-
Zawartość
5482 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Wszystko napisane przez Magus
-
Baltimare Nawet jeśli Pumpkin miała jakieś wątpliwości co do tego co chciała teraz zrobić White, to nie dostała szansy ich wyrazić. Klacz zniknęła tak nagle i niespodziewanie, że wszelkie słowa utknęły jej tylko w gardle. W mieście natomiast pojawiło się zaskoczenie, kiedy nagle wśród kucyków pojawiła się niespodziewanie ta jednorożec. Okoliczni mieszkańcy szybko jednak wrócili do swoich zajęć i starali się nie zwracać na nią uwagi. Wszyscy zachowywali się, aż nazbyt spokojnie, zupełnie jakby niedawne straszne wydarzenia nie miały miejsca. Nikt nawet nie oglądał się na plamy krwi jakie zostawiła po sobie Crimson. Klacz, którą zdecydowała się śledzić White szła niezwykle spokojnie, nie ukazując sobą nic podejrzanego, a przynajmniej do czasu, aż się zatrzymała i niespodziewanie odwróciła patrząc na White. Nadal nie były tu same, bo wokół pełno było innych kucyków. - Wybacz, ale mam wrażenie, że za mną idziesz - powiedziała niezwykle pewnym siebie tonem. - Chciałaś czegoś ode mnie czy to tylko przypadek? Obóz Zgodnie z przewidywaniami Batty, olbrzymi insekt skręcił w miejsce gdzie wywołała niedawny dźwięk. Insekt poruszał się dość niemrawo, wręcz leniwie, co sprawiło, że najpewniej łatwo mogli uciec gdyby zaszła taka potrzeba. Spear miał za to twardy sen, bo nawet nie zareagował, kiedy klacz go przekładała na inną stronę. Natomiast, kiedy przyłożyła ucho do ziemi mogła usłyszeć, że bezpośrednio pod nimi nic nie było, ale kilka metrów dalej coś z pewnością ryło pod powierzchnią i najwyraźniej było tego sporo. W międzyczasie Pearl leniwie otworzyła oczy. W pierwszej chwili zupełnie nie rozumiała gdzie jest, ale szybko zrozumiała. Nie miała jednak pojęcia jak się tu znalazła. Potarła delikatnie kopytkiem oczy, próbując sobie przypomnieć co właściwie robiła wczoraj przed zaśnięciem. W końcu się podniosła i zaczęła się rozciągać lekko przy tym ziewając. Nagle dostrzegła też Batty, która już nie spała, a zamiast tego przykładała ucho do ziemi. - Co robisz? - spytała nadal ziewając. - Jestem głodna, ty też? Może zrobię jakieś śniadanie - znów rozejrzała się po obozie widząc śpiących towarzyszy. - Długo spałam?
-
Baltimare Pumpkin nie miała najwyraźniej tyle odwagi co White, bo nadal stała jak skamieniała. Sama jednorożec podeszła do okna w bardzo złym momencie. Właśnie mogła zobaczyć jak kucyk, którego poznała nie tak dawno temu jest właśnie wyrzucany brutalnie z budynku. Pyszczek Crimson był posiniaczony, nie mówiąc o limie oraz spływającej z nozdrzy krwi. Okoliczne kucyki się tylko temu przyglądały, ale nikt nie reagował, a Crimson też nie wydawała się być w stanie dalej walczyć. Na ulicę wyszli zaraz gwardziści, ale nie wydawali się chętni aby pomóc pojmanej. Jeden z jednorożców nawet uniósł ją w powietrze i brutalnie rzucił o ziemię. Najpewniej powtórzyłby to gdyby nie inny, który go zatrzymał. Spętali Crimson linami i nie czekali, aż się pozbiera tylko zaczęli ciągnąć po ziemi ledwo żywą klacz. Wśród gapiów jednak widać było również uśmiechającą się klacz, która pomachała Crimson zupełnie jak na pożegnanie, a potem zaczęła odchodzić w głąb tłumu. - Oni ją zabiją - pisnęła Pumpkin. - Jutro ją powieszą albo gorzej... - z trudem była w stanie złapać powietrze. Obóz - Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo powierzamy ci nasze życie - rzucił niechętnie Spear, ale faktycznie wyglądał na wyczerpanego i długo się nie buntował, a zamiast tego poszedł się położyć. Nie trwało długo nim z jego strony zaczęło dochodzić ciche chrapanie. Pearl również nadal spała, musiała być bardzo wyczerpana, chyba nawet jako gwardzistka nie przywykła do wczesnego wstawania. Lance również odsypiał swoją wachtę śpiąc z boku. Ognisko już całkiem zdążyło zgasnąć, a słońce wznosiło się coraz wyżej. W obozie panował spokój, ale na widoku Batty mogło ukazać się coś niezwykłego, bo z ziemi wylazło coś co przypominało czterometrową gąsienicę. Stworzenie nie poruszało się w ich kierunku, ale mimo to nie wyglądało nadzwyczaj przyjaźnie i mogło to dać wniosek, że pod nimi również może czaić się zagrożenie.
-
Baltimare Crimson wpatrywała się w gwardię zbierającą się przed budynkiem i marszczyła przy tym brwi. Jeśli się bała to zręcznie to ukrywała. Mimo wszystko słuchała White do końca, obserwując jak gwardziści powoli wdzierają się do środka. Znów odwróciła wzrok i teraz spojrzała na swoje niedawne towarzyszki słabo się przy tym uśmiechając. Nie wydawało się aby było to fałszywe. Powoli podeszła do nadal przygnębionej tym wszystkim White, a następnie położyła jej delikatnie kopytko na grzbiecie. - Smutek nie pasuje do twojej urody - powiedziała z nieznikającym uśmiechem i nim mogła zareagować szybko cmoknęła ją w usta. - To tak na wszelki wypadek gdybyśmy się już nie spotkały i w ramach przeprosin - Właśnie wtedy White mogła poczuć silne uderzenie w żołądek. Crimson po raz pierwszy spoglądała na nią smutno gdy jej kopyto niespodziewanie uderzyło jej towarzyszkę. Pumpkin patrzyła na to wszystko zszokowana, najwyraźniej nic nie rozumiejąc. Crimson zaraz skierowała na nią wzrok. - Kiedy się skończy pomóż jej wyjść, nikt się do was nie przyczepi, bo będzie wyglądało na napaść z mojej strony - Znów spojrzała na White i ponownie rzuciła jej kolejny słaby uśmiech nim wybiegła prosto na korytarz. Przez chwilę słychać było okrzyki wściekłości gwardzistów i kilka przekleństw typowych dla tej klaczy, ale chwilę później nie było słychać już nic. Z oczu Pumpkin nadal płynęły łzy, a warga się jej trzęsła, ale wyciągnęła kopyta ku White aby pomóc jej wstać. - Musimy iść - mówiła niemal piskliwym głosem. Obóz Spear rzucił Batty nieprzyjemne spojrzenie, kiedy ta wspomniała o tamtym incydencie, ale wyraźnie nie chciał poruszyć tego tematu. Lance też nie wydawał się szczególnie zainteresowany tym co wyprawiają jego podwładni i ich gość. Zgodził się również na to aby Batty przejęła ostatnią wachtę, co jasno sugerowało, że jej ufał. Spear tego nie skomentował, a tylko poszedł na swoje miejsce i położył się na poduszce, którą stworzył z pomocą swojej magii. Samej Pearl nie wydawało się przeszkadzać spanie na twardej ziemi, bo wyglądała na kompletnie pogrążoną w śnie, co jakiś czas poruszając kopytami i coś mrucząc pod nosem. Lance w tym czasie wspiął się na najwyższą skałę i obserwował całą okolice wokół. Czas płynął w najlepsze i nie wydawało się aby coś miało się stać. W pewnym momencie Batty mogła poczuć jak ktoś porusza ją kopytem. Gdy otworzyła oczy mogła dostrzec Speara nad sobą. - Twoja kolej, chyba, że mam budzić Pearl - powiedział zrzędliwie jak to on i spojrzał na nadal śpiącą obok niej klacz. Na niebie widać było pierwsze ślady zbliżającego się powoli poranka. TAJEMNICZA BUDOWLA Noc wydawała się spokojna, a przynajmniej nic nie zbliżało się do ogiera do takiego stopnia aby mógł poczuć zagrożenie. Z lasu wokół co jakiś czas dochodziło wycie wilków i inne dźwięki, które z pewnością należały do czegoś niebezpiecznego. Las przez to mógł się nawet kojarzyć z dziką puszczą. Co jakiś czas wiatr również dawał o sobie znak poruszając gałęziami. Noc przemijała powoli, a na niebie pojawiły się pierwsze ślady poranka. Poza tym jednak pojawił się nowy dźwięk czegoś co musiało być w pobliżu i poruszało się dość nietypowo.
-
Baltimare - Czekaj... - powiedziała nagle Crimson, unosząc kopyto, w ten sposób dając znak, że potrzebuje chwili aby zebrać myśli. - Przyszłaś do mnie w nocy... Znaczy chyba nie ty... - skrzywiła się w wyraźnej irytacji. - Pytałaś mnie o wiele rzeczy... Znaczy najpierw wysłuchałaś, potem byłaś taka miła i chciałaś żebyśmy razem gdzieś poszły, fakt było to dziwne, ale i miłe, a teraz mówisz mi... - Sama myśl o tym musiała ją zniesmaczyć. - Kurwa... Mam nadzieję, że ja i tamta serio nie... - Wtedy też otworzyła szeroko oczy jakby dopiero do niej dotarło co powiedziała teraz White. - Zabiłam? Ale ja nigdy nikogo nie zabiłam... Nie jestem święta i parę razy kogoś do szpitala posłałam, ale chyba nikogo jeszcze nie zabiłam... - spojrzała na Pumpkin jakby miała nadzieję, że ta powie, że to jakiś żart, ale klacz patrzyła tylko na nią smutno. - Czyli teraz jestem wyrzutkiem? W sumie nic nowego... Może znajdę sobie dziuplę na czarnym rynku - westchnęła ponuro, patrząc w okno. - Nic nie mam, bo nic nie brałam, ty miałaś stawiać, a ja jak debilka dałam się nabrać - Nagle mocniej zmarszczyła brwi. - Już tu są... - Faktycznie pod budynkiem zebrał się niewielki oddział gwardii. Crimson nagle obróciła się do towarzyszek. - To mnie szukają nie was, jakoś sobie poradzę, uciekajcie, bo jeszcze bekniecie za współudział - Nie możemy, prawda White? - pisnęła Pumpkin patrząc ze strachem na towarzyszkę. Obóz - Już po randce? - rzucił zrzędliwie Spear, widząc jak Batty niesie klacz na grzbiecie. - Słychać was było, aż za dobrze i chyba wolę nawet nie myśleć, co tam wyrabiałyście - Nie skomentował, że jego towarzyszka spała. Sama Pearl też nie rzucała się w czasie transportu i nie przebudziła się, musiała być naprawdę wyczerpana. - Starczy już - powiedział ponuro Lance, a zaraz potem spojrzał na Batty. - Możesz położyć ją przy ognisku, a potem samej się położyć, wezmę pierwszą wachtę, Spear kolejną, a potem ty lub Pearl - spojrzał na śpiącą towarzyszkę. - Może ona powinna, w końcu, to my jesteśmy żołnierzami, a o świcie wyruszamy w drogę TAJEMNICZA BUDOWLA Wnętrze budowli okazało się już w niektórych miejscach zmurszałe. Najpewniej istniało nawet czasem zagrożenie, że coś się nagle zwali. Mimo wszystko większość konstrukcji wydawała się stabilnie trzymać. Wokół widoczne były różne korytarze, które przywodziły na myśl na swój sposób labirynt, a pod niektórymi ścianami stały zbroje, lecz te zdawały się pochodzić z bardzo odległych czasów. Wiele z nich było nawet zardzewiałych. Widać było jednak również gobeliny, lecz te zostały tak zdewastowane, że ciężko było stwierdzić co mogły dawniej przedstawiać. Widoczne były również ślady walki, ale nie bronią, a raczej magią, zniszczenia świadczyły jasno o używaniu tu dużej mocy magicznej.
