Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Golding Shield Gdy zobaczyłem listy księżniczki nagle cofnąłem się kilka kroków do tyłu. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuje. W jednej chwili cały mój świat, który do tej pory znałem został zburzony. Całe moje życie było tylko jednym wielkim kłamstwem. My nie przybyliśmy ocalić ludzi tak jak myślałem przez całe swoje życie. Księżniczka nas okłamała. My przynieśliśmy im zagładę. Dlaczego to zrobiliśmy? By ratować własne życie? Nie wiem, co miało prowadzić do naszej zagłady, ale nie powinniśmy za cenę innego życia ratować siebie. Teraz jeszcze księżniczka Cadence. Rozumiem, że mogła mieć za złe podmieńcom. Ale zostawić je na śmierć?! Jak ona w ogóle mogła tak pomyśleć? Ja do tej pory czułem poczucie winy za to co zrobiłem z klubami podmieńców. Sam mogłem skazać wielu z ich gatunku na zagładę swoimi nieprzemyślanymi działaniami. A ona chciała je tak po prostu zostawić na śmierć. Po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić. Cofnąłem się kilka kroków i usiadłem pod ścianą skulony a głowę zasłoniłem własnymi kopytami. Nie wiedziałem, kim jestem. Nie widziałem, co mam robić. Wszystko straciło sens w tej jednej chwili. Całe moje życie to kłamstwo, które niema żadnego sensu. Gwardia Canterlot Nagle jednorożce, które prowadziły gwardzistów za tropem stanęły kręcąc głowami i łapiąc się za nie kopytami. Nie wiedzieli, co się stało. Ale w jednej chwili zrozumieli. Coś zakłóciło ich przekaz magiczny. Nie mogli namierzyć śladu po zbiegach choćby nie wiadomo jak próbowali. Nie wiedzieli, co mają teraz zrobić. Nagle w jednej chwili przed gwardzistami pojawił się błysk pomarańczowego światła. A po nim pojawiły się trzy kucyki. Dwa uzbrojone we włócznie stali jak ochrona jednorożca, który był pomiędzy nimi. Jego zbroja różniła się od innych gwardzistów choćby długą czerwoną peleryną na grzbiecie i dwoma naramiennikami. Wygląd jego hełmu też był inny. To był kapitan gwardii Canterlockiej. Ze wszystkich obecnych kapitanów gwardii był posiadaczem największej mocy. Tylko Golding Shield z nim rywalizował w czasach akademii. Ostatecznie jednak pomimo przewagi w wynikach Golding odrzucił propozycje zostania kapitanem po odejściu obecnego do Crystal Empire, więc wybrano jego. Spojrzał twardym wzrokiem na swoich podwładnych. - Gdzie intruzi? - spytał twardo - Kapitanie nie wiem, jak ale straciliśmy łącze. Ich ślad zaginął - kapitan tylko kiwnął głową jednak nie przejął się tym wyjątkowo. Jego róg nagle zaczął intensywnie świecić pomarańczowym światłem. Można było poczuć, że jego energia magiczna jest większa. - Tania sztuczka - odburknął na słowa gwardzistów - Znam ślad magiczny tego intruza, gdy mnie powiadomiliście zapamiętałem ten ślad. Nawet teraz go wyczuwam. Chociaż jest jakiś inny niż wcześniej. Zresztą nieważne. Mam nadzieje, że ten intruz, co nieco potrafi. Bo dawno nie miałem okazji na dobrą walkę. Teraz za mną - powiedział twardo prowadząc gwardzistów prosto do intruza.
  2. Gwardia Canterlot Do gwardzistów zaraz doszedł niepokojący sygnał. Ktoś dostał się na teren Canterlotu bez wcześniejszej kontroli. Patrole na ulicach zostały natychmiast o tym powiadomione. Nagle w jednej chwili do kilku patroli teleportowały się pojedyncze jednorożce. To byli specjaliści od wykrywania energii magicznej. Nie mieli problemu ze zlokalizowaniem miejsca gdzie doszło do teleportacji. Pomimo że magia każdego jednorożca jest taka sama to jednak zostawiał za sobą charakterystyczny ślad użytkownika, przez co mogli rozpoznać, kto jej nie dawno używał. Gdy patrole liczone w dziesiątkach dotarły na miejsce teleportacji już nikogo nie było. Widać byli kompletnymi głupcami myśląc, że zdołają od tak uciec. Wciąż dało się wyczuć ślad magiczny teraz ruszyli za nim by zlokalizować intruzów. Jednak coś było nie tak. To nie był ślad magiczny jednorożca. To podmieniec dostał się na teren Canterlotu natychmiast wysłali zawiadomienie do kapitana, że są na tropie intruzów. Nagle otrzymali odpowiedź, na co jeden z jednorożców się uśmiechnął. To teraz będą mieli naprawdę kiepsko pomyślał, gdy prowadził gwardzistów w miejsce gdzie powinni być uciekinierzy.
