Skocz do zawartości

Cahan

Moderator
  • Zawartość

    4025
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    134

Posty napisane przez Cahan

  1. Sun, Sun... Mogłeś napisać prostą komedyjkę z prostackim erotycznym humorem i serią pomyłek. I to by się nawet udało gdyby nie to, że zrobiłeś wiele rzeczy by to zepsuć.

     

    Bo widzisz, selerku, są tematy, z których się nie żartuje. Bo są naprawdę poważne, bolesne i nieśmieszne. I aktualne. I traktowane niepoważnie oraz trywializowane w naszym społeczeństwie. I należą do nich gwałty oraz molestowanie seksualne. Również na mężczyznach. A kiedy coś jest powodem do żartów, bo mężczyzny nie można zgwałcić, a molestowanie to nic... To potem wszyscy mają w dupie ofiary, bo to przecież nic.

    Problem w tym, że to nie jest nic. To jedne z najohydniejszych, najobrzydliwszych rzeczy jakie można komuś zrobić. I zapewniam Cię, że to nie jest nic zabawnego. Nie życzę ci byś przekonał na własnej skórze, ale życzę byś zmądrzał i nigdy więcej tego nie robił. Bo gwarantuję, że będę to tępić.

     

    A poza tym, że treść jest momentami rakowa? Forma jest w porządku, styl lekki. Opisy całkiem spoko. Niektóre żarty dobre, zakończenie w sumie też. Humor nawet zabawny, nie licząc gwałtów i obrzydliwych tekstów o brzoskwinkach. Nic szczególnego, ale jako odmóżdżacz się nadaje.

    • +1 1
  2. Miałam to skomciać dawno temu, ale wyszło jak wyszło. Przybywam by naprawić mój błąd. Niestety będzie krótko, bo tak jest, kiedy komentuję po czasie.

     

    Ten rozdział jest utrzymany w innym klimacie niż poprzedni i jest zdecydowanie lżejszy i zabawniejszy. Jest też nieco recyklingu ze starej wersji.

     

    Z ciekawych rzeczy (nie żeby były tu nieciekawe), mamy diadem i scenki z przeszłości. Trochę Fallout: Equestria, ale lepiej i zdecydowanie bardziej naturalnie to wyszło. Fajnie, że to wyszło tak późno - już wcześniej były momenty i pewne zajawki, ale to jest hmm... mocniejsze i bardziej bezpośrednie. Widać wejście Wiedźmy w kolejną fazę.

     

    No i dobrze znowu zobaczyć Faitha, Pinkie i Rarity, szczególnie jako zespół. Ich interakcje i dialogi to złoto. No i żarty. Żarty lepsze niż w większości komedii, a mimo wszystko rozdział jest poważny, kiedy trzeba.

     

    Poproszę więcej tego towaru.

    • Lubię to! 1
  3. Skoro nadrabiam komcie, to nie mogę pominąć Łabędziego Śpiewu. To opowiadanie mnie zachwyciło, podobnie jak resztę redakcji Equestria Times. Humor wstrzelił się idealnie w nasze gusta. Dla innych ludzi - jest dość hermetyczne, a bez znajomości ludzi, interakcji pomiędzy nimi oraz naszej historii, zdecydowanie sporo traci. A przecież już sam tytuł jest śmieszkowy.

    Sam tekst jest poprawny i zgrabnie napisany. Czyta się lekko i przyjemnie.

     

    Za to oburza mnie brak realizmu:

    Spoiler

    Już widzę jak Matyas coś pisze bez poganiania krzesłem. I do tego sprawdza, czy nie narobił byków. Prędzej mnie zeżre rosiczka niż do tego dojdzie.

     

    Jeśli ktoś to przeczytał i zrobiło mu się smutno, to niech wie, że niepotrzebnie - to tylko redakcja ET.

    • +1 1
  4. Czasami są takie dni, że jest deadline do ET, pomysłów brak i wtedy sięgam po fanfikową kupkę wstydu. A ten był akurat na wierzchu, a do tego autor dobry, długość w sam raz by ogarnąć na szybko... No to przeczytałam.

     

    Mam mieszane uczucia - przede wszystkim mam wrażenie, że opowiadanie było pisane na przynajmniej dwa posiedzenia i na początku proces tworzenia szedł opornie, bo zdania są poprawne, ale nie są... masełkowate. A potem to się zmienia. Na pewno nie pasują mi tagi, bo to bardziej slice of life niż komedia, a już na pewno nie randomowa komedia. Żartów jest stosunkowo mało i są proste, ale się parę razy zaśmiałam, a o to chodzi, więc egzamin zaliczony. Mimo wszystko tekst jest przez większość czasu raczej poważny i serialo... equestriagirlsowy. Bohaterki i ich interakcje są wykonane bardzo wiernie w stosunku do oryginału. 

     

    I właśnie trochę w tym problem - po prostu spodziewałam się czegoś innego. To nie jest tak, że z tym opowiadaniem jest coś nie tak, bo jest poprawne i miłe. Po prostu ja jestem czytelnikiem, który lubi fajerwerki, wybuchy i masowe egzekucje, a niekoniecznie serialowość. Ale na pewno poleciłabym to opowiadanie ludziom, którzy lubią Equestria Girls, lubią spokojniejsze klimaty i w fikach szukają przedłużenia swojej ukochanej produkcji, bo Jedyna Taka Historia spełnia te wszystkie cechy i robi to naprawdę dobrze.