-
Baltimare Nawet jeśli Pumpkin chciała coś powiedzieć po zwierzeniu przyjaciółki, to chyba nie miała odpowiednich słów. Na pewno jej współczuła, co jednoznacznie wskazywało jej spojrzenie, ale było także pewne, że to wszystko przerastało tak prostą klacz jak ona. Mimo tego gdzie jakiś czas temu była więziona, to nie potrafiła sobie wyobrazić jak to jest wpaść w konflikt z takimi stworzeniami jak podmieńce, sama pierwszy raz widziała je zresztą na czarnym rynku. Gdy tylko weszły do pokoju gdzie miała przebywać ich kolejna przyjaciółka, złapała się nieco przerażona za pyszczek, nie była pewna co zrobili Crimson, ale bała się, że było to coś strasznego. Sama Crimson co ciekawe po szturchnięciu kopytem otworzyła niezwykle leniwie oczy i niewielką chwilę wydawała się zdezorientowania, aż nie zobaczyła White i słabo się uśmiechnęła. - No dzień dobry, słoneczko - powiedziała rozciągając się na łóżku i rozglądając po pokoju. - Gdzie ja jestem... - spytała zdezorientowana i znów spojrzała na White kręcąc głową. - Wiedziałam, że coś tam ukrywasz, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Wtedy jak przyszłaś w nocy i mnie wyciągnęłaś na miasto, to całkiem miła niespodzianka... - skrzywiła się łapiąc za wyraźnie bolącą głowę. - Co my tak właściwie wczoraj odwaliłyśmy? Nie pamiętam kiedy się tak uwaliłam żeby mieć taką dziurę w pamięci - rozejrzała się po pościeli wokół i mrugnęła zaskoczona. - Czy my? - Najwyraźniej była w szoku, że ich wyjście mogło mieć taki finał. Pearl - Bardzo chciałabym ją poznać - powiedziała nieco sennym głosem, patrząc na niebo. - Z twojej opowieści wynika, że możemy być całkiem podobne charakterami - zaczęła lekko ziewać. - Mam szczerą nadzieję, że ją znajdziemy, bo obiecuje, że ci pomogę jak tylko będę potrafiła - słabo się uśmiechnęła. Nie wydawała się też zdenerwowana tym co powiedziała wcześniej Batty o gwardii. - Wiesz... Mimo koszmaru jaki mnie tu spotkał, to cieszę się, że mogłam spotkać kogoś takiego jak ty i naprawdę nie mam za złe, że spisałaś mnie na straty przy naszym pierwszym spotkaniu, chciałaś w końcu przeżyć, to... - nie do kończyła, bo powieki nagle jej opadły i klacz zasnęła.
-
Baltimare - Podmieńcy wrobili Crimson? - wydusiła z siebie Pumpkin po niedługiej chwili szoku, ale najwyraźniej nie chciała odpuścić i nadal ruszyła za White, mimo niebezpieczeństwa. - Ale to bez sensu... Jak podmieńce mogły znaleźć się na naszej farmie? Przecież to... - Chyba nie wiedziała co powiedzieć, bo równie szybko urwała, nadal poruszając się za towarzyszką. - Dlaczego chcieli wrobić Crimson? Przecież ona nie miesza się do ich spraw - mówiła na głos, gdy obie weszły na piętro, o którym mówił recepcjonista. Jak się okazało na korytarzu było pusto, chyba, że podmieniec przybrał formę jakiegoś przedmiotu. Pumpkin nawet niepewnie poruszyła okoliczną dużą doniczkę, ale ta nie zareagowała w żaden sposób. Klucz, który dostała White też idealnie pasował do pokoju, o którym wcześniej słyszała. Wewnątrz pomieszczenia był bałagan, wiele rzeczy leżało porozrzucanych, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach potu. Niewiele było widać przez opuszczone żaluzje, ale słychać było delikatne pochrapywanie. Jak się okazało na dużym dwuosobowym łóżku spała klacz, której tak szukały, teraz cała zawinięta była w pościel. Jasno jednak było widać, że nie była tu wcześniej sama, bo na łóżku były wyraźne ślady, że ktoś wcześniej musiał stąd wstać, zostawiając ją samą. Pearl Pierwsza reakcja Batty nieco zaskoczyła, klacz. Zaczęła się nawet zastanawiać czy przypadkiem nie przesadziła i naprawdę jej czegoś nie zrobiła. Na całe szczęście szybko się okazało, że nic się nie stało, a jej niedawna reakcja była tylko kolejnym wygłupem ze strony jej towarzyszki. Pokręciła lekko głową patrząc teraz na nocne niebo i oparła wygodniej kark o bok klaczy. Niewielką chwilę milczała obserwują liczne świecące punkty na ciemnym niebie, aż zdecydowała się w końcu coś powiedzieć. - W gwardii są całkiem surowe zasady, ale ty pewnie byś to przetrwała - słabo się uśmiechnęła. - Na pewno byłabyś lepszym żołnierzem niż ja. Sama nienawidzę przemocy, ale ktoś musi pomagać cierpiącym - westchnęła ponuro. - Ta której szukasz... Co zrobisz jeśli odkryjesz, że nie żyje? - nagle lekko posmutniała. - To znaczy... Nie myślę tak, ale chyba powinnaś przemyśleć taką ewentualność - powiedziała bardziej ponuro. Las Everfree - Czy wyglądam na kogoś kto potrzebuje kurtyzany? - powiedziała dość chłodno na pierwsze stwierdzenie Sinister. - Jedyne co mnie zabawia, to przetrącanie kości kolejnym gwardzistom, mają zapewniać mi rozrywkę, ale to nudzi na dłuższą metę - skrzywiła się niechętnie. - Nikt nie może mi dorównać, bo jestem... - uniosła na chwilę kopytko patrząc na nie ponuro, ale nie dokończyła tej myśli. - Jeśli bym cię puściła, to uciekniesz, bo się mnie boisz, musiałabym więc zabrać ciebie ze sobą, żeby mieć pewność, że wywiążesz się z umowy - Jej ton sugerował, że wcale nie żartowała z tym pomysłem. - Jak do tej pory improwizujesz i zapewniłaś sobie moją uwagę, co możesz mi wierzyć jest dość rzadkie - lekko przekrzywiła głowę. - To jaką masz być może myśl? - Nim jednak Sinisterodpowiedziała spojrzała na Star. - Nie mam pojęcia jak długo nie żyjesz, ale chyba twoje ciało zmieniło się już w proch, gdyby było coś tam jeszcze ciekawego, to mogłabym je odtworzyć za pomocą magii krwi, ale byłabyś pewnie osłabiona jakiś czas - wzruszyła ramionami. - Zresztą nie mam jak na razie powodu aby to robić TAJEMNICZA BUDOWLA POŚRÓD LASU W pobliżu nie było śladów jakiekolwiek kucyka, budowla musiała być od dawna opuszczona i najwyraźniej nie przyciągała do siebie zarówno buntowników jak i gwardzistów cesarzowej czy nikogo postronnego. Powodem najwyraźniej był las, którego starano się unikać. Co ciekawe nawet niebezpieczne stwory zamieszkujące las nie zbliżały się za bardzo do budowli, zupełnie jakby istniała niewidzialna ściana dzieląca te ruiny od reszty okolicy.
-
Baltimare - Cóż... - wydukał wyraźnie zdezorientowany ogier, Pumpkin też wyglądała jakby miała teraz masę pytań do White. - To pani płaciła za pokój, a przy tym nie mogę zaprzeczyć, że dała pani pokaźny napiwek za co szczerze dziękuje - podrapał się pod brodą. - Chyba wzięła też pani klucze... - Pumpkin znów spojrzała zaskoczona na White. - A tak... Pamiętam... Wzięła pani klucze i powiedziała, że wrócić popołudniu, a tamtej pani mam nie budzić do tego czasu, ale wychodzi, że wróciła pani wcześniej - Mrugnął wyraźnie zaskoczony. - Zgubiła pani klucz? Nic nie szkodzi jest zapasowy, ale powinna pani uważać, bo za kolejny już będę musiał pobrać opłatę - Niemrawo się odwrócił do klaczy ściągając klucz z charakterystyczną zawieszką dwadzieścia dwa. - Pokój na piętrze drugi na końcu korytarza w rogu, ale przecież pani to wie, przepraszam - Recepcjonista podał klucz White, a Pumkin cicho szepnęła do jej ucha. - Co się tutaj dzieje? - spytała z wyraźną niepewnością. Pearl Zaraz gdy tylko wzniosła się w powietrze zaczęła krzyczeć, ale bynajmniej nie ze strachu, był to okrzyk pełen radości i ekscytacji. Wyciągała kopyta jakby chciała złapać nimi gwiazdy na niebie. Ciekawe jednak było, że gwardziści przy ognisku nie zwracali uwagi mimo, że najpewniej je słyszeli. Najwyraźniej oboje uznali, że klaczom przyda się nieco rozrywki, zwłaszcza po wszystkim co je spotkało. Pearl wydawała się też puścić mimo uszu uwagę Batty o jej wadzę, a nawet kiedy ta ją niemal puściła, gwardzistka nie wydawała się przerażona, zupełnie jakby już w pełni zaufała drugiej klaczy. Gdy jednak w pewnym momencie znalazła nad Batty, nie było to co prawda wysoko, ale była jednak nad nią, krzywo się uśmiechnęła i teraz to jej róg zaczął święcić i się momentalnie teleportowała opadając na grzbiet klaczy przed sobą. - Teraz jednak to ja chyba powinnam prosić o wybaczenie - powiedziała niemal troskliwie. - To co tam mówiłaś o mojej wadze? - spytała nadal leżąc brzuchem na jej grzbiecie. Las Everfree Spojrzała niezwykle chłodno na Sinister, zupełnie jakby jej wzrok miał dać odpowiedź, co do jej przyszłego losu. Gdy padło pytanie Star, na niewielką chwilę oczy klaczy się zmrużyły, a jej róg zaczął intensywnie świecić. Nie było tajemnicą, że zbierała się tam istnie destrukcyjna magia, łatwo można było wyczuć, że teraz mogłaby zdezintegrować nawet wielką skałę stojącą jej na drodze. Energia zbierała się coraz mocniej, aż nagle i niespodziewanie przestała. Niedawno zebrana magia zaczęła powoli zanikać, aż całkiem nie zniknęła, a na pyszczku klaczy nie pojawił się cwany uśmiech. Zbroja na jej ciele zaczęła się zmieniać, przyjmując formę brązowej kurtki z wełnianym kołnierzem, a sierść przybierać kolor żółci, gdy grzywa stała się biała. - Mogłabym cię zabić lub puścić - lekko zmarszczyła brwi. - Mam jednak inny pomysł - wyszczerzyła lekko zęby. - Zapewnisz mi rozrywkę, nie pamiętam, kiedy z kimś tak ostatnio rozmawiałam, więc chce zobaczyć jak to jest bawić się twoimi oczami, oczywiście nie musisz się zgadzać - uniosła sugestywnie przednie kopyto. - To jednak mogłoby mnie urazić - powiedziała już znacznie mniej przyjemnym tonem, a potem spojrzała kątem oka na Star. - Chcesz się przekonać jak bardzo potrafi być naturalne? - Ciężko było stwierdzić, co kryło się w tym pytaniu, bo ton klaczy skrył wszelkie emocje, kiedy je zadała. TAJEMNICZA BUDOWLA POŚRÓD LASU Wokół ruin nie było niemal śladów życia, a kucyki najwyraźniej nie miały zamiaru zapuszczać się wgłąb lasu. Nie było możliwości aby ktoś mógł podążyć za nim, aż tak daleko. Nie było tu również śladów buntowników walczących z cesarzową czy jej wojska, ale las wokół, nie wydawał się wcale taki spokojny jak mogłyby się wydawać. Gdzieś pośród gałęzi w jego gęstwinach pojawiały dziwne bardzo prymitywne, ale z pewnością niebezpieczne dźwięki. Stworzenia zamieszkujące pośród drzew raczej nie były pokojowe i lepiej było ich unikać. Z pewnością czaiło się tam też coś dużego, bo co jakiś czas widać było jak drzewa się trzęsły, być może to dlatego kucyki unikały obecnie lasów.
