Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Grupy zwiadowcze Pegazy w końcu po długim czasie lotu dotarły do miejsca gdzie doszło do ataku ze strony buntowników. Najpierw pegazy pokazały, w którym dokładnie były miejscu, gdy doszło do ataku na nich ze strony buntowników. Na górze wciąż były ślady po ataku, więc teraz byli pewni, że są we właściwym miejscu. Teraz pozostało pytanie jak daleko znajduje się baza tego samolotu? Musieli ją odnaleźć za wszelką cenę. Gwardziści postanowili się podzielić na mniejszy grupy by przeszukać większy teren. Po wyjaśnieniu sobie wszystkiego wszyscy zaczęli lecieć w różne strony. Jednak bardzo ostrożnie lecąc poza buntownikami były tu też w końcu podobno parasprity, na które nie bardzo mieli ochotę się natknąć.
  2. Golding Shield Pocałunek trwał naprawdę długo zastanawiałem się czy to pomoże Lust. Nie sądziłem, że ta teleportacja aż tak źle na nią wpłynie. Nagle jednak poczułem jej kopyto na swojej piersi i zostałem odepchnięty tym samym przerywając pocałunek. Najwyraźniej to wystarczyło Lust. Mogłem to wnioskować po jej słowach. Całe szczęście, że nie skończyło się to na najgorszym scenariuszu. Co prawda nie wiedziałem ile Lust ma energii w tej chwili, ale powinno jej raczej wystarczyć teraz na tyle by mogła opuścić to miejsce bez wzbudzania podejrzeń. Chociaż nie byłem tego wszystkiego do końca pewny patrząc na jej łzawiące oczy. Jak teraz o tym myślę to pierwszy raz widziałem u niej łzy. No i jeszcze te sapanie. Jednak wyglądało że wszystko zaczyna wracać do normy. Lekko się do niej uśmiechnąłem. - Wybacz czasem daje się za bardzo ponieść emocją. Myślę, że możemy już stąd iść a jak ty sądzisz? - Spytałem cały czas na nią spoglądając. Nie byłem do końca pewny, co będzie chciała teraz zrobić i czy już jest w stanie stąd wyjść. Więc oczekiwałem odpowiedzi od niej.
  3. Grupy zwiadowcze/obóz Pegazy pokonywały kolejne kilometry drogi lecząc czujnie i w ukryciu, za które służyły im chmury. Jednak nie wszyscy się tak poruszali. Część z nich poruszała się blisko ziemi lecąc w dość nieprzyjemnych terenach zbliżonych do okolicznych gór czy wąwozów przy okazji starając się unikać miejscowej agresywnej fauny. Nie mieli ochoty na starcie z miejscowymi stworzeniami. Obecna taktyka lotu miała służyć, jako obrona. Gdy jedna z grup zostanie zaatakowana druga niespodziewanie ruszy na wroga by pomóc pobratymcom. Powoli zbliżali się do miejsca gdzie wczorajsza grupa napotkała ślady buntowników. W tym czasie pegaz w obozie wracał do zdrowia lepiej niż sądzono wcześniej. Obudził się w końcu i pomimo braku kopyta był w całkiem dobrej formie. Uzgodniono, że gdy jeszcze chwilę odpocznie wyruszy w drogę i o wszystkim powiadomi Canterlot. Na szczęście jego skrzydła nie doznały uszkodzeń. Więc nie będzie miał problemu z lotem.
  4. Kątem oka zobaczyłam nagle jak obudziła się ta klacz. Czyli wszyscy już wstaliśmy i byliśmy gotowi do drogi. Czy martwiłam się, że tamta może się nie obudzić? Raczej nie. Skoro już teraz by odpadła to byłby tylko dowód, że nie zdołałaby podołać tej wyprawie i tylko by nas spowalniała. Takie są realia świata, w którym ja się wychowałam, dlatego próżno we mnie było szukać czegoś takiego jak martwienie się o kogoś. Nic nie odpowiedziałam na przedstawienie się klaczy. Powoli podniosłam to, co nam zostawiono. - Ja jestem za - powiedziałam nawet się nie obracając się do ogiera tylko podnosząc swój tobołek i jukę. - Lepsze to niż tkwienie w miejscu - powiedziałam to, co myślałam na głos. Bo taka była prawda nigdy nie lubiłam zbyt długo nic nie robić to szybko nudziło. A zaczęcie poszukiwań czegokolwiek było zdecydowanie lepsze.
