-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
- Wybacz mi... - powiedziała i podniosła na niego wzrok.
-
- Ale... Ja... Naprawdę sobie tego nie wybaczę. - powiedziała. - Przepraszam...
-
- Ona czeka. Czeka na odpowiedni moment - odparła ze smutkiem. - Ja naprawdę nie chcę ci nic zrobić...
-
- To jest niekontrolowane. - powiedziała. - W każdej chwili mogę wyskoczyć na ciebie z nożem w ręku.
-
- Nawet nie o to chodzi. - powiedziała. - Jeśli ci coś zrobię nie wybaczę sobie tego.
-
- Ale ja cię skrzywdzę i skończy się dla mnie wszystko. - powiedziała.
-
- To prawda. Raczej nie chcesz poznać tej drugiej. - powiedziała. - Bo... To nie jest takie proste. Ja przepraszam... - powiedziała i ukryła twarz w poranionych dłoniach.
-
Lorence westchnęła i po policzkach spłynęły jej łzy. - Czyli już wiesz. - powiedziała i spuściła wzrok.
-
- A chcesz zobaczyć? - zapytała zmienionym głosem i spojrzała na niego jakoś tak inaczej. Po chwili otrząsnęła się. - Znaczy...
-
- Ale... Ale to nie jest takie proste! - zawołała. - Chciałbyś być na moim miejscu!
-
- A ty myślisz że ja tego chcę? - zapytała. - Gdybyś cokolwiek zrozumiał nie byłoby całej sytuacji.
-
- Ty chyba naprawdę nic nie rozumiesz... - powiedziała.
-
Lorence gapiła się w telefon i nagle przypadkiem na kogoś wpadła. - Przepraszam... - mruknęła i na chwilę podniosła wzrok. To był Jonathan. Do oczu napłynęły jej łzy. - Ja... Przepraszam. - wyjąkała i zaczęła się powoli cofać.
-
- Chodź do mnie. - Ale co na to rodzice? - Wyjechali. - No... No dobra. - powiedziała i ruszyła przed siebie.
-
Lorence szła przez miasto. Nagle zadzwonił jej telefon. To była Eliza. - I co? - zapytała. - I nic. Odeszłam. - Co zrobiłaś?! - Dobrze słyszałaś. Odeszłam.
-
- Nigdy więcej... Już czas. - mruknęła ze smutkiem. Gdy doszła do budynku wzięła wszystkie swoje rzeczy i po prostu wyszła.
-
Lorence miała już tego wszystkiego dosyć. - Koniec tego. - powiedziała ze łzami w oczach. Minęła Jonathana siedzącego na ławce mrucząc jakieś smutne słowa pod nosem.
-
- Jak mogę być tak głupia... - powiedziała przez płacz. i znów zaczęła się bawić szkłem.
-
Dziewczyna wstała lekko się chwiejąc. Poszła w przeciwnym kierunku i znów zaczęła płakać.
-
Lorence nagle zobaczyła Jonathana i niespodziewanie spadła w dół. - Ał... - jęknęła.
-
Lorence weszła na jakąś średniej grubości gałąź i zaczęła zwisać głową w dół. - To się nigdy nie uda. - mruknęła do siebie.
-
Lorence nagle przystanęła pod drzewem. Po chwili weszła na nie nie zwracając uwagi na to że dłonie jej wciąż krwawią. - Czym ja się przejmuję. Przecież i tak nic by z tego nie wyszło. - pomyślała.
-
- Dobrze robisz. - powiedziała zmienionym głosem. - A ty tam jesteś? Daj mi spokój. - mruknęła już normalnie i spojrzała na swoje dłonie. Były całe we krwi.
-
Lorence wzięła szkło do ręki i zaczęła sobie nim rzucać i ściskać. Robiła to specjalnie żeby się poranić. - Idiotka ze mnie. - mruczała pod nosem. Zaczęła zagłębiać się do lasu.