Okej, przeczytałam to i moja opinia jest raczej negatywna. Fanfik cierpi na większość chorób, na które zapadają dzieła początkujących pisarzy, którzy porwali się na epickie wielorozdziałowce i nikt po drodze nie powiedział im co zrobili źle. Zabrakło też prereadingu i korekty.
Zacznę od strony technicznej - błąd na błędzie. Ortografów nawaliłeś tyle, że jakbym piła kieliszek wódki za każdy taki kwiatek, to po jednej stronie byłabym już martwa. Pozwól, że wymienię tylko kilka, które regularnie się powtarzały: Zmieszh, Odchłań, najleprzy, wierza. Zalecam korzystanie ze słownika i szczególne zwracanie uwagi na podkreślane słowa. Do tego zdarzają się powtórzenia, ale nie jest tu w sumie najgorzej. Zdania przez większość czasu sklecone są nawet z sensem. Zapis dialogowy jest błędny, do tego dochodzi brak półpauz i wcięć w akapitach. Mógłbyś też coś zrobić z tymi komentarzami w pierwszym rozdziale.
TU ZACZYNAJĄ SIĘ SPOILERY
Fabuła jest słaba, ale mogło być gorzej. Naiwna historyjka, w której magia przyjaźni tryumfuje. Różne motywy i wątki miały jakiś potencjał, ale niestety został on totalnie pogrzebany przez wykonanie. Za każdym razem, kiedy pojawia się coś nowego i ciekawego, co prosiłoby się o jakieś dłuższe wprowadzenie, wyjaśnienie czy oswojenie z tym czytelnika, to... zaraz znika. Bo tak. Przez to akcja momentami pędzi jak Dolar na zlot fanfikowy. Część z tych rzeczy wygląda tak jakbyś chciał wsadzić coś mrocznego, epickiego i krwawego, bo to fajne, ale kompletnie nie potrafił tego zrobić. Przez to te rzeczy nawet nie zapadają w pamięć - choćby ten mroczny zamek czarnoksiężnika prosił się o rozwinięcie.
Wątek miłosny został poprowadzony beznadziejnie. Nie czujesz tego, autorze, a to niestety trzeba czuć by wyszło autentycznie. Miłość to trudny temat. A zakończenie jest tu jeszcze dziwniejsze. Generalnie skupiłeś się na kontakcie fizycznym, zazdrości, a zapomniałeś o rozmowach, szczerości i budowaniu zaufania w związku.
Osobną kwestią jest humor w opowiadaniu. Suchar goni suchara, kompletnie rozwalając klimat. Aż przypomniał mi się mój debiut. W Twoich przyszłych dziełach radziłabym Ci to ograniczyć. Te żarty w 90% były nieśmieszne, głupie i zbędne. Najgorsze były te związane z seksem. Wybacz, ale przywodzi mi to na myśl gimnazjalistę, który się śmieje ze słowa "penis", tak bardzo żenujące to było. Shadowrun to nieudana siostra Cloud Kicker z Winningverse.
A przechodząc do imion i inspiracji... Stellaris - czy jej ojcem był Paradox Games? Shadowrun - też jest taka gra. Harbinger jest z Mass Effecta, Masterchef - wiadomo, brat Kitchen Revolution. Przy Stellaris i Shadowrun myślałam, że to przypadek, ale później... Później czekałam na pojawienie się Dark Soulsa i Crusader Kingsa. Kryształ Nexus to coś ze świata World of Warcraft, a czarny nieumarły rycerz to mój stary znajomy - draugr władca śmierci z TESV: Skyrim. A Rada Cieni była w Might and Magic Heroes VII. W sumie to nawet się jakoś szczególnie tego nie czepiam, bo większość została wsadzona tak, że nie było to jakieś chamskie, ale po prostu się ubawiłam.
Niestety, ale uległeś fascynacji mhrokiem i krwią. To bardzo widać, zwłaszcza w niektórych rzeczach - Dark Sacrament (aż mi się Dark Momentum przypomniał), trupy, kanibale, nieumarli, wampiry, lisze, czarna magia, więcej trupów... W sumie lubię, ale tu kulało wykonanie. Bo temu brakuje wyważenia akcji, spowolnienia tempa i opisów. A także wyjaśnienia i zatrzymania się w pewnych miejscach.
