Skocz do zawartości

Socks Chaser

Brony
  • Zawartość

    534
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Wszystko napisane przez Socks Chaser

  1. Chwilę po minięciu progu domu Pokemona odetchnęła, jakby z ulgą. Następnie chwyciła mnie za kopytko, rozpostarła skrzydła i wystrzeliła przed siebie ciągnąc mnie za sobą. Musiałam przyznać, że latała dosyć szybko, bo do mieszkania Navis dotarłyśmy w bardzo krótkim czasie. Gdy już zbliżałyśmy się do drzwi zauważyłam, że Poke... nie zdąży wyhamować. Natychmiast postawiłam kopyta na ziemi starając się jakoś zmniejszyć jej prędkość. W pewnym momencie moje kopyto wyślizgnęło się z jej uścisku, a klacz władowała w drzwi do domu. Ja zatrzymałam się tuż przed nimi i opadłam na zad. Dla Pokemony na szczęście nic się nie stało, ale jednak czułam się trochę głupio. Gdybym nie zahamowała to przynajmniej wleciałybyśmy do środka razem. - Wybacz Poke. Nic ci się nie stało? - Zapytałam z coraz większym rumieńcem na pyszczku.
  2. Imię: Socks Chaser Płeć: Klacz Wiek: 21 lat Nacja: Equestria, Grenadierzy Pancerni, a wcześniej Służba Medyczna (Starsza szeregowa, medyk) Rodzina: Mama - Pracowała w piekarni. Po przeprowadzce do Ponyville zaczęła pracować w pobliskiej piekarni. Tata - Pracownik fizyczny. Rzadko bywał w domu, ponieważ często musiał wyjeżdżać do Ponyville. Dwie siostry - Starsza siostra - Harmony - ma 26 lat i mieszka w Cloudsdale. Od czasu do czasu odwiedza resztę swojej rodziny w Ponyville. Młodsza - Mendeley - ma 20 lat. Mieszka w Ponyville i pracuje na poczcie. Wygląd: http://fc02.devianta...ser-d7b2862.png Ta niebieska. Rysunek jest z Fallout Equestria, więc bez Pip-Buck'a, ubrania ze Stajni itp. Na szyi zawsze noszę zieloną arafatkę/chustę w czarne kwadraty. Co ważne, jestem bardzo szczupła (Ale bez przesady. D: ) i niższa od innych kucyków. Odklaczy 1/4 głowy, a od ogiera 2/4. Mundur medyka, na hełmie i opasce na lewej przedniej nodze czerwony krzyż. Na hełmie mam też z boku wyryte serce i mój znaczek - serce ze skrzydłami po bokach. Jako broni używam pistoletu Walther P38 i StG 44(Początkowo używałam MP40 ale uznałam, że łatwiej będzie mi korzystać ze Sturmgewehr 44) Znaczek: http://sockschaser.d.../43893937&qo=65 Mój znaczek nie wiąże się z jakimś znaczącym momentem w moim życiu. Myślę, że symbolizuje on miłość i zaufanie jakimi obdarzam inne kucyki lub coś w tym stylu. Dostałam go jednak dosyć późno, bo w wieku 17 lat. Jest to pewnie spowodowane tym,że nie podejmowałam jakichś większych działań, by ten znaczek zdobyć. Historia: Socks urodziła się w Cloudsdale. Bez pomysłów na to, co by chciała robić, gdy dorośnie postanowiła skończyć naukę a dopiero potem pomyśleć "co dalej". Gdy osiągnęła pełnoletność jej rodzice postanowili zmienić miejsce zamieszkania. W Ponyville, do którego przeprowadzili się razem z nią i jej rodzeństwem znalazła pracę jako listonosz. Zarobki nie były złe, ale gdy rozpoczęła się wojna zauważyła dobrą okazję do zarobienia dużej ilości pieniędzy. Zaczęła szkolić się na lotnika. Jej wyniki były na tyle dobre, że postanowiono wysłać ją jako rekruta do "Tęczowego Skrzydła". Bardzo irytowało ją zachowanie major Rainbow Dash. Po kilku dniach z jej powodu postanowiła odejść do Służby Medycznej. Została w niej przez kilka miesięcy. Niestety, z powodu małej liczby medyków na froncie postanowiono wysłać Socks do Grenadierów Pancernych jako medyka. Charakter: Koleżeńska, wesoła i gadatliwa. Zawsze stara się być miła dla innych jednak irytuje ją nastawienie batpony (Trochę dziwnie to brzmi) do innych ras kucyków i często je krytykuje, mimo iż z żadnym "kucykiem-nietoperzem" się nie spotkała. Nie lubi też jak ktoś ma inne zdanie od niej. Zalety: serdeczna, przyjazna i optymistyczna. Jeśli jakiś kucyk będzie dla niej miły ona będzie miła dla niego. Wady: Jest leniwa i odrobinę tchórzliwa, łatwo się denerwuje na innych. Uwagi Dodatkowe: Jest homo. Nie wiem czy będzie to miało jakiś wpływ na wydarzenia lub fabułę, ale myślę, że przydałoby się o tym napisać.
