Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4025
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    134

Posty napisane przez Cahan

  1. Ostatnie opóźnienie było niedopuszczalne. Ale mój styczeń był bardzo napięty, a sesja, heh, niestety, ale na mojej uczelni wydarzyło się coś, co tylko opóźniło moją podróż przez egzaminy, która wciąż trwa. Ale postanowiłam wrócić do gry o dział Zecory i to bez upomnienia adminów^^. Dlatego niedługo spodziewajcie się nowych tematów. Odnośnie Mroku Duszy - w końcu sama spisałam sobie dokładny scenariusz, modyfikatory i możliwe zakończenia - jest ich 7 - nie uwzględniam wszystkich możliwych śmierci - Zecora (posiada kilka punktów życia, nie wiecie ile, nie wiecie też ile ich traci, opieracie się na opisach) może zostać zabita przez chorobę, potwora, upadek z wysokości, etc. Nawet jeśli posiada odpowiednie przedmioty, które są bardziej modyfikatorami niż pewniakami. Poszczególne zakończenia:

    1. Porażka

    2. Przebaczenie

    3. Pieczęć Duszy

    4. Pożeracz Dusz

    5. Tryumf Światła

    6. Mroczna Dusza

    7. Przyjaźń

    Wasze decyzje mają realny wpływ na zakończenie. Nawet te, które pozornie nic nie znaczą.

    Czas na odpowiedź macie do końca tego tygodnia :zecora3:

     

         Zecora spojrzała  na pieniącą się Wstęgę, płynącą dobre dwadzieścia metrów poniżej. Pokonanie silnego nurtu rzeki nie powinno stanowić większego problemu - nawet podczas ulew woda sięgała jej najwyżej do kłębu, a przecież nie padało. Mimo wszystko obawiała się przeprawy przez kanion, wiedząc, że wilgotne skały na pewno okażą się śliskie i zdradliwe. Ale nie aż tak niebezpieczne jak mantykory i wilki drzewne, które mogły czaić się w ruinach. Szczególnie, że czas gonił.

     

         Nie była już młodą klaczą, ale jej gatunek charakteryzował się lepszą zręcznością od kucyków. Poza tym miała linę - wystarczająco długą by zejść po stromym zboczu. Musiała tylko znaleźć coś, do czego będzie mogła ją przywiązać. A potem wspiąć się na drugą stronę. To już stanowiło większy problem. Mimo wszystko, zebra zdecydowała się na podjęcie tego ryzyka.

     

         Wybrała krzywą, skarłowaciałą sosnę, rosnącą na brzegu kanionu i obwiązała ją grubym sznurem, którego wolny koniec zrzuciła w dół. A potem przełknęła ślinę, wzięła głęboki oddech, chwyciła linę w kopytka i skoczyła w dół. Schodziła szybko i pewnie, nie patrząc w dół, trzymając się przednimi nogami i szukając podparcia zadnimi. Aż w końcu bezpieczna podróż się skończyła. Zabrakło jej dwóch, może trzech metrów. Musiała skoczyć. Wypatrzyła szeroki, płaski kamień, zielony od porastającego go mchu i puściła sznur.

     

         Jej zadnie kopyta na chwilę dotknęły twardej, śliskiej skały, tylko po to by się po niej zsunąć i wpaść do lodowatej wody. Zecora sapnęła z szoku, ale nie straciła zimnej krwi. Przednie nogi klaczy chwyciły kamień i zebra z trudem się na nich podciągnęła. Dysząc ciężko, leżała przez chwilę na chłodnym, mokrym głazie. Dziękowała Usawie i duchom przodków, że nurt jej nie porwał. A to była przecież ta łatwa część przeprawy.

     

         Nie uda ci się - powiedział głos w jej głowie. - Nie uda ci się i to twoja wina. Mogłaś wybrać bezpieczniejszą drogę. Ale zgrzeszyłaś pychą. Jaka jest kara dla takich jak ty?

     

         Czuła ból, bardziej psychiczny niż fizyczny. Czuła piekące łzy, wypełniające oczy. Bo wiedziała, że przeceniła swoje umiejętności i teraz wszyscy przez to ucierpią, a ona nigdy za to nie odpowie tak jak powinna.

     

         Ale w końcu zimno wygrało z tą męką, niosąc orzeźwienie i jasność umysłu.

     

         - Nie wiem jak miałabym się ukarać, jeśli nie bardziej zwyciężyć się starać... - wyszeptała i podniosła się.

     

         Z determinacją skoczyła na kawałek stałego gruntu po drugiej stronie Wstęgi. A potem zaczęła się wspinać. Czasami kopyta się jej ślizgały, a czasami zdawało jej się, że nie dosięgnie kolejnej skalnej półki. Ale za każdym razem dawała radę. Bo nie mogła ponieść porażki i to wystarczyło. Bo była za silną klaczą by dać się rozproszyć rozpaczy, pieczeniu ran czy bólowi mięśni.

     

         Aż w końcu dotarła na drugą stronę, mokra od wody, krwi i potu. Nogi się pod nią uginały, ale jeszcze przez jakiś czas szła dalej. W mroku Everfree, dodatkowo zasnutym aurą demona, nie wiedziała, czy jest dzień, czy noc. Ale wiedziała jedno - była zmęczona i zziębnięta. Marzyła o tym by rozpalić ogień, wysuszyć się i przespać choć kilka godzin. Tylko że czas gonił...

     

    Koniec dnia pierwszego. Wybór:

    A. Odpocznij

    B. Idź dalej

    • +1 1
    • Lubię to! 1
  2. Jako celestiofag uznałam, że muszę to przeczytać. Zwłaszcza, że to poważny fanfik i Kredke się zachwycał. Cóż, moja opinia będzie dużo mniej pozytywna.

     

    Zacznijmy od tego, że tag [AU] jest absolutnie zbędny. Nie ma w tym niczego, co by się kwalifikowało pod ten tag.

     

    Dalej: tłumaczenie jest naprawdę spoko i to, co kuleje wynika raczej z niedoróbek oryginału.