     

    Za to sugerowałabym zmianę tagów - usunęłabym random i dałabym slice of life.

     

    Btw. zaintrygowało mnie to zakończenie i ciekawi mnie, co one właściwie dostały.

    • +1 1
  5. DROkrHm.jpg

     

    Pierożki i pierożkowe!

    Przed Wami... NOWY, ŚWIEŻY, JEDYNY W SWOIM RODZAJU... NUMER EQUESTRIA TIMES!

    A w nim:

    KOTY - recenzja od Gray Picture

    KĄCIK KULINARNY - zdobądź szacun w kole gospodyń wiejskich

    TECZKI REDAKCYJNE - poznaj tajniki naszej pracy i zacznij nas szantażować

    OSTATNI SEZON NAUK PŁYNĄCYCH Z SERIALU - napraw swoje dobre nawyki i zastąp je złymi

    ARTYKUŁ o HELPIE'S CORNER - żebyście wiedzieli jak im pomóc

    GOŁE KLACZE - bo kto nie lubi gołych klaczy

     

    A to wszystko za jedyne 0,99 zł albo i więcej, które możecie przeznaczyć chociażby na najbliższe schronisko dla zwierząt! Tzn. za darmo, ale tradycyjna forma opisu mi się znudziła.

     

    Pamiętajcie o komentarzach!

     

    Linki do numeru:

    https://issuu.com/equestriatimes/docs/038

    https://drive.google.com/file/d/1hIzVd2DtnWMPP_oYkZzW2jFZdVbV1bRU/view

    • +1 1
  6. Wielka? Nie wiem, czy powinno mi być bardzo miło, czy sugerujesz, że ostatnio mi się przytyło...  Dobrych wspomnień z młodości mam naprawdę wiele, acz w najlepszym nie goszczą zabawy czy przyjaciele. Obawiam się, że nie jestem zbyt ciekawą klaczą, bo moje próby szamańskie najwięcej dla mnie znaczą. Nie znajdziesz w nich magii, ani mikstury lecz rzeczy ważniejsze dla naszej kultury. Gdy inni tańczyli i ucztowali, na mnie duchy leśne czekały. Samotną wędrówkę nocą podjęłam, na szczyt najwyższy w rejonie się wspięłam. I pod całunem granatu nieba, poznałam to, czego było mi trzeba. Wiedzę, że mym przeznaczeniem, jest służyć wiedzą oraz sumieniem.

    • Lubię to! 1
  7. @SebastianRichCountryOwner Wybacz, że wcześniej Ci nie odpowiedziałam, ale pierw zajęta byłam, a potem zupełnie o tym zapomniałam.

     

    To nie zadanie dla mnie, ta sprawa z lekiem na COVID-19, do tego potrzebne są laboratoria, linie komórkowe, a nie zioła i maście. Chorób wirusowych się zazwyczaj w ogóle nie leczy, tylko objawy się tłumi, bo to są niemiłe rzeczy. Istnieją rzecz jasna pewne wyjątki, jak choćby abakawir, zydowudyna, lamiwudyna - dzięki nim się wirusa HIV w ryzach trzyma. Ale nie tylko nukleozydów analogami stoi cała walka z wirusowymi chorobami. Oseltamiwir uderza w białka konkretne, amantadyna psuje wnikania do komórki plany niecne. Jednakże to co w innych przypadkach poskutkowało, z SARS-CoV2 już wcale nie musiało. Pamiętać należy też o innej kwestii - choć na niektóre choroby leki dobrze znamy, to wciąż na nie chorujemy oraz umieramy.

    • +1 1
  8. Ten rozdział tak naprawdę składa się z kilku krótkich, osobnych rozdziałów i w sumie wszystkie były ciekawe. Co prawda jest motyw przewodni o imieniu HEREZJA, który wszędzie się przewija i łączy je ze sobą, ale i tak... Wygląda to raczej na krótką część Koła Historii, wepchniętą w jednego docsa. Nie twierdzę, że to źle, potraktuj to raczej jako moje przemyślenia.

     

    Najmniej chyba podobał mi się ten o szczurach, bo skavenów lubię jedynie mordować i ich los nawet w KH średnio mnie obchodzi. Oczywiste, ciekawym jest, że Nieśmiertelni mogą zrobić coś takiego, ale oni zawsze byli dupkami, że tak to określę.

     

    To że Mahomet o imieniu, którego i tak nie zapamiętam wymyślił taką, a nie inną wiarę, to jedno, ale dziwi mnie, że w tym świecie tak łatwo zebrał popleczników. Krucjata przeciwko bogom-demonom, którzy potrafią spalić całą armię przeciwnika, to takie 2/10. W świecie KH prędzej bym się spodziewała licznych niezadowolonych, że jakiś Nieśmiertelny dupek wbił do świata i mówi im jak mają żyć, gdyż mu się należy. Ale otwarty atak bez większego przygotowania? Konie z Arabii mogłyby zgromadzić NajwiększąArmięŚwiataTM, a i tak nie miałyby szans. Chyba że istnieje magia zdolna zniszczyć ogniste skrzydlate jajo.  Fanatyzm religijny pomylonego kolesia z pustyni to jedno, ale jak przekonał do tego masy w tym świecie i to tak szybko? Znaczy, to że mogli Saoshyanta uznać za demona jest nawet sensowne, ale z demonami jest taka sprawa, że mało kto przeciwko nim wstaje, bo to oznacza wpierdol.