  3. Gdy zjadłam pierwszą kanapkę do pokoju weszła przygotowana do wyjścia Pokemona. Stanęła przy drzwiach czekając na mnie. Zauważyłam, że trochę niecierpliwiła. Nie było to pewnie spowodowane tym, że się ociągałam. Najwidoczniej bardzo chciała dowiedzieć się jakie to zlecenie znalazła Navis. Szybko dokończyłam jedzenie i poprawiłam mundur bym "jakoś" wyglądała. - Jeśli się śpieszysz, to było powiedzieć. Możemy iść...
  4. Ponownie nic mi się nie śniło. Niby dobrze, bo pewnie znów miałabym koszmary, ale chciałabym też mieć jakiś wesoły sen. Przeciągnęłam się ziewając. Na stoliku obok kanapy, na której spałam leżało kilka kanapek. Pokemona pewnie była już gotowa do wyjścia, ponieważ obudziła się wcześniej niż ja, więc od razu zabrałam się do jedzenia.
  5. Radskorpion stanął pod zabawką i zaczął uderzać ja za pomocą szczypiec i ogona. Nie byłam zbytnio brudna, grzywę myłam najwyżej 2 dni temu, a i tak umycie się raz na tydzień na pustkowiach to był luksus. Ułożyłam się na kanapie i zamknęłam oczy.
  6. Maluch zniknął gdzieś na chwilę i wrócił z gumową myszą. Mimo szczerych chęci nie miałam jednak zbytniej ochoty na zabawę. Navis była bardzo podekscytowana tym "nowym zleceniem", więc pewnie było to coś opłacalnego, ale też trudnego. Poza tym klacz powiedziała, że też mogę iść "o ile się nie boję". Może będziemy musiały iść do Nowej Appleloosy? Po drodze spotkałyśmy bandytów, więc, to by nawet pasowało. Albo okolice Ponyville lub zupełnie nowe miejsce? Do tego oczy mi się same zamykały. - Wybacz, ale chyba się z tobą nie pobawię. - Powiedziałam otwierając moją torbę i szukając tam jakiegoś sznurka lub nitki. Po chwili znalazłam cienki sznurek, którym mocno obwiązałam zabawkę dookoła a drugi koniec zawiązałam na klamce od drzwi, by mysz wisiała w powietrzu a skorpion mógł ją uderzać ogonem. - Jestem dzisiaj jakaś zmęczona. Pobawiłbyś się sam?
  7. Najpierw spać a jutro do Navis... drogę do jej mieszkania jako-tako znałam. Najwyżej obudziłabym się w tym samym czasie co Pokemona i poszłabym razem z nią. Poke poszła do łazienki, a ja rozłożyłam się na kanapie. W tym samym czasie skorpion obudził się i zaczął ocierać się o moje kopyta. - Chcesz się pobawić co? - Zapytałam głaszcząc go po pancerzu. Nie miałam zbytniej ochoty na zabawę, wolałabym sobie poleżeć na łóżku, ale ten radskorpion, by mi na to nie pozwolił. - Znajdź sobie jakąś zabawkę i się coś wykombinuje.
