Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Mephisto The Undying

  1. Mephisto The Undying

    [Zapisy]Symbol Pokoju

    Bored af Imię: Bethany Nazwisko: Lovelocke Ksywka Bohatera: Prorokini Terezi Wiek: 23 Płeć: Kobieta Moc: Przewidywanie przyszłości (jak taskmaster) i osądzanie innych. Może atakować innych siłą ich grzechów, osąd polega na tym że wskazany przeciwnik zaczyna czuć wagę swoich grzechów na sobie, jak przyciskający go do ziemi głaz. W tym czasie Bethany może atakować wybrany cel przy pomocy pocisków przybierających formę ostrzy. Może atakować też inne cele, ale osąd zawsze jest tylko na jednym. Wygląd: Ma 172 wzrostu, szarą skórę, rogi, długie ostre zęby, czerwone oczy i niebieskie wargi. Dodatkowe Informacje: Jest ślepa, praworęczna, ma chłopaka.
  2. Na Game Jolt możesz znaleźć sporo gier które odpalą na tosterze. Z nie indyków to pewnie Warhammer 40k DoW zadziała, razem z dodatkami. Emulowanie SNES'a, GameBoy'a, NES'a albo jakiejś innej starej konsoli też jest opcją. Minecraft nie potrzebuje dobrej karty grafiki (ale 1gb to akurat jest przydatny jak chcesz mieć 30fps) ale wymaga sporo ramu.
  3. Zamknij się! Krzyk nie dobiegał z ciała koguta, a raczej z ogólnego kierunku w którym stał. Brzmiał inaczej. Był głęboki, ciężki, wściekły. Kogut też jakby się zwiększał z zawiścią obserwując tworzony srebrny bicz. - Och Neptunie... - burknąłem czując rosnący ciężar na moim ramieniu. Gdy w moją stronę poleciał bicz poczułem jak cały ciężar spada z mojego ramienia, Edek poleciał w górę. Kurczaki na ogół nie latają, on latał. I powoli tracił drobiowy wygląd. Na jego skrzydłach pojawiły się małe łapki, dziób robił się coraz dłuższy, nawet w proporcji do ciała, potem dodatkowa para oczu, zrobił się jeszcze większy i podczepił do sufitu i wydał z siebie gniewny pomruk. Miał teraz około metra, a jego ciało przypominało raczej coś w stylu orła, z groteskowo wielkimi szponami i dziobem. Do tego w jego dziobie była masa ostrych zębów. Ja w tym czasie zrobiłem przewrót w bok, ale i tak poczułem jak srebro przejeżdża mi po plecach. Podniosłem się z ziemi i spojrzałem na sufit. - Edek! Nie ładnie tak! Uspokój się! - krzyknąłem na niego Odpowiedzi nie było. Zamiast tego tylko wściekły pomruk. Gdyby nie to srebro pewnie pobyłby kurczakiem do końca. No dobra, jakoś to będzie. Ten palnik mógł zdecydowanie zbyt wiele. Ale, srebro mogło kilka fajnych rzeczy... Oczywiście poza straszeniem mojego szalonego kurczaka. - Twój plan był bystry, ale zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy! - na obu moich rękach pojawiły się kryształy, zdawało się jakby z niej wyrastały, pomiędzy kryształami zaczął przepływać prąd. - Temu też przygotuj się na szokujące doznania! - zaśmiałem się z własnego, jakże genialnego, żartu. W zasadzie, był fatalny, a ja bardzo lubię takie żarty. O ile poprzednie zaklęcie, było po prostu rozładowaną energią elektryczną, był swego rodzaju piorunem kulistym, ignorującym inne przewodniki, mknącym do celu by popsuć komuś dzień, no i toster, tak teraz, cisnąłem przed siebie kryształowym samolocikiem strzelającym piorunami we wszystkie strony, głównie w metalowe obiekty, jeden trafił w kostur, inny we mnie, w moją klamerkę od paska, co zabolało, chociaż bywało gorzej. Ale srebro! Srebro jest świetnym przewodnikiem. I co? Było go tu sporo! W postaci żywych biczy, straszących mi kurczaka. Samolocik zderzył się ze ścianą, wbijając się w nią, dalej strzelając prądem, ale po paru sekundach rozpadł się. Wyczerpany. Ale nie ma co spoczywać na laurach. Strzeliłem palcami w obu dłoniach i kryształy pospadały krusząc się przy kontakcie z podłogą. Obiema rękoma narysowałem w powietrzu trójką. Wpisałem w niego kwadrat. Potem, trójkąt, na koniec dwa kwadraty, jeden przesunąłem, tworząc gwiazdę ośmioramienną. Na sam koniec narysowałem w środku runę. Całość zdawała się stworzona ze światła, bladego, ale wciąż światła. Przyłożyłem do kręgu prawą rękę, zaciśniętą w pięść i... krąg podążył za dłonią, zupełnie jakbym trzymał tarczę. Taką z uchwytem na środku. Mogłem się teraz skutecznie chronić... aż się nie rozpadnie. Co zazwyczaj dzieje się szybko, jeśli napór zaklęć jest zbyt duży. No ale jak jest to jest. Rzuciłem okiem na kurczaka wiszącego przy suficie, dalej tam był, teraz miał już półtora metra i nie rósł. Bardzo dobrze. Wróciłem do swojego kostura i chwyciłem go w lewą dłoń. Spojrzałem na oponentkę, potem na metalowy dół, dość ostry. I rzuciłem! Co to za durna taktyka? Rzucać kosturem, a taka, że może służyć za punkt odniesienia do zaklęć. Temu gdy był dość blisko wykonałem ruch dłonią i kostura wyleciały małe pociski energii, wyglądające jak kolorowe iskierki, nie były jednak ogniem, raczej zwykłą energią magiczną. Chyba wystarczy na razie...
