Czas odświeżyć temat!
Zacznę chyba od idoli fikcyjnych, bo oni byli pierwszymi w moim życiu.
1. Hermiona Granger - miałam nieprzytomne szczęście, że ta postać była tak wielką częścią mojego dzieciństwa. Jest chyba najlepszym przykładem takiej idealnej współczesnej kobiety: silnej, inteligentnej, przezornej, odważnej, ale nadal pozostaje kobieca. Ma zbyt wiele zalet by wypisywać tu wszystkie. W pełni szanuję i doceniam tą postać i mam nadzieję, że kiedyś chociażby zbliżę się do jej poziomu świetności. ;_;
2. Asami Sato - właściwie moja nowa ulubiona postać, którą uważam za ideał kobiety choć jest animowana. Umie się bronić, wie jak robić świetny biznes, świetnie wygląda, ale to co cenię w niej najbardziej, to [spoileryyyy] fakt, że gdy musiała wybrać między zemstą u boku ojca a bronieniem niewinnych ludzi przed jego paranoją, wybrała to drugie. Jest to coś z czym bardzo mocno się identyfikuję ze względu na różne osobiste przeżycia. Pod koniec serii wybaczyła ojcu jego zbrodnie i spróbowała odnowić tą relację za co też zebrała ode mnie gigantycznego plusa. I jest chyba pierwszą animowaną dziewczyną, którą oficjalnie przedstawiono jako bi w bardzo ładny, subtelny sposób. Tutaj też widzę dla siebie dobry wzór do naśladowania. ;D
3. Mulan - pierwsza idolka mojego dzieciństwa. Dzięki tej inspiracji wielokrotnie miałam siłę sprzeciwiać się wielu niesprawiedliwym zachowaniom i łamać niektóre tradycje, które próbowano mi narzucić, choć były szkodliwe. Mój nieszczęsny idealizm zaczął się od tego filmu i trwa do tej pory w niemal nienaruszonym stanie, z czego mogę być dumna. ^^
4. Tisamon - mistrz szermierki, który po raz pierwszy pojawia się w książce "Imperium Czerni i Złota". Jest dla mnie symbolem wszystkiego co szlachetne i całkowicie wymarłe w Europie, niestety. Jego postać od początku była dla mnie inspirująca. Jest niezwykle lojalny, honorowy, rządzi nim pewien fatalizm typowy dla wojowników z dawniejszych czasów. Nie jest wprawdzie mistrzem błyskotliwości, ale robi to, co uważa za słuszne i robi to perfekcyjnie nie popadając w hipokryzję. Mimo, że zabijanie to jego profesja, nadal pozostaje bardzo ludzką osobą. Wielki plus zbiera za naturę swojego związku z postacią z rasy, której jego krewniacy nienawidzą z całego serca. To też dodawało mi czasem otuchy w życiu, ponieważ mam dość podobny problem... w sumie jakby o tym pomyśleć, wiele osób w mojej rodzinie mogłoby utożsamiać się z tą sytuacją. ^^" Nie ma lekko.
Myślę, że na razie wystarczy. ^^