    Mahomet umarł i jego ziomki obudziły się, że czas spadać, bo pomysł był najzwyczajniej w świecie głupi. Potem przyjęli stanowiciela i bawili się w mądrą politykę, mającą zapewnić im pokój, bogactwo i święty spokój. Ale ja na ich miejscu bym się bardziej bała i próbowała zwiać pod skrzydła innego Nieśmiertelnego. Z prostego powodu - sprawy w KH nie są czysto polityczne. To religijna ideologia istot niemal boskich.

     

    Potem dostaliśmy kuce ze Skandynawii, które nawiały od Celestii i Rimstuara (i to od Saoshyantowych kultystów z dominium Rimstuara) i tu wyszła bardzo zabawna rzecz i wątek kontynuowany w części klasztornej. Nieśmiertelni różnią się między sobą do tego stopnia, że ziomek u Celestii, który czci ogień, bo czci Saoshyanta jest heretykiem, mimo że na całym świecie (a przynajmniej w tej części świata) panuje niby jedna religia. Niby. Ale w praktyce nie. I Nieśmiertelni mają z tym problem. Podobnie jak z tym, czy rysunek ognistego jaja jest wystarczająco zajebisty. To pokazuje jakimi ograniczonymi istotami są tak naprawdę Nieśmiertelni. Oraz że się boją. Czegoś.

     

    No i opactwo - niedźwiedzi kapłan odkrywa, że Nieśmiertelni i Aitiokratia cierpią na pewnego rodzaju "schizofrenię". I choć uważam, że ten fragment jest najsłabiej napisany pod względem dialogów, etc., to strasznie podoba mi się jego znaczenie. Wierni zaczynają dostrzegać rysy na tym świecie i na swojej religii. I zadawać pytania. A to musi przynieść burzę do tego świata.

  9. xjvnZsN.jpg

     

    Cześć, prymulki!

    Patrzcie, mamy marzec i wydajemy marcowy numer... Zaraz... Ale kwietniowy może będzie w kwietniu!

    Numer 37 zdecydowanie stoi obrazkami - Redi narysowała dla nas tę piękną okładkę, Victoria Luna i Catkitty wstępniaka, a Porcelanka wspaniały komiks (oparty na faktach!), to jeszcze Souls Tornado odkrył w sobie wewnętrznego tłumacza i ducha wydań komiksowych fandomowych czasopism. Nawet dopadliśmy i zmusiliśmy dwie artystki, dlatego przeczytacie u nas wywiady z Pingwinową oraz Victorią Luną. Gray podzieli się z Wami swoim bogatym wnętrzem, a Malvagio zrecenzował kolejny kucowy komiks. Doczekaliście się również kolejnego odcinka Ćwiczeń Młodego Pisarza (z którego dowiecie się, że wena jest samicą psa) oraz Nauk Płynących Z Serialu (to już prawie koniec, rosiczko, jak dobrze).

     

    Linki:

    https://issuu.com/equestriatimes/docs/037

    https://drive.google.com/file/d/1PfN9qjBZvmCjCxPdaptGFig1SIGrpxi1/view

     

    • +1 3
  10. Fanfik powstał już dawno temu, w sumie nie pamiętam kiedy dokładnie. Ale tak jak i wtedy, tak moja opinia jest taka sama. Widać, że to poprawiona i wygładzona wersja. pod względem czysto rzemieślniczym nie można Biuru reformacyjnemu niczego zarzucić. Jednak opowiadanie cierpi na... brak tego czegoś. Dostaliśmy lekką i poprawną komedyjkę, jednak brakuje jej dobrej puenty i jakiegoś walnięcia. Bo ta z Cozy Glow wydaje mi się słaba - jakoś strasznie nie przemaglowali Tempest w tym urzędzie, ba jak na mój gust, to wszystko przebiegało całkiem spoko. Może gdyby pokazano zmagania w Urzędzie Miasta odnośnie imienia, to miałoby to więcej sensu.

     

    Przyznaję, że irytuje mnie nazywanie Tempest jej starym imieniem (jest długie i głupie). Jeśli chodzi o żarty, to większość po prostu była - najlepsze było pole ryżowe oraz niektóre docinki i teksty Trixie. Sądzę, że dużo lepiej oceniłabym ten tekst, gdyby był częścią jakiegoś wielorozdziałowca. Jako pojedynczy twór jest poprawną komedią, o której zapomni się tydzień później. Choć podoba mi się sam pomysł biura reformacyjnego (i brzmi jak coś, co mogłoby istnieć w Kruchości Obsydianu :P). W ogóle ten fik przypomina mi mocno serię Czterogodzinki.

    • +1 1
  11. To było świetne. Rozdział generalnie można podzielić na dwie części - Erynia i cała reszta. POV niebieskiej wiedźmy stanowi większość tekstu i spokojnie obroniłby się jako zupełnie samodzielny twór, przywodzący na myśl opowiadania wiedźmińskie oraz niektóre wybitne questy z gier. Niesamowita, gęsta atmosfera i ciężki klimat. Perfekcyjne budowanie napięcia, piękne opisy i ładne przedstawienie całej historii, która pozostawia pewne niedopowiedzenia i pozwala czytelnikom na własne interpretacje. Tak, uważam, że rozdział drugi tomu drugiego, to jeden z najlepszych fragmentów jakie czytałam. Nie tylko w Wiedźmie, tylko w ogóle.