  5. Obóz gwardzistów Noc w obozie minęła spokojnie. Na dodatek pegaz, który utracił kopyto wkrótce będzie mógł odlecieć do Canterlotu szybko wracał do zdrowia. Gdy pierwsze promienie słońca zaczęły padać na obóz zaczęto zbierać grupy gwardzistów, które miały poszukać bazy buntowników. Przy okazji grupa pegazów, która spotkała wrogi samolot miała zaprowadzić resztę w to miejsce gdzie go spotkali. To było najlepsze miejsce by zacząć poszukiwania. Gwardziści w szyku zaczęli opuszczać obóz. Jednak lecieli z zachowaniem ostrożności. Nie chcieli na razie walczyć tylko znaleźć bazę buntowników. Czas na walkę jeszcze przyjdzie.
  6. Magus

    Manehattan - Miraż ~ Magus

    Obserwowałem w milczeniu slajdy słuchając każde słowa VI. Wejście do banku wydawało się niemożliwe po tym, co nam powiedziała. Więc jak niby ona się tam dostanie? To niewykonalne żeby sama w pojedynkę to zrobiła z nami wszystkimi na karku. Jeśli ta klacz mówiła poważnie, że chce włamać się do tego banku to chyba naprawdę jej mózg nie pracował jak należy. Plan, który powiedziała nam VI mi odpowiadał, gdy obstawimy całe to miejsce tak jak mówi to niema szans by ta klacz się dostała. Co do jednego VI miała racje siedząc tu i rozmawiając tylko tracimy czas. Trzeba było działać jak najszybciej. Odezwałem się jednocześnie ze wszystkimi innymi jak w chórze mówiąc. - Tak jest! - Powoli wstałem z miejsca by skierować się ku wyjściu i zejść na parking. Nie wiedziałem jeszcze, w której będę grupie. Nigdy zbyt dobrze się z innymi nie dogadywałem. Jednak to nie było ważne a zadanie, które nas czekało. Więc niezależnie, w której grupie będę dam z siebie wszystko. To będzie ostatnie przewinienie, jakiego Jinx się dopuści to więcej niż pewne.
  7. Obóz gwardzistów Gwardziści słuchali teraz raportu od ostatniej z grup, która dopiero, co wróciła. Pozytywne było, że stan rannego pegaza się poprawiał. Niestety bez tylnego kopyta nie mógł już tu zostać. Dlatego gdy tylko odzyska siły wróci do Canterlotu i złoży raport o tym, co tu się stało. Canterlot musiał wiedzieć o tym, co zostało tu odkryte. - Więc buntownicy na pewno tu są a Shatter musi być jednym z nich to pewne. Co innego mógłby tu robić? - mówił z przejęciem jeden z pegazów - Spokojnie. Dużo dziś zrobiliście. Teraz mamy pewność, że buntownicy tu są. Musimy teraz tylko odkryć gdzie jest ich siedziba. Odpocznijcie jutro poszukamy ich bazy i powiadomimy o wszystkim Canterlot a wtedy zniszczymy ich bunt ostatecznie. Dobrze przy okazji wiedzieć, że parasprity mają chrapkę na ich maszyny to może przynieść nam korzyści - powiedział jeden z gwardzistów śmiejąc się lekko.