  4. SREBRO! Krzyk kurczaka rozbrzmiał echem po całej arenie. Zeskoczył z kostura i zaczął wskakiwać na moją głowę, przy okazji unikając srebrnych kulek. - Zabierz je! Zabierz! - zdawało się, że nie da rady go uspokoić. Chwyciłem kostur obiema rękoma i nakreśliłem nim okrąg, wokół siebie. Gdy srebro do niego dotarło po prostu popłynęło na boki, zamiast pod moje nogi. Ale ograniczyłem tym swoją mobilność. No trudno. Będę musiał poczekać aż wystygnie... - Postaram się tego nie zjadać - rzuciłem, kurak na mojej głowie dalej był przerażony. No trudno. Wbiłem kostur obok siebie, tak jak poprzednio. Trzeba było wymyślić plan działania, w końcu na srebrze Edek chodzić nie może, tak długo jak będzie gorące ja też nie mogę. Dobra, plan był. Podwinąłem lewy ręka, po chwili od palców, w dół, aż poniżej nadgarstka, skóra zaczęła zamarzać, tworząc lodową skorupę. Pojawiały się też płatki śniegu. Pierwszym moim celem był palnik, machnąłem ręką w tamtym kierunku a z moich palców wystrzelił mroźny pocisk, drugim celem było zmniejszenie temperatury podłoże, temu zebrałem część unoszącego się wokół dłoni śniegu i stworzyłem z niego kulę. Którą to cisnąłem w kierunku środka areny, tam rozpadła się na kawałki śniegu, zmniejszając temperaturę około trzy metry wokół siebie. Zaraz potem druga taka, bliżej mnie. Trochę zwiększyłem powierzchnie po której mogłem chodzić. Wtedy też kurczak usiadł mi na ramieniu. Lód na dłoni zaczął znikać, wtedy w mojej prawej ręce pojawił się okrąg, potem kilka pierścieni wokół mojej ręki, jeden mniej więcej trzy centymetry pod łokciem. Drugi w połowie przedramienia. Wszystkie były zielone. W prawej ręce pojawiła się granatowa energia. Najpierw stanąłem wystawiając prawą nogę do przodu, potem machnąłem prawą ręką. Wokół mojej oponentki pojawiła się klatka z świetlistych prętów. - Poczekaj no tu - rzuciłem i przeskoczyłem na drugą nogę przy okazji wykonując pchnięcie lewą ręką wysyłając pocisk energii. Nie celowałem jednak w samego wroga, a w palnil - Zap! - energia, jak sugerowały moje słowa, faktycznie była elektryczna, wywołała przy sobie nieprzyjemny, dziwaczny zapach. Do tego włos się od niej jeżył. - Nie lubię kiedy ktoś zalewa srebrem całą okolice. Edek przez to świruje.
  5. Standardowo, rozmowa przed wyprawą i takie tam. W zasadzie to można się było tego spodziewać. Nadia spojrzała na pozostałe osoby które były tu z nią. Nie wyglądało to źle, chociaż nie wiedziała czy ktokolwiek tutaj zna się na walce, albo czymś takim. Jeśli nie to mogą mieć kłopot i to spory. Na razie jednak podążała za resztą.