     

    Przede wszystkim czuję pewien niedosyt, ponieważ fanfik jest osadzony w dość wczesnych realiach - Ceśka i Lulu są dziećmi, a Król Platinum tłucze się z kartoflami. Tymczasem cały ten świat brzmi zbyt współcześnie. Chodzi mi o drobne szczegóły, będące niedoróbkami, psującymi klimat - siostry czasami zachowują się jak współczesne dzieci, z kompletnym wywaleniem na realia, a piekarz umie pisać i pisze pamiętnik. To drobne niedociągnięcia, ale niszczą atmosferę. W ogóle nie pogardziłabym większą liczbą opisów.

     

    Ale moim drugim zarzutem jest... pewna cukierkowatość. Bogowie rogaci, jak ten fanfik czasami brzmi GŁUPIO, bo inaczej ciężko mi to nazwać. Celestia jest dla Luny jednocześnie ojcem i siostrą. Ja rozumiem, że ona musiała wcześniej dorosnąć, ale czemu ojcem, a nie matką? Poza tym te fragmenty brzmią po prostu źle i będą tak brzmiały niezależnie od języka. Kolejnym problemem jest to, że Celestia ma 12 lat, a Luna 8, ale ten fanfik potrafi brzmieć tak jakby Luna miała dwa latka. 

     

    Przykładowe raczki:

    Cytat

    Jedna miała dwanaście, druga osiem lat – osierocone siostry. Ich rodzice, jak wielu innych, padli ofiarami wojen króla Platinum. Były tylko dwoma jednorożcami spośród wielu im podobnych i radziły sobie, jak mogły. Nie miały dachu nad głową, więc znalazły opuszczony budynek i zamieszkały w nim, ozdabiając go rzeczami, jakie zdołały znaleźć lub zrobić samodzielnie. Nie miały też rodziców, więc rolę ojca i żywiciela rodziny przejęła starsza siostra. Troskliwa matka nie była im potrzebna. Były już na to za duże.

    >osierocone siostry

    >nie miały też rodziców

     

    Cytat

    Dwunastolatka była tą dorosłą. Co sobotę wychodziła do pracy – i wracała z prezentami, zupełnie jak Dziadek Mróz! Przynosiła siano, trochę stęchłe, lecz nigdy spleśniałe, a czasami nawet buraki lub kalafiora.

     

    To pseudośredniowiecze czy Rosja sprzed 20 lat?

     

    Cytat

    Na imię miała Celestia. Ojciec i siostra Luny. Dziecko i rodzic.

     

    zdziwionypikaczu.jpg

     

    Cytat

    Celestia rozpłakała się. Były w ślepym zaułku. Pochyliła głowę, łkając i krztusząc się. Jej łzy padały na śnieg, w świetle gwiazd iskrząc jak diamenty.

     

    A tu jeszcze przykład kiczu, kiedy autor próbował być poetycki.

     

    Cytat

    Każdego tygodnia, bez wyjątków, Celestii zostawało akurat tyle siły, by złapać swoje małe, błękitne cudo w locie i podrzucić je w powietrze.

     

    Przypomina, że Luna ma 8 lat, a Ceśka 12.

     

     

    Uważam, że to mógłby być świetny fik, bo klimat ma potencjał, a i sama historia przypadła mi do gustu. Podobnie jak postać Celestii i problemy, którymi musiała się zająć. Oraz to, że fanfik nie próbuje narzucać współczesnej moralności bohaterkom, które muszą przetrwać za wszelką cenę. I że nie pochwala aktów dobroci, które są aktami głupoty i mogą skazać na śmierć ciebie i twoją rodzinę. Jeup, to było mocne i akurat miodne.

     

    Tym bardziej szkoda, że potencjał w dużej mierze zmarnowały nieodpowiednio dorwane słowa i pewna infantylizacja. Może i autor pisze o dzieciach, ale w takich czasach dwunastolatka naprawdę jest prawie dorosła, a średniowieczna ośmiolatka też nie jest takim dzieckiem jak współczesna.

    • +1 1
  3. Kolejna postać z księżniczkowej serii - tym razem najgorsza księżniczka.

     

    Cadance

     

    Przy okazji odkryłam jak koszmarnie zachowują się różowe kredki na białym papierze. Bardziej go drapią, zostawiają grudy i pasma innego pigmentu - co chyba najlepiej widać na szyi.

    • +1 1
  4. Cóż, jak poprawiasz szkic, to sugerowałabym przy okazji wymazać ołówek. Albo jeszcze wcześniej go nieco zebrać gumką chlebową. Jeśli chodzi o papier, to on potrafi zrobić różnicę i to znaczną. Moim odkryciem z końca zeszłego roku są bloki Happy Colour Premium. Są gładkie, tanie i wystarczająco grube by można było bez obaw mazać.

     

    Same kredki też robią różnicę. Wielką. Chociaż mam wrażenie, że Ty je po prostu strasznie ciśniesz, zamiast nakładać poszczególne warstwy.

    • +1 1
  5. Masz fajną kreskę i całkiem niezłą anatomię, nawet w przypadku rysowania ludzi. No i podobają mi się szczegółowość oraz same pomysły - zwłaszcza landsknecht. Problem w tym, że te prace wydają się strasznie brudne. Kolorowanie jest niechlujne, wychodzi za linie, bywa też niedokładne. Kolory się nie łączą, tylko się wzajemnie brudzą. Sam lineart też bywa poszarpany. Oraz brudzący.

     

    Czym rysujesz i na jakim papierze?

    • Lubię to! 1
  6. yC6flWc.jpg

    Witajcie, kochani!

    Nowy rok, nowe ET. W tym roku obiecujemy: wydawać się na czas, nie balować na konfie zamiast spać, pisać więcej artykułów, zrekrutować mnóstwo ludzi... Żartuję, niczego nie obiecuję. Może poza tym, że będziemy się starali dostarczyć Wam jak najlepsze czasopismo i to mniej więcej w terminie.

     

    Tymczasem zapraszam do lektury - zrecenzowałam sequel Project Horizons, czyli Fallout Equestria: Homelands, pogadałam z Rarity oraz bronię Pony Life, Moon zrobiła wywiad z Gretą, Malv dalej ocenia oficjalne komiksy, Gray zauważyła, że serial się skończył, ktoś napisał recenzję Krainy Lodów 2, a Paprot... Porcelanka dostarczyła komiks. Uwielbiam jej kreskę, świetnie się sprawdza przy takich pracach.

