Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Zaprzestałem dalszych uników widząc brak ataków i czując coraz bardziej powiększającą się rozpacz przeciwnika. Widziałem cały koszmar, który go otaczał. Nie spodziewałem się niczego innego. Wszyscy śmiertelnicy są tacy sami. Widmo wojny i wspomnienia bólu z tym związanego zawsze ich dręczą przez resztę ich żałosnego życia. Chociaż trzeba było przyznać, że dostarczał mi rozrywki tym wszystkim. Uwielbiałem czuć rozpacz i brak nadziei. Jeśli tak dalej pójdzie to wkrótce się załamie. Lecz, po co czekać? Moja dłoń ponownie skąpała się w mrocznej mocy. Zbierałem moc by wykonać kolejny atak. Nagle jednak moje oczy się szeroko otworzyły. Coś było nie tak. Wyraźnie to czułem. Nagle ujrzałem jak stworzony przez mnie koszmar znika a zanim szła ciemność, która mnie otaczała. Lecz to nie było najgorsze. A to światło, które coraz bardziej rozświetlało pomieszczenie. Czułem coś, co można by nazwać bólem. Jednak w moim przypadku działało to inaczej. Nie przepadałem za światłem. A te, które teraz rozświetlało arenę nie pozwalało mi się skupić. Byłem można by rzecz niczym ślepiec w tej chwili. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Musiałem zareagować szybko. Uniosłem dłoń w górę a sam prędko wskoczyłem w jedną z moich dziur by uniknąć tego nieprzyjemnego widoku. Miałem jednak racje, że moja chmura się jeszcze przyda. Powoli zaczęła spadać na arenę. Jednak przez ten cały czas stania bez ruchu w powietrza urosła i stała się ogromna do tego stopnia, że pokryła całą arenę. Teraz arenę pokryła gęsta mgła, która w przeciwieństwie do ciemności nie rozpraszała się od światła. Powoli opuściłem dziurę wychodząc z innej strony areny. Znów się czułem znacznie lepiej, gdy to światło nie świeciło tak jasno. Machnąłem ręką a chmura zaczęła się powoli kręcić. Miało to zdezorientować przeciwnika. Lecz zabawa jego zmysłami dopiero się zaczynała. Mógł zacząć słyszeć ze wszystkich stron dziwne warczenie jak okrutne jęki. Były one tylko jednak iluzją. Sam za to rzuciłem kolejny oleisty pocisk w niego mając nadzieje, że nie zdoła go zobaczyć czy usłyszeć koncentrując się na obecnych iluzjach.
  2. Golding Shield - Nie znałem Mask. Ale jestem jej wdzięczny, więc za to, że dzięki niej się spotkaliśmy. Nie będziesz musiała przechodzić tej drogi sama. Będę przy tobie by móc cię wspierać - powiedziałem spokojnie. Nie mogłem się zgodzić, że już się nie spotkają. Jednak znałem dobrze opinie, Lust na temat tamtego świata. Nie wierzyła w to ani trochę. Jedyne, co mogę dla niej teraz zrobić to ją wspierać i być przy niej. - Będzie żyła dopóki będziesz ją pamiętać i jej nauki, które wzięłaś sobie do serca. Umiera ktoś ostatecznie dopiero wtedy, gdy o nim całkowicie zapominamy. Jeśli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić to powiedz - Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu innych. Miałem nadzieje, że jednak tym razem wyszło mi to, choć trochę dobrze. Naprawdę chciałem jakoś pomóc Lust w jej obecnym stanie. Gwardia Manehattan Kapitan spokojnie rozmyślał wpatrzony w sufit aż został brutalnie wyrwany z zamyślenia czyimś pukaniem. Co znowu mogło się stać? Zaczął się zastanawiać. Czy dzisiaj nie może dostać chwili spokoju? Miał ochotę na chwilę samotności by móc w spokoju pomyśleć. Najwyraźniej nie pozwoli sobie dzisiaj na ten luksus. Co by to nie było musi sprawdzić. Jego oczy znów zwróciły się na resztki Mask. Trzeba ją w końcu godnie pochować. Nie można jej tak zostawić. - Proszę - odrzekł dość twardo i obserwując zimnym wzrokiem, kto wchodzi.
  3. Oddział zwiadowczy Kolejne rejony były przeszukiwanie przez gwardzistów. Jak do tej pory wciąż nic nie znaleźli. Natomiast bardzo oddalili się już od obozu. Wiedzieli że są już zdani tylko na siebie i nie mają, co liczyć w tej chwili na wsparcie. Jednak nie zaprzestawali lotu. Nie mili zamiaru się poddać do czasu aż znajdą bazę buntowników. Choć mieli nadzieje, że wkrótce ją w końcu znajdą. Po drodze wywołali niewielki deszcz by uzupełnić zapasy wody. Gdy skończyli zaczęli lecieć dalej. Gwardia Canterlot W okolicy posterunku granicznego wylądował pegaz bez kopyta. Gwardziści natychmiast w nim rozpoznali towarzysza z oddziału zwiadowczego, który miał szukać bazy buntowników. - Co ci się stało? - spytał jeden z nich wyraźnie zszokowany - Później - powiedział wyraźnie zmęczony tym lotem. - Muszę zobaczyć kapitana - gwardzista nic więcej nie musiał słyszeć. Zaczął powoli prowadzić gwardzistę do kapitana gwardii Canterlockiej.