  6. Częstym problemem z teleportacją, jest to trafianie nie tam gdzie się chciało. Czasami, lekki błąd w wizualizacji miejsca może skutkować pojawieniem się zupełnie gdzieś indziej. Tak było i tym razem, bo zamiast pojawić się pod wejściem do areny. Zamiast tego, pod drugim z wejść, na arenę spadło kilka kamieni, kurz, nawet chlapnęło nieco wody. Do tego kostur, z ciemnego drewna, najpewniej z gałęzi, zakończony metalowym ostrzem na dole i sporą ilością kolorowych koralików u góry. Dopiero potem pojawiłem się ja, niestety nie cały na biało. Znaczy pierwszy wyszedł Edek... czarny kurczak z szaleńczymi czerwonymi ślepiami. Dostrzegłszy mojego wroga zagdakał gniewnie. Za kurczakiem wszedłem ja, w zasadzie, poza strojem typowego włóczęgi, to wyróżniałem się tylko masywną ilością pierścieni, dwoma naszyjnikami z piórami, czterema kolczykami w lewym uchu, w tym jednym z piórem, no i najważniejsze, długa tuba na plecach, z narysowanymi symbolami. Chwyciłem wbity w ziemie kostur a Edek znowu zagdakał. - No i co kozaku?! - zawołał kurczak. - Wybacz mu, jest bardzo narwany - odezwałem się. Strzeliłem palcami a potem karkiem. Potem kurczak wskoczył na szczyt kostura, ja zaś przełożyłem go do prawej ręki i wbiłem go w ziemię, lewą wystawiłem przed siebie i nakreśliłem przed sobą jakiś znak który zaiskrzył, potem wystrzeliły z niego kolorowe iskry które potem zaczęły wirować wokół mnie. Potem jedna z iskier wystrzeliła w kierunku wroga. Dość szybko, ale nie szybciej niż przeciętny czar kuli ognia. Potem znowu chwyciłem kostur. Oczekiwał odpowiedzi przeciwnika.
  7. Przez umysł Nadii przemknęło ,,oby drzewo się nie myliło''. Ale dalej stała pokazując swoją dumną stronę. Nawet jej poza sugerowała że jest zadowolona. Martwiło ją jednak to, że teraz będzie trzeba trenować. Co prawda, będzie też przygoda, to ją najbardziej radowało.
  8. Gdy kwiat wylądował w rękach Nadii, ta zdziwiła się. Ba, była zszokowana. Poczuła na sobie wzrok. Było to trochę dziwacznie uczucie. Spojrzała na podest, potem na ludzi obok siebie i zaczęła iść. Idąc przed siebie, obserwowała ludzi i ich spojrzenia. bycie w centrum uwagi było, ciekawe. No ale wypadało utrzymać szyk i fason. Temu też miała wysoko podniesioną głowę.
  9. No dobra, dwie osoby zostały wybrane. Kto był następny? Trudno powiedzieć. Nadia stawiała na kuzyna Yanka, on zawsze zdawał się być bohaterski. Porosty, ale bohaterski. Chyba takie były kryteria na zostanie wybranym. Bycie bohaterskim. Na razie wróciła obserwowała osobę która dostała kolejny kwiat.
  10. Dla Nadii całe to spotkanie było, niezbyt ciekawe, takie spotkania były na ogół dość nudne. A przynajmniej dla niej. Wiedziała, że nie ma szans na zostanie ,,kimś". Nawet jeśli białowłosa była kiedyś częścią jej klanu, to i tak nie chciało jej się słuchać tego wszystkiego. No ale jak trzeba to trzeba. Temu na razie przyglądała się swoim dłoniom. Ludziom w okolicy, drzewu. Po prostu wszytkiemu.
  11. Miano: Nadia Wiek: 22 Płeć: kobieta Klan: Sappy Charakter: Ma bardzo uważne podejście do otoczenia. Znacznie więcej obserwuje niż robi, więcej słucha niż mówi. Jest gdzieś tak na granicy pomiędzy ekstrawertyzmem i introwertyzmem. Można odczuć to, że wie sporo, znacznie więcej niż pokazuje. Jest też flegmatyczna, jednak dzięki temu często podejmuje lepsze decyzje. Historia: Dalekie gałęzie jej rodziny sięgają aż w okolice Syberii. Teraz krew się już nieco rozmyła, ale wciąż jest to część jej rodowodu. Jej ciekawość powoduje że praktycznie od zawsze, zastanawiała się nad przeszłością swojej rodziny. Szukała wiedzy na ten temat (a było to trudne). Dowiedziała się tego i owego, więc można powiedzieć, że zna trochę przeszłości. Ale historia nie była jedynym co ją ciekawiło. Lubiła legendy, opowieści, baśnie. Stąd może jej takie dziwne... mistyczne podejście do życia. Do tego część niej bardzo chciała poznać świat, dlatego szukała każdej możliwości żeby na taką wyruszyć. Wygląd: Broń: najlepiej coś pozwalającego na walkę na dystans, najlepiej noże do rzucania ale z braku laku to i kusza, proca, łuk, pistolet. Żadna różnica. Ciekawostki: Praktycznie na całym ciele ma malowidła, głównie białe, czasem zielone, fioletowe i czerwone. zawsze nosi kolczyki i wiele innych ozdób. Potrafi robić na drutach. Cele: Przeżyć niezapomnianą przygodę.