     

    Bawcie się dobrze!

    Cahan

     

    Linki:

    https://issuu.com/equestriatimes/docs/035

    https://drive.google.com/file/d/12NO_-6-cOVQw5RQLfFdEkDeuhFmjusNh/view

    • +1 1
  7. I prezent dla Porcelanowy Okular. Wykonany na papierze ecru, gramatura 170, Happy Colour. Blok ma 2 rodzaje kartek, to jest ta jaśniejsza - jest niemal biała. Jest mniej jedwabisty niż bloki o większej gramaturze tej firmy, może dlatego, że to nie jest Premium. Ale i tak całkiem fajny papier.

     

    Porcelanka

    • +1 2
    • Lubię to! 1
  8. Ehhh, egzaminy, choroba i inne atrakcje. Ale dobra, mamy remis. Wzięłam 3 skuwki od flamastrów, zielony to opcja A, pomarańczowy B, a żółty C. Wrzuciłam do szklanki, zamknęłam oczy i wylosowałam: pomarańczowy. Czyli Zecora wybrała linę. Czas macie do piątku, standardowo, zwłaszcza, że ten fragment jest krótszy od poprzedniego.

     

    ***

     

         Kopyto klaczy chwyciło linę. Ta zawsze mogła się przydać do pokonania trudnego terenu czy nawet wejścia na drzewo w celu ucieczki przed drapieżnikiem. Leki... Leki mogły wyleczyć ją z choroby czy pomóc zwalczyć truciznę, ale to tylko kilka dni, infekcja nie powinna zdążyć się rozwinąć, prawda? Zaś gwieździsty onyks, no cóż, sentymenty raczej nie pomogą w przetrwaniu, jak piękne by nie były. Zecora westchnęła i, upewniwszy się, że zamknęła drzwi, opuściła swoją chatkę. Nie obróciła się by ostatni raz spojrzeć na dom, którego mogła już nigdy nie ujrzeć.

     

        W Everfree panowała cisza. Zebra kierowała się w stronę starego zamku Królewskich Sióstr, zamierzając później odbić na zachód, w stronę gór. Nie musiała szukać słońca ani gwiazd, bowiem mrok wylewający się z serca koszmaru stanowił wystarczający drogowskaz. Im głębiej się zapuszczała,  tym czuła większy ciężar, jakby na jej grzbiet opadło stado potępionych dusz. Coś chciało by zawróciła, uciekając z krzykiem i płaczem. Ale jedno ją pocieszało - póki co nie spotkała żadnej bestii, las wydawał się niemal wymarły. Nieliczne napotkane przez nią zwierzęta błądziły bez celu bądź próbowały zbiec przed aurą demona.

     

        Ale rośliny próbowały walczyć. Kucyki nigdy nie okiełznały tej puszczy i jej duchy były silne, wolne i niezależne. Kiedy księżniczka Luna zmieniła się w Nightmare Moon, wtedy mrok jej duszy na zawsze skaził okolicę, która przyjęła jej żal i gniew. Dlatego Celestia musiała opuścić swą niegdysiejszą siedzibę, a pierwsza equestriańska stolica obróciła się w ruinę.

     

        Luną kierowały zawiść i wściekłość, a także determinacja. W sercu Nightmare Moon nie płonęła nawet iskierka skruchy. Ale choć Pani Nocy zamierzała obalić siostrę, to jej butne i aroganckie serce pożądało miłości i czuło ją wobec poddanych. Resztki tych uczuć, tak sprzecznych i trudnych niepokoiły kucyki, ale teraz pomagały odeprzeć wrogą siłę. I choć świat wydawał się ciemny, to gdzieniegdzie jarzyło się światło księżyca. W liściach paproci, wzdłuż pni olch i jesionów, na kapeluszach grzybów i w plechach porostów. Duma przeklętego alikorna walczyła, ale nawet ona w końcu musiała upaść.

     

         Kopyta zebry bezgłośnie muskały ściółkę, ale Zecora i tak zaczęła stąpać ostrożniej. Co jakiś czas stawała i strzygła uszami, nasłuchując. Zbliżała się do zamku i zastanawiała się jaką drogę powinna obrać. Kiedy kucyki przestały regulować Wstęgę, rzekę płynącą przez Everfree, ta zaczęła meandrować, rzeźbiąc kaniony i wąwozy w wapiennych skałach. Ich ściany były zdradliwe i niebezpieczne do wspinaczki, zaś obejście ich zajęłoby cały dzień. Ale istniała trzecia droga - przez ruiny miasta Everfree. Pasiasta klacz zazwyczaj z niej korzystała, ponieważ była najszybsza, a groza tego miejsca odstraszała potwory, ale teraz miała wątpliwości. Dhamiri wybudził drzemiące odłamki Nightmare Moon, a te mogły okazać się niebezpieczne i mieć wpływ na miejscową faunę. Nie wykluczała opcji, w której zwierzęta schowały się wśród murów.

     

    Wybór:

    A. Spróbuj przekroczyć kaniony

    B. Obejdź trudny teren dookola

    C. Idź przez zamek Królewskich Sióstr i dawną stolicę Equestrii

     

  9.      Na ulicach Ponyville panowały pustki, mimo że był środek dnia. Większość mieszkańców kryło się w domach, inni uciekli z miasteczka do innych części kraju, w nadziei, że tam znajdą azyl. Nieliczne kuce, które spotkała, wyglądały na zmęczone i przygnębione. Widziała ich podkrążone oczy i grzywy w nieładzie i wiedziała, że sama pewnie nie prezentuje się lepiej. Złowrogą atmosferę dopełniał półmrok, choć po niebie nie sunęła ani jedna chmura.

     

         O czym ja śniłam? – zastanawiała się, mijając fontannę w kształcie dębującej klaczy ziemnej.

     

         Czuła ciężar w sercu, drążący duszę i umysł. Czuła się winna, ale nie wiedziała dlaczego. Może przez to, że tak późno pojęła co się dzieje? Może dlatego, że zwlekała ze swoją misją, chcąc upewnić się, że to aby na pewno najlepsze możliwe wyjście? A może z zupełnie innego powodu, który póki co krył się w cieniu, czekając na odpowiedni moment żeby uderzyć.