  3. Golding Shield Zapach z szafy księżniczki był bardzo przyjemny dla mojego nosa. Jednak im bardziej zagłębiałem się w prywatne rzeczy księżniczki czułem się coraz gorzej. To była klacz, której służyłem przez wiele lat a teraz zagłębiałem się w jej prywatnych listach. To wszystko było strasznie krępujące i niezręczne dla mnie. Tylko raz czułem się podobnie, gdy przeszukiwałem klub Lust i musiałem przeglądać wszystkie te akcesoria, które były tam używane. Nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Nagle moim oczom ukazało się coś interesującego. Wszystkie inne rzeczy przestały mnie interesować w jednym momencie. Zdjęcie przedstawiające księżniczkę. Lecz nie tylko ją. Za nią znajdowało się coś bardzo znajomego. Nasze odłamki połączone w jedno. Wspólnie tworzyły tarczę, którą teraz tak chcieliśmy odtworzyć z Lust. Kilka odłamków nie było mi znanych. Jednak jeden mnie kompletnie zszokował. Człowiek? Co on tutaj robił na tej tarczy. Pierwszy kontakt z ludźmi nastąpił przecież dawno po powstaniu tarczy. Dalej sądzę, że nasze pojawienie się na Ziemi było największym błędem księżniczek. Nie powinniśmy się mieszać w sprawy ludzi. Jeśli zmierzali ku zagładzie trzeba im było na to pozwolić i się nie mieszać. Teraz ciągną jeszcze nas. Zaczynam myśleć, że księżniczki w wielu kwestiach się myliły. Choćby w sprawie podmieńców. Nigdy bym nie pomyślał, że tak mało o nich wiemy. A dzięki Lust mój umysł stał się bardziej otwarty. W jak wielu rzeczach jeszcze się myliłem? Moje rozmyślania przerwała Lust. Kluczyk? Sama nie może go stworzyć? Gdy się do mnie pierwszy raz włamała twierdziła, że niema dla niej zamka, którego by nie otworzyła. Jednak to był pokój księżniczki nie wiadomo, jakie pieczęcie na nim nałożyła. Pewnie nawet moje zaklęcia by tu nic nie zdziałały. Nagle coś zaczęło mi się kojarzyć. Znów zajrzałem do szafy gdzie wyjąłem kluczyk, na który wcześniej nie zwróciłem większej uwagi. Powoli odszedłem od szafy i stanąłem przy boku, Lust. Przy okazji na biurku położyłem zdjęcie, które mnie zainteresowało i na nim kluczyk, który być może będzie pasował. - Spróbuj tym - powiedziałem spokojnie a jednak z szeptem by nikt nas nie słyszał wskazując kopytem na kluczyk, który wcześniej położyłem.
  4. Jedna wielka strata czasu tak mogłam określić hazard, który uprawiała przez całą podróż reszta drużyny. Nie nudziłam się ani trochę podczas podróży. Uwielbiałam w milczeniu zagłębiać się w rozmyślaniu. Nawet nie spostrzegłam jak ten czas szybko mija. Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Moim oczom ukazało się Ponyville. Nigdy tu nie byłam, bo nie miałam powodów by tu przybywać. Jednak głupia nie byłam. Dobrze znałam to miejsce po tych wszystkich wydarzeniach. Z zaciekawieniem przyglądałam się zamkowi księżniczki Twilight. Był naprawdę niesamowity. Trzeba przyznać, że osiągnęła wiele w swoim życiu. Dla nie jednego mogłaby być wzorem. Moje rozmyślania się przerwały, gdy usłyszałam resztę drużyny. Jakie znowu więzy? Zostaliśmy tylko przydzieleni do tego zadania. Tu niema żadnych więzi. Skończymy i każdy pójdzie w swoim kierunku wracając do własnego codziennego życia. Na szczęście porzucił zaraz ten pomysł. Też nie sądziłam by zawracanie głowy księżniczce takimi bzdurami to był dobry pomysł. Chciałam wyruszyć do lasu jak najszybciej. Straciliśmy już i tak wystarczająco dużo czasu. - Ja nic nie potrzebuje. Jestem gotowa iść do lasu natychmiast - stwierdziłam od tak spokojnym głosem. Nie przerażał mnie ani trochę ten las. Założę się, że więcej jest w opowieściach o nim bajek niż prawdziwych rzeczywistych faktów.
  5. Gwardia Canterlot Mur również był obsadzony solidnie przez gwardzistów. Wypatrujących zagrożeń przez lornetki czy lunety. Gwardziści na murach byli uzbrojeni w kuszę jak i w dziwną broń przypominającą trochę broń palną ludzi. Przez gwardzistów była nazywana po prostu promieniem. Wszyscy czekali w gotowości gdyby pojawiły się jakieś niespodzianki. Co jakiś czas nad murem obserwując góry przelatywały pegazy obserwując to miejsce. Nie mogli sobie pozwolić na jakieś martwe pole zbyt wiele by to ich kosztowało.
