Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    W odcinku 1 przez błąd scenarzystów pojawiają się gdy Nightmare Moon przemawia do kucyków
  2. Magus

    Nowy quiz o Rarity

    W odcinku "Ptaszek na uwięzi"
  3. Magus

    Quiz Applejack!

    Żeby nie wzbudzać podejrzeń kryształowych kucyków
  4. Magus

    Odcinek 11: Party Pooped

    Jak dla mnie bardzo fajny i śmieszny odcinek. Same, jaki choć zachowywały się wyjątkowo barbarzyńsko to jakoś szczególnie mi nie przeszkadzały. Zastanawia mnie tylko ta wojna. Jakoś nie bardzo widzę te, jaki na wygranej pozycji. Chociaż kto wie jak by to wyglądało. W każdym razie najbardziej mi się podobało. Poznanie nowej części Equestrii, próby przypodobania jakom, Twilight i podróż Pinkie Pie. Ogólnie nie dostrzegłem w tym odcinku jakiś potężnych minusów by zacząć się o nich rozpisywać. Dlatego też daje odcinkowi 8/10
  5. Chyba już miałem go w końcu w garści. Tak myślałem przynajmniej do czasu aż spostrzegłem, że on wyprawia coś dziwnego. Coś połknął jednak z tej odległości pozostało dla mnie zagadką, czym to było. Czy to jakiś narkotyk znany śmiertelnikom? Co chciał tym osiągnąć? Odpowiedź pojawiła się całkiem szybko. Obserwowałem jak ten staje w ogniu i nagle znika z miejsca, w którym był. Całkiem imponująca szybkość. Nim się spostrzegłem stał po drugiej stronie areny. Rzuciło mi się w oczy, że jego ręka jest oparzona. Czyżby efekt uboczny tych stymulantów? Chwila jak on nazwał to, co spożył? Pigułka ucieczki. Tak to tak brzmiało. Teraz stało się coś, czego zupełnie nie przewidziałem. Zostałem otoczony przez dość dziwną strukturę. Widniały na nich dziwne symbole. Najwyraźniej zostałem uwięziony. Jego słowa to potwierdzały. Uderzyłem w jeden z filarów pięścią. Brak reakcji. To dość ciekawe. Nie spotkałem się z niczym, co by nie zareagowało na mój dotyk. Najwyraźniej nie można zniszczyć tego czegoś od wewnątrz. Rany to dość irytujące. Nic nie odpowiedziałem przeciwnikowi tylko usiadłem i zamknąłem oczy. Jakbym zaczął medytować nie zwracając uwagi na mojego przeciwnika i na to, w jakiej jestem sytuacji. Wiedziałem jak się mogę wydostać. Widziałem dla siebie, co najmniej cztery drogi ucieczki. Na arenie wciąż były moje wilki. Przynajmniej część z nich. Pnąca się przypiekły i przeciwnik był za daleko by go sięgnęły. Czułem, że jeszcze cztery wilki zdołały przetrwać te ucieczkę mego oponenta. Wciąż miałem z nimi więź. Wydałem im krótkie polecenie za pomocą myśli. A te zaczęły biec znów na mojego przeciwnika. Dobrze miały zrobić, co do nich należy. Teraz czas się wydostać. Najwyraźniej mój przeciwnik zapomniał o pewnym kleksie, z którym spotkał się na początku starcia. Ten powstał po zniszczeniu mojej kuli na jego tarczy. Do tej pory nie był mi potrzebny skoro uciekł od niego. Ale teraz czas by ponownie go użyć, choć w nieco inny sposób niż planowałem. Glut powoli zbliżał się niczym żywa istota w stronę mego więzienia. Nawet z nim miałem więź psychiczną, która kazała mu mnie ratować. Powoli zbliżył się do jednego z tych filarów, po czym się do niego przykleił. Jego zadanie było jedno splugawić te skały do tego stopnia by były całkowicie bezużyteczne. Zawsze to działało tak samo. Roślina od tego gniła. Natomiast przedmioty magiczne traciły swą moc. Miałem nadzieje, że tak będzie i w tym wypadku i wkrótce spaczenie pochłonie te skały.