  12. Mephisto The Undying

    [Gra] Absurd na Skraju Drogi

    - Widziałem frytki na drzewie, ale bez majonezu więc trochę szkoda - stwierdził kręcąc nieco pyskiem Jimmy. - A poza tym, jaki to dżem? Dawno nie jadłem porządnego dżemu - rzucił znowu bardziej do siebie niż kogokolwiek innego.
  13. Posucha tu straszna i to od dość dawna. Dawno żadnego pojedynku nie było, może by się jakiś odbył wreszcie nowy?
  14. - Chyba to zostało ci już przekazane co? - zapytała Sombra rozsiadając się wygodnie na fotelu. Wydawała się być zadowolona z siebie. - Musiał być niezły, nie dość że przełamał moje zabezpieczenia, to jeszcze założył własne. Niestety, nie pilnował ich cały czas - stwierdziła. - A co do Szponu, to nie takie proste jak myślisz, wierz mi. Ciesz się, że nie spotkałeś tu szponu - rzuciła uśmiechając się zawadiacko.
  15. Wreszcie autobus przyjechał. Co prawda spóźniony, ale zawsze. Co prawda dalej miałeś to nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym, ale chyba już się z nim pogodziłeś. Po dotarciu na lotnisko i zacząłeś szukać hangaru, większość była oznakowana i zamknięta, wreszcie dotarłeś do jednego nieoznakowanego. A potem była tylko ciemność. Obudziłeś się przywiązany do krzesła w szarym pomieszczeniu, przed stołem na którym stała stale gasnąca i migająca lampka. Bolały od tego oczy. Wreszcie do pomieszczenia weszła kobieta którą widziałeś na nagraniu od osoby z binarnym pseudonimem. - Nie wierzyłam w to, że przyjdziesz. Serio, koleś cię ostrzegał. A ty i tak przyszedłeś. Jak głupi jesteś co? - zapytała siadając naprzeciw ciebie. - Bałam się, że za późno złamałam jego zabezpieczenia. Że wszystko na próżno, a tu proszę - pokręciła głową.
  16. Czas przyjazdu przesunął się o kolejne pięć minut. ''Ona chce wykorzystać twojego przyjaciela do własnych celów, żeby zniszczyć kilka organizacji nie związanych ze Szponem, a żeby wykorzystać jego chce ciebie, sądzi że będziesz najlepszą rzeczą do kontroli go. Ja chce go powstrzymać, wiem kim jest, wiem też kim ty jesteś, niestety nie mogę zdradzić ci kim jestem, ale...'' urwało. ''Oj, chyba ktoś tu za dużo gadał co?'' na końcu zdania była emotikona czaszki.
  17. Nastała chwila ciszy. Nie przychodziły nowe wiadomości, czyżby tajemniczy twórca wiadomości odpuścił? Minęło tak kilka minut aż wreszcie kolejna wiadomość. Tym razem z filmikiem. Po włączeniu go zobaczyłeś nagranie z kamery przemysłowej przedstawiające kobietę, siedziała przed konsoletą. Jej styl można była określić jako... specyficzny. Słowa które wypowiadała... pamiętasz je, to było to co mówiła do ciebie w placówce Overwatch, kiedy agenta zamknęła w pokoju testowym. Zaraz potem kolejna wiadomość. ,, Bo wiem kto chce cię wykorzystać.''
  18. Mephisto The Undying

    [Gra] Absurd na Skraju Drogi

    - Po co mi krysz... po co mi kryształ... słyszeliście go - pies zdawał się być niezwykle wręcz zaskoczony takim pytaniem. - Jak to po co? To kryształ! Wielgachny! A ja uwielbiam kryształy! Mógłbym pływać w ich basenie gdybym miał basen a one nie były tak twarde i ostre - powiedział. Po chwili jednak zaczął wyraźnie się zastanawiać. - W zasadzie to po co mi on? I tak nigdy nic z nim nie zrobię. To chyba jakaś mania natręctw... - burknął do siebie.