-
Baltimare Pumpkin tylko kiwnęła głową na propozycje White, a potem bez słowa ruszyła za nią do wspomnianego motelu. Wnętrze budynku okazało się nie być specjalnie wyszukane, wydawało się, że jest to miejsce gdzie każdy przyjezdny mógł znaleźć pokój w niedużej cenie. Nie było tu także za dużego ruchu. Cały korytarz był pusty, nie licząc jednej pary, która najpewniej dopełniała ostatnich formalności przed wynajęciem. Stary jednorożec, będący tu recepcjonistą podał chwilę później klucze parze życząc im przy tym miłego pobytu, a chwilę później się odwrócił. Tylko na chwilę uraczył spojrzeniem White i Pumpkin, ale nie zwrócił na nie większej uwagi, a przynajmniej początkowo tak było. Poprawił lekko okulary i zaraz uśmiechnął się do White. - To pani? - powiedział w jej kierunku, wyraźnie jakby ją znał. - Zapomniała pani czegoś? Koleżanka jeszcze śpi, ale nie budziłem jej jak pani prosiła - Pumpkin spojrzała wyraźnie zdezorientowana na White jakby oczekiwała od niej jakiegoś wyjaśnienia tej sytuacji. Pearl - Mówisz ja decyduje? - krzywo się uśmiechnęła, nadal leżąc na brzuchu. Jej spojrzenie jasno sugerowało, że jeszcze nie skończyła i nadal myśli co można jeszcze zrobić w ramach rekompensaty za niewinny żart Batty. - W normalnym wypadku posłałbym cię spać bez kolacji, ale to chyba jednak za okrutna kara - mówiła z nieukrywanym rozbawieniem. Najwyraźniej jej również brakowało chwili odetchnięcia po tym wszystkim. Wciąż wbijała podejrzanie wzrok w Batty, aż jej wzrok skupił się na czymś nietypowym. - To jak stoisz mieszańcu z siłą? - pytanie z pewnością było nietypowe. Podczołgała się bliżej Batty i lekko dotknęła ją kopytem w bok. - Dasz radę zapewnić niewielki lot pod gwiazdami szlachetnemu jednorożcowi? - pytała, ale nie zabrała jednocześnie kopytka z ciała klaczy. Las Everfree Przechyliła lekko głowę, to co powiedziała jej ta klacz, a zapewne tego nie chciała było wystarczającym powodem aby mogła teraz wziąć ją za grzywę i zataszczyć do Canterlotu. Zaczynała powoli coś sobie przypominać o pewnym incydencie i późniejszej ucieczce podejrzanej. Była niemal przekonana, że to właśnie ona. W takiej sytuacji nawet w wypadku tak silnego podejrzenia mogła bez skrępowania ją zabrać siłą, a jeśli ostatecznie wyszłoby, że się pomyliła, to najwyżej dostałaby później od kogoś pisemne przeprosiny. Zresztą... Sam fakt, że posiadała czarną magię uprawniał ją do tego, że mogła ją ze sobą teraz zabrać, ale coś nadal nie dawało jej spokoju... - Mówisz więc, że jesteś jak źrebak bojący się nocy, a ja jestem teraz tą nocą - spytała z wyraźnym zainteresowaniem. - Mimo to uważasz, że też jesteś inna podobnie jak ja - przechyliła głowę na drugą stronę. - To znaczy, że dwie klacze, których nie rozumieją inni mogą zrozumieć się nawzajem? - zbliżyła kopyta do hełmu, a chwilę później go uniosła, ukazując oblicze niezwykle atrakcyjnej klaczy o jasno szarej sierści oraz krwisto czerwonych oczach i grzywie. - Nie ładnie z tobą zagrałam - zrobiła krok na przód, a jej ton był niezwykle chłodny. - Co mam teraz z tobą zrobić... Chcesz w tej chwili uciekać czy sama masz jakiś lepszy pomysł?
-
Baltimare Zarówno Pumpkin jak i jej ojciec z uwagą słuchali historii White. Oboje wydawali się zaniepokojeni tym co powiedziała, ale każde okazywało to na inne sposoby. Ogier miał niezwykle kamienną minę, ale posłał jej współczujące spojrzenie, najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć. Był tylko prostym kucykiem ziemskim, który uprawiał warzywa i choćby chciał, to raczej niewiele mógł pomóc nieszczęsnej klaczy. Pumpkin najpewniej nawet by to jakoś nawet skomentowała, ale teraz co innego ją trapiło. Cieszyła się, że jej ojciec nie zobaczył tego plakatu, ale bała się, że się spóźnią, a gwardia znajdzie pierwsza ich przyjaciółkę. Będąc coraz bliżej miast, cała trójka mogła zobaczyć gwardzistów zaczepiających przechodniów i pokazujących im plakaty z poszukiwaną klaczą. W dybach mimo, że były kucyki, to nie było tam Crimson, ale dwoje ogierów szykowało już sznur pod egzekucje jakby wyrok został już z góry określony. W mieście panowała napięta atmosfera. - Poszukajcie koleżanki - powiedział nagle ojciec Pumpkin gdy znaleźli się w centrum. Wyglądało jakby nie zauważył obecnego niepokoju albo go zignorował. - Ja w tym czasie pójdę do gwardzistów, nie lubią czekać. Nie musicie się też śpieszyć - powiedział na odchodne i chwilę później ruszył z ładunkiem. - Co teraz? - pisnęła zestresowana Pumpkin gdy jej ojciec był już na tyle daleko, że nie mógł jej usłyszeć. W okolicy widoczne było targowisko, motel z pokojami dla przyjezdnych, bar czy centra rozrywkowe. - Myślisz, że może być w motelu? - spytała niepewnie i szybko się nerwowo uśmiechnęła kiedy minął je kolejny patrol dwójki gwardzistów. Pearl Klacz delikatnie przechyliła głowę, widząc jak Batty odwraca od niej wzrok. Nie była do końca pewne co to ma znaczyć. Zaczęła w głowie chodzić jej myśl, że być może przesadziła i jakoś ją uraziła. Jako urodzona jednorożec z Canterlotu, nie miała raczej kontaktu z mieszańcami czy innymi rasami, bo to miała być obraza. Pearl jednak zawsze trzymała się własnych zasady i nigdy nie patrzyła na innych z góry. Zaraz jednak zmrużyła delikatnie oczy słysząc pokrętne nic nie wyjaśniające odpowiedzi ze strony Batty. Na pyszczku Pearl pojawił się cwany uśmiech gdy klacz mówiła o jej specjalnych względach, zupełnie jakby nie zwróciła uwagi na jej niedawne lekkie skrzywienie. W końcu jednak mimo niedawnych wywodów klacz zdecydowała się przyjąć jej pomoc. Pearl wyszczerzyła delikatnie zęby widząc jak zbliża do niej kopyto. - Czemu przyszło mi to do głowy? Bo ja... - cokolwiek chciała powiedzieć, nie zdołała dokończyć. W momencie gdy kopytko Batty chwyciło jej, miała zamiar pomóc jej wstać, ale nie spodziewała się najwyraźniej, że był to podstęp leżącej na ziemi klaczy. Efekt tego mógł być tylko jeden i Pearl opadła głową w piach tuż obok leżącej towarzyszki. Pearl początkowo wydawała się zdezorientowana, ale zaraz jej mina spoważniała i spojrzała niezwykle chłodnym wzrokiem na Batty. - Jak śmiałaś?! - zabrzmiała zupełnie jak nie ona. - Ktoś taki wybrudził majestatyczną grzywę rodowitego jednorożca?! - zmarszczyła brwi, ale zaraz na jej pyszczku pojawił się cwany uśmiech. - To zasługuje na karę, a ja o niej zdecyduje - mówiąc to chwyciła piach w kopyta i rzuciła go nad Batty, sprawiając, że ten zaczął na nią opadać niczym nieprzyjemny deszcz. - Wystarczy ci? - spytała pewnie z figlarnym uśmiechem. Las Everfree Poruszała lekko głową w jedną i drugą stronę, starając się bardziej przyglądać Sinister kiedy ta zaczęła mówić. Czyli jednak... Bała się jej jak wszyscy inni, jest inna, jest obietnicą swojej matki, zawsze tak będzie, a jednak... Uniosła kopytko w górę, spoglądają na nie. Czemu w głosie klaczy przed nią nie było dumy? Czemu nie padła przed nią plackiem na ziemię, ukazując szacunek? To jak mówiła wydawało się sprawiać córce Crystal jakiś rodzaj przykrości. Może dlatego, że to pierwszy kucyk, który rozmawiał z nią tak swobodnie, wszyscy inni natychmiast wiedzieli kim jest, ale nie ona. Ta klacz jednak czuła jej moc, a nadal nie zachowywała się jak inni... - Czekam na kogoś... - powiedziała dużo bardziej ponuro. - Ale mrok tego lasu chyba go już pochłonął - uniosła wzrok, patrząc ponuro na okoliczne drzewa. - Szkoda był obiecujący - ciężko westchnęła i znów spojrzała na Sinister. - Zamiast tego spotkałam jednak ciebie - zmarszczyła lekko brwi. - Jest ze mną coś nie tak? - pytanie nie zostało jednak zadane z wrogością, a ciekawością. - Czemu jest ze mną nie tak? Nie zrobiłem ci krzywdy... - powiedziała ponuro, patrząc na Sinister i lekko przekrzywiając głowę. - Jak to jest nie być nie tak? Co robisz żeby nie być nie tak? Pokażesz mi to? Chcesz mnie tego nauczyć? - prośba sama ją zaskoczyła, mogła ją zmusić do tego, ale czy wtedy też nie byłoby nie tak?