     

    A do tego Erynia <3. Chromia była ok, ale jakoś nigdy mnie nie porwała, podobnie Au. Erynię zaczęłam lubić już w poprzednim tomie, ale tutaj naprawdę dała czasu. Strasznie lubię jej poczucie humoru, jej sposób postrzegania świata oraz to w jaki sposób przeklina. Coś czuję, że gdyby istniała, to byśmy się ze sobą dogadały.

     

    Chętnie powitałabym więcej takich rozdziałów lub nawet spin offów. Wiedźma stała się bardziej pogonią za Au, polityką i wątkami z przeszłości, a zaczęło w niej pojawiać się mniej zwykłego, spokojnego szlachtowania potworów w jakichś lokacjach pobocznych. To jest fajna odmiana. Nie znaczy to, że mniej lubię główną oś fabularną, po prostu takie opowiadania wiedźmińskie pozwalają lepiej poznać wiedźmy jako grupę. Chodzi o to, że Chromia przede wszystkim miała swojego questa "zemsta za zabójstwo ukochanego", a Erynia była pomocnicą Aloe. I tak, czasami zebra robiła coś wiedźmińskiego, zwłaszcza w pierwszym tomie przed Manehattanem, ale to nigdy nie było takie intensywne jak ten rozdział. I żeby było jasne - to było ok, ale rozdział II, to jest sztos i tyle w temacie.

     

    Dawno nie czułam się tak zaangażowana w lekturę fanfika i w rozkminy. Dawno tak nie czekałam na kolejne strony (dla tych którzy nie wiedzą: jako prereader miałam wgląd w sam proces pisania). Gdybym mogła, to jeszcze raz bym zagłosowała na EPIC. Tylko za ten rozdział. Panie i Panowie, oto prawdziwa perła.

     

    A odnośnie innych wątków - Tiv był ok, ale mnie nie porwał. Może dlatego, że pojawił się w trackie POVu Erynii i dlatego, że nie mógł zabłysnąć na jej tle. Jednak pod względem fabularnym jest interesujący. Zaś sama końcówka z pewną wiłą... Cóż, już czas. Dobra zajawka, choć nie lubię jeleni jako rozumnej rasy w uniwersum MLP: FiM.

     

    Podsumowanie: Jeśli wcześniej nie czytaliście Wiedźmy, a czujecie się zainteresowani, to przeczytajcie rozdział II tomu II.

    • Lubię to! 1
  12. I się doczekaliśmy. Ciekawe ile przyjdzie czekać na kolejny rozdział, bo ten... To chyba najdłuższy rozdział Obsydianki, ale tego w ogóle nie czuć. Szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś innego - że znajdą ją po kilku stronach i dojdzie do konfrontacji Twalota i Starlota z Obsidian. Za to dostaliśmy coś, co w zasadzie zachowało status quo, nie licząc wprowadzenia syna Fluttershy - spoko ziomek, swoją drogą.

     

    Podoba mi się tempo akcji w tym rozdziale, podoba mi się również pewne ograniczenie bombardowania świata przedstawionego, które w poprzednich rozdziałach było aż za duże. A także pewna nieprzewidywalność - przez moment rozważałam nawet opcję, w której Obsydianka ucieknie na dłużej. Albo trafi do Fluttershy i cóż... to by było ciekawe, ale chyba cieszę się, że jest jak jest. Inaczej fik mógłby być przeładowany. Czasem dobrze robią takie momenty, w których fabuła jest dość prosta, podobnie jak interakcje i mamy okazję by po prostu cieszyć się opisami i wartką akcją.

     

    Opisy są w porządku, podobnie jak budowanie napięcia, które się tu naprawdę udało. Chwalę również to, że umiejętności bojowe księżniczki są raczej marne. Humor również w porządku. Jest ghatorrowo, jest serialowo, jest przyjemnie.

     

    Zaś Obsidian łatwo współczuć i ją zrozumieć. Twilight i Starlight mają odczucia podobne do czytelnika, a to dobry znak. Wskazuje na umiejętność kreacji postaci oraz na spójność świata przedstawionego, ponieważ z perspektywy tych bohaterek taka reakcja ma sens i jest prawidłowa. W sumie to mam wrażenie, że spotkanie z synem Shy bardziej pomoże jej wyjść ze skorupy niż wszystko, co dotychczas spotkała w Equestrii. Dlatego, że on jej nie znał.

     

    Rarity wykonała kawał dobrej roboty z korektami. Co prawda czytałam to w trybie czytelnika, a nie prereadera, ale w zasadzie nic szczególnego nie rzuciło mi się w oczy.

     

    Szybko poszło, dobra rozrywka, daję okejkę, kiedy Fallout? A tak poważnie - czekam na właściwą konfrontację, bo rozdział V, choć dobry i przyjemny, wydawał się strasznie krótki. Paradoksalnie.

    • +1 2
  13. Danse_macabre_by_Michael_Wolgemut.png

     

    Konkurs Czarna Śmierć 2020

     

    Słuchajcie, ogłasza się co następuje,

    Damy, panowie, każdy dziś tańcuje,

    Nadeszła plaga, spogląda na świat,

    Przed jej kosą ucieka i tchórz, i chwat.