     

         Przerażało ją, że zaledwie kilka dni cienia rzucanego przez demona wystarczyły by złamać ducha kucyków. Dhamiri zabrał ze świata nie tylko kolory, ale i radość oraz nadzieję. Jeszcze przedwczoraj widziała śmiałków, którzy odważyli się wyruszyć do serca Everfree, a zaledwie wczoraj znalazła jednego z nich w lesie. Sierść zjeżłyła jej się na grzbiecie na to wspomnienie.

     

         Ten kucyk, zielona klacz pegaza, był obłąkany. Płakał i trząsł się, błagając o karę. Mówił, że jest winny, ale nie chciał wyznać jakie grzechy popełnił. Zecora wątpiła w to, czy sam wiedział co takiego zrobił. Odprowadziła nieszczęsną ofiarę demona do miasteczka i dowiedziała się, że takich jak ona było więcej.

     

         W końcu dotarła do celu wędrówki. Spojrzała w górę i przez chwilę podziwiała ogromny i dziwaczny kryształowy gmach Zamku Przyjaźni. Zazwyczaj o tej porze był oświetlany przez jasne promienie słońca, które przechodziły przez kamienień, rzucając na okolicę wielobarwne refleksy. Zaś jego złociste elementy odbijały światło, co tylko podkreślało piękno budynku. Ale nie teraz. Tego dnia dar Drzewa Harmonii przywodził na myśl upiorne, martwe, kamienne drzewo. Westchnęła ciężko i chwyciła za antabę, stukając parokrotnie w złociste drzwi zamku Twilight.

     

         Nie musiała długo czekać. Wrota otworzyły się, a w nich stanęła gospodyni. Tak samo zmęczona jak wszyscy inni. Zecora zauważyła, że na lewej przedniej nodze alikorn znajdują się krzywe szwy. Postanowiła tego jednak nie komentować, miały ważniejsze sprawy do omówienia.

     

         – Twilight Sparkle, musimy pomówić, o tym czemu się udało przebudzić. Jesteś mądrą klaczą, więc pewnie zauważyłaś, że o niczym miłym ostatnio nie śniłaś. Że mieszkańców Equestrii dręczą koszmary, że niebo zakryły jakieś czarne mary – powiedziała ponurym głosem zebra. – Powiedz, zaczęłaś już badać to dziwne zjawisko, bo jeśli szukasz, to oświecenie jest blisko.

     

         – Cóż… – Alikorn przełknęła ślinę. – Ja właśnie miałam zacząć czytać pewną księgę… – Twilight odsunęła się na bok, robiąc przejście dla zebry. – Może wejdziesz do środka i porozmawiamy? – zaproponowała.

     

         Zecora skinęła głową i bez słowa weszła do zamku, kierując się za gospodynią. Nie spodziewała się jednak takiej pustki. Myślała raczej, że zastanie tu wszystkie Powierniczki Elementów Harmonii, wspólnie radzące się co powinny uczynić. Nigdzie nie było też Spike’a ani Starlight. Jeśli miejsce będące wręcz świątynią przyjaźni wyglądało aż tak ponuro… Nie, nie chciała nawet o tym myśleć. Musiała się skupić na rozmowie z Twilight.

     

         – Czy wiesz coś może o… naszej obecnej sytuacji? – Słowa z trudem przechodziły przez gardło księżniczki. I czy jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić…? – Spojrzała na Zecorę, która wpatrywała się w jakiś punkt przed nimi.

     

         Stukot kopyt obu klaczy niósł się echem po kryształowych korytarzach. Mimo że paliły się światła, to zebra miała wrażenie, że we wnętrzu posiadłości panuje mrok. Księżniczka Przyjaźni zaprowadziła ją do biblioteki. Porozrzucane wszędzie księgi, talerze z niedojedzonymi posiłkami oraz pomięte strony, porozrzucane po podłodze, wskazywały na to, że alikorn rzeczywiście szukała odpowiedzi w opasłych tomiszczach.

     

         – Usiądź i posłuchaj uważnie, Twilight kochana, bo to co ci rzeknę, to wiedza zapomniana. – Lawendowa klacz zajęła jeden z foteli przy niskim stole, zawalonym książkami. Zecora poszła w jej ślady, wybierając drugi z nich. – Kuce pogrzebały pamięć o demonie, którego same przywołały w tego świata łonie. Zrodzony z grzechu, niosący cierpienie, którego nakarmi wasze sumienie. Lecz moja rasa o nim pamięta, żeby znowu nałożyć mu pęta. W naszej mowie Dhamiri jest zwany, po kogo przybędzie, ten jest skazany. Ukarze wszystkich za duszy zgniliznę, do ich umysłów sącząc truciznę. Kiedy ostatnio stąpał po tym świecie, wtedy przepędziło go czyste zebrze dziecię.

     

         – Dhamiri… – Po wypowiedzeniu tego imienia alikorn przez chwilę szukała w swojej głowie jakiś informacji na temat tego mistycznego stworzenia. Niestety, poszukiwania zamiast znaleźć odpowiedź, zrodziły jeszcze więcej pytań. – Dlaczego kucyki o nim zapomniały? I jaką on ma moc?

     

         Zecora roześmiała się z goryczą. Nie wiedziała jak wyjaśnić to Twilight. Jej rozmówczyni może i była doświadczona jak na kucykowe standardy, ale wciąż pozostawała zadziwiająco niewinna i naiwna. Jak miała wytłumaczyć tej klaczy, że wyrzuty sumienia potrafią tak bardzo dręczyć rozumne istoty, że te wolą zapomnieć o swoich zbrodniach i udawać, że nic takiego nie miało miejsca?

     

         – Wstyd przynosi zapomnienie, a ono… Czyż niepamięć to nie ukojenie? To wasze grzechy demona sprowadziły, to wasze pragnienie tę bestię stworzyły. Może i Dhamiri został pokonany, ale to co go karmiło, to grzech nienazwany. Jego mocy wszak już doświadczyłaś, powiedz, niczego się jeszcze nie domyśliłaś? Mrok was pogrąży, a pożrą umysły, winy obudzą najgorsze kucze zmysły.