-
Baltimare Pumpkin pokiwała głową z niezwykle pewną siebie miną, zupełnie jakby chciała pokazać White, że jest gotowa na wszystko aby pomóc Crimson, jeśli zajdzie tak potrzeba. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo dobiegł ją i White głos jej ojca. Gdy oboje wyszły na zewnątrz ten już czekał z powozem. Zawartość powozu z pewnością różniła się od ich skromnego śniadania. Cały wypełniony był wszelakimi owocami oraz warzywami, które musiały pochodzić ze wszystkich okolicznych gospodarstw. Ojciec Pumpkin nie wydawał się też narzekać, że musi ciągnąć samotnie powóz. Zapewne ogierowi nie brakowało sił przez lata jakie wypracował w polu. - Myślę, że możemy iść - rzucił gdy już się pojawiły. - Gwardia złożyła spore zamówienie, ciekawe czy znów idą na wojnę - Pumpkin pokręciła głową z rezygnacją. - Nie przepadam za naszym obecnym życiem, ale chyba wolę władzę cesarzowej niż królowej podmieńców lub władcy gryfów - powiedział ponuro, najwyraźniej wyrażając swoje myśli na głos. - Jestem pewny, że twoja koleżanka chyba lepiej wie, co byłoby dla nas lepsze, pewnie nie raz musiała spotykać podobne kreatury. Pamiętaj córciu, kucyk ziemski pracuje, a nie myśli - Pumpkin skrzywiła się ponuro. Zmierzając do miasta już nawet na drodze dało się zauważyć zdenerwowanie, wśród mijanych kucyków. Pumpkin nagle złapała się kopytem za pyszczek i uderzyła delikatnie w bok White, pokazując na coś. Tym co pokazała okazał się list gończy, a na nim bez wątpienia była Crimson. Była według niego poszukiwana za zdradę żywa lub martwa. Okolice bazy - Doprawdy? - spytała wyraźnie zdziwiona Pearl, przekrzywiając głowę na bok. - Mam więc założyć, że to piasek jest tak bardzo wygodny czy może zaczęło ci się podobać, że jednorożec patrzy na ciebie z góry? - na jej pyszczku pojawił się cwany uśmiech, a chwilę później się odsunęła i wyciągnęła kopytko w kierunku Batty. - A może powinnam założyć, że to ja mam specjalne względy w tym wypadku - wyszczerzyła delikatnie zęby. - Oczywiście jeśli masz ochotę nadal leżeć tu samotnie to nie widzę problemu albo mogę położyć się obok ciebie i sprawdzić, co tak wyjątkowego jest w tym piasku - wyglądało na to, że droczenie się z Batty sprawiało Pearl sporo radości. Na pewno w jej zachowaniu i słowach nie było wyższości ani złośliwości. Szlak Tym razem lecąc ogier mógł dostrzec niewielkie miasto. W jego kierunku co ciekawe zmierzało wiele kucyków, kiedy im się jednak przyjrzało można było dostrzec, że były to tylko jednorożce, zupełnie jakby zmierzały na jakieś spotkanie. Samo miasto nie było ogromne, ale można było dostrzec tam kilka budowli z kamienia. Głównie były to domy, ale również sklepy, miejsca pełne usług rozrywkowych czy hotele. Najbardziej jednak wyróżniał się tu budynek w samym centrum, była to imponująca kamienna budowla inna niż wszystkie pozostałe i to właśnie do niej kierowały się wyraźnie podekscytowane jednorożce. Nie brakowało tu również żołnierzy pilnujących porządku.
-
Baltimare - Skoro tak - powiedział ogier powoli wstając i przecierając pysk serwetką kiedy skończył jeść. Nie nawiązał jednak do rozmowy klaczy o Discordzie, być może uznał to za temat na tyle nierealny, że nie widział powodu. Jakby nie patrzeć minęło tak wiele czasu odkąd ostatnio widziano Discorda, że kucyki zaczęły nawet uważać jego istnienie za bajkę. - Przygotuje powóz i rzeczy, a gdy będę gotowy możecie do mnie dołączyć, zawołam was jak skończę - nie czekał już jednak na odpowiedź, a powoli odszedł od stołu. Pumpkin za to znów konspiracyjnie spojrzała na White. - Czyli też wierzysz w istnienie Discorda? - szepnęła cicho tak żeby reszta rodziny przy stole jej nie słyszała. - Większość kucyków uważa, że to tylko bajka, ale słyszałam, że nawet Crystal nie mogła zmienić go na powrót w kamień i chodzą słuchy, że zamknęła go w Tartarze, a drzwi zablokowała magiczną pieczęcią - zaraz jednak spojrzała ponuro w okno. - Krótko się znamy, ale tak wiele wam zawdzięczam - przełknęła lekko ślinę. - Powiedz czy jeśli ona jest uwięziona, to ją tak zostawimy? Albo jeśli... - chyba nie miała odwagi dokończyć tego pytania, widać, że zaczynała się coraz bardziej niepokoić. Okolice bazy Lance chyba dostrzegł w tonie Batty, że coś musiało się jednak stać, co zresztą wskazywała jego zaniepokojona mina. Mógł najpewniej spytać Spear'a o to co się stało, ale chyba nie chciał tego robić, być może uznał, że nie bez powodu klacz nie chce do tego wracać. Spear rzucił tylko spojrzenie na klacz, ale nie wychylał się aby opowiedzieć swoją wersję. Chyba nadal czuł, że ma u niej dług. Jedyna Pearl zdawała się nie zwracać uwagi na niedawny ton klaczy, bardziej skupiając się na tym co teraz robiła. Obserwowała unoszący się owoc z niezwykle cwanym uśmiechem, co jakiś czas patrząc przy tym na Batty. Pearl nie wydawała się zdenerwowana jej zachowaniem, a bardziej jej zacięta mina dawała znak, że jest gotowa przyjąć wyzwanie. Wyciągnęła przednie kopyta przed siebie i lekko opuściła głowę kiedy jej róg zaczął delikatnie świecić. Czego Batty nie mogła przewidzieć, to, to, że Pearl zrobi zmyłkę, bo zamiast rzucić zaklęcie wskoczyła w nią całym ciałem, sprawiając, że obie zaczęły się lekko staczać, aż w końcu nie przestały lodując w piachu. Pearl momentalnie teleportowała się nad Batty nim ta miała szansę w ogóle wstać, patrząc na nią teraz z cwanym uśmiechem z góry. - Chyba tyle wyszło z twojej kąpieli - wyszczerzyła zęby. - No i musisz przyznać, że wygrałam, wtedy dam ci wstać - obie teraz były poza wzrokiem pozostałych gwardzistów, ale ci najwyraźniej zdecydowali się nie przeszkadzać im w wygłupach, uznając, że nie mają ku temu powodu. Las Everfree Poczuła się zupełnie skołowana. Jeszcze chwilę wcześniej była pewna, że znalazła słaby punkt tej klaczy, a tymczasem to znowu ta ona górowała. Mogła ją od tak zmusić do posłuszeństwa, a nawet zabrać ze sobą i zmusić ją do spełnienia swojej woli, zrobić z niej swoją prywatną niewolnicę, to ona miała los tej nieznajomej w kopytach, a nie na odwrót. Uczucia... uczucia były słabością, wiedziała o tym, ale czy tego właśnie się spodziewała, to chciała usłyszeć? Uniosła na chwilę wzrok, patrząc w drzewa za grzbietem klaczy. Rekrut nie wracał... Czyżby zawiódł? Przykre... Miała nadzieję, że będzie z niego więcej, ale nie było tego złego, bo miała tu inny równie ciekawy, a może nawet lepszy przypadek. - Może nim odpowiem, ja spytam o coś ciebie i nie próbuj skłamać, bo to wyczuje - nie do końca było to prawdą, ale liczyła, że rozgryzie to po zachowaniu jej ciała. Zwykła drżąca warga może czasem sporo zdradzić. - Co o mnie myślisz? Boisz się mnie? Obóz gwardii Czas egzekucji zbliżał się nieubłaganie i wszyscy oczekiwali z napięciem na jej wykonanie. Wszyscy za wyjątkiem więźniów czekających już tylko na nieuniknione. W momencie gdy miał nadejść czas jej wykonania, a sygnał jej rozpoczęcia obwieszczony, nagle jeden z gwardzistów nakazał przerwać wszystko w ostatniej chwili. Zdziwienie oraz wyraźny bałagan jaki zapanował wśród gwardzistów był jasno widoczny, nikt nie wiedział jak mogło do tego dojść. Dokument stanowczo jednak nie był fałszywy. Jeden z dowódców uspokoił zaraz wyraźnie zmieszanych gwardzistów, unosząc kopyto. - Łaska naszej pani jest nieodgadniona, ale skoro tak nakazuje los - uniósł kopyto do kata, który zaczął uwalniać wyraźnie zdezorientowanych więźniów. - Nikt nie zna planu naszej pani - powiedział w kierunku więźniów. - Skoro ta jednak czuwa nad waszym losem, tym razem jesteście wolni - więźniowie wyglądali nadal na zdezorientowanych i zszokowanych oraz potrzebowali wyraźnej zachęty żeby odejść. Być może podejrzewali, że to pułapka. W końcu jednak zaczęli iść w kierunku wyjścia z obozu i nikt nie stawał im na drodze gdy jeden po drugim wychodzili.
-
Baltimare - Chaosem? - powiedziała nieco zaskoczona Pumpkin. - Masz na myśli jak ten mityczny Discord z opowieści? - mówiła dalej wyraźnie zaskoczona, zdawała się nawet nad tym rozważać. - Ale gdyby tak było, to chyba byłoby coś widać, bo nie ma żadnych śladów takiego chaosu, a przynajmniej nic o tym nie mówili - Może mam pomysł jak można się rozejrzeć za waszą koleżanką - powiedział nagle ojciec Pumpkin, kończąc śniadanie. - Muszę zawieść do koszar gwardii zapasy, to jest jak przepustka. Może na miejscu dowiemy się czegoś nowego, chyba, że wolisz sama się rozejrzeć - powiedział z całą pewnością w kierunku White. Okolice bazy - Owocowy skorpion? - Spear wyglądał na szczerze skołowanego kiedy o tym wspomniała. - Tu żyją jacyś roślinożercy? - dodał chwilę później, oglądając się do tyłu. - Wszystko zawsze tu zżerało się nawzajem - teraz wyglądało jakby mówił do siebie, ale wrócił na ziemię gdy Batty zaczęła mówić o osadzie. Na pysku ogiera pojawiło się wyraźne zakłopotanie. - No tak... Wybacz... Miałem oczywiście na myśli oazę - nim jednak Batty odpowiedziała do ich uszu dotarł donośny głos radosnej Pearl. - Jesteście?! - piszczała wyraźnie szczęśliwa. - Już chcieliśmy za wami ruszyć - rzuciła okiem na to co nieśli. - Macie drewno i owoce! - krzyczała pełna ekscytacji. - Nie mam pojęcia co robiliście, ale chyba to była niezła zabawa - wyszczerzyła zęby. - Ona je znalazła - powiedział Spear, wyjaśniając sprawę owoców. - Naprawdę? - spojrzała zaskoczona. - Jesteś niczym nasz skarb - nim Batty zdążyła zareagować Pearl złapała ją w krótkim przyjacielskim uścisku, a potem puściła. - Naprawdę dziękuje - mówiła z niekrytą radością, a potem spojrzała wyraźnie łapczywie na jeden z owoców. Zaraz pojawił się także Lance, który był wyraźnie zadowolony ich powrotem. - Napotkaliście jakieś problemy? - spytał chwilę później. Spear spojrzał na Batty jakby, uznając, że to ona ma zdecydować, co powie. Obóz gwardii Nowi więźniowie zostali zabrani do jakiegoś namiotu polowego najpewniej na przesłuchanie. Kolejne godziny w obozie, to były treningi czy wypuszczanie patroli po okolicy. Trwało to tak, aż do wieczora. Nadal nie widziano więźniów zabranych na przesłuchanie, ale o zmroku gwardziści zamieszkujący obóz ustawili się jak na jakimś zebraniu pod dużą drewnianą palisadą. Wszyscy stali w równym rzędzie, a chwilę później na mównicę przed nimi wyszedł najwyraźniej ich dowódca. - Wojna wymaga poświęceń, a przy tym respektu. Nasza pani zapewniła nam pokój i dobrobyt, okupiony ciężką pracą, ale winne temu są poprzednie władczynie, które zniszczyły tę krainę. Nie możemy tolerować aktów nienawiści wobec naszej obecnej pani - właśnie wtedy zaczęli wprowadzać więźniów. Nie było wśród nich świeżo pojmanych, a ci, którzy musieli być tu od jakiegoś czasu. - Dawne ludzkie kundle zasługują na tylko jeden los - każdemu ze sprowadzonych więźniów zaczęto nakładać sznury na szyje. Było to troje ogierów i jedna klacz. Jeden z pojmanych rozpłakał się ze strachu, gdy reszta nie wyrażała strachu.