  8. Kurde już zapomniałam jak się pisze. D: ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ - Ale nie miałam wyboru. Gdybym jej nie zabiła Navis zostałaby pewnie zagryziona. Po chwili Navis wleciała do pokoju z jakąś kartką pod skrzydłem. Powiedziała coś o jakimś zleceniu. Pewnie chodziło o to, że ktoś postanowił zamówić u Pokemony jakiś wynalazek lub maszynę. Początkowo nie wzbudziło to u mnie zbytniego zainteresowania jednak, gdy Navis postanowiła mi trochę dokuczyć mówiąc, że "jeśli się nie boję też mogę iść" uśmiechając się złośliwie. Bardzo mnie to zaintrygowało. Czyli będzie to jakaś dłuższa podróż? Tylko na to czekałam. Nim zdążyłam odpowiedzieć klacz w pośpiechu opuściła pokój i gdzieś zniknęła. - Poke! Jak myślisz, gdzie pójdziemy? - Zapytałam podekscytowana zwracając się do Pokemony.
  9. Gdy Navis wyszła westchnęłam zrezygnowana. O co jej chodziło? Widocznie bardzo jej przeszkadzały takie pytania, ale przecież nie powiedziałam nic obraźliwego..., chyba że chciała trzymać powód tej nagłej sympatii w tajemnicy. Dla mnie wystarczyłoby to, że powie "Wolę nie mówić", ale każdy kucyk, inaczej reaguje. Wzruszyłam ramionami. - Zakochała się? - Zwróciłam się do Pokemony z głupim uśmiechem. Nie mówiłam tego na serio, ponieważ widziałam ją już z jakimś ogierem, ale równie dobrze mógł to być jej przyjaciel lub ktoś w tym stylu.
  10. Odwzajemniłam uśmiech. Uśmiechającą się Navis widziałam dopiero na obiedzie w jej domu. Nawet nie wiedziałam czemu się tak cieszyła. Z mojej obecności? Jeszcze, gdy szłyśmy do Wieży zdążyłam ją zdenerwować. Oprócz tego przez cały czas była do mnie negatywnie nastawiona. Nie miałam jednak ochoty na zastanawianie się nad tym czemu nagle zaczęła być milsza. Cała sprawa była jednak odrobinę dziwna. No, bo jak kucyk, który przez cały czas wygląda jakby mu wszystko przeszkadzało nagle zaczyna być miły dla kogoś, kto go przez cały czas denerwował? - Navis mogę zapytać czemu stałaś się dla mnie taka miła?
  11. - Prędzej czy później będziesz musiała się tak wybrać. Masz tam przecież swój dom i należałoby go doglądać - Odpowiedziałam uśmiechając się. Po chwili uświadomiłam sobie, że chodziło jej raczej o to, że mieszkańcy Nowej Appleloosy mogą być do mnie negatywnie nastawieni, ponieważ zabiłam Ditzy. Przez to, że jestem przyjaciółką Pokemony mogli być źli także na nią. W końcu to ona i Navis mnie tam przyprowadziły a kuce z Appleloosy proste, nawet nie zastanawiają się, kto winny a, kto nie. Gdybym chciała wrócić do Stajni musiałabym albo zatrzymać się tam albo nieść ze sobą dużą ilość jedzenia co skutkowałoby koniecznością niesienia ze sobą większego ciężaru. Nie ma to, jak już kilka dni po opuszczeniu Stajni narobić sobie kłopotów.
  12. Odwzajemniłam uśmiech. Z braku jakiegoś ciekawszego zajęcia zaczęłam bujać się do przodu i do tyłu. Navis podeszła do skorpiona i zatoczyła kopytem koło w powietrzu. Zwierzak od razu zwrócił na to uwagę i zaczął wodzić wzrokiem za nogą klaczy. Po chwili stanął na tylnych odnóżach tak jakby chciał sięgnąć do kopytka, ale przewrócił się na grzbiet. Od razu widać było, że zabawa z Radskorpionem sprawiała dla Navis więcej radości niż mi. - A do Nowej Appleloosy się nie wybierasz? - Zwróciłam się do Pokemony.