  6. W odcinku "Księżniczka Twilight Sparkle"
  7. Spojrzałem jak moje shurikeny spadły na ziemię i lekko zmrużyłem oczy. Ponownie jakaś tarcza? Jednak nie miałem czasu nad tym myśleć. Nie zdążyłem nawet nic zrobić, bo mój przeciwnik zaczął natychmiastowy atak. Nóż? Znów atak fizyczny? Nie to było coś innego. Spostrzegłem to po runie na nim, która nagle zaczęła świecić światłem. To musi być jakiś magiczny artefakt. Nie bez powodu mnie tym zaatakował. Szybko się dowiedziałem, co oznaczał ten atak. Gdy spostrzegłem ognistą linię. Mój przeciwnik wymachiwał strasznie chaotycznie. Co jednak nie zmniejszało zagrożenia. Nie było czasu bym otworzył tunel lub uciekł jak poprzednio. Musiałem zareagować szybko. Gdy ogień się zbliżał do mojego ciała ja szybko wysoko podskoczyłem robiąc tym samym salto w powietrzu i unikając ataku odskoczyłem w tył poza zasięg ostrza. Płomień jednak zdołał lekko mnie musnąć. Jednak nie na tyle by mnie uszkodzić. Nie poczułem nawet tego. Można było uszkodzić moje ciało. Ale fizyczne bodźce mi nie podlegały. Moje kopie zrobiły to samo. Przynajmniej większość. Nie zdążyłem uratować dwóch z nich, które teraz stały w ogniu. Straciłem z nimi kontakt a one zmieniły się w oleistą kałuże. Zmrużyłem lekko oczy i spojrzałem na przeciwnika zamiast jednak coś zrobić zacząłem mu nagle klaskać wraz z moimi kopiami, które naśladowały wszystko, co robiłem. - Gratulacje. Zabawa robi się coraz ciekawsza. Lubię, gdy śmiertelnicy okazują niszczycielskie zapędy. Niemal mnie trafiłeś. Naprawdę mało brakowało. Może, więc czas nieco podnieść poprzeczkę? - spytałem i ponownie uniosłem dłoń w górę. Moje kopie nagle upadły na czworaka a ich kształt się zmienił. Zamiast rąk i nóg pojawiły się łapy. Ich twarze zmieniły się w pyski a z tyłu wyrósł ogon. Teraz to już nie były moje kopie a wilki. Nie naśladowały już mych ruchów a oczekiwały na polecenia z mojej strony. Wskazałem palcem na mego przeciwnika. - To wasza nowa zabawka. Więc bierzcie go. - Wilki posłuchały polecenia i zaczęły szarżować na mego oponenta, lecz to byłoby wciąż za proste. A kto lubi jak jest łatwo? Moje, shurikeny wciąż się mogły przydać. Nagle zmieniły barwę na czarną i zaczęły się całkowicie wtapiać w ziemie aż nic po nich nie zostało. W miejscu, w którym niedawno były wyrosły dziwne czarne pnąca o kolczastym zakończeniu, które kierowały się wprost na mego przeciwnika. Teraz nie będzie raczej narzekał na nudę.