     

    Najpierw przyniosła im radość, tyle wolnego,

    Potem słyszeli przedśmiertne jęki chorego.

    Ich twarze pobladły, ktoś padł, płakać zaczęli,

    Prośby by ich bliskich grabarze nie wzięli.

     

    Najpierw czuli gorączkę i dreszcze,

    Nic nie wiedząc, pytali: co jeszcze?

    Sączy się ropa, czarnieją członki,

    Nic nie dają świece i korzonki.

    Aż  myśl pewna zaczyna uwierać,

    Nadszedł czas by w końcu umierać.

     

     

    Po tym przydługim wstępie czas przejść do konkretów. Panie, panowie i rosiczki! Ogłaszam kolejny konkurs działu Zecory. Konkurs będzie podwójny - rysunkowy i literacki.  Czemu? Ponieważ jest wolne i większość z Was się nudzi w domach, a Zecora jako jedna z głównych uzdrowicielek Ponyvillle zna się na chorobach. Poza tym to po prostu ciekawy temat (i do tego na czasie!). 

     

    Pragnę również zachęcić publiczność do komentowania prac innych, jeszcze przed ocenami jury.

     

    Regulamin ogólny:

    1. Czas macie do 5 lipca - termin został przedłużony!

    2. Można wziąć udział w obu częściach lub tylko w jednej.

    3. Będą dwa podia - osobne dla każdej części konkursu.

    4. Prace muszą być na temat konkursu, jakim są: CHOROBY ZAKAŹNE. I mają być o kucach/gryfach/smokach/wiecie o co mi chodzi.

    5. Prace muszą być zgodne z regulaminem forum.

    6. Prace zamieszczacie w tym temacie i po wrzuceniu nie mogą podlegać żadnej edycji.

    7. Prace muszą powstawać bez udziału osób trzecich.

    8. Podium otrzyma forumowe odznaki, ale nie będą to jedyne nagrody - szczegóły w regulaminach poszczególnych części konkursu.

     

    Regulamin części literackiej:

    1. W skład jury wchodzą: Cahan, Zodiak, Coldwind i Sun.

    2. Fanfiki zamieszczacie w formie linku do google docs. Dokument ma mieć włączoną jedynie opcję wyświetlania. Możliwość edycji dyskwalifikuje fanfik.

    3. Nie ma limitu słów. Możecie nawet napisać wielorozdziałowca i go wrzucić.

    4. Ale żeby nie było tak pięknie - ponieważ nie ma limitu i niektórzy zapewne nadeślą niezłe kobyły, to jury zastrzega sobie możliwość rzucenia fika po 5 pierwszych stronach, o ile forma będzie tragiczna. Taki fanfik nie ulegnie dyskwalifikacji, ale jeśli nikt z jury go nie przeczyta, to nie trafi na podium, nawet jeśli będzie jedyną pracą w konkursie.

    5. Każdy z sędziów przyznaje ocenę od 1 do 10 i na jej podstawie wyciągana jest średnia. Ocenie podlegają zarówno forma, jak i treść. Rzucenie fanfika po 5 stronach dalej uprawnia do przyznania oceny. Nie jest to może idealny system, ale jeśli pierwsze 5 stron na 30 czy i na 100 ma zerową wartość, to nie należy się spodziewać, że kolejne okażą się dużo lepsze.

    6. Zakazane są tagi: comedy, random, human i anthro.

    7. Zwycięska praca zostanie poddana korekcie przez korektorów Equestria Times i opublikowana na łamach magazynu.

    8. Opowiadania zostaną poddane publicznej analizie w Klubie Konesera Polskiego Fanfika.

    9. Istnieje możliwość, że zwycięskie opowiadanie zostanie przeczytane na Bronies Corner.

    10. Przewidziane nagrody rzeczowe dla podium:

          I miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 50 zł wg. cennika.

         II miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 30 zł wg. cennika

         III miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 15 zł wg. cennika

         

         Cennik: https://www.deviantart.com/cahandariella/journal/Komisze-PL-Aktualizacja-10-11-2019-819830130

     

    Regulamin części rysunkowej:

    1. Prace oceniam ja.

    2. Ocenione prace zostaną opublikowane na łamach magazynu Equestria Times.

    3. Jedna osoba może wysyłać więcej niż jedną pracę, ale może zająć tylko jedno miejsce na podium.

    4. Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż pozwolę by patyczaki i niechlujne rysunki "na odwal się" zajęły miejsce na podium.

    5. Przewidziane nagrody rzeczowe dla podium:

          I miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 50 zł wg. cennika.

         II miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 30 zł wg. cennika

         III miejsce - bon na arty u mnie, o wartości 15 zł wg. cennika

         

         Cennik: https://www.deviantart.com/cahandariella/journal/Komisze-PL-Aktualizacja-10-11-2019-819830130

    • +1 7
    • Lubię to! 1
    • Mistrzostwo 1
  14. Zastanawialiście się, co się stało, że MD znowu ma opóźnienia? Grypa się stała.

     

     

         Zecora odwróciła wzrok i potruchtała dalej, pozostawiając zwierzę na pewną śmierć w męczarniach. Mogła sobie dawać fałszywą nadzieję, ale jaka nadzieja była prawdziwa? Nikt nie znał przyszłości i nikt nigdy nie powinien jej znać. Bowiem ten, kto wiedział co się wydarzy, ten został przeklęty i nigdy nie zazna spokoju.