  8. Golding Shield W końcu nadeszła nasza kolej na teleportacje. Brakowało mi już Canterlotu. Jednak w pewnym sensie będzie mi brakować tego miejsca. To tu się tak wiele zdarzyło. Wciąż ciężko mi było uwierzyć, że tak wiele się zmieniło. Stałem spokojnie z kamienną twarzą czekając aż to wszystko się zacznie. Nagle smok nas złapał. Dziwnie się z tym czułem. Lecz dziwne uczucia dopiero nadeszły, gdy zaczął się proces teleportacji. Sam nie wiem. Nie potrafię opisać tego uczucia. Jednak było inne niż wtedy, gdy teleportowano nas w Canterlocie. Magia smoków różniła się od naszej. W jednej chwili wszystko się skończyło. Znów byłem w Canterlocie w miejscu, z którego pochodzę. Uświadomiłem to sobie, gdy przestało mi się kręcić w głowie. Mimo że przestało mi się w niej kręcić wciąż mnie bolała. Nieprzyjemne uczucie. Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Lust! Szybko zwróciłem swój wzrok na nią. Nie wyglądała dobrze. Szybko do niej podszedłem by pomóc jej wstać, po czym zrobiłem jedyną rzecz, która przyszła mi do głowy. Przyłożyłem swoje usta do jej oddając jej w ten sposób pocałunek. Gdyby nawet ktoś to widział. To, co w tym dziwnego? Zachowywaliśmy się w końcu jak naturalna para w ten sposób. Nie przerywałem pocałunku czekając aż Lust sama mnie odepchnie lub da jakoś znać, że już starczy. Na więcej nie mogliśmy sobie pozwolić w tym miejscu. Miałem nadzieje, że to wystarczy jednak by jej pomóc. Oddział pegazów W końcu pegazom udało się wydostać z labiryntu jaskiń. Droga do ich obozu już nie była trudna. Im bardziej oddalali się od jaskiń tym bliżej byli obozu aż w końcu dotarli do niego. Gdy tylko się zbliżyli zostali natychmiast otoczeni przez gwardzistów z obozu, którzy zaczęli do nich mierzyć kuszami. - Podaj hasło - powiedział jeden z nich. - Niech światło Celestii świeci nad nami - odpowiedział jeden z pegazów. - Zgadza się - nagle gwardzista spostrzegł rannego pegaza. - Co wam się stało?! Zresztą nieważne powiecie potem. Zająć się rannym! A wy chodźcie za mną - zgodnie z rozkazem pegazy zabrały rannego towarzysza do obozu by go opatrzeć a reszta poszła powiedzieć, co takiego im się stało i co znaleźli.
  9. Oddział pegazów Pegazy zaczęły odlatywać jak najdalej od tego miejsca by dotrzeć do swojego obozu. Lot, który normalnie trwał dla nich znacznie krócej teraz niestety był dłuższy. Nie mogli teraz ryzykować walki. Więc musieli lecieć bardziej ostrożnie przy okazji upewniając się, że nikt ich nie śledzi. Kolejnym powodem dłuższego lotu był ranny towarzysz, który był zbyt słaby by móc samemu latać. W końcu po dość długim locie udało im się dolecieć w znajome tereny. Zaczęli powoli lądować na ziemi i iść w kierunku jaskiń, które prowadziły do obozu. Teraz pozostało już pokonać drogę usłaną z labiryntów i jaskiń i będą na miejscu. Mieli nadzieje, że ich towarzysz wytrzyma ten ostatni punkt podróży.
  10. Oddział pegazów Oddział chodził nieznanymi korytarzami niczym w labiryncie poszukując wyjścia. A czas nie był na ich korzyść. Musieli wydostać się jak najszybciej. Ich towarzysz coraz bardziej słabł. W końcu jednak udało im się znaleźć wyjście, które zaczęło ich wyprowadzać z tego miejsca. Nie słyszeli już odgłosów walki wrogiego samolotu. Więc musiał się w końcu wycofać lub walka dobiegła końca. Zastanawiali się trochę, jaki mógł być jej wynik. Jednak teraz nie było czasu nad tym rozmyślać. Były sprawy ważniejsze. Powoli wznieśli się w powietrze z rannym towarzyszem i zaczęli odlatywać z tych rejonów. Na całe szczęście byli daleko od ostatniego miejsca walki. Rzeka trochę ich mimo wszystko oddaliła od tamtego miejsca.
  11. Oddział pegazów Nurt był całkiem silny i ciężko było pegazom pływać i jeszcze ciągnąć rannego towarzysza by ten nie utonął. Jednak po długich próbach utrzymania się rzeka w końcu wypchnęła wszystkich na brzeg. Zanim wyruszono dalej zajęto się rannym towarzyszem. Konieczna była zmiana opatrunku. Dla nikogo z nich przygoda w rzece nie była miła a dla niego to była walka o przetrwanie. Jednak wciąż żył i potrzebna mu była jak najszybsza pomoc, dlatego musieli wrócić do obozu by go uratować. Po zmianie opatrunku i częściowym opatrzeniu zabrali towarzysza i zaczęli szukać wyjścia by się wydostać z tego miejsca i wrócić do obozu Gwardia Manehattan granica Gwardzista spojrzał na Fire i na to, co położyła na stole. Chwilę patrzył to na nią to na bity aż w końcu machnął kopytem by szła dalej najwyraźniej nie miał ochoty na rozmowy i chciał by poszła stąd jak najszybciej by móc sprawdzić kolejne kucyki w kolejce.
