystkich gestów. Milczenie też jest pewnym znakiem. Czyli czytając to wszystko. Czy naprawdę może być aż tak źle? - sama wymierzyłam pewnego rodzaju pytanie mimo wszystko jednak retoryczne. Sama na nie odpowiedziałam. - Nie muszę być ciekawa. Ja wiem - stwierdziłam klaszcząc raz kopytkami o siebie.
  17. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Zaginęła... - wyszeptałam po czym zaczęłam pewniej. - Czy nikomu nie powiedziała gdzie się udała i nie wiemy co się z nią dzieję, a wszystko co wiemy to tylko dramatyczne odbicie mediów? - spytałam patrząc na nią z wyczekaniem... To była moja wersja... Bardziej optymistycznie niż Celestii nie ma. Ona musiała coś zrobić i nie zdążyła nikomu o tym powiedzieć. Musiała troszczyć się o nas... To brzmiało w tym pytaniu razem z całym możliwym ładunkiem nadziei że właśnie tak się działo, a nie inaczej... Co miałam innego zrobić. Tak właśnie wołało sumienie Forest... Nie moje. Ja myślałam że znam całą prawdę.
  18. [985] [Lust Tale [Forest Song]] Moje kopyto opadło na sofę z wyrażanym plaskiem... Samo to mogło oznaczać wiele rzeczy ale pełnego kontekstu nabrało wtedy gdy Snow wspomniała co dokładnie niby dzieje się miedzy nami wieczorami. Co ona sobie myślała... To był aż za wyraźne szarpnięcie z jej strony mające uderzyć w strunę w ten sposób tylko po to by ją zerwać. Moja twarz pozostała niezmienna. Nawet moje policzki nie przybrały odcienia wściekłego różu, gdy mój głos w każdej chwili mógł zebrać żniwa z tego wszystkiego. Sama przecież tego chciała. Mogłam jej to dać, albo udawać że wszystko jest w porządku.... Czy to co mi się bardziej opłacało naprawdę mogło zaprowadzić mnie dalej... Czy wręcz przeciwnie. - Nie spekuluj... To nie śmieszy i nie jest wcale prawdziwe. Ani razu nie był na naszym spotkaniu w zbroi... - stwierdziłam dość twardo i stanowczo broniąc Goldinga. Przynajmniej tak starałam się brzmieć... a najlepsze było to że wcale nie kłamałam... Tak prawie... Spotkanie w klubie. Był w zbroi... Ale czy to była Forest Song czy Lust Tale? A może obie stanowiły mnie w jednym czasie... - A za resztę podziękuje... Niczego mi nie trzeba. - Spojrzałam na nią wzrokiem którego jeszcze u mnie nie widziała. Jeśli była dość stonowana nie powinna ciągnąć tego dalej.
  19. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - No przecież że nie... - Pokręciłam głową bardzo powoli, posyłając jej pewny siebie uśmiech, pokazując tym że nie tędy droga. Lubiłam nawet takie rozgrywki. Zwłaszcza między mną i Romantic... Czym one mogły się różnic tak bardzo między inną klaczą... - A po co? Kto wie co mu dokładnie uderzyło do głowy... - Spojrzałam kątem oka na niego... Znowu się stał zwykłym tłem. - Patrząc na to ale na zdrowy rozum... Czy ktokolwiek zrobiłby tak głupie posunięcie? Sam nie powie, a sama nie mam powodu pytać. Nie przeszkadza mi to w żadnym razie. Tak wydaje się prościej...Przynajmniej jesteśmy tu... - Pokazałam po swojemu jaśniejsze strony tej sytuacji, co w gruncie rzeczy nie oddalało mnie od mojego prawdziwego charakteru. Czy mogło ją to zablokować? Nie miałam nawet najmniejszej nadziei by wyszło akurat to tak prosto.