     

         Klacz przyspieszyła kroku, starając się uciec od umierającej sarny oraz od goniących ją wspomnień. Czuła jak ciężki, czarny jad sączy się do jej duszy, wypełniając ją niczym naczynie. Słyszała krzyki dawno martwych zebr. I dopóki Dhamiri rósł w siłę, dopóty wiedziała, że będzie je słyszeć przez cały czas. Bo tylko na to zasługiwała. Za to co wtedy zrobiła. I za to czego nie zrobiła. Dalej nie wiedziała jak powinna wtedy postąpić. Czy przeszłość powinna potoczyć się inaczej, czy może nie.

     

         Cofnęła się do granicy puszczy i znalazła długi, gruby kij, który chwyciła i zarzuciła na grzbiet, przytrzymując ogonem. Wolała się upewnić, że nie nastąpi na jakąś zdradliwą kępę.

     

         - Bardzo wiedzieć bym chciała, jak jam wtedy te bagna pokonała - wymruczała sama do siebie.

     

         Nie mogła sobie przypomnieć dokładnej drogi. Wszystko zagłuszały umarłe zebry. Trzask walących się chat i szczęk oręża. Ale to przecież było wtedy, to dlatego wyruszyła do dalekiej Equestrii na swoją pielgrzymkę...

     

         - Dunia. Maji. Moto. Hewa. Wczoraj, dziś i jutro staję przed wami, byście z przeprawy pomogli mi problemami. Rozwiejcie proszę mgły niepamięci, byśmy nie byli dłużej złą mocą zaklęci. Suchego gruntu pokażcie w jasności, bowiem nie widzę siebie w przyszłości. - Zebra wyciągnęła rytualny sztylet i nacięła sobie pęcinę. Nie czuła bólu. Ciemnoczerwona krew po chwili napełniła ranę i zaczęła skapywać na ziemię, wsiąkając w brązowozieloną trawę. Kropla po kropli. - Przyjmijcie proszę moją ofiarę, niech ma determinacja będzie wam darem. Wskażcie drogę, pokażcie co zapomniane, niech się ułożą fragmenty porozrzucane.

     

         Gdzieś w środku usłyszała skowyt bólu. Ciemność wycofała się, ale krzyki umarłych stały się głośniejsze niż wcześniej. Była tam. Znowu. Mokra struga ściekała po boku klaczy, a nozdrza wypełniał gryzący dym, ten sam, który przysłaniał większość świata. Płonęła korona wielkiego baobabu - serca wioski. Płonęły i waliły się kolejne chaty. Klacz ominęła trupa. Martwa zebra nosiła srebrny pancerz i czerwone barwy. Miała też brązową sierść w białe pasy. Kwagga. Ale wokół niej leżało paru szarych współplemieńców Zecory. W ich ciałach ziały zakrwawione, okrągłe dziury po włóczniach wroga. Zeszklone, puste oczy źrebiąt i klaczy wpatrywały się w niebo i ziemię, bezgłośnie pytając "Dlaczego?". Otwarte pyski ogierów wyrażały niemy gniew, że śmierć zabrała ich przedwcześnie.

     

        Nie miała czasu do stracenia. Duchy nie mogły prowadzić jej w nieskończoność. Tak jak i wtedy, tak i teraz pogalopowała do jednej z chat na uboczu. Chwilami chowała się w cieniu, unikając pojedynczych żołnierzy wroga. Opór już dawno padł, teraz trwały rzeź, gwałt i grabież. Zecora była szamanem, nie wojownikiem. Ale mogła umrzeć ze wszystkimi, ba, powinna to zrobić.

     

       Drzwi były uchylone, ale samego miejsca nie splądrowano. Żadna krzywda nie spotkała też starszej klaczy. Hekima spokojnie krzątała się przy wielkim kotle i... gotowała zupę. Na pierwszy rzut oka wyglądała na zadowoloną - nuciła piosenkę i uśmiechała się, jednak ten uśmiech nie sięgał oczu. Zecorze nie umknęły spakowane juki, leżące na jednym z posłań.

     

         - Co... - więcej nie przeszło jej przez gardło.

     

        - Dla mnie to już koniec - odpowiedziała Wielka Szamanka Górskiego Plemienia. - Dla ciebie początek. Dlatego ruszaj w podróż, lecz weź kilka zawiniątek.

     

       - Chodź ze mną, proszę - błagała młodsza zebra.

     

         To nie musiało tak być. To nie musiało wydarzyć się znowu. Ale tak jak w przeszłości, Hekima tylko pokręciła głową. Była już stara i niedołężna. Wiedziała, że nie da rady i tylko będzie stanowić ciężar dla młodej, zdrowej i silnej Zecory. Ale ta o to nie dbała. Istniała nadzieja. Istniała szansa.

     

        - Musisz przemierzyć sawanny Zebrice, pustynie Arabii i wielkie morze. Musisz odnaleźć Wierch Czarny, gdzie duchy wskażą ci twą całą drogę. A kiedy usłyszysz jego wołanie, to na zachód ruszaj, kochanie. Kiedy skałę jaszczurzą ominiesz, to nie idź w prawo, bo zginiesz. Gdy słońce zgaśnie, nie bój się mroku, bowiem Polaris dotrzyma ci kroku. Wiarę przyjdzie ci także okazać, by niewidzianą ścieżkę ukazać. A kiedy nadejdzie czas ponieść karę, przygotuj się na najwyższą ofiarę.