  8. Mój przeciwnik uniknął najwyraźniej kolejnego mojego ataku. Wywnioskowałem to słysząc go za moimi plecami. Zrobił jednak kolejną głupotę. Mógł mnie zaatakować z zaskoczenia. Zamiast tego wręcz mi oznajmił gdzie się znajduje. Nieciekawa sytuacja. Stał za mną. Przez otwarcie wrót byłem podatny na ataki. Musiałem reagować szybko. Gdy przeciwnik do mnie mówił najwyraźniej nie zauważył, że coś mojego zniknęło. Mój cień, który stał pod mym ciałem gdzieś przepadł. A ciało stało nieruchome w oczekiwaniu na atak. Gdy tylko atak mego oponenta się do niego zbliżył te po uderzeniu przez zaklęcie momentalnie zaczęło się rozsypywać na kawałki. Nagle po całym polu bitwy rozniósł się ponury śmiech. Nie można było stwierdzić, z której strony dochodzi, bo roznosił się po całej arenie. Zaraz po nim można było usłyszeć mój pozbawiony emocji głos, który również się niósł ze wszystkich możliwych stron. - Imię? To wymysł śmiertelników. Nie posiadam imienia. Nie posiadam nazwiska. Wszystko zatarły piaski czasu. Określaj mnie jak ci się podoba. Twoi śmiertelni pobratymcy różnie mnie określają. Zarazą, śmiercią, bólem, rozpaczą czy nawet padlinożercą. Widziałem wielu z was. Byłem wiele razy w waszym świecie. Tacy jak ja spełniają wasze najskrytsze marzenia by tylko wam uświadomić jak pusta i marna jest wasza egzystencja, gdy tracicie cel w życiu. Wtedy my skracamy wasze cierpienie i zabieramy niewielką zapłatę za nasze usługi. Czyż nie jest to uczciwy układ? To przez nas śmiertelnicy wypowiadają sobie wojny. To my wam dajemy wszystkie potrzebne do tego bodźce. Ale bez nas wasze życie byłoby przecież takie nudne. Wszystkie te informacje powinny ci same uświadomić jak możesz mnie nazywać - gdy długi monolog się skończył. Mój cień stanął przed moim przeciwnikiem i zaczął zmieniać formę przybierając moją prawdziwą postać. Cień powrócił na swoje dawne miejsce - Dam ci radę. Na przyszłość zanim się przywitasz zaatakuj. Bo tak szybko się zdradziłeś, pomimo że twój atak był imponujący to tylko popsuł pustą skorupę. A teraz kontynuujemy, co zaczęliśmy - powiedziałem jak zwykle bez emocji. Schyliłem się w stronę mego cienia i wyciągnąłem ku niemu dłoń. Nagle mój cień również ją wyciągnął. Zacząłem ciągnąć go ku sobie. Obok mnie stał identyczny osobnik jak ja. Powtórzyłem te czynność dziesięć razy. W rezultacie stało obok mnie dziesięć moich lustrzanych odbić. Nagle się ponownie odezwałem, a moje kopie robiły to w tym samym czasie. Ich głos i odruchy się nie różniły niczym od moich. Co robiłem one to robiły. Dlatego mój głos był podniesiony, gdy wspólnie w tym samym czasie mówiliśmy te same słowa. - Niech cię to nie zwiedzie. Są w 100% prawdziwi. Ale może utrudnię ci jeszcze nieco zadanie. - Nagle wszyscy unieśliśmy dłoń w górę a nasze dłonie otoczyła ciemna energia pod stopami każdego uformował się dobrze już znany czarny tunel. Wszyscy tam wpadliśmy i nagle powróciliśmy z powrotem na arenę. Nie wprawne oko pomyśli, że nic się nie stało. Jednak przez tą krótką chwilę zmieniliśmy pozycje poza wzrokiem mego przeciwnika by nie mógł znaleźć prawdziwego mnie. Nagle wszyscy włożyliśmy dłonie do torby i każdy wyjął kilka shurikenów bez słowa każdy posłał je w stronę w przeciwnika. Teraz czekałem tylko na efekt tego działania.