  4. Golding Shield W jednej chwili zauważyłem jak Lust odeszła ode mnie. Czy zrobiłem coś nie tak? Jednak wtedy usłyszałem jej słowa. "Mystical Mask mnie opuściła". Nic z tego nie zrozumiałem. Kim jest Mystical Mask? Zapewne to jakiś podmieniec. Wtedy też usłyszałem słowa, że odszedł dla niej ktoś ważny. Czyli to nie był jakiś pierwszy lepszy podmieniec. Powoli usiadłem na kanapie patrząc na nią chwilę. Wiedziałem, co oznacza ból straty. Poczułem to w bardzo młodym wieku. Straciłem ojca, który był dla mnie wzorem to przez niego obrałem obecną drogę życia, którą była gwardia. Chciałem jakoś pocieszyć Lust. Powoli wstałem z kanapy i do niej podszedłem obejmując ją kopytem i pozwalając by jej głowa oparła się o mój grzbiet. Nie sądzę by zaraz zaczęła płakać, bo to raczej niemożliwe, ale chciałem jej w ten sposób pokazać, że jestem przy niej i może zawsze na mnie liczyć. - Nie wiem, jakie emocje tobą teraz targają. Sam poczułem już wielką stratę w swoim życiu. Jednak cokolwiek teraz w tobie tkwi pozwól temu wyjść na zewnątrz. Niezależnie czy jest to gniew czy smutek. Może to, choć trochę pozwoli ulżyć twojej stracie - mówiłem cicho i spokojnie. Byłem gotowy na to by Lust się wyżyła nawet na mnie, jeśli to miało, choć trochę jej pomóc. Gwardia Manehattan Gwardziści powoli wnieśli Sandy do lochu takiego samego jak Sneaky położyli ją na łóżku i zdjęli łańcuchy. Przesłuchanie się zacznie, jak choć trochę wróci do siebie. Zamknęli następnie cele powoli ją opuszczając. Tak w przypadku Sneaky nie było nikogo w pobliżu. Tylko gwardziści, którzy jej pilnowali. Sneaky i jej kolega byli w zupełnie innych celach daleko od niej by nie miała jak z nimi rozmawiać.
  5. Gwardia Mannehattan Gwardziści w milczeniu słuchali krzyków, które wydobywały się z pokoju, do którego na razie mieli nie wchodzić. Przynajmniej do czasu aż wrzaski ustaną. Słuchając tego wszystkiego mieli wrażenie, że ktoś ją tam obdziera żywcem ze skóry. W końcu krzyki ustały. Do pomieszczenia weszło 12 gwardzistów. 6 jednorożców, 4 pegazy i 2 kucyki ziemskie. Nie mieli zamiaru się cackać. Mogła być osłabiona, ale była bardzo niebezpieczna. Kuce ziemskie podeszły do Sandy zakładając jej łańcuchy na kopytka by ją skutecznie unieruchomić przy okazji związali jej skrzydła. Nagle róg jednego z jednorożców otoczyło światło a Sandy w jednej chwili znalazła się bańce magicznej. Cała grupa nic nie mówiła. Nie można było wyczuć od nich żadnych emocji. Po prostu w milczeniu zaczęli ją wynosić w pokoju trzymając ją w bańce. Na razie będzie siedziała w lochu do czasu przesłuchania przynajmniej.
  6. Gwardia Manehattan Kapitan przyglądał się w milczeniu jak ciało tej, którą zwą Mask zmienia się popiół. Zmrużył oczy na widok dziwnego a zarazem pięknego kamienia. Więc jednak to z tymi duszami to prawda. Dziwne tyle razy już ginęły podmieńce w walce z gwardią a nigdy się w coś takiego nie zmieniały. Nagle spostrzegł coś, co przypominało ducha, na co szeroko otworzył oczy. Co to miało znaczyć? Nic z tego nie rozumiał. Jednak zrozumiał ostatnie słowa. "Nie goń ich szukając... Będą nieobliczalne, ale smętne... Nikomu krzywdy nierozsierdzone nie zrobią... Same znajdą drogę powrotną... Daj im tylko czas...". Co mogła mieć na myśli? Nic z tego nie rozumiał. Jego rozmyślanie zostało nagle przerwane, gdy do jego gabinetu zaczął się ktoś dobijać i nagle wpadł tam gwardzista. Spojrzał zdziwiony na resztki tego, co kiedyś było podmieńcem. - Co tu się... - Chciałeś czegoś? - spytał twardym tonem kapitan spoglądając na niego - A tak proszę o wybaczenie. Jeden z tych podmieńców leży na korytarzu pod ścianą niemal blokując ruch. Co mamy z nią zrobić? - kapitan lekko zmrużył oczy. Nie był do końca pewny, co można zrobić. Ale musiała już wiedzieć, co się stało - Będą nieobliczalne - mruknął pod nosem. - Zostawcie ją w spokoju. Po prostu ją ignorujcie jak będzie chciała to sama sobie pójdzie - powiedział twardo dając w ten sposób mu do zrozumienia, że to nie są żarty i ma słuchać tego rozkazu. Gwardzista popatrzył zdezorientowany, ale rozkazu musiał wysłuchać. - Tak jest! - powiedział salutując i opuścił gabinet, gdy kapitan ciężko westchnął patrząc w sufit. Zdecydowanie był za stary na to wszystko.