     

       Zecora pokiwała głową. Jej oczy zalały łzy. Wiedziała, co zaraz się stanie...

     

       Ale się nie stało. Wizja zniknęła i pozostało tylko Gnilne Mokradło.  Wzięła głęboki oddech, a smród rozkładu był jej milszy bardziej niż kiedykolwiek. Znała drogę, przynajmniej częściowo. Hekima radziła kierować się gwiazdami, ale tych nie było widać na przeklętym niebie.

     

        Na początku wszystko szło gładko - ostrożnie stępowała na zachód, skacząc z kępy na kępę i z wysepki na wysepkę. Kijem badała drogę, unikając trującej wody. Towarzyszyła jej jedynie przerażająca, niepokojąca pustka. Śmierć była w ciszy i w gładkiej tafli błotnistej wody. Śmierć kryła się w różowych kwiatach nenufarów i w pomarańczowych językach błędnych ogników. Gnilne Mokradło powinno żyć brzęczeniem owadów, krzykami wodnych ptaków i rechotem żab. Ale Gnilne Mokradło było martwe, jak i cały świat. Jak wioska Zecory i ona sama.

     

       Prawie upadła, kiedy kij nie wyczuł stałego gruntu tam, gdzie się go spodziewała. Spróbowała kawałek dalej, ale nie wyczuła oporu. Miała dwie możliwości - zboczyć ze ścieżki lub przepłynąć kawałek, narażając się na zgubny wpływ bagiennej wody.

     

     

    Wybór:

    A. Zbocz ze ścieżki i spróbuj przejść po lądzie

    B. Przepłyń kawałek

    • Mistrzostwo 1
  15. I znowu się przedłużyło, tym razem jednak poślizg jest krótszy ._.

    Czas z odpisem macie do końca soboty.

     

         Obudziły ją przenikliwy ziąb i wilgoć poranka. Klacz pospiesznie zjadła śniadanie i doszła do wniosku, że zapasów starczy jej na krócej niż początkowo zakładała. Droga powrotna zapowiadała się... głodno. Westchnęła ciężko i ruszyła dalej, rozgrzewając się w marszu. Fizycznie czuła się lepiej niż wczoraj, lecz psychicznie już nie. Dhamiri przybierał na sile, zsyłając koszmary, których nie pamiętała oraz niepokój. Wiedziała, że będzie jeszcze gorzej, ale zastanawiała się co dokładnie ją czeka. Już teraz zaszła pewnie dalej niż jakakolwiek zebra - nie licząc Usafiego, ale ów wojownik albo nigdy nie zdradził szczegółów, albo te zatarły się, kiedy kolejne pokolenia bajarzy przekazywały tę legendę źrebiętom.

         

         Teraz czekała ją przeprawa przez Gnilne Mokradła. Kucyki nazwały tak to miejsce, ponieważ bagienny szlam i rozkładające się rośliny śmierdziały tak intensywnie, że kiedy wiatr wiał od strony Everfree, to zapach był wyczuwalny nawet w Ponyville. Wiele się mówiło o błędnych ognikach, wodnych potworach i zdradliwych kępach pozornie stałego lądu. Ale to nie tego najbardziej bała się Zecora.

     

          Zebry nazywały tę chorobę bagienną gorączką. Objawiała się, cóż, wysoką gorączką i ogólnym osłabieniem. Jeśli chory nie otrzymał pomocy na czas, to zazwyczaj umierał. Wywoływały ją larwy przywr błotnych, normalnie pasożytujące na hydrach. Napicie się zanieczyszczonej wody groziło zarażeniem. Klacz podejrzewała, że wpadnie do niej więcej niż raz.

     

          Zecora zmarszczyła nos i zwolniła stęp. Zza drzew widziała już wielki basen brązowej wody, z którego gdzieniegdzie wyrastały zgniłozielone wysepki. Wiedziała, że przez bagno idzie ścieżka, która pozwoli jej przekroczyć Gnilne Mokradła niemalże nie mocząc brzucha. Część prowadziła przez kępy, część przez płycizny i zatopione głazy. Jak dotąd szła nią tylko dwa razy w życiu - podczas jednej ze swoich duchowych pielgrzymek, kiedy wspięła się na Czarny Wierch, bo oddać hołd i oddzielić. Ledwo tam dotarła, a kiedy wróciła, to osiedliła się w Everfree, bo nigdzie indziej nie było lepiej.

     

         Wspomnienia odezwały się boleśnie niczym cierń, o którym można było zapomnieć, póki nic go nie ruszyło. Ale teraz o sobie przypomniał i nie chciał pozwolić zapomnieć. Klacz potrząsnęła głową i oparła się o pień olchy. Widziała ogień. Czuła krew. Słyszała śmierć. Dotknęła ziemi i wody, kiedy wiatr ją niósł szaleńczym cwałem.

     

         - Łaski! - zawołała zebra z przeszłości.

     

          - Winna! - zawtórował jej jakiś ogier.

     

           - Nie! - krzyknęła.

     

         Jej świat się uspokoił, ale ona nie. Demon rósł w siłę. Musiała przyspieszyć zanim zatraci się w dawnych grzechach.