  12. Parasprity, grupa pegazów Parasprity dalej leciały by dorwać samolot. Jednak ten ostatni atak zdołał zlikwidować ostatnie z nich. Samolot wyszedł zwycięsko z tego starcia. Przynajmniej na razie. W tym czasie nagle grunt się zapadł pod kopytami pegazów. Stało się to tak nagle, że nawet nie zdążyły rozłożyć skrzydeł by wznieść się w powietrze. Ale ponownie nie spadli na twardą ziemie. Zamiast tego wpadli do wody. Jak się okazało pod nimi była podwodna rzeka. Teraz nurt ich porwał. Gwardziści próbowali płynąć jak najbliżej jakiegoś brzegu. Część z nich trzymała rannego towarzysza by ten się nie utopił. Jedyne, co ich cieszyło to fakt, że tutaj wrogi samolot ich nie dorwie. Nie wiedzieli jednak, dokąd ta rzeka ich poprowadzi.
  13. Parasprity, grupa pegazów Gwardziści nie ruszali się z kryjówki. Wiedzieli, że nie mają obecnie szans wygrać. A wieści trzeba było dostarczyć były zbyt ważne by nie dotarły do bazy. Mieli nadzieje, że samolot w końcu odleci stąd jak najdalej i się podda. Gwardzista, który oberwał stracił tylne kopyto i był strasznie zmęczony. Zatamowano mu krwotok. Jednak obecnie nie byli w stanie nic więcej zrobić. Musieli go zabrać do obozu i tam porządnie opatrzyć. Jednak obecnie było to zbyt niebezpieczne. Musieli czekać i mieć nadziej, że towarzysz wytrzyma. Jeden z gwardzistów usłyszał dziwny hałas jakby coś pękało, ale nie wiedział skąd dochodził ten dźwięk. Kolejne parasprity zginęły w wybuchu jednak kilkaset wciąż żyło i dalej uparcie latały za samolotem. Postronny obserwator mógłby to uznać za niekończącą się bitwę. Jednak obecnie nikt nie mógł tego zobaczyć
  14. Parasprity, grupa pegazów Kolejne parasprity zginęły w wybuchu, lecz nie wszystkie. Dalej goniły samolot a w trakcie gonitwy zaczęły wypluwać nowe, które przyłączyły się do pościgu. Pegaz, który widziała samolot przez lornetkę zauważył jak ten leci w ich stronę. Wiedział już, że muszą stąd prędko uciekać. - Uciekać! - Wrzasnął do innych i zaczął biec jak szalony przed siebie jak cała reszta. Nie czekając na to, co się stanie dalej. Niestety jednak jeden z pegazów otrzymał strzał w tylne kopyto w czasie ucieczki, na co wrzasnął z bólu. Jednak tak jak cała reszta dobiegł do zbocza góry i tak jak cała reszta z niej spadł. W rezultacie wszyscy zaczęli toczyć się z niej na dół nie byli w stanie utrzymać równowagi podczas takiego biegu. Jednak zamiast spaść na ziemię wpadli do a jakiejś niezbyt głębokiej dziury. Jednak na tyle głębokiej by się w niej pomieścili. Na dodatek ta lekko się przysypała, gdy tam wpadli. Więc byli niemal niewidoczni. Postanowili tu przeczekać aż niebezpieczeństwo minie i spróbować opatrzyć kolegę przy okazji skutecznie go uciszając.
  15. Gwardia Po zdobytych informacjach na temat ataku zaczęto przygotowywać prace, które miały zapewnić przygotowanie krążowników do kolejnych takich starć w przyszłości. Wysłano też informacje do innych fabryk w całej Equestrii. Zaczęto również naprawy uszkodzonego krążownika. Gdy dobiegną końca zaczną się próby ulepszenia go by był bardziej gotowy do walki w przyszłości. Teraz krążowniki i projekty samolotów od Chrome Star były głównymi celami militarnymi gwardii. Parasprity, grupa pegazów Pegazy zmęczone lotem usiadły na okolicznej górze by chwilę odpocząć coś zjeść i napić się wody. W tym czasie parasprity dalej leciały za samolotem, gdy nagle doszło do potężnej eksplozji, która zabiła większość ich roju. Część z nich jednak przeżyła i dalej uparcie ścigały samolot nie chcąc dać mu spokoju. Wybuch był na tyle głośny, że nawet odpoczywające pegazy go słyszały. Jeden z nich spojrzał lornetką w stronę gdzie słyszeli wybuch. Jego oczom ukazała się jakby kolorowa chmura goniąca jakby wiwernę. Jednak wiwerna nie potrafi niczego wysadzić. To musiało być to, czego szukają. - Co tam widzisz? - spytał jeden z pegazów - Chyba to, czego właśnie szukaliśmy - powiedział uśmiechając się i przekazując lornetkę kolejnemu gwardziście. Teraz mieli pewność gdzie tu musi być baza buntowników. Trzeba dostarczyć wieści do obozu, gdy ten obiekt się oddali odpowiednio daleko. Teraz nie mogli odpuścić. Muszą znaleźć ich bazę.