  6. Gwardia Canterlot Po wszystkich ulicach biegali gwardziści. Nie było właściwie miejsc gdzie nie można było zauważyć jakiś patroli. Na niebie nie było różnicy. Niemal po całym poruszały się pegazy wypatrujące intruzów. Jednak nie ma tym się kończyło. Nad miastem latały zarówno samoloty, które obserwowały okolice jak i co jakiś czas można było zobaczyć krążownik, który przelatywał nad miastem. Nikt nie miał prawa się teraz dostać do miasta. Nie teraz, gdy panowało podniesione zagrożenie atakiem.
  7. Golding Shield Rozejrzałem się po pokoju księżniczki. Cały mój dom wyglądał jak żałosne mieszkanko porównując je do tego jednego pokoju. Nigdy nie byłem w tym pomieszczeniu jednak niczego innego się nie spodziewałem po księżniczce. Długo już jej służę. Cały pałac był imponujący a ich pokoje miały być gorsze? Jednak nie przybyliśmy tu podziwiać widoków. Cieszyłem się że Lust jest ze mną. Jej obecność tak jak jej ostatnie słowa zanim tu weszliśmy dodawały mi otuchy i dawały wiarę że robię słusznie. Nie wymieniłbym jej towarzystwa na nikogo innego. Zabawne nagle przypomniało mi się jak oboje pierwszy raz wyruszyliśmy sami do starego zamku księżniczek. Wtedy nie byłem zadowolony z jej towarzystwa. Jak wiele zmieniło się od tamtego czasu. Spojrzałem nagle na Lust gdy skończyłem nad tym rozmyślać. Musieliśmy się zabrać do rzeczy a czas był na naszą niekorzyść. Trzeba było dokładnie się tu rozejrzeć. - Ja przeszukam szafy. Może coś tam znajdę - powiedziałem spokojnie i z szeptem by nikt nas przypadkiem nie usłyszał. Zgodnie z wcześniejszymi słowami skierowałem się do szaf któe zacząłem przeglądać w nadziei że coś znajdę. Starałem się wszystko układać tak jak było wcześniej gdy je przeszukiwałem. Nie chciałem by ktoś wiedział że tu byliśmy.
  8. Golding Shield Nic nie powiedziałem do Lust idąc dalej przed siebie. Nie mogliśmy wychodzić ze swych ról nawet po tym, co usłyszeliśmy. Starałem się odganiać czarne myśli. W ogóle na ten temat nie myśleć. A jednak, co jakiś czas pojawiało się gdzieś w głowie pytanie. Jak do tego wszystkiego mogło dojść? W pewnym momencie się zatrzymałem przy jednym z korytarzy upewniając się, że obecnie nikogo tu niema. To był nasz ostatni przystanek. Miałem pozwolenie by wchodzić do każdego z pomieszczeń w pałacu. Poza sypialniami księżniczek. Teraz drzwi do komnaty jednej z nich były przed nami. Po raz kolejny złamie jedno z praw za chwilę. Nie wiem już, który raz to ostatnio robię. Ale czy mogło być w tym obecnie coś złego? Mogliśmy być może ocalić księżniczkę znajdując jakąś wskazówkę. Teraz to była tylko pusta komnata. A zakaz wejścia nie mógł być równie ważny jak nasza przyszłość. Zanim otworzyłem drzwi obróciłem się na chwilę w stronę Lust by spojrzeć jej bezpośrednio w oczy. Chciałem w ten sposób ją uświadomić, że nie musi tego robić. Może jeszcze się wycofać a odpowiedzialność spadnie tylko na mnie, jeśli ktoś nas złapie. Nie chciałem by coś jej się stało. Powoli obróciłem głowę w stronę drzwi i pchnąłem je kopytem. Te w jednej chwili stanęły przede mną otworem. Przełknąłem ślinę i powoli wszedłem pierwszy ciężkim krokiem do tego zakazanego pokoju by znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytania.
  9. Ból tylko to słowo mogło opisać to, co teraz czułem. Traciłem siły z każdym ciosem Katariny. Miałem nadzieje, że chociaż szybko zginę a nie w tak brutalny i bolesny sposób. Na dodatek zabiła mnie osoba, która była moim sojusznikiem. Czy mogłem jej mieć za złe? Cóż to są igrzyska wygrywa lepszy. Katarina jak widać była lepsza ode mnie. Przynajmniej wykończyła mnie osoba, którą znałem a nie ta wiedźma. To chyba lepsza śmierć. Nie mam pojęcia jak wyglądała moja twarz, gdy Katarina skończyła mnie okładać. Sądzę, że była przybliżona do rozpaćkanego pomidora. Spojrzałem zmęczonym wzrokiem na swojego kata. Byłem strasznie zmęczony. Chciałem nareszcie odpocząć. Szkoda, że nie zobaczę nigdy więcej rodzinnego domu. Na mojej twarzy pojawiło się coś na wzór uśmiechu. Choć nie byłem pewny czy Katarina była jeszcze w stanie to dostrzec na resztkach tego, co kiedyś było moją twarzą. Nagle można było usłyszeć mój cichy chrapliwy głos. Widać było, że wkładam w niego resztki sił, jakie mi pozostały. - Co za ironia... - powiedziałem i nagle kaszlnąłem, po czym strużka krwi opuściła moje usta i zaczęła lecieć po brodzie. - Moja dawna natura mnie zabiła... Zachowałem się jak kucyk, którym się urodziłem i to mnie zabiło - z każdym słowem mój głos robił się coraz cichszy i słabszy. - Skoro miałem już zginąć z czyjejś ręki to lepiej z twojej niż kogoś obcego... Zostałaś z naszej grupy tylko ty Katarino. Przeżyj i wygraj igrzyska, ale nie zapominaj, kim jesteś. Nie zostawaj ich marionetką. Sama jesteś sobie panią... - powiedziałem a moje oczy zwróciły się ku niebu. - Jestem zmęczony tak bardzo... Chcę tylko odpocząć... - to były moje ostatnie słowa moje oczy wciąż były otwarte i wpatrzone w niebo a na moich ustach pozostał uśmiech. A jednak mój żywot dobiegł końca.