  7. Gwardia Manehattan Kapitan przyglądał się temu wszystkiemu nie okazując emocji. Słuchał każdego słowa Mask z uwagą jednak nie reagując w najmniejszym stopniu. W pewnym momencie chwycił kopytem swój kark. Była tam dość spora blizna. Zdobył ją wiele lat temu zanim mianowano go jeszcze kapitanem. Był wtedy zwykłym gwardzistą. To jeden z podmieńców mu ją zrobił. Była jego pamiątką po bitwie na całe życie. Wiele razy odbierał życie podmieńcom w walce. Jednak nigdy nie widział takiej śmierci. Zbyt wiele ofiar przyniósł ten pościg. Powoli wstał od biurka podchodząc do martwego ciała Mask. Miała racje czas pochłonie każdego z nich. Zarówno ją jak i jego pewnego dnia. Wyciągnął kopyto ku jej oczom zamykając je powoli. Następnie podniósł jej ciało i położył na kanapie w rogu. - Odpocznij poległy żołnierzu, bo zasłużyłaś sobie na odpoczynek. Tutaj szczęścia nie znalazłaś znajdź je, więc na tamtym świecie - odrzekł kapitan, który jeszcze zasalutował Mask na pożegnanie. Nigdy nie przepadał ani za podmieńcami ani za buntownikami. Jednak potrafił docenić czyjś honor i oddanie. Być może jednak nie tak dużo dzieli kucyki i podmieńce. Poświęciła resztki swego życia tylko po to by uwolnić swoje siostry. To było największe poświęcenie jakie widział w ostatnim czasie. Mimo wszystko jej zazdrościł. Ona zginęła dla większego dobra by pomóc uwięzionym pobratymcom. On natomiast siedzi za biurkiem i nie może się ruszyć, gdy jego podwładni giną gdzieś tam w tej niekończącej się walce. Chciał być jak inni gwardziści i polec na polu chwały za krainę, którą kochał a nie tkwić w tym miejscu. Ponownie spojrzał na Mask. - Czy ciebie wezmą czy nie zasłużyłaś sobie na wiele. Jeśli nie będą chcieli ci oddać należytych honorów w twojej krainie. Dopilnuje byś otrzymała je u nas. Masz moje słowo - odrzekł kapitan siadając za biurkiem i wkładając kopyta po brodę musiał bardzo wiele przemyśleć. Zastanawiało go, dlaczego nie pozwoliła zostać towarzyszce a wolała skonać przy kucyku bez żadnej z jej sióstr. Smutne było to wszystko. Gwardzista kiwnął głową na słowa podmieńca. Nie bardzo wiedzieli, co się zaraz zacznie dziać, ale lepiej jej słuchać. W końcu one lepiej się na sobie znają. Oczekiwali na odpowiedni moment by wyprowadzić podmieńca z pokoju. Czy to znaczyło, że wskrzeszą ją z tego kamienia? Ale jak to jest możliwe? Zastanawiali się.
  8. Gwardia Manehattan Gwardzista spojrzał pytająco na kapitana. A ten kiwnął w jego kierunku głową. Nie bał się zostać z 1 podmieńcem sam na sam. Jest w stanie sobie poradzić. Gwardzista powoli opuścił gabinet kapitana z podmieńcem na grzbiecie i prowadząc Shady do odpowiedniego pokoju. Przez całą drogę nic nie mówił w końcu doprowadził ją do gabinetu i otworzył jej drzwi. - Powodzenia - powiedział krótko i zaczął schodzić z podmieńcem w stronę lochów. Jak zawsze na krześle siedział jednorożec, który trzymał klucze do wszystkich cel. Na widok gwardzisty z nieprzytomnym podmieńcem natychmiast wstał i otworzył jedną z cel. Co ciekawe wszystkie cele wokół były puste nikogo tu nie było poza gwardzistami, którzy pilnowali lochów. Gwardzista wszedł do środka i położył podmieńca na łóżku, po czym wyszedł zamykając cele. Lochy te były na najniższy poziomie. Ziemia była równa, więc nie było możliwości by doszukiwać się jakiś szczelin na dodatek mury jak i ziemia były na tyle twarde, że nie można było nawet myśleć o żadnym podkopie. Kraty były bardzo twarde używanie na nich siły fizycznej było głupim pomysłem. Nawet próby przepiłowania ich były niemal niewykonalne. Potrzeba by było na to miesiąca spokojnej pracy. Poza tym widać było, że na kraty pływa magia, bo co jakiś czas przechodził po nich dziwny prąd. We wnętrzu celi było tylko łóżko i wiadro z wodą. Nie było nawet okna z kratami, które by tu wpuszczało światło. Kapitan gwardii spojrzał na Mask nieco zdziwiony nie do końca rozumiał, co ta ma na myśli. Więc po prostu ją spytał by się upewnić. - Zechcesz mi to wyjaśnić? Dlaczego statek miałby cię nie zabrać? Zrobiłaś swoje i spłaciłaś swój dług względem nas. Ja dotrzymuje słowa. Zapewniam cię, że to nie jest żaden podstęp i ten statek zawiezie cię do waszej ojczyzny. Jeśli potrzebujesz dowodu jestem ci go gotów dostarczyć - powiedział patrząc jej w oczy jakby starając się znaleźć powód, dla którego ta powiedziała te słowa.
