Ostrza wycelowały się wprost na arenę. Nagle z ziemi wyszedł robak, który kilka minut wcześniej pochłoną mego przeciwnika. Następnie wypluł mojego oponenta, który stanął na nogi i powiedział, że dobrze wyszkolił, ale nikt mu się nie oprze. Wyszkolił? On nie jest moim mistrzem! Za kogo on się uważa?! Następnym jego czynem było wyciągnięcie jakiegoś worka, najprawdopodobniej zrobionego z skóry już chciałem nasłać na niego moje ostrza, lecz w, tedy zobaczyłem co demon wyciąga ze swojej torby. To było serce należące do mojej rasy. Ten widok lekko mnie przeraził, przez co nie mogłem wycelować ostrzy, lecz, wtedy oponent utworzył wokół siebie krąg, a następnie przebił serce. Otoczyła go jakaś dziwna bariera, która zdawała się być wystarczająco silna, by odepchnąć me ostrza, więc wstrzymałem się, aż do zakończenia jego przemiany. Po kilku minutach z bariery wystrzeliły dziwne skrzydła przypominające musze, a jednak jakby znajome. Po chwili z bariery wyszła reszta mojego przeciwnika. Kiedy zobaczyłem jego nowy wygląd ogromny uśmiech zagościł na mych ustach, po czym wysłałem w jego kierunku muzyczne ostrza, które po chwili rozpadły się od ciosu jego kosy. Powoli wciąż z uśmiechem zleciałem na przeciwległy kraniec areny, po czym zacząłem powoli klaskać w ręce. Nagle sięgnąłem po mój amulet zawieszony na szyi. Oderwałem go, po czym pokazałem przeciwnikowi.
- Naprawdę myślisz, że jesteś taki sprytny? A jednak nie zorientowałeś się czym naprawdę był pył przed, którym nie zdołałeś się obronić.
Wokół mnie zaczęła zbierać się niebieska poświata, która powoli poczęła przemieniać się w swoiste okręgi otaczające moją osobę. Oderwałem korek zapieczętowujący flakonik, po czym szybkim ruchem wypiłem jego zawartość. Pochyliłem głowę na dół, a w ten moje skrzypce uniosły się nade mną same grając i tworząc jasno niebieską barierę, przez którą nie było nic widać. Po około minucie kula zmieniła kolor na ciemny fiolet. Kilka sekund później, niespodziewanie z kuli wybiła się ręka trzymająca długą kosę z symbolami w nieznanym języku i niebieskim ostrzem. Następne wystrzeliło ogromne skrzydło nietoperza, a potem drugie skrzydło, które było takie samo jak wcześniej. W końcu kula całkowicie się rozpadła odsłaniając mój obecny wygląd. Jedno moje skrzydło zmieniło się w fioletowe skrzydło nietoperza, mój strój składał się teraz z falujących skrawków czarnego materiału, a me włosy lekko poszarzały. Tęczówka, natomiast była teraz żółta. W jednej ręce, natomiast widniała teraz ogromna kosa z niebieskim ostrzem, a w drugiej flakonik, który chwilę później zmiażdżyłem.
- Ciekawe prawda? Moje kwiaty potrafią wytworzyć pył, który wysącza z przeciwnika część jego umiejętności, a następnie ja przetwarzam ten pył w eliksir, który obdarowuje mnie częścią potęgi wroga. – Kończąc zdanie skierowałem kosę w kierunku demona. – To raczej twoja upartość znajdzie swój koniec w śmierci. Zakończmy to! – Krzyknąłem.