  20. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Nie... - zaczęłam dość ostrożnie przeciągając jedną głoskę. - Nic z czym byśmy sobie nie poradzili w paru słowach... - westchnęłam lekko zbywając problem. - Nie tylko ty zawiniłaś... Nie tylko ty tam byłaś... - stwierdziłam dobitnie wskazując temat tej rozmowy że może ochrzaniłam go właśnie za to co się stało z nią. Za nieuwagę. Czy to nie było dość wygodne by zrobić właśnie tak? Nikt nie cierpiał w teorii oprócz autorytety Goldinga... Ale w sumie czy to nie było ważnie że nic nie mogło się wydać z tego co tak naprawdę robiliśmy w Kryształowym Imperium. Nasza misja stała na wyższym miejscu niż dobra osobiste. Te można było odbudować... Gdyby Equestria upadła... Nie wyglądałoby to tak prosto.
  21. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Ech - westchnęłam... Nie wiem czy zła czy ze względu że naprawdę się niczego nie dowiedziałam. Wziął winę na siebie. Coś co zwykle dokładnie robił... Nie pomagało mi to ani trochę. Ja chciałam wiedzieć. Po prostu wiedzieć dlaczego. Co się takiego wydarzyło że... Przecież dokładnie to mi powiedział. Ale to nie wydawało mi się informacjami nowymi. Znałam go na wylot... Jego wady. Dlaczego siedziałam tam aż tak zaskoczona? Nie wiedziałam. Powinnam być doskonale świadom że... Jest pełen tego rodzajów wad. Niedoskonały w pełnym względami... Sama nie byłam ideałem ale... Tak właśnie się gubiłam we własnych myślach. Zupełnie nie potrzebnych... Otrzęsłam się z tego stanu. - Pogadamy później... - rzuciłam naprędce patrząc mu poważniej w oczy po czym mój wzrok złagodniał do zwyczajnego spojrzenia Forest.
  22. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Że jak? - podniosłam głos odrywając się od niego. Miałam nadzieję że przeze mnie nie przyciął sobie języka. Moje oczy patrzyły się na niego z niebezpieczną iskrą. Nie wiedziałam czy być na niego zła czy też na siebie... On mógł mi powiedzieć. Zaoszczędzilibyśmy odrobinę czasu na tym wszystkim, a tak... Czy mogłam się na niego gniewać? Coś we mnie krzyczało. Zaborcza część mojej natury dochodziła do głosu i jeszcze ta Snow... Co ja miałam z tym wszystkim zrobić? Roztrzaskać to wszystko na strzępy... Coś we mnie wołało, gdy spróbowałam to wyrzucić ze swej głowy raz a dobrze zamykając na moment oczy i biorąc jeden głęboki oddech... Pomogło na ile mogło. - Czemu nie przekazałeś mi informacji skoro wiedziałeś... - spytałam się prosto, chodź wyrażanie było w tym słychać sypiące się negatywne skry w tym wszystkim... - Byłoby o wiele łatwiej. - Moje kopyto delikatnie aczkolwiek stanowczo uderzyło go w pierś w geście ostrzeżenia... Nie chciałam mu zrobić żadnej krzywdy... Tylko gdzie podziała się nasza komunikacja. Gdzie ja popełniłam błąd, a gdzie on? Czego jeszcze musiałam się nauczyć o miłości by nie mieć problemów z tym wszystkim. Przestałam zwracać uwagę na gospodynią zagłębiając się w siebie a nie w otocznie.
  23. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Skoro tak sobie życzysz... - Nie kwestionowałam już nic, zbliżając się do Goldinga, by otrzeć się swoją szyją o jego w geście, by się ruszył za mną. Sama Snow chciała żebyśmy poszli do salonu, a to samo w sobie nie przeszkadzało mi to ani trochę. Chciałam z nim zamienić parę słów, tak na uszko. Jak doszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie zbliżyłam się do jego uszka patrząc czy Snow po prostu na nie patrzy... Dopiero wtedy mogłam otworzyć swoje usta. - Przepraszam że tak długo... - powiedziałam tylko tyle na szybko zanim zaczęłam... - Spotkałam się z kompletnym fiaskiem... W bibliotece nic nie znalazłam - westchnęłam zawiedziona. - Mam nadzieję że cię za mocno nie wymęczyła.