-
Baltimare - Mimo wszystko sprawa jest dziwna - powiedziała wyraźnie zamyślona Pumpkin po niedawnym wyjaśnieniu White. - Najpierw Crimson zostaje pobita przez gwardię, a na drugi dzień znajdują martwy patrol - pokręciła głową wyraźnie roztargniona. - Crimson jednak musi gdzieś tu być, nie mogła przecież od tak opuścić miasta - Później o tym pomyślimy - wtrąciła się mama Pumpkin. - Twoja koleżanka ma racje, nie ma co nad tym teraz rozmyślać, bo to nic nie zmieni. Zjecie coś, a może ona też niedługo wróci. Przecież też musi być głodna - Pumpkin pokiwała głową nie dodając nic więcej i ruszyła za rodzicami do jadalni. Pumpkin jak i reszta jej rodziny usiedli przy stole i każde w milczeniu jadło swoją porcje. Dopiero kiedy Pumpkin skończyła zaczęła szeptać swoje nowe przemyślenia do White. - Moja mama miała racje powinna być głodna, a nadal jednak nie wróciła - powiedziała nerwowo patrząc jak jej rodzina powoli kończy posiłek. - Wiesz jak dobrze Crimson zna to miasto? Myślisz, że mogła się zgubić i teraz nie wie jak wrócić? - pytała z coraz większym przerażeniem, ale nadal tak aby jej rodzina nic nie usłyszała. Okolice bazy - Znalazłaś jedzenie? - to było pierwsze pytanie Speara na widok tego co miała Batty. - Byliśmy tu kupę czasu jeszcze zanim wytłukli oddział i nigdzie nie byliśmy w stanie znaleźć nic jadalnego. Wciąż tylko żywiliśmy się wojskowymi racjami żywnościowymi - odwrócił na chwilę wzrok w kierunku, z którego przyszła klacz i pokręcił głową. - Dziwne... Nie rozumiem dlaczego wcześniej nie wykryłem tej osady - znów spojrzał na owoce. - Może lepiej sprawdź czy nie są trujące, bo jak znam Pearl to rzuci się na nie bez zastanowienia - pokręcił lekko głową na samą myśl o tym. Powoli ich oczom też ukazał się znajomy kształt, a przy tym obóz gdzie mieli czekać sojusznicy. Widać było nawet Pearl siedząc pod palmą, która najwyraźniej jeszcze ich nie dostrzegła. Obóz gwardii Większość myśli tutejszych gwardzistów odnosiły się do terenu jaki ich otaczał. Niemal żaden nie krył się przy tym, że uważał to za gówniane zadanie i chciałby jak najszybciej wrócić do Canterlotu stolicy królestwa kucyków żeby otrzymać nowe zadanie w nieco lepszym miejscu. Jasno można było też wywnioskować, że dowodziły tu jednorożce. Kucyki będące w stanie używać magii miały górować nad innymi. Jeśli chodziło o więźniów to głównie jako wykroczenie przejawiał się bunt albo niechęć do cesarzowej. Z myśli gwardzistów dało się zauważyć, że jednorożce ceniły swoją panią, ale kucyki innych ras były tu raczej z przymusu i braku możliwości zdobycia lepszej pracy. Co ciekawe jednak nikt z nich zdawał się nie wiedzieć jak wygląda cesarzowa, w wyobrażeniach oddanych jej gwardzistów przejawiała się jako niemal istota niebiańska, nie mająca kształtu, który można od tak opisać, ale przy tym niesamowicie piękna. Zwykli gwardziści widzieli w niej raczej białego, ale niezwykle postawnego jednorożca. Wszyscy mieli wykonywać jej rozkazy, ale jednocześnie żaden z nich nie przyjął rozkazów bezpośrednio od niej. W myślach gwardzistów przejawiały się też myśli dotyczące trwającej wojny związanej z istotami zwanymi podmieńcami czy gryfów oraz kucyków zwanych sponyfikowanymi. Według tego co się powtarzało sponyfikowani mieli być istotami, które wcześniej nazywano ludźmi, ale za zbrodnie wobec kucyków zostali zmienieni przez poprzednie władczynie dwa alicorny w kucyki. Wściekli ludzie wypowiedzieli wojnę kucykom, która zdawała się trwać w nieskończoność, a przy tym przelewać krew wielu niewinnych. Wtedy miała pojawić się obecna władczyni, która obaliła dawną władzę, a na koniec zdusiła opór dawnych ludzi, sprawiając, że ci zaczęli się ukrywać przed jej gniewem.
-
Baltimare Mimo spontanicznej reakcji White, a przy tym jej licznych pytań, rodzina Pumpkin z nią samą stała jak skamieniała po niedawnym obwieszczeniu, zupełnie jakby sami nie mogli uwierzyć w to co zostało przed chwilą powiedziane. Potrzebowali chwili aby chyba również zrozumieć, co chciała im przekazać klacz. Gdy zaczęła pytać o Crimson, rodzice White spojrzeli po sobie nadal zdziwieni, zupełnie jakby nie mogli uwierzyć, że Crimson, to zrobiła. Może była to mentalność ziemskich kucyków, że te nie chcą widzieć w sobie nawzajem mordercy, a może ciężko było im uwierzyć by ziemski kucyk mógł pokonać oddział jednorożców. Jako pierwsza wątpliwości wyraziła na głos Pumpkin. - Może to nie ona... - wyszeptała cicho. - Myślisz, że zdołałaby pokonać w pojedynkę oddział gwardzistów? - nie dając szansy odpowiedzieć White, odezwał się ojciec Pumpkin. - Nie znaleźliśmy śladów twojej koleżanki, to znaczy musiała spać w szopie, bo jest ślad na sianie, że ktoś tam leżał, ale nie mamy pojęcia jak wiele czasu minęło od jej zniknięcia - lekko się zamyślił. - Może powinniśmy rozejrzeć się w mieście, ale ziemskie kucyki nie są tam mile widziane - dodał bardziej ponuro. Okolice bazy Nietypowy skorpion, nie wydawał się bronić owoców, kiedy Batty je zbierała, zupełnie jakby był gotowy się podzielić i całkiem szybko stało się jasne dlaczego. Zaraz po tym jak Batty zabrała owoce, na drzewie zaczęły rosnąć niezwykle szybko nowe. Można było odnieść wrażenie, że drzewo działa jak pod wpływem hormonu wzrostu. Co jeszcze ciekawsze, gdy klacz się oddaliła dziwny skorpion znów na nią spoglądał i zaczął wymachiwać ogonem w jej kierunku, zupełnie jak na pożegnanie, a chwilę później wrócił do posiłku. Sam Spear nie dostrzegł jeszcze Batty, ale stał cały czas czekając, aż ta wróci. Najwyraźniej kiedy potwierdziła, że żyje nie widział powodu do zmartwień. Na całe szczęście nie wyglądało też aby coś zaatakowało jego. Las Everfree Nowe słowa Sinister nieco zbiły ją z tropu. Była pewna, że się jej bała, ale ostrożność z jaką do niej podchodziła była zaskakująca. Czemu nic nie próbowała zrobić? Dlaczego jeszcze nie uciekała? Musiała się domyślać jaka jest między nimi przepaść i mimo swojego parszywego wyglądu zachowywała logiczną ocenę, a nie często coś takiego spotykała. Znów spojrzała na motyle, a jej kopyta na chwilę znalazły się na hełmie jakby już chciała go unieść, ale w ostatniej chwili się wycofała. - Zagadka nie ma sensu - nagle powiedziała, a potem wskazała kopytem niebo. - Niebo nie jest błękitne, a obecnie granatowe, ale może stać się także szare, czarne, a nawet białe i czerwone - pokazała na motyle kopytem. - Wiem co chcesz powiedzieć przez swoją zagadkę, ale patrząc przez taką interpretacje pytania żaden z motyli nie ma koloru nieba, obie odpowiedzi są błędne Patrol gwardii Niezdający sobie sprawy z tego, że są obserwowani, gwardziści maszerowali dalej w swoim szyku. Uzupełnione zapasy pozwoliły im skierować się do obozu gdzie mieli tymczasową bazę. Marsz z ich strony trwał około godzinę zanim dotarli do garnizonu za miasteczkiem. Obóz otaczał drewniana, ale z pewnością gruba palisada, wokół wykopana była fosa, ale nie wypełniona wodą, a drewnianymi ciosami. Obóz pilnowany był przez uzbrojone oddziały gwardii, które tutaj głównie ukazywały broń białą. Z powietrza dało się zauważyć liczne namioty za palisadą oraz kolejnych pięćdziesięciu żołnierzy. Widać było również flagi, na których ukazany były dziwny kryształowy okrąg. Grupa, która była śledzona przeszła przez główną bramę mówiąc przy tym: chwała cesarzowej. Przybyła grupa zaczęła rozkładać sprowadzone zapasy, które nadzorował inny kucyk. Co ciekawe widać było, że wśród żołnierzy największą hierarchie mają jednorożce, bo kucyki ziemskie zostały sprowadzone do ciężkiej fizycznej pracy, a pegazy do patroli wokół. Zresztą to właśnie jednorożców było tu najwięcej. Poza kucykami w zbrojach było tu też najwyraźniej kilkoro więźniów. Część z nich była trzymana w dużej klatce, a reszta w dybach.
-
Baltimare - Tak, zapewne masz racje - mimo niedawnego strachu, na pyszczku Pumpkin pojawił się wyraz ulgi. Najwyraźniej słowa White nieco podniosły ją na duchu. Sama klacz nic już nie powiedziała chyba chcąc wierzyć w to co powiedziała White. Powoli zaprowadziła za to White do jadalni gdzie rodzina Pumpkin składająca się najwyraźniej z jej rodziców i dwóch źrebaków (klaczki i ogiera) już siedzieli przy stole. Posiłek, który przygotowano głównie składał się z owoców, ale nie było też ich nadmiernie dużo, co sugerowało, że większość musiała zabierać gwardia. Na widok White wszyscy się uśmiechnęli. - Mam nadzieję, że dobrze spałaś - powiedziała mama Pumpkin do White. - Nadal nie wiemy jak mamy ci się odwdzięczyć za ratunek naszej córki - Pumpkin już ci pewnie powiedziała o koleżance - wtrącił niepewnie ogier. - Wszędzie jej szukaliśmy, ale nie było po niej śladu. Mamy nadzieję, że nic jej nie jest - zaraz jednak lekko się uśmiechnął. - Na pewno tak jest, tu nic nie powinno dla niej stanowić zagrożenia - nim zdołali to bardziej wyjaśnić, a przy tym usiąść do posiłku pojawił się dźwięk zapowiadający poranne obwieszczenie. Rodzina Pumpkin z nią samą wyruszyła przed dom aby zobaczyć. - Dziś przekazujemy tragiczną wiadomość - powiedział ponuro herold na magicznym ekranie. - Nie opowiemy o wieściach z frontu ani o nowych egzekucjach, bo nie ma na to miejsca. Ktoś napluł wczorajszej nocy naszej cesarzowej prosto w jej niebiański pyszczek. Wielokrotnie było mówione, że ktokolwiek podniesie kopyto na strażników dzisiejszego porządku tym samym podniesie kopyto na samą cesarzową, a takie zachowania będą karane z największymi konsekwencjami. Wiedźcie, że winny tej zbrodni nie uniknie najgorszej kary. W Baltimare zostały znalezione ciała jednego z patroli. Na czas śledztwa nikt nie ma prawa opuszczać miasteczka, aż winny zostanie znaleziony. Nie musicie się obawiać o własne bezpieczeństwo, bo gwardia wkrótce złapie winnego tego niegodziwego czynu - Pumpkin spojrzała niepewnie na White, a ta mogła się domyślić o czym ona teraz myśli. Okolice bazy Owoc, który ugryzła Batty z pewnością był jadalny, bo nie wywołał u niej efektów ubocznych, a poza tym był niezwykle słodki, a sok z jego wnętrza skutecznie gasił pragnienie. Sam ofiarodawca owocu już jednak nie zwrócił uwagi na Batty pogrążony we własnym posiłku. Najwyraźniej te nietypowe owoce pomagały przetrwać tutejszym roślinożercą ekstremalne, a przy tym i nieprzyjemne warunki tego rejonu. Nic też nie wskazywało aby w najbliższej okolicy miało pojawić się zagrożenie. Najpewniej gdyby było inaczej ten nietypowy skorpion, który w tym miejscu był na dole łańcucha pokarmowego już by uciekał. - Wszystko tam z tobą dobrze?! - rozniósł się krzyk Speara, który najwyraźniej dostrzegł, że Batty długo nie wraca. Skorpion na chwilę uniósł ciało na nieznany głos, ale widząc brak zagrożenia wrócił do posiłku.