  10. Byłem już zmęczony tymi igrzyskami. Miałem tego wszystkiego już dosyć. Tego miejsca i wszystkiego, co się działo. Denerwowała mnie każda chwila strachu o własne życie. Chciałem już tylko odpocząć i doczekać końca igrzysk w spokoju. Być może organizatorzy jak i inni trybuci o mnie zapomną a ja w spokoju doczekam tu końca igrzysk. Bardzo bym tego chciał. Rozmyślałem nad tym tak w ciszy, gdy nagle coś usłyszałem. Ktoś tu był? Na moim czole pojawił się nerwowy pot. Będzie dobrze na pewno. Nie mógł mnie nikt zobaczyć prawda? Taką miałem przynajmniej nadzieje. Kątem oka jednak spojrzałem, kto się znalazł w mojej okolicy. Natychmiast rozpoznałem osobę, która była w mojej okolicy. To była ta dziewczyna, którą widziałem w poduszkowcu cieszyła się myślą o igrzyskach. Zawodowiec jak Katarina i Javelin. A ja zostałem zupełnie sam. Nie widziałem jej od czasu rozpoczęcia igrzysk. Miałem nadzieje, że już dawno nie żyje. Jak widzę po raz kolejny przekonałem się, że nadzieja jest matką głupich. Gorszej okazji by ją spotkać być nie mogło. Chciałem by mnie nie widziała. By odeszła stąd jak najdalej. Jednak nic nie wskazywało by miała ochotę to robić. Wręcz przeciwnie zbliżała się coraz bardziej do mnie. A w jej oczach widać było tylko chęć mordu. Najwyraźniej ja miałem zaspokoić to pragnienie. Jednak nie miałem zamiaru tanio sprzedać swojej skóry. Pokaże jej, że ofiara może w jednej chwili zmienić się w łowcę. Powoli zdjąłem kuszę z pleców i załadowałem jeden z bełtów. Musiałem już tylko przygotować się na odpowiedni moment by oddać wystrzał w jej kierunku. Jeśli zrobię to zbyt szybko nic nie zyskam. Jeśli jednak zrobię to zbyt późno będę martwy szybciej niż zdążę cokolwiek pomyśleć. Jakiż byłem głupi, że się bardziej nie przygotowałem. Gdybym przygotował jakieś pułapki miałbym znacznie większe szanse. A tak stałem się zbyt pewny siebie a przez to nieostrożny. Dobrze niema, co płakać nad rozlanym mlekiem. Muszę teraz skupić się na tym, co jest teraz. To było najważniejsze. Gdy dziewczyna znalazła się wystarczająco blisko zacząłem natychmiast działać. Szybko wstałem na równe nogi i wymierzyłem w nią kuszę. Nie miałem zamiaru się cackać. Chciałem trafić w jej serce i tym samym szybko pozbawić ją życia. Bełt opuścił moją kuszę lecąc prosto w kierunku, który sobie upatrzyłem. W jednej jednak chwili moja mina, która przedstawiała satysfakcje zmieniła się w autentyczny strach. Nie doceniłem mojej przeciwniczki. Była znacznie szybsza i zwinniejsza niż myślałem. Gdy tylko bełt zbliżał się do jej ciała ta zrobiła zręczny unik. Bełt tylko przeleciał nad jej barkiem lekko ją obcierając. Bez problemu zniszczył materiał w postaci jej ubrania i zobaczyłem w tym miejscu równie niewielką stróżkę krwi. Jednak to było za mało by ją zabić lub chociaż zatrzymać. Teraz widziałem w jej oczach nie tylko chęć mordu, ale i wściekłość. Zaczęła bardzo szybko biec w moim kierunku by nie pozwolić mi znów załadować kuszy i ponownie oddać strzału. Wiedziałem, że w walce w zwarciu nie mam z nią żadnych szans. Zacząłem uciekać w głąb lasu by się od niej oddalić. Miałem nadzieje, że ją zgubię albo zdołam się schować i teraz trafić bardziej profesjonalnie kończąc jej życie jednym trafnym strzałem. Odwróciłem na chwilę głowę w jej kierunku i poczułem jeszcze większy strach. Była szybsza ode mnie. Coraz bardziej się zbliżała i morderczo się uśmiechała w moim kierunku. Jeśli tak dalej pójdzie wkrótce mnie dorwie. Musiałem prędko coś wymyślić albo skończę zaraz martwy. Starałem się załadować kolejny bełt w biegu jednak ten wypadł mi z dłoni, która zaczęła mi się niekontrolowanie trząść. Starałem się zapanować nad strachem i załadować bełt póki jeszcze miałem okazje. Nie było dobrze według mojej oceny. Zresztą, kto dałby inną? Kątem oka dostrzegałem ten jej wredny uśmiech i jak zbliża się w moim kierunku. Płaciłem za swą lekkomyślność. Nie doceniłem jej a teraz jestem w naprawdę marnej sytuacji. Musiałem myśleć jak najszybciej. W walce bezpośredniej nie