-
Zawartość
892 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Cava Herondale
-
Trzeba też zrobić nabór za tych, którzy napisali jeden post i olali sprawę. Żeby aktywni nie musieli czekać bezsensownie.
-
- Wiesz... Nigdy nie sądziłam, że poczuje coś do człowieka, jeśli mam być szczera... Matka by mnie teraz zamordowała. Spojrzała mu głęboko w oczy. - No dobrze. Nie będę Cię straszyła.
-
Widzę, że jest więcej nieaktywnych osób, niż się spodziewałam... Ehh...
-
- To podobno objaw miłości lub zauroczenia. - powiedziała, ale zaraz odchrząknęła. - To pewnie nic takiego... Zaczęła wykręcać sobie palce. Przecież to niemożliwe.
-
Śródziemie, Leśne Królestwo. Międzyrzecz, Lubuskie
-
Anatith roześmiała się głośno. - Żadna dziewczyna nie dała Ci buziaka w policzek? - zapytała żartobliwie.
-
Zarumieniła się i pocałowała go w policzek. - Dziękuję... - wyszeptała. - To bardzo miłe z Twojej strony.
-
Gdybyś miał tyle roboty, to też byś się mylił. Nie myli się tylko ten, który nic nie robi.
-
Też masz problemy... Zapikowała = zanurkowała, ale w powietrzu. I jakbyś nie wiedział, już nie trzeba podkreślać tego. Więc nie zgrywaj takiego ważniaka i nie mów mi, że łamię zasady...
-
Możesz być ubrany w co tylko chcesz. 1. Gdy otworzę tematy ponownie, to zostanie kontynuowana. 2. Legolas nie ma strzały, gdyż to scena, gdy otrzymał nowy łuk od Galadrieli i po prostu testował, czy dobrze się napina cięciwa.
-
- A jednak ja tutaj jestem i mam zamiar walczyć. - uniosła dumnie głowę. - No może nie ze skręconą kostką... Roześmiała się uroczo.
-
Matko. Pewnie przeoczyłam. Najmocniej przepraszam.
-
To powinno być w nieobecnościach, ale przyjęłam do wiadomości.
-
Robię burzę mózgów.
-
Pojawi się takie coś, jednak teraz ja mam mało czasu, aby to zrobić (latanie po lekarzach i te sprawy).
-
/Rex Cadance przewróciła oczami i wzbiła się wysoko w powietrze. Ukryła się w chmurach. Zaczęła szybować wokół areny, aby wychwycić moment do ataku. Wyciągnęła żelazny miecz i wycelowała w plecy, po czym zapikowała, aby zadać cios i rozpocząć pojedynek.
-
To pytanie ją zdziwiło. - Umm... Wiesz... - nie wiedziała, co odpowiedzieć. - Moja matka uczyła mnie, że jeżeli nasza rasa chce przetrwać, to trzeba się wiązać ze swoją rasą i urodzić jak najwięcej dzieci. Moja matka urodziła 6-stkę. Najstarszy jest Alfred i jego brat bliźniak Ahren, potem jest Celestor, Adrehela, w końcu jestem ja i Indril. Alfred i Ahren są o 100 lat ode mnie starsi. Są oczywiście przypadki elfów, które zakochiwały się w ludziach, jednak to bardzo rzadkie zjawisko.
-
W takim razie pojawi się w najbliższym czasie jako nasza wizytówka.
-
Jak miała na to zareagować? - Wszystko w porządku? - przysunęła się trochę do niego i złapała niepewnie za ręke.
-
Boże! Co ten facet z nią robi? - Umm... To chyba dobrze? - potarła ramię ręką. Nie wiedziała, co ma zrobić. Ludzie to jednak rasa pełna niespodzienek. Gdyby Edward powiedział takie coś do innej elfki, to pewnie by oberwał. Związek elfa z człowiekiem to szaleństwo. Mało kto decyduje się na takie coś. Ale przecież to tylko żarty.
-
- Co takiego? - spytała i odwróciła się do niego kompletnie zbita z tropu. - Nie, Edwardzie. Po prostu nie jestem przyzwyczajona to przebywania z facetami, którzy... Nie noszą bluzek. Wyglądała jak burak i zdawała sobie z tego sprawę.
-
Elfka niestety nie chciała słuchać. Użyła swojej magii, aby pozbyć się całej wody. - Proszę... - wyszeptała. Odchrząknęła i udała, że zaciekawiły ją sztuczne kwiaty.
-
Anatith zmieszała się i zarumieniła. Odwróciła wzrok, żeby nie wyjść na zboczeńca. - Wiesz, że mogłam tą wodę po prostu usunąć z twojego ubrania? - spytała niepewnie.
-
Zaczęła płakać ze śmiechu. - Przestań! - wykrzyknęła. Kiedy to nie pomogło przygniotła go i wyczarowała strumień wody, którym go oblała. - Chcesz jeszcze walczyć? - spytała i wróciła na swoje miejsce.