  16. Chrome Star Klacz weszła powoli do knajpy nie zwracając większe uwagi na bawiące się wokół kuce. Chciała po prostu chwilę tu posiedzieć sama. Choć może się wydawać to dość dziwnym miejscem do rozmyślań to jednak tego potrzebowała po całym dniu siedzeniu w magazynie. Usiadła na końcu baru i zamówiła coś do picia nie zwracając na nikogo większej uwagi i rozmyślając o jutrze, gdy się na chwilę, choć wyrwie. Gwardia Canterlot Kapitan gwardii Canterlockiej wszedł do gabinetu a dowódca okrętu za nim. Kapitan usiadł przy biurku wskazując dowódcy kopytem by ten poszedł w jego ślady i usiadł naprzeciw niego. - A więc słucham - powiedział spokojnie kapitan - Kapitanie to nie moja wina ja naprawdę... - mówił zdenerwowanym głosem jednak kapitan mu nagle przerwał kopytem. - Nie chce słuchać tłumaczeń. Powiedz, co się stało - Według planu testowaliśmy nasz krążownik, gdy nagle pojawiła się ona... - Co za ona? - spytał nie zmieniając tonu - Ta klacz w dziwnym samolocie pojawiła się w naszej okolicy. Na początku nie wskazywało nic by miała złe zamiary. Ale potem nas zaatakowała potężnymi ładunkami wybuchowymi. Próbowaliśmy wszystkiego by ją dorwać. Zjawisk atmosferycznych, zestrzelić ją a nawet prób ataków generatorem. Jednak nic nie byliśmy niemal w stanie zrobić - powiedział dalej zdenerwowanym głosem - Rozumiem. Czy ten samolot był podobny do tego, co opisywało nam Crystal Empire? - Jak o tym tak teraz mówisz kapitanie to wydawał się całkiem podobny - Więc mówisz, że pokonała was jedna klacz w samolocie? Powiedz, więc jak działa nasz obrona i broń - Generator działa świetnie. Pole siłowe zdołało wytrzymać potężny wybuch. Skoki również dobrze działają. Niestety energia magiczna uwolniona z generatora nie zrobiła większego wrażenia na wrogu. Przydałby się też potężniejszy pancerz albo lepsza szybkość okrętu. Bo byliśmy za wolni. Jeśli chodzi o działa nie byliśmy w żaden sposób trafić samolotu wszystkiego unikała - powiedział dalej lekko zdenerwowanym głosem - Dobrze na razie jesteś wolny pomyślę nad tym, co powiedziałeś i pomyślę, co z tobą zrobić. Teraz marsz napisać raport! - Dowódca okrętu tylko zasalutował i opuścił gabinet kapitana, który teraz oparł się na fotelu. Chyba buntownicy robią się zbyt pewni siebie. Czas im najwyraźniej pokazać, kto tu rządzi i kto kogo ma się tu bać pomyślał kapitan. Parasprity Parasprit na samolocie padł martwy po strzale jednak to nie zniechęciło kolejnych, które powoli zbliżały się do samolotu by podobnie jak on posmakować tego nietypowego posiłku. Najwyraźniej nie zwracały uwagi, czym tu grozi. Ich apetyt najwyraźniej jest ważniejszy. Za samolotem leciał teraz właściwie mały rój, który nie miał zamiaru zaprzestać pościgu do czasu aż napełnią żołądki tym pojazdem
  17. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Z tego co pamiętam o 15 min