  9. Zmrużyłem lekko oczy na widok tarczy, którą przygotował mój przeciwnik. Imponujące, lecz niewystarczające. Pomyślałem radośnie. Pocisk nie ominął ściany a wręcz przeciwnie. Można było przy tym usłyszeć charakterystyczne plaśnięcie gdy trafiła w przeszkodę. Po prostu w nią uderzył. Gdy tylko kula uderzyła w ścianę zgniotła się na niej zmieniając się w wielki paskudny czarny kleks. Jej niektóre kawałki, które rozproszyły się na wszystkie strony areny po uderzeniu w barierę oponenta. Nagle się zatrzymały i zmieniły w małe kulki wielkości piłek kauczukowych. Było ich około dwadzieścia. Nagle zmieniły trajektorie lotu lecąc znów w stronę mojego przeciwnika ze wszystkich stron omijając jego tarczę. Wyglądały jakby wręcz żyły własnym życiem. Na tym się jednak nie skończyło. Kleks zaczął powoli spływać po ścianie wprost na ziemię. A ciekła substancja zaczęła okrążać przeszkodę, którą stanowiła ściana by zbliżyć się do stóp mojego przeciwnika. Tylko ja wiedziałem jakie mogą być efekty gdy zrobię to co planuje. Spostrzegłem jak coś leci w moją stronę. Atak fizyczny? Śmiertelnicy nigdy się chyba niczego nie uczą. Pomyślałem kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Uderzyłem dwoma dłońmi o siebie. Można było usłyszeć charakterystyczne klaśnięcie, gdy to robiłem. Nagle zacząłem otwierać dłonie. Moje ręce były teraz ustawione w dosyć dziwnej pozycji jedną unosiłem w górę a drugą w dół. Dłonie znajdowały się na tej samej linii. W przerwie między dłońmi, którą tak utworzyłem unosząc ręce powstała dziura taka sama jak ta, dzięki której tu trafiłem. Druga powstała za moimi plecami. Zasada była prosta, gdy tylko te obiekty wpadną w dziurę, w którą w tej chwili leciały wylecą drugą, która była za moimi plecami. Byłem ciekawy, co teraz zrobi mój przeciwnik i czy zdoła uniknąć tego, co właśnie się wokół niego szykowało. Zabawa się w końcu dopiero zaczynała.
  10. Wylegiwałem się na dwóch olbrzymich kościstych dłoniach wpatrując się w pomarańczowe niebo mojej krainy słuchając najpiękniejszych dźwięków, jakie tylko można znać. Tak dźwięki bólu i rozpaczy umęczonych dusz więzionych w mojej krainie. Napawały moje uszy radością. Czy może być lepszy sposób na spędzanie wolnego czasu? Nagle poczułem coś dziwnego. Powoli się podniosłem z mojego wygodnego miejsca do wylegiwania i spojrzałem w dół lekko mrużąc oczy. Ktoś na mnie czeka. A to nowość zwykle to ja sam się wszędzie wpraszałem. A teraz najwyraźniej ktoś zaprasza mnie do zabawy. Nie ładnie by było odmówić. Moja dłoń okryła się ciemną energią. Wyglądała jakby tonęła w smole. Nagle pod moim stopami zaczął się formować czarny krąg wypełniony jakby smołą. Niczym czarna dziura zaczął powoli mnie pochłaniać aż w końcu całkiem zniknąłem. Na arenie pojawił się taki sam krąg. Zacząłem z niego powoli wychodzić. Gdy moja postać się formowała wyglądało to tak jakbym był cały utworzony ze smoły. Moje ciało wyglądało jak obrzydliwa czarna ciecz. Do czasu aż ciecz zaczęła zmieniać swoją formę w ciało stałe. Jedno słowo mogło określać mą mroczną postać. Wszechobecna