Postaci stworzone są bardzo niekonsekwentnie i słabo. Twilight to naiwna idiotka i to idiotka do kwadratu. Stellaris knuje przeciwko Ceśce na jej oczach? Ok. Jest w zamku jakiegoś powalonego kanibala? Ok, zje sobie sałatki. Reszta Mane 6 nie wypada lepiej, po prostu miały mniej czasu na kompromitację.
Celestia i Luna... Brak im majestatu, mądrości i czegokolwiek. Ta biała krowa, jak ją nazywa Stellaris miłosiernie darowała jej życie i w ogóle. Ta sama Celestia nic nie robiła kiedy młoda Stellaris skarżyła się na bandytów w okolicy. W ogóle nikt tej Celestii nie lubi, cholera wie dlaczego, pewnie dlatego, że autor jej nie lubi, ale lubi Lunę.
W ogóle logika Stelli jest powalająca:
> próbuj zabić Celestię
> przegraj
> dostań drugą szansę od Celestii
> zmarnuj ją i próbuj zabić Celestię
> Celestia się broni i pozwala cię zabić
> zła Celestia, jak ona śmie!
Sama kreacja Moonlight-Stellaris jako biednej i pokrzywdzonej wypada blado. Tyle tu tego, połączone z jej charakterem, złym traktowaniem Shadowrun i źle opisanym wewnętrznym konflikcie, że ciężko traktować ją poważnie. Potężna wiedźma-lekarz-nekromantka jest co najwyżej śmieszna. Wiedźma zdolna do pobicia Luny, Celestii i Elementów Harmonii. Zna najwięcej zaklęć w całej Equestrii. Druga część Elementu Magii. Czerwone, gadzie oczy (co potem chyba zniknęło). Stworzona przez siostrę Starswirla Brodatego (Moonlight Krwawą) jako jej drugie ciało. Torturuje, bije, czaruje i leczy jak nikt inny. Została zgwałcona, w wyniku czego poczęła córkę. Później ojciec dziecka znowu ją zgwałcił, zgwałcił i zamordował swoją córkę (dziesięcioletnią) i wyrżnął całą wioskę - a Celestia się wypięła na ten problem, bo autor jej nie lubi. Przez to Stellaris poprzysięgła zemstę, mwahahah, ale przegrała, wygrała, umarła, wstała z martwych po 2 latach, zdobyła serce Twilight Sparkle, uratowała świat (przekonując rozmową głównego antagonistę, bo przyjaźń to magia) i pojechała w Bieszczady, rzucając to wszystko.
Fanfik cierpi również na brak researchu. Jako osoba zaznajomiona z naukami medycznymi widziałam jakie bzdury pisałeś o pracy lekarza. Antybiotyków nie daje się na przeziębienie. I lekarz nie przygotowuje zwłok do pogrzebu. To robią firmy pogrzebowe. Lekarze pewnych specjalizacji co najwyżej przeprowadzają sekcje zwłok. Poza tym z medycyną jest również związana jedna z najlepszych dziur fabularnych - Luna, która została zraniona najpóźniej dobę wcześniej, ale dopiero teraz ją diagnozują i opatrują. W pałacu. Czemu jej po prostu nie zszyli?
Jeśli jest coś, co jeszcze bardziej pogrążyło ten fanfik, to są to dialogi. Nawet nie chodzi tu o błędy w zapisie, a o ich jakość. Całe strony samych dialogów, które brzmiały sztucznie, sztywno i infantylnie.
Co jeszcze? Całość została napisana bardzo chaotycznie. Często dochodzi do jakichś dziwnych przeskoków i czytelnik się gubi. Pędząca fabuła tylko potęguje to wrażenie. Gdyby napisać to jeszcze raz i tym razem zrobić to porządnie, to całość byłaby 2 razy dłuższa. Tego opowiadania niestety nie uratuje nic innego jak porządny rewrite.
Ogółem: Revrax, nie zniechęcaj się, pisz dalej, tylko ucz się na błędach i jakoś to będzie .