     

         Drzewa rosły tu rzadziej. Były stare i silne, a ich pnie grube. Niewiele roślin lubiło bliskość Gnilnych Mokradeł. Istniała historia o tym, że zatruł je trujący oddech kwasowego smoka, kiedy ten walczył z gryfim królem Galahadem. Zecora w nią nie wierzyła - smoki ziały ogniem, nie trucizną. Mimo wszystko gryfie sagi opisywały takie wydarzenia.

     

         Teren łagodnie się obniżał, łagodnym stokiem, prowadząc w stronę wody. Zebra rozejrzała się i odetchnęła z ulgą, kiedy nie ujrzała żadnego zagrożenia innego niż samo bagno. Wyglądało na to, że przynajmniej skałogatory opuściły to miejsce. Jednak na granicy lądu dostrzegła pojedynczy, płowy kształt. Zwierzę nie ruszało się, nie licząc unoszącego się i opadającego brzucha. Zecora podeszła bliżej.

     

         Sarna wyglądała źle. Miała zapadnięty grzbiet, widoczne żebra i  rozdęty brzuch. Nawet nie próbowała poderwać się do ucieczki, choć zastrzygła uszami, kiedy zebra nad nią stanęła.

     

         Musiała być chuda  jeszcze zanim ten koszmar się zaczął - pomyślała klacz. - A choroba i Dhamiri dołożyły swoje.

     

         Mogła iść dalej, zostawiając chore zwierzę na pastwę losu, licząc, że młody organizm znajdzie w sobie dość sił by wygrać. Mogła też dobić sarnę i oszczędzić jej potencjalnych dni agonii. Mogła postąpić pragmatycznie lub mieć nadzieję. Musiała wybrać.

     

     

    Wybór:

    A. Oszczędź sarnę

    B. Dobij sarnę

    • +1 1
  16. Czeeeeeeeść! Co prawda Dział Zecory ma już swoją zapytajkę, jednak ten temat jest inny. To miejsce na luźny roleplay typu story telling. Bez mechaniki, bez niczego. Po prostu możecie wpaść i pogadać z Zecorą oraz jej aktualnym opiekunem (czy tak jak jest teraz - opiekunką), wypić z nimi herbatę, czy nawet wyskoczyć do lasu zbierać grzyby, bo czemu nie.

     

    Warunki:

    1. Tylko equestriańskie, kanoniczne rasy.

    2. Bez OC alikornów i przybyszy z innych światów.

    3. Nie piszecie reakcji i akcji innych istot niż Wasza postać.

     

    ***

     

         - Więc, co będziemy robić? - zapytała Cahan. - Znaczy, mogę wyjść i iść robić swoje, bardziej pytam, czy nie potrzebujesz pomocy, czy coś?

         Młodsza zebra dopiero co przyjechała z Zebrice. Miała badać miejscowy ekosystem i w tym celu zatrzymała się u Zecory - jako, że przedstawiciele pasiastej rasy woleli trzymać się ze swoimi. Już zdążyła się rozpakować i zaczęła się nudzić.

         - Nadszedł czas by się szykować do posiłku, wolisz gotować, czy podjąć się zmywania wysiłku? - odpowiedziała gospodyni.

        - Gotować, zdecydowanie - stwierdziła Cahan, zaglądając do spiżarki.

        Dom Zecory był dla niej zagadką - samotna zebra mieszkała wewnątrz pnia ogromnego, wciąż żywego drzewa. Jej lokum nie było duże i składało się z jednego pomieszczenia, poprzedzielanego kotarami na część sypialną i użytkową.  Ściany pokrywały malowane, drewniane maski, które jakiś głupi kucyk mógłby uznać za dekoracje. Jednak Cahan znała ich przeznaczenie - górskie plemię korzystało z nich podczas konszachtów z duchami i demonami. Łazienki nie było, zaś po świeżą wodę należało chodzić do pobliskiego źródła.

         Znalazła kaszę oraz warzywa i zioła. Nie znała wielu z nich, ale nie przejęła się tym - polegała na węchu.

         Tradycyjna zebrza kuchnia składała się głównie z dań jednogarnkowych, a także pieczonych na rożnach, suszonych i wędzonych. Zebry górskie spożywały posiłki w samotności lub w niewielkim gronie, w zaciszu swych chat. Większość wielkiego stepowego stada jadała pod gwiazdami. Wyjątek stanowiły kwaggi - te podobnie jak jej własne, pręgowane plemię, ucztowały w ogrodach zigguratów.

         Zecora krzątała się po chacie, pobrzękując przy tym swoimi mosiężnymi pierścieniami. Gospodyni wyciągała naczynia, a także dywaniki oraz wstawiła wodę na herbatę. Choć poza zwykłymi odgłosami, towarzyszącymi przygotowywaniu posiłków, w pomieszczeniu panowała cisza, to atmosfera nie była napięta. Zebry były na ogół oszczędne w słowach - przynajmniej póki przebywały wśród swoich pobratymców.

         Kasza już bulgotała, a Cahan właśnie kończyła kroić warzywa i grzyby. W końcu dorzuciła je do kotła, podobnie jak rozmaryn, tymianek i wędzoną paprykę. Na końcu dodała jeszcze trochę masła. Mieszała co jakiś czas, żeby na dnie nic się nie przypaliło. W brzuchu jej zaburczało.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...