czerń, która pokrywała całe moje plugawe ciało. Na mojej głowie spoczywał czarny kaptur, który dodawał mroku mej ukrytej twarzy. Zaś twarz okrywała gruba czarna maska z symbolem zapisanym na niej w języku nieznanym dla większości śmiertelnych. Niewiele można spostrzec mojej twarzy spod niej. Można by długo się starać prześwietlić ją... Bez skutku. Zasłaniała zarówno mój nos i usta. Najbardziej ze wszystkiego wyróżniały się moje oczy, które były kompletnie blade. Brak źrenic, co niektórych potrafił napawać strachem. Nie można w nich dojrzeć jakichkolwiek emocji. Były jak kompletna pustka. Mój tułów pokrywała gruba czarna kamizelka. Wyglądała jak pancerz, który ma mnie chronić przed bólem. Lecz dla mnie jego uczucie już zawsze pozostanie obce. Moje ręce natomiast pokrywały długie czarne rękawy. Można zauważyć, że nie są połączone z kamizelką i jest to zupełnie inny materiał, choć w podobnej barwie. Dłonie za to zasłaniały rękawice w barwie czarnego węgla. Moje nogi pokrywały długie czarne spodnie. Nie miały określonej nazwy. One również są po prostu częścią mnie. Jak wszystko inne. Buty również pozostawały w tej barwie nie było na nich sznurówek ani innych dodatków. Wyglądały jak kolejna część mego mrocznego ciała. Można wręcz pomyśleć, że lubię ten kolor. Jednak to był błąd. Ja nie miałem wyboru. To wszystko jest częścią mnie. Za moim pasem znajdowały się dwa noże rzeźnickie. Zaś z boku przy mym udzie wisiała niewielka czarna torba gdzie trzymałem shurikeny. Moje oczy natychmiast zwróciły się na przeciwnika i lekko zmrużyłem oczy. Sama arena niewiele mnie interesowała. Widywałem już wiele podobnych miejsc. Wiedziałem jak mogę ją wykorzystać. Ale wszystko z czasem. Me ciało przeszyła ogromna nienawiść. Już z tej odległości słyszałem bicie serca przeciwnika jak i czułem krew, która płynęła w jego żyłach. Śmiertelnik, których osobiście nienawidziłem. Czułem zazdrość, że posiadają cechy, których ja nie mam. Jakim niby prawem? Musi za to zapłacić. Powoli odbiorę mu całą radość z życia aż będzie mnie błagał na kolanach o litość. Ale to przyjdzie z czasem. Na początek chce się zabawić. - Witaj. A więc to z tobą mam się zmierzyć? - pomimo maski było mnie idealnie słychać. Mój głos był pusty pozbawiony wszelkich emocji. - Jakże miło mi spotkać tak śmiertelną osobę - można wręcz zauważyć jak mocno akcentuje słowo śmiertelną. - Cóż, więc się zabawmy W mojej dłoni znów pojawiła się czarna energia, która zmieniła się w czarną kulkę wielkości piłki do bejsbola. Piłeczka leżała w mojej dłoni. A ja z dużą siłą rzuciłem ją w stronę przeciwnika. Piłka leciała z dużą prędkością. Co ciekawe im bardziej zbliżała się do mojego oponenta tym bardziej rosła. Gdy była już naprawdę blisko niego osiągała rozmiar piłki plażowej. A jej prędkość się nie zmniejszała. To mi pozwoli ocenić parę rzeczy. Jeśli zrobi to, co większość śmiertelników to wpadnie w pierwszą z moich pułapek. Jeśli będzie inaczej to może trafiłem na ciekawy egzemplarz. Czas to pokaże.
  11. Kolejny rok życia gdzieś przepadł

