-
Zawartość
6029 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Szeregowa WW
-
- Jestem głupia... - warknęła do siebie i kopnęła drzewo jednocześnie wciąż płacząc.
-
Lorence zaczynała mieć mieszane uczucia. Doszła do parku, wypiła zawartość butelki i z wściekłości rzuciła nią o ziemię. Rozbiła się na drobne kawałki, a dziewczyna zaczęła płakać wciąż idąc przed siebie
-
- Przejdź się gdzieś... To pomoże. - No dobra. - powiedziała, wstała i rozłączyła się. Wzięła butelkę i wyszła z budynku.
-
- Ja przecież.... - Lorence proszę... Spokojnie. Świat się na tym nie kończy... - Ale ja nie chciałam... - Proszę, przestań już płakać.
-
Kiedy próbował ukraść rzeczy z cukierni.
-
Lorence kupiła sobie piwo i z butelką w ręce wróciła do domu. Poszła na górę do pokoju, ale chciała sprawdzić co z Jonathanem więc zapukała i weszła do środka. Nikogo nie było a na dodatek nie było też jego rzeczy. Lorence od razu zrozumiała co się stało, więc zadzwoniła do Elizy. Zaczęła płakać.
-
- No trudno. Nie wiedziałam, że tak łatwo się podda. - powiedziała, wzruszyła ramionami i poszła do najbliższego miejsca gdzie mogła się napić.
-
Lorence zaśmiała się triumfalnie. - A myślałam że to potrwa trochę dłużej. - powiedziała na tyle głośno by Jonathan usłyszał i zdjęła słuchawki.
-
Lorence wkurzyła się tak bardzo że już miała mu powiedzieć żeby się odwalił, ale zrezygnowała. Zamiast tego założyła słuchawki na uszy i włączyła głośną muzykę.
-
Nie odezwała się ani słowem. Zamierzała tylko iść przed siebie.
-
Lorence wyrwała mu się wciąż idąc przed siebie ze spuszczonym wzrokiem.
-
Dziewczyna nie odezwała się, nie podniosła nawet wzroku tylko przyspieszyła. Teraz trzymała się zasady: Jak najszybciej, jak najdalej, byle do przodu.
-
Lorence chciała iść gdzieś daleko. Postanowiła przejść się do miasta i pospacerować. Pomyśleć nad tym wszystkim. Musiała jeszcze zejść po schodach. Zobaczyła Jonathana który siedział tam smutny, ale nawet się nie zatrzymała ani nie spojrzała na niego i poszła dalej.
-
- A co jeśli jesteś dla niego wyjątkowa? - Trudno. Musi się z tym jakoś pogodzić. - Ale tak naprawdę... - Naprawdę to on znajdzie sobie kogoś innego bez takich problemów. A teraz przepraszam, wychodzę. Wyłączyła laptopa i wyszła z pokoju z hukiem zamykając drzwi.
-
- No weź... Obiecałaś mu... - Trudno. Przeżyje. - Ale... - Nie jestem jedyna na świecie. Znajdzie sobie inną.
-
- Walić to! Już mnie to nie obchodzi. Niech sobie robi nadzieję. - Lorence... A środa? - Nie idę i koniec.
-
- No uspokój się... To był przecież tylko sen, więc nie masz się czym martwić. - Ale ogarnij. On teraz będzie sobie kurde myślał o tym jakie rzeczy mi się śnią i że.się do niego przytulam i zrobi sobie jakąś nadzieję, że coś z tego wyjdzie. - A nie wyjdzie? - No przecież... To nie wyjdzie. Jeszcze chwila a ona się pokaże. Ja to wiem.
-
- Ale miałaś iść z nim do kina... - Nie mogę iść! - Musisz! Obiecałaś! - I jak ja mam teraz na niego spojrzeć co? Mam niewybaczalnego pecha do cholery!
-
- Nie no... Daj spokój. - westchnęła Eliza. - Nie dam sobie spokoju! Ja byłam pewna że śpi... A on... A on... - No uspokój się. - Nie spojrzę na niego od teraz i tyle. Nie ma mowy.
-
Lorence była na siebie zła i jednocześnie była przerażona tym co się stało. Usłyszała jak Jonathan uderza w ścianę. Szybko chwyciła laptopa i połączyła się z Elizą. - Co się dzieje? - zapytała cicho Eliza. - Zgadnij co się właśnie stało. - powiedziała z wściekłością i opowiedziała jej dokładnie co się wydarzyło. - O rany... Nie zazdroszczę. - Jaka ja jestem durna. Koniec z tym. - powiedziała. - Już się nie mogę do niego odzywać. - dodała cicho tak żeby nikt nie usłyszał, tylko Eliza.
-
Lorence nie odzywała się, tylko poszła do swojego pokoju. Zamknęła się w środku na klucz.
-
Lorence nie mogła nic z siebie wydusić. Od razu zorientowała się co jej się śniło. Zastanowiła się przez chwilę i po prostu wyszła.
-
- Co mówiłam? - zapytała i spojrzała mu w oczy.
-
- Nigdy nie pamiętam swoich snów. - powiedziała i wzruszyła ramionami. - Chyba że są wyjątkowe.
-
Lorence popatrzyła na niego wielkimi oczami. - Ale... Ja myślałam...