-
Baltimare - Trochę mnie tu nie było, ale jestem pewna, że zajrzałam w każde miejsce w stodole, które znam - powiedziała niepewnie Pumpkin. Na dachu, na który patrzyła White też nie było widać Crimson. Na pyszczku klaczy pojawiła się niepewność. - Ja też zniknęłam wtedy... A nawet nie wiem jak... A co jeśli... - jej głos zaczął się łamać. - Crimson wygląda na silną, ale ci gwardziści... kłopoty w tamtym strasznym miejscu, z którego mnie uwolniłyście... - widać było, że Pumpkin zaczyna się bać. - Ale mogła wyjść tylko na spacer, prawda? - wyraźnie na siłę się uśmiechnęła, a jej pytanie brzmiało bardziej tak jakby oczekiwała, że to White zdoła ją przekonać, że nie ma się czym martwić i na pewno się znajdzie. GOSPODA/KARCZMA Gwardziści przeszukujący pomieszczenia w karczmie byli tam dobrą godzinę. Część z nich obstawiała wejście żeby mieć pewność, że nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie bez ich wiedzy. Oczywiście zwykli gwardziści łatwo dali się oszukać, a przy tym nie zauważyć, że ktoś zdołał się jednak wydostać. Reszta gwardzistów, która przeszukała cały budynek opuściła go jakiś czas później. Poza jednak znów uzupełnionymi tobołami wyprowadzili z wnętrza budynku jakiegoś wyrywającego się ogiera, który uspokoił się chwilę po tym gdy został uderzony kopytem w brzuch, a poza nim wyprowadzono także dwie klacze, które szły w przeciwieństwie do ogiera posłusznie za gwardzistami, którzy je pojmali, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że walka i tak nie ma w tym wypadku sensu. Chwilę później gwardziści zaczęli znów maszerować, zostawiając za sobą karczmę.
-
Baltimare Noc wydawała się niezwykle spokojna, nikt nie przeszkadzał White spać, a nie było też nocnych wizyt gwardii. Crimson najwyraźniej też nie zdecydowała się jej przeszkadzać. Jedyne na co White mogła chyba tylko narzekać podczas tej nocy to świerszcze dający za jej oknem koncert. Ledwo wzeszło słońce, a obwieściło je pianie koguta, które w tych okolicach najwyraźniej obwieszczało kolejny poranek. W domu nawet słychać było pierwsze przebudzenia, które zwiastowały liczne korki wokół. Nie trwało długo jak ktoś zapukał do drzwi izby, w której spała White, a następnie lekko uchyliły się drzwi. Jak się okazało to Pumpkin przyszła sprawdzić czy śpi. - Wybacz, że już budzę, ale niedługo nowe obwieszczenie cesarzowej - powiedziała bardziej ponuro niż zwykle. - Zdążymy jeszcze zjeść śniadanie. Przy okazji nie wiesz gdzie może być Crimson? Nie mogłam jej znaleźć rano kiedy poszłam sprawdzić co z nią GOSPODA/KARCZMA - Dobrze - powiedział ponuro dowódca oddziału kiedy ich zapasy były uzupełniane. - Widzę, że wszyscy tu zapomnieli języka w pysku - powiedział ponuro, obserwując każdego klienta wokół. - Zapomniano także o regułach gościnności - Panie tu niczego nie ma to zadupie - powiedział ktoś wewnątrz baru, a dowódca oddziału zmarszczył lekko brwi. - Zadupie czy nie, musimy się przyjrzeć - spojrzał na pozostałych gwardzistów, którzy z nim weszli do środka. - Wprowadzić resztę naszych niech sprawdzą kto zajmuje pokoje - klienci spojrzeli na to ponuro, ale nikt nic nie zrobił kiedy tamci zasalutowali i poszli po pozostałych. Nie trwało długo nim budynek wypełnił się gwardzistami, którzy zgodnie z rozkazem poszli sprawdzić zajęte izby. W tym do tej, którą zajmował Eblementaris zaczął dobijać się jeden z gwardzistów przez uporczywe walenie kopytem w drzwi.
-
Ta chwila kiedy czytasz książkę, a ona robi taki bałagan w głowie jakiego już dawno nie czułeś
- Pokaż poprzednie komentarze [1 więcej]
-
Szczelina autor Jozef Karika. Nie wiem czy każdy lubi taką tematykę, ale jest tu coś takiego co wywołuje ciarki
-
Baltimare - Tego mamy pod dostatkiem - uśmiechnęła się Pumpkin kiedy White wspomniała o cieple i żeby było sucho. - Mam pokój naprzeciw twojego, jakbyś czegoś potrzebowała daj znać. Niech księżniczka Luna czuwa nad tobą w czasie snu - powiedziała jeszcze Pumpkin przed odejściem, to mogło też sugerować, że tutejsze kucyki nie zapomniały o dawnych władczyniach. Całkowita ciemność zapadła niecałą godzinę później. Zapowiadała się piękna noc, liczne gwiazdy i księżyc pięknie świeciły jakby chciały pokazać, że nic złego się nie dzieje. Crimson zaczęła iść w kierunku szopy niedługi czas później, a White mogła ją zobaczyć ze swojego okna. Kiedy tylko weszła do zabudowania zniknęła na niewielką chwilę żeby zaraz znowu pojawić się na dachu. Położyła się tam na grzbiecie i patrzyła w niebo, najwyraźniej nie zamierzała na razie iść spać. W domu Pumpkin panowała za to niezwykła cisza, którą zakłócały tylko świerszcze za oknem. Okolice bazy Kiedy Batty zaczęła mówić, nietypowy skorpion zaczął poruszać nogogłaszczkami patrząc w jej kierunku jakby próbował przyswoić się do nietypowego dźwięku, który wydawała. Najwyraźniej tutejsi roślinożercy musieli walczyć każdego dnia o przetrwanie w tym okrutnym terenie, a spotkanie innego gatunku, który gustuje w podobnych przysmakach graniczyło tu z cudem. Nie mówiąc, że kucyki raczej w ogóle się tu nie pokazywały od utraty bazy przez gwardię. Stworzenie jeszcze chwilę się przyglądało, aż zamachnęło się ogonem na drzewo, a owoc, który na nim rósł poleciał w kierunku zmywającej z siebie resztki pająka Batty, co ciekawe, stwór nie poszedł po niego, a zerwał sobie inny, który znów zaczął konsumować. Ta oaza wydawała się być zupełnie innym miejscem niż wszystko dookoła. Las Everfree Strach... To uczucie było najbliższe ze wszystkich innych, które zna, bo wszyscy mogący zmierzyć jej potencjał magiczny ulegali tej właśnie emocji. Nawet wśród elity gwardii, tych, których wszyscy się bali, nie czuła się jedną z nich. Nawet ta przerażająca elita się jej bała. Z czasem zaczęła wykorzystywać ten strach, skoro była to jedyna emocja jaką wywoływała, kąpanie się w nim stawało się niezwykle przyjemne. Była przekonana, że ta klacz nadal się jej boi, wie co się stanie jak dojdzie do konfrontacji. Patrzyła jak zasłania oczy swojego chowańca zgodnie z jej wcześniejszą prośbą. Ona sama znów spojrzała na owady, zastanawiając się nad kolejnym ruchem, ale właśnie wtedy dotarł do niej głos upiora. Uniosła wzrok i spojrzała na oboje. - Idiota? - rzuciła pusto, ale w jej głosie było coś niepokojącego. - Próbujesz mnie znieważyć mimo, że jeszcze nic nie zrobiłem? - pytanie wydawało się dosyć konsekwentne, a przy tym było w nim coś niepokojącego. Spojrzała teraz na Star. - A może to ty ze mną pogrywasz, bo czujesz się urażona - znów skierowała wzrok na Sinister. - Boisz się mnie? Chcesz żebym przepadł? Pragniesz znaleźć się jak najdalej stąd i w ogóle o mnie zapomnieć? - spytała robiąc krok naprzód w jej stronę. GOSPODA/KARCZMA Jeden z licznych patroli składający się ze zwykłych gwardzistów odzianych w zbroje, poruszał się po okolicznych terenach na wypadek gdyby gdzieś formowały się grupy buntowników. Wszyscy byli świadomi, że ci zwykle zawiązywali bazy w okolicznych motłochach byle jak najdalej od posterunków. Oddział składał się z dziesięciorga gwardzistów, w tym wypadku wyposażonych w tradycyjną broń białą zamiast palnej. W oddziale było sześcioro jednorożców z czego jeden po odznaczeniach na zbroi na pewno był porucznikiem. Towarzyszyły im dwa kucyki ziemskie noszące ciężkie toboły i dwa pegazy, które wypatrywały zagrożeń w powietrzu. Kilkudniowy patrol tej niewielkiej grupy gwardzistów nieco nadwyrężył ich zapasy, a niedaleka knajpa choć obskurna zdawała się idealnym miejscem aby je uzupełnić. Jako pierwszy wszedł do środka porucznik w towarzystwie dwojga jednorożców, a reszta oddziału została na zewnątrz. Kiedy tylko się pojawił w knajpie zapanowała cisza. - Chwała cesarzowej, chwalmy kolejny wieczór, który nam dała - w odpowiedzi pojawiły się tylko liczne pomruki. - Szukamy wszelkich przejawów wrogości wobec porządku, który nadała temu światu nasza pani. Czy ktoś coś widział? - nie padła żadna odpowiedź, więc jednorożec poszedł napełnić toboły. Gwardziści zdawali się nie zrażeni tutejszymi klientami jak i ich niechętnymi spojrzeniami jakimi ich obrzucano. Zapewne spowodowane to było przewagą oddziału nad zwykłymi moczymordami.