  18. Chrome Star Jej dzisiejsza praca dobiegła końca w tym tępię samoloty będą szybko skończone. Nie miała jeszcze ochoty iść spać. Godzina późna nie była i nie zmęczyła się jakoś szczególnie. Postanowiła wybrać się do jednego z miejscowych klubów coś wypić trochę się wybawić. Trzeba korzystać póki jest okazja. Lepsze to niż siedzenie cały dzień w magazynie i patrzenie jak budują samoloty lub siedzenie w domu. Brakowało jej trochę latania. Może jutro się szybciej wyrwie to polata trochę po niebie tak jak zawsze lubi. Okręt gwardii Okręt w końcu doleciał do Canterlotu. Minął barierą i zaczął lądować w magazynie, z którego wyleciał. Wszyscy obecni tam gwardziści natychmiast się zebrali i nie mogli uwierzyć własnym oczom. Nagle przed szereg wyszedł kapitan gwardii Canterlockiej. - Mam nadzieje, że masz dobre wyjaśnienie - powiedział trochę wściekle do dowódcy okrętu. - Oczywiście kapitanie. Wszystko wyjaśnię - powiedział lekko zdenerwowany. - Więc chodź za mną. A reszta niech się zajmie uszkodzeniami okrętu - Gdy wydał rozkazy obrócił się tyłem a dowódca okrętu ruszył za nim ze spuszczoną głową. Wiedział jak się może skończyć ta rozmowa. Ale zrobił, co mógł. Miał nadzieje, że to wystarczy. Parasprity Szkodniki właśnie kończyły ucztę w postaci kolejnych roślin, które znalazły w okolicy. Gdy w ich okolicy najwyraźniej pojawił się deser, którym nie miały ochoty pogardzić. Na skrzydle dziwnego pojazdu wylądował jeden z nich. Przyglądając się wielkim oczami pilotowi w kabinie i uśmiechając się w jego kierunku niczym urocze zwierzątko. Jednak w pewnym momencie stworzonko przestało się uśmiechać i skupiło się na skrzydle, na którym usiadło i zaczęło się w nie wgryzać. Nagle można było zauważy jak kolejni koledzy miłego stworzonka lecą w górę by pomóc mu przy konsumpcji dziwnego pojazdu.
  19. Niestety Javelin miał racje w tej chwili próby grzebania prze bombach byłyby głupotą. Kto w ogóle to wymyślił? Deszcz szkła? Chyba organizatorom się naprawdę nudziło. Strach pomyśleć, co im następnym razem wpadnie do głowy. Jednak ucieszyła mnie możliwość użycia noża Katariny, jako narzędzia. Dzięki tym minom możemy zdobyć sporą przewagę nad innymi trybutami. Widząc, że Javelin jest chętny by pójść po nóż nic nie powiedziałem. Bo, po co? Skoro ma ochotę na spacer w szkle proszę bardzo ja wolę zaczekać aż się to w końcu skończy. Obserwowałem zmrużonymi oczami spadające szkło i czekają aż skończy się te niecodzienne zjawisko jednak wciąż będąc czujnym.
  20. Słuchałam jednym uchem tego, co tam mówili i starałam się nad tym wszystkim spokojnie pomyśleć. Las Everfree? Słyszałam o tym miejscu zresztą jak chyba każdy kucyk. Ale to było zdecydowanie za łatwe. Myślę, że chodziło jednak o coś innego. Tylko nie wiedziałam, o co. Zresztą nawet, jeśli to błąd to lepiej pójść i sprawdzić ten niesławny las niż tu tkwić w miejscu. Niestety próba wyjścia była niemożliwa, bo nie wszyscy się obudzili. Musieliśmy zaczekać jeszcze na tą, kucoperz. Dopiero, gdy się obudzi będziemy mogli ruszyć. Kątem oka spojrzałam na kucyka ziemskiego. Nie mam zamiaru z nikim zawiązywać przyjaźni. Jednak imię swoje podać mogłam. W końcu współpracujemy, więc wszyscy musimy się jakoś do siebie zwracać. - Crystal - powiedziałam krótko i znów obróciłam głowę. Nawet właściwie nie wiem, kto mi dał to imię. Wszyscy tak zawsze do mnie mówili, od kiedy pamiętam. To jedyna rzecz, która towarzyszyła mi przez całe życie. Skoro jednak tak było to, po co miałam coś zmieniać? W końcu to tylko imię nic więcej. Teraz już tylko pozostało czekać aż wyruszymy.
