-
Zawartość
10766 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Mephisto The Undying
-
Metal został przyciśnięty mocniej. W tym czasie ty rozejrzałeś się po pomieszczeniu, miałeś możliwość udania się na górę, co raczej nie było dobrym planem ucieczki, druga droga prowadziła tam skąd przybyłeś. Zaś jeśli chodzi o zawartość pomieszczenia, dwie stare butelki, dużo wyblakłych i zniszczonych gazet. Kilka śrub. Nic co by ci pomogło. Zobaczyłeś że mężczyzna był nieznacznie wyższy od ciebie, jednak nie mogłeś dostrzec dokładniejszych rysów twarzy. - Czemu sądzisz że miałby się tu zapuścić? Tu przychodzi tylko dzieciarnia. Czasem pijaki. Jeśli nie jest żadnym z nich to raczej go tu nie będzie. Radzę ci dobrze wynoś się. - rzucił nie opuszczając pistoletu nawet na chwilę. W sumie, jeśli jego słowa były prawdziwe to co on tu robił?
- 61 odpowiedzi
-
- no to teraz strzelamy do robotów
- chociaż nie
- (i 3 więcej)
-
Jak to na głównej ulicy, mijałeś naprawdę dużo osób. Większość była zwykłymi cywilami, jednak spotykałeś policje, czasem też bardziej uzbrojone osoby, najpewniej żołnierzy. Nie zobaczyłeś jednak żadnego Omnika. Nie ma się co dziwić, po kryzysie Omnicznym naprawdę mało kto zgadzał się na to, żeby jakikolwiek mieszkał w pobliżu ludzi. Oczywiście zdarzali się ludzie którzy się zgadzali, jednak centralna i wschodnia Europa, oberwała na tyle mocno że nie było szans na koegzystencje. Stając przed budynkiem, teraz opuszczonym i otoczonym blaszanym płotem, czułeś swego rodzaju niepokój. Nie byłeś do końca pewien dlaczego, jednak towarzyszył ci dyskomfort. Od frontu wejść się nie dało. To sprawiło że poszedłeś na drugą stronę. Tam był mur, otaczający były już parking z wyjazdem na jakąś mało odwiedzaną ulice i inne podwórze. Oczywiście, wejście na parking było zablokowane, ale tylko niską barierką, którą to bez problemu przeskoczyłeś. Byłeś teraz na tyłach budynku. Spora część okien była wybita, temu wejście do środka nie było problemem. Wnętrze było brudne, pełne połamanych mebli, malowideł oraz napisów na ścianach. Pewnie zrobione przez nastolatków kiedy budynek opustoszał. Nie widziałeś nic co mogłoby sugerować że był tu Lanik. Idąc dalej znajdowałeś tylko więcej brudu, teraz też butelek albo puszek po alkoholu. Wchodząc na drugie piętro zobaczyłeś plamę na ścianie. Czerwoną, jakby po krwi. Jednakowoż nie wykluczone, że była to tylko farba. Idąc dalej zobaczyłeś palec, ale nie ludzki, z protezy albo należący do omnika. Po chwili poczułeś zimno na skroni. Ktoś trzymał przy niej broń. - No dobra, teraz powolutku. Czego tu chcesz? - odezwał się głos, męski, pełnoletniej osoby.
- 61 odpowiedzi
-
- no to teraz strzelamy do robotów
- chociaż nie
- (i 3 więcej)
-
Wczorajszy dzień nie należał do przyjemnych. Nie tylko dość długi czas spędziłeś uwięziony, do tego w absolutnym bezruchu, przeżyłeś też atak terrorystyczny i szaleństwo przyjaciela. Oprócz tego po akcji ratunkowej spędziłeś dzień w szpitalu na badaniach, z twoim ciałem nie było nic nie tak, ale z umysłem znacznie gorzej. Obecnie, już po przeglądach, byłeś w swoim mieszkaniu. Była czwarta rano a ty nie mogłeś wrócić do snu, którego i tak nie było zbyt wiele. Ranek nie przyniósł ukojenia. Teraz jednak światło z zewnątrz uniemożliwiało zaśniecie, przez to zacząłeś krążyć po mieszkaniu. Nie miałeś w tym żadnego celu, po prostu wykonywałeś rutynowe czynności. Po prostu chciałeś odciążyć umysł chociaż na krótki moment. Po zrobieniu sobie śniadania, pomimo nie bycia głodnym, zasiadłeś przed telewizorem. Poranne wiadomości powtarzały to co było w wieczornych, o ataku na placówkę w której byłeś. Jeden fragment przykuł twoją uwagę bardziej niż cała reszta. - ...I siedemnaście osób rannych. Nie potwierdzono śmierci Dušanka Lanika... - dalej podano dwie inne osoby uznane za zaginione, to jednak już do ciebie nie docierało. Wiedziałeś jedno. Musisz go odnaleść, wiedziałeś że jeśli go nie powstrzymasz na pewno zginie. Stałeś właśnie przed stacją kolei w Pradze. Faktycznie, podróżowanie pociągami najszybsze nie było, ale miało swój urok. Ciebie to jednak bardziej interesowało czy znajdziesz tu gdzieś Dušanka. W końcu było to duże miasto, całkiem możliwe że w gonitwie za swoim ,,celem'' udał się właśnie tutaj. Jednak co mogło być twoim pierwszym celem? Miałeś wybór, mogłeś sprawdzić zamkniętą już kwaterę Overwatch, mogłeś też sprawdzić miejsca bardziej przyziemne jak hotele. O ile oczywiście założysz, że Lanik zamieszkałby w takowym, a nie wybrał nocowanie pod mostem. Teraz miałeś wolną rękę. Więc gdzie pójdziesz?