  9. Gwardia Ponyville Gwardzista pokiwał głową i zaczął przeglądać papiery. Wszystko się zgadzało w dokumentacjach miasta. Faktycznie mieszkał tu kucyk o podanych danych. Wszystko, więc wskazywało, że te kuce nie kłamią. - Dobrze mogą panowie przejść. Tylko proszę przestrzegać przepisów i nie wszczynać awantur. No i miłego dnia - powiedział gwardzista przepuszczając kuce i wracając do swoich zajęć.
  10. Gwardia Manehattan Gwardzista obserwował spokojnie teren. Jak do tej pory nie działo się nic szczególnego. Nie licząc tych klaczy z torbami na zakupy. Nagle spostrzegł jak w jego kierunku lecą kolejne klacze. Na grzbiecie jednej z nich zobaczył podmieńca w dość kiepskim stanie. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć ten znalazł się na jego grzbiecie. To była już przesada. Miał robić za tragarza? Najwyraźniej te dwie to też podmieńce. Chyba te, które dla nich obecnie pracowały, więc ten, którego ma na grzbiecie to jeden z tych, których szukali. Spojrzał na nią kątem oka. Co oni jej zrobili? Czy ona nie żyje? Nie miał czasu nad tym rozmyślać, bo nagle te dwie od tak weszły do posterunku. Zaczął za nimi biec nie puszczając, podmieńca z grzbietu. Próbował je zatrzymać słowami. - Nie możecie sobie tutaj od tak wchodzić. Nie wiem jak was wychowano, ale tutaj panują pewne zasady, do których musicie się dostosować - Próbował tak do czasu aż dotarli do gabinetu kapitana. Czarny ogier siedział w zbroi bez hełmu podpisując kolejne dokumenty. A obok niego w dziwnej magicznej kuli spoczywała dusza Sandy. Kapitan podniósł głowę na widok klaczy. Ogiera z gwardii i podmieńca, który wyglądał na martwego. - Kapitanie ja próbowałem je zatrzymać, ale... - jednak zamilkł, gdy kapitan uniósł kopyto i powoli wstał od biurka. Nagle za pomocą lewitacji podniósł kilka kopert gdzie były adresy każdego miasta Equestrii za wyjątkiem mniejszych miast czy Canterlotu. - Widzę, więc że wykonałyście zadanie - powoli podszedł do Sneaky i złapał kopytem jej głowę. - Co prawda miałem nadzieje, że zdołacie sprowadzić je w całości a nie, jako kamień i drugą ze skręconym karkiem. Chciałem osądzić całą trójkę za zbrodnie, jakich dokonali. A tak mamy w lochu tylko jednego z ich grupy. Mimo wszystko wykonałyście zadanie. Tak jak obiecałem wszyscy, którzy pracowali w klubach zostaną uwolnieni. W tych kopertach są stosowne rozkazy. W Canterlocie jednak nikogo nie złapano. Najpewniej, więc wasze koleżanki już dawno uciekły z niego do swojej krainy. Myślę, że w innym wypadku gwardia by już dawno je złapała. Jutro rano przybędzie po was statek i zabierze was do domu. Dziś możecie odpocząć przed podróżą. Jednak nie próbujcie w żaden sposób uwodzić jakiś kucy. No i myślę, że wyrażę teraz myśli nas wszystkich. Mam nadzieje, że się więcej nie spotkamy - powiedział kapitan patrząc na Mask.