  13. Im bliżej mieszkania tym coraz bardziej przyśpieszałyśmy. Niedaleko drzwi mogłam odnieść wrażenie, że ja i Poke galopujemy w ich stronę z szybkością jakiegoś wściekłego ghula. Ledwo weszłyśmy do środka a już zrzuciłyśmy z siebie cały złom. Od razu przeciągnęłam się, jak jakiś kot. Wszystkie części, które niosłyśmy zawalały połowę podłogi głównego pokoju. Spory nie był, ale i tak patrzenie na to, co naznosiłyśmy sprawiało, że czułam jakby dumę. Radskorpion po chwili zszedł na podłogę i zaczął się o mnie ocierać. Gdybym musiała iść na pustkowia to koniecznie z, nim. Pewnie, by z rozpaczy umarł. Pogłaskałam go po grzbiecie. - Co zamierzasz z tym wszystkim zrobić? - Zapytałam lustrując wzrokiem bałagan na podłodze. - Dosyć sporo tego jest.
  14. "Nie wiem, same do mnie przemówiły"? Zabrzmiało to dosyć... dziwnie. Zignorowałam jednak tę odpowiedź. Pokemona była z mojego punktu widzenia trochę ekscentryczna a czasami także jakby rozkojarzona, więc takie odpowiedzi, które nie pasowały zbytnio do pytania były u niej raczej normalne. Chyba, że... chodziło jej o to, że była w sklepie i coś ją do tego złomu przyciągało i zachęcało do kupna. W takim razie jej odpowiedź aż taka bezsensowna nie była. Było mi ciężko. Niby zwykłe kawałki blachy, ale jakieś takie ciężkie. Może to tylko na blachę wyglądało lub wzięłam coś, co ważyło więcej od reszty przedmiotów. Zbliżałyśmy się już do mieszkania Poke, więc nie było sensu zdejmować z siebie tego złomu. Z okna już wyglądał Radskorpion. Westchnęłam z ulgą i przyśpieszyłam kroku.
  15. Tylko jeden kawałek blachy? Może zbyt silna nie byłam, ale mogłam nieść więcej! Wzięłam jeszcze trochę podobnych przedmiotów z grzbietu Pokemony. W końcu do jej mieszkania nie jest daleko, więc jakoś wytrzymam, jeśli będzie mi ciężko. - Po co ci to wszystko?
  16. Odwiedziłam wszystkie sklepy na piętrze. W żadnym nie było Pokemony. Oznaczało to, że pewnie była w jednym ze sklepów piętro wyżej..., a jeśli nie to musiałabym iść jeszcze wyżej. Sklepów z częściami było pełno. Westchnęłam ze zrezygnowaniem i powolnym krokiem ruszyłam w stronę mieszkania Pokemony. Liczyłam na to, że szybko ją znajdę, ale tych pięter było tak dużo... Kątem oka zobaczyłam Poke schodzącą po schodach prowadzących na drugie piętro. Towarzyszyła jej Navis. Obie były obładowane jakimś "złomem" i częściami. Navis wyglądała tak jakby nic nie niosła. Nawet się nie ugięła. Poke, za to co chwilę się chwiała i wyglądała tak jakby miała się zaraz wywalić. Od samego patrzenia na nią miałam ochotę pomóc. Podeszłam do nich z uśmiechem. - Cześć! - Powiedziałam nie przestając się uśmiechać, po czym zmierzyłam wszystkie narzędzia wzrokiem. Z bliska wydawało się, że jest ich więcej. Było to trochę... dziwne. Poke kupowała całą masę jakiegoś złomu i narzędzi, ale ich na razie nie wykorzystywała. Mogła zbierać materiały na to jej urządzenie do rozganiania chmur, ale na razie kończyła plan tej maszyny. Kucyki - wynalazcy były dziwne..., ale słodkie - Pomóc ci z tym? - Zwróciłam się do Pokemony.