     

         Po plecach Twilight przebiegł zimny dreszcz.

     

         – Nadal tego nie rozumiem… Jak kuce mogły porzucić tę wiedzę? Dlaczego nie pomyślały o konsekwencjach? – myślała głośno Sparkle. Zecora w ciszy przyglądała się towarzyszce, która przez kilka minut trwała w czymś co można było nazwać transem. Po pewnym czasie Twilight wróciła do świata żywych: – Powiedziałaś, że kiedy demon zstąpił na ziemię, został pokonany przez zebrze dziecię. Czy to właśnie zebry przezwyciężyły wszystkie grzechy? – Spojrzała głęboko w oczy rozmówczyni, która nie miała nic z tego.

     

         – Wśród plemion krąży pewna opowieść, o wojowniku, który wyruszył by swej prawości dowieść. Zwał się Usafi i należał do mego gatunku, a gdy wrócił, to wspomniał o następnym z Dhamiri porachunku. Legenda rzecze, że gdy wróg powróci, to pasiasty ród jego zamiary ukróci. Ale to stara historia, o szczegółach nie wspomina, nie mówi jak Usafi demona pokonał, ni jaka sprowadza go wina. Zamierzam wyruszyć i pokonać wroga, wiem, że czeka mnie trudna droga. Uznałam, że wiedzieć powinniście, znaleźć wasze grzechy i zmazać je, zaiście.

     

         – Chcesz wyruszyć sama…? – zapytała zaskoczony alikorn. – Przecież możemy ci jakoś pomóc. Nie musisz robić tego w pojedynkę! To jakiś obłęd… – mruknęła pod nosem, nadal nie dowierzając słowom zebry.

     

         Tego właśnie się obawiała. Dobrze wiedziała, że Twilight cierpi na syndrom bohatera. Nie bez powodu – ta klacz wiele razy uratowała Equestrię. Ale nie wszystkie bitwy były przeznaczone dla niej i jej przyjaciół, a Dhamiri nie był czymś, z czym mogły walczyć wspólnie.

     

         – Widziałaś tych, którzy do lasu wyruszyli i mieli dość szczęścia, że swój brak rozsądku jednak przeżyli. Pewnie słuchałaś ich majaczeń, nic nie rozumiejąc z pokrętnych tłumaczeń. Legenda mówi o zebrzej rasie, nie podołacie zadaniu w tym mrocznym czasie – rzekła Zecora i umilkła na kilka sekund. Po chwili zwątpienia, kontynuowała: – Nie powinniście czekać bezczynnie, nie póki wasze umysły pochłaniane są płynnie. Twilight Sparkle, poszukaj powodów, przez które demon powstaje z grobów. Musisz dowiedzieć się jak to się się stało, że potwora wam znowu przyzwało. Stańcie do walki o wasze dusze, stawcie czoła grzechom, kiedy ja wyruszę.

     

         – Sama nie wiem… Jesteś tego pewna? – spytała Sparkle, choć znała już odpowiedź. Westchnęła. – Zrobię co w mojej mocy i postaram się znaleźć przyczyny przebudzenia demona. Poproszę też o pomoc Księżniczki, by poszukamy jakieś informacje na temat tego potwora… – powiedziała niechętnie. Nagle do jej głowy przyszła kolejna myśl. – Powiedziałaś, abyśmy stanęli do walki. Czy to oznacza, że mamy powiedzieć prawdę mieszkańcom Equestrii? 

     

         – Ty jesteś księżniczką, więc sama zdecydujesz, czy prawdę powiedzieć kucom potrzebujesz. Powinnaś je przestrzec by unikały lasu, przynajmniej do pokonania wroga czasu.

     

         – Sądzę, że mieszkańcy Equestrii mają prawo znać prawdę. A tak by przynajmniej powiedziała Applejack. – Zaśmiała się ponuro.

     

         Zebra pokiwała głową z aprobatą, a noszone przez nią mosiężne pierścienie zabrzęczały. Poszło lepiej niż się spodziewała. Młoda księżniczka dojrzała do swej roli. Nie rzucała się na wroga, pewna, że magia przyjaźni ją ochroni, ani nie wpadała w panikę.

     

         Odprowadzając gościa do wyjścia, Twilight nie mogła pozbyć się jednej uporczywej myśli. W końcu dała za wygraną i postanowiła zaspokoić ciekawość oraz zobaczyć czy jej nadzieje mają prawo istnieć. 

     

         – Na pewno ani ja ani Elementy nie jesteśmy w stanie nic zrobić? Nie chcę… byś się poświęciła… – dokończyła szeptem, który i tak w pustym zamku brzmiał jak wrzask.

     

    ***

     

         Zecora wróciła do swej chaty i pospiesznie zaczęła się pakować. Nie mogła zabrać zbyt wielu rzeczy, ale niektóre musiała. Same zapasy żywności zabrały większość miejsca w jukach. Jako broń wybrała prosty rytualny sztylet, o długim ostrzu. Nie dysponowała inną bronią. Usawa uczyniła ją pieśniarką Prawdy, a nie wojowniczką. Zebra wierzyła, że to wystarczy – według legendy Usafi zwyciężył dzięki czystości duszy, nie sile włóczni.

     

         Zapakowała bandaże i westchnęła – miejsca starczyło jeszcze na tylko jeden drobiazg. Mogła zabrać mały zapas lekarstw, linę bądź kaboszon z czarnego, gwieździstego onyksu, który otrzymała dawno temu od swojej mistrzyni. Była wtedy jeszcze małą klaczką i tamtego dnia potwierdziło się, że została wybrana.

     

         To głupie – pomyślała. – To tylko pamiątka, nie pomoże mi w przeprawie przez las.

     

     

    Co Zecora ma zabrać ze sobą:

    A. Leki

    B. Linę

    C. Gwieździsty onyks

     

    *Dialogi Twilight i niektóre fragmenty pisała Victoria Luna

    **Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Wyjątkowo dostaniecie więcej czasu, bo aż do przyszłej soboty.

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
  10. To znowu ja (a któż by inny...). I mam 2 sprawy:

    1. Kolejna porcja artów. Oba to nagrody za eventy w Klubie Konesera Polskiego Fanfika. Jedna dla Hoffmana, druga dla Ziemniakforda. Ta pierwsza zupełnie nie wyszła, więc jestem w trakcie dogadywania się z Hoffmanem co z tym fantem zrobić, bo szanuję moich klientów oraz osoby, które czymś nagradzam.