  11. Gwardia Mannehattan posterunek Gwardziści spojrzeli ze zdziwieniem na klacze i ich brak szacunku a potem na torby, które rzuciły im pod kopyta. Nie zdążyli nawet zareagować, gdy klacze w jednym momencie zniknęły. Jeden z gwardzistów podszedł do toreb a jego róg zaczął nad nimi świecić. Kiwnął innym głową. - Niema tu nic niebezpiecznego - powiedział spokojnie. - Czy ktoś rozumie, o co tu chodzi? - Nie bardzo, ale patrząc na to wszystko to zapewne, podmieńce które chwilowo dla nas pracują. Zabiorę to do kapitana - powiedział podnosząc torby lewitacją. - Dobra tylko się pośpiesz - powiedział do niego patrząc jak ten znika z torbami gdzieś w posterunku. Co te podmieńce znów wymyśliły? Wciąż dręczyło go to pytanie. Gwardia Manehattan oddział specjalny Gdy podmieńce tylko odleciały róg dowódcy zaczął intensywnie świecić światłem i w jednej chwili cały oddział zniknął. Wszyscy pojawili się w okolicach posterunku. Jak zawsze po przejściu procedury związanej z potwierdzeniem tożsamości. Skierowali się do środka by zejść do szatni i w końcu odpocząć od tego wszystkiego, co się dzisiaj stało. Mieli dosyć podmieńców, pająków i czego by tam nie było. Gdy powoli ściągali z siebie pancerze i odkładali broń nagle wbiegł do nich pegaz z ich oddziału, który przyniósł kamień, który miał być zbiegłym podmieńcem na posterunek. - I jak wam poszło? - spytał zaciekawiony - Wszystkie złapane zostały. Mieliśmy małe utarczki, ale jest dobrze. Nie licząc tego niepotrzebnego zgonu - powiedział dowódca przymykając oczy. - Wiem, o czym mówisz. Śmierć w walce to jedno. Ale zostać zabitym przez wielkiego robala - powiedział spuszczając głowę - Jego ofiara nie poszła na marne. Robal nie żyje a uciekinierzy zostali złapani. Cała trójka. A księga wróciła na miejsce. Doniosłeś kamień? - Jak kazałeś jest u kapitana. Nieźle się zdziwił jak mu opowiedziałem całą te historie - Mnie już chyba dzisiaj nic nie zdziwi - powiedział dowódca przypominając sobie, co ta cała Mask wyczyniała. - W każdym... - Co to ma być do cholery?! - Takie krzyki unosiły się z szatni przerywając przy okazji monolog dowódcy. Wszyscy gwardziści przybiegli do źródła hałasu, którym okazał się ich towarzysz, który właśnie zdjął pancerz z ciała. Jednak wyglądał inaczej niż zwykle. Jego brązowa sierść była pokryta zielonymi całusami. Przypominał trochę zebrę. Miał wściekle zmarszczone brwi i wyglądał jakby dostał szczękościsku tarł kopytami ciało mając nadzieje, że to zejdzie. - Co one mi do cholery zrobiły?! To nie chce zejść! - wrzeszczał wściekle. Chociaż gwardziści nie przepadali za podmieńcami to kilku jego kolegów z grupy zaczęło się lekko śmiać. Tylko dowódca zrobi facepalm i spojrzał na ogiera. - Idź pod prysznic i się doszoruj. Masz nauczkę na przyszłość by niektórych rzeczy nie mówić na głos - gwardzista kiwnął głową i pobiegł tam niczym błyskawica by się pozbyć tego utrapienia z ciała.
  12. Gwardia Manehattan Gwardzista tylko zmarszczył brwi, gdy ten podmieniec się do niego zbliżył. Co ona chce tym osiągnąć? Sądzi, że doda tym sobie uroku osobistego? Jeśli tak myśli to tylko się oszukuje żaden kucyk by się nie zbliżył nawet z 2 metrowym kijem do nich wiedząc, kim są naprawdę. A wiele czynników na to wpływało. Nagle gwardzista poczuł, że jest wolny od knebla. Na co swobodnie zaczął oddychać ustami jakby starając się nimi pochłonąć jak najwięcej powietrza zanim całe zniknie. Rzucił jeszcze nienawistne spojrzenie Mask. Jednak nic już nie powiedział, gdy dowódca skierował na chwilę swój wzrok na niego a potem znów na Mask. - Dziękuje - odrzekł krótko dowódca. - Możecie już lecieć my sobie poradzimy - chciał by ta sytuacja skończyła się jak najszybciej by każdy mógł wrócić do swoich zajęć byle jak najdalej od nich. Nie było to jego wymarzone towarzystwo.