-
Baltimare - Naprawdę mam nadzieje, że ci się uda, bo wszystkie jesteście dla mnie równie ważne. Gdyby nie wasza pomoc nie wiem co by dziś ze mną było - spojrzała jeszcze raz na Crimson, a potem na White. - Pamiętaj jednak, że nie warto robić nic na siłę. Jeśli ktoś tego nie chce to nie sposób pomóc komuś w ten sposób - kiedy to powiedziała na niebie zaczęło powoli się ściemniać. Pojawił się jak na razie słaby jeszcze księżyc, a niebo zmieniło barwę na bardziej pomarańczową. Pumpkin wprowadziła White do niewielkiego domku. Nie wyglądał na zbyt wygodny jeśli chodzi o miejsce do mieszania. Niewiele przestrzeni, stare meble i piec mający już swoje lata. Zimą musiało tu być bardzo nieprzyjemnie. W końcu Pumpkin wprowadziła ją do miejsca, które miało być pokojem White na noc. Okazało się, że była to niewielka izba, którą niemal całkiem zawalało łóżko nadgryzione nieco przez ząb czasu oraz stara szafka z niewielką lampką. Pościel na łóżku także wyglądała jakby była kilkukrotnie łatana. Uwagę też zwracało niewielkie okienko, z którego był widok na szopę, w której zapewne miała spać Crimson. - Musisz nam wybaczyć, wiem, że nie do tego pewnie przywykłaś, ale nic lepszego nie mamy - powiedziała trochę przygnębiona tą sytuacją Pumpkin. Okolice bazy Spear już nic nie powiedział tylko pozwolił odejść Batty, a sam został z tyłu. Oaza wyglądała nietypowo wokół kamieni i piasku, ale nie wydawała się też na groźna. Wokół było kilka krzaków, a nawet drzewa z nietypowymi owocami, ale ciężko było stwierdzić czy jadalnymi. Woda z całą pewnością była niezwykle czysta, widać było przez nią nawet dno, ale nie wyglądało aby coś żyło w tej wodzie, a jeśli nawet to być może obecność Batty przestraszyła tutejszych mieszkańców. Klacz mogła wyczuć, że woda nie należała do ciepłych, a była nawet nieco chłodna. Wokół panowała niezwykła cisza, nie licząc świerszczy i krzaków, którymi co jakiś czas poruszał wiatr. Zaraz jednak jeden z krzaków zaczął się mocniej poruszać, zupełnie jakby ktoś za nim był. Batty mogłaby nawet pomyśleć, że to Spear ją podgląda, bo przez chwilę nic z tego miejsca nie wychodziło. Z krzaków w końcu jednak wylazło coś co przypominało nieco przerośniętego skorpiona. Stworzenie zdawało się chwilę przyglądać Batty, ale równie szybko ją zignorowało, a zamiast niej skupiło się na owocach na drzewie. Stwór wyciągał dług ogon, a jego zakończeniem przebijał owoce, które momentalnie zaczęły się kurczyć, aż nie została pozbawiona zawartości skórka. Wyglądało, że dziwne stworzenie w ten nietypowy sposób zjadało wnętrze owoców, ale bez skórki. Las Everfree Wiedziała cały czas, że ma przewagę w tej rozmowie. Duch? Gdyby miał ciało mógłby sprawić problemy, dziś jednak był tylko cieniem dawnej siebie czego sam był pewnie świadomy. Istoty eteryczne nie były w stanie skrzywdzić fizycznych. Klacz? Władała czarną magią i zdawała się sporo umieć, ale nie uczyła się jej w wielkim zakresie, a przy tym nie zgłębiała wszelkich zakazanych tajemnic, nadal wiele jej brakowało do pełni potencjału. Chowaniec? Istota tego typu nie stanowiła większego problemu, zwłaszcza kiedy została stworzona przez słabszego użytkownika magii, chociaż musiała przyznać, że był dość nietypowy patrząc na inne chowańce. Gdzie byłaby tu jednak zabawa gdyby od tak ją zabiła? Wolała widzieć strach w oczach, chciała utemperować tę nieznajomą klacz, a później pomyśleć co z nią dalej zrobić. Strach jaki od niej wyczuła chwilę wcześniej był niemal jak apetyczny podwieczorek. Zaraz jednak sytuacja zmieniła się. A stało się to w momencie kiedy ta klacz znowu doszła do głosu. Słuchała uważnie jej słów, ale kiedy Sinister przywołała owady spojrzała zakłopotana w bok. Pierwszy raz nie było widać u niej dotychczasowej dominacji. - Nie potrafię odpowiedzieć... Nie tak... - jej ton po raz pierwszy brzmiał tak niepewnie. - Mój hełm... Nie mogę przez niego dostrzec idealnie barw, ale gołym okiem... - zacisnęła zęby z powodu tej niezręcznej sytuacji. - Muszę go zdjąć, ale... Powiedzmy, że moja tożsamość to tajemnica. Możemy to rozegrać na kilka sposobów - spojrzała po całej trójce. - Zaufam wam, że żadne nie będzie patrzyć, a jeśli, któreś mnie uszka w lesie zamieszkają dwa duchy - aluzja była oczywista, bo Stalker jako sztuczna istota nie mógł się nim stać. - Mogę rzucić na was klątwę ślepoty, ale to nie działa na duchy - spojrzała na Star. - Musiałbym ją na chwilę wygnać. Ostatnią opcją jest zamaskowanie pyska odpowiednim zaklęciem, ale to też może mi rozproszyć nieco widok - powiedziała znów nieco zirytowana tym. Nie mogła uwierzyć, że ktoś podszedł ją w ten sposób, a nawet zapewne tego nie planowała, a przynajmniej nie tak.
-
Baltimare Kiedy padło pytanie White o Crimson, Pumpkin znowu skierowała wzrok na klacz, którą zostawili z tyłu. Wyglądało, że zastanawia się nad tym co powiedzieć, ale sama Crimson nie wyglądała na urażoną czy obrażoną. Siedziała pod drzewem opierając kopyta za głową i trzymając źdźbło trawy w zębach oraz mając przy tym zamknięte oczy. Wyglądała tak spokojnie jakby miała zamiar zaraz zasnąć. Wyraz pyszczka Pumpkin wskazywał jednak, że nie jest do końca przekonana co do jej pozy. - Nie znam jej tak długo jak wy - wydusiła z siebie w końcu. - Ona twierdzi, że sobie poradzi i nie musimy się o nią martwić ja jednak... - znów skierowała na nią wzrok. - Kiedy tak z nią rozmawiałam to miałam wrażenie, że ukrywa pod tą pozą, którą wszystkim nam pokazuje prawdę. Nie rozpłacze się tu, ale... Była już chyba tyle razy poniżana w życiu i mieszana z błotem, że nie pamięta już innego życia. Każdy codzienny dzień jest dla niej tym samym, a opiera się na przetrwaniu, a przynajmniej tak mi się wydaje, nie mogę być tego pewna. Jestem natomiast przekonana, że nikomu się nie wyżali, bo woli się zamknąć na innych Okolice bazy - Nie znam takich co nie popełniają błędów - powiedział jeszcze nim zaczął, a jego róg otoczyła magiczna aura. - Niby trzeba uczyć się na błędach aby ich nie powtarzać, a tak przynajmniej mówią - zmarszczył lekko brwi przekręcając głową na wszystkie strony. - Chyba coś mam... Nie jest daleko i najwyraźniej to oaza - dodał powoli ją prowadząc. - Nie sądzę abyśmy kiedykolwiek się dogadali - mówił idąc dalej prowadząc ją za sobą. - Mimo to zaryzykowałaś i mi pomogłaś choć mogłaś uciec. Widać zostały ci jeszcze pewne wzorce z dawnych zachowań naszej rasy. Słyszałem też, że to ty poszłaś nas ratować kiedy byłaś z buntownikami, choć powinnaś nas była zostawić, przynajmniej każdy z nich by tak zrobił. Nie rozumiem czemu to zrobiłaś - nim Batty mogła odpowiedzieć przed nimi zaczęła rozciągać się oaza. Spear przystanął i zaczął się rozglądać. - Nie wyczuwam zagrożeń. Chyba możesz się odświeżyć w tym, a ja zaczekam tutaj żebyś miała nieco prywatności Las Everfree Nim mogłaby powiedzieć coś Star, dotarł do niej głos Sinister. Słuchała każdego jej słowa uważnie. Była świadoma tego, że te dwie nie wiedzą z kim rozmawiają, nie wiedzą kim tak naprawdę jest. Nikt nic o niej nie wiedział, a nawet wszyscy mieli myśleć, że jest ogierem. Ta klacz nie miała prawa wiedzieć jak z nią rozmawiać. A jednak... Fakt tego, że nikt się tak do niej nie zwracał, że wszyscy się bali kiedy tylko się pojawiła, fakt tego, że tylko jej matka i twórczyni z nią rozmawiała jak ktoś równy, a nawet lepszy musiał zacząć na nią jakoś oddziaływać. W chwili gdy Sinister zaczęła jej zarzucać upośledzenie emocjonalne jej samokontrola zaczęła pękać. Wydobyła się z niej tak mroczna aura, która nie magazynowała się tylko w rogu a całym ciele, z którego teraz wypływała. Powietrze było tak gęste, że można było ciąć je nożem, a gałęzie drzew zdawały się cofać w przerażeniu. - Dobroć... Lojalność... Szczodrość... Śmiech... Uczciwość oraz Magia... - jej głos był teraz niezwykle zimny kiedy wymieniała każdy z dawnych elementów harmonii. - Osobiście spotkałem każdą z nich, a nawet zniszczyłem dwa z sześciu elementów harmonii. To ja zaatakowałem Crystal Empire i obaliłem tamtejszą księżniczkę i chowając ich największy skarb, a zrobiłem to wszystko dla cesarzowej, która nas prowadziła. Spotkałem każdą z emocji kucyków, które miały dawać im siłę, miały ich chronić, a ostatecznie uciekały w panice. Wyczułem każdą z tych cech na własnej sierści - nagle zamilkła, a mroczna magia zaczęła się cofać. - To było niezwykle odświeżające - powiedziała już spokojniej. - Nie potrzebuje słabych uczuć żeby wiedzieć ile warte jest moje życie. Czy jesteś w stanie udowodnić, że się mylę? Że jestem gorszy od każdego kucyka, który rozumie emocje? - w jej głosie kryło się coś jak wyzwanie.