  19. Tablica wyświetlająca czas przybycia autobusu zmieniła się pokazując, że autobus się spóźni. O jakieś dziesięć minut. Nie wiedziałeś jednak czy to sprawka nadawcy wiadomości. Po chwili przyszła kolejna wiadomość. ,,Kimś kto jest bardziej godny zaufana niż członek Talonu''. Czy na pewno był bardziej godny zaufania? Trudno powiedzieć, jednak na pewno miał do ciebie jakąś sprawę.
  20. Chwila ciszy, wreszcie kolejna wiadomość. ,,Żebyś nie słuchał porad Sombry.'' Nie byłeś jednak pewien kogo miał na myśli pisząc o Sombrze. Czy chodziło mu o hakera? A może o agenta. W czasie myślenia wróciłeś na przystanek. Do kolejnego autobusu było dziesięć minut. Miałeś więc trochę czasu. Może uda ci się wyciągnąć coś więcej od tego kogoś kto do ciebie pisał.
  21. - A ja wiem. Idź do wioski czy coś. Możesz też iść pozbierać sobie kwiatki. Nie jestem niańką. Jesteś już dużą dziewczynką - rzucił obojętnie idąc dalej. Nie miał najmniejszej ochoty obozować. Chciał iść do wioski i zjeść porządny, duży posiłek, do tego napić się gorzałki, takiej zimnej, prosto z piwniczki najlepiej. - Tak w sumie, czemu zapłacili mi za zabranie ciebie ze sobą? Jesteś aż takim wrzodem na dupie? - zapytał po chwili.
  22. Wraz z tobą wysiadło sporo osób, więc ciężko było ocenić czy ktoś kto cię obserwował wysiadł, idąc dalej nie przestawałeś czuć wzroku, chociaż po dyskretnym obróceniu się nie dostrzegłeś nikogo kto by cię śledził. A jednak, nie mogłeś pozbyć się tego paranoidalnego uczucia. Nawet zatrzymywanie się przy wystawach sklepowych nie pomagało, nie widziałeś aby ktoś się nagle zatrzymał. Poczułeś jednak że dostałeś wiadomość. Po spojrzeniu na telefon zobaczyłeś że faktycznie, był sms, nadawca był nazwany ''01010011 01000011 01001001''. A to dziwne bo nie miałeś takiego kontaktu, numer pokazany nie był, ale mogłeś odpisać. Treść brzmiała ,,Może to po prostu paranoja koleżko?''. Wiadomość była po angielsku, jednak była trochę w innym stylu niż hakera który wcześniej z tobą rozmawiał. Czy to ta sama osoba? A może ktoś inny? Pewne było jedno, ktoś naprawdę cię obserwował.
  23. Miasto było znacznie bardziej ruchliwe niż wczoraj, wiele osób szło o tej porze do pracy, szkoły lub na zakupy. Z tego powodu nie stałeś na przystanku samemu. Gdy wreszcie wsiadłeś do autobusu zauważyłeś coś w pewnym sensie podejrzanego. Chociaż może lepszym słowem było by poczułeś. Mianowicie czułeś czyiś wzrok na sobie. Jednak próba rozejrzenia się wiele ci nie powiedziała. Było tu sporo ludzi, ciężko poznać który cię obserwował. Ale czułeś że ktoś cię obserwował. Musiałeś coś zrobić...
  24. Przez chwilę był sygnał ale zero odpowiedzi. Wreszcie usłyszałeś standardową wiadomość, wybrany numer nie odpowiada i tak dalej. Tak samo przy kolejnej próbie. Następnej też. Zupełnie nic. Nie miałeś pojęcia dlaczego, pewne jednak było to że się dzisiaj nie dodzwonisz. Może by tak spróbować jutro? Nie miałeś chyba nic innego do roboty poza pójściem spać. Noc minęła, niezależnie od tego czy mogłeś dziś spać czy nie, wreszcie się skończyła. Byłeś bardziej zmęczony niż wczoraj, no i dalej nie dowiedziałeś niczego od agenta. Może powinieneś spróbować znowu? Mogłeś też spróbować dowiedzieć się czegoś na własną rękę.
  25. - Jakoś nigdy nie było tak żebym odczuwał znacznie niebezpieczeństwo - stwierdził. - Pomyśle nad tym, ale na razie chce wracać po swoje pieniądze - dorzucił jeszcze obojętnie i przyśpieszył kroku.
×
×
  • Utwórz nowe...