  13. Magus

    Nowy quiz o Rarity

    W odcinku "Rarity podbija Manehattan"
  14. Gwardia Manehattan Dowódca spoglądał z resztą gwardzistów na to wszystko nie okazując emocji. Jednak zastanawiali się jak zrobiła te dziwną sztuczkę. Cieszyło ich, że to był już koniec. Nareszcie udało się złapać całą trójkę. Jednak, za jaką cenę? Umowa będzie musiała zostać dotrzymana. Jutro wszystkie pochwycone podmieńce wrócą do swojej królowej i ojczystej krainy. Dowódca tylko zmrużył oczy na słowa Mask. Nie miał ochoty z nią dalej rozmawiać. Skoro zadanie skończone wszyscy mogą się rozejść. - Sądzę, że niema powodu by cokolwiek tu komentować - powiedział twardo dowódca. - Jak chcecie już lećcie na posterunek. My skorzystamy z naszego środka transportu. Jednak byłbym wdzięczny gdybyś uwolniła mojego podwładnego od knebla zanim odlecisz. Chyba już wystarczy mu tej kary - dodał dowódca
  15. Golding Shield Uśmiechnąłem się lekko na jej słowa. Faktycznie w gwardii mogliby uznać, że coś mi odbiło. Najpierw moja obsesja na punkcie, sponyfikowanych i buntowników a teraz przełożyłbym się na koty? Już widzę, jaki wzrok by za mną chodził. Z drugiej strony ja też nie uznałbym takiej osoby za do końca normalnej. Nagle jej pozycja się zmieniła patrzyła mi w oczy. Ja również nie przerywałem kontaktu wzrokowego chłonąc każde słowo, które do mnie powiedziała. Ponownie lekko się uśmiechnąłem słysząc, że jestem najmniej ważny do obserwacji. Chyba będę musiał nad sobą popracować by stać się bardzie ważny pomyślałem bardziej żartując niż myśląc serio. Nic nie mówiłem, bo nie chciałem jej przerywać. Gdy zadała ostatnie pytanie nagle zobaczyłem jak jej pyszczek zbliżył się do mojego. Znów znalazłem się w sytuacji, której się zupełnie nie spodziewałem. Wpatrywałem się w milczeniu w jej oczy jak bym starał się zebrać myśli. Nagle zdjąłem jedno kopyto z jej grzbietu i lekko nim pogłaskałem jej grzywę. Powoli zacząłem zbliżać swój pysk do jej i nim się spostrzegłem moje usta połączyły się z jej w pocałunku. Nie wiedziałem, dlaczego tak się stało. Coś po prostu kazało mi to zrobić.
  16. Gwardia Ponyville Gwardzista nagle sięgnął po coś, co okazało się kartką i piórem. Zaczął powoli coś pisać na niej słuchając dokładnie dwójki kuców i kilkukrotnie kiwnął głową na ich słowa. - Rozumiem - powiedział krótko i znów spojrzał na kuce. - Czy wnoszą panowie coś, co należy zgłosić? Poproszę również o imię i aktualny adres państwa kolegi - odrzekł dość twardym głosem.
  17. Gwardia Ponyville Gwardia wpuszczała kolejne kucyki. Ostatnio zwiększono środki bezpieczeństwa z powodu nieprzyjemności, jakie zaszły. Gwardzista spojrzał na kucyka, który właśnie się przywitał i lekko zmarszczył brwi patrząc na niego. - Dzień dobry. Skąd przybywacie i jaki jest cel waszej wizyty? - Spytał poważnie patrząc na kuce.
  18. Obserwowałem każdy ruch mojego przeciwnika w milczeniu. Widziałem wszystko, co robi. Zdziwiłem się na widok kamiennej kopuły. Całkiem interesująca sztuczka. Jednak, gdy skała uległa zniszczeniu ten gdzieś zniknął. Czyżby chciał się bawić ze mną w chowanego? Tak pomyślałem do czasu aż ujrzałem kamienną tablicę i powrót mojego oponenta. Całkiem interesujące te jego pigułki trzeba przyznać. Ciekawe skąd je wziął i czym dokładnie są. Na jego słowa radośnie zmrużyłem oczy. Więc nasza zabawa się rozkręca? Jakże to miłe. Nie przeszkadzałem mu tylko czekałem na jego ruch. Najwyraźniej zbierał jakąś energię. Ciekawe, co takiego chce mi pokazać? Nagle otworzył oczy, które były inne niż do tej pory. Czy tym wzrokiem potrafi przebić ciemność, która go teraz otacza? Moje przemyślenia jednak się skończyły. Gdy obok mojej głowy przeleciała jakaś magiczna kula. Ale jak? Już mnie wykrył? Dobrze trzeba się zacząć ruszać. Moja dłoń ponownie skąpała się w czerni a w ciemności, którą stworzyłem powstały czarne dziury takie same jak te, którymi przybyłem na arenę. Teraz jednak były bardzo liczne. Miały wiele zastosowań. Dzięki nim mogłem również podróżować między różnymi wymiarami. W tej chwili jednak miały mi służyć do ucieczki. Wskoczyłem do jednej z tych dziur i wyskoczyłem z kolejnej. Robiłem taka cały czas unikając w ten sposób oberwania tymi magicznymi piłkami. Nie sądzę by mogły mi jakoś zagrozić. W końcu i tak nie żyje. Ale moja długa egzystencja nauczyła mnie by lepiej nie ryzykować. Gdy wskakiwałem w kolejną dziurę rzuciłem coś w stronę przeciwnika. Kolejna czarna kula leciała prosto w niego z niesamowitą prędkością. Lecz nagle zatrzymała się przed nim rozbijając się na kolejne kule, które poleciały w różne strony areny. Co ciekawe żadna nie uderzyła w człowieka wszystkie jakby go unikały. Nagle można było zobaczyć dziwne obrazy, które pojawiały się wokół niego. Powinien je dobrze znać. W tej chwili powinien właśnie widzieć najbardziej skrywane przez siebie lęki, które powinny być jak najbardziej realne obecnie dla niego. Niezależnie, co to by było. Czy jakieś monstrum czy śmierć kogoś mu bliskiego będzie widział jak to monstrum się do niego zbliża lub będzie widzieć ból i agonie najbliższych mu osób proszących go o pomoc. A ja będę to obserwował z radością. Coraz bardziej przyśpieszałem mu te obrazy by jak najbardziej go nimi torturować. Byłem ciekawy jak długo wytrzyma to znęcanie się psychiczne nad nim zanim jego smutek, ból i strach zaleją jego ciało doprowadzając go do całkowitej rozpaczy. Śmiertelnicy są tacy zabawni z tymi swoimi uczuciami. Tak łatwo ich złamać.