  24. [985] [Lust Tale [Forest Song]] - Chciałam usłyszeć prawdę od ciebie, co się właściwie stało... Tylko tyle, a może aż tyle? - wrzuciłam w to wszystko swoje wątpliwości... Skoro miała czuć się nie pewnie to czemu miałam nie trzymać jej w tym stanie jeszcze dłużej? Mogła się poczuć na tyle winna by nie mieć w najmniejszym stopniu nic do gadania... Co mogłabym zrobić wtedy? To nasuwało kolejne pytania na temat jej dokładnej natury. Od tego wszystko zależało. Jak ruszą się kolejne moje pionki na tej pokręconej szachownicy uczuć gdzie znajdują się więcej niż 4 boki do n~tej potęgi. Jak bardzo mogłam ją zepchnąć by postawić na swoim? Musiałam w końcu odpuścić... Tylko czy wiedziałam na pewno kiedy? Nie mogłam wyjść na taką bez duszy. Miałam pewne zasady. - Skoro Golding jest cały... - urwałam sama dokładnie mu się przyglądając kątem oka. - Nie mam po co robić większego rumoru niż już powstał... - Wzięłam krótki oddech robiąc kolejną nie potrzebną przerwę... Mogło to oznaczać doskonale że nerwy się gdzieś podziewały we mnie ale odpuszczałam tak jak kultura to nakazywała. - Na początek ogarnijmy tutaj... Po tym pogadamy... Jeszcze... - Te słowa mogły oznaczać cokolwiek...
  25. [985] [Lust Tale [Forest Song]] Westchnęłam głęboko używając do tego całej objętości płuc jak na muzyka przystało posługując się czymś takim jak przepona... Kuce o niej bardzo często zapominały, a dawała tak wielkie możliwości... Co ja miałam z nią zrobić? Mogłam wyjść na kuca bez emocji tylko czy taki strój by mi po prostu odpowiadał? Nie sądziłam. Nie ja wiedziałam że nie mogłam tego zrobić. Nie w postaci Forest, co miała właśnie taki charakter a nie inny. - Snow, Snow, Snow... - kręciłam głową parokrotnie powtarzając jej imię... Grałam na czas sama nie wiedząc co dokładnie miałam zrobić. Co mi przychodziło na myśl nie spełniało moich oczekiwań względem Forest, a nie mnie samej. Ja mogłam zrobić cokolwiek co pasowałoby mi do reszty zmiennych... Kuc postępował inaczej... Co i ja musiałam zrobić. - No nie wiem... Sama stwierdziłaś że zdarzył się wypadek, a on miał jakieś przyczyny... - ciągnęłam dalej może odrobinę się zgrywając. Rzeczywiście sama dała mi argumenty na tacy. Mogłam je wykorzystać tak łatwo... Dlaczego miałam nie grać ciekawej co się właśnie wydarzyła zanim weszłam do domu? Było to problematyczne... Złe pytania dla niej... Spełniające jednak swoją zaporową rolę. [Iluminated Lens] Linki, jak już wcześniej było powiedziane, zostały wykonane z dużo gęstszego tworu energetycznego, co stanowiło właśnie wyjątkowość Lens w jej sztuce... Siła skupiona w małej objętości, co nie było tak widowiskowe jak u Mask... Siła skupiona przeciwko fali uderzeniowej niszczącej wszystko na swojej drodze... Siła niewyobrażalnie małej powierzchni na ostrze z tego samego materiału które doskonale było widać. Czy coś więcej trzeba było stwierdzić by wiedzieć że to nie może się od tak udać. Cięcie powietrzem ołowiu... Do tego można było to porównać. Coś złego zaczęło dziać się z podłożem... Ziemia zaczęła drzeć od częstotliwości, a cały grunt w coraz szybszym tępię robił się sypki gdy drgania rozbijały jego strukturę na pył... Drgania harmoniczne i rezonansowe rozchodziły się w wielkiej skali gdy okna w wieżowcach zaczęły drgać powodując całą gamę dźwięków jak w szklanej harfie... Pięknie to brzmiało acz niepokojąco.
×
×
  • Utwórz nowe...