     

    Gleipnir (część większego obrazka, gdzie druga połowa jest tak skopana, że wypala oczy)

    Kronikarz

     

    2. Ponownie otworzyłam komisze.

    https://www.deviantart.com/cahandariella/journal/Komisze-PL-Aktualizacja-10-11-2019-819830130

    • +1 1
  11. Pozwólcie, że najpierw powiem o co tu w ogóle chodzi. Mrok Duszy to zabawa polegająca na tym, że raz na tydzień piszę kolejny krótki odcinek fanfika i umieszczam go w tym temacie. Ale to nie jest zwykłe opowiadanie, tylko historia, w której to Wy decydujecie, co Zecora zrobi dalej. Co więcej, istnieje możliwość zaangażowania opiekunów innych postaci, jeśli zechcą. Jeśli nie zechcą, to automatycznie uznam, że nasza zebra ich nie spotkała/zbyli ją. Opiekunowie mogą sami się zgłaszać na PW, że chcieliby wziąć udział.

    Do wyboru będziecie mieć kilka opcji, głosujecie postując w temacie, czas macie zawsze do piątku, do 23:59. Miło by było gdybyście również oceniali sam tekst oraz uzasadniali swoje wybory i próbowali przekonać do nich innych użytkowników.

     

    Sam tekst będzie poważny, mroczny i zawierający przemoc. Nie znajdziecie tu jednak grimdarku, gore czy clop. Akcja dzieje się przed finałem 9 sezonu i nie musi być z nim kanoniczna.

     

     

     

         Długo lekceważyliśmy to, co się działo. Do czasu aż mrok, sączący się z Everfree zupełnie zakrył niebo swym czarnym całunem i nad Equestrią zapanowała wieczna noc, mimo że alikorny dalej panowały nad słońcem i księżycem. A wraz z ciemnością przybyły koszmary, których nie pamiętało się po przebudzeniu. I jeszcze ten niepokój, dziwny i nienaturalny. Jakby coś przebudziło się z pradawnego snu by objąć świat we władanie.

         Kucyki nie wiedziały co się dzieje. Próbowały dotrzeć do serca ciemności, ale coś sprawiało, że zawracały, chodziły w koło bądź ginęły bez wieści. Ci, którzy wrócili nie byli już tacy sami. Ich dusze przegniły strachem i wyrzutami sumienia. Ich umysłami władała chęć pokuty. Mędrcy tej krainy szukali odpowiedzi w księgach i w pamięci pradawnych, takich jak Królewskie Siostry, Discord czy Filary. 

         Ale odrodzonego z Everfree nie mogli znać, bowiem ten narodził się i upadł na długo przed przybyciem draconequi. Kuce zatarły pamięć o największej z potworności tego świata, gdyż nawet jego imię budziło w nich grozę, ale moja rasa je znała. Wiedzieliśmy, że pewnego dnia powróci i tak jak tysiące lat temu, i tym razem tylko zebry okażą się godne by stawić mu czoła. Gdy Usawa obdarzyła swą łaską pierwszego Wiedzącego, zesłała mu sen wypełniony w pieśnią, a w jej wersach kryła się Prawda. Ale kuce nie znały Prawdy, bo ich uszy nie chciały słyszeć, a o czy widzieć. Dlatego zatraciły się w grzechu, a z niego narodził się Dhamiri, niosący szaleństwo i zgubę.

         Dhamiri został pokonany, kiedy młody wojownik, który przeszedł do historii jako Usafi dotarł do leża demona i swą wierną włócznią przebił jego czarne serce. Ale wróg nie poległ dzięki zwykłej broni, oj nie. Tylko istota o czystej i silnej duszy mogła się do niego w ogóle zbliżyć. Chwilę przed śmiercią potwór powiedział, że wróci, bo taka jest natura kuców.

         Wiedziałam, że muszę podjąć się zadania. Kuce były zbyt słabe i aroganckie, by mierzyć się z tym samemu, a nie zasługiwały na los jaki miał im zgotować Dhamiri. Jednak nie wiedziałam, czy jestem godna i dość silna. Część mnie chciała wyruszyć już teraz, nic nikomu nie mówiąc, inna szeptała, że powinnam poinformować księżniczkę Twilight. Z jednej strony kuce zasługiwały by wiedzieć, a z drugiej w swej pysze i niezachwianej wierze, że przyjaźń wszystko rozwiąże mogły popędzić prosto ku zgubie. A tę próbę należało przejść w samotności.

     

    Wybór:

    A. Wyrusz samotnie

    B. Poinformuj Twilight

    • Lubię to! 2
    • Mistrzostwo 1
  12. Mijają dni, mijają noce, a nam przydadzą się nowe pomoce!

    Kuchenne chyba, oj moja droga, naucz się lepiej najpierw rymować, jak chcesz tak kogoś zaangażować?

    Na to pytanie odpowiedź jest jedna, brzmi ona: jakoś, nie będę wredna. Wiesz dobrze, że czasu ostatnio mam raczej niewiele, ale od tego chyba są przyjaciele. Bo kiedy znajdziesz se pomocnika, to coś się zrodzi z tego... kurnika?

    Od dawna panuje tutaj stagnacja, czyżby groziła ci abdykacja?

    No wiesz co? Nikt mi tego nie sugerował! Ty chabeto pasiasta...

    No to teraz żeś się wkopała, jakbyś sama pasków nie miała. Jednak na ruch jakiś tu zasługuję, a skoro opiekun się tym nie zajmuje, to trzeba znaleźć mu pomocnika, który na zebrzym punkcie ma bzika.

     

    W skrócie i bez rymów: szukam pomocy. Uczelnia i inne obowiązki mocno drenują mój czas i siły, a jednocześnie nie chcę rezygnować z funkcji opiekuna działu ani go zaniedbywać. To nie jest tak, że jestem wypalona i nie mam pomysłów, tylko raczej ostatnio miałam niewiele możliwości ich realizacji. Dlatego przydałby się ktoś, kto pomógłby mi w realizacji mojej wizji prowadzenia działu, a także dodawał coś od siebie - po uprzedniej konsultacji ze mną.