  19. Golding Shield Więc tak to wygląda? Pomyślałem słysząc wszystko, co powiedziała mi Lust. Wiele razy spotykałem gwardzistów, którzy woleli myśleć po swojemu i nie zawsze chcieli się słuchać rozkazów, które im się wyznaczało. Anastazja z opowieści, którą opowiedziała mi Lust niemal idealnie pasuje mi do tego schematu. Niebywale pewna siebie, ponieważ przybiera postać, która jest najmniej podejrzana. Nawet gdyby gwardziści wiedzieli, że podmieniec udaje kota to jak znaleźć tego właściwego skoro tysiące takich biega w każdym mieście Equestrii? Moja ciekawość ustąpiła po wysłuchaniu słów Lust. Domyślam się jak się musiała czuć widząc Anastazje przy nas i nie mogąc do nas dołączyć. To było wredne zagranie z jej strony. Objąłem delikatnie Lust oboma kopytami w okolicach grzbietu. - Dziękuje, że mi o tym wszystkim powiedziałaś. Jestem ci naprawdę wdzięczny za twą szczerość i zaufanie, którym mnie obdarzasz i z pewnością go nie nadużyje - nagle się lekko uśmiechnąłem. - Skoro tak już o tym mówisz to obiecuje nie rzucać niczym w żadne koty, które będą mi się podejrzanie przyglądać. Choć może to być trochę krępujące wiedząc, że ktoś mi się od tak cały czas przygląda - dodałem z nutką żartu w głosie - Jednak będę starał się nie zwracać na to uwagi jak bym o tym nic nie wiedział - powiedziałem spokojnie już. Zastanawiałem się jednak czy można popaść w paranoje z informacją o kocie, który obserwuje każdy twój krok. Mam nadzieje, że ja w taką jednak nie popadnę.
  20. Nie przemyślałem tego do końca. Lust ma racje. Jeśli ona każe jej tak odejść. To będzie to faktycznie dosyć podejrzane. Czułem jak Lust uderza mnie swym kopytkiem nie zwracałem na to większej uwagi, ale cały czas dokładnie słuchałem każdego jej słowa. Jednak na kolejne jej słowa moje oczy otworzyły się szeroko. Kot? Nie było mowy o pomyłce. Natychmiast powrócił mi obraz z wigilii ciepłych serc. Ja, Yellow, Rarity i nasza kocia przyjaciółka a potem spotkałem Lust. Czy to wszystko był jeden wielki zbieg okoliczności? Musiałem to wiedzieć. Dalej gładziłem Lust, ale mój głos jakby lekko spoważniał. - Wiesz, co do ciebie czuje Lust. Jesteś dla mnie bardzo ważna - powiedziałem starając się zebrać myśli. - Ja spotkałem już Anastazje na wigilii ciepłych serc. Tego samego dnia, kiedy mnie pierwszy raz odwiedziłaś. Powiedz mi czy wiedziałaś o tym czy to ty ją wysłałaś by mnie obserwowała? Czy twoje przybycie tego dnia do mojego domu to był przypadek? Cokolwiek powiesz nie zdołam już raczej zmienić swoich uczuć do ciebie. Jednak chciałbym wiedzieć, jeśli to możliwe. Czy to był przypadek? Czy to wszystko było zaplanowane przez ciebie od początku? - spytałem poważnie na nią patrząc.
  21. Magus

    Quiz Applejack!