mam szans. Wypatroszy mnie przy pierwszej okazji. Zresztą całą broń do takiej walki mam w plecaku. Zanim ją wyciągnę ona ze mną skończy. Na dodatek musiałbym wyrzucić kuszę, którą ona mogłaby podnieść i wykorzystać przeciw mnie. Kolejną sprawą jest to, że ona miała profesjonalną broń. Podczas gdy ja sam stworzyłem swoją wyglądała jak marna zabawka przy jej. Miałem tylko jedną szanse. Załadowałem bełt w kuszę by ponownie go wystrzelić w jej kierunku. Jednak nagle zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Usłyszałem swoje imię. Przynajmniej w pewnym sensie moje. Jednak głos, który to krzyknął był mi bardzo znajomy. Katarina! Najwyraźniej moja napastniczka też go usłyszała, bo była lekko zdezorientowana zaczęła się rozglądać za źródłem dźwięku. Ne lewo plaża? Co ty kombinujesz Katarina? W tej sytuacji i tak nie miałem lepszego wyjścia. Wykorzystałem rozproszenie dziewczyny i zacząłem uciekać w kierunku plaży zgodnie z instrukcjami, jakie dostałem. Jeśli dziewczyna nie jest głupia po prostu ustąpi wiedząc, że może zaraz wpaść w pułapkę. Jednak kątem oka dostrzegłem jak ta zaczęła ponownie mnie ścigać nie zwracając uwagi na to, co przed chwilą usłyszała. Zupełnie jak drapieżnik, który musi złapać ofiarę, bo inaczej zginie z głodu. Miałem szczerą nadzieje, że plan Katariny się powiedzie, jaki by nie był, bo inaczej mogę mieć kłopoty i to dość spore. Zgodnie z planem dobiegłem na miejsce, o którym krzyczała Katarina. Lecz co teraz miałem zrobić? Widziałem jak była już coraz bliżej mnie. Instynktownie wymierzyłem kuszę w jej stronę. To mogła być moja ostatnia nadzieja. Czekałem na odpowiedni moment by oddać strzał. Jeśli teraz się nie uda będę martwy. Nagle zobaczyłem ją jak biegnie na mnie. Nie mogłem czekać. Nie miałem zamiaru jeszcze ginąć. W jednej chwili ponownie oddałem strzał z kuszy celując w serce dziewczyny. Miałem nadzieje, że zaraz zobaczę jak jej ciało pozbawione życia legnie na ziemi. Jednak, gdy bełt zbliżał się w jej kierunku na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Ponownie z niesamowitą szybkością i zwinnością uniknęła bełtu. Teraz nawet nie zdołałem jej zranić. To był już koniec dla mnie. Nie zdążę ponownie załadować bełtu. Natomiast ona zaprzestała dalszego biegu. Zaczęła powoli iść w moim kierunku z nożem wymierzonym w moją stronę żeby mnie uświadomić, co mnie czeka. Otworzyłem oczy w zdziwieniu, gdy na polu walki pojawiła się Katarina, która zaczęła walkę z moim prześladowcą. To, co widziałem mogłem nazwać walką dwóch drapieżników o dominacje. Gdyby nie Katarina już byłbym martwy. Zawdzięczałem jej życie. Nie mogłem jej pomóc w walce bezpośredniej. Ale wciąż mogłem pomóc jej inaczej wysłać te wiedźmę do piekła. Ponownie załadowałem kuszę i znów zacząłem celować w dziewczynę czekając na odpowiedni moment by przypadkowo nie trafić Katariny. Nagle moment się pojawił. Wymierzyłem kuszę jednak tym razem nie celowałem w serce a w udo tej czarownicy. Tym razem jednak nie doszło do uniku z zadowoleniem patrzyłem jak mój bełt wbija się we wcześniej upatrzone przeze mnie miejsce. A po uderzeniu dochodzi do wypływu czerwonego płynu. Teraz to już musiał być jej koniec. Widziałem jak poczuła ten atak. To była idealna okazja dla Katariny by skończyć z nią raz na zawsze. Nareszcie to był już koniec pomyślałem, gdy ta legła na ziemi i ciężko westchnąłem. Jednak coś było nie tak. Katarina wpadła w furię. Nie zaprzestawała ataku. Powoli położyłem kuszę na plecach. Byłem teraz łatwym celem dla niej. Jednak byłem jej coś winny. Uratowała mi życie. Powoli do niej podszedłem i położyłem dłoń na jej barku. - Katarina dość. Ona już nic nam nie zrobi. Uspokój się. Ukierunkuj te złość w innym kierunku. Choćby wykorzystaj ją na to by przetrwać igrzyska. Wyżywanie się na trupie nic ci nie pomoże - powiedziałem spokojnie. Nie byłem pewny czy zdołam jej przemówić do rozsądku, gdy była pod taką furią. Jednak miałem nadzieje, że jednak zdołam
  11. Magus

    Odcinek 15: Rarity Investigates!