- 61 odpowiedzi
-
- no to teraz strzelamy do robotów
- chociaż nie
- (i 3 więcej)
-
- Kawę. Z mlekiem. I czterema łyżeczkami cukru. - powiedział obojętnie, wręcz mechanicznie. Najpewniej powiedział to już dość sporo razy. Zdecydowanie zbyt sporo.
-
- Coś ty głupi Ah? Psa na diamenty żeś nie widział. - zapytał. - Ten kryształ jest mój, pierwszym go znalazł i nie oddam! - zawołał zaraz potem przytulając kryształ z całej siły i wpatrując się w ciebie sugerując że raczej kryształu nie odda.
-
Richard obudził się ze zmęczonym wyrazem twarzy, nienawidził porannego wstawania, chyba bardziej niż czegokolwiek innego. No ale niestety, musiał wstać, podszedł do szafy i poszukał jakiś ubrań, potem chciał iść się umyć. No i oczywiście ubrać. Po zrobieniu wszystkiego poszedł do kuchni. - Cześć. - rzucił zaspanym tonem.
-
Richard wziął swój magnetofon i przewinął. Potem nacisnął przycisk. - Pójdę do siebie. - odezwał się głos z urządzenia. Potem chłopak kiwnął do ciebie głową i poszedł do swojego pokoju, w nadziei że pogra sobie w coś.
-
- Cóż, nie mówie że nie. Ale ja po prostu jestem raczej neutralny społecznie. No i kiedy mi się chce to używam magnetofonu zamiast mówić. - wzruszył ramionami. - Poza tym chyba nie zamierzasz im do domu wbić. - dodał zaraz potem.
-
Chłopak wzruszył ramionami. Nie znał się na pocieszaniu, tak więc nie wiedział co ma powiedzieć dziewczynie odnośnie jej zachowania. Po prostu dalej stał z obojętnym wyrazem twarzy i z rękoma w kieszeni. - Chciałaś tam kogoś poznać czy coś takiego. - rzucił po chwili.
-
Wielki, świecący się, kryształ. Ogon Jimmiego ruszał się jak opentany. Sam pies pozostawał jednak w bezruchu. Jego nozdrza poruszały się co pewien czas, po chwili łopatki psiska zaczęły się ruszać, w górę i dół, jakby szykował się do skoku. Wreszcie rzucił w kierunku kryształu, przy okazji ignorując kucyka, jedyne co by z nim zrobił to go odepchnął, zresztą, jeśli miał sposobność zrobił to i chwycił kryształ z zachwytem.
-
Zylo obojętnie zjadł posiłek. Niezbyt chciało mu się tu przebywać, chciał iść do laboratorium, popracować w spokoju. Zresztą, to poszedł zrobić, odłożył talerz po sobie. Potem wyszedł z kantyny poszukać laboratorium. Chciał porobić coś przyjemnego.
-
Chłopak tylko wzruszył obojętnie ramionami po czym przewinął swój magnetofon. Potem nacisnął przycisk. - W czasie życia można odkryć wiele dziwnych oraz tajemniczych rzeczy. Ta jednak nie jest jedną z nich. Jest po prostu rzadka. - odezwał się głos sekretarki. Chłopak dalej wyglądał obojętnie.
-
Zylo przewrócił oczami. W zasadzie zastanawiał się co ona tu robiła. Jeśli ona miała być ich przełożoną to zaczynał się obawiać o przyszłość czegokolwiek. Nie dość że cały czas chodziła w bikini to jeszcze opalała się kiedy oni ćwiczyli. No i oczywiście sposób naboru. Czyli branie kogo się da bo ma korzenie naukowe. Generał który opracował te metodę z pewnością znał się na zarządzaniu zasobami ludzkimi. Usiadł obojętnie przy najbliższym ze stolików i oparł głowę o rękę.