    W odcinku "Wiara czyni cuda"
  22. Golding Shield Z uwagą słuchałem każdego słowa Lust. Dobrze znałem to śledztwo związane z kradzieżami. Kto by pomyślał, że to ona była tą tajemniczą samarytanką, która oddała nam kosztowności. Jednak w całej tej historii nie otrzymałem odpowiedzi na moje pytanie. Bardziej mi to wyglądało jakby Lust starała się mnie odstraszyć od wypytywania na ten temat. - Więc to tak wyglądała sprawa tych kradzieży. Dziękuje, więc ci, że pomogłaś to ukrócić. Powinnaś dostać nagrodę za pomoc nam - powiedziałem z delikatnym uśmiechem i lekko musnąłem ją ustami w głowę. - Tyle o mnie wiesz Lust a i tak mnie nie doceniasz. Mam wrażenie, że powiedziałaś mi te historię mając nadziej, że skończę ten temat. Teraz jeszcze bardziej chce poznać prawdę i zapewniam cię, że jak straszna by ona nie była nie wywoła we mnie żadnej fobii. Więc czy zechcesz mi powiedzieć jak to możliwe, że nikt jej nie zauważa i czemu sama nie możesz kazać jej odejść stąd? Sama mówiłaś, że wszystkie podmieńce z twojej grupy są pod twoją kontrolą - pytałem wyraźnie zaciekawiony tym wszystkim. Miałem jednak nadzieje, że nie zdenerwuje jej tymi pytaniami - Jeśli jednak masz powody by o tym nie mówić to zrozumiem to - powiedziałem wbijając wzrok w sufit i dalej lekko ją gładząc po grzbiecie. Gwardia Manehattan Słowa podmieńca spływały po dowódcy niczym woda po skale. Nie było po nim widać by reagował. I tak też było. Choć jej słowa były bolesne to nie miał zamiaru nic udowadniać komuś takiemu jak podmieniec. Miał swoje rozkazy i choćby nie wiadomo, co powiedziała nie zamierzał ich złamać. Jego ludzie buzowali wręcz wściekłością. Ale trzymali się rozkazów dowódcy. Nic nie robili dopóki nie dostaną rozkazu. Nagle zobaczyli jak ten podmieniec wyciąga tego uciekiniera. Czyli to był już najwyraźniej koniec tej zabawy. Zobaczyli kolejnego podmieńca ci go jednak zignorowali i obserwowali w milczeniu całe wydarzenie będąc gotowymi na wszelkie niespodzianki.
  23. Zacząłem powoli otwierać oczy. Na widok światła instynktownie je zamknąłem. To nie było przyjemne uczucie. Nie bardzo miałem ochotę się ruszać było mi tu całkiem wygodnie. Poza tym, że strasznie bolała mnie głowa. Chwila moment gdzie ja w ogóle jestem? Otworzyłem w końcu oczy by się rozejrzeć. To z pewnością nie jest mój mały ciasny dom. Chwila moment to są przecież igrzyska. W jednej chwili stanąłem na równe nogi rozglądając się po okolicy. Gdzie Katarina i Javelin? Chwila moment coś sobie przypominam. Jak przez mgłę wrócił mi ostatni obraz. Pamiętałem jak jedna z kul ognia leciała w moją stronę. W ostatniej chwili odskoczyłem by nie zostać nieprzyjemnie przypieczony jednak wtedy poczułem jak coś dość boleśnie mnie uderzyło w głowę i to było ostatnie, co widziałem. Katariny i Javelina niema. Najpewniej mnie olali i sami uciekli. Miło z ich strony. Z drugiej strony sam zrobiłbym tak samo zapewne. W takim wypadku trzeba ratować własne życie a nie sprawdzać czy ktoś jeszcze żyje. Swoją drogą gdzie jest namiot? Słyszałem o kradzieżach złomu, ale to już chyba przesada i dlaczego organizatorzy mnie nie upiekli, gdy mieli okazje? Czyżby aż tak mnie polubili czy są takimi partaczami, że nie widzą, kiedy ktoś jest nieprzytomny a martwy? Nie miałem czasu nad tym rozmyślać. Sam nie ochronię tego miejsca. Jestem tu łatwym celem. Spakowałem swoje rzeczy i położyłem kuszę na plecach powoli opuszczając to miejsce w samotności. Nagle zobaczyłem nowe zdjęcia poległych. Coraz mniej nas tu było. Moje oczy szeroko się otworzyły na widok Javelina. Nie żyje? Ale jak? Nie mógł zginąć przy rogu. Czy to Katarina go zabiła? Nie mam pojęcia. Katarina powiedziała mi, że byłeś zdrajcą Javelin. Ale chyba się, co do ciebie myliła. Szkoda, że tak się to skończyło. Gdybyśmy poznali się poza areną może zostalibyśmy dobrymi kumplami. Jedyne, co mnie cieszy to, że ja tego nie zrobiłem. Kto wie może niedługo się spotkamy. Zasalutowałem w stronę zdjęcia oddając mu ostatnie honory, na które sobie według mnie zasłużył. Zacząłem się coraz bardziej oddalać od rogu idąc w stronę plaży jednak pozostając cały czas czujny. Jak teraz o tym myślę to Katarina ciągle żyje. Być może znajdę ją przed jakimiś trybutami żądnymi krwi lub pułapkami organizatorów. Wciąż mogła mi się przydać. A w grupie jednak jest bezpiecznie. Przy okazji może mi wytłumaczy, co się stało. Jednak szansę, że ją znajdę są raczej niewielkie.
×
×
  • Utwórz nowe...