  21. Okręt gwardii Okręt przekroczył w końcu granice. Dowódca już nic nie mówił do radia. Nie było sensu. Skoro nie było odpowiedzi to jak gadanie do ściany. To, co do tej pory wzbudzało dumę Equestrii teraz wyglądało jak latający wrak. Nie wzbudzało już tych samych odczuć, kiedy wylatywał pierwszy raz. Postronne kucyki, które teraz widziały okręt zapewne zastanawiały się, kto mógł to zrobić tej wspaniałej machinie. Jednak teraz to nie było ważne. Gwardziści w okręcie nie zastanawiali się, co myślą inni. Teraz trzeba było przekazać wieści. Pegazy obóz W obozie doszło do niecodziennego incydentu. Obóz został zaatakowany przez istotę podobną do smoka. Jednak pomimo prób komunikacji ze stworem ten nie chciał słuchać. W końcu jednak gwardzistą udało się zestrzelić bestie z pomocą bełtów, gdy ta zlatywała coraz niżej by ich zaatakować. Jak się okazało nie był to smok a tylko bardzo podobna do niego Wiwerna. Te stworzenia nie posiadają inteligencji smoków, dlatego próby nawiązania kontaktu nie wyszły. Truchło bestii teraz leżało w obozie. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jedna z grup pegazów wciąż nie wracała zaczęto się zastanawiać czy nic im się nie stało. W tym czasie małe istotki zwane paraspritami oddawały się w najlepsze konsumpcji lokalnych przysmaków i dalszemu rozmnażaniu. Jak do tej pory jedzenia im nie brakowało a tutejsze rośliny pozwalały im zapewniać posiłek. Niestety było ich coraz mniej. Jeszcze trochę a będą musiały poszukać nowego rodzaju jedzenia. Wszędzie gdzie były można było zauważyć ich szkodliwą działalność w postaci zniszczony drzew i innych roślin. Jednak nie tylko rośliny były w ich jadłospisie, o czym każdy rodowity kucyk wiedział, dlatego należało się ich strzec. Grupa pegazów coraz bardziej oddalała się od obozu lecieli schowani w chmurach w szyku z nadzieją, że coś w końcu znajdą.
  22. Golding Shield Przypadki się zdarzają jednak nie tak często. Mógłbym uznać, że księżycowy odłamek znalazłem przypadkowo. Ale potem ten, który wygrałem w loterii a potem pojawienie się Lust z jej odłamkami. Jakby ktoś chciał byśmy to my odkryli te tajemnice i wspólnie ją rozwiązali. Wszystko na to wskazywało jeszcze teraz ten odłamek. Tylko, dlaczego akurat my? I kto mógłby wpaść na tak dziwny pomysł? Moje rozmyślania o tym zostały przerwane przez kolejne słowa Lust. W pewnym momencie jednak miałem wrażenie, że staje się obojętny dla Lust. Czyżby wbrew temu, co do tej pory mówiła nie cieszyła się z tego, co się stało? Nie wiedziałem, co myśleć. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Nie chciałem jej stracić, ale nie chciałem też by była przy mnie na siłę. Chciałem tylko jej szczęścia. Wiedziałem jednak, że moje życie nigdy już nie będzie takie samo jak do tej pory, bo nigdy jej nie zapomnę. Zbyt wiele dla mnie znaczyła bym mógł ją zapomnieć. Nic nie powiedziałem Lust miałem jakieś dziwne przeczucie, że tak będzie lepiej przynajmniej do naszego powrotu. Teleportacja mnie martwiła z powodu Lust. Miałem jednak nadzieje, że wszystko skończy się dobrze. Schowałem odłamek, który znalazła Lust tak by nikt go nie widział i czekałem w kolejce obok Lust na naszą kolej do teleportacji by znów wrócić do Canterlotu. Okręt gwardii Kompana do przygód? O czym ona gadała? Chyba naprawdę nie była do końca normalna pomyślał dowódca, ale to akurat nic dziwnego buntownicy nigdy nie byli normalni. A ona z pewnością po tym, co pokazała normalna nie była. - Nie martw się o raport możesz być pewna, że wszyscy zapoznają się z tym, do czego doszło a wtedy zetrę ci ten przeklęty uśmiech z pyska - powiedział nad wyraz pewny siebie. Okręt zaczął wlatywać na tereny Equestrii tu byli bezpieczni, więc dowódca zaprzestał zużywania energii na zaklęcie kamuflażu. Teraz musieli już tylko dolecieć do Canterlotu i uprzedzić o wszystkim dowództwo.
  23. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    Bo jej ogon powiedział że coś spadnie
×
×
  • Utwórz nowe...