     

    Dlatego jeśli lubisz Zecorę lub masz pomysł, co możnaby wprowadzić w jej dziale i chce Ci się coś z tym zrobić, to zapraszam.

     

    A teraz szczegóły:

    1. Wymagam  umiejętności posługiwania się językiem polskim w stopniu w miarę poprawnym oraz chęci.

    2. Pomocnik nie dostanie do dyspozycji samego głosu Zecory, ponieważ staram się by działowa wizja tej postaci była spójna.

    3. Pomocnik będzie mógł zakładać nowe tematy i wprowadzać nowe rozwiązania, jednak tylko po uprzedniej konsultacji ze mną - łańcuch wydłużę jak nabiorę zaufania.

    4. Mam pomysł na kilka zabaw (i nie tylko), z których przynajmniej część będę musiała poprowadzić sama, ale do innych przydałoby mi się odciążenie. Myślę, że przydałaby mi się pomoc do quizów (które mogłyby wrócić) oraz do gry w zagadki.

    5. Pomocnik będzie mógł współsędziować w konkursach działowych, jeśli zechce. Jeśli nie zechce, to będzie mógł brać w nich udział.

     

    Zainteresowanych proszę o zgłaszanie się do mnie na PW na forum lub na Discordzie.

  13. 3 godziny temu, MarianWisniewski napisał:

    Problem polega na tym, że małżeństwo dziewczyna/dziewczyna jest związane z homoseksualizmem. Jeśli wasi rodzice się o tym dowiedzą, to... koniec z kucykami.

    Rodzice Cahan: Posłuchaj nasza dorosła córko, w tych pucykach jest lesbomancja, nie możesz ich oglądać!

    Cahan: WTF?!

    Rodzice Cahan: W sumie to nie wiemy od kiedy przeszkadzają nam pary homoseksualne, ale jakiś ziomek na forum kucyków napisał, że jak się o tym dowiemy, to koniec z kucykami! No i patrz, generacja 4 się skończyła!

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
    • Haha 4
  14. Wczoraj przeczytałam Koło Historii i moje odczucia są jak najbardziej pozytywne, choć znajdzie się parę zgrzytów.

     

    Nie dziwi mnie stosunkowo niewielka liczba komentarzy pod tym opowiadaniem, ponieważ jest ono bardzo specyficzne (to tak naprawdę czyste światotworzenie) i tak naprawdę targetem jest wąska grupa odbiorców - miłośnicy historii. Nie licząc Prologu, otrzymaliśmy 5 rozdziałów, które czyta się jak podręcznik do historii. Tylko, że kiedy czytamy prawdziwe podręczniki, to mamy mapy, spisy, etc. A tu dostajemy mnóstwo obcych nazw, nawiązujących do świata rzeczywistego oraz smaczki, które wyłapią tylko historiofile. Czasami trudno się połapać geograficznie gdzie, co i jak, niestety. Generalnie jakbym miała Koło porównać do czegoś innego niż podręcznik, to byłaby to książka Ogień i Krew autorstwa George'a Martina, a także trochę do Delegatur Nocy autorstwa Glena Cooka (to ze względu na świat bardzo podobny do naszego).

     

    Generalnie ze światem przydałoby się więcej informacji odnośnie klimatu i geografii. To co jest określiłabym jako zbyt ubogie i rodzące pytania. Co uprawiają w tych krajach? Czym handlują? Jak to się stało, że te barbarzyńskie, półkoczownicze gryfy mają takie fajne i prawdopodobnie zaawansowane zbroje? (to nie jest sugerowanie błędu, to jest zwykła ciekawość).

     

    Podobają mi się kreacje Nieśmiertelnych i złożoność tego świata. Widać w tym mnóstwo riserczu oraz pracy. Fragmenty bez naszych bogów czy półbogów wypadają moim zdaniem nieco gorzej, chociaż rozumiem, że są potrzebne w celu stworzenia pewnej podbudowy. Po prostu są nieco nudnawe, ale przypominam, że raczej nie jestem targetem.

     

    Nieśmiertelni jako grupa są raczej nieprzyjemną bandą. Ot, zjawili się, Mandat Niebios, Wielki Plan, etc., blokujemy historię, etc. Chcą by ich wyznawcami były głupiutkie owieczki. W teorii mieli wprowadzić coś lepszego, ale czy faktycznie to zrobili? Osobiście uważam, że nie. Ze zrobili tylko coś pozornie lepszego. No, może nie wszyscy, ale wciąż... Powiedziałabym, że bije z nich strasznie dużo arogancji jak na istoty omylne. To nie jest błąd kreacji, oczywiście, raczej moje subiektywne odczucia.

     

    Z Nieśmiertelnych chyba najbardziej przypadł mi do gustu Kairos. Kairos jest sprytny, mądry i jest złośliwym skurczybykiem, ale nie udaje, że jest inaczej. Kruk z wglądem jest też raczej neutralny, zwłaszcza w porównaniu do innych Nieśmiertelnych. Dlatego też zdobył moją sympatię i uważam, że na swój sposób jest najlepszym wyborem dla śmiertelników i póki co, to w tym fanfiku odpowiadał za najmniej czystego i niepotrzebnego okrucieństwa.

     

    Na drugim miejscu są Celestia i Luna. Nie wiem, którą z nich lubię bardziej. Celestia to polityk i chce dobrze, ale wręcz boi się korzystać ze swojej mocy, przez co przedłuża pewne sprawy i prowadzi do tego, że jest gorzej nim stanie się lepiej. Celestia jest w pewnym sensie zbyt bierna. Za to Luna... Zazwyczaj za nią nie przepadam, ponieważ fandom często jedzie w ostrą lunafagię, tworząc parodię tej postaci. Ale ta Luna jest sprawiedliwa. Stoi na straży porządku, mimo pewnego pozornego okrucieństwa. Ale Luna jest przy tym szczera, nie wykonuje też zbędnych ruchów.

     

    Mój problem z Rimstuarem jest taki, że ta postać póki co nie popisała się niczym innym poza mocą i rasizmem. Nie jest zbyt bystry i mocno ograniczony. Ale jednocześnie zapewnia na swoim terenie pokój i stabilizację, wydaje się też mniej ograniczać poddanych.