    Odcinek jak dla mnie fajny. Chociaż zdziwił mnie wątek Rarity jak detektywa z tego, co wiem do tej pory Twilight przyznała się zamiłowanie do kryminałów. Sama zagadka w sobie trudna nie była. Łatwo było się domyślić, kto wrabia Rainbow. Ale odcinek sam w sobie był bardzo fajny. Tak samo podobały mi się nawiązania do poprzedniego odcinka. W każdym razie najbardziej mi się podobało. Pokazanie ponownie butiku w Canterlocie czy szybkie przemiany garderoby, Rarity. Tak samo podobało mi się przesłuchanie strażników i ostateczne rozwiązanie sprawy. W każdym razie daje 8/10.
  12. N: Całkiem ciekawy A: Spitfire w okularach jakie często nosi Rainbow. Fajny pomysł. Tylko te gogle dziwnie mi tu wyglądają w tym połączeniu S: Wojenna siła pegazów. Spitfire, Soarin i Rainbow z fajną bronią. Jak dla mnie super U: Niestety nie specjalnie kojarzę. Nie mogę raczej za dużo powiedzieć
  13. Jeśli się nie mylę Fluttershy śpiąca na drzewie. Jak dla mnie bardzo fajne
  14. Golding Shield Dalej prowadziłem Lust przed siebie. Cały czas szedłem w milczeniu. Nie podobało mi się to ani trochę. Nie chciałem się tak zachowywać, gdy przy niej byłem. Jednak moje uczucia nie miały obecnie znaczenia. Zwłaszcza, jeśli przez nie mogło jej się coś stać. Zbyt bardzo mi na niej zależało by mógł pozwolić by coś takiego ją zdradziło. Jak do tej pory wszystko szło jak trzeba. Nikt nie zwracał na nas większej uwagi a Lust odgrywała swoją rolę perfekcyjnie. Byliśmy coraz bliżej komnaty księżniczki. Chyba nie będzie problemu by tam wejść. Nagle jednak usłyszałem czyjś krzyk. - Golding! - powiedział dość twardo głos a ja w jednej chwili stanąłem. Wiedziałem, do kogo należy. W naszą stronę szedł ogier o pomarańczowej sierści. Był to kapitan gwardii Canterlockiej. Gdy do nas podszedł zmierzył wzrokiem Lust a potem spojrzał na mnie. - Co tu robisz Golding? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem. - Ja chciałem rozejrzeć się w pałacu a Breezy zabrałem by mi pomogła - odpowiedziałem spokojnym, lecz stanowczym głosem. - Rozumiem. Czy możesz na chwilę ze mną pójść pomówić w 4 oczy? - Tego się nie spodziewałem. Musiałem szybko coś wymyślić. Nie mogłem zostawić tu Lust samej to zbyt ryzykowne. - Pan wybaczy kapitanie, ale aktualnie współpracuje z Breezy. Jest gwardzistką jak ja. A w obecnej sytuacji wszyscy powinniśmy sobie ufać - kapitan spojrzał to na mnie a potem Lust. - Dobrze. Skoro tego chcesz. Pewnie wiesz o apelu, który się odbył? - nie czekał na odpowiedź kontynuując. - Tylko kilka kucyków wie całą prawdę. Księżniczce Celestii grozi ogromne niebezpieczeństwo. Sama księżniczka Luna nam to powiedziała. Musi zostać znaleziona za wszelką cenę. Chciałem by to stało się twoim priorytetem. Skoro już i Breezy wie to zajmijcie się tym wspólnie. Tylko nikomu ani słowa. Im mniej kucyków wie tym lepiej. Daje ci wolne kopyto Goldnig. A teraz wybacz muszę zając się rozstawianiem obrony w razie jakiś nieprzewidzianych niespodzianek - powiedział powoli odchodzą. Jednak nagle stanął obok mnie. - zrób wszystko by wróciła cała i zdrowa - powiedział z dość niepewnym głosem odchodząc powoli by zniknąć nam z oczu. Stałem jak skamieniały. Nie wiedziałem, co myśleć po tym, co usłyszałem. Księżniczka w niebezpieczeństwie? Ale jak to możliwe? Nagle jednak zacząłem iść dalej. Nie mogłem teraz się pogłębiać w takich myślach. Zwłaszcza, gdy była tu Lust. Gdy opuścimy pałac będę nad tym wszystkim miał czas by myśleć.