  17. Skorpion gapił się na mnie, gdy wychodziłam. Nawet, gdy wyszłam z mieszkania czułam, że on siedzi koło tego swojego kartonu i się na mnie gapi lub nawet próbuje znaleźć sposób, by pójść za mną. Było to dla mnie dosyć prawdopodobne. Do tego mógł znaleźć sposób, by uciec. Zwiał dla tych z "areny", więc drzwi nie stanowiłyby dla niego większego problemu. Przewróciłby pudło, podsunął pod drzwi, a następnie wlazł na nie i nacisnął klamkę za pomocą ogona. Odwróciłam się, by sprawdzić czy właśnie drzwi się nie otwierają. Skorpion stał w oknie patrząc się na mnie i żując tę swoją mysz. Przez kilka sekund stał tam i patrzył na mnie, ale w końcu się schował. Odrobinę się uspokoiłam, ale znając moje szczęście pewnie, jak już znalazłabym Pokemonę okazałoby się, że drzwi są otwarte a Radskorpiona brak. Odwróciłam się w stronę holu, w którym znajdowało się dużo sklepów. Poke prawdopodobnie poszła szukać "złomu" lub jakichś części w jednym z nich. Wyglądało, więc na to, że muszę je wszystkie oblecieć.
  18. Skorpion najpierw spojrzał na mnie zawiedziony i wrócił do swojego kartonu. Wyglądał jednak tak jakby się trochę bał ze mną iść. Z łatwością mogłam to wykorzystać, by odechciało mu się iść ze mną. Wyciągnął z kartonu gumową zabawkę wyglądającą jak mysz i zaczął ją żuć. Na razie sprawiał wrażenie jakby psa, który ma postać skorpiona. Westchnęłam zrezygnowana. - Nie pójdziesz ze mną. Jak zobaczy cię jakiś kucyk to może cię skojarzyć z tymi z areny. Wtedy ty tam wrócisz a mnie pewnie od razu wrzucą do jakiegoś więzienia na resztę życia - Powiedziałam opierając się o zamknięte drzwi. W wieży prawo podobno jest bardzo surowe... a przynajmniej kiedyś było. Kontrolę broni przed wejściem trochę zmienili, ponieważ kiedyś zabierali tylko amunicję. Tak słyszałam od kucyka, którego spotkałam jeszcze przed próbą przejścia przez Ponyville. Nie miałam jednak uczucia, że prawo obowiązujące w tym miejscu jest jakieś bardzo rygorystyczne. Jeśli była to prawda i tu faktycznie za małe przewinienia dostawało się najgorsze kary to lepiej żebym nie ryzykowała. - Jak będzie trzeba opuścić Wieżę na dłużej to ja i Pokemona cię jakoś zabierzemy ze sobą. Ale do tego trzeba mieć jakiś plan lub, chociaż pomysł jak cię mamy "przemycić", by nikt cię nie zauważył. Możemy też dać cię dla Navis... po prostu na razie musisz tutaj siedzieć. - Kontynuowałam głosem wyrażającym lekkie pogubienie się. Co prawda ten Radskorpion rozumiał bardzo dużo, ale trochę głupio było mi do niego mówić pełnymi zdaniami. Do tego nie wiedziałam co mam mu jeszcze powiedzieć. - Niedługo wrócę - Dodałam naciskając klamkę.
  19. Pokemona wciąż nie wracała. Nie wiedziałam, gdzie ona dokładnie jest a wieża była dosyć spora. Niby wejście na samą górę z pomocą skrzydeł zajmowało kilka minut, ale było tutaj tyle sklepów, tyle miejsc, gdzie mogła się podziewać. Chciałam jej jednak poszukać i przy okazji się przejść. - Zostaniesz tutaj sam? Muszę poszukać Pokemony. Wczoraj cię chyba zostawiła na trochę? - Powiedziałam zapinając guziki mojego ubrania. Poke pewnie była w jakimś sklepie ze "złomem" lub czymś w tym stylu.
  20. ( Z tego co pamiętam chyba były. Nie skojarzyłam. ;_; ) Szybko się najadłam. Sok nie wydawał mi się aż tak napromieniowany, chociaż... na początku zazwyczaj i tak nic się nie dzieje a później się nawet nie skapniesz, kiedy z brzucha wyrośnie ci kolejna noga. Nawet, jeśli "rady" z czasem, by się zmniejszyły a takie 2 lub 3 jeszcze nikomu nic nie zrobiły. Skorpion też zjadł trochę płatków i wypił odrobinę soku, który nalałam mu do korka. Zostało mi teraz czekać na Pokemonę lub wyjść i jej poszukać.