-
Chłopak przyjrzał ci się zdziwiony. Dość mocno zdziwiła go reakcja. - Czego beczysz? - zapytał podnosząc lekko lewy kącik górnej wargi pokazując tym samym zdziwienie.
-
Chłopak wzruszył ramionami zupełnie jakby nie widział w tym nic niezwykłego albo dziwnego. Zaraz potem zaczął przewijać coś na magnetofonie. - Sytuacja taka jak ta, nie ma zbyt dużego wpływu na relacje interpersonalne miedzy nami. - odezwał się kobiecy głos z urządzenia.
-
Chłopak spojrzał na dziewczynę jakbyś powiedziała coś głupiego. Uderzył się dłonią w twarz po czym zaprezentował magnetofon. Przewinął wciąż patrząc z tym samym wyrazem twarzy. Potem kliknął. - To jest mój preferowany sposób komunikacji. - odezwał się kobiecy głos z urządzenia. No tak, przecież on używał tego do rozmawiania. Dwa razy coś powiedział. Było to jedno słowo. Raczej marne szansę aby miał jak komuś przekazać twój sekret.
-
Richard szedł obok dziewczyny. Ręce trzymał w kieszeni. No i wyglądał obojętnie jak zwykle. Nie zwracał uwagi na nieobecy wzrok dziewczyny, po prostu szedł. Oczekując pytań, albo jakiś innych sytuacji które mogły się wydarzyć.
-
- 'Key. - rzucił, podniósł się z łóżka. Założył swoją ulubioną bluzę collage. Potem buty i spojrzał na dziewczynę pytająco oczekując że powie mu gdzie chce iść.
-
Mi wyskakują czasem powiadomienia które nie istnieją. Coś tu się ostatnio psuje.
-
Chłopak obudził się. Przetarł oczy i spojrzał na ciebie. Wyjął słuchawki z uszu. Zamrugał kilka razy i podniósł się do siadu. - Co? - zapytał cicho, potem ziewnął zakrywając przy tym usta.
-
A miałem zostać naukowcem. Miałem pracować jako chemik, może farmaceuta. Aleee nieee. Wojna jest i was wcielamy do armii. Po co wykorzystać umiejętności człowieka który w wieku siedemnastu lat dostał się na studia i ma pięć tysięcy dolców stypendium. Zróbmy z niego żołnierza. Pewnieee. Przemknęło mu przez myśl. Skoro mieli wolne mógł udać się do kantyny. Włożył ręce do kieszeni. - Czemu gołębia? - zapytał zdziwiony.
-
Chłopak dalej drzemał, do tego ze słuchawkami na uszach. Także nie do końca usłyszał niczego z tego co powiedziała dziewczyna. Może by go tak szturchnąć?
-
Taka tuba nazywa się kołczanem, służy do przechowywania bełtów oraz strzał. Bełty to amunicja kuszy. Taka tam luźna dygresja.
-
Chłopak obojętnie chwycił torbę. - Znaczy, ja wiem, nie jesteśmy tu żeby ruchać pająki. Ale żeby od razu wystrzelić jak żaba w skarpecie? - zapytał. Prawdopodobnie mało kto zrozumiał o co mu dokładnie chodzi. Angielskim operował sprawnie, technicznie rzecz biorąc był anglikiem. Jednak można było mieć wrażenie że mówił zbyt sprawnie bo od razu rzucał slangiem ze swoich okolic. Do tego ten akcent. ((Not here to fuck spiders to powiedzenie oznaczające że nie jest się gdzieś żeby się obijać. Go off like frog in a sock czyli zacząć wariować. Tak. Zamierzam używać powiedzonek. Nie, nie powstrzymacie mnie.))
-
Zylo był bardzo niecierpliwy przez całą podróż. Ciężko było mu usiedzieć na miejscu, toteż przez większość czasu grał na telefonie. Obudził się przed pobudką ze strony drugiego pilota więc jego nikt nie obudził. Gdy wysiedli ze śmigłowca nie przestał grać nawet na chwilę, pokazując tym samym swój brak szacunku (drań robił to umyślnie). Nie wysłuchał nawet słów kobiety która im się przedstawiała ale usłyszał że inni się witali to też rzucił krótkie ,,cze''. Wreszcie, zapewne po przegraniu w grze, schował telefon i spojrzał na resztę. Jakaś blondi, koleś z grzywką na oku. Inny też typowy anon z czarnymi włoskami i bladą cerą. Drugi prawie taki sam. Co ja trafiłem na team sobowtórów? Przemknęło mu przez myśl.