  12. Golding Shield Chwilę patrzyłem jeszcze na drzwi, gdy Lust opuściła pokój. Czy ja naprawdę to powiedziałem? Czy ja naprawdę tego chciałem? Zaczynam coraz bardziej siebie nie poznawać. Jak ona to robiła, że potrafiła tak zmieniać moje zachowanie? Nie potrafiłem tego zrozumieć. A może ja po prostu sam nigdy siebie do końca nie znałem. Chciałem by już wróciła. Było tak jakoś dziwnie bez niej za cicho. Chyba za bardzo zaczynam się do niej przyzwyczajać. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. W każdym razie muszę wstać z tego łóżka i doprowadzić się do porządku. Powoli się podniosłem z łóżka i skierowałem do łazienki by wziąć kąpiel, gdy tam wszedłem spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i szeroko otworzyłem oczy. Lust zostawiła mi pamiątkę na szyi przed wyjściem. Wcześniej jej nie widziałem. Nie sądziłem, że zostanie taki ślad po tym pocałunku. Zastanawiało mnie jak długo się utrzyma. Czy zostawiła mi go żeby mnie jakoś naznaczyć by nikt się do mnie nie zbliżał pod jej nieobecność? Widać było, że to ślad po pocałunku. A może chciała bym nie zapomniał o tym, co zaszło między nami zanim wyszła i na nią czekał spokojnie? Nie wiem. Dowiem się może, gdy wróci. Podszedłem do wanny i zacząłem odkręcać wodę. Chrome Star Klacz powoli zaczęła otwierać oczy. Dawno tak dobrze nie spała. Trzeba przyznać, że łóżko było całkiem wygodne. Nie wstała za wcześnie. Nie śpieszyło jej się. W końcu sami określili, że jest cywilem. No i nie powiedzieli, kiedy ma przyjść. Więc jeśli się spóźni to będzie ich wina a nie jej. Skoro nikt też po nią nie przyszedł to mogła spokojnie założyć, że nie musi się śpieszyć. Powoli wstała z łóżka i rozprostowała kopyta, po czym ruszyła do kuchni coś zjeść. Zjadła kilka jabłek. To jej w zupełności wystarczyło, gdy skończyła ruszyła do łazienki. Nie miała zamiaru przychodzić im pomagać i słuchać jak ktoś z nich by narzekał na to, że nie dba o higienę. Skoro ma czas może wszystko spokojnie zrobić. Gwardia oddział zwiadowców Nagle jeden z patroli zaczął lądować na jednej z okolicznych gór. Gdy ich dowódca zarządziłby zrobili sobie przerwę by coś zjeść. Usiedli spokojnie w grupie, gdy każdy zdjął hełm i zaczął wyciągać jedzenie z torby. Jak na razie szczęście im nie sprzyjało. - Myślicie, że naprawdę gdzieś tu jest ich baza? - spytał spokojnie jeden z pegazów. - Kazali szukać to szukamy. Co innego zrobić? - powiedział drugi i zaczął jeść kanapkę z żonkilem. Jego oczy zwróciły się na pegaza, który jeszcze nie wyciągnął jedzenia z torby. - A ty, co na diecie? - spytał żartobliwie. - To jest dziwne - odpowiedział pegaz szukający jedzenia. - Jestem pewny ze spakowałem tu sporo zapasów a teraz nic tu niema. Czyżby ktoś... - jednak nie zdążył dokończyć, bo zaraz znalazł przyczynę swojego nieszczęścia. Z torby wyleciał parasprite. Wszystkie pegazy schowały natychmiast jedzenie. - Ty idioto! Jak mogłeś go tu przywlec?! Szybko wiejemy stąd! Bo zeżre nam wszystko! - powiedział przerażony jeden z pegazów i wszyscy go posłuchali odlatując jak najszybciej od nieprzyjemnego szkodnika. Który zaczął odlatywać w przeciwnym kierunku i przy okazji wypluł nowego kolegę. Obaj zaczęli szukać nowego jedzenia.
  13. Zmrużyłem lekko oczy na to, co powiedziała. To nieco zmieniało postać rzeczy. Jej współlokator był zdrajcą. Każdy, kto zapomina o tym skąd pochodzimy nie zasługuje by przeżyć igrzyska. Jeśli to z tego powodu wyszła. Wskazuje to, że i ona tęskni za Equestrią i pamięta poprzednie życie. Jak do tej pory poza nią zauważyłem może z 2 trybutów, którzy wciąż pamiętali Equestrie. Jednak jeden z nich był głupi. Postawił się Kapitolowi od tak bez planu. Chyba próbował z siebie robić męczennika. Długo nie pożyje zapewne przez to, co zrobił. Moje oczy zwróciły się na dziewczynę a mój ton głosu się zupełnie zmienił. Nie było w nim strachu a duża pewność siebie. - Nie myśl, że mam zamiar wrócić w czarnym worku do dystryktu. Czasy Equestrii i Celestii minęły a tu może wrócić tylko jedno. Jednak wolałbym, aby wygrał ktoś, kto pamięta, co to znaczy być kucykiem i nie sprzedał się ludziom jak twój współlokator, który zapomniał skąd pochodzi - na chwilę zamilkłem wpatrując się w nią poważnie. - Nie oddam ci zwycięstwa, ale możemy sobie pomóc w czasie igrzysk. Proponuje ci sojusz do czasu aż nie będzie wyjścia i jedno będzie musiało zabić drugie. Jeśli zginę to przynajmniej będę wiedział, że do dystryktu wrócił ktoś, kto pamięta, co znaczy być kucykiem - powiedziałem stanowczym i poważnym głosem.
  14. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Scootaloo uratowała ją Rainbow Dash
  15. Applejack i Rarity z powodu burzy nie miały jak wrócić do domu
  16. Magus