  15. Magus

    Pinkie Pie Quiz V2

    By zbadać jej przepowiednie
  16. Golding Shield Jak do tej pory Lust perfekcyjnie odgrywała swoją rolę. Jej obojętność wobec mnie mogłem wręcz wyczuć. Sam starałem się ją wykazywać względem niej. Jednak nie było to łatwe zadanie. Starałem się odgonić myśl, że teraz jest blisko mnie i zrobić to, co należy tak jak to robiłem przez niemal całe swoje życie. Jednak nic już nie było takie jak dawniej. Kiedyś w obecnej sytuacji dołączyłbym do oddziału gwardzistów by wspólnie coś wymyślić. Obecnie jednak kuce, które znałem całe niemal życie wydawały mi się prawie obce. Może, dlatego że zawsze pozostawałem zamknięty na innych. Teraz moim jedynym sojusznikiem był podmieniec, który wiedział więcej niż ktokolwiek a na dodatek nie był mi obojętny. Jednak tylko Lust podobnie jak ja od początku zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakim są buntownicy. Inni gwardziści uważali, że mam paranoje. Nikt nie chciał mnie słuchać nawet księżniczki. Moje rozmyślania dobiegły końca, gdy w końcu w jednej chwili zaczęliśmy docierać pod pałac. Teraz miała czekać nas najwyższa próba. Gdyby coś poszło nie tak miałem w głowię się plan ucieczki. Wiedziałem jak to by się skończyło. Lust byłaby wolna a ja z gwardzisty stałbym się zbiegiem i wygnańcem. Jednak, co by mnie czekało nie miało najmniejszego znaczenia. Powoli stanąłem przed gwardzistami pilnującymi bramy. Ci widząc, że, pomimo że mają do czynienia z gwardią skrzyżowali włócznie na nasz widok odgradzając nam tym samym wejście do pałacu. - Kim jesteście? - odburknął poważnie jeden z nich. - To ja Golding - odpowiedziałem spokojnie. - Nie o to pytałem. Podaj pełne imię swój stopień i kogo sprowadzasz - otworzyłem szeroko oczy. Choć pod moim hełmem nie można było tego zobaczyć trochę się zdziwiłem. Widać podniesiono na wszelki wypadek zabezpieczenia. Ale czy można się temu dziwić w obecnej sytuacji? - Przecież dobrze wiecie, kim jestem - stwierdziłem twardo. Chciałem sprawdzić czy zrobi wyjątek i jak poważnie traktują swoje rozkazy. - Podaj, o co prosiłem albo odejdźcie. Niema znaczenia czy ciebie znamy czy nie. Rozkazy są jasne - stwierdził twardo - Golding Shield. Porucznik gwardii królewskiej. A to jest - wskazałem kopytem na Lust. - Breezy Orchid. Moja podwładna, która mi aktualnie towarzyszy - gwardzista spojrzał to na mnie a potem na Lust. Nagle ich włócznie się rozstąpiły, co miało oznaczać, że możemy iść dalej. Zacząłem iść powoli do przodu omijając gwardzistów, którzy pilnowali pałacu prowadząc Lust za sobą do środka. Gdy znaleźliśmy się za murami odwrotu już nie było. Wszystko musiało pójść tak jak to zaplanowaliśmy.
  17. Golding Shield Chwilę wpatrywałem się w milczeniu na Lust zastanawiając się, co może być nie tak. Jednak Lust odgrywała jak na razie ją idealnie. Jednak na coś zwróciłem uwagę i wolałem wcześniej uprzedzić, Lust. Nie chciałem byśmy przypadkowo zwrócili na siebie uwagę kogoś z gwardii dziwnym zachowaniem. - Tak jest coś Lust. Gdy będziesz pod jej postacią nie możemy sobie pozwolić na żadne spoufalanie. Ona jest tylko moją podwładną. A wiesz sama, jaką mam opinię w gwardii. Zachowuj się jak gwardzistka, która idzie za swoim dowódcą na misje. Trzymaj się blisko mnie, ale nie tak blisko jak zwykle przynajmniej do czasu, gdy będziemy wśród gwardii. Wtedy wszystko będzie dobrze. I tak raczej nikt się nami nie zainteresuje z powodu obecnej sytuacji. A teraz chodźmy im szybciej tym lepiej - powiedziałem wkładając pancerz i pozwalając Lust wyjść pierwszej. Powoli wyszliśmy na Canterlockie ulice, które nie były takie jak zwykle. Nigdy chyba nie widziałem takiego pobudzenia gwardii w całym mieście. Co jakiś czas widziałem jak na niebie przelatywał jakiś samolot albo statek? Od kiedy mieliśmy latające okręty? Chyba byłem ostatnio za bardzo z tyłu. Tak jak myślałem inni gwardziści nie zwracali na nas uwagi. Byli zbyt zajęci obecną sytuacją by zwracać uwagę na dwoje innych gwardzistów. W milczeniu prowadziłem Lust do pałacu starając się nie zwracać uwagi na ten chaos.
