Jednorożec, przechodząc przez miasto ze swoim typowym znudzonym wyrazem twarzy, oglądał architekturę podmieńców. Jak w niektórych kucykowych miastach wszystko było szare, tak tutaj większość budowli miała monotonną barwę czerni. Nie bywała często w Chanedze, a nawet jeśli zdarzyło się jej złożyć w tym kraju wizytę, to nie na długo. Ciężko o dowiedzenie się o anatomii i fizjologii podmieńców, więc leczenie tejże rasy stwarzało problemy. A usługi lekarskie stanowiły jej źródło zarobku. W pewnym stopniu ten styl miał swój urok, ale był też nieco przygnębiający.
Algis, mandragora, jaskółcze ziele, crocodylus nigrus, anguis ignis... Cobalt, dla zabicia czasu, wymieniała w myślach nazwy zauważonych gatunków roślin i zwierząt, chociaż niektóre okazy były na tyle unikatowe, że nawet ona nie pamiętała ich z podręczników i encyklopedii. Chętnie dowiedziałaby się o nich więcej od sprzedawcy, ale teraz nie miała na to czasu. Nie mogłaby i tak niczego kupić, bo lwia część jej środków została przekazana na przygotowania do wyprawy. Oby ów wyprawa przyniosła nagrodę. Najlepiej pieniężną, albo możliwą do spieniężenia.
W końcu, ona i jej grupa dotarła pod statek. Whisper nie była typem, który zachwyca się bogatymi zdobieniami i tego typu rzeczami, toteż wszelakie ozdoby na statkach wydawały jej się całkowicie zbędne. Praktyczność jest ważniejsza od wyglądu. Po otworzeniu się włazu, który dla Cobalt z powodzeniem mógłby być zastąpiony zwykłą kładką, umożliwiającego wejście na statek, medyczka postanowiła zaczekać aż każdy wejdzie, a następnie sama weszła na statek, idąc niespiesznym krokiem na samym końcu. W tym momencie uświadomiła sobie jedną rzecz; nigdy wcześniej nie płynęła statkiem. Miała jakieś leki na chorobę morską?
Przyjrzała się dekoracjom wnętrza, a w szczególności - smoczym szkieletom. Była naukowcem, toteż magia stanowiła dla niej w dużej części niewiadomą. Wiedziała tylko że taki pomysł na ruchomą ozdobę był oryginalny, a na swój sposób także i ciekawy, nawet jeżeli dla niej najlepszym pomieszczeniem byłoby coś, co się nie rusza. Wzorem reszty grupy, usiadła na miękkich poduszkach - miłej odmianie po niezliczonych nocach na niewygodnych łóżkach w karczmach i zajazdach.
Prawie natychmiastowo wbiła wzrok w... nie była pewna, jak to opisać. Ale wiedziała iż zrobi wiele, aby mimo wszystko ów opis w końcu sporządzić. Musi z tym stworzeniem, roślino-zwierzęciem, przy najbliższej okazji porozmawiać. O ile coś, co nie ma ust, jest w ogóle w stanie wydawać z siebie głos. Następnie ogarnęła wzrokiem resztę. Oho, minotaur. W końcu nie będzie się musiała martwić o przedawkowanie.
Jednorożka wstała ze swojej poduszki, poprawiając noszone na pyszczku okulary w czarnych oprawkach.
- Cobalt Whisper. Do usług - tutaj skłoniła się w stronę królowej podmieńców, po chwili prostując się i kontynuując - o ile ów usługi zakładają nastawienie kości, zszycie rany lub wspomożenie kogoś poprzez farmację. - Powiedziała całość neutralnym tonem.
Odczekała chwilę, po czym usiadła i zabrała ze stołu pergamin. Rozwinęła go i spojrzała na treść. Miała nadzieję już się więcej nie odzywać.
((Taka odpowiedź starczy?))
((Tak))~