    Nowy quiz o Rarity

    W odcinku "Inspiracja manifestacja"
  17. Magus

    Quiz Applejack!

    W odcinku "Zamkomania"
  18. Magus

    Quiz CMC V 2.0

    Sweetie Belle bo kopnęła jabłoń zap
  19. Magus

    Nowy quiz o Rarity

    W odcinku "Czytaj i płacz"
  20. Magus

    Quiz Applejack!

    W odcinku "Nietoperze"
  21. Nie potrafiłem zrozumieć, co się nagle stało. Nim się spostrzegłem, Lust znalazła się nade mną. Wcześniej informując mnie żebym się nie martwił. Nagle jej usta znów znalazły się na mojej szyi. Jednak ten pocałunek był zupełnie inny dłuższy i bardzo przyjemny. Wręcz przyssała się do mojej szyi. Trąciła mnie jeszcze nosem zanim zaczęła schodzić. Myślałem, że żądza zniknie, gdy wyjdzie na spotkanie. Jednak teraz już nie byłem tego taki pewny. Ten pocałunek jeszcze bardziej mnie pobudził. Na dodatek te jej słowa. Niczym się nie różnie jak widać od innych pod tym względem. Złapałem się kopytem w miejscu, w którym niedawno się przyssała i lekko się do niej uśmiechnąłem. - Trzymam za słowo - powiedziałem spokojnie patrząc na nią. Jednak poza spokojem można było usłyszeć pewne pobudzenie w moim głosie. Chyba nawet ona uległa jakiemuś rodzajowi żądzy patrząc na to, co robiła. Nie sądzę by złożyła ten pocałunek tylko, dlatego żeby znów obudzić we mnie żądzę a potem odtrącić. Przynajmniej tak mi się wydaje. - Powodzenia przy tym spotkaniu. Ja zaczekam na ciebie - powiedziałem posyłając jej delikatny uśmiech.
  22. Nie byłem na to przygotowany nigdy nie znajdywałem się w takiej sytuacji. Coraz bardziej czułem żądzę. Nie wiedziałem, co robić, gdy poczułem jej kopyto. Znów zbliżyła się do mojej szyi. Gdy nagle przerwała. Jej kolejne słowa mnie zszokowały. Ale czy to nie było tak bardzo znajome? Oczywiście sam zrobiłem to, gdy tu przybyliśmy. Pokazała mi jak się dokładnie czuła tego dnia. Moje ciało chciało jednak więcej. Mogłem ją zatrzymać. Przełknąłem lekko ślinę wyciągając ku niej kopyto. Nie. Nie mogłem tego zrobić. Musiałem z tym walczyć. Nie chciałem by żądza mnie prowadziła. Musiałem myśleć logicznie. Zachować jasność umysłu. Zabrałem kopyto i położyłem się spokojnie na grzbiecie i na nią spojrzałem z lekkim uśmiechem. - Jak sobie życzysz. Nic na siłę - powiedziałem kładąc kopyta pod głową. Chciałem by tu została. Jednak musiałem panować nad swą żądzą.
×
×
  • Utwórz nowe...