  18. Magus

    Odcinek 14: Canterlot Boutique

    Całkiem fajny odcinek trzeba przyznać. No to w końcu Rarity zrealizowała swoje marzenie o butiku w Canterlocie. Na początku strasznie mnie irytowała postać Sassy, która była zwykłym pracownikiem a rządziła się jakby to należało do niej. Tak samo jak jej próby zbierania chwały za pracę Rarity. Jednak ostatecznie zdołała zrozumieć swoje błędy. Ciekawie też pokazano obrzydzenie Rarity do szycia w kółko jednej sukienki. Piosenka też była w miarę przyjemna. Tak samo podobała mi się wiadomość Pinkie, że zatruła listonosza. Koniec mnie zdziwił z tym fat pony. Po czymś takim zastanawiam się, jakie oni jeszcze kuce mają w tej Equestrii W każdym razie daje 7/10
  19. Golding Shield Wpatrywałem się w Lust, gdy ta powoli zmieniała swoją formę. Ile razy bym tego nie widział zawsze byłem pod wrażeniem. W jednej chwili z mych oczu zniknęła Forest Song. Jedna z postaci Lust. A jednak czułem się dziwnie, że ta tak nagle zniknęła. Niby była tylko iluzją i grą Lust. Ale to w tej postaci tak wiele się wydarzyło. W jednej chwili pojawiła się idealna Breezy. Nie sposób było ją odróżnić od oryginału. Dziwnie się poczułem na ten widok. To wciąż była Lust a jednak wyglądała jak jeden z moich rekrutów. Musiałem pamiętać, że to tylko iluzja a prawdziwa Lust, na której mi zależy wciąż tu jest. Nagle usłyszałem też głos Breezy. Przemiana niesamowicie idealna. - Dotrzymam go za wszelką cenę. Nie pozwolę by coś ci się tam stało - zacząłem się jej bacznie przyglądać by ocenić czy wszystko jest w porządku. Uśmiechnąłem się lekko. - Jesteś niesamowita. Idealnie ją odwzorowujesz nikt się nawet nie domyśli. Czy jesteś już gotowa? Czy chcesz coś jeszcze zrobić zanim wyjdziemy? - Musiałem być wszystkiego pewny po wyjściu z mego domu odwrotu już nie będzie.
  20. Golding Shield Chwilę zacząłem rozmyślać nad opcjami czy ktoś mógłby wykryć Lust w tej postaci. Jednak nic mi na to nie wskazywało. Teraz panowało za duże zamieszanie by ktokolwiek zwrócił uwagę na jedną z gwardzistek. Poza tym, jeśli już to bardziej będą zwracać się do mnie skoro byłem dowódcą w jej oddziale. Jak bym nie myślał ta opcja wydawała się najlepsza. - Nie martw się nikt cię nie wykryje - powiedziałem z pewnym siebie głosem. - Nie wymagam byś przybierała jej postać na stałe a tylko na nasze sprawdzenie pałacu by dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Jeśli ktoś nas zaczepi pozwól mówić mi. To będzie naturalne, bo jestem jej przełożonym. Nie musisz, więc nic mówić możesz kiwać tylko głową, jeśli wolisz ja się wszystkim zajmie. Trzymaj się tylko blisko mnie. Poza tym cokolwiek by się tam nie działo nie pozwolę, aby tobie coś się stało. Możesz mi zaufać, że nie pozwoliłbym, aby stała ci się krzywda - powiedziałem bardzo poważnym głosem by dodać powagi tej obietnicy. Czekałem już teraz na ruch Lust czekając czy przybierze jej postać czy jednak będzie wolała nie ryzykować. Chrome Star Klacz obserwowała spokojnie całe zamieszanie, jakie wynikło z tego niespodziewanego zaginięcia. Nie mogła zaprzeczyć, że sama była zdziwiona tak nagłym zniknięciem bariery i władczyni Equestrii. Na szczęście w porę zdołała przygotować z gwardzistami samoloty. Więc w razie ataku mają większe szanse na przetrwanie. Sama nie była pewna, co ma aktualnie robić, więc by zabić czas grzebała cały czas w swojej maszynie to odganiało złe myśli. Co jakiś czas zerkała na wybiegających gwardzistów lub maszyny, które opuszczały te magazyny. Wcale by się nie zdziwiła, jeśli teraz rozstawili wszystkie siły do obrony Equestrii. W takiej sytuacji to raczej nie dziwne.
  21. Magus

    Nowy quiz o Rarity

    W odcinku "Wigilia serdeczności"
  22. Magus

    Quiz Applejack!

    Wydaje mi że w odcinku "Sposób na zaklęcie"
×
×
  • Utwórz nowe...