-
Baltimare Pumpkin nic nie odpowiedziała, tylko ruszyła w stronę ponurej Crimson. Inne kucyki ziemskie nie rzucały nieprzyjemnych spojrzeń White ani nie trzymały się z daleka od klaczy. Najwyraźniej fakt, że sprowadziła Pumpkin do domu i to jak się z nimi wcześniej bawiła sugerowało, że już wiedzą jaka jest naprawdę i to, że chwilę temu odegrała inną rolę nic nie zmieniało. White nie mogła usłyszeć o czym mówią obie klacze, bo te stały za daleko. Crimson jednak nie wydawała się wyżywać na drugiej klaczy, a słuchała jej w milczeniu. Kiedy Pumpkin skończyła mówić, Crimson lekko się uśmiechnęła coś jej powiedziała i na tym właściwie się skończyło. Chwilę później Pumpkin wróciła. - Chcesz zobaczyć swój pokój? - spytała widząc, że plac wokół powoli wraca do normy. Nie powiedziała jednak nic o rozmowie z Crimson. Sama Crimson poszła w kierunku drzew i usiadła pod jednym z nich kiedy skończyła swoją część pracy. Okolice bazy - Sądziłem, że dla ciebie to normalka - powiedział po niedługiej chwili. - Nie powinnaś myśleć nad tym co mogło się stać, a nad tym, że przeżyłaś reszta chyba nie ma znaczenia. Tak nam przynajmniej zawsze mówią na wojnie - powiedział niemal bez emocji. - W Canterlocie będziesz często patrzeć na znacznie gorsze rzeczy, a i tak idziesz. Widać musi ci zależeć - zmarszczył lekko brwi nad czymś myśląc. - Słuchaj... Znam zaklęcie, które może pomóc wykryć dużo wody. Może niedaleko jest jakaś niewielka osada. Mogłabyś wtedy doprowadzić się trochę do porządku i nie wiem może ci to poprawi nastrój. To tak luźna myśl, bo jeśli jednak wolisz wrócić do obozu w resztkach tego czegoś to rozumiem, nie moja sprawa Las Evefree Dostrzegła niemal natychmiast dziwną zbieżność między tą dwójką. Czasem jednorożce odznaczające się zdolnościami w czarnej magii uczyły się nekromancji. Przyzwanie szkieletu, kukły, którego zasilała zwykła mroczna magia było niezwykle proste, trochę trudniej było jeśli chodzi o bardziej złożone zwłoki. Duch... Samo przyzwanie nie było problemem, ale robienie za kotwicę dla niego wymagało już sporo mocy. Tutaj jednak było inaczej i zaczynało ją intrygować na jakim poziomie ta dwójka jest połączona. Wiedziała, że jest tu nienawiść, ale najwyraźniej było coś jeszcze. Czemu się nie pozbyła upiora skoro go nienawidziła? - Cesarzowa... - najpierw postanowiła wyjaśnić tę kwestie. - Wymaga od nas zaufania, wszystko co robi jest przyszłością, w której to kucyki będą dominować, wszystko robi z myślą o naszej rasie - skierowała wzrok na Sinister. Atakowała już za nie takie słowa, za nie okazywanie jej szacunku, mogłaby ją łatwo zmusić do tego, ale po co było odkrywać wszystkie karty z góry? - Chcesz być normalna? Chciałabyś być jednorożcem bez mrocznej magii i talentu? Mieć zwykłe problemy jak oni? - pokręciła głową z dezaprobatą. - Jeśli tak tego pragniesz, to mogę odebrać ci mroczną moc, sprawić, że będziesz normalna. Poczujesz jak to jest mieć zwykłe problemy, jak to jest na siłę szukać powodu do istnienia. Bo jakie to jest życie kiedy uparcie próbujemy udowodnić naszą wartość, ale tak właściwie wiemy, że się oszukujemy i stajemy się częścią nic nie wartego tła. Nigdy nie dostałem szansy na normalne życie, nie poczułem niczyjej miłości, ale wiem, że jestem więcej wart, że posiadam zdolności o jakich inni marzą. Mam więc dzięki temu obie rzeczy, nawet jeśli uczucia wobec mnie są sztuczne, to jest to warte tej mocy
-
Baltimare - No dobrze, skoro pani tak mówi - rzucił jeszcze wrogi wzrok Crimson. - Jeśli jednak nadal będzie robić problemy może nam ją pani oddać na jedną noc, tam zostanie odpowiednio wytresowana - teraz spojrzał na resztę kucyków ziemskich. - A wy na co się gapicie?! - ryknął w ich stronę. - Brać się za robotę i ogarnąć ten bajzel wokół, macie godzinę, a jak nadal po tym czasie będzie tu syf to będziemy po kolei karać - kiedy tylko groźba padła wszyscy wzięli się znowu do pracy. Gwardzista jeszcze raz ukłonił się White na pożegnanie, a potem odszedł wraz z resztą oddziału. Crimson widząc, że nie ma ich blisko splunęła na bok i przetarła kopytem pysk, ale nic nie powiedziała najwyraźniej nie mając ochoty wcale do tego wracać tylko poszła wyraźnie naburmuszona pomóc innym zbierać pozostałości z przyjęcia. - Myślisz, że powinnam z nią porozmawiać? - spytała niepewnie Pumpkin zamiatając śmieci i patrząc niepewnie w kierunku naburmuszonej Crimson. Okolice bazy Spear tylko kiwnął głową i zabrał drewno bez słowa idąc za Batty. Ogier zdawał się chwilę wahać czy do niej podejść, ciężko było powiedzieć czy to odór, który obecnie wydzielała Batty go odstraszał czy może to była jego niechęć do kucyków podobnychj jej. Cokolwiek to było najwyraźniej nie powstrzymało go żeby ostatecznie zrównać się z nią krokiem. Oboje szli chwilę w milczeniu jakby zastanawiał się czy powinien coś powiedzieć czy lepiej przemilczeć. - Słuchaj... - w końcu powiedział dość niepewnie. - Tym razem poważnie nie chciałem cię urazić... Gdyby nie ty znowu bym pewnie nie żył - przewrócił oczami na bok. - Cholera... Nie jestem Pearl i nie jestem w tym dobry, ale jeśli chcesz pogadać czy coś to mogę chociaż wysłuchać, może to poprawi ci nieco nastrój Las Evefree Stała nieruchomo słuchają każdego słowa Star, ciężko było stwierdzić czy się zgadza czy nie. Nadal zastanawiała się co powinna jednak z nimi zrobić. Żadne nie wyglądało na buntownika i raczej wcale nie interesowali się obecną sytuacją, a przynajmniej tak myślała, aż nie padło pytanie o jej matkę. Znaczek, który pokazała jej rozmówczyni, wydawał się dziwnie znajomy... Chwilę wcześniej jednak patrzyła jak z oczu Sinister popłynęła łza i jak drży przy każdym słowie jakie mówiła ta druga. Czy jej współczuła? Być może by mogła gdyby nie fakt, że te emocje były jej zupełnie obce. Nie wiedziała czym jest współczucie i smutek, a nawet miłość, to wszystko były dziwne niezwykle przeszkadzające emocje. - Czemu tak reagujesz? - spytała Sinister. - Czy to powiedziała nie jest prawdą? Czy nasze życie nie polega na tym, że zabiegamy o atencje najważniejszych dla nas osób? Chcemy słuchać nawet fałszywych pochwał żeby choć przez chwilę poczuć się wyjątkowo, uważasz, że jest inaczej? - jej słowa brzmiały jakby wiedziała to wszystko z własnego doświadczenia. Nie czekała na odpowiedź Sinister tylko znów spojrzała na Star i wyciągnęła w jej kierunku kopytko, ale te przez nią przeszło. - Tak jak myślałem cały ten czas... Jesteś widmem dawnych dni... Twój znaczek mi to powiedział, widziałem go w księgach dawnych lat - znów cofnęła kopytko,a potem je uniosła chwilę na nie patrząc, aż nie spowiła go mroczna energia. Kiedy znów dotknęła Star ta mogła poczuć jej dotyk. - Teraz mogę to poczuć, bo mogę chodzić między dwoma światami być fizycznym i eterycznym - nadal poruszała delikatnie po ciele Star jakby głaskała ją po sierści. - Czemu sądzisz, że ja jestem godny wiedzieć cokolwiek o planach cesarzowej? Czyż nie jestem zwykłym wasalem jakich wielu?
-
Baltimare Niespodziewana interwencja White z pewnością zaskoczyła wszystkich, nie tylko gwardzistów, ale i okoliczne kucyki ziemskie. Crimson zabrała kopytko od swojej nietypowej broni nim zdążyła jej użyć i skrzywiła się z niesmakiem słysząc w swoim kierunku naganę. Jej zachowanie oczywiście też było grą, bo nie mogło wyglądać, że kucyk ziemski, który chwilę temu tak się stawiał nagle od tak potulnieje. Mimo wszystko pokłoniła się przed White z wyraźnym wyrazem wstydu lekko się przy tym cofając. Gwardziści od chwili wtrącenia White spoglądali nieco zaskoczeni to na nią, najwyraźniej dopiero zwracając uwagę na jednorożca wśród wioski ziemskich kucyków, to na kulącą się niedawno jeszcze awanturującą się klacz. Gwardzista, który do tej pory ją dręczył nie powstrzymał się zresztą żeby nie rzucić jej wrednego uśmieszku. Chwilę później zwrócił uwagę też na White. - Proszę wybaczyć - powiedział już innym tonem. - Nie sądziłem, że tak... - przyjrzał się dokładniej Crimson. - nietypowy kucyk ziemski - widać było, że inne słowo chodziło mu wcześniej po głowie. - Może mieć tak elegancką właścicielkę. Zabłądziła panienka? To jest wioska roboli, jeśli pozwolisz odeskortujemy cię do miasta - jego ton stał się niezwykle przyjazny. - Ten motłoch nie wie jak podjąć takiego gościa Okolice bazy Żuwaczki bestii po niespodziewanym ataku bestii zaczęły wydobywać z siebie nieprzyjemnie wyglądający, a przy tym kleisty i śmierdzący niczym odór skunksa płyn. Potwór, który wyraźnie poczuł ból zaczął wymachiwać przy tym głową na wszystkie strony wydając przy tym nieprzyjemne i głośne piski. Kiedy wymachiwał tak głową substancja poleciała na grzywę i grzbiet znajdującej się blisko Batty. Stwór, który nadal jednak opierał się śmierci został niespodziewanie przebity na wylot, a jago wnętrzności posypały się znowu na klacz. Ciało najpewniej też by się na nią przewróciło gdyby nie fakt, że zostało złapane w porę w lewitacje, a chwilę później odrzucone. Spear spojrzał ponuro na Batty i się skrzywił, ale jego kolejne słowa nie wskazywały aby zrobił to złośliwie. - Na cesarzową - jęknął wyciągając do niej kopyto. - Cuchniesz gorzej niż przepocony gwardzista po treningu - odwrócił lekko głowę. - Jesteś pewna, że chcesz w tym stanie wrócić do obozowiska? Las Everfree Niepokój, który odczuwała Sinister nie był niczym obcym dla jej rozmówczyni. Zawsze była inna, wiedziała o tym odkąd się urodziła. Miała jasny cel odkąd tylko się pojawiła, ona nie musiała szukać przeznaczenia jak każdy inny kucyk, bo jej było z góry nałożone. Mimo wszystko była całkiem zaskoczona widząc jak ta klacz porusza się po zakazanym terenie, po którym nawet gwardia nie ma ochoty chodzić. Wszystko wskazywało, że powodem tego jest fakt, że musi coś ukrywać, a obecna lokalizacja ma trzymać z dala od niej wścibskie oczy. Ryzykowne, ale jednocześnie całkiem praktyczne. Stworzenie nietypowego chowańca też ją intrygowało, niewiele jednorożców przejawiało takie talenty. Kiedy usłyszała głos dochodzący od Sinister delikatnie przechyliła głowę, próbując wychwycić emocje rozmówczyni. Zaraz jednak zmrużyła delikatnie oczy widząc, że cała sytuacja się zmieniła. - Wybaczyć? - jej ton stał się pełen niespodziewanego rozbawienia. - Nikt jeszcze nie miał odwagi tak do mnie powiedzieć - gdyby Sinister mogła ją zobaczyć dostrzegłaby nawet łezkę rozbawienia wypływającą jej z oka. Zaraz jednak śmiech ucichł i znów zmierzyła wzrokiem rozmówczynie. - Sinister Star? Niezwykle uroczo... Nigdy o tobie nie słyszałem - zrobiła krok naprzód aby lepiej się przyjrzeć. - Moje imię? Muszę cię rozczarować, bo go nie posiadam. Powstałem tylko w jednym celu - jej ton stał się bardziej pewny. - Jestem obietnicą tego co ma wkrótce nadejść, ale faktem jest, że czasem nadają mi przydomki - chwilę milczała patrząc na Sinister. - Ostrze cienia, zmierzch śmierci - robiła kolejne kroki w kierunku Sinister bardzo powolne, ale i niezwykle pewne. - Demon pustki - ostatnie słowa trafiły prosto do ucha Sinister gdy nagle pojawiła się tuż przy niej. Sinister mogła się domyślić, że nie była to teleportacja, a raczej szybkość, tylko, że to wskazywało, że jej rozmówca jest równie szybki jak najszybsze pegazy. Stała teraz obok Sinister niemal stykając się z nią bokiem, odwrócona do niej jednak grzbietem. - I wiele innych, ale sama możesz wybrać jak chcesz się do mnie zwracać lub wybrać nowe, Sinister Star - powiedziała niemal przymilnym tonem. - Wiesz? Intrygujesz mnie... Jesteś inna niż ci, których widzę, nie pierwszy raz obcuje z mroczną magią, ale ty cała jesteś inna. Powiedz mi jak zacieśniasz relacje? Ja chociażby lubię się poruszać, rzucić kilka razy ciałem silnego oponenta, pokazać mu jak żałosny jest żeby wiedział gdzie jest jego miejsce w szeregu. Czuć przy tym jego strach i ekscytować się porażką - teraz w jej głosie brzmiało coś jak wyzwanie. - Ty jednak zapewne nie jesteś zainteresowana takim sposobem relacji. W innym wypadku już dawno byśmy się spotkały. Masz więc jakieś propozycje jak może w inny sposób rozwinąć się nasza znajomość? A może wolisz być jak inni wycofać się i z góry pokazać moją przewagę? NiEZNANE ZIEMIE Teren wokół chatki wydawał się niezwykle cichy i spokojny, a w jej pobliżu nie było widać zagrożeń. Jedynym towarzystwem zdawały się konary wysokich drzew i ptaki gnieżdżące się na nich. Najwyraźniej do tego miejsca nie zbliżał się od dawna żaden kucyk ani inne stworzenie. Ktokolwiek również tu dawniej mieszkał musiał dawno temu się wynieść. Nie było nic co mogłoby pomóc przybliżyć lokalizacje tego miejsca. Chata wewnątrz była zrujnowana i najwyraźniej w pośpiechu opuszczona, na jedzenie nie sposób było liczyć. Dopiero nocne wycie wilków zakłóciło ciszę wokół, ciężko było powiedzieć czy są to zwykłe wilki czy może drzewne, ale po dźwięku drapieżników dało się określić, że były na tyle daleko, że nie stanowiły zagrożenia.