     

    Saoshyant to paskudny hipokryta i najokrutniejszy z Nieśmiertelnych. Bycie jego poddanym brzmi jak koszmar. Mieni się Czyniącym Dobro, co jest podwójnie obrzydliwe. Karze dzieci za grzechy ojców i to w dość okrutny sposób - Luna zesłała potomków Tuath De, którzy się ukorzyli na wygnanie na Avalon, co chyba było całkiem spoko, ten kazał się oślepić potomkowi władcy, który oślepił jego posłańca. Jednocześnie jest najmniej ludzki, a jednocześnie najbardziej. Bo czy okrucieństwo i swego rodzaju mściwość nie jest właśnie rzeczą ludzką? Jest trochę jak chrześcijański Bóg ze Starego Testamentu. Którego też nie lubię i lekko mówiąc, nie darzę szacunkiem.

     

    Ale nasuwa się pytanie - co się stało, że kuce, gryfy i inne rasy dyskutują o Nieśmiertelnych w taki, a nie inny sposób? Czy coś uwolniło ten świat spod ich jarzma? Naprawdę, chciałabym wiedzieć co będzie dalej. I to zdecydowanie bardziej niż co się działo w jakimś państewku gdzieś tam. Oraz czemu nikt nie wspomniał z imienia o Nieśmiertelnych Siny? To jest naprawdę dziwne, że rozmawiają o pięciorgu, ale pomijają innych, jakby ich nie było. Powinni zostać chociaż wspomnieni z imienia.

     

    Jeśli chodzi o rozdziały, to najbardziej przypadł mi do gustu Prolog, który czytało się najszybciej i był najbardziej skupiony wokół bohaterów. Potem Saoshyant na równi z Luną, Rimstuar, Keiros i Celestia. Luna się wyróżnia, ponieważ jest mniej historyczna, a bardziej baśniowa, magiczna, a przez to również ciekawsza. Saoshyanta jest całkiem sporo i nie jest bierny, czuć też pewną potęgę oraz tajemnicę. Rimstuar jest po prostu w porządku, ale ciężko mi powiedzieć coś więcej. Największą wadą Keirosa są nawiązanie do plag egipskich oraz przynudzanie od dynastii Unicornii. Mało samego Nieśmiertelnego, ale kiedy już wszedł, to klimat zmienił się diametralnie. Na plus, oczywiście. Za to Celestia... Pojawia się w drugiej połowie fanfika, podczas gdy pierwsza się dłużyła, bo czekałam aż w końcu pojawi się Celestia i zacznie się dziać coś ciekawszego, a do tego tekstu zawita odrobina magii. Od pojawienia się samego Słoneczka rozdział przyspieszył, a sama Królowa Equestrii skojarzyła mi się nieco z Joanną d'Arc. Odnoszę wrażenie, że im więcej Nieśmiertelnych, tym sam tekst jest bardziej interesujący. Skala makro, jak to ujęli moi poprzednicy, na dłuższą metę zaczyna przynudzać. Wolałabym czytać więcej o funkcjonowaniu tych społeczeństw i ich kulturze, technologii, etc.

     

    Jeśli chodzi o przerywniki, to uważam, że studenci wypadają lepiej. Brzmią przynajmniej całkiem naturalnie. Problemem radia jest to, że to brzmi zbyt podobnie do reszty tekstu, jakby ta babka czytała ten sam podręcznik, a nie dyskutowała. Nawet forma jest jak wyjęta z forum dla historyków, a nie rozmowy radiowej. Wyszło sztucznie. Po prostu.

     

    Jedną z największych wad jest forma - w fiku znalazło się niestety sporo baboli różnej maści. Myślę, że przydałoby Ci się rozwinąć skład prereadersko-korektorski, bo niektóre zdania brzmiały niczym tzw. humor z zeszytów szkolnych. Stylistycznie jest dziwnie... Słownictwo jednocześnie jest ubogie i nie jest ubogie - pojawia się sporo trudnych, rzadko używanych wyrazów, ale jednocześnie ilość powtórzeń błaga o pomstę. To sprawia, że tekst bywa zwyczajnie brzydki, a szkoda.

     

    Do tego dochodzi kwestia nazw (możesz je poprawić też chociażby w rozdziale Luny, bo tam zostały stare), które czasami aż zbyt chamsko kalkowały prawdziwe, a były czymś na kształt zapisu fonetycznego.

     

    Teraz napiszę coś bardzo osobistego, co zaznaczam, bo nie chcę byś traktował to jakbym dawała Ci radę czy coś, bo nie o to chodzi. W sumie mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą bardziej przypominać Twojego zebrofika albo Prolog. Sądzę też, że w takiej formie stałyby się przystępniejsze dla większości ludzi. Szczególnie liczę na więcej Nieśmiertelnych, bo to oni są w tym najciekawsi. Gdybym chciała po prostu historię-historię bez elementu boskiego, to bym sięgnęła po podręcznik.

     

    Na pewno będę czytać dalej, spodziewaj się też recenzji w Equestria Times.

    • +1 2
  15. Powiem tak: jesteście parą i Wasz związek istnieje niezależnie od tego, co powiedzą inni i jak zareaguje rodzina. To Wasz życie, Wasza sprawa i tylko Wy się w tym liczycie.

    Nawet bez papierka możecie żyć razem i podejrzewam, że większość ludzi potraktuje to jak powinna, czyli będzie mieć to gdzieś, bo tak traktuje to większość osób. Nie myśl, że zagranicą będzie jakoś dużo lepiej niż w Polsce, bo homofoby, tak jak Polacy z pewnego rakfika, są wszędzie. Ale cóż, od tego się nie ucieknie, tak samo jak od antyszczepionkowców, wyznawców Wielkiej Lechii, płaskoziemców  czy innych idiotów. My mamy naszych Sebków, Niemcy mają Hansów, a Francuzi Jean Pierrów czy coś. Na pocieszenie: oni zazwyczaj tylko gadają bzdury w Internetach czy wykrzykują hasełka na marszach.

    • +1 2
    • Mistrzostwo 1
×
×
  • Utwórz nowe...