  21. W lodówce znalazłam jakieś płatki owsiane i sok jabłkowy. Był też chleb, jakaś sałatka i... blade jabłka. Były prawie białe! Sok tak czy siak był pewnie trochę napromieniowany, ale były to najwyżej 2 "rady", które szybko znikną i nie będą zagrażały mojemu zdrowiu. Wzięłam butelkę z sokiem i płatki owsiane i ruszyłam do pokoju.
  22. Od razu przypomniałam sobie tę klacz. Na ghula aż tak bardzo nie wyglądała... znaczy na takiego stereotypowego. Gdzieś widać było tkankę, odpadającą skórę lub gnijące mięso a być może przebywanie z nią mogło mnie nawet trochę napromieniować, ale wyglądała, inaczej niż inne ghule. Pewnie dlatego, że nie wyglądała dokładnie tak samo, jak chodzące zwłoki. Coś mi mówiło, że, nim stała się ghulem... musiała być nawet ładna. Trochę szkoda, że musiała zginąć. Gdyby jeszcze żyła starałabym się często do niej zachodzić. Gdy ją zabijałam nie czułam jakiegoś smutku. To było konieczne, więc tak czy siak skończyłoby się na jej śmierci. Najgorsze było jednak to, jak zachowywały się inne kucyki. Na pogrzeb miałam zamiar iść, ale nie zdążyłam, bo nawet nie wiedziałam na którą godzinę, a gdy chciałam napić się cydru i pogadać z kimkolwiek okazało się, że większość kucyków w Nowej Appleloosie jest spita. Do tego czułam, że kucyki z "miasta" czuły do mnie jakąś niechęć lub nawet wrogość, ale nie chciały tego okazywać. Może bały się, że ich też zabiję? Nie wiem, ale, gdybym teraz tam teraz wróciła napotkałabym te same spojrzenia. Mimo to miałam jakąś dziwną ochotę, by się tam przejść. Chociażby po, to by postać nawet kilka sekund przed jej grobem czy coś. Potrząsnęłam energicznie głową. Miałam robić jedzenie a zamiast tego stoję i rozmyślam nad śmiercią przyjaciółki jak jakiś filozof. Ze mną chyba nie było najlepiej. Otworzyłam lodówkę, by znaleźć coś, co mogłabym zjeść, no i wypić.
  23. Jakoś udało mi się zasnąć pomimo tego, że koło moim tylnych kopytek spał Radskorpion a ja lubiłam się wiercić. Powtórzył się ten koszmar o gwałceniu klaczek ze Stajni. Tym razem nie był aż taki straszny, ale po obudzeniu się czułam się odrobinę nieswojo. Do tego było mi trochę wstyd. Nie chciałam, żeby coś takiego mi się śniło do tego z moimi przyjaciółmi. Rano Pokemony znowu nie było mogłam, więc jedynie pomarzyć o patrzeniu na jej ogonek. Pewnie poszła kupić jakiś złom lub oddać jakieś urządzenie. Nie chciałabym mieć takiej pracy jak ona. Trzeba kombinować a jak jest dużo zamówień to nawet odpocząć nie można. Nie miałam na dzisiaj żadnych planów. Miałam zamiar pójść na pustkowia, ale lepiej było korzystać z bezpieczeństwa jakie oferowało mieszkanie Pokemony. Poszłabym dopiero, wtedy, gdyby Pokemona wpadła na taki pomysł. Leniwie zwlokłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku kuchni. Jedzenie, które kupiłam u Ditzy schowałam w lodówce od razu po dotarciu do mieszkania Poke, więc może bym sobie coś do jedzenia zrobiła.
  24. Po jakimś czasie siedzenia w niezbyt wygodnej pozycji Radskorpion ostatni raz machnął ogonem i zwinął się w kłębek. Może na prawdę coś mu się śniło? Zresztą... kto, by się tam zastanawiał. Przecież wreszcie można było sobie pospać! Rozłożyłam się wygodnie na łóżku starając się zasnąć.
  25. Skorpion spał. Pewnie miał jakieś koszmary... zwierzęta w ogóle śnią? Nie byłam pewna, ale może jakieś sny miały. Musiałam teraz odrobinę uważać, ponieważ Radskorpion co jakiś czas machał ogonem i mógł mnie przypadkiem ukuć żądłem. Odsunęłam się od niego odrobinę.
×
×
  • Utwórz nowe...